|Zagrożone terytorium|
Zaskoczony Taehyung spoglądał na dwójkę, która nie pałała do siebie żadną sympatią, jednak najbardziej zaskoczyło go to, że obydwoje się znali. Widząc bezsilne i przepełnione złością spojrzenie Jungkooka powodowało, że czuł się niepewny tego, czy wszystko było z nim dobrze.
— Wy się znacie? — zapytał ich.
— Nie wiedziałem, że twoim mężem jest akurat on — rzekł w jego stronę Soohan, który okazywał swoje zniesmaczenie, co naprawdę dziwiło Taehyunga. — Może kiedyś opowiadał ci o swojej pierwszej miłości, hm? — zapytał, przenosząc rozżalone oczy na bruneta, który odwrócił nerwowo wzrok.
— Opowiadał — szepnął, zerkając na Jungkooka. — Rozumiem, że to ty nim jesteś, jednak myślę, że to nie czas na wzajemne żale. Powinniście sami chyba ze sobą porozmawiać — powiedział, czując się naprawdę niezręcznie w ich obecności. — Pójdę do kawiarni, a wy sobie pogadajcie — dodał, gdzie ruszył w stronę lokalu, mijając Soohana, który obdarzył go otwarcie zainteresowanym spojrzeniem, co nie uszło uwadze Jungkooka, który w zdenerwowaniu zagryzł się na dolnej wardze.
Wchodzący do środka Taehyung podszedł do lady, gdzie jeszcze swoją zamianę miał Kihyun, który zaskoczył się, widząc pracownika. — A ty co tutaj jeszcze robisz? — zapytał zmieszany.
— Potrzebowałem ratunku, więc ulotniłem się tutaj — wyjaśnił, a Kihyun przeniósł wzrok na to, co działo się za drzwiami lokalu. — Widzisz tego przystojniaka? — zapytał, a chłopak przytaknął głową. — To mój mąż — oznajmił.
— Więc dlaczego z nim nie wracasz, a zostawiłeś go z szefem? — zapytał zaskoczony.
— Bo jakby wyszła dość niezręczna sytuacja i okazało się, że mój mąż był kiedyś z naszym szefem — odpowiedział mu, a Kihyun uchylił w zaskoczeniu swoje usta. — Wiem, mnie to też zaskoczyło... Lepiej zrób dla mnie gorącą czekoladę, Ki — powiedział, po czym wydał w zdruzgotaniu dolną wargę.
— Na tę wiadomość przyda się podwójna czekolada — rzekł, pokręcając w zaskoczeniu swoją głową, gdzie podszedł do maszyny, a Taehyung przeniósł swoje oczy w stronę wyjścia lokalu, gdzie nie było już dwójki chłopaków.
~
Jungkook i Soohan oddali się nieco od lokalu, gdzie obydwoje przystanęli w przejściu pod budynkami mieszkalnymi. Ciemnowłosy patrzył z desperacją i obawą na Soohana, który za nic nie potrafił ukryć swego dumnego uśmiechu.
— Trochę minęło od naszego spotkania, Jungkook — rzekł z zadowoleniem. — Ostatnio widzieliśmy się bodajże na cmentarzu — dodał.
— Dlaczego znowu się pojawiasz, Soohan? — zapytał. — Rozumiem, że możesz mieć do mnie żal i w ogóle, ale nie mieszaj do tego Taehyunga — powiedział z powagą w głosie, a do jego uszu dostał się śmiech chłopaka.
— Skąd pomysł, że chcę mieszać do nas Taehyunga? — uniósł kpiąco brew.
— Twoje słowa cię zdradziły. Wiem, że masz do mnie żal, ale zostaw go — rzekł z opanowaniem, choć w środku cały wrzał ze zdenerwowania.
— Mówiłem ci, że będę cię obserwował. Ostatnio jak się widzieliśmy, nie miałeś obrączki i widzę, że Hyulee poszła w niepamięć... No proszę, widać, że dla tej jednej osoby zrobiłeś wyjątek, kiedy mi nie dałeś żadnej szansy — rzekł z pogardą, patrząc w oczy Jeona. — Jednak to jest już przeszłością, a ja z przyjemnością będę odbierał ci wszystko, co kochasz — uśmiechnął się pewnie.
