|Wyrok|

~Day 4 💜😁

W czasie oczekiwania na przyjście Yoongiego Park Jimin szwendał się po korytarzach aresztu, gdy jego chłopak załatwiał jeszcze sprawę z obrońcą Jungkooka, którego sam Min postanowił mu załatwić.
Jimin zatrzymał się przy wejściu, gdzie stał policjant, który pilnował porządku przy strzeżonym budynku, a chłopak minął go, zatrzymując się przed schodami, gdzie dostrzec mógł na parkingu prezesa Kima oraz byłą dziewczynę Jungkooka, z którą najwidoczniej się kłócił i próbował ją spławić, czego dziewczyna najwidoczniej nie rozumiała. 

Jednak zadziwiające było dla niego to, że ta dwójka w ogóle się znała, przez co przybrał nieufnej postawy, będąc czujnym w swej obserwacji. — Spiskują, czy jak? — szepnął, przyglądając się dwójce, jednak czując na swoim ramieniu czyjąś dłoń, wzdrygnął się i odwrócił w stronę osoby, którą był Yoongi.

— Co tutaj robisz? — zapytał zmieszany.

— J-Ja? Obserwuję — odpowiedział szczerze.

— Co obserwujesz? — uniósł zaciekawiony brew, a Jimin wskazał palcem wskazującym stojącą na parkingu dwójkę, przez Yoongi zmarszczył w zmieszaniu brwi.

— A ci skąd się znają? — zapytał zaskoczony, w ogóle tego nie rozumiejąc.

— Kto wie. Pewnie spiskują przeciwko Jungkookowi — rzekł, przytakując pewnie głową na potwierdzenie własnych słów.

—  Hyulee nie spiskowałaby przeciwko niemu, już bardziej przeciwko Taehyungowi — zauważył. — Jakby nie patrząc, to ta sprawa jest na pewno jej na rękę — dodał, a Jimin nie mógł się z nim nie zgodzić. 

— Co z tym robimy? — zapytał, a Yoongi widząc, że prezes Kim wsiada do swojego pojazdu, westchnął głęboko, myśląc nad pytaniem chłopaka.

— Idziemy do niej — odpowiedział pewniej, chwytając za dłoń Jimina, gdzie razem ruszyli w stronę parkingu. Podeszli do dziewczyny, która zaskoczyła się ich widokiem. — Hyulee, co tutaj robisz? I to z ojcem Taehyunga? — zapytał z zaciekawieniem Yoongi.

— Nie twoja sprawa, Yoongi —  westchnęła ciężko, przeczesując nerwowo placami swoje długie włosy.

— Przyznaj, że to ty idiotko wpakowałaś Jungkooka do aresztu! — podniósł na nią głos Park. —  Nie bez powodu teraz rozmawiałaś z ojcem Tae. Znam pana Kima i wiem, że nigdy nie rozmawia z kimś bez powodu, a tym bardziej z osobą, której znać nie powinien i to w dodatku przed aresztem, gdzie zamknięty jest Jungkook. W końcu to on złożył doniesienie na niego, więcej jesteś zdradziecką suką! — wykrzyczał jej w twarz, gdzie miał ochotę chwycić ją za kudły.

— Jak śmiesz do mnie tak mówić?! — podniosła głos w zdenerwowaniu. — Wyszczekany przyjaciel tego śmiecia, nie będzie się do mnie tak odnosił! Zrobiłam wszystko dla mnie i Jungkooka, a ty nie będziesz mnie oceniał, kiedy sam dawałeś się traktować jak szmatę swojemu chłopakowi! — wycedziła z jadem, a Yoongiego wzrok przybrał wrogości, tak samo, jak Jimina.

— Hyulee! —  podniósł głos Min.

— Ty suko! — krzyknął Jimin, który nie potrafiąc się kontrolować, chwycił w przepływie gniewu za włosy dziewczyny, które szarpał, a ona w obronie wbijała swoje pazury w jego szyję. — Jedyne co kurwa zrobiłaś, to sobie przysługę, jebana egoistko! — wykrzyczał, popychając ją na maskę pierwszego lepszego samochodu.

— Jimin, zostaw ją. Nie warto —  rzekł Yoongi, kładąc swoją dłoń na ramieniu Jimina, który patrzył z gniewem na dziewczynę, której włosy były potargane na każdą możliwą stronę.

— Tak to jest, kiedy ustępuje się takim wariatką. Powinna dostać tak po mordzie, żeby więcej nie pokazywać swojej zdradzieckiej mordy przed Jungkookiem i Taehyungiem! —  wykrzyczał jej w twarz.

— W przeciwieństwie do ciebie, potrafię walczyć o mojego mężczyznę! —  wykrzyczała.

— Z jakim skutkiem? Wsadzając go za kratki? Na tym polega ta twoja walka wariatko?! — zapytał ze zdenerwowaniem w głosie, a dziewczynie mina zrzedła.

