|Zazdrość|
~Back Time
Yoongi wracał do domu, myśląc nad rozmową z Jiminem, który coraz częściej robił sceny zazdrości przez jego matkę. Nie chciał, aby młodszy czuł się zagrożony, ponieważ nie miał ku temu żadnych powodów, tym bardziej że był całkowicie wierny. Podchodząc do schodów, zatrzymał się napięcie spotykając na swojej drodze rozgniewanego Jungkooka.
— Coś się stało? — zapytał go, nieco zmieszany.
— Czy mógłbyś pojechać ze mną w jedno miejsce? — zapytał wprost.
— W jakie miejsce? — uniósł brew ku górze.
— Do kawiarni, gdzie pracuje Tae. Boję się, że jak pojadę sam, to zabije tego skurwysyna — rzekł nerwowo.
— O kim ty mówisz? — zapytał zmieszany.
— Pamiętasz, kiedy opowiadałem ci o mojej pierwszej miłości? — zapytał, patrząc na niego oczekująco, a Yoongi przytaknął potwierdzająco głową. — On jest szefem Taehyunga i chce wykorzystać go, żeby się na mnie mścić. Chciałem zmusić Tae do rzucenia tej roboty, ale jedynie pogorszyłem moją sytuację — westchnął ciężko, gdzie oparł się plecami o mur.
— Rozumiem, że macie z Tae trudny czas, ale nie możesz też tak agresywnie do tego podchodzić. Pojadę z tobą, żebyś faktycznie nie obił temu chłopakowi mordy, ale weź coś na wstrzymanie, bo cały wrzesz — rzekł, patrząc z uwagą na niespokojnego chłopaka, który chwycił się za głowę.
— Mam ochotę go rozszarpać. Boję się, że Tae może woleć go.. — opuścił głowę, za którą się chwycił, a Yoongi patrzył na niego ze zdziwieniem.
— Boisz się tego, że może cię zostawić dla niego? — uniósł brwi w zaskoczeniu. — To w sumie coś nowego — szepnął pod nosem.
— Ostatnio byłem gorszym mężem — podniósł swoje oczy na Yoongiego. — Siedzę w domu i przerastają mnie myśli, co może tam się dziać, kiedy siedzi z nim w pracy przez cały dzień. Soohan ostrzegał mnie, że mi go odbierze. Nie potrafię być spokojny, kiedy moje serce wrze — rzekł z bezsilnością.
— Jesteś zazdrosny — zauważył Min. — To uczucie jest spowodowane zazdrością i niepewnością. Czy coś zmieniło się w twojej zemście? — uniósł podejrzliwie brew.
— Powiedzmy — odwrócił nerwowo wzrok. — Pojedź ze mną tam. Chcę mieć na oku Taehyunga — oznajmił.
— Ale nie możesz się tak narzucać — pokręcił głową.
— Yoongi! — podniósł w rozgniewaniu głos. — Ja chcę pilnować mojego terytorium, a jest nim Taehyung!
~
Taehyung patrzył z zaskoczeniem na rozwścieczonego małżonka, który był wrogo nastawiony do Soohana. Właściciel, słysząc jego słowa, uśmiechnął się pod nosem i niechętnie odsunął od pracownika, by zbliżyć się do lady, przed którą stał rozjuszony Jeon oraz Yoongi.
— Pilnowaniem terytorium nazywasz puszenie się przede mną? — zapytał z nutką rozbawienia, gdy klatka piersiowa Jungkooka unosiła się niespokojnie.
— Przestań pieprzyć i trzymaj łapy przy sobie! — warknął z gniewem, a Yoongi spojrzał z niepewnością w oczach na przyjaciela.
— Uspokój się, Jungkook. Ludzie patrzą — szepnął w jego stronę.
— Jestem spokojny — odparł, nie odrywając swoich wściekłych oczu z Soohana.
— Jungkook, proszę cię — podszedł do niego Taehyung. — Po co tutaj przyszedłeś? — zapytał go, patrząc na niego z niezrozumieniem w oczach, a ciemne oczy Jungkooka przeszły na niego.
