R 15
Przeprasza za tak długą nieobecność. :) Ale już jestem!
Dwa rozdziały Bossa i Kopciuszek w jeden dzień! <3 Może uda się i Howling!
___________________________________________
Na dworze było już jasno, gdy wspólnie z Louisem stwierdziliśmy, że pora wracać do domu. Pożegnaliśmy się szybko, chociaż wydawało mi się, że niechętnie. Louis czekał w samochodzie, dopóki nie upewnił się, że bezpiecznie dotarłem do domu. Co był swojego rodzaju paradoksem, skoro musiałem pokonać aż siedem kroków. Ale nawet, gdy upewnił się, że byłem w swoich czterech ścianach, wpatrywał się w zamknięte drzwi. Ten chłopak zaskakiwał mnie na każdym kroku. Uśmiech na jego twarzy był tak szeroki, że wydawał się bolesny. Nawet z tej odległości widziałem jak błyszczały się jego oczy. Wiedziałem o tym, bo obserwowałem go zza firanki, czując się trochę jak zboczeniec - prześladowca. Ale co tam.
Gdy tylko odjechał, zacząłem skakać w miejscu. Zatkałem usta dłonią, gdy wydobył się z nich mało męski pisk. Louis Tomlinson uważał, że byłem piękny, nawet jako Marcel. Nie mogłem w to uwierzyć! Ale czy to oznaczało, że podobały mu się dwie osoby, które tak na prawdę były jedną, ale z drugiej strony nadal inną?
Cholera. To wszystko było zbyt skomplikowane, nawet dla mnie.
Koniec weekendu wiązał się z powrotem wiedźm, ale też następnego dnia miałem iść do szkoły. Nie mogłem doczekać się spotkania z Louisem. Wiedziałem, że spędzałem z nim dużo czasu, nieważne czy jako Harry czy Marcel. Ale nie miałem dosyć. Najchętniej zamieszkałbym w jego kieszeni, żeby mógł nosić mnie zawsze przy sobie.
Chryste, ale byłem głupi. Zachichotałem głośno, wchodząc po schodach. Byłem zakochany!
Wiedźmy wróciły dopiero wieczorem. Najwyraźniej ich weekend w spa czy gdziekolwiek były był udany, bo Sophia ledwo co mogła mówić. Wiedziałem, że spowodowane to było zbyt dużą dawką botoksu, ale dzięki temu nie musiałem słuchać jej skrzeczenia.
Moja macocha podała mi listę obowiązków i szczerzę zdziwiłem się, że było tego tak mało. Miałem ochotę ją uściskać, ale szybko się rozmyśliłem.
W poniedziałek obudziłem się chwilę po czwartej. i O dziwo, byłem wyspany. Najciszej jak potrafiłem zacząłem sprzątać i zanim się obejrzałem była szósta, a dom lśnił czystością. Wziąłem szybko prysznic, po którym zaczesałem swoje włosy do tyłu.
Mojego dobrego humoru, nie zepsuł nawet fakt, że moje okulary znowu się rozwaliły i musiałem poświęcić chwilę, żeby je naprawić. Praktycznie w podskokach udałem się do szkoły i zdziwiłem się widząc puste korytarze. Zerknąłem na mój zegarek i wtedy wszystko stało się jasne. Do pierwszego dzwonka nadal była godzina!
Postanowiłem spędzić ten czas na powtórkę materiału z poprzedniego tygodnia. Usiadłem pod swoją szafką, wyciągając z plecaka książkę od angielskiego. Przebrnąłem już przez dwa rozdziały, gdy poczułem czyjąś rękę na swoim ramieniu.
- B-b-brendan - wyjąkałem, zaciskając oczy.
- Marcel - odpowiedział spokojnie. - Powiedziałeś komuś? - zapytał, zaciskając palce.
- N-nie - wyszeptałem, kuląc się delikatnie. - N-nikomu!