— Jimin ma rację. Nawet jeśli chciałaś dla siebie dobrze, to coś ci nie wyszło. Jungkook dał ci już dwa lata temu do zrozumienia, że to koniec i cały czas do tej pory to robił. Nie on jest winny twoim zranionym uczuciom, a tylko i wyłączenie ty, bo nie potrafisz przyjąć do świadomości, że on cię nie kocha — rzekł z opanowaniem Yoongi. — Nikogo nie zmusisz do miłości, a on od początku czuł się jedynie zobowiązany, by być z tobą. Tego chcieli jego i twoi rodzice, nie on. Nie można być z kimś, kiedy się go nie kocha. I tak oddał ci kilka lat, żeby spełnić wolę rodziców, więc zaprzestań próbować zmuszać go do kochania ciebie, kiedy pozwolił sobie zakochać się w kimś szczerze i z własnych czystych uczuć — dodał, a rozzłoszczona dziewczyna pokręcała w sprzeciwie głową, nie chcąc godzić się na zaakceptowanie tego.

— On go nie kocha, jest tylko ogłupiony! — krzyknęła z bezsilnością, a dzwoniący telefon Jimina spowodował, że kontynuacja rozmowy z dziewczyną, musiała poczekać. Chłopak, widząc na wyświetlaczu imię Taehyunga, odebrał bez zastanowienia.

— Taehyung? Coś się stało? — zapytał od razu po odebraniu, a dziewczyna, słysząc imię chłopaka, postanowiła odejść od dwójki.

— J-Jimin, musisz przyjechać, pomóc.. co ja zrobiłem?! — zapłakał chłopak, a zmieszany Jimin, słysząc jego przerażony głos, zmarszczył brwi.

— Uspokój się i powiedz, co się stało — powiedział spokojnie, chcąc uspokoić spanikowanego chłopaka.

— J-Jimin ja c-chyba zabiłem Hoseoka.. Proszę, przyjedź do szpitala — powiedział przerażony, a Jimin otworzył szeroko swoje oczy.

— Jak to go zabiłeś?! — zapytał zaskoczony, a Yoongi spojrzał ze zmieszaniem na Jimina.

— W-Wszystko ci wytłumaczę, przejdź tutaj —  zapłakał bezsilnie.

— Zaraz tam będziemy —  powiedział, po czym się rozłączył, by spojrzeć zaraz na Yoongiego. —  Jedziemy do szpitala. Taehyung powiedział, że zabił Hoseoka, ale może być w zbyt wielkim szoku, żeby racjonalnie mówić —  wyjaśnił Yoongiemu.

— Co ty mówisz?! — zapytał z niedowierzaniem w głosie.

— Nie wiem, co dokładnie się stało, Yoongi. Dowiemy się, kiedy tam pojedziemy — rzekł, starając się być spokojnym w obecnej sytuacji, jednak sam bał się tego, co stało się między dwójką.

~

Załamany Taehyung stojąc przy ścianie przy zamkniętym pokoju operacyjnym, zsunął się po niej, by przykucnąć i opuścić swoją zapłakaną twarzy, gdy czuł się bezsilny w obecnej sytuacji. Hoseok walczył o życie i to z jego winy. Dlaczego tak spanikował i wybiegł na tę ulicę, gdy miał urojenia, że widzi tę kobietę?! Gdyby potrafił panować nad emocjami w tamtej chwili, Hoseok wciąż byłby z nim i razem wróciliby do domu, a starszy pouczałby go o regularnych posiłkach i wyjściach z domu. 

Uniósł swoją głowę, gdzie wlepił zapłakane oczy w biały sufit, czując, że jeśli Hoseok nie wyjdzie z tego cało, zabije się z poczucia winy. Dlaczego on wybiegł i uratował go, kiedy w rzeczywistości zasłużył sobie na to, żeby być na jego miejscu?!
Pokręcał bezsilnie głową, prosząc Boga, aby lekarzom udało się pomóc rudowłosemu. Słysząc wyraźne kroki biegu dwóch osób, spojrzał w ich kierunku, gdzie ujrzeć mógł Yoongiego i Jimina.
— Taehyung, co jest z nim? — zapytał ze zmartwieniem Yoongi.

— N-Nie wiem —  pokręcił słabo głową. — Cały czas go tam trzymają — powiedział przez płacz, a zmartwiony Jimin, przykucnął przy nim.

— Co się stało Hoseokowi? — zapytał ze spokojem w głosie.

— U-Uratował mnie — odpowiedział, zaskakując dwójkę swoimi słowami. — J-Ja spanikowałem i wbiegłem na ulicę, a on uratował mnie przed potrąceniem i s-sam... J-Ja nie chciałem, Jimin — zapłakał w rozpaczy, gdy czuł się przerażony przez to, co stało się Hoseokowi i co dla niego zrobił.