— Nie stać mnie na nic innego jak tylko na przeprosiny, Soohan. Nie zmienię już tego, co się stało, jednak nie pozwolę ci zbliżać się do Taehyunga, abyś mógł na nim wyładowywać swój żal. To, co nas tyczy, powinno zostać między nami i nie mieszaj do tego Tae — rzekł, nieco poddenerwowany.
— Odbiorę ci go — oznajmił, a jego słowa były niczym cios prosto w twarz bruneta, który w zdenerwowaniu przycisnął Soohana do muru.
— Jeszcze raz ci powtórzę... Zostaw go! — wycedził, patrząc z gniewem w oczy rozbawionego chłopaka, który w ogóle nie bronił się przed atakiem boksera.
— A tobie jeszcze raz powtórzę, Jungkook. Odbiorę ci wszystko, co kochasz. Wszystko — rzekł z pewnością w głosie, patrząc kpiąco w węglowe tęczówki Jeona. — Jestem szefem twojej nowej zabawki i praktycznie zdobyłem jego zaufanie. Jest równie naiwny, co ja kiedyś, czyż nie? — uniósł brew w rozbawieniu, a brwi Jungkooka zmarszczyły się w zdenerwowaniu. — Wspominałem ci, że rżnięcie takich słabeuszy, jak wcześniejszy ja, jest moim chorym uzależnieniem? — dopytał, a Jeon zacisnął w zdenerwowaniu szczękę.
— Ty kurwa śmieciu! — uniósł swoją pięść, chcąc uderzyć w twarz chłopaka, jednak chwytająca jego pięść dłoń spowodowała, że spojrzał na osobnika z zaskoczeniem. Widok Namjoona totalnie zaskoczył Jungkooka, który ciężko oddychając, wyrwał swoją pięść i odsunął się od Soohana. — Co ty tutaj robisz?! — zapytał ze zdenerwowaniem.
— Próbowałem podejść od dłuższego czasu, aby porozmawiać z tobą, ale widząc, co chcesz zrobić, musiałem wkroczyć — odpowiedział mu, wskazując na Soohana.
— Nie potrzebuję twojej pomocy ani rad, Namjoon. U mnie jesteś skreślony — rzekł oschle, po czym zwrócił swoje oczy na Soohana. — Ostrzegam cię, Soo. Odwal się od Taehyunga! — warknął przepełniony goryczą.
— Gdy tak mówisz, jeszcze bardziej tego chcę — zaśmiał się, a dwójka spojrzała z zaskoczeniem na niego, gdy chłopak wydawał się mieć w dupie jego ostrzeżenia. — Odbiorę ci Taehyunga i całe twoje gówniane szczęście, Jungkook. Przypomnę ci, że nie masz prawa do niego, od kiedy mnie zdradziłeś — rzekł z chłodem, po czym odszedł, zostawiając zaskoczoną dwójkę, która spojrzała za Soohanem.
— Kim on do cholery jest? — zapytał zmieszanym Nam.
— Jest cieniem mojej przeszłości, o której chce mi przypomnieć.. — odpowiedział mu Jeon, który wypchnął nerwowo językiem wnętrze swojego policzka, gdy Namjoon za nic nie był w stanie go zrozumieć. — Ten chłopak był kiedyś moją pierwszą miłością — spojrzał w oczy Joona, który otworzył w zaskoczeniu szerzej swoje oczy. — Ale zostawiłem go, aby spełnić wolę rodziców — dodał.
— Nigdy o tym nie mówiłeś — szepnął szatyn, a Jungkook uśmiechnął się w zasmuceniu.
— Bo wolałem zapomnieć — odparł, starając się zapanować nad szalejącymi emocjami, które wywarły na nim słowa Soohana. — Mniejsza o to. Muszę Taehyunga zabrać z tego miejsca. Nie może być blisko Soohana, który swoją drogą wygląda, jakby stracił całkiem rozum. Rzecz jasna to jest moją winą i muszę chronić Tae — rzekł, nerwowo poruszając palcami w swoich dłoniach.
— Ja już w ogóle ciebie nie rozumiem. Raz chcesz się mścić, a teraz chcesz go chronić. Gdzie w tym logika? — zapytał Namjoon.
