26. Ktoś tam jeszcze jest?

Per. Polski

-dobra dobra, niech będzie to brzmi głupio, ale przyznacie że było by ciekawi jakby wampiry mogły się zmieniać w coś innego niż tylko nietoperze, kiedyś mogły zmieniać się w wilki, mgłę a nawet stado nietoperzy a nie tylko jednego, do tego forma nie to nietoperza ni to człowieka, teraz większość tylko w nietoperze umie bo to najłatwiejsze- muszę przyznać że miło spędza się czas z tymi dzieciakami, szkoda tylko że ich ojciec to ZSRR, fajne szkraby z nich.

-coż...mnie uczył tata jak w mgłę się zmieniać ale nie umie się zmienić w chmarę nietoperzy czy wilka jak mówiłeś....chodź słyszałem że nasz dziadek podobno umiał we wszystko - dopowiedział Niemcy, bystry z niego chłopak, widać że ma głowę na karku i stara się.

Żal mi go bo jest teraz podzielony biedaczek, im dłużej to trwa tym mniejsza szansa że później złączy się w jedną całość znowu. Dziwię się że USA na to się zgodził jak wie z czym to się je.

Mam tylko nadzieję że nie wyrośnie na drugiego nazistę jak ojciec, nie widzę by miał jakieś podobne poglądy jak on, wręcz przeciwnie jest pacyfistą, bardziej młodziak, też woli wszystko pokojowo rozwiązywać.

-coż, wy przynajmniej możecie w cokolwiek się zmienić....-dodała Ukraina krzyżując ręce na piersi -ja z Białorusią nie zmieniłam się, chodź Rosja zmienił się -poprawiła włosy za ucho i spojrzała na brata.

-Tata mówił że nie każdy musi się zmienić, wychodzi na to że wy się nie zmieniłyście, a Kazachstan też nie może bo jak pradziadek ma skrzydła złote-

-fajnie by było mieć i skrzydła i moc zmieniać się w wilka...-dodał najmłodszy lekko miętoląc w palcach piórka.

- Cóż, nie wiem jak ty ale ja bym wolał mieć takie skrzydła jak ty- powiedziałem i uśmiechnąłem się do niego -mógłbym latać w przestworzach, nikt nie mówił by mi co mogę a co nie, byłbym wolnym duchem -

-jakbym mógł to bym się z panem zamienił -dodał młodziak - chodź....lubię moje skrzydła, mam zawsze czym się tulić jak mi zimno lub zasnąć nie mogę -

-i nadal chcesz się zamienić?- chłopak zastanowił się i pokręci głową -nie, lubię je- powiedziała i odrazu opatulił się skrzydłami, słodki malec.

-ej...ale skoro potwory i inne bestię istnieją to nie znaczy że magia też istnieje?- spytała Białoruś, siedzi na krześle i macha nogami - wtedy nei myślisz być być potworem by robić niesamowite rzeczy!- uniosło ręce w górę jakby chciała wyskoczyć w powietrze.

-hm, z tego co pamiętam jak mnie ojciec uczył to były wiedźmy i alchemicy...kto wie może jest na to sposób jakiś. Ja się nie znam na tym, umiem kilka przepisów zielarskich zrobić ale nic więcej - poczułem na sobie spojrzenie Ukrainy jak tylko skończyłem zdanie.

-możesz powiedzieć co to za przepisy? Proszę proszę proszeeeeeeeee- zdziwił mnie entuzjazm dziewczyny na kilka przepisów na maść na oparzenia ale skoro chce.

-jeśli twój ojciec pozwoli....i da mi na to trochę wolnego to czemu nie -wzruszyłem ramionami a dziewczyna podekscytowana zaczęła już plany szykować z siostrą o tym "że będą mogły używać magi jeśli się postarają!".

Można nazwać to magią bo faktycznie goi się szybciej lub pomaga na złe samopoczucie ale by aż tak? Z resztą nie mój problem.

ZSRR będzie im to tłumaczył, nie ja to nie moje dzieci. Ja tylko przekaże im przydatną wiedzę survivalową.