— Nie denerwuj się — rzekł pocieszająco Yoongi, który również przy nim przykucnął i położył swoją dłoń na jego ramieniu. — Hoseok nie chciał, żeby coś ci się stało. O-On ma do siebie to, że lubi zgrywać bohatera — powiedział ze łzami w oczach, bojąc się o Hoseoka, który postąpił w tak nieprzewidywalny sposób. — N-Najwidoczniej bardziej martwił się o ciebie, niż o myślał o sobie. D-Dlatego nie obwiniaj się za to, bo on nie pozwoliłby ci na to — dodał, gdzie musiał wstać i odwrócić się plecami do dwójki, nie chcąc bardziej przed nimi okazać, że cholernie się boi.

— Yoongi ma rację, Tae. Musimy być dobrej myśli — powiedział ze spokojem Jimin, a Taehyung przytaknął lekko głową.

— A co jeśli o-on.. 

— Ten idiota... — przerwał Yoongi. — Nie umrze! Zalega z tekstami i ma jeszcze wiele do zrobienia, nie wybaczę mu, jeśli umrze! — podniósł bezradnie głos, a dwójka spojrzała na niego z zaskoczeniem. Yoongi nie potrafiąc dłużej zostać w tym miejscu, odszedł, zostawiając dwójkę samą.

— D-Dlaczego on mówi o pracy, kiedy Hoseok jest umierający? —  zapytał Taehyung, a Jimin westchnął ciężko.

— To jest ich sposób na okazywanie uczuć. Yoongiemu jest łatwiej mówić tak, bo nie chce dopuścić do siebie myśli, że jego przyjaciel może umrzeć — wyjaśnił Taehyungowi. —  Każdy ma swój sposób na pocieszenie. Musimy być dobrej myśli, Tae — dodał, by otrzeć z policzków przyjaciela łzy. 

Yoongi wychodząc przed szpital, w zdenerwowaniu wyciągnął z kieszeni spodni paczkę papierosów, gdzie zabrał z paczki jednego papierosa, którego włożył pomiędzy swoje wargi. Podchodząc do palących ludzi, użyczył od nich ognia, by odpalić papierosa, którego dymem się zaciągnął, czując chwilowe ukojenie zdenerwowania. Dzwoniący w jego kieszeni spodni telefon spowodował, że niechętnie go wyciągnął i odebrał połączenie.
— Słucham? — zapytał. 

— Załatwiłeś wszystko z obrońcą? — zapytał po drugiej stronie Namjoon.

— Wybacz, miałem dać ci znać —  westchnął ciężko. —  Wszystko załatwione —  oznajmił Namjoonowi, który poczuł ulgę, słysząc słowa Mina.

— Cieszę się. Zaraz idę zobaczyć się z Jungkookiem i jakoś spróbuję go przekonać do przyjęcia obrońcy — powiedział ze spokojem.

— Właściwie muszę powiedzieć ci o czymś. Tylko się nie denerwuj, bo i tak wszyscy jesteśmy zdenerwowani — rzekł z ciężkością w głosie. — Hoseok jest w szpitalu i walczy o życie — wyznał przyjacielowi.

— Co?! Jak?! —  zapytał zaskoczony.

— Chciał uratować Taehyunga, bo wyskoczył na ulicę i...

— Przez tego chłopaka wychodzą same tragedie! — podniósł zdenerwowany głos. — Gdzie on miał głowę?! — zapytał pretensjonalnie. 

— Nie wiem, co się stało, że wybiegł na tę ulicę, ale nie można nikogo za to obwiniać. Hoseok był świadomy tego, co robi i powinniśmy uszanować jego postępowanie — rzekł  z opanowaniem. 

— On postradał rozum. Przyjdę do was, jak wrócę od Jungkooka — rzekł nerwowo, po czym się rozłączył, a Yoongi spojrzał z niedowierzaniem na swój telefon, nie rozumiejąc, dlaczego Namjoon we wszystkim zawsze wini Kima.

~

Wchodzący do otwartej sali Jungkook podszedł do stołu, przy którym siedział Namjoon z jakimś mężczyzną, przez co zmieszany zmarszczył brwi i usiadł przy stole.
— Kto to jest? — zapytał od razu, wskazując na mężczyznę.

— Twój obrońca na jutrzejszą sprawę. Złożyliśmy się z chłopakami, żeby go dla ciebie załatwić, więc nie masz prawa odmawiać jego pomocy, bo zmarnujesz nasze ciężko zarobione pieniądze — rzekł ostro, nie chcąc słyszeć odmowy ze strony bruneta, który zaskoczył się jego nerwowym tonem.

— Okej... Coś w dupie ugryzło, że masz taką minę, jakbyś chciał kogoś zabić? — uniósł w zaciekawieniu brew, a Joon przeklął pod nosem najgorsze wyzwiska, zaskakując siedzącego obok niego starszego obrońcę, który w oburzeniu wytrzeszczył na niego swoje oczy. 