— W ogóle jej nie ma. Logika nigdy nie wytłumaczy ci tego, co dzieje się w twoim sercu i dlaczego robisz tak, a nie inaczej — odpowiedział, spuszczając wzrok. — Jeśli zamierzasz mnie krytykować, to odejdź i mnie bardziej nie denerwuj. Nie zamierzam ci się tłumaczyć z tego, co czuję — rzekł z chłodem, by zaraz odejść od zaskoczonego Namjoona, który nie potrafił pojąć słów Jungkooka.
Kucający przed oknem lokalu Taehyung patrzył z namysłem na zebrane kałuże po deszczu, oczekując na powrót męża, który swoją wybuchowością wzbudził w nim niepokój. Nie sądził, że Soohan mógł być pierwszą miłością Jungkooka. Zagryzł się na dolnej wardze, zastanawiając się nad dziwną atmosferą między tą dwójką. Czy taka miłość, jak ich mogła tak przeobrazić się w czysty żal i nienawiść? Obydwoje nie wyglądali mu na zadowolonych ze wspólnego spotkania, a sam Jungkook wydawał się zdenerwowany w porównaniu do Soohana, który raczej wyglądał na zadowolonego i pewno siebie przy jego mężu. Wrażenie przypominało walkę najsilniejszych wilków, którzy przy przypadkowym spotkaniu pilnowali własnego terytorium, jednak w owej walce według Taehyunga przewagę miał Soohan, który potrafił zachować opanowanie w porównaniu do Jungkooka, który dał do odczucia, iż jego terytorium graniczyło z zagrożeniem.
Pokręcał lekko głową na swe niedorzeczne myśli, a dostrzegając przed swoimi znajome obuwie, podniósł swoje oczy na ciemnowłosego mężczyznę, z którego przezornie spokojnej twarzy dostrzec mógł znajomy chłód.
— Wracajmy — rzekł z chłodem w głosie, a ten chłód sprawił, że przez ciało Taehyunga przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
— Czy wszystko w porządku? — zapytał niepewnie.
— O nic nie pytaj, tylko wracajmy. W domu porozmawiamy sobie na poważnie — oznajmił, po czym ruszył przodem w stronę parkingu, a dwudziestolatek patrzył za nim ze smutkiem w oczach.
"Gdy myślę, że cię doganiam, ty zawsze mnie wyprzedzasz i zostawiasz w tyle z tym przerażającym chłodem..."
~
Siedzącą przy stole dwójkę otaczała niezręczna cisza. Taehyung spuścił swoje oczy na złączone ze sobą dłonie, czując gulę w gardle przez milczącego męża, który wbijał w niego niewidzialne ostrza, co wyczuwał młodszy. Chciał, aby to milczenie minęło i żeby w końcu raczył go, choćby małym słówkiem, jednak czuł, że Jungkook robi to specjalnie i sprawia wrażenie surowego ojca.
— Rzuć pracę — przemówił nagle, a zaskoczone oczy Taehyunga przeniosły się na niego.
— Słucham? — zapytał zmieszany.
— Chcę, żebyś rzucił pracę. Nie potrzebnie kazałem ci pracować, to nie jest dla ciebie dobre — odpowiedział bezemocjonalnie.
— Ale ja lubię moją pracę — powiedział szybko, nie chcąc rzucać pracy. — Przez cały czas starałem się dla ciebie i co? Moje wszystkie starania mają pójść na marne?! — zapytał z żalem w głosie. — Nie rzucę tej pracy, kiedy przelałem w moją naukę tyle energii — dodał, a Jungkook pokręcił głową.
— Skup się jedynie na twojej szkole i tam się staraj — odrzekł niewzruszanie, a młodszy odwrócił nerwowo wzrok. — Coś nie tak? — zapytał, zaważając na nagłe zdenerwowanie Kima.
—N-Nie, a przynajmniej nie jest to ważne — szepnął.
— Kłamiesz — skrzyżował zdenerwowany ręce pod piersią, a Taehyung się przez jego surowy ton. — Mów prawdę, Taehyung — rzekł, patrząc na młodszego oczekująco.
— A-Ale...
— Mów.
— B-Bo tak jakby...No, zostałem wyrzucony ze szkoły — wyznał, patrząc niepewnie na męża, który przez jego słowa zmarszczył brwi.
— Ale dlaczego zostałeś wyrzucony? Kiedy? — pytał, będąc naprawdę niespokojnym.
