R 8

Randka została podzielona na trzy części. 

Pierwsza i druga z Larrym. 

Trzecia z Ziallem i można spodziewać się smuta :> 

Ta piosenka, nie wiem czemu, ale kojarzy mi się z Larrym <3

_____________________________________________________

Odetchnąłem z ulgą, gdy w końcu mogłem usiąść. Wiedźmy smacznie spały w swoich pokojach, a ja z radością zrzuciłem z siebie przepoconą koszulkę. Wszyscy wyglądaliśmy jakbyśmy dopiero wrócili z jakiegoś maratonu na siłowni. 

- Planujesz dzisiaj ssać Tommo? - zapytał Liam, a ja wyplułem swoją herbatę. 

- Co?!

- Pytam czy planujsz ssać penisa Tom... - powtórzył.

- NIE! OCH! Boże! Liam! - Ukryłem twarz w dłoniach. 

Co ten Liam! Przecież ja ledwo opanowałem sztukę całowania, a ten chce mi wpychać w gardło penisa. I to jeszcze nie swojego! 

- Ja planuje - powiedział Niall, wpychając sobie do ust garść chipsów. - Znaczy się nie Tommo, ale Zayna - zarumienił się lekko. - Tak sądzę. 

Czemu skarałeś mnie Panie takimi przyjaciółmi?! 

Carol zachichotała cicho, by zaraz wyszeptać coś do ucha Liamowi. Uśmiech na jego twarzy powiększył się tak bardzo, aż dziwiłem się że jeszcze nie rozbolała go szczęka.

Nie wiem czemu, ale czułem, że to co mu powiedziała, było związane z jego męskością. No i dużo się nie myliłem, chwilę później położyła rękę na jego kroczu.

Okej, ja rozumiem. Nastolatki, hormony. Ale wszyscy w mojej szkole zachowywali się jak zwierzęta. Ostatnio nawet ktoś pieprzył się w bibliotece! W trakcie trwania lekcji! Rozpustnicy! 

- Czekaj kotku - powiedział Liam, łapiąc jej dłoń. - Kurwa. Nie pomyśleliśmy - zamruczał. 

- O czym mówisz Li? - zapytała Mary.

- Zanieśliśmy je do łóżek, a one będą się zastanawiać jak tam trafiły. Bo ostatnie co będą pamiętać to, że piły herbatę - zaczął. - Nie są aż tak głupie, żeby uwierzyć w chochliki, które przeniosły je do pokoi. 

- Ty wierzyłeś - odgryzła się Alex. - Pamiętacie jak się upalił i wtedy... 

- Mówi to osoba, która odkurzała trawnik - powiedział Liam.

- Zbaczamy z drogi! - Upomniałem ich. - Co proponujesz Li?

- Musimy je tu znowu znieść - szepnął. - Dopiero co przestałem się pocić. 

Wszyscy jęknęliśmy. 

Mówiłem już kiedyś jakich wspaniałych przyjaciół miałem? 

Nie wiem ile czasu zajęło nam zniesienie Wiedź na dół, ale finalnie znowu byłem cały mokry. Moja koszulka lepiła się do mojego torsu, a moje loki były jednym kołtunem. 

Moja macocha powinna przejść na dietę - koniecznie. Ja już fundowała sobie liftingi i botoks, to mogła wydać kilka stówek więcej na odsysanie tłuszczu, tu i tam. 

- Ale cuchniecie - powiedziała Mary, marszcząc nos. 

- Ty myślisz, że lawendą pachniesz? - stęknął Niall, wąchając się pod pachą. 

Co za dzikus! 

- Panowie i Panie - zaczęła oficjalnie Carol. - Chętnie bym została i przy okazji Ci obciągnęła Li - zaśmiała się. - Ale mam zmianę na osiemnastą. Będę na was czekać - wskazała na mnie i Nialla. 

Carol pracowała w lokalnym kinie. I jakoś sama świadomość, że ktoś z moich przyjaciół, w razie potrzeby, będzie mógł mi pomóc, powodowało, że wielki głaz spadł mi z serca. 

Pożegnaliśmy się z nią szybko, zanim stoczyliśmy krótki bój o prysznic. 

Napisałem Louisowi, że spotkamy się już na sali. Czułem się bezpieczniej wiedząc, że będzie tam ciemno, bo tym razem nie mogłem się przebrać. Odpisał mi, że załatwi nam przekąski i już nie mogę się doczekać, aż mnie zobaczy. Uśmiechałem się jak upośledzony.

