3.

Jeśli kiedykolwiek Baekhyun czuł że zaraz umrze, to właśnie teraz ten moment się powtórzył. Ruszył do gabinetu, zostawiając za sobą zaskoczonego Chanyeola, który pewnie po zakończeniu prób już znajdzie go martwego.

Otworzył drzwi, od razu je za sobą zamykając. Postanowił że nie może pokazać tego że wie, co go czeka.

- Wzywał mnie pan. W jakiej sprawie? - spytał aktor, kiedy reżyser nakazał mu usiąść.

- Najpierw napijmy się herbaty. - powiedział, podając mu kubek z gorącą cieczą. Baekhyunowi zapaliła się w głowie czerwona lampka, lecz czy był w stu procentach pewny że reżyser chce go pozbawić życia, w ten oto sposób? Nie.

Był on człowiekiem konsekwentnym i brutalnym, więc tak prosta metoda, jak otrucie, nie wchodziła w grę. Baekhyun wiedział, że to jest pułapka. Lecz jeśli teraz stąd wyjdzie, atak nastąpi, lecz z innej strony niż by się spodziewał. Upił łyk napoju, czując dziwną, gorzkawą nutę. Miał tylko nadzieję, że będzie to substancja, na tyle słaba, aby był zdolny przynajmniej wołać o pomoc.

Napił się jeszcze kilka razy, opróżniając kubek do połowy. Dopiero wtedy zaczął odczuwać działanie trucizny. Jego czucie w kończynach zaczęło stopniowo spadać, a on sam stracił równowagę, całym ciałem uderzając o podłogę, po upadku z krzesła. Cholera, planował sobie to troszkę inaczej.

Kiedy już pan Shin wstał z fotela, z chęcią realizacji swojego dalszego planu. Zza drzwi dobiegł ich głos Kyungsoo.

- Panie Shin, potrzebujemy pana pomocy. - powiedział tonem, który oznaczał pewnie że cała ta sprawa była z priorytetem natychmiastowym.

- Nie możesz zaczekać?! - krzyknął agresywnym tonem, lecz pewnie i to nie przestraszyło przyjaciela Baekhyuna.

- Nie, musi pan przyjść teraz, w tej chwili. - powiedział Do, po czym Baekhyun uderzył stopą w stół, oczekując że tamten go usłyszy i wezwie pomoc.

- Daj mi kilka minut. - powiedział reżyser, po czym Kyungsoo odszedł spod drzwi, pewnie wracając na próbę. Shin spojrzał na ledwo kontaktującego Baekhyuna, po czym wziął łopatę.

- Nikt cię tu nie znajdzie, więc nie musisz się wysilać. - powiedział stojąc centralnie nad aktorem. - A żebyś nie sprowadził tu nikogo, mam jeszcze to.

Zaśmiał się, robiąc zamach trzonkiem łopaty, w bok głowy Baekhyuna, gdzie teraz zaczęła sączyć się krew.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Baekhyun obudził się kiedy było już ciemno. Był w pomieszczeniu sam, a jego głowa boleśnie pulsowała. Ociężale podniósł się do pozycji siedzącej, głównie przez wciąż działającą truciznę w jego organiźmie.

Rozejrzał się dookoła, po czym ujrzał plamę jego własnej krwi na podłodze. Poczuł jak robi mu się jeszcze bardziej słabo. Wtedy odkrył że jest związany. Z lekkim oporem szarpnął za zawiązany niedbale supeł, który pod wpływem kilku chwil, uległ rozwiązaniu, opadając niedbale na wykładany panelami, gabinet.

Odkleił taśmę ze swoich ust, wiedząc że i tak dalej czuje paraliż szczęki, więc knebel nie jest rzeczą konieczną.

Stanął na nogi, słysząc jak jego kolana wydają ciche trzaski.

- Rozumiem że jestem stary, kości nie muszą mi o tym przypominać! - powiedział Baek, zapewne znowu użalając się nad sobą, ponieważ był w tym mistrzem.

