79
Pov Claudia
Ciężko mi było uwierzyć w słowa tej pielęgniarki, to nie mogło być możliwe. Po tym wszystkim co ostatnio się wydarzyło mało prawdopodobne było to bym utrzymała dziecko. Te środki, ktore podał mi tata powinny je zabić.
- To pewne?
- Oczywiście, najlepiej będzie jak najszybciej wybierzesz się do ginekologa - oznajmiła i poszła dalej. A ja nie mogłam dalej do siebie dojść po tym co usłyszałam.
Nie miałam jeszcze osiemnastu lat, a już byłam w ciąży z mężczyzną o dwadzieścia lat starszym ode mnie. Do tego jeszcze moi rodzice kategorycznie mi tego zabraniali. Nigdy nie sądziłam, że moje życie będzie tak pogmatwane.
Dałam sobie jeszcze chwilę na ochłonięcie i weszłam do sali Nialla, już nie spał i wyglądał lepiej niż wczoraj.
- Dobrze, że już jesteś - powiedział na mój widok. - Już się martwiłem, że o mnie zapomniałaś. Podejdź do mnie - wykonałam jego prośbę. Usiadłam też na krześle obok niego. - Mam nadzieję, że już niedługo mnie wypiszą, bo po prostu nienawidzę szpitali, a poza tym skoro już się do mnie przeprowadziłaś to nie zamierzam tracić czasu na bycie tutaj.
Zjedliśmy jeszcze razem śniadanie, to znaczy Niall jadł, a dłubałam widelcem w sałatce, którą sobie kupiłam. Nie miałam ochoty na jedzenie, i zastanawiałam się jak to możliwe, że do tej pory nie miałam żadnych objawów ciąży. Nie czułam się jakoś specjalnie inaczej poza sennością, którą uważałam za normalny skutek tych wydarzeń.
- Dolega ci coś kotuś? - nagle zapytał. Zastanawiałam się czy powiedzieć mu to teraz czy jeszcze z tym poczekać. Chociaż nie było na co.
- Tak.
- Jeśli źle się czujesz to idź do domu, rozumiem to. Ty jesteś najważniejsza - chciał jeszcze coś dodać, ale mu przerwałam.
- Jestem w ciąży - powiedziałam bez żadnych ogródek.
On nagle zamilkł, nie potrafiłam opisać jego wyrazu twarzy. Był taki inny.
- To dziecko Ryana? - tym pytaniem zranił mnie bardziej niźli by mnie uderzył. Sto razy bardziej wolałabym poczuć jego uderzenie na moim policzku niż te słowa.
Odeszłam na drugi koniec pomieszczenia, tak by zachować jak największą odległość od niego.
- Nigdy nie spałam z nikim poza tobą. Ale skoro nie chcesz ani mnie, ani dziecka to powiedź to wprost, a nie szukaj głupich wymówek! - podniosłam głos. Nie obchodziło mnie to, że ktoś nas usłyszy. Chciałam wylać z siebie całą moją gorycz.
- Wybacz mi - jego wyraz twarzy i to się zmienił. I to bardzo. - Ciągle po głowie chodzą mi słowa jak on mnie informuje, że spaliście razem. Jestem też rozdrażniony pobytem tutaj. Naprawdę nie chciałem tego powiedzieć.
Pomimo jego słów nadal miałam ochotę wyjść od niego i iść jak najdalej. Nie miał nawet pojęcia jak bardzo zranił mnie swoim oskarżeniem. Na które ani trochę nie zasługiwałam.
- Kochanie chodź to cię przytulę. Już nigdy więcej o czymś takim nawet nie pomyślę tylko błagam zbliż się do mnie. Przecież wiesz, że nie mogę sam do ciebie podejść - podeszłam do niego. Lecz i tak zachowałam delikatny odstęp. Bardzo mnie zranił. - Gdybym mógł to już klęczałbym przed tobą i wtulał głowę w brzuch, w którym znajduje się nasze maleństwo.
Wyciągnął rękę w moją stronę. Niechętnie ją chwyciłam, on przyciągnął mnie tak do siebie, że dzieliło nas z kilka centymetrów.
- Zdaje sobie sprawę z tego, że jestem skończonym idiotą, ale nie gniewaj się już na mnie. Słońce kocham cię najbardziej na świecie i nasze dziecko - usiadłam na brzegu jego łóżka. - Jesteś dziwnie milcząca, powiedź coś.
- Sądziłam, że się ucieszysz. Sama się tego wszystkiego boję, miałam nadzieję, że ty mnie uspokoisz. Powiesz, że wszystko będzie w porządku. Ty jednak wolałeś mnie oskarżać bez podstawnie - poczułam jak jedna jego ręka głaszczę moje plecy. Druga znalazła się na moim brzuchu.
- Przysięgam, że już więc tak nie zrobię.
Gwałtownie podniosłam się do pozycji stojącej.
- Jeśli jeszcze raz coś takiego usłyszę to od ciebie odejdę i zabiorę nasze dziecko. Po tym nigdy więcej nas nie zobaczysz - zagroziłam mu. Ja nie miałam zamiaru pozwolić sobie na złe traktowanie.
- Dobrze - odpowiedział.
- Trzymam cię za słowo - wzięłam dwa głębsze wdechy i postanowiłam zapomnieć o tym co się dopiero stało. Dla dobra nas wszystkich.
- Ile ma dziecko?
- Trzy tygodnie - zajęłam swoje poprzednie miejsce. - Miałeś wtedy rację, byłam już w ciąży tylko test tego nie pokazał.
- Szkoda, wtedy uniknęlibyśmy tych wszystkich nieporozumień. I może twój ojciec by cię tak nie potraktował - połączył nasze dłonie. - Skoro nasze maleństwo tyle przeżyło to teraz musimy o nie zadbać. Wypiszę się ze szpitala jak najszybciej się tylko da, i wtedy sam się tobą zajmę. Będziemy nareszcie szczęśliwi.
Oby to się sprawdziło.
______________________
Dopiero co skończyłam pisać Claudie. Ma osiemdziesiąt rozdziałów i epilog. 15 konkretnych komentarzy i macie następny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top