7 "Przyjaciel"

-Na pewno nie chcesz wrócić do domu? - spytał Pająk zauważając smutek na twarzy dziewczyny. Wyglądało to jakby pokłócili się po raz pierwszy.

-Nie powinnam go tak traktować – zastanawiała się głośno, zaczynając żałować, że naskoczyła na Bena. - Czy tajemnice mogą być dla czyjegoś dobra?

-Tak myślę – odparł, poniekąd spodziewając się następnego pytania.

-Ktoś wie, że jesteś Pająkiem? - pytała nie tyle co z ciekawości, lecz szukając w pewien sposób usprawiedliwienia na to, co sama robi.

-Mój przyjaciel i ciocia.

-Mówisz im wszystko? - chciała uświadomić sobie, że prawda nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem.

-Nie – odpowiedź ta była w pewien sposób dla niej satysfakcjonująca. Ale kłamstwo też ma swoje konsekwencje.

-No właśnie. Nie chcę żeby wrócił na wojnę – Peter nie do końca wiedział o czym mówi. Po tych słowach domyślił się, że mężczyzna był żołnierzem.

-Walczył?

-Zrezygnował ze względu na mnie. Zdecydował się mnie wychować.

-Może miał rację mówiąc, że nie powinnaś się w to mieszać – chłopak rozumiał Bena. Shadow nie miała ukrytych mocy, nie potrafiła łatwo się regenerować. Wiedział, że to jeszcze nie koniec walki z WL i nie chciał, żeby coś jej się stało.

-Moim życiowym celem jest pogrzebanie WL. Muszę to zrobić dla mojego taty.

Parker spojrzał na nią dostrzegając smutek w jej oczach. Wiedział, że właśnie przez tą substancję zniknął jej ojciec. Nie znał szczegółów, Shadow miała zaledwie osiem lat kiedy to się stało i sama nigdy z nikim na ten temat nie rozmawiała.

Policja uznała, że Jeffrey zapadł się pod ziemię, nie było bowiem żadnego śladu wskazującego na fakty opowiedziane przez małą dziewczynkę.

-Nie wiem dlaczego antidotum nie zadziałało – męczyło ją to, mimo że dało pewien efekt.

-Może zabrakło jakiegoś składnika – odparł Peter, kiedy mijali kolejne budynki kierując się do kryjówki Shadow, która miała zająć się notakami ojca w celu znalezienia odpowiedzi.

-Musimy zastanowić się, co zrobilibyśmy na ich miejscu.

-Mówiłaś, że udoskonalali WL od lat. Może chodzić im o władzę, albo pieniądze.

-Albo jedno i drugie. Testują je w dosyć dużej liczbie. Śpieszą się – dziewczynę zalewały myśli. Chciała znaleźć rozwiązanie i to na tym skupiała się przez ostatnie dni. W tamtej chwili nie mogła stwierdzić niczego konkretnego, co doprowadzało ją do złości i smutku jednocześnie.

-Hej – Peter próbował ją uspokoić. - Musisz chociaż na chwilę przestać o tym myśleć.

-Nie mogę – ten wieczór był dla niej pełen emocji. Do jej oczu napłynęły łzy, którym nie pozwoliła spłynąć.

Chłopak zbliżył się do niej i nie zważając na to, czy dziewczyna go uderzy, objął ją delikatnie, zachowując niewielką odległość między ich ciałami, bojąc się, że może uznać to za coś nieodpowiedniego.

Początkowo była niepewna, o włos od wyciągnięcia broni i odepchnięcia Pająka. Jednak z każdą kolejną sekundą uświadamiała sobie, że właśnie tego potrzebowała. Wahanie odłożyła na bok i oparła głowę na jego ramieniu. Nigdy nikogo tak blisko siebie nie dopuściła.

-Kiedy ostatnio spałaś? - spytał widząc po niej, że na pewno nie to robiła przez ostatnie kilka nocy.

-Nie wyśpię się dopóki nie skończę z WL – gwałtownie oderwała się od chłopaka i odsunęła parę kroków. Było to dla niej coś niezwyczajnego i traktowała to jak chwilę słabości.