— Żeby cię stąd zabrać — odpowiedział mu wprost.
— Przecież mówiłem ci, że...
— Wiem, co mówiłeś i wiem, co widziałem. Nie chce, żebyś był w tym miejscu — przerwał młodszemu, nie chcąc dać mu dojść do słowa, a Taehyung patrzył na niego z niedowierzaniem.
— Wyjdźmy i porozmawiajmy — szepnął, starając się brzmieć opanowanie, jednak przy zbulwersowanym mężu było to nie lada wyzwaniem.
— To świetny pomysł — powiedział ucieszony Min, który wolał uniknąć nieprzyjemnych sytuacji.
— Chodźmy — Taehyung chwycił za ramię męża, którego pociągnął w stronę wyjścia z lokalu, a Soohan patrzył za nimi z namysłem, co zauważyć mógł Yoongi.
— Radzę ci nie mieszać się do nich. Są małżeństwem, a takie perfidne zagrywki nie powinny mieć miejsca. Jeśli masz choć trochę godności, to wycofaj się z tego, co zacząłeś. Wiem, że kiedyś coś łączyło cię z Jungkookiem, ale to, co robisz, nie jest sposobem na poskładanie zranionego serca — rzekł z opanowaniem Min, a Soohan patrzył na niego z wrogością.
— Co ty niby możesz wiedzieć?! — zapytał z poddenerwowaniem.
— Nie wiem wiele, ale jestem również człowiekiem i potrafię sobie wyobrazić, że zemsta nie leczy, a jedynie pogłębia ból — odpowiedział z westchnięciem. — To, że wam nie wyszło, nie jest końcem świata, po prostu tak już miało być — dodał, a Soohan zacisnął w zdenerwowaniu dłonie.
— Ty nic nie wiesz i nie mieszaj się do tego. Mój żal jest zbyt duży, żeby odpuścić — mruknął z chłodem, gdzie obydwoje w jednej chwili spiorunowali się spojrzeniami.
— Yoongi, dlaczego tutaj przyszedłeś z Jungkookiem? — pytanie Jimina spowodowało, że dwójka przeniosła na niego swoje oczy.
— Jungkook poprosił mnie, abym mu towarzyszył — odpowiedział mu z delikatnym uśmiechem. — Nie mogłem się nie zgodzić, skoro miałem szansę, aby cię zobaczyć — powiedział ciepło, a na ustach Jimin pojawił się szczery uśmiech.
— Jesteś słodki — przytulił się do jego boku. — Chodź usiąść z chłopakami, bo zaraz muszę wracać do pracy — powiedział, ciągnąć go w stronę stoliku, przy którym siedziała dwójka. — Nie poznałeś jeszcze.. To jest Lenka — przedstawił ją chłopakowi, który od razu uścisnął jej dłoń.
— Miło cię poznać.
— Już mi się podoba — powiedziała z zadowoleniem Lenka. — Czuć dłonie artysty — dodała z rozbawieniem w głosie.
— Toż to w końcu seksowny pianista Jimina — rzekł z rozbawieniem Seokjin.
— Zamknij się — powiedział Jimin, opuszczając w zażenowaniu głowę.
Taehyung zatrzymał się niedaleko lokalu, gdzie w zdenerwowaniu puścił ramię Jungkooka, by zwrócić na niego swoje rozzłoszczone oczy. — Dlaczego to robisz? — zapytał go. — Mówiłem ci, że zależy mi na tej pracy i się nie zwolnię — powiedział z rozgniewaniem, gdy Jungkook przyglądał mu się z uwagą.
— To tylko głupia praca w kawiarni. Znajdziesz sobie lepszą — oznajmił. — Sam widziałem na własne oczy, jak ten idiota się do ciebie dostawia. Nie myśl sobie, że będę się temu tylko przyglądał i milczał — dodał.