— Jakby ci to powiedzieć.. Studia kosztują, a mój ojciec już nie płaci za mnie. Nie stać mnie na czesne, więc przyjąłem z godnością tę informację — odpowiedział mu szczerze.
— Mogłeś mi powiedzieć, to bym..
— Nie — przerwał mu. — Nie chciałem cię tym głowić i tak wracanie do tej szkoły nie było mi na rękę. Wszyscy tylko wytykali mnie palcami i nazywali łatwym.. Wracanie do tej szkoły było dla mnie istnym koszmarem — wyznał szczerze, nie potrafiąc spojrzeć na bruneta, który nieco ochłonął po jego słowach. — Zawsze marzyłem, aby być aktorem, ale świadomie wiedziałem, że życie nie jest bajką i nie jestem gotowy na aktorstwo, gdy nie potrafię poukładać wielu luk w mojej głowie — dodał, chwytając się za głowę.
— Nie chciałeś zawalczyć o to marzenie? — zapytał, przyglądając się ze smutkiem młodszemu.
— Żeby o to zawalczyć, trzeba samego siebie poskładać — odpowiedział z ciężkim westchnięciem. — Myślę, że taki proces długo trwa, a ja nawet nie potrafię zacząć — zacisnął swoje powieki, a Jungkook chwycił za jego dłoń
— Nie przejmuj się tym. Wiem, że pewnego dnia będziesz w stanie się poskładać, a tak między nami, to już stałeś się silniejszy, księżniczko — rzekł ciepło, gdzie jego usta ucałowały dłoń Taehyunga.
— Ale chcesz, abym rezygnował z pracy — zauważył.
— Bo chcę cię chronić. Nie chcę, żebyś tam wracał i spotykał..
— Twoją pierwszą miłość? — uniósł brew.
— Soohana — poprawił go.
— Ale on jest bardzo uprzejmy i poznałem go dużo wcześniej — powiedział ze spokojem, a Jungkook puścił jego dłoń w zmieszaniu.
— Kiedy go poznałeś? — zapytał.
— W dniu naszego ślubu. Wtedy jechałem do urzędu i wpadłem na niego przy drodze w lesie, no wiesz na głównej autostradzie i poprosił o podwiezienie — wyjaśnił mu, a Jungkook naprawdę zaczął obawiać się o prawdziwe intencje Soohana.
— Mówił ci coś szczególnego? — uniósł brew, a Taehyung spojrzał w bok, próbując przypomnieć sobie tamten dzień.
— Wybacz, ale nie pamiętam. Tamten dzień był naprawdę... ekstremalny — powiedział z ciężkością w głosie. — Nie przypomnę sobie, ale raczej nic szczególnego nie mówił, jednak byłem nieco przerażony, że wpadłem na człowieka w takim miejscu — dodał z namysłem.
— Tsaa.. Bardzo dziwne — mruknął pod nosem. — Ale jak w ogóle mogłeś podwieść obcego i to takiego przy lesie?! Życie ci niemiłe?! — podniósł na niego głos.
— Nie krzycz na mnie. To, co robię, jest moją sprawą. Nie boję się!
— Jesteś czasem taki naiwny — westchnął, wstając w zdenerwowaniu na równe nogi. — Zakazuję ci wracać do tej kawiarni i spotykać Soohana — rzekł stanowczym tonem, a Taehyung spojrzał na niego ze zdumieniem.
— Odmawiam — odparł od razu.
— Taehyung, to nie są żarty. Posłuchaj się i siedź w domu — rzekł ze zdenerwowaniem w głosie, a młodszy wstał z krzesła, gdzie poprawił stan swojej koszuli.
— Naiwny nie słucha — wysilił się na uśmiech. — I wiesz co? To ty od dłuższego czasu zachowujesz się dziwnie i unikasz mnie! — podniósł głos we frustracji. — Przepraszasz, a potem robisz to samo, ale ranisz mnie tym. Może posłuchałbym cię, ale ty też mnie nie słuchałeś i wracałeś po nocach, byleby uniknąć ze mną kontaktu, dlatego zrobię ci po złości i zostanę w pracy — rzekł z pewnością w głosie, a Jeon uderzył pięścią w stół w zdenerwowaniu.
— Nagle się buntujesz?! — zapytał gorączkowo.
— Owszem. A ty przez ten cały czas boisz się mnie, że tak unikasz mnie? — unosi brew, a Jeon złapał się we frustracji za włosy.
