Rozdział 10

~Alec~

Tuż po skończonym treningu postanowiłem iść pogadać z moją siostrą. Było jeszcze wcześnie ale nie obchodziło mnie to.

Stałem przed drzwiami jej pokoju. Nie zamierzałem pukać. Wszedłem bez pukania. Tak jak myślałem spała. Podszedłem do niej i ściągnąłem z niej kołdrę.

-Co ty robisz?-warknęła wściekła.

-Masz ją przeprosić-oznajmiłem.

-Nie wiem o czym mówisz. Nie będę nikogo przepraszać. A teraz daj mi spać- mruknęła i wskazała palcem na drzwi.

Niechętnie wyszedłem ale wiedziałem, że tak tego nie zostawić.

Skierowałem się do pokoju Clary. Chciałem ją przeprosić, nie byłem jednak pewny czy mi wybaczy.

Stojąc przed drzwiami jej pokoju delikatnie zapukałem. Po chwili mi otworzyła. Była wyraźnie zdziwiona.

-Mogę wejść?-spytałem.

-Jasne-oznajmiła.

Wszedłem do pokoju i zobaczyłem leżącego na łóżku Jace'a. To był naprawdę niecodzienny widok.

-Spodziewałem się, że przyjdziesz-wyszczerzył się.

-Chciałbym cie przeprosić-powiedziałem i zwróciłem się w kierunku Clary.

-Nie musisz. Doskonale rozumiem, że tak zostałeś wychowany. To przecież nie twoja wina. Nie mam żalu-oznajmiła z uśmiechem.

-Ale i tak przepraszam za to jak się wobec ciebie zachowywałem-powiedziałem i wyszedłem.

Nie było aż tak źle. Nie sądziłem, że tak dobrze na to zareaguje. Nie sądziłem, że ktoś taki jak ona może być tak niezwykłą osobą. Oby Jace tego nie zmarnował.

~Jace~

Muszę przyznać, że Alec mnie zaskoczył. Miałem przez chwilę wątpliwości. Ale teraz naprawdę się postarał.

Leżałem na łóżku Clary i patrzyłem na nią. Każdy jej ruch był perfekcyjny. Sposób w jaki się poruszała był niezwykły. Jeszcze nigdy nie widziałem żeby jakakolwiek dziewczyna poruszała się z taką delikatnością, elegancją i lekkością. Po chwili zatrzymała się i spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się do mnie i zaczęła czegoś szukać. Jej uśmiech był taki piękny. Mógłbym na niego patrzeć godzinami. Co ja mówię? Ona cała jest piękna, istny anioł.

-Mógłbyś się tak na mnie nie patrzeć? To trochę niezręczne-mruknęła a na jej twarzy pojawił się niewielki rumieniec.

-Mógłbym ale nie chcę. Jak z twoją ręką?-spytałem zmieniając temat.

-Dobrze. Trochę boli ale daje rade-rzekła spokojnym głosem.

-Jeśli jeszcze raz się do ciebie zbliżą to mi powiedz. Policzę się z nimi osobiście-wstałem i podszedłem do niej.

Uniosłem jej podbródek i spojrzałem w jej oczy. Dostrzegłem w nich małe iskierki i...gwiazdy? Jednak szybko zniknęły. Przybliżyłem się do niej i musnąłem delikatnie jej wargi. Ona jednak złapała za przód mojej koszulki i pogłębiła pocałunek. Całowałem się z wieloma dziewczynami ale żadna nie całowała tak jak Clary. Jej usta były wprost idealne. Gdybym się całował z nią po raz pierwszy nigdy nie pomyślałbym, że jest nowicjuszką. Po kilku minutach odsuneliśmy się od siebie. Położyłem dłonie na jej policzkach i zacząłem je delikatnie gładzić.

~Isabell~

Siedziałam razem z Jess w kuchni. Nagle wpadł Colin z dziwnym wyrazem twarzy.

-Coś się stało?-spytałam.

-Mamy iść na imprezę do czarownika-oznajmił.

-Co?-zapytała Jessica.

-Krąg zabił jakiegoś czarownika i teraz my mamy iść do niejakiego Magnusa Bane aby załagodzić sytuację. Mamy nie dopuścić do buntu tych kreatur. No i ta ruda ma iść z nami-wybełkotał niezadowolony.

-Kiedy ta impreza?-spytałam.

-Jutro wieczorem. Jest jeszcze coś obowiązuje czerwono-złoty strój-rzekł po czym wyszedł.

-Nie wierzę. Chyba wyjdę z siebie-warknęła moja przyjaciółka.

-Spokojnie coś na to poradzimy. Trzeba też zająć się Alec'iem-mruknęłam.

-Dlaczego?

-Kazał mi ją przeprosić. Ona omotała sobie najpierw Jace'a a teraz jeszcze mojego brata-powiedziałam po czym wyszłam z kuchni.

Poszłam do swojego pokoju. Potrzebowałam spokoju. Nie rozumiem jak ona to wytrzymuje. Robimy wszystko aby ją zniszczyć ale jej to w ogóle nie rusza. Zachowuje się dziwnie. Ciekawa jestem co tu jest grane. Tylko jak ona to zrobiła? Najpierw Jace a teraz mój brat.

Przepraszam za to małe spóźnienie, zaspałam ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top