04
Poprawiła swoje włosy i przejechała usta lekko różową szminką. Włożyła jeszcze płaszcz i opuściła swoje mieszkanie. Na zewnątrz pogoda była w miarę akceptowalna, nie padał śnieg ani deszcz. Świeciło słońce, a temperatura dopisywała.
Mijała kolejną ulicę, docierając prawie do biurowca Direction Management.
Dzisiaj miała iść na spotkanie biznesowe z szefem. Stres zżerał ją od środka i czuła jak z minuty na minutę zaczyna brakować jej powietrza.
Weszła do środka, witając się z kobietą w recepcji budynku. Podeszła do windy, chcąc wybrać piętro, jednak nie zdążyła tego zrobić, bo do środka wszedł Macaulay.
— Dzień dobry McRae. — Uśmiechnął się przyjaźnie, onieśmielając ją.
— Em..m.. ddzień dobry — wybełkotała prawie niesłyszalnie.
— Za trzydzieści minut przyjdę po ciebie i pójdziemy razem na spotkanie do sali konferencyjnej. — Spojrzał na nią swoimi karmelowymi tęczówkami.
Przytaknęła, w głębi duszy skacząc ze szczęścia, gdy winda już się zatrzymała, a drzwi się uchyliły.
Wyszła, kierując się do swojego gabinetu, a uśmiechnięty mulat wjechał na swoje piętro.
Będąc w gabinecie, zamknęła za sobą drzwi i ściągnęła płaszcz. Podeszła do biurka i zajęła miejsce na krześle. Oparła łokcie na stole, zamykając oczy. Nie mogła przestać myśleć o perfekcyjności swojego szefa.
Jej bujanie w obłokach przerwało pukanie do drzwi. Wystraszona podniosła głowę, zastanawiając się, czy tak szybko minęło to trzydzieści minut. Mruknęła ciche "proszę", a do środka wszedł uśmiechnięty Pine z kawą w ręku i kanapką ze Starbucksa.
— Witaj Hope, przyniosłem ci lunch, którego nie wzięłaś z holu. — Zaśmiał się, a blondynka zmarszczyła brwi. — Każdy rano jak przychodzi, bierze lunch, który przygotowuje nasza firma. Dbamy o naszych pracowników — wytłumaczył, kładąc przed nią posiłek.
— Dziękuję. — Uśmiechnęła się przyjaźnie, sięgając po kubek.
— Życzę powodzenia na pierwszym spotkaniu biznesowym! — powiedział szczerze, wychodząc z gabinetu.
Prawie zachłysnęła się kawą. Skąd on tak szybko się dowiedział?
***
Zjadła kanapkę i wypiła całą kawę, ciągle się stresując.
Do jej gabinetu bez pukania wszedł mulat w idealnie dopasowanym garniturze. Kiedy on się przebrał?
— Zapraszam, Hope. — zaprosił ją gestem dłoni do drzwi, pierwszy raz zwracając się do jej osoby po imieniu.
Przełknęła ślinę, wstając i podążając za nim. Wyglądał perfekcyjnie w garniturze od Armaniego.
"Take you 'round the world"
Podążała za nim do sali konferencyjnej, a mężczyzna co jakiś czas odwracał się, aby sprawdzić, czy blondynka ciągle za nim podąża. Podeszli do ogromnych drzwi, które od razu otworzył swoją silną dłonią. Wpuścił ją pierwszą do środka, a sam wszedł tuż za nią. Wzrok wszystkich mężczyzn w środku znalazł się na jej osobie, przez co przełknęła nerwowo ślinę. Na widok Zahira wszyscy wstali, okazując mu w ten sposób szacunek.
Skinął do nich głową, żeby usiedli, a blondynka od razu podążyła za nim do miejsca, które dla niej przeznaczył. Siedząc po jego prawej stronie, odebrała od niego notatnik, w którym miała zapisywać ważne ( jeśli tak uważała ) informacje związane z nawiązaniem współpracy z Australią. William Pine dołączył do nich kilka minut później, witając się z mężczyznami uściśnięciu dłoni. Na pierwszy rzut oka widać było, że Will był tą bardziej przyjacielską stroną Direction Management, a Zahir bardziej surową.
— Miło państwa gościć w nowojorskiej siedzibie Direction Management. Jest ze mną również szef tej organizacji William Pine, który zajmuje się siedzibą w Norwegii. W czasie, gdy będę w podróży służbowej w Tajlandii, właśnie Pine będzie z państwem rozmawiać i załatwiać potrzebne dokumenty. — mówił mulat, a wszyscy wpatrzeni byli w nią, co nie umknęło uwadze Macaulaya. Blondynka nie zauważyła, że całe grono mężczyzn wpatrzone było w nią, doprowadzając Zahira do skraju cierpliwości. Dopiero gdy jej szef przerwał monolog, uniosła głowę, spotykając się ze wzrokiem obecnych gości.
— Jestem tutaj — warknął mulat, przywracając ich do porządku. — Z moją asystentką możecie sobie porozmawiać po spotkaniu, jeśli sama tego zechcę — rzucił krótko, po czym postanowił kontynuować spotkanie dotyczące Sydney.
Zapisała datę spotkania, które ustalili, po czym wręczyła kartkę Pineowi, który miał się na nim zjawić. Nie wiedziała, że William jest tutaj tylko tymczasowo, a jego główna siedziba mieściła się w Norwegii.
— Następne spotkanie odbędzie się również tutaj, ale z Pinem. Spotkanie uważam za skończone, dziękuję wszystkim za obecność, do widzenia — rzekł, biorąc swój telefon i kawę ze stołu, po czym tak po prostu wyszedł.
Przewróciła oczami, wstając. Gdy również chciała wyjść, jeden z mężczyzn zatrzymał ją.
— Jakby Pani zechciała zmienić szefa, proszę dzwonić. — Mrugnął do niej, wręczając kartkę. Z grzeczności wzięła ją, ale gdy tylko facet zniknął z pola widzenia, wrzuciła ją do kosza.
Opuściła sale i skierowała się do windy. Zjechała piętro niżej, kierując się do swojego biura. Znikąd przed nią pojawił się Macaulay, blokując przejście.
— Ubieraj kurtkę, jedziemy na obiad — oznajmił beznamiętnie.
— Słucham?
— Czekam na dole — dodał, kierując się do windy.
Prychnęła, rzucając przekleństwo pod nosem na jego osobę. Weszła do biura, ubierając swój płaszcz. Ten człowiek irytował ją jak nikt inny. Był dla niej zagadką. Trudno było zrozumieć, co czuł, o co mu chodziło. Był całkowitym przeciwieństwem Williama, który był otwarty na ludzi. Dziwiła się, jak takie przeciwieństwa mogły wspólnie stworzyć tak bardzo rozwiniętą na całym świecie przedsiębiorczość.
Wzięła swoje rzeczy i opuściła gabinet, kierując się do windy.
====================================================================================
Będzie miło, jeśli zostawisz po sobie gwiazdkę albo komentarz. 👔💸⌚️🏙
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top