|W objęciach strachu|

~Witajcie 😊

Leżący w celi brunet myślami odszedł w otchłań wspomnień minionych chwil, tych dobrych oraz tych złych. Słowa mężczyzny dzielącego z nim celę o matce Taehyunga nie potrafiły w żaden sposób opuścić jego wszystkich myśli. Nie rozumiał, czym było to spowodowane, jednak jej zachowanie dwadzieścia lat temu wydawało się mu bardzo znajome.
W bezradności chwycił się za głowę, gdy zbyt wiele wątpliwości i niewyjaśnień spowodowanych śmiercią jego młodszej siostry nie dawały mu spokoju. Pragnął dowiedzieć się prawdy, nawet najgorszej, byleby była to prawda autentyczna i wypowiedziana z ust Taehyunga, który pamiętałby, co takiego stało się tamtej nocy i czy na pewno on był osobą, która skrzywdziła Jirae.

"Taehyung-oppa... To było straszne, j-ja nie chce żyć... N-Nie pokażę się tak przed moim bratem, o-on mnie zabije. W-Wykorzystał mnie... ten potwór!" — Jaki w tym wszystkim powód miała Jirae? Dlaczego niby miałby chcieć ją zabić? Była jego młodszą siostrą i cokolwiek, by się stało, to wspierałby ją i pomógłby jej przejść przez ten okropny czas. 
Podniósł się do siadu, gdy analizowanie słów Jirae, które przekazał mu Seokjin nie dawały mu spokoju.

— Ja miałbym ją zabić za to, co się jej stało? Czy ktoś inny miałby to zrobić, za powiedzenie komukolwiek, co tam się stało? — zapytał, patrząc z namysłem przed siebie, a mężczyzna po drugiej stronie, spojrzał z zaciekawieniem na mówiącego do siebie bruneta, który wydawał się pochłonięty analizowaniem. 

— Młody, o czym ty mówisz? — zapytał zaciekawiony.

— Myślę — odpowiedział mu. — Ale to jest cholernie skomplikowane i nie potrafię zrozumieć tego, co moja młodsza siostra powiedziała przed zabiciem się przyjacielowi Taehyunga. To jest tak pokręcone, że dostaje bólu głowy — powiedział, pokręcając w bezsilności głową.

— Nie naciskaj na siebie. Kto jak kto, ale ty najlepiej musiałeś znać swoją siostrę i na pewno w końcu uda ci się zrozumieć, co miała na myśli — rzekł ze spokojem w głosie, a Jungkook pokręcił w zaprzeczeniu głową.

— To, co ona tam powiedziała, jest dla mnie w ogólnie niezrozumiałe — rzekł z ciężkością w głosie, gdzie poczochrał w zdenerwowaniu swoje ciemne włosy.

— Skoro powiedziała to przed śmiercią, to znaczy, że mogła nie być w stanie mówić racjonalnie. W szale i przerażeniu jest to bardzo możliwe — powiedział z namysłem, a ciemnowłosy spojrzał na starszego.

— Więc jak mam to zrozumieć? — zapytał.

— Nie jestem znawcą w takich sprawach, ale możemy razem spróbować zrozumieć twoją siostrę. Inaczej sam dostaniesz w głowę, a co dwie głowy, to nie jedna — uśmiechnął się przyjaźnie.

— Jestem ci naprawdę wdzięczny za pomoc. Mimo że jesteś czasami, zbyt ciekawski, to nie jesteś złym człowiekiem — rzekł ze spokojem w głosie. — Za co ty właściwie siedzisz? — zapytał z zaciekawiony, a mężczyzna westchnął ciężko, odwracając wzrok.

— Siedzę tutaj już pięć lat — wyznał młodszemu. — Miałem z żoną wypadek samochodowy, a przez to, że prowadziłem nietrzeźwy... Doszło do najgorszego i przez moją własną głupotę zabiłem własną żonę — powiedział ze łzami w oczach, gdy wciąż przed oczami posiadał najgorsze wspomnienie.

— Przykro mi — szepnął.

— Niestety nie cofnę już czasu i nie naprawię moich błędów, dlatego właśnie mówiłem ci, abyś nie rezygnował z własnego małżeństwa, młody — rzekł, patrząc w oczy zaskoczonego chłopaka. — Życie jest zbyt kruche i krótkie, żeby rezygnować z osób, które kochamy. Nigdy nie wiemy, kiedy przyjdzie ten ostatni czas — dodał, a jego słowa otworzyły oczy brunetowi.

— Tak jak z moją siostrą i moimi rodzicami... — wyszeptał z namysłem.

