18. Trudna Decyzja
Per. Rzesza
ZSRR pomógł mi dotrzeć na górę do sypialni. Poprosiłem go by wyszedł bo chciałem odpocząć. Posłusznie wysłuchał mnie i wyszedł.
Ostrożnie położyłem się i patrzyłem na sufit... Rękę położyłem lekko na brzuchu - więc to tak... - powiedziałem cicho do siebie - co ja mam teraz zrobić... Nie mógłbym... - drugą ręką zasłoniłem oczy i zaczolem nad tym rozmyślać... Zaraz... Przecież ja już to wcześniej wiedziałem!
Szybko usiadłem. Okazało się to wielkim błędem bo zaczęło mi się kręcić w głowie. Więc położyłem się znowu, by to beznadziejne uczucie przeszło.
Przecież pamiętam jak tą postać wtedy spotkałem. Co pomogłem rozpalić jej płomień. Wtedy też ten mały płomyk był. Potem obudziłem się i zauważyłem ZSRR obok.
Podświadomie wiedziałem co się dzieje, specjalnie się oszczędzałem. Nawet nie wiem czy mój organizm celowo teraz mnie nie osłabia, by skupić się na rozwoju malca i samoobronie jeśli bedzie konieczna. Tak jak wtedy gdy pomogłem ZSRR.
Wszystko zaczyna nabierać sensu...
Czemu jestem takim debilem i nie zauważylem tego wcześniej!? Na pewno bym wtedy nie postąpił w ten sposób!
... Chodz kto wie. Może bym jeszcze zranił je jak to czarne gówno miałem w soboie. A może dziecko też przez to cierpiało? Czy ono w ogóle po tym co mi się przydało urodzi się żywe?
-heh... Nei dość że syna mi podzielili to jeszcze tego malca praktycznie zabiłem zanim wiedziałem o nim... Ojciec roku że mnie - szepnołem cicho
Po chwili sam nie wiem czemu, ale... Poczułem że nie mogę się tak poddać? Skoro tyle przetrwało że mną to może coś to znaczy?
Nadal żyje... Jeszcze nadal żyje. Sam też przecież zgodziłem się wtedy. Samym sobą pewnie w jakiejś podświadomości czy coś w tym stylu.
Poza tym, tyle doświadczyło zła przeze mnie... Nie chęć by tylko to zostało dla niego... Chcę je chronić... Ono nie jest niczemu winne... Boję się tego że i tak za bardzo się przywiąże do niego zanim się pojawi by chwilę potem porzegnać się z nim.
Poza tym... To jego dziecko też... Oboje nieświadomie to zrobiliśmy... Ale... Nie chcę by cierpiało przez naszą głupotę. On na pewno je wychowa dobrze... W końcu Niemcem się zajmował przez ten cały czas i mimo wszystko dba o niego jak o swoje dziecko.
Chyba... Zatrzymam je... O ile on je też zechce. Już ma 4 swoich dzieci, mojego syna i teraz jeszcze azjata doszedł.
Skąd on w ogóle bierze energię na to wszystko? Jak daje sobie radę z taką gromadką. Pamięta o tym co lubią a czego nie, nawet o Niemcu pewnie wie więcej niż ja!
Może coś się za tym kryje...
- Rzesza, to ja. Mogę wejść na chwilę? - o wilku mowa.
-jasne - odpowiedziałem obojętnie trochę.
Soviet wszedł do środka - wezmę tylko piżamę.. Idę się wykąpać, chcesz też potem? -
-nie dzięki - widzę że chce rozmowę zacząć, podszedł do szafki i wciagnol jąkąś koszulkę, spojrzał na mnie po chwili.
-coś potrzebujesz? - spytał niepewnie
-... Właściwie... To tak.. Chcę spytać o coś - wilkołak spojrzał na mnie, poświęcając mi cała uwagę.
-czy... Chcesz je? - byłem poważny. Widziałem jak on na początku nie zrozumiał lub odrazu załapał i bal się odpowiedzieć - powiedz, chcesz je czy nie? - spytałem jeszcze raz.
-... Zrobimy tak jak ty zadecydujesz, w końcu ty je nosisz pod sercem -
-może i je noszę... Ale sam nie dam rady - powiedziałem, nie spuszczając z niego wzroku przez całą rozmowę.
-... Jeśli je zechcesz to pomogę Ci jak mogę.... Jeśli nie.... To... Ja to zrozumiem - znowu uniknoł bezpośredniej odpowiedzi...
-okej... Więc chce je usunąć - powiedziałem, chciałem zabrzmieć szczerze.
- u-usunąć? - wyglądał na zdziwionego, po chwili ten wyraz zmienił się na pochmurny - w sensie, mogę poprosić doktorów - mrukną cicho do siebie jakby.
-czyli je chcesz, proszę nie zmuszaj mnie do wymuszania takich rzeczy na tobie... - powiedziałem milszym głosem - nie usunę go, poprostu chciałem sprawdzić... Czy byś pomógł -
Wilkołak patrzył na mnie wielkimi oczami. Mógłbym przysiąc że widzę jak się mu świecą.
-więc zostanie, tak długo jak bedzes mi pomagał z nim... Lub nią - dodałem po chwili. Usiadłem ostrożnie a wilkołak zmalał się magicznie koło mnie i przytulił. To sie nazywa stalowy uścisk dopiero -
-ZSRR delikatniej proszę - mruknołem cicho i pogłaskałem go, on zluznil uścisk i wymamrotał ciche przepraszam w moja klatkę. Pogłaskałem go lekko po głowie w odpowiedzi na to - to co teraz? - spytałem niepewnie go.
-trzeba... Omówić naszą sytuację - mrukną cicho psiak nadal nie puszczając mnie. Straszny z niego rzep. Ale kochany rzep.
-tak... Ale daj mi pierwsze odpocząć, od rana próbuje się zdrzemnąć, ale wszyscy mnie nachodzą - uśmiechnołem się lekko do niego. On tylko kiwnoł głową. Zanim odpowiedział na wtuliłem się w kołdre i zasnołem w mgnieniu oka.
_________________________________
Hejka kochani!
Kolejny rozdział specjalnie dla was, powtarzam się więcej pisać w wakacje ale no zobaczymy jak wyjdzie 🖤
Mam nadzieję że się wam spodoba!
Do następnego!
De 💀🖤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top