16. Wyjaśnienia

Per. Rzeszy

Razem z dziećmi od dłuższego czasu rozmawialiśmy o tym co się wtedy wydarzyło na wojnie, a one mówiły mu co wiedziały o czasie mojej śmierci i co po tym się stało, cóż nie powiem trochę zdziwiłem się ze ZSRR dał Polsce swobodę taką że może poprostu istnieć w swoim państwie i musi go słychać jak powie coś, ale najwyraźniej miał swoje powody do tego. Dowiedziałem się także że USA zaczoł agresywniej walczyć przeciw komunistom, wszystkie takie partie tępił w swoim kraju, walczył z Koreą bo słyszał że tam są spore oddziały ZSRR po tym jak "dzielili" ziemię powojnie. I wyszło na to że na początku obaj synowie Białej Damy (Korei) trafili do USA a teraz K. Północna uciekł jak nadążyła się okazja. Niestety podczas ucieczki brata jego złapali a on nie mógł mu pomóc, współczuję mu, może mi coś takiego się nie przytrafiło ale wiem jak to jest dom stracić... Mniejsza z tym, po co ja wam to mówię?

Siedzę na kanapie wręcz zielony i trzymam miskę, cały dzień czuje jakbym mój żołądek chciał się sam wypalić a ja nie mogę nic zrobić, podobno część badań już została ukończona ale ona nadal pokazują że wszystko jest w normie. Przysięgam że jeśli dowiem się ze któryś z żołnierzy dołożył mi coś jak ja tam leżałem nieprzytomny to go wypatrosze żywcem!

-Vater! Przyniosłem Ci herbatę! - Niemcy przybiegł do mnie ze szklanką do połowy wypełnioną herbatą - gorzka i bez cukru, ZSRR mówił że pomoże - podał mi kubek a ja powoli upiłem trochę z góry tego wywaru.

- Danke - powiedziałem i lekko uśmiechnołem się, dziś rano przyjechał WB po mojego "drugiego" syna jak jeszcze spałem, jestem zły na ZSRR że pozwolił mu go zabrać ale co on może zrobić? Taka była umowa... Przynajmniej po części mój syn jest bezpieczny tu że mną.

- A co reszta robi? Może pójdziesz się pobawić z nimi? - powiedziałem miło uśmiechając się, chodź najchętniej to bym zwrócił to co własnie wypiłem.

- Oni biegają po ogrodzie z Cień i Koreą - mrukną cicho -... A ja nie mogę znaleźć krwi w lodówce - - mrukną cicho i zaczoł uciekać wzrokiem.

- Niemcy, wiesz dobrze że mnie nie oszukasz - powiedziałem i wziolem go na kolana - o co chodzi, hm? - patrzyłem na niego czekając aż też na mnie spojrzy, kiedy to zrobił wyglądał na trochę wystraszonego.

-... Nie chcę im przeszkadzać w zabawie... Wyglądają jakby dobrze się bawili beze mnie, a i tak jestem słaby w takie zabawy - powiedział po czym wtulił się we mnie.

- A dlaczego słaby jesteś? - lekko pogłaskałem go po głowie, ten tylko bardziej się wtulił.

-nie rozumiem zasad, mają też za dużo graczy... Zbędny jestem odkąd Korea przyszedł bo on lepiej gra niż ja... -

- Oni ci tak mówili? -

Niemcy zamyślił się na chwilę po czym Pokręcił głową - nie, ale widać po nich to -

-  A wiesz dlaczego nie mówili? - odrazu spytałem się go a ten Pokręcił głową przecząco - oni na pewno tak nie myślą. Może i trochę słabiej ci idzie ale to nie znaczy byś przestał próbować, jestem pewien że z chęcią zagrają z tobą, a jak was dużo jest to będziecie się zmieniać -

Syn spojrzał na mnie wielkimi oczami - tak myślisz? -

Przytuliłem go - tak, no idź się z nimi pobaw teraz - ucałowałem jego czoło a on odrazu pobiegł do reszty.