— Tak jak z twoją siostrą, rodzicami i moją żoną. Trzeba doceniać wszystko — przytaknął pewnie głową. — Ale czekaj, twoi rodzice nie żyją? — zapytał zaskoczony.

— Zginęli w wypadku, po naszej kłótni — wyznał mężczyźnie. — Musiałem sam zaopiekować się Jirae, ale w tym również zawiodłem — dodał, odwracając nerwowo wzrok, a mężczyzna patrzył ze zdumieniem na chłopaka.

— Ile masz lat Jungkook? — zapytał go.

— Dwadzieścia dwa — odpowiedział.

— To na swój wiek, jesteś naprawdę dojrzałym facetem. Przykre jest to, że zostałeś całkiem sam w tak młodym wieku — powiedział, patrząc ze współczuciem na chłopaka, który pierw stracił rodziców, a potem jeszcze jego młodsza siostra odebrała sobie życie. — Tym bardziej nie powinieneś rezygnować z tego chłopaka. Małżeństwo to tylko papierek, a miłość to jest nierozłączna więź, o którą warto walczyć, Jungkook — rzekł, patrząc w zasmucone oczy chłopaka.

— Rzecz w tym, że wszyscy, których nie potrafię ochronić i są mi najbliżsi, umierają. Nie chce, żeby i Taehyungowi to się stało — pokręcił załamany głową na boki. — Więcej już tego nie zniosę — dodał, a mężczyzna westchnął głęboko, gdzie wstał z materaca, by podejść do chłopaka, przy którym usiadł.

— Jego dasz radę chronić, Jungkook. Rezygnując, unieszczęśliwiasz siebie i go. Mnie niewiele pozostało, ale zrobię wszystko, aby ci pomóc — rzekł z determinacją w oczach. — Niedługo moja sprawa, więc stąd wyjdę. Kiedy ty wyjdziesz, zrobię z ciebie potężnego człowieka, któremu nawet prezes Kim ulegnie. Już jesteś dla niego trudnym przeciwnikiem, więc douczenie cię, to tylko kwestia czasu — powiedział, chcąc pomóc chłopakowi, który spojrzał na niego z niedowierzaniem.

— Nie potrzebuje tego. Nie zależy mi na tym, aby coś udowadniać prezesowi. Chcę, tylko żeby Taehyung był bezpieczny — rzekł, zamykając z ciężkością swoje powieki, gdy czuł się bezradny w zamknięciu. — Nie jestem godzien Taehyunga po tym, co chciałem mu zrobić. Nie zasługuje na jego miłość i oddanie — dodał, starając się nie ulec łzą, które próbowały z nim walczyć.

— Nie bądź głupi, Jungkook. Wszyscy popełniamy błędy i żałujemy, ale ty kochasz go i jesteś mu oddany tak jak on tobie. Nie powinieneś uciekać z podkulonym ogonem. Ten chłopak cię potrzebuje, tak jak ty jego — rzekł srogim tonem, a Jungkook spojrzał na niego z niepewnością.

— Jemu będzie lepiej beze mnie, a jego ojciec...

— Niby co on zrobi? Opowiedziałeś mi, jak wyglądała historia z twoją siostrą i tym chłopakiem. Skoro prezes Kim nie był w stanie dopilnować syna przed zażywaniem narkotyków, to jak on może mu pomóc?! — podniósł w zdenerwowaniu głos. — Tylko dzięki tobie zaprzestał zażywać, nie dzięki ojcu, który mu nie pomógł, a tylko dzięki tobie, Jungkook. Wiesz, dlaczego ludzie sięgają po narkotyki? — uniósł brew.

— No dlaczego? — zapytał.

— Bo nie chce im się żyć i nie widzą innego wyjścia, niż uciekać w taką stronę, gdzie jedyne pocieszenie znajdują w straceniu świadomości, byleby załagodzić ból, z którym sobie nie radzą. Nie otrzymując od nikogo pomocy, sami ją znajdują wspomagaczach — rzekł, a Jungkook otworzył w zaskoczeniu swoje oczy, gdy widok ledwo przytomnego chłopaka powrócił do jego wspomnień, a one samego sprawiły, że poczuł głęboki smutek, gdy te wszystkie próby dwudziestolatka były jedynie próbą ucieczki od samego życia.