— Nie boję się ciebie, boję się siebie — odpowiedział mu wprost. — Wiem, że nawalam i jestem dupkiem, ale martwię się o ciebie i chcę, żebyś był bezpieczny — starał się wytłumaczyć Taehyungowi, który pokręcił głową.
— Rozumiem, że się martwisz, ale nie obierzesz mi pracy, tylko dlatego, że twoja pierwsza miłość jest moim szefem — spojrzał mu w oczy. — Uszanuj moją decyzję, bo nie zrezygnuje z pracy przez twoje widzimisię. Zamiast mi rozkazywać, spróbujmy, chociaż naprawić naszą relację.. — podszedł do niego, gdzie Jungkook odwrócił wzrok, próbując uniknąć smutnego spojrzenia Kima. — Chciałbym, abyś znowu trzymał mnie w swoich ramionach... Potrzebuję cię, ale ty nie chcesz, powiedzieć mi co ci jest i dlaczego tak się ode mnie odsuwasz. To naprawdę mnie frustruje, bo chciałbym, żebyś mi ufał — powiedział, chwytając za jego dłoń, którą sam przyłożył do swojego ciepłego policzka. — Kocham cię, ale nie chce być sam w tej miłości — szepnął, gdy ich oczy spotkały się ze sobą, a serce Jungkooka zabiło niespokojnie, bardzo niespokojnie, przez co odsunął się od niego w panice, prawie się przewracając o własne nogi.
— T-Ty.. — przerwał, chwytając się mebla. — Znaczy się, spróbuję... Tylko nie idź do tej pracy — powiedział nerwowo, gdzie szybko przeszedł do łazienki, w której się zamknął, zostawiając zdenerwowanego Taehyunga samego.
— Dlaczego wciąż mnie unikasz? — zapytał, nie ukrywając przy tym swojego zdenerwowania.
~
Jimin niespokojnie podążał szlakiem w pustym lesie, w którym prowadziła go postać młodej dziewczyny. Podążał za nią, nie mając innego wyjścia.
— Dokąd idziemy? — zapytał, patrząc na idącą przodem dziewczynę w długich ciemnych włosach. Dziewczyna nagle pobiegła przed siebie, a zaskoczony blondyn ruszył za nią. Nie rozumiejąc, całej tej sytuacji w pewnym momencie dostrzegł w oddali postać dziewczyny, do której podbiegł. Zatrzymał się napięcie, gdy przed stojącą dziewczynę mógł ujrzeć jej leżące ciało wśród kolczastych liści. — C-Co to ma znaczyć? — zapytał, po czym skierował swoje oczy na postać dziewczyny, którą od razu rozpoznał.
— Jimin-oppa każdy mówi, że boi się śmierci... Jednak ona nie boli tak, jak samo życie — powiedziała, patrząc ze smutnym uśmiechem na leżące ciało, a w oczach Jimina zebrały się łzy.
— Wybacz, my nie wiedzieliśmy, że tak się stanie — powiedział ze smutkiem w głosie, a dziewczyna spojrzała na niego z uśmiechem.
— Nikt nie wiedział i nie winię cię — uspokoiła go, po czym ruszyła w głąb lasu. Jimin chciał iść za nią, jednak nie mógł ruszyć nogami.
— Jirae, nie mogę się ruszyć! — zawołał za nią, a dziewczyna zatrzymała się w miejscu.
— Tae-oppa... — szepnęła ze smutkiem w głosie.
— Co z Tae? Znowu mu coś grozi? — pytał niespokojnie, próbując się ruszyć, co w ogóle mu nie wychodziło.
— Musisz mu pomóc... Mojemu bratu również...
Jimin otwiera swoje oczy, a jego klatka unosi się niespokojnie przez dziwny sen z Jirae. Zdenerwowany podnosi się do siadu, gdzie chwyta się za pulsującą głowę. — Co to za nienormalny sen? — szepnął z ciężkością w głosie, a słysząc z dołu rozanielony głos swojej matki, zmrużył automatycznie brwi. — A ta, co taka happy od rana? — zapytał, po czym podniósł się z łóżka.
Po przebraniu zszedł parter domu, gdzie idąc w stronę salonu mógł usłyszeć głos pianisty oraz jego matki, przez co przyspieszył swoimi krokami, by wejść z buta i przerwać dwójce ich śmiechy. — Co tu się dzieje? — zapytał groźnie, a dwójka spojrzała w jego stronę.
