II
Są takie chwilę, gdy dłonie bolą tak bardzo, ze mam tylko ochotę je sobie odciąć, ale wtedy przypominam sobie jak blisko mogę być nieba, jako LadyBug... Czasami uda mi się, choć na chwilę wymknąć ze szponów szaleńczej pracy i zmienić w kogoś, kogo uwielbia sam król. Wtedy staję się śliną i podziwianą kobietą... łowczynią... Gdy o tym myślę łzy szczęścia cisną mi się do oczu i jedyne, na co mam ochotę to uciec z mojego szarego życia i pognać ku szczęściu w kropki lub wpaść w ramiona przyjaciela z kocimi uszami.
Kiedyś się zastanawiałam czy to, aby nie sen na jawie jednak delikatne słonie odziane w rękawice nie mogły mi sie przyśnić... Nie, na pewno nie. Potrząsnęłam głową i wróciłam do mycia podłogi nucąc jedna ze starych francuskich pieśni. Odkąd ofiarowano mi diamentowe kolczyki minęło już kilka miesięcy, lecz dzięki luźnym starym suknią nikt w naszym domu nie zauważył poprawy wyglądu mojej dotąd chudej i bez wyrazu - teraz silnej i wysportowanej sylwetki, jedyne, co mogły ujrzeć to roześmiane błyszczące oczy, lecz nie byłam godna, aby kiedykolwiek w nie spojrzały. Może i dobrze jeszcze zaczęłyby sie pytania, dlaczego kopciuch nagle stał sie szczęśliwą młodą dziewczyną.
Do sieni wdarł się lodowaty zimowy powiew wiatru, gdy rozległo sie, pukanie, a moja matka otworzyła drzwi dla posłańca. Udając, ze nie zwracam an nich najmniejszej uwagi dalej sprzątałam przyglądając się im sie przez zasłonę granatowych włosów szarpanych teraz przez wiatr. Moje ciało drżało od zimna, a woda zaczynała zmieniać stan skupienia na moich lodowatych dłoniach. Kichnęłam.
- Marinette! - Krzyknęła karcąco kobieta uderzając mnie w głowę.
- P...prze..Przepraszam matko - wyjąkałam nadal wpatrzona w podłogę.
Skupiłam się na tykaniu zegara, gdy kobieta przepraszała posłańca za moje "karygodne" zachowanie, ale cóż mogłam poradzić, ze się przeziębiłam? Nigdy nie dostałam palta ze skóry łasic jak moje siostry wiec zawsze było mi zimno. Tik tak... Tik... Tak... Moje myśli kołysały sie w rytm wybijany przez wielki zegar, dochodziła powoli, 20 czyli powinnam zbierać się, aby przygotować kolację dla wszystkich domowników. Podniosłam się na nogi krzywiąc sie z bólu przez poranione i sztywne od długiego klęczenia kolana. Podnosząc wiadro z pomyjami zerknęłam na świat pokryty białym puchem za oknem, przez chwilę mogłam przyciąć, że ujrzałam zielone kocie oczy wpatrujące sie we mnie z oddali. Te same kocie oczy, które widywałam od lata, co kilka dni, gdy byliśmy zmuszani wałczyć z tajemniczymi istotami stworzonymi przez niejakie "akumy". Westchnęłam cicho, gdy mój przyjaciel znikł i powlokłam sie ku kuchni, rozpaliłam w piecu i zaczęłam przygotowywać kolację. Nie minęło trzydzieści minut, gdy do pomieszczenia wpadła Sabrina, Manon oraz Liliana potocznie nazywana przez nas Lilą. Popatrzyłam na dwie starsze dziewczyny, które nawet mnie nie zauważyły zajęte rozmową... Obie piękne i wyjątkowe, zazdrościłam, Lili orientalnej urody oraz pięknych długich brązowych włosów. Po chwili do pomieszczenia zawędrowała także matka i ojciec, zagapiona skaleczyłam sie w palec i syknęłam z bólu. Patrzyłam jak szkarłatna krew powoli skapuje na podłogę i chleb z mojego palca... Tak piękny widok, tak blisko śmierci z rąk rodziców.
- Ty mała idiotko! - Wrzasnęła matka odciągając mnie od blatu - Nawet chleba pokroić nie umiesz?!
