10 "Niepewność"
Mijały kolejne minuty niepewności, podczas których umysł mógł zostać wystawiony na próbę. Peter znalazł się w trudnej sytuacji, wybłagany aby nie zanieść dziewczyny do szpitala, gdzie nie otrzymałaby pomocy, a jedynie zagroziła innym. Nie wiedział co robić, gdzie ją zabrać ani czy może w ogóle pomóc.
Znał Shadow wystarczająco, żeby czuć z nią pewnego rodzaju więź. Nie chciał żeby straciła życie, zwłaszcza przez to, z czym chciała walczyć.
Pierwsze co zrobił, gdy wydostali się z budynku laboratorium było udanie się do jej kryjówki z nadzieją, że zastanie tam Bena, który będzie w stanie mu pomóc. Nikogo jednak nie spotkał, a najgorsze było to, że nie wiedział ile zostało czasu do jej przemiany.
Nie zastanawiając się dłużej zabrał ją do siebie.
Wszedł przez okno, które zostawił otwarte aby wracając w nocy nie obudzić cioci May, prosto do swojego pokoju. Położył dziewczynę na swoim łóżku i pobiegł do łazienki po apteczkę. Nie myślał o tym, że może ona stać się mutantem, nie brał tego nawet pod uwagę.
Nasączył gazę wodą utlenioną, nie wiedząc co dokładnie ma zrobić. Nagle w drzwiach jego pokoju stanęła przebudzona May, zszokowana widokiem jaki zastała. Szybko podeszła bliżej aby zapoznać się z sytuacją i spojrzała na chłopaka, który miał w oczach łzy.
-Daj mi to – zabrała z jego rąk materiały i sama zajęła się opatrzeniem rany nieznajomej dziewczyny. - Kula przeszła na wylot?
-Miała się rozpuścić – nie wprowadził wcześniej cioci w sprawę WL i nie chciał tego robić, ale był świadomy, że pojawią się z jej strony pytania. W tamtej chwili liczyło się jednak tylko to, aby pomóc Shadow.
-Gdyby tak było, pewnie już by nie żyła – nie znała się szczególnie na medycynie, znała podstawy pierwszej pomocy, a to, co robiła obejrzała w jednym z seriali o lekarzach. Wiedziała, że skoro Peter nie zabrał dziewczyny do szpitala, to miał ku temu powód. - Przynieś z łazienki pęsetę. Tą dużą – rozkazała, a chłopak szybko to uczynił. Kobieta nałożyła rękawiczki dołączone do apteczki, odkaziła przedmiot i głośno zaczerpnęła powietrza.
-Wiesz, co robisz? - chciał upewnić się Parker, jednak odpowiedź nie była wcale uspokajająca.
-Doktor House właśnie to by zrobił – mówiąc to zaczęła działać, a Peter odwrócił wzrok. Nie wiedział jak może jej pomóc.
Minęło kilka kolejnych godzin, podczas których na szczęście nie wydarzyło się nic bardziej niepokojącego. Peter zdjął z jej oczu maskę i delikatnie wytarł jej twarz z krwi.
Na szczęście nie wdarło się żadne zakażenie, a May udało się wyjąć wręcz nietkniętą kulę. Wydawało się, że jej żelowa konsystencja powinna rozpuścić się zaraz po przeniknięciu skóry, a nawet nie zmieniła swojego kształtu.
W głowie chłopaka powstawało wiele pytań, na które starał się znaleźć odpowiedzi.
-Pójdę do apteki – usłyszał głos cioci, która zajrzała do pokoju. Widziała, że chłopak jest bardzo przejęty tym, co się stało. Nie zamierzała go pocieszać, w takiej sytuacji pomogłoby jedynie obudzenie się dziewczyny.
Zostawiła ich samych. Peter jeszcze bardziej zaczął obwiniać się o to, co się stało.
