R 9

Biegnąc do baru, szybko wyciągnąłem telefon i napisałem krótkiego smsa do Louisa. Poinformowałem go, że musiałem skorzystać z łazienki i niedługo wrócę. Dopiero po chwili zorientowałem się jak ta wiadomość mogła zabrzmieć. 

On pewnie pomyślał, że uciekłem sobie ulżyć! No Harry! Brawo! Mogłeś mu już lepiej napisać, że masz biegunkę! Jęknąłem z zażenowania. Co brzmiało lepiej? 

Hey Tommo, dostałem mega rozwolnienia, po tym jak o mało nie przeleciałeś mnie w kinie. 

Czy: Potwór w moich majtkach o mało nie przedarł się przez rozporek, musiałem go szybko okiełznać.

Tak, oba przypadki brzmiały niesamowicie... chujowo. 

Nie miałem jednak czasu się nad sobą użalać, bo na parking wjechała taksówka i sekundę później, Sophia wypadła z niej jak poparzona. 

Zatrzymałem się gwałtownie, bo przecież nie mogła mnie tutaj zobaczyć. Szczególnie nie w tych ubraniach. Szybko wbiegłem do baru tylnym wejściem, narzucając na siebie uniform od Mary. Najwidoczniej Liam wysłał wiadomość także do niej. Związałem loki w kok i usiadłem na podłodze udając, że obieram ziemniaki. 

Sophia wpadła do kuchni, jakby gotowa, żeby mnie na czymś przyłapać. Spojrzałem na nią, czując zbierający się na skroniach pot. 

- Co tu robisz?!

- Pracuje? Mówiłaś mi przecież, że muszę - westchnąłem, wrzucając obierki do worka. 

Miała na sobie różowe, lateksowe spodnie, najwyraźniej też o wiele za małe. Ze zgrozą obserwowałem, jak wylewa się z nich nadmiar tłuszczu. Na jej twarzy nadal widniała zielonkawa maseczka, którą nałożyła, przed tym jak ją odurzyliśmy. 

Najwyraźniej opuszczała dom w pośpiechu. 

- Gdzie masz okulary Marcel? 

- Połamały mi się - wyjąkałem. 

- Co z twoimi włosami? - dopytywała.

  - Skończył mi się żel. A ty co tu robisz?   

- Nie będziesz mnie gówniarzu przesłuchiwał! - krzyknęła oburzona. - Czemu zasnęłam z dziewczynkami przy stole?!

- Czemu? Skąd mam to wiedzieć? Zasnęłyście, a ja wyszedłem do pracy. 

Spojrzała na mnie uważnie.

- Wiem, że coś kombinujesz, Marcel - powiedziała powoli. - Obserwuje cię - przymrużyła oczy. 

Fuknęła na mnie, zanim wyszła z baru. Oczywiście nie obyło się od krzyków i obelg, skierowanych do każdego pracownika. 

Odetchnąłem z ulgą, zrzucając z siebie uniform. Ucałowałem Mary i pobiegłem do kina, do Louisa. 

Okazało się, że nie było mnie tylko piętnaście minut, co przyjąłem z ulgą. Louis uśmiechał się do mnie szelmowsko, więc założyłem, że musiał stwierdzić, że masturbowałem się w łazience. 

- Dużo mnie ominęło? - wysapałem, łapczywie upijając colę przez słomkę. 

- Moja erekcja? 

Zachichotałem. 

- Przepraszam, ja po prostu... 

- Nie musisz się tłumaczyć kochanie - położył swoją dłoń na moim udzie. - Rozumiem - szepnął mi na ucho, owiewając je swoim ciepłym oddechem. No i och. Znowu rosłem w jeansach. - Miałem ochotę za tobą pobiec i ci pomóc.

- Nie, Chryste Lou! Ja sobie n-nie... 

Nie pozwolił mi dokończyć, przyciągając mnie do pocałunku. Pocałunku pełnego zębów i języka. Westchnąłem z rozkoszy. Tym razem jednak, moja dłoń sama powędrowała do jego rozporka. Czułem jak powoli jego penis twardniał. Słysząc jego przyśpieszony oddech i mając świadomość, że to ja byłem tego powodem.

Włączył się we mnie tryb ladacznicy. Ale babcia zawsze mawiała z kim się zadajesz - taki się stajesz. Halo! Wszyscy moim znajomi to cholerni zboczeńcy! Więc siłą rzeczy ja też byłem. 

- Proszę Hazz - jęknął Louis, unosząc swoje biodra. 

Miałem zamiar użyczyć ręki Louisowi Tomlinsonowi. 

Nerwowo rozejrzałem się po sali, ale para kilka rzędów niżej już była w trakcie... Czy oni uprawiali tutaj seks?! O, na pewno to robili. Drugiej już nawet nie było. 

No i co mi szkodziło? Na ogromnej sali byłem tylko ja i Louis, no i ci zboczeńcy na dole. Ale kto by ich liczył. 

Moje dłonie trzęsły się, gdy próbowałem rozpiąć mu rozporek. Byłem facetem do cholery! A nie mogłem rozpiąć cudzych spodni?