— Niech pan tak nie patrzy, bo gałki zgubi — burknął w jego stronę, po czym przekierował swoje zdenerwowane oczy na Jeona. — Hoseok jest w szpitalu — wyznał wprost, zaskakując chłopaka.

— Coś mu się stało? — zapytał zmartwiony.

— Ratował twojego kochasia, który wybiegł na środek ulicy i Hoseok się poświęcił — odpowiedział mu, a ciemnowłosy w zdenerwowaniu podniósł się z krzesła.

— Wiadomo, co z nim? — zapytał.

— Nie wiem. Po rozmowie z tobą pojadę do szpitala i dowiem się, co jest z nim. W razie czego to Yoongi na pewno poinformuje — rzekł, starając się być opanowanym.

— A co z Taehyungiem? — dopytał.

— A skąd mam wiedzieć? — uniósł brwi. — Pewnie wszystko dobrze, skoro Hoseok go uratował — oznajmił.

— Winisz go? — uniósł brew.

— A kogo innego winić w tej sytuacji? — zapytał kpiąco.

— Taehyung bez powodu nie wybiegłby na ulicę, Namjoon. Możliwie, że czegoś się wystraszył. Kiedyś też coś takiego zrobił — rzekł, chcąc usprawiedliwić chłopaka.

— Normalni ludzie nie robią takich głupot — burknął, krzyżując pod piersią ręce. — Lepiej załatwmy wszystko z obrońcą na jutrzejszą sprawę i usiądź z tyłkiem na krzesło — rzekł surowo, a zdenerwowany Jungkook usiadł, czując się wściekłym, że nie może być w szpitalu.

— Zapoznałem się ze sprawą i możemy postarać się o najłagodniejszy wyrok sądu. W dodatku chce pan z własnej woli prosić o umorzenie małżeństwa z pokrzywdzonym, a to może wyjść na naszą korzyść. Sąd zauważy poprawę i pozywający również — rzekł ze spokojem obrońca.

— Prezes Kim będzie miał wiele dowodów na moją winę. Tego z pewnością pan nie wie, ale są nagrania, w których mówię o moich wszystkich zamiarach. W dodatku świadek potwierdzi wszystko — oznajmił mężczyźnie.

— Wiesz, kto jest świadkiem? — zapytał z zaciekawieniem Namjoon.

— Hyulee — odpowiedział, a Joonowi mina zrzedła, przez co powstała dość długa cisza.

— Wybaczcie — szepnął do dwójki, gdzie wstał z krzesła, by udać się do wyjścia. Zmieszany obrońca i Jungkook, patrzyli na drzwi, za którymi zniknął chłopak. 

— Co za zdradziecka kurwa! Nikomu nie można ufać, kurwa! ... — niekończące się krzyki Namjoona dochodziły do dwójki, gdzie obrońca spojrzał z zaskoczeniem na spokojnego Jungkooka, który wiedział, że po tym wszystkim Namjoonowi do końca puszczą nerwy, a jak puszczą to będzie klął przez godzinę.

— O-On tak zawsze? — zapytał mężczyzna.

— Zawsze, kiedy kończy się cierpliwość — odpowiedział, wzruszając ramionami. — Wracając...

~

Taehyung wraz z Jiminem oraz Yoongim poczuli ulgę, gdy lekarz poinformował ich o stanie Hoseoka, któremu udało się wyjść z najgorszego. Cała trójka stała za szybą szpitalną, gdzie mogli zobaczyć tylko stąd chłopaka, który podłączony był do różnych urządzeń, a szyję miał ubezpieczoną kołnierzem. Dłoń Taehyunga spoczywała na szybkie, czując, jak kamień spada mu z serce, wiedząc, że Hoseokowi już nic złego nie grozi.
— Cieszę się, że nic mu nie jest — wyszeptał, a dwójka spojrzała na niego.

— Mówiłem, że nie umrze — rzekł ze spokojem Yoongi, a Taehyung uśmiechnął się słabo. Słysząc wyraźne kroki, wszyscy spojrzeli w stronę osoby, która ze zdenerwowaniem weszła na korytarz, chwytając automatycznie Kima za kołnierz koszuli, gdzie przywarł go do szyby. Wściekły Namjoon, zaskoczył wszystkich swoim agresywnym wejściem.

— To wszystko twoja wina! — wykrzyczał w twarz Taehyunga, który pokręcił bezradnie głową.

— J-Ja nie chciałem, żeby coś mu się stało — powiedział wystraszony, a Jimin podszedł szybko do dwójki, gdzie chwycił za umięśnione ramię Joona, próbując go odciągnąć od Taehyunga.

— On mówi prawdę, puść go! — krzyknął Jimin, jednak Joon nie odpuszczał.

— Gdyby nie przyszedł mu do głowy taki głupi pomysł do niczego, by nie doszło! — podniósł w rozgniewaniu głos.

— Namjoon! — warknął Yoongi, który nie chciał, aby chłopak robił niepotrzebne sceny w szpitalu i wyładowywał swojej złości na Kimie.