-Nie powinniśmy tam iść. Ben miał rację, nie masz mocy. Dlaczego cię nie zatrzymałem? – chłopak siedział przy łóżku na którym się znajdowała i wpatrywał w nią wyczekując najmniejszego ruchu. Shadow straciła sporo krwi, ale jej życie nie powinno być już zagrożone. Stresował się jednak, że mogło dojść do jakiegoś urazu, o którym nie wiedział.
W tamtej chwili liczyło się dla niego tylko jej zdrowie. Nie myślał o tym, co miało odbyć się następnego dnia, o planie Fellera ani o tym, kto jeszcze ucierpi. Ciążyła nad nim odpowiedzialność za to, co się wydarzyło.
-Pająk? - wypowiedziała jego nazwę zanim otworzyła oczy. Raziły ją wpadające do pokoju promienie słoneczne, ale nie miała siły odwrócić wzroku.
Peter podniósł się do góry, zastanawiając się czy naprawdę usłyszał jej głos.
-Shadow? - wpatrywał się w nią chcąc zobaczyć jakikolwiek ruch z jej strony wskazujący na to, że się obudziła.
-Światło... mógłbyś...? - spytała szeptem, a słowa te wywołały wręcz szeroki uśmiech na jego twarzy. Ten widok wywołał w niej uczucie spokoju.
Szybko zasłonił rolety, a w tym czasie Shadow orientując się, że nie znajduje się w znajomym miejscu poderwała się do góry. Zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu nie wiedząc gdzie jest.
-Spokojnie – Peter widząc jej zdezorientowanie usiadł obok i starał się wszystko wytłumaczyć. - Byliśmy w laboratorium, pamiętasz? - wolał upewnić się czy nie straciła pamięci. Dziewczyna pokiwała głową słuchając co jej powie. - Zabrałem cię do siebie.
-Dlaczego? - była zaskoczona jego postawą. Prosiła przecież aby ją zostawił.
-Nie mogłem pozwolić ci tam umrzeć.
-Wolałeś, żebym zrobiła to w twoim pokoju? - spytała, jednak Peter nie dopuszczał do siebie takiej możliwości.
Shadow mimo tego, że nie wiedziała na jakiej ulicy, ani w jakim jest miejscu, czuła się bezpiecznie. Zachowanie chłopaka było dla niej niespodziewane, ale pokazało, że mu na niej zależy.
Shadow spojrzała na swoje ramię i zaczęła zdejmować opatrunek.
-Co robisz? - zdziwił się, jednak pozwolił jej spojrzeć na ranę.
-Chcę zobaczyć ile czasu zostało zanim WL mnie przeniknie – mówiła nie wiedząc, że w jej organizmie nie ma już trucizny. Jej głos był spokojny, jakby pogodziła się z tym, co myślała, że ją spotka.
-Kula jest tutaj – podał jej do ręki wyczyszczoną już z krwi zieloną kulkę, która choć zadała ranę i przecięła skórę, nie rozpuściła się w środku. - Moja ciocia ją wyjęła.
Dziewczyna pytająco spojrzała w jego oczy, po czym skierowała wzrok ku przedmiotowi, nie wiedząc jak to możliwe. Sama pogubiła się w tym, co usłyszała poprzedniego dnia w laboratorium. Może to wszystko miało ją tylko zmylić?
Nie spodziewała się również, że ktoś z jego rodziny pomógł mu ją ocalić. Znaczyło to, że sprowadził ją do swojego miejsca wierząc, że uda mu się zapewnić jej bezpieczeństwo wśród jego bliskich.
-Jak to się stało? To musiało być WL. Czułam to – oglądała w palcach rzecz, która wyrządziła jej krzywdę i myślała nad tym jak to sprawdzić.
-Przyniosę ci coś do picia – mówiąc to ruszył w kierunku wyjścia z pokoju, kiedy został zatrzymany przez głos Shadow. Odwrócił się do niej w oczekiwaniu, że powie mu czego potrzebuje.
-Dziękuję – zwróciła się do niego i bardzo zależało jej na tym, aby to wiedział – za uratowanie mi życia.