Samo wyznanie Taehyunga o jego przeszłości doprowadziło go do tego,  że przez cały czas uciekał.
 "Żeby zapomnieć o tym wszystkim.. Zacząłem imprezować, pić i brać narkotyki w wieku piętnastu lat. Robiłem naprawdę wiele złych rzeczy i w tym się zatraciłem.. Kiedy ty się pojawiłeś, zmieniłeś mnie" — Tę wdzięczność i rozpacz, którą mógł ujrzeć wtedy w jego oczach, nigdy nie zapomni.
— Ma pan rację... — wyszeptał. — Zostawiając go, odebrałem mu bezpieczeństwo, którego tak potrzebował — przyznał w końcu.

— Zostawiłeś wszystko w rękach prezesa, ale jemu nie uda się dać tego, co ty mu dałeś. To wszystko będzie tylko kwestią czasu, aż ponownie powróci do nałogu — rzekł, patrząc w oczy bruneta. — Jego matka Sohong znalazła ucieczkę od depresji w alkoholu, a tak przynajmniej pisały media, jednak to nie skończyło się dla niej dobrze. W końcu się zabiła, będąc pod wpływem i prawie przy tym zabiła własne dziecko — pokręcił głową na boki.

— Mówiłeś, że jego matka była dobrą osobą, więc dlaczego chciała zabić siebie i dziecko? — zapytał go, a mężczyzna westchnął głęboko, przykładając do swojego podbródka palec.

— Wszyscy mówili, że Sohong wpadła w alkoholizm, ale ja w to nie mogłem uwierzyć. Była młoda i pogrążona w rozpaczy, nie chcąc mieć dziecka, ale na pewno nie mogła być alkoholiczką, w to mi do tej pory ciężko uwierzyć. Podobno do końca nie chciała swojego dziecka. Miała jakiegoś mężczyznę i to z nim się związała, a Woojoon odebrał jej prawa rodzicielskie, przez co rzadko spotykała syna i myślę, że to właśnie był dla niej kluczowy moment do śmierci — powiedział z powagą w głosie. — Bez zgody Woojoona porwała nietrzeźwa dziecko z domu i wtedy doszło do wypadku. Dzieciakowi udało się wyjść z samochodu cało, a ona zginęła na miejscu i spłonęła wraz z samochodem. Zanim służby zdążyły przyjechać na miejsce, już nic nie dało się zrobić. Tylko chłopiec tam czekał — opowiedział Jeonowi, który słuchał go z uwagą.

— A on coś powiedział? Jak do tego doszło i w ogóle? — zapytał zaciekawiony.

— No sęk w tym, że nic nie powiedział. Pisali, że nie pamięta niczego i uznali, że to przez uraz po wypadku — odpowiedział mu.

— Być może nie pamięta albo nie chce pamiętać — westchnął z namysłem ciemnowłosy, który czasem w ogóle nie mógł zrozumieć Taehyunga i jego milczenia.

— To jest bardzo możliwe. Dla siedmioletniego dziecka to może być traumatyczne wspomnienie, do którego nie chce wracać — przyznał, po czym uniósł swoje spojrzenie na sufit. — Dlatego musisz się stać jeszcze silniejszy, niż wcześniej, Jungkook. Wcześniej walczyłeś o przetrwanie i broniłeś się pięściami. Jeśli chcesz dowiedzieć się prawdy i chronić Taehyunga, musisz przyjąć moją pomoc i zmierzyć się ze wszystkim, co przyjdzie ci na drodze. Udowodnij sobie, że naprawdę jesteś godzien tego chłopaka i nie rezygnuj z niego, kiedy obydwoje jesteście sobie potrzebni — rzekł, przenosząc swoje oczy na zmieszanego chłopaka, który nie wiedział, co ma myśleć o słowach mężczyzny.

— Jeśli się zgodzę to, co będę z tego miał i co tobie to da? — zapytał zaciekawiony.

— Poczuje wtedy spokój, spełniając moją powinność, a ciebie uczynię kimś, kto stanie się potężnym zagrożeniem i ochroni to, co kocha.

~

Namjoon stał przed szpitalem, myśląc o zakończonej sprawie Jungkooka, która i tak zakończyła się łagodnym wyrokiem, dzięki Kim Taehyungowi. Przyłożył do swojego czoła dłoń, czując się źle z samym sobą przez to, jak ostatnio potraktował chłopaka i jakie okropne słowa opuściły jego usta w gniewie. 
— Idiota z ciebie, Joon — rzekł z ciężkością w głosie.

W tym czasie wychodzący ze szpitala Seokjin, dostrzegając chłopaka, podszedł do niego niepewny tego, jak na niego zareaguje, jednak zaryzykował. — Jeszcze nie pojechałeś do domu? — zapytał, zatrzymując się przed chłopakiem, którego oczy przeszły na jego osobę.