Co powinienem zrobić jak już będę miał go w dłoniach? Mam robić mu dobrze, tak samo jak robię sobie? Boże. A może on chce, żeby wziął go do buzi?! A jak go ugryzę? Albo nie będę wiedział co z nim zrobić? Kiedy powinno się go ssać? Mogłem podpytać moich perwersyjnych przyjaciół o kilka wskazówek! 

Louis zauważył jak bardzo zestresowany byłem. Chwycił moją rękę i przerwał nasz pocałunek. 

- Możemy poczekać - szepnął. - Nie chcę, żebyś się zmuszał Hazz - musnął kącik moich ust. 

Wiedziałem jak ze sobą walczył. Z jednej strony szukał ulgi, ale z drugiej nie chciał powodować u mnie dyskomfortu. Kochany Louis. 

- Chcę - powiedziałem cicho. - Tylko nie wiem j-jak... 

Czułem jak moja twarz oblewa się rumieńcem. To było takie żenujące mieć te szesnaście lat i nigdy nikogo nie dotykać! 

- Popatrz na mnie Harry - nakazał Louis. 

Chwilę się wahałem. 

Louis uśmiechał się delikatnie, patrząc na mnie z czułością?

- Masz na to ochotę?

- Tak - wyszeptałem nieśmiało. 

- Harry, czy Ty masz ochotę. Nie patrz na to, że mi stoi - zachichotał. - Zrozumiem jeśli chciałbyś to rozegrać powoli, nie mam nic przeciwko. 

- J-ja... n-nigdy nn-ikomu nie... - westchnąłem. - Ale chcę. 

- Okej - szepnął. 

Pocałował mnie delikatnie, złączając nasze dłonie. Moja było o wiele większa, ale mimo tego to jego była na górze. Wolną ręką rozpiął swój rozporek i uniósł delikatnie biodra, opuszczając niemoralnie ciasne jeansy. 

Pokierował nasze złączone dłonie na wybrzuszenie w swoich bokserkach. Gdy tylko ją potarłem, westchnęliśmy w swoje usta. 

Młodym jest się tylko raz!

Moje bojowe nastawienie zmieniło się, gdy jego ręka zaczęła majstrować przy moich spodniach. 

Raz się żyję. 

Louis jęknął cicho, gdy wsunąłem dłoń pod jego bieliznę, zaciskając palce na jego penisie. Był gruby i ciężki w mojej ręce. Zdałem się na mój instynkt, kiedy wykonałem kilka wolnych ruchów, jakby sprawdzając czy to sprawia mu jakąkolwiek przyjemność. Och, sprawiało. 

Zacisnął zęby, gdy kciukiem obrysowałem wilgotną główkę, rozprowadzając po niej pierwsze krople. 

- Kochanie, napluj na swoją rękę - wymruczał mi w usta, a ja pokiwałem głową. 

Byłem zażenowany. Miałem tak po prostu charknąć? Tak, że w sensie... Że tak przy nim?! Po chwili Louis zrobił to za mnie. Napluł na swoją dłoń i rozprowadził ślinę na własnym penisie i byłem mu wdzięczny. Może gdybyśmy byli u niego w pokoju, albo w miejscu bardziej intymnym to mógłby to zrobić. 

Gdy ponownie zacisnąłem wokół niego palce, był mokry i dużo prościej można było się po nim "poruszać". Zacząłem pompować ręką, chcąc doprowadzić go na szczyt. Najwidoczniej Lou, lubił bawić się we dwójkę, bo po chwili jego dłoń wślizgnęła się do moich bokserek. Od razu zaczął mocno mnie masturbować. 

Jęknąłem. 

Chyba trochę za głośno, bo Louis uciszył mnie pocałunkiem. 

- Chciałbym słyszeć jakbyś pode mną jęczał Harry. Ale myślę, że innym mogło by to przeszkadzać. Tutaj musisz być cichutko skarbie. 

- Proszę - stęknąłem. - Blisko.

Wiedziałem, że nie wytrzymam za długo. 

Hej! Pierwszy raz ktoś inny bawił się moim penisem! Znaczy się, to nie tak, że ja się nim nie bawiłem, ale że ktoś inny. Ja pierdole. Nieważne. 

- Następnym razem Ci obciągnę - powiedział Louis, a ja doszedłem brudząc jego dłoń i swoją bieliznę. 

Wystarczyły jeszcze trzy ruchy moją ręką, aby i on skończył, przygryzając moją wargę. 

- B-było okej? - zapytałem, gdy obaj wytarliśmy się serwetkami. 

- Było idealnie - cmoknął mnie w usta. 

Już miałem coś powiedzieć, gdy mój telefon za wibrował. 

Co tym razem?! Przecież Sophia pojechała na jakiś lifting czy coś. 

"A i B jadą do baru!" 

Liam nadal był u mnie w domu?! Co jest do ch... 

- Muszę cię na chwilkę przeprosić - cmoknąłem go szybko, zanim drugi raz tego wieczoru wybiegłem z kina. 

Tym razem, może już bez erekcji, ale za to w mokrych majtkach i głupim uśmieszku na twarzy. 

Miałem w dłoniach penisa Louisa Tomlinsona! Czy ten wieczór mógłby być lepszy?!

I w tamtym momencie nie pomyślałbym, że mógłby być.

A był. 

_____________________________________________

Ten taki krótki, ale za to jaki! 

Spodziewaliście się, że Harold to taka ladacznica?

niesprawdzony bo nie.  :D 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top