|To tylko gra|


Taehyung widząc, że Jungkook w ogóle sobie nie żartuje, a jego oczy są pełne żaru i gniewu, postanowił interweniować, aby pomóc swojemu nauczycielowi, zanim naprawdę go obleje. — Jungkook, zostaw go! — podniósł głos, gdzie zaraz stanął naprzeciw chłopaka, który nie chciał puścić wystraszonego nauczyciela. 

— On chciał się tobą zabawić. Nie bądź naiwny — rzekł z gniewem w oczach. — Po prostu.. pozwól mi go ukarać — dodał z pewnym uśmiechem, a Taehyung za nic nie potrafił poznać Jungkooka, który zachowywał się jakoś inaczej, bardziej szalenie i bezmyślnie.

— Proszę cię, nie rób mi problemów —  rzekł z desperacją w głosie, gdzie chwycił za ramię bruneta. —  Jungkook.. proszę —  powiedział wręcz błagalnie, a węglowe oczy chłopaka, które przez chwile nie posiadały żadnego wyrazu zwróciły się w stronę młodszego. — To mój nauczyciel —  dodał, a ciemnowłosy westchnął zrezygnowany i niechętnie puścił nauczyciela, który poprawił stan swojej koszuli.

— Kurwa! —  warknął chwytając się za głowę zirytowany, a Taehyung patrzył na niego z przerażeniem w oczach. Naprawdę poczuł strach na sercu, obawiając się tego, że Jeon naprawdę skrzywdzi jego nauczyciela. Chwycił się w okolice serca, patrząc z niedowierzaniem na chłopaka, który przeklinał głośno i wyglądał, jakby miał za chwilę wybuchnąć. — Ja chcę cię chronić, a ty bronisz tego zboczeńca! —  rzekł pretensjonalnie wskazując gestem ręki na zmieszanego mężczyznę, który wzdrygnął się na sam gest ochroniarza.

— Bo to mój nauczyciel i muszę zdać, Jungkook —  powiedział starając się zachować spokój. Nie mając innego wyjścia podszedł do chłopaka, w którego się mocno wtulił, chcąc go chociaż w taki sposób uspokoić. — To tylko gra. Nie denerwuj się, Ggukie —  szepnął gładząc ze spokojem jego plecy, starając się rozluźnić spiętego chłopaka. 

— Wiem, co tu się dzieje i co musisz zagrać, ale on ewidentnie miał zupełnie inne zamiary, a ty nie możesz tak ulegać, nawet jeśli jest to twój nauczyciel —  rzekł stanowczym tonem.

— Dobrze, dobrze, tylko już się nie denerwuj —  zgodził się z nim. 

— A pan powinien przeprosić — zwrócił się do nauczyciela, który zbladł na twarzy.

— To miało być tylko zaliczenie —  uniósł w geście obronnym swoje dłonie.

— W takim razie, ja z nim zagram, a ty sprawiedliwie go ocenisz. Nie pozwolę, aby grał z nauczycielem, który jest fetyszystą — wycedził z gniewem.

— Jung..

— Nie wtrącaj się, skarbie —  przerwał mu. — Godzisz się na to, profesorku? —  uniósł brew.

— T-tak —  przytaknął głową. — Zagrajcie obydwoje — dodał, by zaraz zejść ze sceny i zająć miejsce na widowni. Jungkook w zdenerwowaniu wypchnął językiem wnętrze swojego policzka i skrzyżował ze sobą swoje palce, które pewnie naciągnął, czując się dzięki temu bardziej rozluźnionym. 

— Myślę, że jako twój partner dobrze wykażę się w roli Petera — zwrócił się do Taehyunga, który był cholernie skołowany i zestresowany całą sytuacją w przeciwieństwie do pewnego siebie Jungkooka. — Zaczynajmy, skarbie — uśmiechnął się w jego stronę, a młodszy niepewnie przytaknął głową. 

