Rozdział 9

~Jace~

Obudziłem w nie swoim pokoju. Próbowałem się podnieść ale zorientowałem się, że ktoś leży we mnie wtulony. Spojrzałem i zobaczyłem pasma rudych loków. Podniosłem się tak aby jej nie obudzić i wstałem. Miałem na sobie wczorajsze ubranie tak samo jak Clary. Po chwili uświadomiłem sobie co się stało. Zostałem z nią do wieczora rozmawiając i próbując uspokoić. Oby nikt nie zauważył mojego "zniknięcia" bo nie tylko ja mogę mieć problemy. Spojrzałem na zegarek, wskazywał 5:15. Pierwszy raz wstałem tak wcześnie. Postanowiłem iść trochę potrenować. Nie chciałem jednak wyjść tak bez słowa. Nie chciałem by się o mnie niepotrzebnie martwiła. Zacząłem rozglądać się za jakąś kartką. Dostrzegłem szkicownik leżący na biurku. Podszedłem i chwyciłem za szkicownik. Otworzyłem go i byłem pod nie małym wrażeniem. Na każdej kartce znajdował się jakiś rysunek. Były niesamowite i bardzo realistyczne. Nie wiedziałem, że ma taki talent. Znalazłem pusta kartkę i wyrwałem ją. szybko napisałem krotką wiadomość i położyłem ją tak aby Clary od razu po przebudzeniu ją zauważyła. Wyszedłem z jej pokoju i poszedłem do swojego. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i poszedłem na salę treningową. Wchodząc zauważyłem mojego parabatai, walił w worek treningowy. Kiedy mnie zauważył, spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

-Co ty tu robisz tak wcześnie?-spytał zszokowany.

-Wstałem wcześniej i pomyślałem, że potrenuję-mruknąłem.

-Okej...Jak z Clary?-spytał niepewnie.

-Na prawdę cię to obchodzi? I od kiedy przestała być "mieszańcem"?-warknąłem.

-Wiem, że źle się zachowałem. Ale po tej akcji z wilkołakami...nie jest taka zła. Polubiłem ją.

Byłem w SZOKU. Czy on właśnie powiedział, że ją polubił?! Nie wierzę, po prostu nie wierzę. Stałem tak i nie potrafiłem wypowiedzieć żadnego słowa. Mój parabatai, przestrzegający prawa, odpowiedzialny, który NIGDY nie polubił by żadnego przedstawiciela innej rasy, przełamał się.

-Przestaniesz się tak gapić? To wkurzające-wybełkotał.

-Czemu zmieniłeś zdanie?

-Kiedy tak siedzieliśmy uwięzieni...byłem pewny, że nas zabiją. Zacząłem się zastanawiać nad tym wszystkim. A potem jak nas wypuścił...i to co powiedział zrozumiałem, że oni niczym się od nas nie różnią. Każdy popełnia błędy...a my w ostatnim czasie popełniliśmy ich niezliczoną ilość-szczęka mi opadła na jego słowa. Wiedziałem, że to co powiedział było szczere.

-Przyjacielu, jestem z ciebie dumny-powiedziałem z uśmiechem.

-Chyba powinienem ją przeprosić, nie zasłużyła na takie traktowanie.

-Tylko może później, na razie śpi-dopiero po chwili zorientowałem się co powiedziałem.

-Powiedz, że tego nie zrobiłeś.

-Oczywiście, że nie-odpowiedziałem od razu.

-Naprawdę ci na niej zależy?-spytał.

-Naprawdę. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak mi głupi. Nie wiem jak mogłem się zgodzić na ten zakład. Nie chcę jej stracić-sam byłem zdziwiony swoimi słowami. Nigdy nie lubiłem mówić o swoich uczuciach ale dzięki niej wszystko wydaje się takie...proste.

-Tylko uważaj na Jessicę. Ja sobie już pogadam z Isabell, więc o nią możesz się nie martwić-oznajmił.

-Dzięki. Może lepiej potrenujmy-mruknąłem.

