cz2.14
Pov Niall
- Ty jesteś cholernie nie odpowiedzialny! Mogłeś zabić swoje dziecko - zaczęła mnie oskarżać zupełnie tak jak ta lekarka. Czy ja naprawdę jestem temu winien?
- Nie chciałem tego, później przywróciłem jej oddychanie. Później ją przywiozłem tutaj. Zrobiłem wszystko co trzeba, żeby jej się nic nie stało -powiedziałem na swoją obronę. No przecież się starałem.
- Nawet Harry miał zawsze na tyle rozumu, żeby nie zostawiać samego małego dziecka w wodzie. Dzieci trzeba pilnować! A telefon mogłeś odebrać później! - ciekawe czy jakby wiedziała, że to Zayn dzwonił.
- Jeżeli masz zamiar dalej mieć do mnie pretensję to możesz sobie pójść. Sam sobie poradzę - powiedziałem do niej. Miałem jedynie nadzieję, że zachowa dyskrecję.
- Nie zostawię cię samego, co dokładnie z Nadią? - spytała i usiadła obok mnie.
- Nie wiem, trwają badania, bardzo się boję - postanowiłem być z nią szczery. Byłem wprost przerażony. Moje malutkie dziecko cierpiało. I to przeze mnie.
***
Na szczęście okazało się, że w płucach Nadii nie ma wody i nic jej nie zagraża. To była najlepsza wiadomość jaką usłyszałem od pewnego czasu. Moje słoneczko było bezpieczne.
- Mogę już zabrać moją córkę do domu? - spytałem trzymając Nadie na rękach. Jej główka była oparta o moją klatkę piersiową, była już tym wszystkim bardzo zmęczona. Chciała do domu.
- Dziecku nic nie dolega, ale można by jej zrobić jeszcze dodatkowe badania.
- Nie trzeba - odpowiedziałem, Nadia była z natury zdrowym dzieckiem i to była zbędne tracenie czasu.
- Jak pan uważa, ale musi pan podpisać papiery, że bieżę odpowiedzialność za dziecko.
- Dobrze - podała mi papiery, a ja je podpisałem. Liczyłem na to, że nie będzie o tym wspomniane w książeczce zdrowia Nadii. Claudia by mnie zabiła, albo co gorsza rozwiodła się ze mną.
- Jeśli z dzieckiem coś by się działo to proszę jak najszybciej ją przewieźć. I na drugi raz trzeba być bardziej odpowiedzialnym. Dzieckiem trzeba się opiekować - jak już skończyła tą swoją wypowiedź to nic nie mówiąc opuściłem pomieszczenie.
- Już ją wypuścili? - spytała Paula.
- Tak, małej nic nie dolega, więc nie ma potrzeby dłużej jej tu trzymać - wziąłem od niej mój telefon.
- Claudia do ciebie dzwoniła - cholera, pewnie teraz jest zdenerwowana.
- Rozmawiałaś z nią? - miałem nadzieję, że Paula się nade mną zlituje i jednak będzie trzymać język za zębami.
- Nie, ale nie podoba mi się to jak traktujesz moją córkę. Szybko zaczynasz ją okłamywać. Ciekawe co będzie dalej? - jej złośliwość teraz była szczególnie nie na miejscu. Specjalnie mnie dręczyła.
- Nie chcę jej denerwować, Nadii w końcu nic nie jest - odwróciłem się i skierowałem do wyjścia na zewnątrz. Pragnąłem już wrócić do domu i zająć się moją córeczką.
Paula jednak mnie dogoniła jak byłem już na parkingu.
- Może będzie lepiej jak ja się zaopiekuję Nadią do czasu powrotu Claudii. Tak będzie lepiej - no to teraz mnie naprawdę wkurzyła. Tak samo jak ta głupia lekarka.
- Poradzę sobie ze swoim dzieckiem - zakomunikowałem jej i wsiadłem do swojego samochodu.
Pov Claudia
- Kochanie co chcesz do picia? - spytał tata jak byliśmy już w domu. Jego domu w Palermo. To stąd tata sprowadzał większość narkotyków.
-Kawę.
- O siódmej wieczorem? Chcesz nie spać pół nocy?
- No to zrób mi słabe latte. Jak jestem zdenerwowana to muszę się napić czegoś z kofeiną - oznajmiłam tacie. Wkurzało mnie to, że od kilku godzin nie mogłam się skontaktować z Niall'em. Miałam nadzieję, że nic się w moim domu nie stało.
- Może się z nią bawi w innym pokoju. Ja poradziłem sobie z tobą i Ethan'em to on da radę z Nadią. Jest nawet grzeczniejsza od ciebie - podał mi kawę i trzy tosty. - Na pewno jesteś już głodna.
Usiadł na przeciwko mnie.
- Czemu tak nagle zmieniłeś zdanie? Wcześniej nie chciałeś mnie nawet nauczyć strzelać.
- Twojego brata nie uda mi się namówić już żeby zaczął się tym wszystkim interesować. A ty masz już męża, nie lubię go, ale może się okazać przydatny.
No to teraz już miałam pewność, że tata zaakceptował Nialla.
_________________________
15 Konkretnych komentarzy i macie jeszcze jeden dziś.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top