07
Odebrała potrzebną rzecz, szybko z nią biegnąc do auta.
Włożyła makietę Sydney do bagażnika, ruszając. Miała mniej niż dziesięć minut, aby zjawić się w firmie.
Wcisnęła pedał gazu, jadąc na Wall Street. Niestety korki ją hamowały. Po kilku minutach wkurzania się na kierowców dojechała pod wieżowiec. Zaparkowała auto na parkingu podziemnym firmy, biorąc makietę i biegnąc z nią do windy.
Wjechała od razu na ósme piętro, kierując się do biura szefa.
Zapukała, wchodząc od razu do środka.
— To ta makieta — mruknęła, widząc go rozmawiającego z Williamem, który pomachał blondynce na powitanie.
— Pięć minut spóźnienia. Za karę dostaniesz więcej zadań po weekendzie — odburknął, popijając kawę.
Wtedy na niego spojrzała, dokładnie lustrując go wzrokiem. Miał na sobie czarną koszulkę na krótki rękaw, która odsłaniała wytatuowane ręce. Nie spodziewałaby się go w takiej odsłonie, zwłaszcza w godzinach pracy.
Przewróciła oczami na jego wcześniejsze słowa, kierując się do drzwi. Musiała skończyć dzisiaj resztę zadań, zanim mężczyzna dołoży jej kolejne.
Zjechała piętro niżej, wchodząc do swojego biura. Zdjęła płaszcz i odwiesiła go na miejsce specjalnie do tego przeznaczone. Podeszła do biurka, na którym leżała już kanapka i kawa z parteru, której zapomniała wziąć rano, spiesząc się do biura.
Obok niej była karteczka, którą chwyciła. "Pamiętaj o śniadaniu kochana! Dani x".
Uśmiechnęła się, wiedząc, że to ta miła brunetka, prawdopodobnie dziewczyna Pinea.
Wyjęła listę zadań, patrząc na kolejne zadanie, piąte i zaczęła jeść kanapkę.
5. Skopiować dokumenty nawiązania umowy i przekazać Williamowi Pineowi (6 kopii).
Włączyła folder na komputerze z umowami, szukając tego z Sydney. Sprawdziła jeszcze papier w drukarce i tusz, po czym wydrukowała 6 kopii umowy.
Postanowiła, że zrobi resztę zadań, zanim je zaniesie do Willa.
Punkt szósty: Zorganizować konferencje w Sydney.
Jak miała ją zorganizować, nie znając potrzebnych do tego informacji. Tak czy tak, musiała z powrotem iść do szefa, aby się o to spytać.
Chwyciła te umowy, kierując się do windy. Ponownie weszła do biura, tylko pukając i nie czekając na pozwolenie. Pana Pinea już nie było.
— Tutaj te umowy — mruknęła, kładąc je na biurku. — Chciałabym się zapytać, jak mam zorganizować konferencje, nie wiedząc zupełnie nic.
— A No tak — jęknął, otwierając swoją szufladę i wyciągając z niej jakieś pliki kartek.
Blondynka nie mogła przestać podziwiać tatuaży mężczyzny.
— Tutaj masz wszystko napisane — powiedział, podając jej kartkę, którą wzięła. — A te umowy zanieś do Williama — mruknął, pisząc coś na klawiaturze komputera.
Chwyciła je, wychodząc z biura. Chwile się zastanowiła, gdzie jest biuro Pinea, po czym skierowała się do jego drzwi, pukając i czekając cierpliwie na pozwolenie. Otworzył je, a w tle można było zauważyć krzątającą się Danielle.
— Proszę tutaj te umowy z Sydney. — Uśmiechnęła się przyjaźnie, wręczając mu plik kartek.
— Dziękuje ci bardzo — odrzekł radośnie.
Skinęła głową, nie chcąc mu przeszkadzać i ruszyła do windy.
Skończyła organizowanie konferencji po dobrych dwóch godzinach.
Teraz zostało jej tylko zapoznanie się z terminarzem, którego przegląd już kończyła i mogła już zacząć weekend.
W końcu będzie mogła pospać dłużej i odpocząć.
Ziewając, odłożyła notatnik, postanawiając skończyć już prace, wszystko i tak już zrobiła. Umowa była taka, że jeśli skończy swoje zadania, może udać się do domu, włożyła więc swój płaszcz i wzięła rzeczy, opuszczając biuro.
Weszła do windy, zjeżdżając na podziemne parkingi.
Szukając kluczyka od samochodu, w oddali zauważyła swojego szefa.
— Czyżbyś skończyła już wszystkie zadania? — zaczął swoją wypowiedź.
— Tak, inaczej bym nie śmiała opuścić Pana firmy — droczyła się z nim, znajdując zgubę.
— Prawidłowo. Pamiętaj, w poniedziałek dostaniesz dodatkowe zadania. Dużo dodatkowych — burknął, przeszywając ją wzrokiem.
— Dużo? Niby za co?
— Za "gbura" — powiedział, otwierając swojego nowego Jaguara i wsiadł do niego.
Nie zdążyła nic odpowiedzieć, bo mężczyzna wcisnął pedał gazu, odjeżdżając z piskiem opon. Zajęła miejsce kierowcy, rzucając przekleństwo pod nosem na swojego szefa i zapięła pasy. Włączając światła i odpalając silnik, opuściła podziemny parking firmy.
Włączając się do ruchu, zauważyła w tylnym lusterku samochód szefa. Przyspieszyła, chcąc szybciej znaleść się w supermarkecie, do którego musiała wstąpić.
Zajęła jedno miejsce na parkingu i szybko ruszyła do środka. Wzięła koszyk i zaczęła brać najpotrzebniejsze produkty. Chleb, mleko, ser..i tym podobne.
Kierując się do napoi, wpadła na swojego szefa.
— Uważaj, Panno McRae. — Zaśmiał się, widząc poirytowanie blondynki na spotkanie jego osoby.
— Pan również — prychnęła.
— Słucham?
— Nie ważne. Spieszę się — odpowiedziała szybko, kierując się do kasy.
Zapłaciła za zakupy i schowała je do bagażnika, zasiadając za kierownicą.
Dzisiaj postanowiła odpocząć. Spędzić resztę dnia w domu na leżeniu na kanapie przed telewizorem.
Zajęła miejsce przed swoim wieżowcem na River Island. Biorąc zakupy, skierowała się do środka. Zatrzymała się gwałtownie, widząc osobę, której nie widziała rok.
====================================================================================
Będzie miło, jeśli zostawisz po sobie gwiazdkę albo komentarz. 👔💸⌚️🏙
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top