-Odprowadzę cię do domu – powiedział Peter wiedząc, że tej nocy nic już nie zrobią w tej sprawie.

Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami jednak jego słowa nie były dla niej obojętne. Nie licząc Bena, który był jej opiekunem, nigdy nie miała kogoś, komu by na niej zależało. Tak po prostu, z czystej przyjaźni. Sytuacja z Peterem była inna niż wśród ich rówieśników. Rozmawiali ze sobą mając maski, jednak Shadow widziała jego twarz. Nie chciała wciągać go w walkę z czymś co towarzyszyło jej od najmłodszych lat, a jednak on chciał rozwiązać ten problem razem z nią.

Ruszyli uliczką między budynkami planując co zrobią nadchodzącego dnia.

-Jutro czeka cię szkoła? - zadała pytanie aby czas lepiej im upłynął. Znała przecież ten fakt.

-Tak. Ale od razu jak skończę wracam do naszej sprawy.

-Powinieneś zająć się swoim życiem. Nie mówię o przebraniu – dziewczyna domyślała się, że obowiązki nastolatka nachodzą się z tym, co robi dla miasta. Widziała jak stara się zagłębić w tę sprawę i chce zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom, którzy nie wiedzą kim jest.

-To część mnie – odpowiedział i postanowił spytać o coś, co go zastanawiało. - Ty się nie uczysz?

Nie zauważył aby kiedykolwiek to robiła, wiedział też, że ostatnio cały czas przeznaczała na badanie WL.

-Ben uczył mnie w domu. Tak było lepiej – nie spodziewał się, że przez ostatnie lata właśnie taką formę nauki przyjęła.

-Nie chciałaś iść do szkoły? - prowadzili rozmowę bez żadnej presji, czy konieczności długiego zastanowienia się nad odpowiedzią.

-Po co? Mieć kontakt z ludźmi, zawierać przyjaźnie, które prędzej czy później i tak się skończą?

-Przyjaciół można poznać w różnych miejscach. Nawet w prosektorium. – uśmiechnął się, ale widząc zawahanie dziewczyny szybko dodał – Miałem na myśli partnerów – trochę zaplątał się w tym co mówi. - Bo nimi jesteśmy, prawda?

Nie zdążył usłyszeć odpowiedzi, bo Shadow wyrwała się do przodu i podbiegła parę kroków. Zajrzała w boczną alejkę i biegiem ruszyła w jej głąb. Początkowo Peter nie wiedział co robi, ale udał się za nią licząc na to, że nie ucieka przecież przed nim.

-Lucy widziałam cię! - zdanie wypowiedziane przez dziewczynę było dla niego zaskakujące. Nie widział nikogo, tym bardziej nie wiedział, że to ktoś kogo mogła znać.

Skręciła w inną uliczkę i przyspieszyła, nagle łapiąc w uścisku małą osóbkę. Dziewczynka nie próbowała nawet się wyrwać, a Parker poczuł zakłopotanie.

-Czekam na wyjaśnienia i do ich otrzymania cię nie wypuszczę – powiedziała Shadow, a widząc ich zachowanie Peter pomyślał, że mogą być one siostrami.

-Nie lubię być sama – mierzyła może połowę wzrostu dziewczyny, miała jasne, brązowe i rozczochrane włosy, a ubrana była w ciemny płaszczyk.

-Jesteś głodna? - zadała jej pytanie, na co dziewczynka pokiwała głową. Spojrzała na Petera, który obserwował sytuację i również się do niego zwróciła. - Zjedzmy coś.

Dochodził już ranek, niektóre sklepy i knajpy były otwarte całą noc. Za namową Lucy udali się do znajdującej się przy ulicy budki, gdzie zamówili po burgerze, a po odebraniu zamówienia weszli schodami pożarowymi na dach jednego z budynków.

Dziewczynka wyglądała na około dziesięć lat. Była dzieckiem, które samo po nocy chodziło przez miasto pełne niebezpieczeństw. Jedli jednak w ciszy, nie chcąc zaczynać rozmowy, która ich czekała.

