R 21
Jeśli czytasz ten rozdział, to upewnij się, że przeczytałaś/eś rozdziały 19 i 20, które również dzisiaj wstawiłam :)
__________________________________________________________
Przed moim domem zaparkowana była duża limuzyna. Kierowca stał przy aucie, wachlując się swoją czapką, a kiedy nas zauważył, odetchnął z ulgą.
- Myślałem, że już nie wrócicie - mruknął, otwierając nam drzwi.
- Musiałam siku, osiem razy - powiedziała Carol. - Ta mała bestia ma cztery tygodnie i już naciska na mój pęcherz - westchnęła, a Liam uśmiechnął się lekko.
- Możemy już jechać? Przypominam, że mam randkę!
- A właściwie z kim Ty się umówiłaś?
- Z Astonem.
- To jedna z lepszych dupeczek w szkole - jęknęła Mary. - Jakim cudem?
- Zadzwoniłam do niego przez przypadek i rozmawialiśmy do rana. Mój ojciec da mi szlaban jak zobaczy rachunek, ale było warto! A ty z kim idziesz?
- Z Bradem Simpsonem.
- To nie ten pierwszoroczniak, którego kapela nazywa się "Wampirki"? - zapytał Michael, wyciągając z barku kieliszki.
- The Vamp - warknęła, otwierając szampana. - Jest tylko dwa lata młodszy! Twój zespół nazywa się "Pięć sekund lata", do kurwy nędzy!
- Wymiatasz na gitarze bejbe - mruknął Luke, całując jego ramie.
Zamknąłem na chwilę oczy, próbując się uspokoić. Moje serce waliło w klatce piersiowej, jakby lada chwila, miało z niej wyskoczyć. Minuty dzieliły mnie od spotkania z Louisem, a dzięki kostiumowi od moich przyjaciół, nie musiałem martwić się o Sophie, Briane czy Ashley. Wiedziałem też, że inni zdążą posprzątać ville, gdy ja, w końcu przestanę się martwić.
- Zaraz, zaraz - mruknąłem, otwierając oczy.
Wszyscy moi przyjaciele mieli na sobie kostiumy dla par. Liam był Batmanem, a Carol Kobietą Kotem. Zayn przebrał się za Asha, a Niall za Pikachu. Michael był Jokerem, a Luke męską wersją Harley. Marry miała na sobie złotą sukienkę Belli, a Alex wyglądała jak Leia. Ja miałem na sobie zielone wdzianko...
- Boże. Czy ja jestem Lokim?
- Zorientowałem się po hełmie z rogami, czy berle? - sapnęła Alex.
- Too znaczy, że Louis jest Thorem? Toż to kazirodztwo!
- Teoretycznie oni nie są rodzeństwem! - odezwał się Liam. - Loki został znaleziony...
Bla, bla, bla. Kogo to kurwa interesuje Liam?
Dojechaliśmy na miejsce, grupo po dziewiętnastej. Już na parkingu był słychać muzykę, głośne rozmowy i śmiechy, a ja nerwowo tupałem nogą.
- Możemy się pośpieszyć, proszę? - zapytałem, przygryzając wargę.
- Spokojna twoja rozczochrana - powiedział Zayn, wyjmując z kieszeni batonika. - Louis napisał, że dopiero wszedł do środka.
Rozpakował słodycz i dopiero, wtedy podał go Niallowi.
- Kocham Cię - mruknął, całując Malika w usta. - Pika, Pika - pisnął, a ja o mało nie puściłem pawia.
- Napiłby cię - westchnął Luke i Liam.
Uśmiechnęli się do siebie.
- Ale dzisiaj, solidarnie z moją narzeczoną, nie pije.
- Kiedy zrobiliśmy się tacy... - zaczęła Alex, obejmując Ashtona.
- Zakochani? - dokończyła za nią Mary, wołając do nas Brada.
- Obrzydliwe - westchnęliśmy.
Weszliśmy na salę, z której dobiegały jakieś hiszpańskie rytmy. Niektórzy już tańczyli, inni rozmawiali w dużych grupach. Właśnie tam zobaczyłem Louisa, który bawił się swoją czerwoną peleryną. Wyglądał zabójczo w stroju Thora i jeszcze nigdy młot nie podniecał mnie tak, jak w tamtej chwili.
- Harry! - krzyknął Louis, od razu przepychając się między ludźmi.
Zarzucił mi ręce na szyję, całując mocno. Jęknąłem cicho, czując jego ciepły język. Czułem posmak wódki, papierosów i miętowej gumy do żucia.
- Hej - mruknąłem, patrząc mu w oczy. - Ten strój - złapałem go za pelerynę - bardzo mi się podoba.
- Dzisiaj jesteś złoczyńcą loki? - zaśmiał się, ciągnąc mnie w stronę parkietu.
- Mam dwie lewe nogi! - ostrzegłem, ale Louis prychnął tylko.
Odwrócił się do mnie tyłem, ocierając się swoim tyłkiem o moje krocze. Dziękowałem Bogu za Hiszpanów i ich muzykę. Louis poruszał się do bitu, powodując u mnie dreszcze. Położyłem dłonie na jego biodrach, by zaraz zjechać odrobinę niżej. Chciałem pocałować jego szyję, ale rogi na moim hełmie, bardzo mi w tym przeszkadzały. Westchnąłem sfrustrowany, ale wtedy Louis odwrócił się do mnie przodem, łapiąc moją twarz w swoje dłonie. Muzyka zmieniła się na wolniejszą, a po chwili cały parkiet zapełni się parami. Carol wtulała twarz w szyję Liama, stała na jego stopach, a on bujał się na boki. Uśmiechnąłem się, bo ta dwójka zdecydowanie na siebie zasługiwała. Alex i Ashton wykonywali jakiś dziwny taniec i byłem pewny, że nie byli do końca trzeźwi. Zresztą Niall i Zayn też nie, bo... Obmacywali się w koncie i wow, oni chyba też lubili seks publiczny.