— Jeszcze nie. Czuje się źle, jak potraktowałem twojego przyjaciela — wyznał szczerze, nieco zaskakując Seokjina. — Wszystkie winy zarzuciłem na niego i powiedziałem mu okropne słowa, a on w sądzie bronił Jungkooka i nie pozwolił na to, żeby skazano go na kilka lat. Teraz głupio mi spojrzeć mu w twarz — rzekł, a Seokjin oparł swoje dłonie na biodrach.

— Z jednej strony jest to przykre, a z drugiej to dobrze, że czujesz wstyd. Od samego początku nie powinieneś się wtrącać do relacji Jungkooka i Taehyunga. Tylko jego winiłeś za całe zło i broniłeś Park Hyulee, uważając ją za jedyną osobę, która jest w stanie uszczęśliwić Jungkooka. Jednak chyba już wiesz, że Jungkook jest szczęśliwy tylko z Taehyungiem, a Taehyung jest z nim. Obydwoje siebie potrzebują i nikt z nas nie ma prawa wtrącać się między nich, Namjoon. Nie jesteś jego ojcem, żeby go negować za kochanie, a jedyną osobą, jaką możesz winić za całe zło, jestem ja, więc atakuj mnie i przeklinaj, jeśli to pomoże ci poczuć się lepiej — rzekł z powagą w głosie, a Namjoon słuchał go z uwagą.

— Nie potrafię cię winić i obrażać. Już nie chcę nikogo krytykować, bo wychodzę na złego idiotę — westchnął, odwracając nerwowo wzrok.

— Jeśli się na mnie wyżyjesz, poczujesz ulgę. Pozwalam ci — powiedział, patrząc mu w oczy, a Joon oparł swoje dłonie na ramionach Seokjina.

— Nie chce wyżywać się na osobie, która jest dla mnie ważna. Myślę, że ty wiesz, co złego zrobiłeś i nie będę ci dokładał więcej poczucia winy, jak twojemu przyjacielowi — rzekł z powagą w głosie, gdzie zaskoczył Jina, składając na jego czole pocałunek.

— Wracam do domu i wstąpię jeszcze przeprosić Taehyunga za moje ostatnie zachowanie. Wracaj bezpiecznie do domu, Seokjinie — powiedział, odsuwając się od zmieszanego jego zachowaniem chłopaka, który w milczeniu patrzył na odchodzącego Namjoona, który naprawdę wyglądał mu na skruszonego. 

~

Przebudzający się Taehyung, czuł silne zawroty głowy i mdłości od razu po otwarciu oczu. Podniósł się do siadu, gdzie wszystko przed jego oczami wirowało, a on nie mógł zapanować nad swoim ciałem, które odmawiało mu posłuszeństwa. Jedyne, co mógł dostrzec to, to że znajduje się cały czas w piwnicy.
Ciężko oddychając, podparł się swoimi rękoma o stojące pudła, które przewracały się wraz z jego zachwianiem, jednak o dziwo nie upadł wraz z nimi. Strach, który odczuwał, sprawiał, że nie potrafił odnaleźć w sobie zdrowego rozsądku.
— C-Co się stało? — wyszeptał, przykładając do rozpalonego czoła dłoń, gdzie czując coś wilgotnego na swojej skórze, odsunął dłoń, by spojrzeć, co na niej się znajduje. Przez niewyraźny obraz dostrzec mógł brunatną ciecz na swojej dłoni, przez co jego oddech zwolnił i spanikowany wpadł tyłem w stojące kartony.

Wiele pytań w tej panice zrodziło się w jego myślach "Dlaczego tutaj jest?", "Dlaczego mam krew na rękach?" — Za nic nie był w stanie zrozumieć tego, co się dzieje wokoło i co właściwie mu dolega. Nie był w stanie wrócić do trzeźwości, będąc czymś silnym odurzonym, a to odbierało mu całkowitą sprawność fizyczną.

Jak przez mgłę, patrząc w głąb pomieszczenia, mógł dostrzec coś wiszącego, przez co zbliżył się bliżej temu dziwnemu zjawisku. Spowolnionymi krokami, zatrzymał się przed czymś, czego rozpoznać za nic nie był w stanie, jednak gdy podniósł wzrok, poczuł, jak coś kapie mu na czoło, a tym była brunatna ciecz. Wytężając wzrok, rozpoznać mógł wiszącą kobietę z pętelką na szyi, która z pewnością już żywa nie była. Przerażenia, jakie czuł, sprawił, że zaczął głośno się jąkać, nie będąc w stanie wydusić z siebie słowa. Niekontrolowane łzy zebrały w jego oczach, gdy tą kobietą okazała się Hyulee, która wbity miała nóż w klatce piersiowej, którym się bronił, zanim stracił przytomność.