— Głupia praca, na którą tylko mnie stać. Nie mam żadnego doświadczenia i nie znajdę lepszej pracy od tej, czego ty nie rozumiesz?! — podniósł głos w bezsilności. — Poza tym on nie robił nic złego, tylko mi pomagał, a ty wpadasz w jakieś paranoje. Dobrze wiesz, że jestem ci wierny i nigdy bym cię nie zdradził — rzekł, przykładając do swojej piersi roztrzęsioną dłoń, a Jungkook zacisnął wargi, gdzie odwrócił głowę w bok.
— To nie jest tak, że ci nie ufam, to jemu nie ufam, Tae — powiedział, starając się zachować zimną krew i nie działać lekkomyślnie. — Jako twój mąż, potrafię wyczuć zagrożenie — dodał niespokojnie, a jasnowłosy wytężył w zamyśleniu swoje oczy.
— Dlaczego tak postępujesz? Nie potrafię za bardzo tego zrozumieć, ale nigdy wcześniej nie widziałem cię tak rozgorączkowanego. Znam cię tylko ze strony opanowanego cienia, ale ostatnio strasznie się zmieniłeś i chyba to jest powodem tego zachowania. Unikasz mnie, jesteś chłodny, a potem zabraniasz i robisz sceny przed ludźmi, to dość do ciebie niepodobne, no albo ja nigdy nie poznałem tej strony ciebie — rzekł, przyglądając się z namysłem mężowi, który przeszedł nerwowo językiem po strukturze zębów.
— Wiele się zmieniło, od kiedy zamieszkaliśmy razem — wyznał.
— Czyli naprawdę, to ja jestem winny tej zmianie? — zapytał niepewnie.
— W głównej mierze, to tak — przytaknął głową, a Kim opuścił głowę, gdzie zagryzł w zdenerwowaniu dolną wargę, starając się nie poddać cisnącym w oczach łzą.
— Świetnie.. — szepnął, a Jeon przyglądał mu się niepewnie, nie rozumiejąc, co zrobił źle. — Nie wtrącaj się do tego, co robię w pracy i nie przychodź tutaj — mruknął z chłodem, po czym odwrócił się z zamiarem odejścia, jednak Jungkook chwycił szybko za jego ramię.
— Nie wiem, co powiedziałem źle, ale nie zachowuj się tak. Nie spełnię twojej prośby, choćbyś rzucał we mnie wszystkim, co miałbyś pod rękę. Nie zostawię cię samego z tym śmieciem — rzekł stanowczym tonem, a zdenerwowany Taehyung wyrwał swoją rękę.
— Widać, że zaczęło ci bardziej zależeć, od kiedy on się pojawił. Jesteś taki głupi, Jungkook — powiedział z ciężkością jasnowłosy, a oczy Jungkooka otworzyły się szerzej w zaskoczeniu, słysząc jego podłamany głos. — Dlaczego przez ostatnie tygodnie ciebie praktycznie nie było i nie wykazywałeś żadnego zainteresowania, a teraz nagle się budzisz przez pojawienie twojego byłego?! — zapytał z żalem.
— Bo użalałem się nad sobą i byłem zagubiony, głupi — odpowiedział mu.
— Przeze mnie..
— Nie..
— Dałeś mi to tak odczuć. Chcę wrócić do pracy, a ty rób, co chcesz — powiedział, po czym odszedł w stronę lokalu, zostawiając rozgoryczonego Jeona.
Taehyung wracając na swoje stanowisko, podszedł do Jimina, który obsługiwał ostatnich klientów. — Wiesz, gdzie jest szef? — zapytał go.
— U siebie — odpowiedział. — Poza tym będziemy musieli pogadać — oznajmił mu, a Kim jedynie przytaknął w zrozumieniu głową, po czym udał się do biura Soohana. Wchodząc do środka, spojrzał w stronę mężczyzny, który siedział przed swoim laptopem, bezprzerwy coś zapisując.
— Nie chcę przeszkadzać, ale chciałem bardzo przeprosić za zachowanie mojego męża — rzekł w stronę właściciela, który oderwał swoje oczy urządzenia, by wlepić je w pracownika.
— Nic się nie stało. Akurat ty nie masz wpływu na to, jak on się zachowuje — odparł, uśmiechając się sympatycznie.
