Rozdział 18

~Jace~

Byłem wściekły, na Jessicę, Colina, Isabell a przede wszystkim na siebie. Jak ja w ogóle mogłem na to pozwolić? Jak mogłem dać się podejść? Czemu dałem się jej pocałować? Szybko wróciłem do kuchni. Isabell kłóciła się z Colinem i Jessicą.

-Zaplanowałaś to-warknąłem i złapałem Jess za ramię, szarpiąc nią.

-Udowodnisz mi to?-spytała z triumfalnym uśmieszkiem.

Nie wytrzymałem i pchnąłem Jessice na najbliższą ścianę. Odwróciłem się i złapałem Isabell za rękę. Ciągnąłem ją aż do pokoju Alec'a. Nie protestowała. Bez pukania wszedłem. Alec siedział i czytał jakąś książkę. Kiedy weszliśmy spojrzał na nas.

-Coś się stało?-spytał zmartwiony.

-Zapytaj się swojej kochanej siostrzyczki co razem z tą idiotką zrobiły-warknąłem i pchnąłem Isabell na łóżko.

Normalnie nie postąpił bym tak ale w tej chwili nie potrafiłem racjonalnie myśleć. Zależało mi tylko na tym aby porozmawiać z Clary i wszystko jej wyjaśnić. Nie mogłem jej stracić. Musi mi wybaczyć, zrobię wszystko aby tak się stało.

-Isabell coś ty narobiła?-krzyknął Alec.

-Nie sądziłam, że ona aż tak źle zareaguje. Nie chciałam żeby tak to się skończyło. Myślałam, że ona tylko dowie się o zakładzie. Skąd mogłam wiedzieć, że Jess cie pocałuje-powiedziała z żalem.

Teraz żałuje? Mogła o tym pomyśleć wcześniej. Bardzo prawdopodobne, że zniszczyła mi życie.

-Gdzie ona teraz jest?-spytał Alec.

-Zamknęła się w swoim pokoju-mruknąłem.

-A więc idziemy-oznajmił i skierował się do wyjścia.

-Nie będzie chciała rozmawiać-wtrąciła się Izzy.

Wyszliśmy z jego pokoju i skierowaliśmy do jej. Kiedy stanęliśmy przed jej drzwiami strasznie się denerwowałem. Nie byłem pewny czy mi wybaczy, czy w ogóle otworzy. Alec delikatnie zapukał.

-Clary wiem, że tam jesteś otwórz-powiedział spokojnie.

Nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Tym razem zapukała Isabell. Nie wiedziałem po co to robi. Najpierw pomaga Jess a teraz chce nam pomóc.

-Clary, przepraszam za wszystko. Ja nie chciałam, przysięgam. Nie wiedziałam, że tak to się skończy. Wiem, że myliłam się co do ciebie. Proszę otwórz, martwimy się o ciebie-rzekła Isabell.

Byłem w szoku. Czy ona naprawdę to powiedziała? Nigdy bym nie pomyślał, że kiedykolwiek to zrobi.

-Wybaczam. Masz dobre serce tylko przy obcych nie potrafisz tego okazywać. Pasujecie do siebie-usłyszeliśmy łamiący się głos Clary.

Poczułem ukłucie w sercu. Płakała przeze mnie. Jak ja mogłem być taki głupi? Powinienem był zrezygnować z tego zakładu albo w ogóle się nie zakładać.

-O czym ty mówisz?-spytała Izzy.

-Niedługo się dowiesz. Zostawcie mnie, chcę być sama-rzekła przez drzwi. Od razu w jej głosie wyczułem, że płacze.

-Proszę cie otwórz. Porozmawiajmy-wyszeptałem podchodząc do drzwi.

-Nie! Nie chcę się znać! NIENAWIDZĘ CIE! Nigdy ci tego nie wybaczę. Wykorzystałeś mnie, chodziło ci tylko o jedno. Odejdź i nigdy nie wracaj-krzyknęła przez szloch.

-Nigdy z ciebie nie zrezygnuję-oznajmiłem.

Spojrzałem na Alec'a i Isabell. Byli wyraźnie zmartwieni. Zostawiłem ich i poszedłem do kuchni. Wyciągnąłem szklankę i wziąłem butelkę whisky. Poszedłem do swojego pokoju i usiadłem na łóżku. Nalałem do szklanki alkoholu. Musiałem odreagować. Czułem się jak ostatni debil, którym zresztą jestem. Nigdy na żadnej dziewczynie tak bardzo mi nie zależało. Czemu ja zawszę muszę wszystko spieprzyć? Spotkałem najwspanialszą dziewczynę na świecie i straciłem ją w ciągu jednej chwili. Co ja sobie w ogóle myślałem? Sądziłem, że nie dowie się prawdy. Teraz muszę to naprawić. Będę czekał choćby wieczność.

~Isabell~

Czułam się okropnie. Zniszczyłam Jace'owi życie tylko po to aby pomóc przyjaciółce a raczej byłej przyjaciółce. Staliśmy tak przed drzwiami jej pokoju. Chciałam to naprawić.

-Clary, on już poszedł proszę otwórz-poprosiłam.

-Isabell to nic nie da-oznajmił Alec.

Poszliśmy do jego pokoju. Miałam coraz większe poczucie winy. Usiadłam na jego łóżku.

-Miałeś rację-przyznałam po chwili ciszy.

-Dobrze zrobiłaś, że ją w końcu przeprosiłaś. Wszystko się ułoży. Może kiedyś się pogodzą-mruknął siadając obok mnie.

Przytuliłam się do niego. Potrzebowałam teraz tego. A Clary? Przecież ona nie ma nikogo kto mógłby jej teraz pomóc. Czemu ja nigdy nie myślę?

-Trzeba ich pogodzić. Naprawię to co razem z Jessicą zniszczyłyśmy. Wynagrodzę jej wszystko co zrobiłam-oznajmiłam pewna swoich słów.

-Cieszę się, że to słyszę.

Wtuliłam się w niego jeszcze mocniej. Cieszyłam się, że na mnie nie krzyczy. Gdybym go od razu posłuchała nic by się nie stało.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top