— N-Nie — wydusił, upadając w strachu na ziemię, patrząc ze strachem w oczach na wiszącą kobietę, którą jego zmora przeszłości najwidoczniej zabiła i bezwzględnie zawiesiła przed nim. Jego oczy przeszły na ścianę, na której ujrzeć mógł niewyraźny napis, zapisany krwią. — M-Minęło dziewięć lat, a t-ty niczego się nie nauczyłeś. Z-Zrób jeszcze jeden głupi błąd, a kolejna osoba zapłaci z-za to swoją krwią. Ty odpowiadasz z-za w-wszystkie pionki. G-Gra się rozpoczęła — przeczytał z trudem, gdzie w trakcie zbierało mu się na płacz. — Z-Zabiłem ją — zapłakał, chwytając się za obolałą głowę. 

Roztrzęsiony i przerażony tym wszystkim, podniósł się z ziemi, gdzie w panice zaczął wspinać się po schodach na piętro. Rozpłakany i odurzony po zażytym środku, upadł przy szczycie schodów, gdzie ostatkami sił wdrapał się na piętro. Swą roztrzęsioną dłonią sięgnął po leżący na podłodze telefon, który przyciągnął do siebie, chcąc wezwać pomoc, jednak widząc, że telefon jest wyłączony przez rozładowanie, odłożył go na podłogę, gdzie zagryzł się do krwi na dolnej wardze, by podnieść się z podłogi, podpierając się starych drzwi.

Ruszył chwiejnymi krokami w stronę wyjścia, gdzie nie był w stanie zapanować nad przeraźliwym płaczem, który wołał o pomoc. Otworzył drzwi, gdzie przedostał się na zewnątrz. Zamrugał z ciężkością oczami, chcąc widzieć dobrze, jednak łzy w niczym mu teraz nie pomagały. — K-Ktokolwiek — wychlipnął, próbując przedostać się do przejścia, które prowadziło do schodów, gdzie jedyną pomoc mógł w tej chwili uzyskać od Jimin i Yoongiego.

Zatrzymał się przed schodami, których długość powodowała w jego oczach jeszcze większe zawroty w głowie. Czując silny nacisk na swoim ramieniu, cały zesztywniał, nie wiedząc, kto w tej chwili znajduje się za jego plecami. Serce zwolniło, a oddech wręcz zanikł w ułamku sekundy, gdzie z siłą został przywarty do muru, a jego oczy mogły zidentyfikować kilka nieznajomych mu osób.
— To jest ten, którego mieliśmy załatwić? — zapytał jeden z grupki osób, jednak Taehyung nie był w stanie zorientować się, który z nich przemówił i ile osób w tej chwili przy nim stało.

— Tak to ten. Gdzie jest ta dziewczyna? — zapytał, kierując swoje pytanie do ledwo przytomnego Taehyunga, który słabo pokręcił głową, przypominając sobie wiszące ciało dziewczyny w piwnicy. — Odpowiadaj! — szarpnął nim.

— N-Nie wiem — odpowiedział przerażony.

— Huh, pewnie nie chciała widzieć tego, co mamy ci zrobić — rzekł, gdzie ujął podbródek chłopaka. Taehyung przez panującą ciemność i słabe oświetlenie lamp nocnych czuł się, jakby stał się częścią jakiegoś horroru. Pamiętał o słowach Hyulee, która groziła mu, jednak jak mógł obronić się przed chłystkami, kiedy ledwo stąpa po ziemi? 

— P-Proszę nie róbcie mi niczego — powiedział przestraszony, a do jego uszu mogły przedostać się kpiące śmiechu kilku osób.

— Wiemy, co zrobiłeś i za co nie poszedłeś siedzieć. Gdybyś trafił do więzienia, jak należy i tak to by cię spotkało — rzekł chłopak, który cały czas przetrzymywał podbródek chłopaka, który czując osłabienie w nogach, prawie upadł, jednak nieznajomy go przetrzymał. — Chłopaki to pójdzie bez większych oporów. Macie kamerę? — zwrócił się do kolegów.

— Oczywiście — odpowiedział jeden z nich, a serce Taehyunga zabiło niebezpiecznie w piersi, nie wiedząc, co robić, aby się od nich uwolnić.

— P-Proszę zadzwońcie na policje, to jest ważniejsze od tego — rzekł słabo.