— N-Nie wiedziałem, że on zrobi coś takiego! — wykrzyczał w bezsilności dwudziestolatek, nie mając niczego na swoją obronę.

— Trzeba było tam zginąć! —  szarpnął nim, gdzie zaraz go puścił, a Taehyung zacisnął w bezradności swoje usta.

— Jak śmiesz tak mówić?! — zapytał ze zdenerwowaniem Jimin. — Hoseokowi nic już nie jest i wyjdzie z tego. Wszyscy jesteśmy tu z nim i chcemy dla niego jak najlepiej, ale jak ty możesz w ogóle mówić, że powinien zginąć?! — wykrzyczał chłopak, tracąc cierpliwość przez wszystkie ataki.

— Bo to całe gówno, które się dzieje, to on zapoczątkował! — wskazał na Kima, który opuścił swoją głowę. — Będzie lepiej, jak odejdzie i zostawi wszystkich w spokoju, bo tylko sprowadza na nas problemy — dodał.

— Ale...

— Wystarczy, Jimin — przerwał mu Taehyung, a zaskoczony Jimin spojrzał na niego. — On ma rację. Pójdę już i nie będę na nikogo sprowadzał problemów — powiedział, patrząc w oczy przyjaciela.

— Taehyung, nie mów tak — powiedział bezradnie chłopak.

— Namjoon jest wkurwiony i gada od rzeczy, lepiej go nie słuchać i nie brać do siebie jego słów —  rzekł Min, który spiorunował wzrokiem Joona.

— Chciałbym wierzyć waszym słowom, ale on ma rację —  powiedział ze smutkiem w oczach. — Przekażcie Hoseokowi, gdy się obudzi, że jest mi przykro — szepnął w stronę dwójki, po czym odwrócił się, gdzie minął niespokojnego Namjoona, by udać się do wyjścia ze szpitala.

 — To twoja wina! — krzyknął pretensjonalnie Jimin. — Jedynymi osobami, które możesz winić za zapoczątkowanie tego gówna, jestem ja i Jin, bo to my oszukaliśmy Jirae z tą randką! — dodał, po czym minął zaskoczonego Namjoona, który nie spodziewał się usłyszeć czegoś takiego.

— J-Jak to oni? — zapytał Yoongiego, który starał się być spokojny.

— Widzę, że ty jesteś ze wszystkim w tyle — pokręcił głową na boki. — Wszystko ci wyjaśnię, tylko weź coś na wstrzymanie, bo sam cię skopię za twoją niewyparzoną jadaczkę...

~

Następnego dnia Taehyung siedział przy szafie, gdzie pakował do walizki swoje ubrania, nie mogąc dłużej zostać w mieszkaniu bruneta, gdy rozprawa w sądzie się zakończy. Słowa Namjoon w szpitalu dobiły go jeszcze bardziej w tym wszystkim i zaczynał zdawać sobie sprawę, że swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem prawie zabił bliską mu osobę. Nigdy nie wybaczyłby sobie, gdy Hoseok nie wyszedłby z tego. Wiedział, że musi stać się odpowiedzialniejszy i dorosnąć, żeby już nikogo nie krzywdzić. Zawiódł i skrzywdził Jungkooka, a teraz skrzywdził Hoseoka, który jako jedyny w niego wierzył i potrafił go podnieść, gdy utknął w dołku, do którego jak szybko wyszedł, tak szybko wrócił.

— W pewnym sensie normalne, bo to miłość. Jakby jest trochę szalona — przyznał szczerze. — Jednak nie daj się zwariować, Tae. Życie przed tobą i mówi się, że jak przychodzą ciemne chmury, to po jakimś czasie wyjdzie dla ciebie słoneczko. — przypominając sobie słowa Hoseoka, zamknął w zasmuceniu swoje oczy, czując, że jego optymistyczne słowa są zbyt dalekie, by mógł być w stanie ich dosięgnąć, przez co ciężar na jego duszy rozrywał go od środka.

— Bez Jungkooka nigdy nie wyjdzie dla mnie słońce, Hoseok — wyszeptał ze smutkiem w głosie, gdzie zaraz zamknął swoją walizkę. Wstał z podłogi, gdzie podniósł walizkę, którą postawił przy szafie, a sam opuścił pokój, udając się do kuchni, gdzie spojrzał na wiszący zegar, wskazujący jedenastą. — To już niedługo — powiedział z ciężkością w głosie, a słysząc pukanie do drzwi, udał się w ich stronę, by otworzyć je na oścież. Widząc skruszonych przyjaciół, przybrał obojętny wyraz twarzy. — Po co przyszliście? — zapytał z chłodem.

— Chcemy ci towarzyszyć podczas sprawy — odpowiedział Seokjin.

— Nie potrzebuje was tam — odrzekł, będąc dla nich chłodny.