- Dziękuję - powiedział cicho. - I przepraszam za to co zrobiłem.
Nachylił się nade mną złączając na chwilę nasze usta. Ale byłem w takim szoku, że nawet nie zdążyłem go odepchnąć. Brendon spojrzał mi w oczy, uśmiechając się lekko. I nie przypominał już mojego prześladowcy, ale zagubionego chłopca, który nie rozumiał własnej orientacji.
- B-brendon! - zawołałem.
Odwrócił się gwałtownie i mógłbym przysiąc, że jego policzki były zarumienione.
- G-gdybyś chciał pogadać - powiedziałem, podając mu kartkę z moim numerem.
Przyjął ją, przyciągając mnie do krótkiego uścisku.
Nawet nie wiedziałem ile tak stałem, ale coraz więcej uczniów zapełniało korytarz. Dopiero Niall obudził mnie z mojego otępienia, gdy odciągnął mnie na bok.
- Zayn to dupek! - powiedział, zanim się przywitał. - Zaprosił mnie do siebie na netflix i zaczął się do mnie dobierać, zanim jeszcze poznałem tytuł filmu!
Zaśmiał się cicho, a Niall spojrzał na mnie jak na wariata.
- Nialler, nawet ja wiem, że netflix i chill to zaproszenie na uprawianie seksu, a nie na film - poklepałem go po ramieniu.
- Serio? - zapytał, otwierając paczkę chrupek. - Ale Hazz - szepnął konspiracyjnie. - On włączył Bambii.
Zarechotałem, zakrywając usta dłonią. Już miałem coś powiedzieć, ale wtedy na korytarzy zrobiło się dziwnie cicho. Odwróciliśmy się i to co zobaczyłem sprawiło, że miałem ochotę wyć ze śmiechu.
- Blondi! - krzyknął Zayn, idąc w naszą stronę. Miał boombox na ramieniu i paczkę słodyczy w ręce. - Wciśnij guzik, Tommo - powiedział do Louisa.
Ten pokręcił głową, ale posłusznie spełnił jego prośbę. Z głośników poleciał Mario Let me love you, a Zayn ruszał do tego biodrami. Zawsze myślałem, że Malik potrafił tańczyć, ale to co prezentował... Wyglądał jak kaczka ze złamaną nogą. Chryste, zachowywał się jak paralityk.
- Zaynie - powiedział cicho Niall, gdy stanęli naprzeciwko siebie.
- Przepraszam kotku! - wtrącił Zayn, padając na kolana. - Zachowałem się jak...jak... - spojrzał na Louisa, który westchnął zanim wyszeptał mu coś do ucha. - Zachowałem się jak niegodny neandertalczyk, któremu w głowie tylko jedno! Ale kotku, popatrz na siebie! Już mi twardnie... - Louis uciszył go klepnięciem w potylicę. - Miałem na myśli, że... Wybacz mi Blondi! Już nie będę rzucał się na ciebie przy pierwszej lepszej okazji... No chyba, że sam będziesz tego chciał - puścił mu oczko, wręczając mu do ręki torbę pełną smakołyków.
- N-nie jestem na ciebie zły - szepnął Niall, pomagając mu wstać. - Uwielbiam Cię Zaynie - powiedział nieśmiało, zanim przyciągnął go do pocałunku.
- Nasze zadanie skończone - odezwał się Louis, uśmiechając się do mnie szeroko. - Chodź Marcel, masz teraz angielski? - pokiwałem głową.
Usłyszeliśmy głośny chichot Nialla, gdy Zayn wziął go na ręce i po chwili całowali się namiętnie przy szafkach.
- Założę się o dychę, że w czasie obiadu będą uprawiać seks w składziku - powiedziałem poważnie.
- Dwadzieścia, że nie wytrzymają tak długo - mruknął Louis, wyciągając w moją stronę rękę.
Uścisnąłem ją, czując lekkie wyrzuty sumienia. Przecież tu chodziło o mojego przyjaciela. Ale dwadzieścia dolców piechotą nie chodziło.