— Jeszcze czego! — warknął mężczyzna, który chwycił go za ramię, a po drugiej stronie chwycił go ktoś jeszcze, gdzie zaczęli ciągnąć go w stronę otwartego mieszkania. Taehyung nie miał siły walczyć, czy przeciwstawiać się w takiej chwili, gdy jego ciało wciąż było pod wpływem środka odurzającego. Nie chciał, aby ktoś go dotykał, aby ktoś go krzywdził i mścił się na nim w taki sposób. Wiedział, że popełnił wielki błąd w przeszłości, ale był przerażony tym, co stało się dziewczynie oraz tym, że kobieta z przeszłości powróciła i jest zdolna do wszystkiego. Hyulee chciała wymierzyć mu karę w taki sposób, jednak jej chęci i ciekawość doprowadziły do najgorszego. Chłopak płakał w bezsilności, posiadając jedynie w swoich myślach Jungkooka, który zawsze pojawiał się, gdy potrzebował pomocy, jednak teraz wiedział, że już nikt nie przyjdzie mu z pomocą.

— J-Jungkook — zaszlochał słabo, gdy jego serce nie wytrzymywało tego paraliżującego przerażenia, nie wiedząc, co właściwie z nim teraz będzie. Idący w tym czasie Namjoon, widząc szóstkę mężczyzn, a w tym bezwładnego Taehyunga, otworzył w zaskoczeniu swoje oczy. Krew zalała go na widok tej nierówności w walce, a sam fakt, że Taehyung wyglądał na ledwo przytomnego, co jeszcze bardziej nim ruszyło.

— Zostawcie go! — krzyknął, podbiegając do nich, gdzie rzucił się od razu na jednego z mężczyzn, którzy przytrzymywali Kima. Położył na ziemię mężczyznę, którego zaczął okładać pięściami, nie mogąc popłacić komuś takiej zniewagi. Taehyung upadł na ziemię, gdy został puszczony przez drugiego mężczyznę, który ruszył z pomocą koledze, który okładany był przez pięści Joona. — Sześciu na jednego?! Za kogo się macie śmiecie?! — wykrzyczał, gdy trójka z nich odciągnęła go od leżącego faceta.

— A ty co się wtrącasz?! — wykrzyczał jeden z nich, który podszedł do przytrzymanego Namjoona, by zadać mu ciosy prosto w żebra, przez co chłopak zakaszlał w zadanym bólu, a jego oczy przeszły na leżącego Taehyunga, do którego podszedł mężczyzna z obitą twarzą.

— P-Proszę n-nie... — zaprotestował Taehyung, gdy mężczyzna w zemście rozerwał jego koszulkę, a Namjoon na ten widok poczerwieniał na twarzy, gdzie żyły na jego szyi stały się widoczne.

— Puszczaj go skurwielu! — krzyknął.

— Za to, że się wtrąciłeś, będziesz naszym widzem — rzekł w jego stronę, uśmiechając się szeroko, gdzie jego zęby pokryte były krwią. Dwójka mężczyzn przytrzymywała Namjoona, a trzeci stał przed nim, by zadawać mu liczne ciosy, a zaś pozostała trójka znajdywała się przy leżącym Taehyungu, chcąc zerwać z niego resztę ubrań. Z ust bezsilnego Namjoona wypłynęła zebrana krew, gdy jego oczy nie mogły opuścić Taehyunga, po którego policzkach ociekały łzy, a próby przeciwstawienia w niczym nie pomagały.

— Zostawcie go! Co on do cholery wam zrobił?! — wykrzyczał rozjuszony, gdy widok takiej niesprawiedliwości dobijał go od wewnątrz.

— Za to, co zrobił dwa lata temu, zasłużył sobie. Jeśli zamierzasz bronić gwałciciela, to tobie też się tak oberwie! — warknął jeden z nich, a Namjoon zaskoczył się, słysząc powód ataku na chłopaka, który nawet nie bronił się przed nimi.

— Nie wy jesteście od tego, aby brać sprawiedliwość we własne ręce! — krzyknął, a widząc jak jeden z trójki przybliża zapaliczkę do twarzy Taehyunga, zaczął się szarpać, chcąc przerwać tą nieczystą walkę. Słysząc wyraźne kroki biegu, oczy Namjoona przeszły na wbiegających mundurowych, którzy ich otoczyli z bronią w rękach.

— Policja! Ręce do góry, wszyscy! — krzyknął zamaskowany kominiarką policjant, a cała szóstka nie spodziewając się policji, odsunęła się od Taehyunga i Namjoona, który obolały resztkami sił podszedł do leżącego Kima. Mężczyźni unieśli w swoje ręce, gdzie zostali przechwyceni przez policję, która przywarła ich do muru, by ich skuć. 