Słowa te trochę dowartościowały chłopaka, któremu stres wpłynął na emocje.
Peter nie myślał w tym czasie nawet o szkole, a tym bardziej na odebraniu telefonu, na który od poprzedniego dnia dobijał się jego przyjaciel, mający dość życia w niewiedzy, aż w końcu zapukał do jego mieszkania.
Parker otworzył drzwi i już w progu usłyszał jaki jest nieodpowiedzialny oraz że relacja z kumplem się dla niego nie liczy. W środku jednak martwił się o niego.
-Byłem zajęty Ned – chłopak czując się jak u siebie wszedł do środka, czego Peter nawet nie próbował powstrzymać. Nie chciał tylko aby trafił do jego pokoju, chociaż obawiał się, że jako przyjaciel nie powinien mieć przed nim takich sekretów.
-Mów co się dzieje – powiedział odwracając się w stronę przyjaciela, który w końcu zamierzał mu o wszystkim powiedzieć, jednak odgłos spadania czegoś w pokoju ich rozproszył.
-Słyszałeś? - od razu udał się w tamtą stronę, a Parker zastanawiał się jak zareaguje na widok rannej i nieznajomej dziewczyny w jego łóżku. Z rozpędu wszedł do pomieszczenia, które ku ich zdziwieniu okazało się puste.
Zakrwawiona poszewka, bluza i pełno czerwonych papierków zostało upchnięte pod pościel i przykryte kocem.
-To pewnie za oknem, jest przeciąg – mówiąc to miał zamiar zamknąć okno, które było otwarte na oścież, a zaniepokojony Peter szybko go prześcignął i wyjrzał za nie, aby sprawdzić dokąd mogła udać się dziewczyna.
Nie zobaczył jednak żadnego śladu, musiała być gdzieś na dachu, innej drogi nie widział.
-Obiecuję, że o wszystkim ci powiem, ale musisz teraz iść. Proszę, zaufaj mi. Porozmawiamy za dwa dni.
-A co jest za dwa dni? - zdziwił się, a Peter również był na siebie zły, że nie może mu nic powiedzieć, ale był zaniepokojony stanem zdrowia dziewczyny, która nagle zniknęła.
-Ufasz mi?
-Pytasz jako ty czy Spider-Man? - Ned spojrzał na niego podejrzliwie. Nie zamierzał się jednak kłócić, odwrócił się jeszcze do niego mówiąc pod nosem „Dwa dni albo nie dam ci spokoju" i udał się w kierunku wyjścia. Opuścił jego mieszkanie, a Parker natychmiast ruszył w stronę okna. Wyszedł za nie i po ścianie udał się na dach mając nadzieję, że zastanie tam Shadow.
Szybko dostał się na górę i nie mylił się. Dziewczyna siedziała przy krawędzi budynku wpatrując się w zieloną kulę, która ją postrzeliła.
-Dlaczego nie zaczekałaś? - spytał czując jednak ulgę, że ją znalazł.
-Powinieneś porozmawiać z przyjacielem – jej odpowiedź brzmiała, jakby celowo chciała zostawić ich samych.
-Zrobię to – zapewnił Peter siadając obok niej. Teraz to na niej chciał się skupić. - Jak ramię?
-Obyście mieli tutaj windę – wejście na górę sprawiło, że jeszcze bardziej nadwyrężyła bolącą część ciała.
-Poważnie? - usłyszeli zza siebie tak nagle, że z rąk Shadow wyślizgnęła się kulka, którą trzymała do tej pory i poturlała tuż pod stopy stojącego w progu z założonymi rękami Neda.
Ewidentnie był zaskoczony tym, co zastał na dachu, jednak pojawiło się pytanie co on sam w ogóle tam robił.
Shadow rozpoznała po głosie, że jest on przyjacielem Pająka, dlatego też większą uwagę skupiła na obserwacji ważnej rzeczy znajdującej się w tamtej chwili na ziemi.