-To twój chłopak? - zadała nagle pytanie, którego żadne z nich się nie spodziewało. Shadow spojrzała na nią zaskoczona, ale nie kazała długo czekać z odpowiedzią.

-To przyjaciel – odparła, a te słowa poruszyły Petera. Wcześniej ich nie potwierdziła, ale też nie skomentowała kiedy mówił o partnerstwie. Wcześniej nie był świadomy, czy jego pomoc cokolwiek dla niej znaczy. - Wiesz, że nie można ci chodzić samej po nocy?

Widać było, że martwiła się o nią.

-Wiem Shadow – zdziwiło go to, że właśnie tak się do niej zwróciła.

Dziewczyna zauważając zastanowienie chłopaka zdecydowała się zapoznać go z sytuacją.

-To Lucy, moja przyjaciółka, prawda? - uśmiechnęła się do niej, co dziecko odwzajemniło. - Zaprowadzę cię do domu i przygotujesz się do szkoły.

-Nie chcę. Ty przecież też tam nie chodzisz.

-Rozmawiałyśmy o tym. Ja uczę się w domu – po skończeniu jedzenia dziewczynka zajęła miejsce obok Shadow, która palcami delikatnie rozczesała jej włosy i zaczęła splatać je w jeden warkocz.

Szybko zrobiło się jasno, co nie ucieszyło siedzącej na dachu pary w maskach. W tych strojach nie dostaliby się niezauważeni do swoich mieszkań.

-Wracaj górą – zwróciła się do Petera, mówiąc o jego umiejętnościach, które doprowadziłyby go do mieszkania, jednak o tej porze też mogłyby zwrócić czyjąś uwagę, ale wiedziała, że na pewno sobie jakoś poradzi. - Ja odprowadzę Lucy.

-Możemy zjechać? - spytała dziewczynka uśmiechając się do niej.

Shadow wzięła ją na ręce, zbliżając się do krańca budynku. Zaczepiła drugi koniec znajdującej się przy jej pasku liny do rury, uprzednio sprawdzając jej wytrzymałość i powoli zaczęła zjeżdżać na ziemię, chcąc sprawić radość dziecku, które polubiło tę formę przemieszczania się.

Po chwili obie znajdowały się już na dole, a Shadow ściągnęła z twarzy maskę, która do tej pory przysłaniała jej oczy. Dziewczynka złączyła z nią ręce i ruszyły przed siebie jedną z alejek między budynkami. Nagle zauważyły zjeżdżającego przed nimi do góry nogami chłopaka, który zatrzymał się dwa metry nad ziemią tuż przed nimi.

-Twój przyjaciel jest pająkiem? - spytała dziewczynka, a jego widok wywołał mały uśmiech na twarzy stojącej obok Shadow, która zapomniała, że nie zakrywa już swoich oczu.

Peter wylądował na ziemi i wiedząc, że nie może pokazać się w masce na mieście, zdjął ją i schował do kieszeni bluzy.

Szli w trójkę chodnikiem, powoli mijając idących do pracy ludzi. Odprowadzili Lucy do jednego z bloków znajdującego się niedaleko.

-Później porozmawiam z twoim tatą – odparła przytulając dziewczynkę i uśmiechając się do niej.

Już we dwójkę oddalili się trochę i ruszyli w kierunku miejsca, gdzie zazwyczaj się rozdzielali.

-Nie spałeś całą noc. To będzie produktywny dzień w szkole – odezwała się, gdy dotarli do skrzyżowania.

Peter zaśmiał się, jednak ani trochę nie żałował spędzonego z nią czasu. Ten poranek był inny niż dotąd. Chociaż na chwilę przestali się czymkolwiek stresować.

-Popracuję nad antidotum – oznajmiła, przypominając sobie o obowiązkach.

-Może też na coś wpadnę. Do zobaczenia później?

-Jutro. Dzisiaj się wyśpij – odparła wiedząc, że to bardzo przyda się chłopakowi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top