Taehyung przeszedł obok Jungkooka, który chwycił za jego rękę, tym samym go zatrzymując. — Dokąd się tak śpieszysz, panie Derk? — zapytał tajemniczym tonem, a jasnowłosy spojrzał na niego niewinnie próbując dostosować się do amatorskiej i spontanicznej gry. 

— Obowiązki wzywają. Muszę zająć się mężem — zatrzepotał niewinnie rzęsami, gdy wzrok Jeona spoważniał.

— Z tego co mi wiadomo nie posiada pan męża, co więc pan ukrywa? — uniósł podejrzliwie brew, a Taehyung wycofał się w tył.

— Z policji pan jest, czy jak? — zapytał zakładając dłonie na swoje biodra. — Pan cały czas za mną kroczy, jak cień.. To pan się podejrzanie zachowuje, więc to ja powinienem zadawać tutaj pytania —  stwierdził z pewnością w oczach, gdy Jungkook pozostawał bez żadnego wyrazu. —  Jednak nie jestem zbyt mądry i nie doszukuję niczego w przeciwieństwie do ciebie... jestem niewinną osobą, która ma czyste sumienie... —  mówił melodycznie przechadzając się powoli wokół osi stojącego w miejscu Jeona, gdzie jego dłoń subtelnie błądziła po jego ciele. Jungkook przełknął ciężko ślinę czując, że ta gra jest zbyt podobna do rzeczywistości. — I nie byłbym w stanie ciebie przesłuchiwać, a raczej mógłbym wykrzykiwać twoje imię, Peter — wyszeptał tuż przy jego ustach, a mięśnie chłopaka spięły się, gdy jego dłonie sunęły się po jego ramionach. 

— W takim razie, krzycz je, aż nie będziesz w stanie mówić...najgłośniej jak potrafisz, krzycz.. —  mówił tajemniczo, gdy Taehyung zatracony był patrzeniem w jego oczy. Jeon przesunął swoje dłonie do nadgarstków chłopaka. —  Krzycz, ale za kratami więzienia! —  warknął ostro, zaskakując swoimi słowami Taehyunga, który został zaraz odwrócony tyłem do chłopaka, który "niby skuł go" kajdankami. Dwudziestolatek syknął z bólu, gdy Jungkook silnie trzymał jego dłonie plecami.

— Nie tak ostro, Peter — wydusił z ciężkością Kim, który czuł, że Jeon naprawdę wczuł się w swoją postać.

— Wiem, że to ty doprowadziłeś mojego brata do samobójstwa — warknął chwytając za jego szyję, a jasnowłosy zmrużył swoją powiekę. — Nie jestem nim i nie nabiorę się na twoje gierki, Grek — dodał z pewnością w głosie.

—A-ale..

—Cii.. — przerwał mu. — Będziesz tłumaczył się przed sądem, a skoro jesteś taki chętny z przyjemnością będę cię odwiedzał, aby cię zadręczać — uśmiechnął się pewnie, a Taehyung zmarszczył swoje brwi.

— Przyznaj szczerze, że lecisz na mnie, Peter — parsknął. — Możesz mnie mieć, jeśli tylko pozwolisz mi się tobą zająć — rzekł melodyjnie. — A ja pozwolę ci na wszystko — dodał, a Jeon uniósł w zdumieniu swoje brwi.

— Pozwolisz? Nie bądź bezczelny. To ja pozwolę ci w więzieniu poczuć ten ból, który ty mi sprawiłeś.. poczujesz to poczucie winy i będziesz drżał ze strachu. Właśnie tego widoku oczekuję — rzekł z pewnością w głosie, a Taehyung mógł wyczuć od Jungkooka taką szczerość i pewność siebie, która potrafiła w jakiś sposób sparaliżować całe jego ciało. 

— Świetna gra —  powiedział nauczyciel. — Niestety nie udało ci się omotać Petera, Taehyung. Jednak myślę, że obydwoje świetnie się wczuliście w swoje role i mogę ci to zaliczyć — dodał, a Taehyung odsunął się od bruneta, gdy ten niechętnie go puścił.

