08
— Cole? Co ty tutaj robisz? — spytała, podchodząc do niego i przytulając na powitanie.
— Byłem w pobliżu i pomyślałem, że wpadnę. — mruknął w jej włosy.
— Miło cię widzieć. — Uśmiechnęła się. — Chodź do środka.
***
— Chcesz coś do picia? — spytała, wyciągając kubki.
— Nie, dziękuje. Hope, porozmawiajmy, okay?
Skinęła, zajmując miejsce obok niego. Cole Neymann był jej byłym chłopakiem. Pierwsza wielka miłość. Byli w sobie bardzo zakochani, przez co za bardzo pospieszyli się ze związkiem i zaręczynami. Rok temu zerwali, wspólnie o tym decydując, rozeszli się w przyjaźni.
— Chciałbym zaprosić cię na mój ślub, który odbędzie się za trzy miesiące — oznajmił, a kobieta poczuła ukłucie w sercu.
Obserwowała go niedowierzająco, mimo wewnętrznego cierpienia, cieszyła się jego szczęściem.
— Gratuluje i dziękuje za zaproszenie. — Uśmiechnęła się słabo.
— Mam nadzieję, że między nami jest okay — mruknął.
— Jest okay — odpowiedziała szczerze.
~~ Zahir ~~
Wziął zakupy z auta, wchodząc do swojego apartamentowca. Idąc przez hol, w oddali zauważył blondynkę, ubierającą kurtkę, a tuż obok niej stała duża walizka. Zmarszczył brwi, podchodząc bliżej.
— Gdzieś jedziesz? — spytał.
— Tak, lecę do rodziny do Anglii. — Musnęła pomalowanym ustami jego policzek, zostawiając na nim ślad szminki. — Będę dzwonić.
Przytaknął.
— Zawieść cię na lotnisko?
— Zamówiłam już taksówkę, ale dziękuję. — Skinęła, chwytając walizkę. — Do zobaczenia, kochanie. — Ostatni raz cmoknęła go w policzek, opuszczając ich rezydencję.
Odłożył zakupy na odpowiednie miejsca w kuchni. Biorąc butelkę whisky i kieliszek, skierował się do salonu. Opadł na kanapę, włączając telewizor. Nalał trochę cieczy do szklanki, biorąc łyka. Fala gorąca przeszła przez jego gardło, sprawiając, że od razu poczuł się lepiej.
Będąc sam w swoim apartamentowcu, mógł odpocząć od otaczającego go świata, a to było mu teraz bardzo potrzebne.
***
Nadszedł czas wyjazdu służbowego do Bangkoku. Jako asystentka została o tym uświadomiona już tydzień temu.
Spakowana i gotowa, z potrzebnymi rzeczami jechała wraz z przyjaciółką ulicami Manhattanu na lotnisko, na którym czekał już Pan Macaulay. Do Tajlandii z Nowego Jorku mieli lecieć prawie dziewiętnaście godzin. Mając cztery dni, prawie dwa spędzą w samolocie.
Pożegnała się z Kendall, biorąc walizkę i kierując się do środka lotniska.
Widząc w oddali ubranego dość swobodnie biznesmena, powstrzymywała się od wybuchu śmiechu. Taka odsłona szefa była dla niej miłym zaskoczeniem.
— Dzień Dobry Panie Macaulay — mruknęła od niechcenia.
— Cześć Rae — przywitał się, wyciągając dwa bilety do Bangkoku.
Przewróciła oczami, podążając za nim do odprawy. Po przejściu kontroli biletów, bagaży i tym podobnych, mogli w końcu zasiąść w samolocie na swoich miejscach w klasie biznesowej. Spodziewała się, że Pan Macaulay tylko takimi środkami transportu się przemieszcza. Gdy znaleźli się w swoim sektorze, zajęli dwa miejsca im przydzielone. Udało jej się wyprosić to przy oknie.
Kiedy wszyscy pasażerowie znaleźli się na swoich miejscach (dających oczywiście każdemu swobodę), zapięli pasy bezpieczeństwa i wzbili się w górę o piątek czterdzieści pięć rano.
Patrzyła przez okno, obserwując chmury.
— Jutro o szesnastej trzydzieści odbędzie się kolacja z moim przyjacielem Neilem i jego asystentem Corentinem — powiedział, na co przytaknęła.
— I proszę cię bądź rozmowna, Hope — mruknął, popijając kawę, którą wcześniej przyniosła mu stewardessa.
— Oczywiście, że będę, śmie pan wątpić? — powiedziała pod nosem.
— Mam takie skłonności. — Wzruszył ramionami, przeglądając dokumenty.
Przewróciła oczami, wyciągając swojego iPoda i włączyła piosenkę, zakładając na uszy słuchawki. Dziewiętnaście godzin lotu z nim to będzie najbardziej przemilczany przez nią czas.
Nacisnęła play przy swoim ulubionym zespole, wsłuchując się w piosenkę Coldplay.
Mulat przewrócił oczami, widząc, jak wsłuchuje się w piosenkę i zamyka oczy. Zaśmiał się pod nosem, wyciągając telefon i pisząc szybką wiadomość do dziewczyny. "Lecę służbowo do Bangkoku, wrócę za cztery dni. Kocham xx". Zablokował telefon, opierając się na fotelu. Dzięki kawie nie czuł się senny, ale jego towarzyszka nie była zbyt chętna do żadnej rozmowy.
====================================================================================
Będzie miło, jeśli zostawisz po sobie gwiazdkę albo komentarz. 👔💸⌚️🏙
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top