- PANIE HORAN I MALIK - ryknęła Pani Smith, nauczycielka niemieckiego. - NA ODLEGŁOŚĆ RAMION!
Malik nie oderwał się od niego nawet o centymetr. Wręcz przeciwnie, mocniej przycisnął go do ściany. Nogi Nialla owinęły się wokół szczupłych bioder Zayna. Zaśmiałem się, by zaraz skupić swoją uwagę na Louisie. On też miał na twarzy uśmiech, ale gdy tylko na mnie zerknął, coś w jego oczach się zmieniło. Widziałem w nich pożądanie i miłość. Pocałowałem go lekko, zanim Pan Anderson, nauczyciel geografii, kazał nam tańczyć na odległość ramion.
- To nie pieprzona podstawówka - warknął Luke, trzymając dłonie na ramionach Michaela.
- Ani nie plan porno Panie Hemmings - odpowiedział mu Pan Anderson.
Przez kolejne godziny tańczyliśmy, jedliśmy i dobrze się bawiliśmy. Kilka razy odwracałem się widząc Sophie czy którąś z moich "sióstr", ale żadna z nich mnie nie rozpoznała.
Było już około dwudziestej trzeciej, gdy światła na sali gimnastycznej się zapaliły, a dyrektor wszedł na niewielką scenę.
- Witajcie uczniowie, opiekunowie i nauczyciele - powiedział do mikrofonu, wycierając spocone czoło chusteczką. - Mam nadzieję, że świetnie się bawicie - pokazał nam "okej". - Przyszedł czas, aby ogłosić, kto został królem i królową balu!
Wszyscy zaczęli klaskać.
- Poproszę o kopertę - zwrócił się do nauczyciela angielskiego, który o mało nie potknął się o stopień. - Perkusja!
Ścisnąłem rękę Louisa, przyciągając go do siebie bliżej. Oparłem brodę o jego głowę, a on fuknął. Wiedziałem, że nasza różnica wzrostu mu nie przeszkadzała, ale zawsze musiał udawać, jaki oburzony był.
- Królem balu zostaje... - nastąpiła długa cisza. - ZAYN MALIK!
Cała sala zaczęła wiwatować, a podpity Zayn wdrapał się na scenę. Kazał nałożyć sobie koronę na swoją czapkę z daszkiem.
- Gratulację Panie Malik - powiedział dyrektor, klaszcząc głośno.
Otworzył kolejną kopertę, patrząc to na jej treść to na tłum uczniów.
- Ehkem - odchrząknął - królową balu... znaczy się królem, drugim królem - poprawił się szybko - zostaje Niall Horan!
Wszyscy zaczęli gwizdać i krzyczeć, gdy ta dwójka namiętnie się pocałowała.
- Wyjdźmy się przewietrzyć - zaproponował Louis, gdy Pani Smitch zaczęła krzyczeć na naszą królewską parę.
Wyszliśmy przed szkołę, szybko kierując się w stronę boiska. Chichraliśmy mijając obściskujących się nastolatków, którzy nawet nie zwracali na nas uwagi. Gdzieś tam zauważyłem Mary, której ręka znajdywała się w spodniach Brada.
Byliśmy tylko głupimi, napalonymi dzieciakami.
- Zatańczysz Lewis? - zapytałem, kłaniając się lekko.
- Nie słychać muzyki - zaśmiał się, zarzucając mi ręce na szyję. - Zawsze możesz zacząć śpiewać - zaproponował.
Puściłem mu oczko, szukając ipoda w kieszeniach swoich spodni. Nawet nie wiedziałem czemu ją zabrałem. Podałem mu jedną słuchawkę, samemu wkładając do ucha drugą.
Zaczęliśmy kołysać się w rytmach "Cry me a river", a Louis wybuchnął śmiechem.
- Chyba ktoś tu jest fanem muzyki z dwutysięcznego - zabawnie poruszył brwiami.
- Ciii - ucałowałem go lekko. - Zaraz będzie lecieć stara dobra Britney.
Tańczyliśmy tak dłuższą chwilę, rozmawiając cicho. Chciałem, żeby ta chwila trwała wieczność, żebyśmy mogli zostać w tym miejscu na zawsze.
- Louis... Muszę Ci coś powiedzieć - podjąłem, chcąc mieć to już za sobą.
- Co jest Haz? - zapytał, zatrzymując się.
- Ja...
- HARRY! - usłyszeliśmy wołanie. - HARRY! - chwilę później dobiegł do nas Niall. - Jest za dziesięć dwunasta!
- Boże - mruknąłem, puszczając Louisa. - Muszę iść!
Zacząłem biec w kierunku parkingów, czując na sobie wzrok Louisa.
- HARRY! - krzyknął. - HARRY JAK MAM CIĘ ZNALEŹĆ?!
Nie odpowiedziałem.
Chyba nie chciałem, żeby mnie znalazł.
___________________________________
;) i jak?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top