cz2.18
Pov Claudia
Jak zobaczyłam mojego męża w nagiego z wraz z opiekunką mojej córki to moje serce rozpadło się na masę małych kawałeczków. Jeszcze nigdy nikt mnie tak nie zranił jak on w obecnym momencie. Wszelkie moje czynności życiowe ustały, a pozostał jedynie wzrok, który wpatrywał się w ten przerażający widok.
Po chwili jednak spojrzenia moje i Nialla się spotkał, jego wyraźnie zaczęły wyrażać przerażenie.
- To nie tak kochanie - powiedział, ale ja nie chciałam tego słuchać i opuściłam pomieszczenie. Chciałam biec, ale nie mogłam, ból w sercu i brzuchu był zbyt wielki. Nie mogłam też zaczerpnąć powietrza, musiałam się oprzeć o ścianę żeby nie upaść.
Nagle przed moimi oczami pojawił się Niall, który był ubrany jedynie w czarne bokserki.
- Kochanie, ja naprawdę nie mam pojęcia jak to się stało, wybacz mi - jego słowa do mnie nie docierały, nie obchodziło mnie co teraz miał mi do powiedzenia. Dla mnie liczyło się tylko to jak mnie potraktował.
Położył dłoń na moim ramieniu, ale momentalne ją strąciłam. Nie chciałam czuć jego dotyku.
- Odsuń się! - rozkazałam mu. Tym razem chciał dotknąć mojego policzka, ale mu nie pozwoliłam.
- Już nigdy mnie nie dotkniesz! - krzyknęłam i pobiegłam w stronę schodów, jak najszybciej musiałam stąd odejść.
Pov Niall
Tak bardzo pragnąłem wytłumaczyć Claudii, że to nie jest moja wina, bo nie była. Ta cholerna Amy rozebrała się i sama weszła do mojego łóżka jak spałem, a jak się obudziłem to ona leżała obok mnie całując mój tors. Gdybym był trzeźwy to pewnie bym ją odepchnął, ale coś mi nie dawało tego zrobić.
Jak tylko zobaczyłem uciekającą Claudię to pobiegłem prosto za nią. Nie mogłem jej pozwolić wyjść z tego domu, bo już by pewnie nie wróciła.
Jak już była przy schodach to złapałem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie.
- Puszczaj mnie! - mocno podniosła głos, martwiłem się, że Nadia może się przestraszyć przez te krzyki.
- Nie, musisz mnie najpierw wysłuchać - ciężko było mi ją utrzymać, bo tak mocno się wierciła i nie wiem jakim cudem udało jej się wyrwać z moich objęć. Zaczęła znowu uciekać, a ja podążyłem za nią.
Złapałem ją za ramię jak była przy schodach, lecz jak zobaczyłem jej zapałakaną buzię i próby uwolnie się to musiałem ją puścić, bo czułem, że robię jej krzywdę. To jednak nie było dobrym posunięciem z mojej strony, bo ona po chwili potknęła się i zaczęła spadać ze schodów.
To jest straszny widok, jak się patrzy na swoją ukochaną, która cierpiała, a ja nie mogłem nic zrobić. Jak była już na dole to szybko do niej podbiegłem i przykucnąłem koło mojej nieprzytomnej żonie.
Ma policzku miała siniaka, i rozcięty łuk brwiowy. A te zaczerwienienia na ramionach to pewnie była moja wina. Drżącą ręką także sprawdziłem jej puls, na szczęście był.
Miałem zamiar ją wziąć na ręce i zanieść do samochodu żeby pojechać do szpitala, to przed oczami mignęła mi ta idiotka Amy. Dla swojego dobra powinna mi zniknąć z oczu, bo miałem ogromną ochotę ją zamordować.
- Co się stało pani Claudii? - miała jeszcze czelność zadać mi to pytanie. To ona była za wszystko odpowiedzialna.
- Wynoś się stąd, póki jeszcze żyjesz! - warknąłem do niej. Włączył jej się chyba instynkt samozachowawczy, bo szybkim krokiem opuściła mój dom.
Wziąłem moją żonę na ręcę i zaniosłem do salonu na kanapę, Nadia się dziwnie na mnie patrzyła, liczyłem na to, że nie zacznie się mnie bać. Podszedłem do mojej córeczki i wziąłem ją na ręcę i z nią skierowałem się na górę. Tam założyłem na siebie koszulkę i spodnie i wziąłem kluczyki. Najpierw zaniosłem Nadie do auta i posadziłem w foteliku, następnie wróciłem po Claudie, która nie zdążyła się jeszcze obudzić co było bardzo niepokojące, wziąłem, więc ją na ręcę i także zaniosłem do samochodu.
Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie powinienem siadać za kierownicę, bo miałem jeszcze alkohol we krwi, ale chciałem zawieść Claudie do prywatnego szpitala. Dlatego grożąca mi utrata prawa jazdy w ogóle mnie nie przerażała. Najważniejsza była moja ślicznotka.
___________________
Macie wcześniej, bo pod ostatnim było sporo komentarzy. Im więcej ich będzie tym szybciej dostaniecie kolejny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top