Rodział 1

- Dan! - krzyknęłam do swojej przyjaciółki, która zaczynała mnie powoli denerwować. Cały czas nawijała tylko na jeden temat.

- Ja wiem kto to jest. - mruknęła, uśmiechając się niewinnie.

Znajdowałyśmy się w szkolnej stołówce. Dłubałam widelcem w swoim lunchu. Zamyśliłam się na chwilę, lecz kiedy tylko zdanie wypowiedziane przez Danielle do mnie dotarło, widelec wypadł z mojej ręki, powodując niezły hałas.

- C-Co? - zmarszczyłam brwi, wyraźnie wystraszona.

- No wiem kto będzie szukał potwora. - szepnęła koło mojego ucha.

- Kto? - spytałam, z widocznym przerażeniem wymalowanym na mojej twarzy. Ona nie może wiedzieć. Podstawą mojego zadania, jest dyskrecja.

- Maya. - powiedziała, a ja odetchnęłam.

- Jaka Maya? - udałam ciekawość. Muszę wiedzieć, czemu to sobie wymyśliła.

- Maya Renolds. Jest nowa. - brunetka wzruszyła ramionami, pijąc swojego shake'a.

- Twierdzisz, że ona będzie go szukać, bo jest nowa? - spytałam z łatwo wyczuwalnym zdziwieniem w głosie.

- Nagle przyjeżdża, nie wiadomo skąd. Akurat do naszego miasta, do naszej szkoły i dziwnym trafem w tym tygodniu, po tym jak dyrektor powiedział, że kogoś znajdzie. Nie wydaje Ci się to dziwne?

- Hmmm... - zamilkłam na chwilę, udając, że się zastanawiam. - Nie.

- No weź! - zaczęła wymachiwać rękoma. - To jest podejrzane!

- Nie uważasz, że to wszystko może być tylko zbiegiem okoliczności? - nadziałam na widelec, trochę mojej sałatki i zaczęłam ją przeżuwać.

- So, ja nie wierzę w coś takiego jak zbieg okoliczności! - pogroziła mi małą łyżeczką, na co się zaśmiałam.

To właśnie moja Danielle, szalona przyjaciółka Grein. Brunetka, o szarych oczach. Ma w sobie pełno energii. Jest całkiem zabawną, pomocną, wyrozumiałą, szczerą osobą. Ideał.

- Jak tam sobie chcesz. - uśmiechnęłam się i wzięłam łyka mojego soku. Nagle zadzwonił dzwonek, więc wszyscy zaczęli zbierać się do klas. Ja także wstałam i wzięłam swoją torbę. Śmieci wyrzuciłam i ruszyłam za Dan w kierunku naszej klasy. Usiadłam w ostatniej ławce w środkowym rzędzie, tam gdzie zwykle siedzę. Dziewczyna usiadła obok i razem czekałyśmy na nauczyciela. Spóźniał się, co prawie nigdy mu się nie zdarzało. W końcu, zauważyłam wchodzącego do sali starszego mężczyznę. Nazywa się Pan Oling i uczy mojego ulubionego przedmiotu matematyki. Tak! Lubię matmę, ale to nie jest teraz ważne. Mężczyzna nie wszedł sam, a z tą nową uczennicą... jak jej tam było? Maya. Maya Renolds.

- Klaso, przepraszam za spóźnienie, ale musiałem znaleźć naszą nową uczennicę. - wskazał na niską rudowłosą dziewczynę. Ta, uśmiechnęła się nieśmiało i przeskanowała wzrokiem klasę. - To jest Maya. Będzie od dzisiaj się z Wami uczyła.

- Ona na 100% jest tą o której Ci mówiłam. - szepnęła do mnie przyjaciółka. Westchnęłam i zignorowałam ją, słuchając dalej nauczyciela.

- Maya? Opowiesz nam coś o sobie? - Pan Oling usiadł przy biurku i zaczął grzebać w swojej torbie szukając czegoś.

- Tak. Nazywam się Maya Renolds. Mam tyle lat co Wy. Od urodzenia mieszkałam w Miami, teraz przeprowadziłam się tutaj, gdyż mój ojciec dostał lepszą propozycję pracy. Mam papugę i to chyba tyle. - wzruszyła ramionami, patrząc na pięćdziesięciolatka.

- Dobrze, dobrze. Usiądź w wolnej ławce. - machnął ręką i zaczął prowadzić lekcję. Ona i następne trzy minęły szybciej niż myślałam.