— Mimo wszystko jest mi bardzo głupio, że klienci musieli być tego świadkiem. Postaram się, aby coś takiego więcej się nie stało — powiedział, by pochylić ze skruchą tułów.
— Myślę, że byłoby lepiej, gdyby się tutaj nie zjawiał — uśmiechnął się jedynie, a Taehyung podniósł na niego niepewne oczy.
— Tego akurat nie jestem w stanie zagwarantować — szepnął.
— No dobrze. Zapomnijmy już o tej sprawie i wróć do swoich obowiązków, jednak liczę na rekompensatę za to — rzekł z zazdowoleniem.
— Jaką rekompensatę? — zapytał zdziwiony.
— Chciałbym, żebyś spotkał się ze mną po pracy — uśmiechnął się.
— To nie je...
— Nie chce słyszeć odmowy, Taehyung — przerwał mu. — To tylko wyjście, nic więcej — wzruszył ramionami.
— Dla ciebie nic więcej, a dla Jungkooka to będzie coś najgorszego. Wybacz, ale nie chcę, aby to wyglądało w jego oczach inaczej. Teraz jest naprawdę rozjuszony i nie chce bardziej go denerwować — wytłumaczył mężczyźnie, który słuchał go z uwagą.
— Boisz się go? — uniósł w zaciekawieniu brew.
— Nie. Boję się go zawieść — wyznał szczerze. — Może teraz mamy małe problemy, to nie chce tego pogarszać wyjściem z tobą. Nie chcę, żebyś wykorzystywał mnie do tego, aby mu dopiec. Proszę mnie nie mieszać do waszych sporów. Jeśli macie wzajemne żale, to załatwcie je między sobą. To tyle, co chciałem powiedzieć. Wracam teraz do pracy — powiedział z delikatnym uśmiechem, gdzie zaraz opuścił biuro Soohana, który po jego wyjściu uderzył w zdenerwowaniu pięścią w drewno.
— Jeon jest dobry w szkoleniu naiwniaków...
Taehyung wracając na salę, otworzył w zaskoczeniu oczy, gdy ujrzał siedzącego przy stole Jungkooka w towarzystwie Yoongiego, gdzie ze spokojem popijali kawę. Zdenerwowany podszedł do stojącego przy ladzie Jimina, który podskoczył wystraszony nagłym zajściem Kima za jego plecami. — Dlaczego on dalej tutaj jest?! — zapytał, patrząc z gniewem w stronę męża, który wyglądał na zadowolonego, widząc jego rozgniewanie.
— Powiedział, że chce dwie kawy i nic więcej — odpowiedział mu Jimin. — Weź się na niego nie złość, bo wiem, że naprawdę nie jesteś zły, tylko chcesz okazać przed nim jakiś bunt — wywrócił oczami, polerując filiżanki. — To słodkie, że chce mieć cię na oku — dodał, a Taehyung spojrzał na niego ze zmieszaniem.
— Czyli on chce mnie obserwować do końca dnia? — zapytał.
— Na to wygląda. Yoongi mówił, że mnie odprowadzi, więc to coś znaczy — spojrzał na przyjaciela, który w zdenerwowaniu zagryzł się na dolnej wardze.
— Dlaczego on to robi? W ogóle go nie rozumiem,
jest bardziej zmienny niż ja przy wyborze butów — rzekł, tupiąc niespokojnie stopą.
— Ale ty jesteś głupi — pokręcił głową. — Albo ślepy — poprawił się.
— O co ci chodzi? — zapytał, spoglądając na Jimina.
— Twój mąż czuje się zagrożony i jest zazdrosny o ciebie. Czego tu nie rozumieć, Tae? — spojrzał na niego z rozbawieniem w oczach. — Nasz szef jest przystojny i kto jak kto, ale on wie, jaki naprawdę jest, dlatego też chce mieć cię na oku — wyjaśnił Jimin.
— Nie spojrzałem na to w ten sposób.. — szepnął pod nosem, gdzie niepewnie spojrzał w stronę bruneta. — Myślisz, że naprawdę zachowuje się tak przez zazdrość? — zapytał.