Patrzyłem uważnie jak zaczepił Rosje i coś mu powiedział, młody Rosjanin uśmiechnol się i energicznie pokiwał głową. Pomachał do Białorusi która im rzuciła piłkę. Niemcy ledwo złapał ją, po tym jak z rąk mu prawie wypadła, spojrzał uśmiechnięty na Rosje, poleciał z nimi poza moje pole widzenia którym było okno. Usmiechnolem się lekko, chociaż on ma kogoś na kim może polegać jeśli kiedyś mnie zabraknie...

- O czym tak rozmyślasz? - usłyszałem za sobą głos ZSRR, nie odwróciłem się tylko patrzyłem przez okno - nic, poprostu myślę... - oparłem głowę o oparcie kanapy -... Czy możesz mi powiedzieć jak mnie uratowałeś? Wiem że mnie wyciągłeś wtedy z bunkru, bardziej chodzi mi o to jak mnie odratowales po tym jak... No wiesz, wpakowałem sobie kulkę - zapadła cisza...

- mogę ci powiedzieć chodź szczerze to niewiele pomogłem - Rosjanin podszedł do mnie i usiadł przede mną, ja tylko się poprawiłem i byłem gotowy wysłuchać tej historii - słucham uważnie -

~ Ostatni dzień wojny ~

Per. ZSRR

Trzymam jeszcze ciepłego trupa na rękach, to niemożliwe, dlaczego się zastrzelił! Może jeszcze jest szansa na to by mu pomóc? On sam mówił że ciężko zabić wampiry.

"Daj mu swojej krwi trochę, potem spróbuj wyjąć kule inaczej się nie zregeneruje"

Postawiłem uszy i rozejrzałem się, po chwili dopiero zrozumiałem że to był ten wilk, bez zawahania złapałem swoje przedramię w pysk i wgryzlem się w skórę. Ustawiłem rękę nad jego twarzą tak by krew spływała po ręce i wpadała do jego ust, lecz rana szybko się zagoiła po tym jak kila kropel upłynęło, kilka razy powtórzyłem to po czym złapałem mocniej i dosłownie wyszarpałem kawał mięsa który odrzuciłem na bok.

Tym razem rana bardzo powoli goiła się a krew wręcz się lała, ustawiłem tak Rzesze by wszystko spływało po gardle do żołądka a przynajmniej taką miałem nadzieję. Nie chce by zaczoł się dusic nią odrazu po ożywieniu. Jak krew przestała szybko spływać to odrazu obróciłem go na bok. Spojrzałem na ranę postrzałową, nie ma mowy że wsadzę tam chodźby pazur! Szybko rozejrzałem się za czymkolwiek co mogło by mi pomóc wyciągnąć kule. Niestety nie znalazłem niczego takiego. Zaczołem przeszukiwać Rzesze czy on nie ma czegoś użytecznego, bo wiem że ja nie mam nic takiego.

~Fragment może być nieprzyjemny dla niektórych czytelników, zalecam przewinięcie jeśli jest się wrażliwą na takie rzeczy osobą ~

Po chwili wyciagnolem z jego kieszeni scyzoryk, miejmy nadzieję, że się nada. Sprawdziłem w co ten scyzoryk jest wyposażony oprócz tego że posiadał pensete to miał też nożyczki. Niestety strasznie krótkie. Ostrożnie obróciłem go i patrzyłem na ranę. Powili wsadziłem pensete, rana była głęboka. Ledwo trzymałem przyrząd w pazurach by móc głębiej go wsadzić. Poczułem że coś, ostrożnie pazurem bardziej rozszerzyłem pensete by złapać pocisk. Potem scisnołem pensete i powoli zaczołem wyciągać. Nie chciałem szarpać by nie wyrządzić większej szkody Rzeszy. Kilka razy musiałem znowu łapać pocisk gdyż ten poprostu wyślizgiwał się. Kiedy widziałem już metalowy koniec, złapałem go pazurami i wyciągnoł kompletnie. Spojrzałem na Rzeszę. Nie widziałem żadnych zmian w ranie, nie goiła się.

