2 Rozdział

-Mamo, Mamo! - Krzycąc wbiegłam do żłobka. - Wiesz co się stało?

-Nie, pali się? - Zaśmniała się moja mama.

-Nie, nie do końca. - Powiedziałam. - Bawiłam się z Prędką Łapą, i wiesz co? Było Fajnie!

-Co? Nie no gorsze niż pożar! - Zaśmniała się Jasny Kwiat. - A ile razy mi opowiadałaś, jaki to on jest zły, niedobry, niemiły a teraz masz się z kim bawić, tego się nie spodziewałam.

-Ja też! - Krzyknełam. - I mam nadzieję, że się jeszcze pobawimy, ale on musiał iść na trening, no i musieliśmy przestać się bawić, zawsze wydawał mi się taki arogancki dumny, no i no taki nijaki.

-Acha. - Powiedziała mama. - Muszę odpocząć mniałam tródny dzień. - Powiedziała i położyła się spać.

***

-Hej Prędka Łapo! Jak było na treningu? - Spytałam.

-Dobrze. - Powiedział. - Chcesz mysz? Właśnie upolowałem.

-Nie dziękuję. - Powiedziałam. - Nie jestem głodna. Jak było na treningu?

-A dobrze, jak zawsze Omszona Łapa się za mnie śmniał, jest starszy i większy i myśli, że jest najlepszy, ech, no, ale jakoś żyję. - Powiedział. - A jak u Ciebie?

-Jasny Kwiat, zrobiła dziś coś dziwnego. - Powiedziałam. - Jak do niej przyszłam to była taka smutna, no i poszła spać, powiedziała, że jest zmęczona, ale ona Nic nie robiła, nie wiem co jej się stało.

-Ja chyba wiem......-Powiedział Prędka Łapa. - Dziś, mój mentor znalazł dwa kociaki, trochę starsze od Ciebie tak o księżyc, no i poszedł z nimi do Wilczej Gwiazdy. Wilcza Gwiazda, poszedł do twojej mamy, Jasnego Kwiata, no i Wilcza Gwiazda się pytał czy Jasny Kwiat weźmnie te kociaki, no ale one były tak podobne do Sówka i Pokrzywka, że no wiesz, zdenerwowała się, i teraz nie wiadomo co będzie z tymi kociakami, na razie są u medyka, a spać będą w legowisku uczniów, bo na razie twoja mama nie dała odpowiedzi.

-Przypominały Sówka i Pokrzywka? - Spytałam. - Tak bym chciała by oni tu byli, ale oni zgineli.

-Pewnie dlatego twoja mama ich nie chce, bo przypominają jej zmarłe kociaki. - Powiedział Prędka Łapa.

-To smutne.....-Powiedziałam. - A jakim Klanem pochniały?

-Żadnym.  - Powiedział. - Samotnikami.

-Acha, może dlatego Jasny Kwiat nie chce ich przyjąć. - Powiedziałm. 

-Mi się wydaje, że jak na nich patrzy to widzi Pokrzywka i Sówka. - Powiedział. - Bo to są dwa kocurki.

-Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. - Powiedziałam. - Porozmawiam z nią.

-Ale nie mów, że ja Ci mówiłem ok? Bo chyba mnie zabije! - Powiedział.

-Dobra, dobra, nie powiem. - Powiedziałam.

-Wiesz co? Wydaje mi się, że ona po prostu musi się z tym oswojić, ty chyba nie pomożesz, ona potrzebuję wiedzieć co dobre. - Powiedział Prędka Łapa. - Muszę iść na patrol, bo będą na mnie czekać i mój mentor będzie zły! Pa!

-Pa. - Powiedziałam i skierowałam się do Kocich Skałek.

***

-Mamo? - Spytałam.

-Tak? - Powiedziała. - Co się stało?

-Bo......- Zaczełam. - Bo dowiedziałam się, że nie przyjełaś kociaków, Czemu?

-To dla mnie tródne. - Zaczeła. - Wiesz jak straciłam Sówka i Pokrzywka to......Nie muszę Ci tłumaczyć! - Krzykneła. - Nie, nie wezmę ich, na razie ich nie wezmę! Nie powinnaś o to pytać!

-Przepraszam. - Powiedziałam i pudkuliłam uszy.

-Idź do żłobka, szybko! - Krzykneła Jasny Kwiat, a ja pobiegłam do żłobka, ona poszła gdzieś, nie wiedziałam gdzie, ale napewno nie za mną.

Ułożyłam się na legowisku i udawałam, że śpię, lecz leżałam z przymkniętymi oczami, było jeszcze jasno, więc nie chciałam śpać, po chwili weszła Jasny Kwiat z jakimś kotem, nie poznałam go po zapachu, ale był to Kot Klanowy, dość młody, ale nie za młody, na pewno wyłuczył choć dwuch uczniów, uznałam, że przysucham się rozmowie.

-Dlaczego Cisza wie, że odmówiłam zajmowania się kociakami? - Powiedziała Jasny Kwiat.

-Nie wiem, utajmiliśmy to, wiem tylko ja Krwawy Płatek, i Zimny Wiatr, no i Prędka Łapa. - Powiedział Wilcza Gwiazda, bo w końcu go rozpoznałam.