Po kilku sekundach, drzwi otworzyły się, a w nich stanął reżyser, już gotowy aby go zabić.

- Serio?! Sam nóż?! Liczyłem na większą kreatywność. - stwierdził aktor, kpiąc sobie z uzbrojonego mężczyzny, stojącego przed nim. - Dałem ci czas, abyś się lepiej przygotował.

- Już miałem nadzieję że od samej trucizny umrzesz. - westchnął Shin, obracając ostrzem w swej dłoni. - I skąd ty mogłeś to niby wiedzieć?

- Następnym razem, jak postanowisz kogoś zabić, to może zmniejsz głośność rozmowy! - rzekł Baekhyun, zirytowany. - Przecież to da się usłyszeć z odległości kilometra!

- Nie kpij sobie ze mnie gówniarzu. - powiedział ostrzegawczym tonem, podchodząc bliżej aktora.

- I mam jeszcze takie jedno pytanko. - zaczął aktor, próbując zająć swojego oprawcę, na jak możliwie najdłuższy czas. - Może i było tego mało w tej herbacie, ale przyznam ciekaw jestem, bo miało mocne kopnięcie. Co to była za substancja?

- Kurde, mogłem dać tego więcej, może byś w końcu się zamknął. - mruknął pod nosem reżyser. - Ale widać że wciąż cię jeszcze trzyma. - powiedział patrząc na jego chybotliwą postawę.

- No spróbuj mnie złapać! - krzyknął Baekhyun, zaczynając swój szalony bieg, dookoła biurka.

Pan Shin, ruszył za nim, wzdychając z bezsilności, czy też po prostu zmęczenia, naćpaną osobą Baekhyuna. Chwilę pobiegał za Byunem, po czym zrobił zamach, przerzucając aktora na swoje biurko.

W ułamku sekundy, lekko rdzawe ostrze, znalazło się niebezpiecznie blisko szyi jego szyi, na odcinku tętnicy. Baekhyun od razu zastygł w bezruchu, czując, jak naostrzona część noża, czeka aż wykona choć jeden niepoprawny ruch, który doprowadzi do niepohamowanego rozlewu krwi.

- I było się tak bawić w kotka i myszkę? - spytał reżyser, delikatnie przyciskając nóż do jego szyi. Po chwili, Baekhyun poczuł przeszywający ból, promieniujący od szyi, po ramiona.

Zamknął oczy, nie chcąc nawet patrzeć, kiedy przyjmie kolejny cios. Lecz wtedy usłyszał trzask. To właśnie ten dźwięk ożywił mu resztki szarych komórek, jeśli kiedykolwiek takowe posiadał.

Otworzył gwałtownie oczy, po czym spojrzał na swojego napastnika. Ta chwila zaskoczenia i nieuwagi mu wystarczyła. Nim tamten się obejrzał, już oderwał nóż od swojego gardła.

Wyprostował gwałtownie nogi, z całej siły kopiąc nimi mężczyznę, nad sobą. Może i na ucieczkę nie miał zbyt dużych szans, lecz jeśli narobi hałasu, jest możliwość że ktoś go znajdzie, nim zostanie poćwiartowany niczym w rzeźni.

Wtedy spojrzał na biurko. To był błąd. Adrenalina w jego ciele, powoli zaczęła zanikać. Stracił krew, było jej dużo. Była ona wszędzie dookoła. Jego umysł przestawał współpracować. Wszystko dookoła zaczynało robić się coraz bardziej odległym obrazem.

- Pomocy!!! - krzyknął Baekhyun, tak głośno że aż nie poznał swojego głosu. Brzmiał on obco, zdecydowanie inaczej, albo to był tylko wytwór jego wyobraźni.

Nim został z powrotem przygnieciony do blatu, skopał jedną z porcelanowych figurek, które zawsze tutaj stały. Grał na czas, liczył że ktoś jeszcze o tej godzinie siedzi w teatrze i nie boi się tego starego dziada.