- Pasują Ci korki w środę i piątek? - zapytał mnie kiedy staliśmy pod moją klasą.
- Tak, jasne - uśmiechnąłem się, poprawiając mój plecak.
- Dzięki Marcel! Do zobaczenia!
Znowu nie mogłem wysiedzieć na lekcji. Kręciłem się w swoim miejscu co chwila zerkając na zegarek. Miałem wrażenie, że wskazówki stoją w miejscu, zamiast się ruszać. Podskoczyłem na krześle, czując wibracje mojego telefonu. Nie byłem zwolennikiem pisania w trakcie lekcji, ale miałem przeczucie, że to wiadomość od Louisa.
od Lou:
"Hej Hazz. Masz dzisiaj czas?"
do Lou:
"Tak, jasne. Coś proponujesz?"
od Lou:
"Netflix i chill?"
Przełknąłem ślinę, zanim odpisałem krótkie "okej".
I teraz nie wiedziałem co myśleć. Czy Louis proponował mi seks czy na serio film i relaks. Bo my w przeciwieństwie do Zayna i Nialla dopiero zaczęliśmy się spotykać. Wiedziałem, że była tylko jedna osoba, która mogła znać odpowiedź na dręczące mnie pytania, mianowicie Liam.
Gdybym tylko mógł znaleźć go trzeźwego i nieuprawiającego seksu, albo jogi. Bo nie wiedziałem co było gorsze. Liam posuwający kogoś, czy ktoś Liama. Czy te jego łaszki na jogę! Z niecierpliwieniem czekałem na dzwonek, mając nadzieję, że Liam będzie w stanie ze mną rozmawiać. Najgorsze było to, że miałem tylko dziesięć minut do następnej lekcji! Szukałem go wszędzie! W sali od jogi, w zielarni, na dziedzińcu. I wiedziałem, że został mi tylko schowek na miotły. Modliłem się, żeby nie znaleźć tam Nialla i Zayna.
- Liam - powiedziałem wolno, otwierając schowek.
Obłok dymu uderzył w moje nozdrza powodując, że zacząłem kaszleć.
Automatycznie zakryłem swoje oczy widząc go Liama z Lukiem i Carol.
Carol leżała na ziemi z Lukiem między jej nogami. Liam był z tyłu i no cóż. To był trójkącik w schodku na miotły.
- O hej Hazz - powiedzieli wspólnie. - Coś się stało?
- Czy moglibyście na chwilę przestać uprawiać seks? - poprosiłem, czując jak czerwień oblewa moją twarz. - Na sekundkę?
- Ta jasne - powiedział Luke.
Słyszałem szelest nakładanych ubrań i dopiero, gdy upewniłem się, że zakryli chociaż strategiczne miejsca, odwróciłem się.
- Louis zaprosił mnie na netflix i chill i teraz nie wiem czy...
- Chce zaliczyć - powiedziała Carol, a jej towarzysze się z nią zgodzili.
- Jest na ciebie napalony od dłuższego czasu - dodał Liam, odpalając jointa.
- Ojejku.
- Jesteś prawiczkiem, co nie Hazz? - zapytał Luke, a ja potwierdziłem skinięciem.
- Możemy ci pokazać jak to zrobić! - zaproponował Liam, a uśmiech Luka powiększał się z minuty na minutę.
- O nie! Nie, nie. To nie będzie potrzebne, ale może moglibyście... No wiecie... Powiedzieć mi co i jak?
- A co w tym skomplikowanego? Wypniesz się, a Tommo zajmie się resztą - zaśmiał się Liam, ale widząc moją minę spoważniał. - Siadaj dziecko, to będzie najszybsza seks edukacja w historii.
I żałowałem, że zostałem.
_______________________
Przepraszam za tak krótki i słaby rozdział, ale dawno nie pisałam Kopciuszka i muszę się znowu w niego wkręcić. :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top