-Nie wiem, kto to zrobił, i mnie to nie obchodzi. - Powiedziała. - Muszę wziąć te kociaki. - Powiedziała łagodniej. - Sówek i Pokrzywek by tego chcieli, te kociaki mają imiona? 

-Nie. - Powiedział Wilcza Gwiazda. - Ty możesz dać im imona, kiedy mam ich przynieść, jakby co są starsze od Ciszy o księżyc, może pół, i niedługo zostaną uczniami, ty musisz powiedzieć Ciszy, że ma nowych braci, wiem, że to tródne, jeszcze jedno, możesz wybrać czy Cisza będzie mianowana z nimi czy osobno, oni są starszi, ale Ciszy może być smutno, że jej bracia są mianowani szybciej.

-Pogadam z Ciszą, ale teraz jesteśmy pokłucone, potem to załatwie, mogę iść po te kociaki? - Spytała Jasny Kwiat. 

-Oczywiście, aktualnie są u medyczki. - Powiedział Przywódca. - Cieszę się, że się zgodziłaś.

-Nie gadaj tak bo zaraz zmnienię zdanie, nowy obóz, nowe kociaki, zaraz oszleję.  -Powiedziała Jasny Kwiat i wyszła z legowiska.

***

Poczułam zapach dwóch kotków, musieli to być Ci samotnicy, siedzieli i rozmawiali z Mulistą Łapą, koło nich siedziała Jasny Kwiat. Popatrzyłam na koty, moich nowych braci, jeden był koloru miodowego z zielonymi oczami, a drugi koloru miodowego z niebieskimi oczami. Moja mama ich lizała, popatrzyłam na nich i strzygnełam uszami.

-O nasz śpioszek wstał. - Powiedziała Jasny Kwiat. - To jest Miodek. - Powiedziała wskazując, miodowego kotka z zielonymi oczami. - A to pszczółek. - Pokazała na kociaka z niebieskimi oczami. - To twoi nowi bracia.

-Hej! - Przywitał się przszczułek, już ich nie lubię pomyślałam.

-Hej. - Odburknełam i wyszłam.

Zobaczyłam duże drzewo, nigdy nie zwróciłam na nie uwagi, a teraz, wydawało mi się jakieś ciekawe. Zaczełam się wspinać, byłam z siebie zadowolona weszłam na pierwszą gałąź, drógą, i w tedy usłyszałam krzyk, lecz wchodziłam dalej, byłam już na bardzo wysokiej gałężi.

-Cisza. - Rozpoznałam głos matki. - Schoć z tamtąd.

-Zejdź. -  Krzykną Niedzwiedzi Kieł. - Bo zaraz tam wejdę. - Ja nie zeszłam tylko patrzałam jak Niedzwiedzi Kieł po mnie się wspina.

-Zostaw mnie! - Krzyknełam. - Nie chcę byś mnie ściągał!

-To jest dla Ciebie za wysoko. - Powiedział Niedziwedzi Kieł i wzią mnie za kark, zaczą brać mnie na dół.

-Zostaw mnie! - Krzyczałam, ale to nic nie dało.

-Cisza. - Powiedziała mama. - Ile razy mam to mówić byś nie wchodziła na drzewa? Nie widziesz, że jestem wystarczająco zmęczona?

-Przepraszam. - Powiedziałam i spóściłam głowę.

-Nie ma przepraszam, marsz do żłobka, i nie wychodziś z tamtąd przez cały dzień! - Krzykneła Jasny Kwiat. - A jak Cię zobaczę poza żłobkiem, lub usłyszę, że byłaś poza żłobkiem, to nie będziesz mogła przez księżyc wychodzić, ze żłobka!

-Dobrze. - Powiedziałam podkuliłam ogon i weszłam do żłobka.

***

-Idziecie zobaczyć obóz? - Spytała Jasny Kwiat, miodka i pszczółka. - Na pewno jakiś wojownik was oprowadzi! Zimny Wiatr i Niedzwiedzi Kieł, są mili.

-A ty nas nie oprowadzisz? - Spytał Miodek.

-Nie, jestem zajęta. - Powiedziała i spojrzała na mnię. - Zapytajci ejakiegoś wojownika czy was oprowadzi.

-Dobrze. - Powiedział pszczółek i rodzeństwo wybiegło, ze żłobka.

-Ciszo, jestem na Ciebie zła, mogłabyś już dziś nie robić mi żadnych niespodzianek? - Spytała Jasny Kwiat.

-Dobrze, i jeszcze raz przepraszam. - Powiedziałam. - Też jestem zdenerwowana.

-Wiem, przyżwyczaimy się do tego, ale nie mogę cię puścić, że żłobka, bo byś się nie nauczyła, że nie wolno. - Powiedziała Karmicielka.

-Przepraszam. - Powiedziałam i zaczełam patrzeć na miodka pszczółka i Mulistą Łapę, Prędką Łapę, walczących dla zabawy, może muszę ich polubić? Chyba nie są tacy źli? Zobaczyłam, że idzie do mnie Prędka Łapa.

-Wiem, że nie możesz wyjść, ale jutro ścigamy się na skałki? - Spytał. - Lubię z tobą spędzać czas.

-Jutro na skałkach, wygram! - Próbowałam, być wesoła, ale nie umniałam, moja mama przyjeła jakiś samotników, to było dla mnie za dużo. - Ja chciałam tylko dobrze!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top