Rozdział 9.
Luke znowu spędzał czas z Michaelem, tym razem nie musiał się martwić iż znowu wymsknął się bez wiedzy matki. Ta obiecywała że Derek o niczym się nie dowie, sama postanowiła go kryć za co był jej bardzo wdzięczny. Aktualnie leżał na lekko wilgotnej trawie, obok kolorowowłosego chłopaka, wbijając wzrok w gwieździste niebo. Delektował się każdym widokiem, chwilą i spędzonym z Michaelem czasem. Chłopak był dla niego pewną odskocznią od smutnej i zadręczającej go rzeczywistości. Był w jego myślach podczas każdej nudnej lekcji w szkole czy przerwie spędzonej w samotności, myślał o nim także kiedy Derek nabrał ochoty na doczepienie się do jego osoby, lecz Luke nie zwracał na to uwagi, był za bardzo pochłonięty myśleniem o kolorowowłosym chłopaku.
Michael także był szczęśliwy i czuł się wreszcie wolny. Ale wszystko przecież nie trwa wiecznie. Dokładnie wszystko zmieniło się jeden dzień temu. Dowiedział się czegoś o czym Luke nadal nie miał pojęcia, rozrywało to jego serce, ale nie potrafił tak po prostu wypowiedzieć tych paru słów, kiedy blondyn był taki szczęśliwy. Westchnął cicho, zaplątując ręce pod głową i wbijając wzrok w ciemne niebo, oświetlone jedynie małymi, migoczącymi punkcikami. Później przeniósł wzrok na Luke'a który z uśmiechem na ustach wpatrywał się w górę, a błyszczące gwiazdy odbijały się w jego oczach. Michael niepewnie chwycił jego dłoń, czując się jak by dotykał czegoś zakazanego, lecz jednak tak upragnionego. Przymknął oczy, nie wypuszczając jego dłoni i delikatnie pogładził ją kciukiem. Luke przez ten cały czas wpatrywał się w ich złączone ręce, czując tyle uczuć na raz. Ale najbardziej przeważało szczęście. Nigdy nie pomyślał że w końcu trafi na kogoś kto go zrozumie, pomoże, nie wyśmieje. Najwidoczniej potrzebował osoby podobnej jak on sam. Michael był ubogi podobnie jak on, był w stanie poświęcić własne zdrowie, aby pomóc bliskim, był kimś niesamowitym i Luke zdawał sobie sprawę jak wielkim był szczęściarzem że zdobył jego sympatię.
Michael z każdym dotykiem kciuka, delikatnej skóry Luke'a, czuł gromadzący się w nim smutek, który ciągle się powiększał. Był świadom iż blondyn ciągle mu się przypatruje, lecz bał się na niego spojrzeć, mógł by z łatwością wyłapać że coś jest nie tak. Michael nie był gotowy, nie chciał jeszcze wszystkiego niszczyć, przecież to wszystko dopiero się zaczynało.
-Michael? -Luke podparł się na łokciu, niepewnie wypowiadając imię chłopaka.
-Mhm? -mruknął z nadal przymkniętymi powiekami.
-Miałeś kiedyś dziewczynę? -zapytał niewinnie, a Michael uchylił lekko oczy, spoglądając w jego stronę.
-Umm.. Miałem -odpowiedział, wymuszając pewny siebie wyraz twarzy, aby ukryć malujący mu się na czole napis "kłamstwo". Nie wiedział dlaczego skłamał, ale miał nadzieję iż Luke dalej nie będzie drążył tego tematu.
-A całowałeś się? -zadał kolejne pytanie, powodując tym westchnięcie Michaela. Luke zachowywał się jak mały chłopczyk, wypytujący o każdą rzecz o której nie miał jeszcze pojęcia. Gdy tak na prawdę był tylko o rok młodszy.
-Tak -powiedział, czując coraz większe wyrzuty sumienia, ale już wplątał się w to przy pierwszym kłamstwie. Luke pokiwał lekko głową ze smutnym wyrazem twarzy, ponownie kładąc się na trawie. Ich dłonie nadal były ze sobą złączone i żaden z nich nie miał zamiaru tego zmieniać.
Prawda była taka że oby dwoje byli niedoświadczeni w randkach, pocałunkach i ogólnie w miłości. Dziewczyny nie zwracały uwagi na takich jak oni, wolały chłopców pewnych siebie i niegrzecznych, czyli kompletne przeciwieństwo Luke'a i Michaela.
Luke sam nie wiedział dlaczego o to zapytał. Po prostu kiedy Michael złączył ich dłonie, poczuł coś... coś niesamowitego czego jeszcze nigdy nie czuł.
Z gwieździstego nieba, zaczęły spadać duże krople deszczu, które powoli moczyły każdy skrawek ich ubrań. Michael czując na sobie mokro, szybko wstał z ziemi rozłączając ich dłonie, co spowodowało chłód jaki obydwoje odczuli.
-Chodź tam -kolorowowłosy wskazał na drewnianą stodołę z dość dużym dachem, która znajdowała się niedaleko od nich. Luke pokiwał twierdząco głową i od razu pobiegł za chłopakiem. Michael zgrabnie przeskoczył przez drewniany płotek, jednak tego samego nie można było powiedzieć o blondynie, który przechodząc przez niego o mało co nie wybił zębów, a potem nadal nie utrzymując równowagi, wpadł na Michaela, przybijając go do jednej ze ścian Stodoły. Ich oddechy były nierównomierne, a bardzo niewielka odległość po między ich twarzami, jeszcze bardziej ich denerwowała, aż do chwili kiedy Luke nie chcący nadepnął na jego stopę i znowu by się przewrócił, gdyby nie szybka reakcja Michaela. Chłopak złapał go za ramiona i wydał z siebie głośny śmiech, powodując tym delikatny uśmiech na ustach blondyna.