Zamknął oczy, czując że płyną z nich łzy bezsilności. W duchu pozostała mu tylko modlitwa, mimo iż był ateistą. Jedyne na co wysilił się jego mózg, lub raczej puste miejsce, zamiast niego, to były jakieś kościelne pieśni jak na przykład: "Barka" czy inne pieśni o jakichś gwoździach.

- Oooo, paaanie. To ty na mnieee spojrzałeś... - zaczął Baekhyun, największym piskiem, na jaki tylko było go stać.  - Twoje usta dziś wyrzekły me imię...

- Baekhyun! - usłyszał krzyk, po czym od razu spojrzał w kierunku drzwi. Okazało się że stał tam Chanyeol, z pistoletem, wyciągniętym przed siebie. - Odłóż broń!

- A co jeśli tego nie zrobię?! - spytał niewyraźnie, zapewne z powodu niezbyt lekkiego upadku, zafundowanego przez aktora.

Chanyeol bez większych zahamowań, podszedł do reżysera, uderzając pięścią, prosto w jego nos, po czym szybko upadł na ziemię, a z jego ust, poszła cała wiązanka przekleństw.

- Trzymaj to i zejdź mi z oczu! - powiedział, rzucając w Shina apteczką, po czym złagodniał, kiedy spojrzał na wpół leżącego na blacie aktora. - Baekhyun, nic ci nie jest? Wszystko w porządku?

- Spokojnie, nic takiego mi nie jest. - powiedział Byun, chwiejnie się podnosząc. - Czegoś dosypał mi do herbaty, tylko tyle.

- Ej, czekaj, bo zaraz sobie krzywdę zrobisz. - mruknął ze śmiechem Chanyeol, podnosząc drugiego aktora.

- Odstaw mnie na ziemię. Umiem chodzić. - rzekł poważnym tonem, co w jego wykonaniu zabrzmiało jak u małego dziecka, przez co policjant, prawie udusił się ze śmiechu.

- Wolę żebyś się jednak nie zabił na schodach. - mruknął, wychodząc z pomieszczenia. Od razu poszedł schodami, do pustej już garderoby. - Musimy cię ogarnąć.

Otworzył drzwi, po czym posadził Baekhyuna na krześle, przekopując w międzyczasie kolejne szafki, w poszukiwaniu apteczki. Kiedy już ją znalazł, klęknął przed Byunem, po czym odchylił ostrożnie jego głowę do tyłu. Obejrzał rany na jego szyi, przebywając je zwilżoną chusteczką, ponieważ nie były one na tyle głębokie, aby uszkodzić tętnicę. Jeśli to by się stało, to najprawdopodobniej z Baeka, nie byłoby już co zbierać.

- Wiesz co? Rozumiem że jestem typowym boyfriend material, ale żeby w drugim dniu znajomości, już mówić do mnie panie? - powiedział Park, nakładając opatrunki. - Ale wiesz, ja nie mam nic przeciwko, tylko następnym razem, to tak nie przy ludziach, w jakimś ustronnym miejscu, na osobności wystarczy. - dodał, zbliżając swoją twarz na niebezpiecznie bliską odległość.

- Boże, człowieku, co ty pierdzielisz za farmazony? - rzekł Baekhyun z niedowierzaniem, od razu odsuwając Parka, kilka centymetrów od siebie. - Już nawet sobie pieśni religijnych pośpiewać nie można.

- Nie wiedziałem że jesteś katolikiem. - powiedział Chanyeol.

- Bo jestem ateistą, głąbie. - powiedział Baekhyun, wydając z siebie ciche syknięcie, przez przypadkowe dotknięcie głowy.

- Pokaż tę głowę. - poprosił policjant, oglądając ranę z każdej strony. - Musimy jechać do szpitala.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka!

Nie żyję, lecz powoli wracam do zdrowia. Nie jest tak źle, jak wcześniej, no bo już prawie trzy tygodnie jestem chora, więc ileż można.

A co tam u was?

Jak wam się podobał rozdział?

Macie jakieś pytania?

Kocham was, ale idźcie misie spać


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top