27


Pov Claudia

- Jeśli to zrobisz to opowiem mamie o tym co wczoraj się stało. Odejdzie od ciebie -musiałam się do tego posunąć. Nie miałam innego wyboru, nie mogłam ryzykować życia Nialla. A wiem, że tata odważyłby się go zabić.

- Nie zrobisz tego, przecież ja nic ci nie zrobiłem.

- Mama sama to oceni, ale nie sądzę, by to wpłynęło na nią pozytywnie - dziwnie się czułam szantażując mojego ojca, ale nic nie poradzę na to, że znajduję się w tak nieciekawej sytuacji, że muszę się posuwać to takich rzeczy.

- Naprawdę jesteś w stanie poświęcić swoją rodzinę dla niego? - spytał z wyrzutem, a ja poczułam się jeszcze gorzej.

- Kocham go.

- Nie, przywiązałaś się jedynie do niego. Byłaś sama, potrzebowałaś wsparcia, a on ci je okazał. Teraz ci się wydaje, że coś do niego czujesz, ale to nie prawda. Zwykłe złudzenie - nie wierzyłam w słowa taty. To nie mogła być prawda.

- A mama jednak się w tobie zakochała - przymknął oczy i westchnął. Zrobił także kilka kroków w moją stronę i kolejny raz usiadł na łóżku obok mnie.

- To też musiał ci powiedzieć.

- Czyli to prawda? - spytałam dla upewnienia. Nadal nie miałam pewności czy to wszystko było naprawdę. Niestety okazało się, że tak.

- Mogę cię zapewnić, że to na pewno nie było tak drastyczne jak on ci przedstawił. Nie krzywdziłem Pauli, zawsze ją kochałem i nadal kocham. Nie jestem aż tak złym człowiekiem jak ci powiedział. A poza tym to sama doskonale powinnaś o tym wiedzieć. Zawsze byłem dla ciebie dobry.

- Tak, tylko szkoda, że jakieś pięć lat temu przestałeś się mną interesować - zdecydowałam się powiedzieć to co mi od dawana leżało na sercu.

- Sądziłem, że już tego nie chcesz. Zaczęłaś dorastać i uznałem, że nie chcesz już spędzać, ze mną czasu.

- Wcale tak nie było. Myślałam, że już mnie nie kochasz.

- Możesz być pewna, że to nigdy nie nastąpi.

Pov Harry

Po opuszczeniu pokoju Claudii skierowałem się od razu do miejsca, w którym przebywał Horan. Nie zamierzałem uledź szantażowi mojej córki. On musiał umrzeć, porwał i jeszcze przespał się z moim niepełnoletnim dzieckiem. Nie mogłem tego tak po prostu darować.

Jego widok z poobijaną twarzą to dla mnie istna przyjemność.

- Sam się dziwię, czemu cię wcześniej nie zabiłem? - spytałem bardziej sam siebie.

- Zaraz pewnie to i tak zrobisz - oznajmił bez emocji.

- Masz rację. Paulę to jeszcze byłem w stanie ci wybaczyć, ale Claudii to już nie. Wykorzystałeś moje niczemu winne dziecko - podszedłem do niego i z całej siły zdzieliłem go w brzuch. Zgiął się z bólu.

- Ja ją naprawdę kocham.

- Chociaż mi przestań opowiadać te bzdury.

Wciągnąłem pistolet z zamiarem zakończenia tego jego nic nie wartego życia, odbezpieczyłem go już nawet, ale przeszkodził mi głos mojego dziecka.

- Nie rób tego! - tym razem nie ucieszył mnie jej widok.

- Wracaj do swojego pokoju. Później z tobą porozmawiam - nie zamierzałem odpuścić. Za wszelką cenę chciałem go dziś zabić.

Podeszła do mnie zamiarem odebrania mi broni. Ja próbowałem do tego nie dopuścić, lecz pistolet wystrzelił prosto w brzuch Claudii.


Następny jutro. Liczę, na waszą opinię odnośnie tego rozdziału.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top