— No ba. Ja wiem, jak to wygląda...Em.. z własnego doświadczenia — burknął pod nosem. — A to znaczy, że twoje wcześniejsze obawy co do Jungkooka są niesłuszne — rzekł z dumą.
— To znaczy? — uniósł brew.
— Ty naprawdę masz słabe doświadczenie i mało wiesz o tych sprawach — zaśmiał się pod nosem. — Pamiętaj, że jeśli twój facet okazuje zazdrość, to świadczy o tym, jak mu zależy na tobie — uśmiechnął się w stronę zmieszanego Taehyunga. — Oczywiście nie chodzi mi tu o toksyczną zazdrość, a taką jak ta. Przyszedł tutaj bronić swojego miejsca i utemperować nieco naszego szefa, bo trzeba przyznać, że jest dość otwarty na ciebie — dodał.
— Jest po prostu miły — zauważył blondyn.
— No tak, moja matka również jest tylko miła — rzucił sarkastycznie, po czym podał do dłoni zaskoczonego Taehyunga tackę z deserami. — Daj to naszym chłopcom i nie złość się na męża, bo w tej sytuacji ma prawo do zazdrości — sprostował, a Kim przytaknął w zrozumieniu głową, po czym ruszył w stronę stoliku, przy którym siedziała dwójka. Gdy przystanął przed nimi, ich oczy skierowały się na pracownika, który rozstawił przed nimi zamówione przez Jimina desery.
— Nie zamawialiśmy tego — zauważył Yoongi.
— Ale twój chłopak już tak — odparł spokojnie, gdzie jego oczy skrzyżowały się, z przeszywającymi oczami męża. — Smacznego — uśmiechnął się jedynie, by zaraz szybko odejść od ich stoliku. Podchodząc do Jimina odłożył tackę i złapał się za głowę. — Po tym wszystkim boję się jutrzejszego wyjazdu — westchnął ciężko.
— Nie bój się. To jest idealna sytuacja na... — przerwał, by złączyć swoje dłonie. — Zjednoczenie — wyszczerzył się.
— Jakoś nie teraz mi to w głowie — odwrócił wzrok. — Wolałbym, abyśmy potrafili się dogadać. Małżeństwo to taka trudna sprawa — powiedział załamany.
— Samo życie, Tae — odparł jasnowłosy. — Raz jest dobrze, a zaraz źle — rzekł z namysłem. — Jin i Lenka już poszli — zmienił nagle temat, przez co Taehyung spojrzał w stronę, gdzie jeszcze niedawno siedziała dwójka.
— Jarają się wyjazdem, więc na pewno poszli się pakować — uśmiechnął się delikatnie.
~
Seokjin wchodząc po schodach w stronę swojego piętra, nucił sobie pod nosem ulubioną piosenkę, będąc w naprawdę świetnym nastroju. Zmierzając ku drzwiom, zatrzymał się napięcie, gdy przed drzwiami ujrzał najmniej spodziewaną osobę, przez co jego dłonie umiejscowiły się na biodrach.
— No proszę, kogo przywiało pod drzwi pedała — rzekł z chytrością w oczach.
— A ty jak zwykle wrogi — wywrócił oczami Namjoon. — Chciałem cię, no... zobaczyć — wyjaśnił nieco skrępowany.
— Jutro się widzimy i będziesz miał okazję patrzeć na tę cudną twarz aż całe dwa dni — oznajmił dumnie.
— Skromności to ci nie brak — zmrużył swoje oczy.
— Ktoś musi mnie dowartościowywać, jak nie ja, to kto? — zapytał z rozbawieniem, gdzie minął chłopaka, podchodząc do drzwi. — Zresztą jestem wciąż na ciebie zły i z łaski swojej, spieprzaj z mych oczu — burknął pod nosem, gdzie zaraz otworzył szerzej oczy, gdy został przywarty przez chłopaka do drzwi. — Co ty psycholu robisz?! — podniósł głos.