Ubrałem się w zieloną koszulę i za namową Mary, zostawiłem kilka rozpiętych guzików. Do tego moje ulubione sprane jeansy i czarne, zamszowe botki. Moje loki na powrót były sprężyste, po wcześniejszych zabiegach Alex i czułem się dobrze. Czułem się... seksowny? 

Chciałem wyglądać ładnie. Ładnie dla Louisa. 

- Zostanę tu i będę zdawał relację - zaproponował Liam. - Gdyby obudziły się szybciej dam ci znać. Mary weźmie ze sobą twoje rzeczy do baru, tak na wszelki wypadek. 

Pokiwałem głową. 

- Zayn ma po mnie przyjechać za pół godziny - stęknął Niall. Alex nadal układała jego rozjaśnione włosy. - Jeszcze raz mnie pociągnij, to złamię ci rękę! 

- Gdybyś się częściej czesał, nie było by tego problemu! - Powiedziała oskarżycielsko, specjalnie ciągnąc za kosmyk. - Lepiej nie będzie - westchnęła. 

- Moje dzieci - powiedziała Mary. - Takie duże! Pamiętajcie o zabezpieczeniach - upomniała, podając każdemu z nas po paczce prezerwatyw.

I gdy ja oblałem się rumieńcem, Niall z dużym uśmiechem schował je do kiszeni. 

Co ten Leprechaun kombinował?! Chyba ktoś miał zamiar dzisiaj zaliczyć!

- Potrzebujesz podwózki Harry? - zapytał Niall, gdy zakładał kurtkę. 

- Nie. Spacer dobrze mi zrobi. A tak w ogóle na co idziecie?

- Na titanica - uśmiechnął się.

- Tylko tym razem nie uciekaj po tym jak ci obciągnie - krzyknął Li.

- Och, spierdalaj Liam!

Ostatni raz zerknąłem na Wiedźmy. Sophia śliniła się jak perszing. Liam włożył rękę Briany do ciepłej wody, a Ashley... Ashley po prostu zaburzała obrazek samą swoją obecnością. 

Liam i Alex postanowili spalić się jak świnie, będąc na swojej "warcie". Nie przeszkadzało mi to tak długo, jak dobrze wykonywali swoją "pracę". Ja, wraz z Mary, poszliśmy do baru gdzie przywitała nas Sam. 

Była kierowniczką knajpy, ale nienawidziła Sophii chyba jeszcze bardziej niż ja. Czasami mnie kryła, gdy musiałem zostać dłużej w szkole, albo potrzebowałem gdzieś wyjść. Kupowała mi ubrania i dbała o mnie jak matka. Sam znałem od dziecka, była koleżanką mamy. I dzięki niej czułem się jakby Anne cały czas przy mnie była. 

- Harry koteczku, wyglądasz zabójczo! - Pochwaliła mnie. - Randka z Panem T? - poruszyła sugestywnie brwiami. 

Sam wiedziała o mnie i Louisie. Wiedziała także o Marcelu. 

Mary przebrała się w różowy fartuch i zniknęła za ladą, wcześniej całując mnie w policzek. 

Zacząłem się bardziej denerwować, gdy wolnym krokiem szedłem w stronę kina. Było już szarawo zanim do niego dotarłem. Carol opierała się leniwie o blat, żując gumę z otwartymi ustami. Kolejka po bilety sięgała prawie drzwi, a ona zdawałoby się miała to totalnie w dupie. 

- Oi seksi! - krzyknęła, gdy tylko mnie zobaczyła. - Chodź bez kolejki! - Usłyszałem jęknięcia. 

- Stoimy tu już godzinę! 

- Mam to w dupie, postoicie kolejną - westchnęła. 

Wyslałem im przepraszający uśmiech.

- Jakim cudem jeszcze cię nie zwolnili? - zapytałem szeptem. 

- Bo żona mojego szefa dowiedziałaby się, że chowa trawkę w bucie w szklarni. 

- Serio tam ją trzymał? - zapytał Dean. - Cholera, myślałem, że skonfiskowała mi już każdego skręta! Carol muszę na chwilkę wyjść - powiedział, zakładając kurtkę. 

- Chcę podwyżkę - upomniała się, nalewając sobie coli. 

