Rozdział 2
~Jonathan~
Obudziło mnie jasne słońce wpadające przez okno. Spojrzałem na zegarek, wskazywał 5:27. Dziwiłem się, że wstałem tak wcześnie, zazwyczaj spałem o wiele dłużej. Wstałem i poszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i przebrałem się w czyste ubrania. Poprawiłem łóżko i odsłoniłem zasłony aby do pokoju wpadło więcej światła. Mój pokój nie był taki jak Clary, u mnie dominowały kolory czerni, bieli i błękitu nie to co u niej ( jego pokój znajduje się na zdjęciu u góry~od autorki ).
Wyszedłem z pokoju i skierowałem się do kuchni. Jak zawsze Clary już tam była i przygotowywała śniadanie. W sumie gdyby nie ona umarlibyśmy z głodu. Od kąt pamiętam zawsze chciała się zajmować "kobiecymi zadaniami" zawsze tak mówiła. Nigdy nie pozwalała nam nic robić ponieważ twierdziła, że ona zrobi to lepiej. Czasami zastanawiam się jak ona to robi potrafi zajmować się wieloma rzeczami naraz.
Podszedłem do niej i na powitanie pocałowałem ją w policzek. Zawsze tak robiłem tak samo jak ona. To było jak tradycja.
-Pierwszy raz tak wcześnie wstałeś-stwierdziła z uśmiechem.
-Sam się sobie dziwię-przyznałem siadając do stołu.
Nagle poczułem niesamowity zapach. Spojrzałem na Clary. Wyciągała z piekarnika moją ulubioną tartę cytrynowo-limonkową z bezą. Clary potrafi naprawdę świetnie gotować ale desery robi nieziemskie a już zwłaszcza tę tartę. Popatrzyła na mnie i się zaśmiała.
-Masz ochotę?-spytała radośnie.
-Jeszcze się pytasz? Oczywiście, że mam-szybko nałożyła na talerz kawałek tarty i do tego nałożyła jeszcze lody śmietankowe. Kiedy mi ją podała od razu zacząłem jeść. Uwielbiałem jej wypieki.
-Co tak pięknie pachnie?-spytał mój tata wchodząc do kuchni.
-Clary upiekła naszą najukochańszą tartę-oznajmiłem na co się zaśmiali.
-Co wy be ze mnie zrobicie?-spytała.
-Jak coś będę dzwonił. A i może zostaw instrukcje jak włączyć pralkę, może się nam przydać-rzekłem a ona parsknęła śmiechem. Wyciągnęła jakiś zeszyt i podała mi go.
-Tu znajduje się wszystko czego będziecie potrzebować. Jeśli będziecie się tym "posługiwać" na pewno nie umrzecie z głodu a z domu nie zrobi się śmietnik-spojrzałem na nią zszokowany.
-Kiedy zdążyłaś to wszystko napisać?-spytał mój tata przeglądając dość spory zeszyt.
-Zapamiętajcie sobie raz na zawsze, że ja znajdę czas na wszystko. To, że sprzątam, gotuję i piorę w tym domu oraz, że zajmuję się jeszcze wieloma rzeczami to nie znaczy, że nie mam czasu dla siebie-oznajmiła.
Miała rację zawsze potrafiła znaleźć czas dla siebie i dla swoich potrzeb. Pamiętam jak wielokrotnie wstawał rano, przygotowywała się dwie godziny, robiła śniadanie, sprzątała, robiła obiad, chodziła na zakupy, czytała książki, trenowała po 3 godziny i chodziła na polowania. Ja nie mógłbym tyle znieść ale ją to nigdy nie męczy wręcz przeciwnie, uwielbia to robić.
Spojrzałem na zegarek była 8:28.Jak ten czas szybko leci. Clary ma się zjawić w Instytucie o 10. Szczerze? Ani trochę nie podoba mi się ten cały plan. Nie chcę żeby tak bardzo ryzykowała...ale wiem, że nie mamy innego wyjścia. Nie rozumiem tylko jednego dlaczego teraz? Mieli przecież tyle lat. Nie wierzę, że dopiero teraz to wszystko wymyślili.
-Pójdę się przygotować-oznajmiła z wymuszonym uśmiechem i wyszła z kuchni.
-Tato, jeśli kogoś tam pozna i ten ktoś ją skrzywdzi to chcę się z tym kimś rozprawić-oznajmiłem.
-Jonathanie skąd pewność, że tak się stanie?-spytał.
-Tato nie wiem czy zauważyłeś ale ona nie należy do brzydkich dziewczyn. Jestem pewny, że mimo tego, że ma udawać pół wilkołaka to znajdzie się jakiś facet, który się będzie do niej przymilał. Nie mówię, że nie wolno się jej z nikim spotykać ale wolałbym mieć nad tym jakąś kontrolę. Bo jeśli dowiem się, że jakiś ją skrzywdził to nic mnie nie powstrzyma przed zabiciem go-rzekłem stanowczo.