-Jesteś największą niezdarą jaką znam -powiedział przez śmiech, wpatrując się w jego błękitne, nadal lekko, przestraszone oczy. Na policzki Luke'a wpłynęły rumieńce, co zielonooki chłopak uważał za bardzo urocze. Jak i pojedyncze kropelki deszczu, na jego zadartym nosie, które od razu starł palcem.
-To łaskocze! -zaskarżył się, śmiejąc się przy tym i odganiając dłonią jego palec. Luke odwrócił wzrok od chłopaka, kiedy usłyszał za sobą głośny dźwięk, stukania deszczu. Ujrzał porządną ulewę, przed którą na szczęście udało im się skryć.
-Luke -mruknął, a chłopak od razu zwrócił się do niego twarzą, zauważając iż Michael zmniejszył odległość po między nimi i był jeszcze bliżej. Serce blondyna, kolejny raz zaczęło mocniej bić. Michael odgarnął z jego czoła wilgotne pasma włosów, a następnie ułożył swoją dłoń na jego policzku, delikatnie się do niego uśmiechając, kiedy ujrzał jego przestraszoną minę. Bez zastanowienia, szybko przybliżył się do chłopaka przez co najpierw zderzyli się nosami.
-I kto tu jest niezdarą? -zaśmiał się Luke, rozluźniając tym odrobinę atmosferę. Michael także wypuścił z siebie cichy chichot, lecz szybko się uspokoił i zrobił to czego tak pragnął. Gładząc ostatni raz jego policzek, przycisnął swoje usta do jego, czując jak stado motylków unosi się w jego żołądku, jakkolwiek by to dziwnie nie zabrzmiało. Ich pocałunek można by uznać za niezdarny, przez to iż obydwoje nie mieli doświadczenia, lecz z każdym kolejnym muśnięciem czuli się jak by robili to od zawsze. Przez każde kolejne zetknięcie się ich ust, Luke lekko się uśmiechał, nie potrafiąc powstrzymywać rosnącego w nim szczęścia.
Oderwali się w chwili kiedy zabrakło im tchu, a także rozbrzmiał głośny huk błyskawicy. Blondyn od razu wytrzeszczył oczy i w panice rozglądał się wokół siebie, aby jak najszybciej znaleźć schronienie.
-Wyluzuj, to tylko burza -Michael wywrócił oczyma, na widok tego co wyrabiał blondyn, po czym chwycił ponownie jego dłoń. -Wejdziemy do środka stodoły.
-A co jak ktoś tam jest? -zapytał spanikowanym głosem, nie za bardzo popierając ten pomysł.
-Wątpię -wzruszył ramionami i pociągnął chłopaka za sobą, który nadal szeptał pod nosem jakieś słowa.
Zatrzymali się przed dużymi, drewnianymi, podwójnymi drzwiami, które nie były zabezpieczone żadnym łańcuchem ani kłódką. Michael z łatwością je otworzył od razu wchodząc do środka.
-Och jak tu ciepło -zaczął mówić, widząc jak Luke nadal stoi po za wejściem. -I nie dotrą tu żadne błyskawice, ani deszcz, no ale jak wolisz być tam... -wtem znowu rozbrzmiał głośny huk błyskawicy i nim Michael się obejrzał, Luke był już w środku tuląc się do jego boku.
-Zadowolony? -burknął z nadąsaną miną.
-Tak -Michael cmoknął jego czoło, na co Luke poczuł kolejny raz rozlewające się w nim ciepło.
-To gdzie śpimy? -zapytał, opierając dłonie po bokach i patrząc uważnie w stronę Luke'a.
-Chcesz tutaj spać?! -oburzył się na ten absurdalny pomysł. Przecież nie mógł spędzić nocy po za domem. Co jeśli Derek prawie wróci i zauważy jego obecność? A o matce to już nie wspomni, zwariuje z nadmiaru złych myśli o tym co mogło się stać z jej synem.
-Burza dopiero się zaczyna, a deszcz nie przestaje padać. To niebezpieczne, abyśmy się teraz tam szwędali.
Luke wywrócił tylko wzrokiem. Michael miał rację, to było niebezpieczne, ale nigdy nie spędzał nocy po za domem.
-Chodzi Ci o mamę i Dereka? -chłopak podszedł do blondyna, opierając swoją dłoń na jego ramieniu. Luke kiwnął głową, wbijając wzrok w popękane belki na podłodze. -Nie martw się, wcześnie rano od razu tam wrócisz i wszystko jej wytłumaczysz, a on o niczym się nie dowie, dobrze? -popatrzył na niego wyczekującą, pstrykając go w nos, na co Luke nie mógł się nie zgodzić.
-No dobrze -odburknął, jednak w głębi duszy był szczęśliwy że może spędzić ten czas z Michaelem. Popatrzył na chłopaka który odgarniał z desek siano i uśmiechnął się pod nosem, czując kolejny raz w ciągu tego dnia rozpierające go szczęście.
Michael także nie mógł ukryć swojego szczęścia. Niby nie miał porównania czy przy dziewczynie czułby się tak samo jak przy Luke'u, jednak był pewien, że jego uczucia są zarezerwowane tylko do blondyna, nikogo innego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top