06
"All I know it's a simple name"
— Zawsze był taki nadęty! Nie wiem, jak z nim wytrzymujesz! — żartował dalej Pan Hogan.
— Pracuje tutaj zaledwie dwa dni, ale przyznam, pan Macaulay ma ciężki charakter — powiedziała szczerze.
— Ostatnimi czasy zachowuje się jak baba w ciąży! Dobrze, muszę już kończyć, bo mam spotkanie, w takim razie POWODZENIA! I mam nadzieje, że poznamy się niedługo, Hope. Miłego Dnia!
— Wzajemnie. — Zaśmiała się, kończąc rozmowę.
Pan Hogan był naprawdę wesołą osobą i bardzo przyjazną tak jak Pan Pine. Natomiast o Panie Macaulayu trudno było jej cokolwiek powiedzieć. Jedynie to, że wszystko, co o nim wiedziała, to jego łatwe do zapamiętania imię.
Spojrzała na drugie zadanie z listy. "Przejrzeć pliki z Australii."
Poszukała na komputerze folder państwa i otworzyła go. Obejrzała prezentacje i dokumenty, zapisując ważne rzeczy w małym notatniku. Gdy już skończyła, zabrała się za trzecie zadanie z kolei, ostatnie już na dzisiejszy dzień.
Poszukała w książeczce numer do najlepszej restauracji Direction M, wybierając go. Zarezerwowała stolik dla rodziców Zahira na siedemnastą, jutrzejszego dnia. Skreśliła na liście zrobione zadania i biorąc notatnik oraz swoje rzeczy, opuściła biuro, kierując się do windy.
Wjechała na piętro szefa, idąc do jego pomieszczenia. Zapukała do drzwi, od razu wchodząc. Spieszyła się do domu.
— Tutaj są notatki o tych plikach z Australii — oznajmiła, kładąc przed nim notatnik. — A stolik zarezerwowany na siedemnastą, jutro, w restauracji przy Broadwayu.
Wyznała, na co skinął, wzrokiem uważnie się jej przyglądając, słuchał.
— To tyle, do widzenia — powiedziała, kierując się do drzwi.
Wybiła siedemnasta, także mogła zakończyć swoją pracę. Miała dzisiaj razem ze swoją przyjaciółką jechać, kupić auto, które było jej teraz potrzebne.
Kierując się do wyjścia, powiedziała krótkie „Do widzenia" kobiecie przy recepcji i wyszła. Wyciągnęła swój telefon, wybierając numer do Kendall.
— Hope! No w końcu. — Zaśmiała się brunetka. — Gdzie jesteś? Podjechać po ciebie?
— Właśnie wyszłam z pracy. Możesz podjechać. — zachichotała, widząc już jej czarnego Land Rovera przed firmą. Co ludzie widzą w tym samochodach? — Zastanawiała się.
Wsiadła na miejsce pasażera, witając się z przyjaciółką.
— Już wiesz, chociaż jaki model chcesz? — spytała, wyjeżdżając z Wall Street.
— Chcę białe Audi Q3 — westchnęła.
— Woah, jaka przygotowana. — Zaśmiała się Kendall, przyspieszając swoim terenowym samochodem.
— Wiem, na co brałam kredyt.
Po przejechaniu parę razy na czerwonym świetle dotarły w końcu do komisu samochodowego.
— Dostaniesz mandat — mówiła blondynka, gardząc poczynaniami przyjaciółki.
— Nie ważne! James zapłaci.
Jej chłopak był przedsiębiorcą.
Weszły do środka komisu samochodowego, rozglądając się za Audi, którego poszukiwała blondynka. Porozmawiała z jednym z mężczyzn, który pokazał jej auto oraz zabrał na jazdę próbną. Po długim namyśle kupiła auto, wracając nim od razu do domu.
***
Zaspała. Przez wczorajszy ciężki dzień, zapomniała nastawić budzik.
Wczoraj obiecała sobie, że przyjdzie przed dziewiątą, aby zdążyć z tymi zadaniami. Jutro już sobota, dlatego na weekend chciała mieć spokój.
Zakładając wysokie czarne szpilki w drodze, wsiadła do Audi.
Szybko zapięła pasy i ruszyła w stronę Wall Street.
Jazda dłużyła się niemiłosiernie przez nowojorskie korki. Zaparkowała pod siedzibą piętnaście minut po dziesiątej.
Zamykając auto, wbiegła do środka, rzucając krótkie "dzień dobry" i wbiegła do windy.
Wjechała na swoje piętro i weszła do biura. Odwiesiła płaszcz i zajęła miejsce przy biurku, wypuszczając wstrzymywane powietrze. Uf. Nie spotkała swojego szefa, który na pewno zwróciłby jej uwagę za spóźnienie.
Chwyciła listę, czytając punkt czwarty.
4. Odebrać makietę Sydney z siedziby przy West Sreet.
Czy on robił sobie żarty? Westchnęła, wkładając z powrotem płaszcz i kierując się do windy. Weszła do niej, nie zauważając swojego szefa, ponieważ szukała adresu w telefonie.
— Dzień Dobry McRae, gdzie makieta? — spytał, pukając palcem w swój drogi, czarny zegarek od Michaela Korsa.
— Właśnie po nią jadę — mruknęła.
— Chce ją widzieć u siebie za dwadzieścia pięć minut — rzucił beznamiętnie, opuszczając windę na czwartym piętrze.
— Gbur — skomentowała jego zachowanie, gdy winda już się zamykała.
Mulat chyba usłyszał jej komentarz, bo odwrócił się, ale nie zdążył zwrócić jej uwagi.
Zakryła usta dłonią z głupoty, którą palnęła. Będzie miała przerąbane.
Winda zatrzymała się, a ona szybko ruszyła do drzwi. Droga w jedną stronę potrwała dobre pięć minut.
Zaparkowała auto pod jakąś siedzibą, kierując się do środka.
— Dzień Dobry, jestem Hope McRae, asystentka pana Macaulaya z Direction Management, przyjechałam odebrać makietę Sydney — powiedziała zdyszana przy recepcji.
— Ah tak, zapraszam na trzecie piętro. — Uśmiechnęła się przyjaźnie.
Blondynka podziękowała, kierując się do windy.
====================================================================================
Będzie miło, jeśli zostawisz po sobie gwiazdkę albo komentarz. 👔💸⌚️🏙
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top