~Koniec fragmentu ~

-To nie działa... - mrukną cicho, czułem jak łzy napływają mi znowu do oczu. Przytuliłem do siebie mężczyznę trzymając jego głowę przy swojej klatce piersiowej - dlaczego wszystko musi być przeciw nam... - szepnołem cicho po czym zawyłem głośno przeklinając się w myślach że nie zostałem wtedy z nim i nie zauważyłem że coś jest nie tak.

Zabrałem pistolet nazisty razem z kulą i schowalem je w kieszeni. wzio
Wziołem ukochanego na ręce po czym powoli ruszyłem do wyjścia z bunkru.

Po drodze znaleźli mnie WB i USA. Powiedziałem im że Rzesza nie żyje i że Francja z dziećmi i Polską uciekła, resztę zignorowałem i poprostu poszedłem przed siebie w stronę tymczasowego obozu. Nie zostawię zwłok bo wiem że zostawią je gdzieś lub ktoś je zmasakruje. Wezmę je i pochowam za miastem, tak będzie lepiej.

Kiedy spokojnie maszerowałem usłyszałem cichy odgłos wypuszczanego powietrza. Spojrzałem na nazistę i zauważyłem jak jego klatka ledwo unosi się i opada. Chciałem go obudzić ale wtedy zaczol kaszleć krwią. Szybko klękłem i Obróciłen go tak by wypluł ciecz. Po chwili kaszel ustał i nazista wrócił do spokojnego, cichego oddychania.

-Rzesza... T-ty żyjesz - szepnołem i przytuliłem go tak by nie go zgnieść. Starałem się go również ocucic ale nie reagował. Wydawał się jakby w śpiączce. Nie mogę pozwolić by reszta się dowiedziała inaczej zabija go lub zamkną za zbrodnie jakich się dopuścił. Wziolem go znowu na ręce i szybko biegłem w stronę obozu. Muszę go przenieść do siebie i to szybko. Może teraz wszystko jest dobrze ale nie wiem jak długo tak wytrzyma.

~Teraźniejszość~

Per. Rzeszy

- Czyli... Byłem martwy przez pewien czas... A potem zaczołem oddychać? - patrzyłem na poważnego Rosjanina, ten lekko skinoł głową

- Tak, usunołem kule więc mogłeś się zregenerować... Jeszcze trochę tej krwi wlałem w ciebie to też pewnie pomogło -

Powoli unioslem rękę i przyłożyłem do głowy. Chwilkę zajęło mi błądzenie dłonią po boku ale znalazłem lekko wkkesłą bliznę. Więc takie potwory jak ja nie umierają od postrzału w głowę, chociaż cieszy mnie to... Przynajmniej teraz mogę być tu, z ZSRR - dziękuję... Pewnie mnie by tu nie byli gdyby nie ty -

- Nie masz za co dziękować... Nie chciałem cie stracić... -

Spojrzałem na niego zdziwiony - stracić? -

Zanim ZSRR odpowiedizkam do pokoju wbiła Białoruś - tato! W ogrodzie jest żaba! - powiedziała jakby miał się rozpłakać -

- Mam ja zabrać?

- Tak! Jak najszybciej! - wzięła go i odciągnęła.

Cóż... Później spytam się go o to.

____________________

Hejka ludzie!

Wybaczcie znowu nagła przerwę ale ten rok technikum był bardzo trudny dla mnie, a 6 i 14 mam pierwsze egzaminy zawodowe i bardzo się stresuje. 😖

Po tym jak zaczną się wakacje postaram się bardziej przysiąść do książki.

Do tego czasu postaram się chodź trochę kolejny rozdział zacząć też.

Mam nadzieję że wam się podoba!

Do następnego!
De💀🖤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top