-Wystawiasz swojego kumpla dla dziewczyny? - mówiąc to mierzył ich wzrokiem. - Nie żebym był zaskoczony.
-Nie ruszaj się! - zwróciła się do niego Shadow każąc mu stać w miejscu, na co chłopak jeszcze bardziej nie zamierzał tego robić. Dopiero kiedy wykonał krok naprzód zrozumiał, że chodziło o coś poważnego.
Podniósł do góry umoczoną w zielonej substancji podeszwę.
-Co to jest? - spytał zdziwiony konsystencją nieznanej mazi.
-Trucizna, którą radziłabym ci zdjąć – powiedziała stanowczo, uważnie obserwując to, co dzieje się na podłodze. Chłopak przestraszony tym co powiedziała, nie zastanawiając się nad tym czy powinien jej wierzyć szybko ściągnął but, który kopnął w przeciwną stronę.
Sekundę później pochyliła się nad nim pozostała dwójka, którą zszokowało to, co działo się z substancją.
-Ta kula przebiła ci ramię i nie pękła. Jak to możliwe? - zdziwili się tym, że nie przeniknęło jej krwi, a nie dało rady zwykłej podeszwie.
-Nie wiem, ale teraz możemy być pewni, że to WL. Zabieram to - zwróciła się do niego biorąc do ręki but.
-Twoja dziewczyna wzbudza we mnie niepokój – powiedział do Petera nie wiedząc, czy taka jest zawsze. Chłopak jednak przekręcił oczami, nie odpowiadając na jego zaczepkę słowną.
Udali się z powrotem do mieszkania Parkera, gdzie but Neda został zapakowany w trzy reklamówki, aby zabezpieczyć tak zwany dowód.
Shadow wróciła do pokoju, w którym była opatrywana i posprzątała to, co ukryła na szybko przed wyjściem.
-Co to za miejsce zbrodni? - brunet był zaskoczony tym, że chwilę wcześniej niczego nie zauważył.
-Pożyczysz mi bluzę? Nie chcę wracać tak przez miasto – spojrzała na swoje owinięte bandażem ramię, które mogłoby przyciągnąć uwagę. Nie przywykła do wracania za dnia, o wiele bardziej wolała spokój nocy bez natłoku ludzi.
Chłopak bez zastanowienia otworzył szafę i wyjął pogniecioną, niebieską bluzę, którą rozpiął i pomógł jej założyć. Widać było, że dziewczyna odczuwała przez ranę ból, jednak nie chciała go okazywać.
-Wezmę twoje rzeczy – mówiąc to sięgnął po jej pas do którego przypięte było nieudane antidotum i jej broń. Spakował je do plecaka, z którego chwilę wcześniej wysypał na biurko całą szkolną zawartość.
Już mieli wychodzić, kiedy niespodziewanie do środka weszła ciocia May zastając Petera z tornistrem w ręku, Neda w jednym bucie i Shadow z masą reklamówek, a wszyscy znieruchomieli na jej widok, jakby właśnie robili coś nielegalnego.
-Tak długo mnie nie było? - zdziwiła się stanem zdrowia dziewczyny, który wskazywał na to, że czuje się dużo lepiej.
-Musimy iść, – odezwał się Parker – porozmawiamy później.
-Dziękuję za pomoc... i uratowanie życia – zwróciła się do niej Shadow, patrząc wstydliwie w jej oczy. Czuła się niepewnie w nowym miejscu, na dodatek poznając bliską osobę swojego partnera. May czuła ulgę, że dziewczyna żyje, ale nadal obawiała się co mogło się wydarzyć. Samo to, że ktoś ją postrzelił wskazywało na to, że w mieście dzieje się coś niebezpiecznego.
-Chwila, tak po prostu gdzieś idziecie? - Peter nie wiedział jednak co jej odpowiedzieć, dlatego dodała – Szpital byłby dobrym pomysłem.
-Zadzwonię – odparł tylko i trójka nastolatków skierowała się do windy, ruszając sprawdzić trop, na który wpadła Shadow.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top