— Jest mi przykro przez ostatnie słowa, ale... jestem zdesperowany, Jin. Potrzebuję rozmowy z tobą — rzekł z desperacją w oczach, gdy Seokjin przyglądał mu się niepewnie.
— To nie jest żaden żart z twojej strony? — pyta nieufanie.
— A wyglądam, jakbym sobie żartował? — uniósł brwi, a Seokjin westchnął ciężko.
— Okay, wysłucham cię — przytaknął głową. — Tylko odsuń się, bo mnie przytłaczasz — powiedział, a chłopak odsunął się od niego. Seokjin odwrócił się przodem do drzwi, gdzie wpisał odpowiedni kod do drzwi i wpuścił do środka Kim Namjoona, z którym udał się prosto do salonu. — Usiądź sobie — wskazał na kanapę. — Napijesz się czegoś? — zapytał, od razu podchodząc do barku, a Namjoon zasiadł na kanapie.
— Podziękuje — odpowiedział.
— No nic — wzruszył ramionami. — Ja przy tobie muszę mieć coś mocniejszego, bo nie wiem, z czym mi tu przyszedłeś — rzekł, chwytając za butelkę wina, którą otworzył i nalał alkoholu do kieliszka, by zaraz usiąść obok chłopaka. Postawił przed nimi butelkę, a w swojej dłoni trzymał kieliszek, gdzie całą jego zawartość wlał do swojego gardła, chcąc się rozgrzać przed jakimkolwiek atakiem Namjoona. — Więc o czym chcesz tak desperacko porozmawiać? — zapytał go.
— Jak wiesz.. moja relacja z Jungkookiem pogorszyła się przez to, co zrobiłem — zaczął łącząc ze sobą dłonie. — Chciałem dobrze, ale moja troska przerosła Jungkooka i w końcu jego cierpliwość się skończyła — mówił, patrząc przed siebie, a Seokjin spoglądał na niego.
— Właściwie, dlaczego tak bardzo ci zależało na tym? — zapytał z zaciekawieniem. — Taehyung jest fajnym chłopakiem, trochę pogubionym, ale...
— Nie obchodzi mnie to — przerwał mu. — Zależało mi tylko na dobrej przyszłości Jungkooka i dobru twojego przyjaciela. Oni nie powinni być ze sobą. Nie dlatego, że do siebie nie pasują, tylko na okoliczności ich spotkania... — rzekł, brzmiąc tajemniczo dla zdziwionego Seokjina.
— Spotkali się, kiedy zaczął pracować dla jego ojca, więc czasem zdarza się, że rodzi się uczucie z pracownikiem. Nie widzę w tym nic dziwnego — rzekł, w ogóle nie potrafiąc zrozumieć Namjoona.
— Nic nie rozumiesz i raczej nie zrozumiesz, jednak moja ostatnia rozmowa z Jungkookiem jakoś na mnie wpłynęła i nie potrafię zapomnieć jego słów — wyznał, przenosząc swoje oczy na chłopaka. — Logika nigdy nie wytłumaczy ci tego, co dzieje w twoim sercu i dlaczego robisz tak, a nie inaczej — wyszeptał. — Dlaczego...
— To jest trudne do pojęcia? — przerywa mu, unosząc brew. — Ja rozumiem jego słowa i nie widze w tym nic trudnego — powiedział z delikatnym uśmiechem.
— Więc, co dla ciebie znaczą te słowa? — zapytał z zaciekawieniem, a Seokjin uśmiechnął się pod nosem, gdzie nalał sobie wina do kieliszka, by zaraz wypić jego zawartość.
— Jesteś taki mądry, a nie rozumiesz czegoś tak prostego — zaśmiał się, po czym spojrzał w jego oczy. — Jungkook przekazał ci tymi słowami to, że nie rozumie tego, co dzieje się w jego sercu, ale robi, jak czuje i nie musisz szukać w tym logicznego wytłumaczenia, bo to są jego uczucia, których nie musisz rozumieć, głupku — uśmiechnął się chytrze.