- Danielle! - krzyknął ktoś, kiedy szłyśmy z brunetką do naszych szafek. - Czekajcie!

Zatrzymałyśmy się, widząc Zacka. Chłopak od roku zarywa do Dan, a ona udaje, że nic nie widzi.

- Co tam Zack? - spytałam, uśmiechając się lekko. Chłopak był szatynem o brązowych oczach. Był wysportowany i całkiem przystojny.

- Cała szkoła o tym gada. Myślicie, że ta nowa... Maya, przyjechała tu same wiecie po co? - zmarszczył brwi.

- Tak! Właśnie tak myślimy! - entuzjastycznie odezwała się Dan, a ja zignorowałam jej wypowiedź.

- Czekaj... Jak to cała szkoła o tym gada? - zmarszczyłam brwi, gdyż z tego mogą być tylko same problemy.

- Normalnie. Ktoś miał przyjechać i nagle jest ona. Połączcie fakty. - wzruszył ramionami, a ja skrzyżowałam dłonie pod biustem.

- To może być zbieg okoliczności. - powiedziałam próbując ich przekonać.

- Nikt w to nie wierzy. - mruknął, a ja zaczęłam się martwić na poważnie. Muszę ją znaleźć.

- Wiesz, gdzie ona może teraz być? - spytałam z nadzieją, szybko otwierając moją szafkę i biorąc najpotrzebniejsze rzeczy.

- Nie.

- Dobra. Zaraz wracam. Dan zajmij mi miejsce. - uśmiechnęłam się i ruszyłam w kierunku sekretariatu. Kiedy tylko przekroczyłam jego próg, znalazłam przyjaźnie uśmiechającą się kobietę. Miała swoje blond włosy upięte w koka. Na nosie okulary, a na ciele czarną sukienkę.

- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się, wchodząc do środka. - Szukam nowej uczennicy. Maya Renolds. Wie Pani gdzie może ona być?

- Ah! Maya! Była tu kilka chwil temu. Pytała o łazienkę. Może jeszcze ją tam znajdziesz.- uśmiechnęła się na co jej odpowiedziałam tym samym.

- Dziękuję bardzo. - wyszłam i skierowałam się do toalety. Kiedy byłam jakieś 10 metrów od niej, zauważyłam jak całkiem ładna, wysoka blondynka, rozmawiając przez telefon, wchodzi do środka. Nie minęła minuta, ani nawet pięć sekund, kiedy dało się usłyszeć przerażający krzyk.

Dziewczyna wybiegła, z przerażoną miną i łzami w oczach, krzycząc po nauczycieli. Przyśpieszyłam kroku, w końcu wchodząc do środka. Coś tak podejrzewałam, że zastanę tam rudowłosą. Nie sądziłam jednak, że całą w krwi i leżącą na podłodze. Podeszłam do niej szybko, sprawdzając jej puls. Nie łudziłam się, że go wyczuję. On nigdy nie pozostawia przy życiu. Taki już jest. Zmarszczyłam brwi, dostrzegając w rękach dziewczyny jakąś kartkę. Wzięłam ją i wstałam na równe nogi. To była wiadomość. Druga, którą osobiście od niego widzę ja.

„Jeśli to ona była nadzieją tej szkoły, niech szkoła wie, że przy mnie nadzieja umiera."

Przełknęłam ślinę, podnosząc wzrok na swoje odbicie, w łazienkowym lustrze. Gwałtownie wzięłam głośny wdech, gdyż przez ułamek sekundy zauważyłam za sobą jakąś ciemną postać. Żadnych szczegółów, po prostu czerń. Odwróciłam się szybko, patrząc w to miejsce. Pustka, lecz wiem, że ON tam był. Do pomieszczenia nagle wpadł dyrektor, a za nim dwóch innych nauczycieli.

Wiedziałam jedno. Jeżeli kogoś powiążą z moim zadaniem... ten ktoś zginie.

Mogę też to być ja.

Witam w pierwszym rozdziale! Jak Wam się podoba? Piszcie co myślicie, bo to motywuje! :D

Mam jeszcze jedną sprawę. Mianowicie: Jak chcielibyście aby nazywał się nasz wampir? Może to być totalnie wymyślone, może to być aktor, piosenkarz, czy co tam chcecie.

Proszę aby każdy, kto przeczyta ten rozdział dał swoją propozycję. :)

Do nn! <3

(1043 słowa)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top