— A co ma się dziać? — uniosła brew kobieta, która siedziała na kanapie z filiżanką kawy w dłoni. — Rozmawiamy z Yoongim o jego sztuce tworzenia muzyki — oznajmiła Jiminowi, który spojrzał niepewnie na Mina, który przytaknął głową, potwierdzając słowa jego matki. — Jest taki utalentowany i przystojny — uśmiechnęła się ciepło, gdzie chwyciła za dłoń Yoongiego, a Jimin czujący się jak minimalistyczne gówno w ich tle, patrzył na ich dłonie wrogo.
— W to nie wątpię. To jest w końcu mój chłopak — uśmiechnął się na wysilenie, gdzie podszedł do dwójki i odsunął dłoń matki od dłoni Yoongiego, którego sam chwycił. — Yoongi, chodźmy na zewnątrz — powiedział z chłodem, a skołowany Min wstał na równe nogi.
— Miło było z panią porozmawiać — rzekł w stronę kobiety, która patrzyła z zauroczeniem na młodzieńca, który został pociągnięty przez Jimina w stronę wyjścia. Obydwoje zatrzymali się przed wyjazdem, gdzie Jimin puścił dłoń pianisty i jak obrażone dziecko usiadł na schodach. — Jesteś na mnie zły? — zapytał zdziwiony.
— A jak myślisz? — zapytał z chłodem.
— Słońce, proszę cię. Nie bądź zazdrosny o twoją matkę — przykucnął przed nim.
— Ale ciągle widzę cię z moją matką i nie jest mi łatwo z myślą, że ją interesujesz — burknął z urazą.
— Ale ja nie jestem nią zainteresowany, jednak co mogę zrobić, skoro zawsze na nią wpadam? — uniósł brew. — Przecież nie mogę być dla niej niemiły, bo wolałbym zachować dobre stosunki, by móc bez problemów z tobą być, kochanie — ujął podbródek Jimina.
— Ale nie podoba ci się, tak? — zapytał z niepewnością w głosie.
— Nie gustuję w starszych i w dodatku w kobietach. Jestem zakochany w słodkim i zazdrosnym blondynku, który jest całym moim światem — uśmiechnął się ciepło, a przez jego słowa na ustach Jimina zakwitł szeroki uśmiech.
— Mógłbyś w końcu przestać zawstydzać mnie tymi pięknymi słowami — zaśmiał się, gdy jego policzki przybrały różowego odcieniu.
— Istnieję po to, aby cię rozpieszczać takimi słowami — wyznał, by śmiało musnąć wargi onieśmielonego Jimina.
— Chciałbym, żebyś chociaż raz był tak zazdrosny, jak ja i zrozumiał moje podejście..
~
Taehyung wstał o poranku, gdzie w ciszy szykował się do pracy nie chcąc obudzić Jungkooka. Siedział w kuchni, pijąc gorącą herbatę i przeglądając wiadomości w telefonie. Od ostatniego incydentu z książką nie widział żadnej wzmianki na jej temat, więc wierzył w to, że jego ojciec się opamiętał. Miał nadzieję, że pomimo całego jego żalu, wciąż go kocha i zrozumie, jak traumatyczna jest dla niego przeszłość.
— Jednak zamierzasz iść do pracy? — pytanie Jungkooka spowodowało, że podskoczył na siedzeniu, prawie rozlewając na siebie herbatę.
— Wystraszyłeś mnie — powiedział niespokojnie. — I tak, zamierzam iść do pracy — spojrzał na męża, nie okazując przed nim żadnych wątpliwości co do swoich zamiarów. Jeon oparł swoje dłonie na oparciu krzesła, czując rozgoryczenie przez upartość Kima.
— Jeśli cię o coś proszę, to powinieneś słuchać — powiedział z poddenerwowaniem. — Nie mówię tego, aby ci dopiec, ale żeby cię chronić — dodał.
— Ty tylko mówisz, gdy czegoś ty oczekujesz, a kiedy chodzi o ciebie, to wiejesz i unikasz mnie — powiedział, okazując mu swoje niezadowolenie. — Kochanie, to działa w dwie strony. Jeśli ty będziesz rozmawiał ze mną normalnie, to ja będę lepiej słuchał — uśmiechnął się, po czym napił się herbaty, a Jeon uderzył pięścią w stół.