— Jesteś dosadny — zmrużył swoje oczy, a Seokjin bezwstydnie wspiął się na jego uda, gdzie jego dłonie umiejscowiły się na klatce piersiowej.
— A ty nudny — dodał z chytrością w oczach. — Namjoon, a ty zawsze rozumiesz to, co dzieje się w tym sercu, hm? Czy chciałbyś, aby ktoś ci mówił, z kim możesz być i jak masz żyć? — zapytał, próbując dominować w tej rozmowie.
— N-No nie — odchrząknął.
— Więc skończ w końcu wpieprzać się w jego życie i zajmij się własną dupą. Jesteś jego przyjacielem, a nie jebanym dyktatorem, rozumiesz? — uniósł brew, a jego aksamitne dłonie przechodziły po umięśnionych ramionach chłopaka, który nabrał niespokojnie oddechu, czując przytłoczenie przy kuszącym Seokjinie. — Daj sobie w końcu na luz i bądź przyjacielem — rzekł, zbliżając swoje usta do warg Namjoona.
— W końcu będę musiał zacząć nim być — powiedział niespokojnie, gdy gorący oddech Seokjina wprowadzał go w przyjemny nastrój. Nie mogąc się dłużej powstrzymać, delikatnie przeniósł ciało Seokjina na kanapę, gdzie oparł swoje dłonie między jego głową, a oczy wlepił w zaróżowione policzki młodszego. — Dlaczego musisz być tak piękny, Seokjinie? — zapytał we frustracji, gdzie jego wargi z pragnieniem wpasowały się w usta Jina, który oddał jego pocałunek, z przyjemnością wypinając pod nim swoje biodra.
— Mogę zapytać o to samo — wysapał między mokrymi pocałunkami, a Joon niechętnie oderwał się od niego, by podnieść swój tułów i zdjąć koszulkę, którą zrzucił na podłogę. Jego palce zaczęły rozpinać koszulę Seokjina, gdzie obnażył klatkę piersiową tylko dla swoich oczu.
— Miałem już tego nie robić — sapnął, zamykając swoje powieki, gdy usta Namjoona całowały jego wrażliwe podbrzusze, dobierając się do jego spodni, które sprawnie rozpiął.
— Nie zaprzeczaj, że równie mocno potrzebujesz mnie, tak jak ja ciebie — rzekł Joon między pocałunkami na skórze Seokjina, gdzie zsunął z niego dolną część garderoby, by przejść pocałunkami na intymną sferę podnieconego chłopaka.
— O kurwa, Namjoon — wyjąkał w spełnieniu, gdzie jego dłoń przysunęła się do pełnych warg, a w coraz cudowniejszych doznaniach, odchylił głowę w tył, nie chcąc myśleć trzeźwo. — Walić to, całuj mnie, a potem będziemy żałować...
~
Opuszczający lokal Taehyung niepewnie spojrzał w stronę czekającego bruneta, który nie okazywał po sobie żadnego zmęczenia, złości czy jakiejkolwiek innej emocji. Podszedł w jego stronę, czując tak wiele mieszanych uczuć. Z jednej strony czuł się zły przez zachowanie Jungkooka, a z drugiej strony czuł szczęście, ponieważ wszystkie jego obawy co do męża były niesłuszne i w prawdzie nie miał się czym obawiać. Jungkookowi cały czas na nim zależał, cały czas tak samo go kochał, więc czy złość mogła być tu koniecznością?
— Przepraszam — słowo wypowiedziane z ust męża spowodowało, że uniósł na niego swoje zmieszane oczy.
— Nie musisz przepraszać, bo też niepotrzebnie tak zareagowałem — powiedział, tak jak czuł. — Mogłeś mi powiedzieć, że czujesz zazdr..
— Zazdrość? To mało powiedziane, Taehyung — spojrzał z powagą w jego oczy. — Kiedy was razem zobaczyłem, miałem ochotę go zabić. Może ty tego nie rozumiesz, ale on nie jest z tobą sz.. — zatrzymał się, czując jak w piersi, jego serce niespokojnie zwalnia.