Usłyszałem w pewnym momencie jakiejś poruszenie na górze, postawiłem uszy w tamtą stronę, ktoś jeszcze jest w domu? Wszyscy powinni być na dole....jeśli to jakiś włamywacz to będę miał przesrane u ZSRR jeśli tego nie sprawdzę i dzieciom się stanie coś oraz będę miał przesrane że mu chodzę po domu i przeszukuje pokoje....chuj z tym.

-czy ktoś jest jeszcze w domu?- spytałem dzieci a te wydawały się odrazu zmienić swoje nastawienie. Spięły się i spojrzały po sobie -nie ...tylko my -powiedział Kazach chowając się za rodzeństwo, coś mi tu nie pasuje -ktoś jest na górze.....zostańcie tu a ja pójdę sprawdzić okej? - jak tylko wstałem z krzesła to dzieci osadziły mnie -m-może poczekamy na ZSRR? -odrazu powiedział Niemcy który był najbardziej zmartwiony tą informacją.

-jesli nie wiecie kto to może wam coś zrobić a słyszałem że już ktoś raz was zaatakował, dziwi mnie że ZSRR w ogóle was zostawił samych w domu i pojechał na spotkanie po tym -cos tu nie gra, mogę to wyczuć.

-t-to pewnie Aba! -powiedział w pewnym momencie Białoruś, wszyscy spojrzeliśmy na nią - Aba? -spytałem i z tego co widzę reszta też nie wie o kogo chodzi.

-Kot którego przygarnęliśmy....ja mówię na niego Aba, jest słodki, mogę go przyprowadzić z Rosją jeśli nie wierzysz nam-

-a tak, mieszka z nami od niedawna....ej ale mieliśmy mu wspólnie wymyślić imię -odparł Rosja niezadowolony -coż, dałam mu na imię Aba i Aba zostaję -powiedziała Białoruś kładąc ręce na bokach.

-okej.... przynieście tego "Abe" - powiedziałem na ci Białoruś pobiegła pierwsza a za nią młody wilkołak. Ukraina podeszła do mnie - nie musi pan stać, może pan usiąść - powiedziała przysuwając krzesło tak że musiałem usiąść inaczej bym się wyjebał -spokojnie nie idę nigdzie....-jak tylko na chwilę nie będą na mnie zwracać uwagi to pójdę zobaczyć co się dzieje tam na górze.

Po chwili zauważyłem Białoruś z małą czarną kulką futra która patrzyła na mnie złotymi oczami na żółtym białku....-to Aba?-

Białoruś pogłaskała kotka -tak! Jest prześliczny nieprawdaż? W nocy trzeba uważać bo lubi biegać między nogami a ciężko go zauważyć przy zgaszonym świetle -

No tak, kot mrok, logiczne. Spojrzałem na nastroszoną kulkę futra....powoli wyciągnąłem w jego stronę rękę, czemu ten kot pachnie tak znajomo a za razem czymś nowym? Lecz zanim zdążyłem zidentyfikować zapach skurczybyk mnie podrapał po ręce i nasyczał na mnie.

-Aba nie wolno! Przepraszam nie robił tak wcześniej - powiedziała Białoruś która cofnęła się o krok - nie szkodzi.... przyzwyczaiłem się że koty niezbyt mnie lubią...z resztą większość wilkołaków tak ma -kocury nas nie lubią, czują że mamy wilka w sobie...są wyjątki tak samo jest z psami i kotołakami.

Spojrzałem na rękę, zagoiła się odrazu i nie było widać śladów zadrapania - chodź muszę przyznać słodka kulka futra -powiedziałem na co Białoruś uśmiechnęła się lekko -tak....tata też niezbyt go lubi, raz na niego warczał nawet jak ten mu się wspinał po nogawce nowych spodni-

-coż się mu dziwić nie chciał by później zjechał po nich w dół i zrobił więcej dziur -

Nagle usłyszałamem znowu jak ktoś chodzi po górze ale i jak ktoś parkuje pod domem, cholera to pewnie ZSRR. Dzieci szybko pobiegły do drzwi a ja skorzystałem z okazji i na góre się skierowałem. Podszedłem pod drzwi zza których słyszałem szepty, a z dołu mogłem usłyszeć wkurwione go ZSRR, szybko otworzyłem drzwi i spojrzałem do środka by zobaczyć....















































_______________________________________

Ah kochane kliffhanger UwU

Mam nadzieję że się podoba rozdział!

Do następnego!
De 💀🖤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top