- Jasne! Będę... będę.

- Leć szefie - poklepała go po ramieniu. - Chrupki chowasz w tych dużych donicach po tujach. 

- Anioł nie kobieta! 

Zachichotałem. 

- Na jaki film idę? 

- Och. Tomlinson chyba chce dzisiaj poruchać. Maraton Horrorów, sala piąta, najwyższy rząd - poinformowała mnie. 

- Może zaczniesz obsługiwać innych? - zapytał ktoś z kolejki. 

- Myślę, że teraz pójdę na przerwę - usłyszałem Carol. 

Niesamowita. 

Na sali było już ciemno. Oprócz Louisa, naliczyłem tylko dwie inne pary, zbyt zajęte sobą, aby zerkać na ekran. 

- Hej - szepnąłem, siadając obok niego. 

I cóż. Louis wyglądał idealnie. W swoim luźnym tank topie, odkrywającym jego tatuaże i czapce, spod której wystawało kilka pasemek karmelowych włosów. 

- Myślałem, że nie przyjdziesz - uśmiechnął się. 

Na ekranie pojawił się jakiś potwór, a ja podskoczyłem na swoim miejscu. 

- Teraz zaczynam żałować, że się pojawiłem - zaśmiałem się, wskazując głową na ekran. 

- Nie chciałeś titanica - upomniał mnie. 

- Bo to film dla bab - przewróciłem oczyma.

- Niall i Zayn na nim są. 

- No właśnie, tak jak mówiłem dla bab. 

Cieszyłem się, że na sali było tak mało osób, dzięki temu mogliśmy swobodnie ze sobą rozmawiać, komentując praktycznie każdą minute filmu. Louis, swoimi kiepskimi, żartami powodował, że co chwila wybuchałem śmiechem. Aż nagle, kątem oka, zobaczyłem jak się przeciąga. Miałem ochotę zawyć ze śmiechu, czekając na jego, oczywisty, następny ruch. I zrobił to filmowo. Wyciągnął ramiona, stękając cicho, aż w końcu mnie nim objął. 

Tandetne, ale podziałało. 

Wtuliłem się w jego bok, zaciągając zapachem męskich perfum. 

Louis Tomlinson obejmował mnie w kinie. Na najbardziej chujowym filmie, jaki w życiu przyszło mi oglądać. 

W tym samym momencie sięgnęliśmy po colę i nasze palce się o siebie otarły. Spojrzałem na niego, a on wzrokiem uciekał do moich ust i oczu, jakby szukając pozwolenia. Nachyliłem się delikatnie i wtedy złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Uśmiechałem się, co trochę utrudniało nam obściskiwanie, ale najwidoczniej mu to nie przeszkadzało. Pocałunek zmieniał się z minuty na minutę i nie odrywaliśmy się od siebie, nawet by zaczerpnąć powietrza. Ciężko oddychaliśmy. Jego ręka zacisnęła się na moim udzie, tak blisko mojego krocza, że jęknąłem cicho. 

Byłem twardy jak głaz. 

Louis powodował, że stawał mi dosłownie od samej jego obecności i byłem tym faktem tak cholernie zawstydzony. 

- Lou - szepnąłem w jego usta, gdy potarł mnie przez jeansy. 

Czy ja właśnie miałem zaliczyć obciąganie w kinie? 

Nie, żebym miał coś przeciwko, bo Louis to chodzący seks, ale byliśmy w miejscu publicznym! Nie wspominając tego, że nikt wcześniej mnie tak nie dotknął. Nie byłem Liamem, żeby robić takie rzeczy na pierwszej randce! Może byłem?!

- Jestem taki twardy - powiedział, zwilżając swoje wargi językiem. Położył nasze złączone dłonie na swoim rozporku i ścisnął moją rękę. 

Co on chował w tych spodniach?! Przecież to jakaś anakonda! 

My Anaconda don't... My Anaconda don't want none unless you got buns hun!

Skup się Harold! 

Niepewnie złapałem go przez spodnie, słysząc jego cichy jęk. 

Właśnie wtedy za wibrował mój telefon. 

"Sophia się obudziła. Jest wkurwiona, jedzie do baru!" 

Nienienienienie. 

- Przepraszam - powiedziałem, zrywając się z miejsca.

_________________________________________

Awww, Harold powinien dać Lou?! 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top