— Taehyung, jesteś już bezpieczny. Przyjechała policja — powiedział Namjoon, który zmartwił się, widząc bladą twarz chłopaka, który ledwo trzymał otwarte oczy. Namjoon zdjął swoją bluzę, którą okrył klatkę piersiową chłopaka. Taehyung chwycił za jego rękę, gdzie spojrzał swoimi zapłakany mi oczami w jego oczy.

— H-Hyulee jest w piwnicy — wyszeptał słabo, a zmieszany chłopak otworzył szerzej swoje oczy.

— Co ona tam robi? — zapytał zdziwiony.

— O-Ona...

— Ciało kobiety jest w piwnicy, ale nie ma już dla niej ratunku. Wygląda to na zabójstwo prawdziwego psychopaty — rzekł jeden z policjantów, a zaskoczony Namjoon spojrzał na Taehyunga, zaczynając rozumieć jego obecny stan i osłabienie.

— K-Ktoś was zaatakował? — zapytał chłopaka, a ten zamknął w bólu swoje oczy, gdy przerażający widok jego koszmaru przeszłości pojawiło się po dziewięciu latach.

— O-Ona wróciła — zapłakał, a Namjoon nie mógł dopuścić do siebie myśli, że Hyulee nie żyje. Nie wiedział, co zrobi na tę wieść Jungkook i jak zareagują wszyscy, a tym jej rodzice. 

— Panie Kim — znajomy policjant przykucnął przy Taehyungu, gdzie pomógł mu podnieść się do siadu. — Czy tutaj była ta kobieta? — zapytał, a Taehyung przytaknął przerażony głową. — Słyszałem pana krzyki przez telefon, ale musieliśmy znaleźć pańską lokalizację. Przyjechaliśmy za późno, kobieta nie żyje — rzekł z powagą w głosie.

— O jaką do cholery kobietę się rozchodzi? — zapytał Namjoon.

— To teraz mało ważne — odpowiedział mu policjant. — Pogotowie zaraz będzie i zabiorą pana do szpitala. Czy został pan czymś odurzony? — zapytał, przyglądając się bladej twarzy dwudziestolatka.

— T-Tak, ale nie wiem czym. Miała jakiś zastrzyk i wbiła mi go w szyję — powiedział, jak pamiętał. Namjoon pokręcał w przerażeniu głową, nie wiedząc z kim właściwie ma teraz do czynienia Taehyung.

— A ci faceci? — zapytał Namjoon.

— Ich nasłała Hyulee. C-Chciała mnie ukarać za odebranie jej Jungkooka, w taki sam sposób jak skrzywdziłem Jirae — odpowiedział, przenosząc swoje oczy na Namjoona, który trzymał się za bolące żebro.

— Ona oszalała — pokręcił w niedowierzaniu głową.

— Pan też pojedzie do szpitala — rzekł srogo policjant. — Odezwę się do panów, jak poczują się lepiej. Będzie trzeba spisać zeznania i skazać Kim Neaji. Policja zacznie już jej szukać listem gończym — oznajmił dwójkę, chcąc ich uspokoić, chociaż takimi informacjami, jednak Taehyung nie był w ogóle spokojny. Wiedział, że to wszystko nie będzie wcale łatwe i bał się robić cokolwiek w jej sprawie, bojąc się, że może po raz kolejny kogoś zabić w tak brutalny sposób.

Namjoon spojrzał niepewnie na Taehyunga, w którego oczach nie mógł niczego dostrzec, zupełnie niczego, prócz ogarniającej pustki. Nie wiedział, co musiał przeżyć, zanim się tutaj zjawił, jednak bał się tego, że chłopak może łatwo nie dojść do siebie po tym, co musiały zobaczyć jego oczy, a zaraz po tym prawie stać się ofiarą grupowej napaści seksualnej. Gdy pogotowie przyjechało, zabrało Taehyunga i Namjoona do pojazdu, gdzie wracający Jimin z Yoongim, zaskoczyli się widokiem dwójki i otaczającym okolicę radiowozom policyjnym.

— Tae-ssi, co się wam stało?! — zapytał przerażony Jimin, podbiegając do dwójki, gdzie Taehyunga wieźli na noszach, a Namjoon przytrzymywany był przez ratowników.

— To długa historia, ale ktoś zaatakował Taehyunga, gdy był z Hyulee i ją zamordował — rzekł Namjoon, patrząc na przerażoną dwójkę.

— Boże — Jimin przyłożył do swoich ust dłoń.

— A Taehyungowi nic nie jest? — zapytał dla pewności Yoongi.

