03
Praca dobiegała końca, a kobieta prawie zasypiała. Nowy Jork pochłonęła ciemność nocy. Oświetlone tysiącami świateł miasto, było najpiękniejszy widokiem na ziemi.
Do gabinetu ktoś zapukał, wchodząc od razu do środka. Blondynka uśmiechnęła się, widząc pana Pinea.
— I jak minął pierwszy dzień pracy?— spytał, uśmiechając się przyjaźnie.
— Dobrze.
— Słyszałem, że miałaś już okazje poznać Macauleya — powiedział żartobliwie.
— Taaak — wybełkotała z zażenowania, przypominając sobie sytuacje sprzed paru godzin.
— Poza tym widziałem dokumenty, które wybrałaś. Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Natrafiłaś na idealnego partnera do współpracy. Chcemy podpisać z nimi kontrakt, więc będę musiał lecieć do Australii — wyznał radośnie. — Poza tym Macaulay chce, abyś została jego asystentką.
Słysząc to, omal nie zachłysnęła się powietrzem. Nie spodziewałaby się tego nawet po kilku miesiącach pracy. Zwykła studentka po pierwszym dniu pracy miała zostać asystentką największego, amerykańskiego biznesmena?
— Nn..naprawdę? — wyjąkała podekscytowana.
— Tak. Jutro porozmawia z tobą na ten temat, bo dzisiaj musiał już wyjść, ale spodziewaj się wylotu biznesowego do innej siedziby Direction Management. Będziesz jego prawą ręką. — mówił dumnie.
— To nie dziwne, że dostane tak ważną posadę po jednym dniu w firmie? — odważyła się zapytać.
— Zahir od dawna szukał asystentki, więc nie będzie to niestosowne, spokojnie. Ludzie będą myśleć, że przyjęliśmy cię od razu na to stanowisko, tylko najpierw będziesz musiała się zgodzić.
Blondynka wystraszona patrzyła na niego niedowierzająco. Jest tutaj kilka godzin, a już otrzymała awans i dodatkowo poleci na spotkanie biznesowe.
— Naprawdę miło mi to słyszeć. — Udało jej się w końcu powiedzieć.
— Możesz już skończyć pracę. Jutro zaczynasz o dziesiątej i przemyśl sobie tę propozycję!
— Dobrze, dziękuje. — Uśmiechnęła się, wstając od biurka i biorąc swoje rzeczy.
Razem z Williamem opuścili jej biuro, zjeżdżając windą na najniższe piętro. Pożegnała się z nim, wychodząc z wieżowca.
Na zewnątrz było zimno, przez co zapięła swoją kurtkę, najbardziej jak się dało. Idąc po chodniku, jedynie lampy uliczne rozświetlały jej drogę. Na dodatek z nieba zaczęły spadać pojedyncze krople deszczu, mocząc jej kurtkę.
Usłyszała dźwięk samochodu, więc spojrzała w odpowiednik kierunku. Widząc czarnego, matowego Range Rovera, przeraziła się.
Szyba od strony kierowcy opuściła się, a jej oczom ukazał się jej szef.
— Może podwiozę Panno McRae? — zaproponował, uśmiechając się.
Nie wiedziała zbytnio, co powinna odpowiedzieć.
— Nie, dziękuje — wybełkotała. Deszcz zaczął mocniej padać, co wywołało śmiech u mulata. Wiedział, że będzie musiała się zgodzić na odwózkę.
— Wsiadaj — zażądał, a ona przewracając oczami, powoli podreptała do drzwi od strony pasażera, wsiadając do wysokiego samochodu.
W środku było ciepło i roznosił się zapach mięty. Zapięła grzecznie pasy, nie patrząc nawet w jego stronę. Za bardzo ją przerażał i onieśmielał równocześnie.
— Dokąd mam cię zawieść? — spytał po chwili.
— Manhattan, ulica Roosevelt Island — mruknęła.
— Okay — przytaknął, ruszając.
Jechali w ciszy, patrząc na drogę przed sobą. Większość obywateli Nowego Jorku kończyła teraz swoją pracę, wracając do domu podczas tej okropnej ulewy.
— Potrzebuje asystentki — uznał to za odpowiedni moment, zerkając na jej reakcje. — I chce, żebyś nią została. — Lekko się wzdrygnęła, słysząc to.
— Ummm muszę się nad tym zastanowić — wyjąkała, czując się coraz bardziej niezręcznie.
— Jutro jeszcze o tym porozmawiamy — powiedział, zatrzymując auto. — Do zobaczenia.
— Do widzenia — rzuciła szybko, odpinając pasy i wychodząc z auta.
Range Rover odjechał z piskiem opon, a blondynka ruszyła szybkim krokiem do wysokościowca, w którym mieszkała.
Wjechała windą na swoje piętro i odnalazła klucze do mieszkania.
Weszła do środka, zamykając za sobą drzwi. Była strasznie zmęczona dzisiejszym dniem. Ściągnęła kurtkę i buty, opadając na kanapę w salonie. Włączyła telewizor na kanał z wiadomościami, chcąc dowiedzieć się czegoś nowego. "DIRECTION MANAGEMENT NA SZCZYCIE. Sieci ich hoteli, restauracji i innych przedsiębiorstw coraz bardziej znane i odwiedzane przez turystów. W Oslo zwiększyła się liczba odwiedzających Penthouse, a w Bangkoku brakuje miejsc w restauracjach!"
Otworzyła szerzej oczy, patrząc na ekran, gdzie pokazywali siedziby Direction Management. Zawsze było o nich głośno, ale wtedy nie przejmowała się tym za bardzo. Dopiero teraz, gdy jest ich częścią, naprawdę ją to zainteresowało.
Wzięła szybki prysznic i ubrała się w ciepłą piżamę, kładąc do łóżka. Niespodziewanie jej telefon wydał z siebie dźwięk, ukazując ikonkę wiadomości.
Unknown:"Jutro pójdziesz ze mną na spotkanie jako asystentka, Z. Macaulay."
Nie odpisała nic, będąc zaskoczona takim obrotem sytuacji.
~~Zahir~~
Zaparkował samochód pod apartamentowcem, w którym mieszkał. Zamknął go automatycznym pilotem, idąc do środka. W progu powitała go blondynka, całując w usta. Niechętnie odwzajemnił pocałunek, wchodząc w głąb mieszkania.
— Jak w pracy? — zaczęła, chcąc porozmawiać ze swoim narzeczonym.
— Jak zwykle — odparł, wystukując coś na klawiaturze swojego czarnego iPhonea.
— Porozmawiaj ze mną Zahir — zażądała.
— Przepraszam, ale jutro mam ważne spotkanie — powiedział, blokując ekran swojego telefon. — Muszę wypocząć. Dobranoc. — pocałował ją przelotnie w usta, kierując się w stronę łazienki.
Nie mógł przestać myśleć o nowej asystentce, Hope.
=========================================================================
Będzie miło, jeśli zostawisz po sobie gwiazdkę albo komentarz. 👔💸⌚️🏙
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top