4
JASMINE
Weszłam do biura Starka.
-Tony...-nie dokończyłam, bo ujrzałam przed sobą wysokiego, umięśnionego blondyna. Niestety stał do mnie tyłem.
-Tak. Zaraz przyjdę-powiedział, ale ja już nie zwracałam na to uwagi. Zaciekawił mnie mężczyzna stojący przede mną. Wyglądał nawet znajomo. Chwilę potem odwrócił się i już wszystko stało się jasne. Przez moment się jeszcze we mnie wpatrywał.
-Witaj-wydukał z siebie.
-Cześć-powiedziałam z uśmiechem.
-Jestem...
-Kapitan Ameryka.
-Właściwie to Steve Rogers... Ale to pewnie też o mnie wiesz-po jego słowach oboje zaśmialiśmy się nerwowo.
-Jasmine-odezwał się Tony-Poczekaj na mnie w sali.
Ostatni raz popatrzyłam się na Steve'a, uśmiechnęłam się i wyszłam. Na żywo jest jeszcze bardziej przystojny.
STEVE
Jasmine... Ładne imię. Nawet do niej pasuje.
-Steve-z rozmyślań wyrwał mnie głos Tonego-Widzę, że jednak cię nie przekonam. Szkoda. Myślałem, że znowu będziemy mogli być przyjaciółmi.
-Możemy nimi być. Mogliśmy być nimi bez przerwy, ale wszystko zniszczyłeś Stark.
-Nie chcę się znowu kłócić...
-Ja też-miałem zamiar wyjść, ale zatrzymał mnie brunet.
-Rogers. Niedługo przylatuje Thor. Myślałem, że może twoja kuzynka...
-Nie wiem czy chcę wzbudzać w Victorii jakieś nadzieje-powiedziałem i wyszedłem.
Pisanie rozdziałów idzie mi bardzo szybko, więc chyba będę dodawać je częściej ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top