— Nie wiem, może fizycznie jest lekko potłuczony, bo został napadnięty przez jakichś facetów, co chcieli go wykorzystać na polecenie Hyulee, to jego psychiki nie jestem w stanie ocenić — rzekł wprost, nie będąc w stanie ocenić stanu chłopaka. — Przyjedźcie rano do szpitala — powiedział, gdy ratownicy go pośpieszali. 

Dwójka patrzyła na odjeżdżający pojazd, gdzie Jimin zwrócił swoje przerażone oczy na Yoongiego, który nie mógł zrozumieć, jak mogło dojść do czegoś takiego w ich spokojnej okolicy. Widząc wiezione zwłoki okryte czarną folią, jasnowłosy odwrócił głowę, nie chcąc patrzeć na coś tak okrutnego. Może i nie przepadał za dziewczyną, to nikomu nie życzył śmierci.

~

Jungkook otrzymując wiadomość od strażnika o nowej wizycie, udał się do sali spotkań, gdzie po otworzeniu drzwi zdziwił się widokiem najmniej spodziewanej osoby, którą był sam Soohan. Usiadł na wyznaczonym miejscu, gdzie sięgnął po słuchawkę, będąc zirytowany widokiem chłopaka, który uśmiecha się w zadowoleniu, wyglądając niczym zwycięzca.
— Czego tutaj szukasz? Chciałeś zobaczyć mnie w tak żałosnym miejscu? — zapytał, unosząc ku górze brew, a chłopak parsknął jedynie.

— Żebyś wiedział. Powiem ci, że do twarzy ci w niebieskim — rzekł z zadowoleniem, a brwi bruneta zmarszczyły się w zdenerwowaniu. — Przystojnym facetom, jak ty zresztą we wszystkim jest do twarzy — dodał.

— Gadaj, po co tutaj przyszedłeś? — zapytał ostro, a Soohan westchnął głęboko.

— Nie musisz być zaraz taki ostry — wywrócił oczami, gdzie zbliżył swoją twarz do dzielącej ich szyby. — Twoja Hyulee przyszła ostatnio do mojego nocnego klubu, wiedziałeś? — uniósł chytrze brew.

— A po co on tam poszła? — zapytał zmieszany.

— Desperatka z niej, Jungkook. Dziewczyna znieść nie mogła tego, że wolisz Taehyunga. Zresztą ty zawsze wszystkich rzucasz i pozostawiasz z goryczą — pokręcił głową na boki. — Dlatego też nie mogłem jej nie pomóc, gdy chciała zemścić się na twoim Tae — wydął dolną wargę, a gotujący się w sobie Jungkook, zacisnął swoją pięść.

— Dlaczego miałbyś jej pomagać, skoro sam jesteś zainteresowany Taehyungiem?! — zapytał zdenerwowany, a chłopak parsknął śmiechem i pokręcał w rozbawieniu głową.

— Proszę cię, Jungkook. Interesuje się nim tylko dlatego, że jest on dla ciebie ważny. Osobiście interesuje mnie tylko, gdyż jest idealną osobą do zadania tobie ciosów — uśmiechnął się pewnie, a Jungkook podniósł się w zdenerwowaniu, nie mogąc być spokojnym, słysząc jego słowa.

— Co chcecie mu zrobić?! — zapytał, zaciskając swoją dłoń na słuchawce.

— Zacznijmy od tego, że co już zrobiliśmy — wyszczerzył się, a Jeona aż krew zalała, przez jego słowa. — Twoja dziewczyna chciała zemścić się na nim, w taki sposób jak skrzywdził twoją młodszą siostrzyczkę — oznajmił, uśmiechając się przebiegle, a brunet uderzył zdenerwowany w szybę. — Jednakże... nie wszystko poszło po jej myśli, a tak przynajmniej trąbią w telewizji od rana — dodał.

— O czym ty do cholery mówisz?! — krzyknął, czując się bezsilnym za dzielącą ich szybą.

— O tym, że twojemu Taehyungowi nic się nie stało, a moi ludzie zostali złapani, jednak Hyulee znaleziono martwą w twojej piwnicy...

~

Zrobiło się dość strasznie i niebezpiecznie. Losy naszych bohaterów wciąż pozostają niejasne. Powoli zbliżamy się do końca tej historii i z pewnością jeszcze sporo się wydarzy. Rozdziały będą oczywiście jak najbardziej rozwinięte. Cały czas staram się, aby były długie i rozwinięte ^^ Widzimy się w środę! 

Zostawcie po sobie:

Głosy i Komentarze





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top