-Synu czy ty czasem nie jesteś zbyt nadopiekuńczy? Wiem, że się martwisz. Mieszkamy tyle lat sami i zdaję sobie sprawę, że nie miałeś dziewczyny ani ona chłopaka. Wiem, że to po części moja wina ale nic już tego nie zmieni. Musisz jej pozwolić na szczęście. Błędy i cierpienie też uczą. A jak wiesz trzeba uczyć się na błędach. Nie możesz ciągle jej pilnować. Nie zdajesz sobie sprawy jak trudne jest dla mnie wysyłanie jej do instytutu. Jednak w życiu każdego rodzica przychodzi taki czas kiedy trzeba pozwolić swoim dzieciom rozłożyć skrzydła-powiedział spokojnie. Miał rację, jak zawsze.
-Zgoda. Odpuszczę troszeczkę co nie zmienia faktu, że jeśli jakiś ją skrzywdzi to pożałuje, że się urodził-powiedziałem.
Po chwili do kuchni wróciła Clary. Wyglądała jak nie ona. Miała na sobie czarne spodnie, szarą koszulkę, czarne trampki i bluzę w kratę.
Pierwszy raz widziałem ją w takim stanie. Jej włosy zawsze starannie ułożone teraz były związane w zwykłą kitkę. Nie miała makijażu ani pomalowanych paznokci. Nie miała także żadne biżuterii. Ani trochę nie podoba mi się ona w wilczym stylu.
-Wyglądasz fatalnie-wybełkotałem.
-Nie dobijaj mnie. Te ciuchy są straszne. Bez wyrazu, takie proste. Czemu wilkołaki mają taki straszny styl?-mruknęła niezadowolona.
-Córeczko nie ważne co będziesz na sobie miała zawsze będziesz najpiękniejsza-powiedział mój tata przytulając ją.
Podszedłem do nich i też ich przytuliłem. Długo jednak tak nie staliśmy ponieważ Clary musiała się zbierać. Poszła po swoje rzeczy. Kiedy wróciła otworzyła portal, pożegnała się z nami i zniknęła wchodząc w portal.
~Isabell~
Siedziałam razem z Jessicą w kuchni. Piłyśmy nasz ulubiony alkohol, mianowicie czerwone wino. Nagle do kuchni wparował mój brat z dziwną miną.
-Coś się stało?-spytałam.
-Dowiedziałem się kilku wiadomości o tym mieszańcu, który ma tu zamieszkać-oznajmił złośliwie.
-To na co czekasz? Gadaj-mruknęła Jess.
-Ma to być jakaś dziewczyna, pół wilkołak-razem z Jessicą zachłysnęłyśmy się winem jak to usłyszałyśmy.
-Jakaś wieśniara ma tu mieszkać? Chyba sobie jaja robisz-oburzyła się.
-To nie są żarty. Nie musicie się także niczym martwić podobno jest mega brzydka-prychnął z zadziornym uśmieszkiem.
-Choć tyle. Kto to w ogóle wymyślił? Najlepiej było by się ich wszystkich pozbyć, hańbią naszą rasę-mruknęłam.
-Ja też nie jestem zadowolony z tego ale trzeba to jakoś wytrzymać. Nie zadowala mnie także fakt, że jakiś sierściuch będzie się błąkał po instytucie-rzekł Alec.
-O czym rozmawiacie?-spytał Jace wchodząc do kuchni.
-O tej nowej, która ma się zjawić-prychnęła Jess.
-My i tak mamy w miarę szczęście słyszałem, że w instytucie w Los Angeles ma się zjawić pół wampir-zdziwiliśmy się na jego słowa.
-Tak się da?-spytałam i zaczęłam się śmiać.
-Też nie mogłem uwierzyć jak to usłyszałem. Nigdy nawet nie pomyślałbym o tym, że wampir i łowca sprawią sobie bachora-oznajmił Jace.
Po chwili do kuchni wszedł Colin. Spojrzał na nas wściekłym wzrokiem.
-Coś ty taki nerwowy?-spytał Alec.
-Chodźcie i sami zobaczcie-mruknął.
Wyszliśmy wszyscy kuchni i skierowaliśmy się do biblioteki. Kiedy tak dotarliśmy zobaczyliśmy rudowłosą dziewczynę. Wszystkim nam opadła szczęka.
-Poznajcie to jest Clary Fray-oznajmiła moja matka.
Jak pewnie zauważyliście zmieniłam odrobinę charaktery bohaterów na potrzebę tego opowiadania.
Przepraszam, że bawię się w Polsat ;)
Mówiłam, że rozdziały będą raz w tygodni ale, że nie miałam dziś wszystkich lekcji to przyszłam wcześniej i miałam czas na napisanie rozdziału.
Dziś także pojawi się post z bohaterami.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top