— Szczery? — zapytał, przyglądając się niepewnie brunetowi, który przez to jedno słowo poczuł się jak świnia. Szczery? Nie miał prawa krytykować Soohana, gdy on sam nie potrafił być szczery i nawet nie zamierzał przyznawać się do czegokolwiek, jednak sumienie nie pozwalało na krytykę, chcąc uniknąć hipokryzji.
— Tak, szczery — skinął lekko głową, a Taehyung chwycił za jego ramię, gdzie przytulił się do boku męża.
— Możesz być spokojny. Powiedziałem mu, żeby mnie nie wykorzystywał do tego, aby tobie dopiec. Myślę, że to zrozumiał i nie musisz być zazdrosny, Ggukie — powiedział, chcąc go jakoś uspokoić. — Przerażasz mnie, kiedy chodzisz taki wściekły — dodał, a Jeon westchnął głęboko, spoglądając na blondyna.
— Nie chce cię straszyć, ale innych już tak — mruknął pod nosem, gdzie zaraz został zdzielony w ramię przez Kima.
— Nie zachowuj się jak Hulk — zaśmiał się.
— Dla ciebie się postaram, tygrysku — uśmiechnął się delikatnie, po czym odwrócił się plecami do chłopaka. — Wsiadaj, póki taksówka jeszcze wolna — powiedział z rozbawieniem w głosie, a roześmiany Taehyung wskoczył mu na plecy, gdzie oparł swój podbródek na ramieniu męża. — Jakiś lżejszy się wydajesz — zauważył, po czym ruszył w stronę przystanku autobusowego.
— Odchudzam się — rzekł dumnie.
— Nie rób tego — odrzekł od razu.
— Niby dlaczego? — zapytał zdziwiony.
— Bo jesteś już piękny — odpowiedział, a młodszy uśmiechnął się ciepło.
— Nie przyjechałeś samochodem? — zapytał.
— Sprzedaje go i mam już zdecydowanego kupca, więc nie chce już nim jeździć — odpowiedział młodszemu.
— Czyli co? Zdecydowałeś się w końcu na brum—brum? — zapytał z rozbawieniem.
— Tak, tygrysku. Jak wrócimy z biwaku, zajmę się tym do końca. Nie rozumiem, co wszystkich natchnęło na ten wyjazd, ale Hoseok nie daje nam innego wyjścia, jak obowiązkowo jechać — westchnął ciężko.
— Mi się to podoba. Taka wspólna przygoda w ciemnym lesie. Trzeba przyszykować jakieś straszne historie, żeby resztę nastraszyć — powiedział z chytrością w oczach. — Poza tym mam nadzieję, że dzięki temu wyjazdowi jakoś poprawimy naszą relację — dodał, a Jungkook patrzył z namysłem przed siebie.
— Ja również tego chcę. Naprawić się dla ciebie.
~
Dwójka, wracając do domu, szła obok siebie, gdzie ciemnowłosy wyciągnął w stronę chłopaka dłoń, pragnąc ująć tę jego, co wychodziło mu dość niekorzystnie, gdy rozweselony Taehyung machał rękoma wprzód i tył, dlatego odpuścił to sobie. Wchodząc po schodach, zatrzymali się w zaskoczeniu, widząc mnóstwo listów zaadresowanych do Taehyunga. Przylepione były wszędzie, a Jungkook mógł dostrzec, że te wszystkie listy były takie same.
— Nie dotykaj niczego — zwrócił się do oszołomionego chłopaka, który przytaknął w zrozumieniu głową, a sam Jeon chwycił za jedną kopertę, by przeczytać jej zawartość.
"Twój czas nadszedł, Kim Taehyung.
Czas najwyższy, abyś przypomniał sobie, co wydarzyło się dwa lata temu, w noc, kiedy zgwałciłeś i doprowadziłeś szesnastolatkę do śmierci.
Teraz twoja kolej, żeby umrzeć"
~
Witajcie^^
Listy do Tae są niepokojące, a wrogów przybywa, z każdej strony. Czas prawdy zbliża się wielkimi krokami.
Next ep: |Leśny sen|
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top