— Jesteś naprawdę upierdliwy — mruknął z rozgniewaniem.
— To zacznij normalnie ze mną rozmawiać. Powiedz mi, co się z tobą dzieje i dlaczego się tak zmieniłeś — rzekł, patrząc na niego oczekująco. Jeon zacisnął w zdenerwowaniu szczękę, gdzie odwrócił głowę w bok, próbując pamiętać o słowach Hoseoka, lecz z trudem mu to szło.
— Chciałbym ci to wszystko wyjaśnić, ale nie teraz — powiedział nerwowo.
— To ja teraz nie zamierzam cię słuchać — wstał zdenerwowany, gdzie chciał minąć męża, lecz ten stanął mu na drodze. — Zejdź mi z drogi, Jungkook — rzekł, próbując przejść, jednak zaskoczył się, gdy Jeon nagle go przytulił.
— Nie będę już cię unikał, obiecuję.. Tylko nie idź tam — poprosił go, a serce Taehyunga zabiło szybciej. — Nie chcę widzieć cię przy Soohanie, tym bardziej nie chcę, żeby na ciebie patrzył, ugh..— syknął w nerwach, nie potrafiąc zapanować nad swoją burzliwością. — Po prostu, nie bądź łatwy — dodał, a Kim odsunął się od niego, patrząc na bruneta z rozgniewaniem.
— Łatwy? Powiedziałeś łatwy?! Czy może się przesłyszałem?! — podniósł głos, czując jak krew go zalewa.
— To nie w tym sensi...
— Daruj sobie. Spodziewałem się po każdym takich słów, ale nie po tobie — pokręcił urażony głową, po czym minął chłopaka, udając się do wyjścia.
Jungkook przeklął głośno po wyjściu Taehyunga, czując, że jego problem z rozpoczęciem własnego początki i szczęścia z Taehyungiem jest zbyt trudna. Spojrzał na swoje roztrzęsione dłonie z rozgniewaniem, bojąc się z własnym trudem. — Weź się w garść i nie pozwól go sobie odebrać!
~
Taehyung rozpoczynając pracę, czuł się rozgniewany i ciężko było mu udawać zadowolenie przed klientami, co zauważyć mógł Jimin oraz obserwujący go Soohan.
Nie potrafił nadążyć nad zachowaniem męża, który unika go, a potem mu rozkazuje. Co właściwie miało znaczyć to zachowanie?
Jungkook obiecał nie unikać go, ale jak miał wierzyć, że to się zmieni, kiedy jest tak zmienny. Westchnął cicho, czyszcząc blat, a przystający obok niego Jimin spowodował, że skierował na niego swoje oczy.
— Czyżby Jungkook znowu coś zrobił? — zapytał.
— Każe mi rzucić pracę przez szefa — odpowiedział mu z niezadowoleniem.
— Dlaczego przez niego? — zapytał zdziwiony.
— Bo okazał się jego pierwszą miłością — wysilił się na uśmiech, a Jiminowi szczęka wręcz opadła. — Niby chce mnie w ten sposób chronić, ale w ogóle tego nie rozumiem. Wydaje mi się, że on obawia się Soohana i nie chce go spotykać. Nie każe mu tego robić, ale mi on nic nie zrobił, a lubię tę pracę i nie chcę jej rzucać przez jego wymysły — wyjaśnił Jiminowi, który słuchał go z uwagą.
— Rozumiem, ale wiesz może on...
— Hej mordki! — zawołał Jin, który podszedł do kasy wraz z Lenką.
— Dwie czarne parzone — powiedziała Lenka.
— Już się robi — uśmiechnął się Jimin, który zabrał się za robienie kawy dla dwójki.
— Tylko ze zniżką dla przyjaciół — oznajmił Seokjin, który oparł się o blat.
— Nie przeginaj — mruknął pod nosem Jimin.
— Lubię, kiedy się tak denerwujesz. Znowu z mamuśką konkurujesz? — zapytał, unosząc brew ku górze.
— Nic. Mi. Nie. Mów! — mówił, podnosząc piskliwie głos w zdenerwowaniu, jaki czuł.
— A ty wstałeś lewą nogą? — zwrócił się tym razem do skwaszonego Taehyunga.
— Mhm..