Podszedłem do półki z bronią i wziąłem miecz i 2 sztylety. Alec zrobił to samo. Po chwili zaczęła się nasz walka.

~Clary~

Obudziłam się naprawdę wyspana. Otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to kartka papieru. Wzięłam ją i zaczęłam czytać.

Poszedłem potrenować. Tak słodko spałaś, że nie miałem serca cie budzić-Jace.

Mimowolnie na moją twarz wkradł się szeroki uśmiech. Wstałam i poszłam do łazienki. Nadal miałam na sobie wczorajsze ubranie. Zdjęłam bandaż i spojrzałam na swoją rękę, nie było żadnego śladu. Wzięłam szybki prysznic i założyłam czystą bieliznę. Stanęłam przed lustrem i spojrzałam na swoje ciało. Chwyciłam za stelę i zaczęłam rysować runy na rękach, nogach i brzuchu. Po chwili spojrzałam na kilka run. Nie wiedziałam jeszcze co mogą oznaczać ale wiedziałam, że muszę je ukryć. Narysowałam jeszcze jedną runę, ukrywającą pozostałe. Tata wiele razy powtarzał mi, że nie powinnam eksperymentować na sobie z runami. Ja jednak nigdy nie słucham. Tworzę jej i gdybym nie miała pewności, że nic mi nie zrobią to nie rysowałabym ich.

Kiedy już skończyłam z runami zaczęłam się ubrać. Wybrałam ciemne jeansy, ciemną koszulę, brązowe buty, kolczyki i zegarek. Zastanawiałam się nad torebką ale ostatecznie zostawiłam ją. wzięłam czysty bandaż i owinęłam nim rękę. Mimo, że już nic mi nie było nie mogłam wzbudzać podejrzeń. Bo niby jak miałbym wytłumaczyć fakt, że tak szybko zagoiła mi się ręka?
Wychodząc spojrzałam jeszcze na zegarek, wskazywał 8:15. Pierwszy raz spałam tak długo. Postanowiłam iść do biblioteki. Śniadania i tak na razie nie mogę zjeść, a czymś muszę się zająć. Kiedy znalazłam się w bibliotece od razu poszłam w kierunku działu o nocnych łowcach. Wybrałam książkę opowiadającą o każdym z rodów. Zdziwiłam się kiedy zobaczyłam, że kilka kartek jest wyrwanych. Spojrzałam na spis treści. Wyrwane kartki opisywały ród Morgensternów. Odłożyłam książkę i sięgnęłam po kolejną. W każdej było to samo. Tak jakby ktoś próbował wymazać z pamięci całą historię Morgensternów. Odłożyłam wszystkie książki na półkę. Chciałam już wyjść ale coś przykuło moją uwagę na regale z księgami zakazanymi. Podeszłam bliżej i zobaczyłam książkę kucharską? Była dobrze schowana. Wzięłam ją do ręki i otworzyłam. Oniemiałam to była Biała Księga. To ją miałam znaleźć. Wzięłam ją pośpiesznie i skierowałam się do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i zdarłam okładkę. Po chwili zobaczyłam łaciński napis i dziwne wzory. Zaczęłam przeglądać księgę aby sprawdzić czy żadnej strony nie brakuje. Na szczęście żadnej nie brakowało. Ta księga była zbyt cenna. Nie rozumiem jak mogli być tak ślepi i jej nie zauważyć. Z drugiej jednak strony mój tata jest naprawdę sprytny i pomysłowy. Wzięłam stelę i na okładce książki narysowałam runę zamknięcia. Tak abym tylko ja mogła ją otworzyć. Po chwili księgę zaczął oblatać bluszcz i tworzyć zamknięcie. Wzięłam księgę i schowałam ją pod łóżkiem. Po co szukać lepszej kryjówki jak i tak nikt nie będzie w stanie otworzyć księgi.

Chwyciłam za telefon i napisałam wiadomość do Jonathana.

Przekaż tacie, że znalazłam Białą Księgę. Jest bezpieczna.

Kiedy już wysłałam wiadomość postanowiłam iść zrobić sobie śniadanie.

Czytasz komentuj ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top