— Tae wiemy, że nie chcesz być tam sam — powiedział Jimin. — Poza tym, stan Hoseoka się polepsza i rano już się obudził — dodał, a jego słowa ucieszyły Taehyunga.

— Dzięki Bogu — szepnął z ulgą. — A skoro chcecie iść, to chodźcie...

~

Cała trójka zajęła miejsca na sali sądowej, gdzie obecny był prezes Kim oraz Hyulee, której widok wcale nie zaskoczył Jimina. Namjoon oraz Yoongi również byli obecni, chcąc być z Jungkookiem w najtrudniejszym czasie.
Oczy Taehyunga przeszły na wchodzącego do sali Jungkooku wprowadzonego przez strażników, a ten widok sprawiał, że jego serce bolało. Czekający na niego przy ławie obrońca, uścisnął jego dłoń, będąc pozytywnie nastawionym, co do przebiegu sprawy. Zajmujący miejsce ciemnowłosy spojrzał w stronę zebranych ludzi, gdzie swoje oczy zatrzymał na zasmuconych oczach Taehyunga, którego nie chciał widzieć na sprawie, przez co stał się naprawdę niespokojny.

Wchodzący na salę sędzia spowodował, że wszyscy powstali, jednak dwójka nie traciła w tym wszystkim ze sobą kontaktu wzrokowego. Gdy pozwolono wszystkim usiąść, Jeon przerwał ten długi kontakt wzrokowy z Kimem, nie chcąc bardziej się dekoncentrować.
— Sprawa dotycząca pozwanego Jeon Jungkooka, w sprawie trzymania nielegalnej broni, nieudolne usiłowanie zabójstwa na pokrzywdzonym Kim Taehyung oraz podjętą próbę wywołania na pokrzywdzonym samobójstwa. Oskarżony w swoich zeznaniach przyznał się do wymienionych zarzutów, kierując się złymi intencjami — przeczytał sędzina. — Dalej pan potwierdza swoje zeznanie? — zapytał, kierując swoje spojrzenie na ciemnowłosego chłopaka.

— Tak, wysoki sądzie — odpowiedział, a Taehyung spojrzał na niego z niedowierzaniem, widząc, że chłopak wcale nie zamierza się bronić.

— Oskarżony również podtrzymuje decyzję o umorzeniu małżeństwa, które wymusił na pokrzywdzonym Kim Taehyungu, działając w zemście? — zapytał ponownie.

— Tak, wysoki sądzie — przytaknął pewnie głową, a rozczarowany Taehyung zacisnął swoje drżące wargi, gdzie mógł wyczuć na swojej dłoń, ciepły dotyk Jimina. 

— Wysoki sąd przyjmuje do sprawy prośbę oskarżonego i dołączy ją do ostatecznego wyroku — rzekł z opanowaniem, a ciemnowłosy spojrzał w stronę siedzącego prezesa, który przytaknął głową w uznaniu. — Niech pan prokurator zacznie — zwrócił się do mężczyzny, który zerknął w stronę prezesa Kima, uśmiechając się pewnie.

— Wysoki sądzie, nie można być łaskawym w tej sprawie. Oskarżony działał od początku w złych intencjach, jednak to nie był krótki występek powstały kilka miesięcy temu, a trawa on od ponad dwóch lat. Co ma do powiedzenia w tej sprawie oskarżony? Dlaczego pan czyhał na życie Kim Taehyunga przez ostatnie dwa lata? — zapytał Jungkooka.

— Wysoki sądzie, w aktach sprawy jest już wymieniony powód mojego klienta, który nie jest dla niego łatwym tematem — rzekł obrońca Jeona, zwracając się do sądu.

— Niech pan prokurator podtrzymuje — rzekł, pozwalając mężczyźnie kontynuować.

— Z zemsty — odpowiedział ciemnowłosy. — Przez niego moja szesnastoletnia siostra odebrała sobie życie, kiedy wy postanowiliście zostawić tę sprawę bez szukania sprawcy — dodał ze zdenerwowaniem w głosie.

— Nie wie pan, że sprawiedliwości nie bierze się we własne ręce? — zapytał nerwowo.

— Wiem, ale innego wyboru mi nie zostawiliście, byłem zdesperowany — odpowiedział szczerze, a Taehyung czuł się coraz gorzej, nie odpowiadając za swoje czyny dwa lata temu, słysząc, jak brunet był zdesperowany. 

— Ale jak udało się panu zbliżyć do pokrzywdzonego? — zapytał.

— Nie było tak trudno, powiem szczerze — odpowiedział mężczyźnie, gdy wszyscy na sali słuchali go z uwagą. — Zdobyłem wszystkie informacje o osobie, która odebrała mi siostrę. Krok po kroku, wszystkie jego słabości, potyczki, miejsca, w których najczęściej bywa... Całą jego rodzinę sprawdziłem, a że w przeszłości skończyłem szkolenie w ochronie, postanowiłem ubiegać się o stanowisko u prezesa Kima. On zaś potrzebował kogoś, kto przypilnowałby jego syna, jednak zmuszony byłem czekać dwa lata, gdyż Taehyung przebywał za granicą. W ten czas zdobyłem zaufanie rodziny Kim — opowiedział w skrócie, a jasnowłosy nie mógł uwierzyć w to, jak Jungkook do tego wszystkiego się przygotował.