— Rozumiem, że to wina boskich ud i braku seksu — zauważyła Lenka.
— Nie ma innej opcji — zaśmiał się Seokjin, a z nim Lenka.
— Wiecie co? Przypominacie mi teraz dwie wredne osy, które przyszły tylko żądlić swoimi rozgadanymi językami oraz wkurwiać i tak podkurwionych przyjaciół! — Taehyung podniósł głos pretensjonalnie, uciszając tym samym dwójkę.
— Okresy mają — szepnęła Lenka, co jednak było słyszalne dla Kima i Parka, który postawił przed nimi dwie kawy.
— Miałem dobry humor, dopóki Jin nie przypomniał mi o mojej matce i Yoongim, których i tak już spotkałem rano — powiedział ze zdenerwowaniem w głosie.
— Przepraszam, ale razem z Lenką cieszymy z powodu jutrzejszego wyjazdu na biwak i trochę przesadziliśmy. Wybaczcie — przeprosił dwójkę, która równo westchnęła.
— Zrób sobie przerwę — rzekł Soohan, który podszedł do nich, zwracając się do Taehyunga. Seokjin i Lenka równo zmierzyli mężczyznę od stóp do głów, będąc pod wrażeniem samej prezentacji bruneta.
— Nie potrzebuję przerwy — odparł Kim. — Ale myślę, że Jiminowi przerwa, by się przydała — dodał, a Jimin rozanielił się tą propozycją.
— No niech będzie. Zastąpię go, żebyś sam nie zostawał — uśmiechnął się ciepło, a Jimin z radością podszedł do Jina i Lenki.
— Napijemy się razem — pociągnął ich w stronę wolnego stolika, a Taehyung patrzył na nich z rozbawieniem w oczach. — Taehyung zrób mi jedną latte! — zawołał Park.
— Już się robi — zawołał, po czym chwycił za odpowiednią szklankę i podszedł do maszyny, gdzie próbował ustawić odpowiednią opcję. Stojący przy kasie Soohan spojrzał w stronę Kima, który siłował się z maszyną, nieco denerwując się niepowodzeniem, przez co zaśmiał się pod nosem i podszedł do niego, stając za plecami niższego.
— Pomogę ci — oznajmił z zadowoleniem.
— Chyba coś pomąciłem — westchnął zrezygnowany, gdzie wstrzymał oddech, gdy ramiona mężczyzny otoczyły go, a jego klatka piersiowa przylegała do jego pleców.
— Po prostu się zacięło, bo naciskasz za mocno, a wystarczy... — przerwał, by spokojnie nacisnąć na przycisk. — Delikatnie — uśmiechnął się, a widząc, jak maszyna zareagowała, zdumiony uniósł głowę, by spojrzeć w jego oczy, a siedząca trójka ze zdumieniem przyglądała się Taehyungowi i właścicielowi, którzy byli naprawdę blisko.
— Ten facet chyba jest zainteresowany Tae — zauważył Seokjin.
— To jest nasz szef, ale jego zachowanie jest dość dziwne — przytaknął głową Jimin, a przechodząca przez drzwi lokalu znajoma dwójka spowodowała, że usta Jimina uchyliły się w zaskoczeniu. — O, w mordę — szepnął, a Lenka z Jinem spojrzeli z zaskoczeniem na Yoongiego i Jungkooka, którzy podeszli do Taehyunga i Soohana.
— Widzisz to Yoongi? — pytanie Jungkooka spowodowało, że Taehyung i Soohan spojrzeli na niego z zaskoczeniem. — Podobno zaufanie to podstawa i ufam Taehyungowi, ale inaczej jest, jeśli chodzi o podstępne hieny — mruknął, patrząc z gniewem na Soohana.
— Co ty tutaj robisz? — zapytał Taehyung.
— Jeśli mówisz o hienach, masz na myśli siebie? — uniósł chytrze brew Soohan, a Jungkook uderzył pięścią w blat.
— Lepiej mnie nie denerwuj i odwal się od mojego męża, bo będę kurwa pilnował mojego terytorium!
~
Witajcie^^
Jungkook walczy z czymś silniejszym od samego rozsądku — Z zazdrością i raczej nie myśli o podłamaniu się przez żal i intencje Soohana 🤷🏼♀️
Widzimy się w następnym rozdziele już w środę ^^
#HappyBirthdayYoongi
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top