- Ja... Bardzo przepraszam - szepnęłam spuszczając wzrok.
- Daruj to sobie - warknęła kobieta, a ja skuliłam sie pod jej twardym spojrzeniem - Skończ to, co miałaś zrobić ja teraz nie mam czasu na wykonywanie twojej roboty - skinęłam głową i wróciłam do pracy ze skulonymi ramionami.
Matka wyciągnęła z kieszeni listy, gdy kładłam talerz z chlebem na stole. Przyjrzałam się sie kopertom, były trzy każda z królewską pieczęcią. Lila sięgnęł po jeden z nich i powoli otwarła kopertę swoimi smukłymi palcami następnie rozwinęła zdobioną kartkę z tekstem i zaczęła czytać. Zamarłam, gdy usłyszałam treść, za dwa dni miał się odbyć bal z okazji 18 urodzin księcia Adriena, na który zapraszano każdą młodą damę od szesnastego roku życia. Gładki ton głosu zielonookiej zmieniał się wraz z kolejnymi akapitami gdzie tłumaczono, dlaczego właśnie takie dziewczęta. Były trzy koperty, a wiec mnie też brano pod uwagę, jako kandydatkę do ręki księcia jednak wtedy matka zerwała sie od stołu i cisnęła list z moimi inicjałami w ogień. Krzyknęłam, a za to dostałam w twarz.
***
Gdy rano otwarłam oczy czułam piekący ból na lewym policzku. Łzy same popłynęły mi po twarzy lec moje kwami nawet nie zareagowało na aurę smutku roztaczającą się po pokoju. Ubrałam sie szybko i naszykowałam śniadanie, a potem boso wybiegłam na śnieg szepcąc formułkę przemiany. Delikatny jedwab stroju biedronki okrył moje zmarznięte ciało, gdy skoczyłam na najbliższy dom i zaczęłam biec w stronę obrzeży Paryża. Mogłam uciec od wszystkich problemów tak łatwo... Jako LadyBug potrafiłam poruszać się o wiele szybciej niż normalnie, już chciałam zeskoczyć z ostatniego budynku i ukryć sie w lecie, gdy czyjeś silne ręce złapały mnie w tali. Jego ciepły oddech musnął moją szyję, gdy powoli koci chłopak mnie przytulił.
- Czemu płaczesz panienko? - Zapytał spokojnie z wtuloną twarzą w moje włosy, dopiero wtedy zauważyłam łzy toczące się po moich policzkach.
- Wcale nie płaczę - skłamałam łamiącym się głosem.
- Mnie nie oszukasz księżniczko - odwrócił mnie tak, ze byłam zmuszona spojrzeć w jego kocie oczy - kto ci to zrobił? - Zapytał głaszcząc zaczerwieniony policzek.
Nie odpowiedziałam na żadne z jego pytań, a on nie naciskał. Siedzieliśmy na dachu czyjejś stodoły kilka godzin w milczeniu jednak to milczenie było kojące. Łzy toczyły się powoli po moich policzkach, gdy jego silne ramiona zamykały mnie w uścisku. Taki przyjaciel był skarbem. Pomimo bólu w sercu uśmiechnęłam się patrząc na horyzont wtulona w jego ciemną postać.
Zrozumiałam jedno, nie powinnam dziękować za wspaniałe kolczyki, nie po to los mi je ofiarował.
Prawdziwym darem, który sprawiał, że te chwile były wspaniałe był On.
Mój Chat Noir.
~~~~
Chciałam was prosić o wybaczenie. Nie ukrywam, że to nie tylko brak weny przyczynił się do zaniedbania mojego pisania, ale także moja leniwość. Wiele razy siadałam przy komputerze by sklecić kolejny rozdział, ale po chwili coś mnie rozpraszało i w końcu nic nie napisałam. Mam nadzieję, ze podoba wam się rozdział i będę wdzięczna za wszelkie gwiazdy i komentarze.
Chciałam też podziękować na ponad 2 tysiące wyświetleń na samym pierwszym rozdziale ten widok tak mnie zdziwił, ze aż usiadłam i postanowiłam, ze dłużej nie mogę tego odwlekać i dziś napiszę ten głupi rozdział. Bardzo wam dziękuje, ze czytacie moje marne wypociny kochani!
Wasz leniwy Lisek
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top