— A jak to się stało, że w pańskim domu była nielegalna broń? — zadał kolejne pytanie.

— Chciałem nią zabić Taehyunga — wyznał szczerze, gdzie jego oczy przeszły na zasmuconego chłopaka.

— Dlaczego pan tego nie zrobił? — zapytał.

— B-Bo nie potrafiłem... N-Nie potrafię zabić człowieka, nawet jeśli go nienawidzę — odpowiedział szczerze, patrząc w oczy Kima, w których zebrały się łzy. 

— W szkole Kim Taehyung chciał popełnić samobójstwo, a pan go do tego sprowokował. Ma pan coś na swoją obronę? — zapytał, a zaskoczone oczy Taehyunga przeszły na prokuratora.

— Nie mam — odpowiedział, a Taehyung nie mógł uwierzyć w to, że Jungkook przyznaje się do niepopełnionego czynu, co również załamywało Namjoona i obrońcę.

— No dobrze, nie mam na razie żadnych pytań — rzekł prokurator, który wrócił na swoje miejsce.

 — W takim razie sąd prosi głównego świadka, Park Hyulee — rzekł sąd, a dziewczyna wstała ze swojego miejsca. Taehyung spojrzał z niedowierzaniem na dziewczynę, która wpakowała Jungkooka w takie problemy. Nie wiedział już, jak bardzo dziewczyna musiała być zdesperowana, jednak zawiedzenie, jakie posiadał w oczach Jungkook, z niczym się nie równało. — Przekazała pani nagrania, które zostaną puszczone, jako dowód sprawy — oznajmił, a dziewczyna przytaknęła pewnie głową.

— Przyszedłem tylko porozmawiać.
 — Nie patrz tak na mnie. Nie mów mi tylko, że jesteś zły na mnie przez tego śmiecia?
— Jestem zły, bo wchodzisz mi w drogę. Zostaw Taehyunga i nie opowiadaj mu kłamstw na nasz temat, bo z tego, co pamiętam, dwa lata temu wyrzekłem się naszego związku i cokolwiek robię, nie czuję się wobec ciebie nie fair.
— A powinieneś, Jungkook. Wciąż mnie kochasz i tak samo pragniesz.. Widzę to w twoich oczach, Jungkook.
— Być może tak jest, ale moja zemsta jest silniejsza. Kochanie ciebie przy tej zemście, jest niemożliwe, Hyulee. Proszę cię, abyś mi tego bardziej nie utrudniała... ja muszę pomścić moją siostrę... muszę, inaczej nie będę posiadał spokoju. - Głosy Jungkooka i Hyulee roznosiły się po całym wnętrzu sali sądowej, gdzie załamany Taehyung zaciskał swoje dłonie na udach. 

— Zapomnij o tym, o nim i wszystkim, co uczynił.  Jesteś moim mężczyzną — w  tej chwili usłyszeć można było, że dwójka się całuje, a niekontrolowane łzy opuszczały oczy Kima, który dusił się wewnętrznie. — Widzisz? Ty wcale nie chcesz zemsty, Jungkookie.
— Skoro twierdzisz, że jesteśmy ze sobą od pięciu lat, to uznaj ten pocałunek, jako nasze pożegnanie, Hyulee. Nie wchodź mi więcej w drogę, bo inaczej będę w stosunku do ciebie brutalniejszy.
— Czy dla tego chłopaka chcesz poświęcić nas?
— Ja już wybrałem. Nawet jeśli ten chłopak nie jest tobą... ... i nigdy nie poczuje nic, prócz wewnętrznej pogardy, to oddam duszę diabłu, by móc ujrzeć jego upadek — po tych słowach nagranie się zakończyło, a w tym płacz Taehyunga nasilił się, słysząc słowa Jungkooka, który tak nim pogardzał. 

— Prawie to zrobiłem — wszyscy usłyszeli inne nagranie, które zostało puszczone w głośniku.
— Co prawie zrobiłeś? - głos Hoseok rozbrzmiał się w głośniku.
— Prawie zabiłem Taehyunga. Byłem tak blisko celu... i nie dałem rady.
— To raczej dobrze, Jungkook. Ty nie jesteś złym chłopakiem i nie krzywdzisz ludzi.  Najważniejsze, że się powstrzymałeś.
— C-Chodzi o to, że ja nie potrafię skrzywdzić Taehyunga. Chciałem tego tak bardzo, a kiedy ten czas nadszedł, moje ciało się zawahało i... zawiodłem Jirae. Chciałem dalej z tym walczyć i potraktować go jak szmatę, jednak czując jego strach, poczułem się jak najgorsza świnia. Zacząłem czuć się winny, Hoseok i nie potrafię wejść do domu z myślą, co chciałem mu wczoraj zrobić. Zabić, zgwałcić czy cokolwiek... - te słowa dobijały Taehyunga oraz Jungkooka, który nie chciał, aby chłopak musiał tego słuchać.

— Ogarnij się i nie trać rozumu. Chyba liczy się to, że tego nie zrobiłeś i przekonałeś się do tego, że nie jesteś w stanie skrzywdzić Taehyunga.  Nie zrobiłeś tego, co zamierzałeś, jednak liczy się to, że powstrzymałeś się i dałeś się ponieść chęci zemsty. Nasza Jirae również tego by nie chciała.
— On ją skrzywdził, a ja nie potrafię się zemścić...  — nagranie zakończyło się, a zapłakane oczy jasnowłosego spotkały się z oczami Jungkooka, który czuł wstyd przed nim, jednak bardziej bolało to, że nie ukazana została cała rozmowa, którą posiadała Hyulee. 

Po wszystkich zeznaniach Hyulee sąd rozmawiał jeszcze z Jungkookiem, który zgodził się ze wszystkimi słowami jego byłej dziewczyny, a Namjoon w całych nerwach rwał sobie włosy z głowy, za to Taehyung, czuł, że przebieg całej tej sprawy wyrywa mu serce z piersi. 
— Jako świadek zgłosił się również pokrzywdzony Kim Taehyung — rzekł sąd, a zaskoczone oczy Jungkooka przeszły na zapłakanego chłopaka, który powstał ze swojego miejsca i ruszył w stronę miejsca świadka. Prezes Kim patrzył z zaskoczeniem na syna, którego nie spodziewał się zobaczyć jako świadka, jednak nie mógł teraz nic zrobić, aby go powstrzymać przed tym. — Panie Kim, co ma pan do powiedzenia w tej sprawie? — zapytał sędzia, a Taehyung uniósł na niego swoje oczy, które opuściły łzy.

— J-Ja chcę tylko prosić, aby nie karać Jungkooka. Nie dokonał swojej zemsty i niczego mi nie zrobił.. — rzekł szczerze, starając się nie spojrzeć na ciemnowłosego, który zaciskał swoje dłonie. — P-Proszę wysoki sądzie, abyś przychylił się do mojej prośby i był łaskawy dla niego — spojrzał niepewnie w stronę bruneta. — Zgadzam się również na umorzenie małżeństwa, na wszystko, czego Jungkook chce, byleby był wolny.. — dodał, a w oczach Jungkooka zebrały się, widząc chłopaka tak słabego i bezbronnego, który pomimo tych wszystkich usłyszanych słów, wciąż stał za nim murem.

— Czy ty będzie wszystko, panie Kim? — zapytał, a chłopak zaprzeczył głowę, by zwrócić swoje oczy na sędziego.

— Chcę jeszcze powiedzieć, że moja próba samobójcza w szkole nie była spowodowana przez Jungkooka, a przez mojego ojca, który chciał zmusić mnie do powrotu do domu, chcąc wydać książkę o mojej żałosnej  przeszłości — zdobył się na prawdę, nie chcąc, aby Jungkook odpowiadał za coś, czego się nie dopuścił. Ludzie zareagowali głośno na jego słowa, a Jungkook nie mógł uwierzyć, że Taehyung zdobył się na powiedzenie tego przed ludźmi. — T-To właśnie przez mojego ojca, chciałem sobie odebrać życie — dodał pewniej, a sąd przytaknął w zrozumieniu głową.

Gdy Taehyung zakończył swoją rolę świadka, powrócił na swoje miejsce, gdzie mijając ojca, mógł dostrzec jego wściekłe spojrzenie, które okazywało jedynie rozczarowanie.
Po przerwie sąd powrócił, by w końcu wydać ostateczny wyrok na Jungkooka.
— Po dokładnym sprawdzeniu sprawy i zeznaniach pokrzywdzonego, sąd postanowił wymierzyć łagodną karę Jeon Jungkookowi w postaci trzech miesięcy pozbawienia wolności oraz trzy lata w zawieszeniu. W tym wszystkim na prośbę oskarżonego sąd umorzył zawarte małżeństwo z pokrzywdzonym Kim Taehyungiem — zakończył swoje przemówienie, lecz ostatnim zdaniem, zabijając serce Taehyunga.

~

Do rozwodu doszło :(
Taehyung dał Jungkookowi to, co chciał. Jednak wiemy, że tego nie chciał :/ Odważył się powiedzieć prawdę przed sądem o swoim ojcu i próbie samobójstwa oraz prosić o łaskawy wyrok dla Jungkooka T.T
Jutrzejszy rozdział, nieco namiesza w przyszłych rozdziałach, więc przygotujcie się na najgorsze :|

Widzimy się jutro! 
Zostawcie po sobie:

Głosy i Komentarze 







Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top