— Czyli nie mam już zaległości? —  zapytał z nadzieją w oczach.

—  No nie masz, ale.. lepiej przychodź na zajęcia i ich nie omijaj. Ja już podziękuje, do widzenia —  rzekł, by zaraz szybko udać się do wyjścia z audytorium. 

—  Udało się! —  zawołał radośnie Taehyung, który zaklaskał w dłonie. — Dziękuje za pomoc, Jungkook. Ale mogłeś nie robić takiej sceny mojemu nauczycielowi —  zwrócił się do chłopaka, który spiorunował go wzrokiem.

— On cię podrywał i dotykał, a ja miałem stać z założonymi rękami i przyglądać się temu? —  uniósł brew. — Chyba cię coś boli —  puknął się palcem po czole.

— Nie wiedziałem, że jesteś takim zazdrośnikiem — pokręcił z niedowierzaniem głową. — Wiem, że nie zachował się w porządku, ale jako uczeń nie mogę podpadać, a teraz nie wiem, jak będzie z nim.. przy tobie nic nie powiedział, a jak ciebie nie będzie, to z pewnością będzie się na mnie wyładowywał — rzekł z ciężkością w głosie.

— Nie będzie tego robił, a jeśli spróbuję, to odwiedzę go w domu —  zapewnił go.

— Jungkook! — podniósł zdenerwowany głos. — Nie można siłą czegoś zdobywać i stosować się do zastraszania —  pokręcił głową.

— No nie mów mi, że jesteś taki święty — zakpił krzyżując ręce pod piersią. — Nigdy nikogo nie szantażowałeś, obrażałeś i nie niszczyłeś komuś psychiki? — zapytał, a Taehyung zmarszczył w zdenerwowaniu swoje brwi, ponieważ nie miał niczego na swoją obronę. — Tak myślałem — wysilił się na uśmiech.  

— Nie rozmawiajmy więcej na takie tematy — westchnął ciężko. —  Wracajmy lepiej — dodał, by ruszyć w stronę schodów, a ciemnowłosy podążał za jego krokami. Taehyung trzymał mocno zaciśnięte dłonie, czując się okropnie we własnej skórze. Właściwie narzekał na to, jak wszyscy go traktują w szkole i nie zważał na to, że sam w liceum lepszy od tych wszystkich ludzi nie był. Zatrzymał się napięcie między sektorami, a Jeon przystanął w miejscu za nim. — Jestem beznadziejny.. — szepnął mając wbity wzrok w podłogę. — Nikt w tej szkole mnie nie lubi, bo mają mnie za syna okropnego człowieka, który pozbywa się za mnie moich problemów i nigdy się z nimi nie mierzę. W liceum byłem taki sam dla innych, jak oni są teraz dla mnie. I nawet mój super bogaty ojciec nie zmieni ich zdania, co do mnie — uśmiechnął się smutno, a Jeon przyglądał się uważnie chłopakowi, który stał odwrócony do niego plecami.  

— Ludzkich serc nie zdobywa się pieniędzmi i rozkazami — rzekł bezemocjonalnie, a jasnowłosy niepewnie zwrócił się w jego stronę, by spojrzeć mu w oczy.

— Więc, jak się je inaczej zdobywa? — zapytał, choć w oczach Jeona wyglądał na płytkiego człowieka bez serca dla innych.

— Sam poszukaj odpowiedzi na to nurtujące pytanie — powiedział wzruszając ramionami, by zaraz minąć zaskoczonego dwudziestolatka. — Jestem ciekawy, czy kiedykolwiek będziesz w stanie ją odnaleźć — dodał melodycznym tonem. 

Taehyung zacisnął swoje wargi w cienką linię, czując się przez chłopaka nieco sfrustrowanym. Nie znał odpowiedzi i nawet nie chciał długo nad nią siedzieć. — Kogo w ogóle obchodzą ich serca? Nikogo — mruknął z chłodem, by zaraz ruszyć za Jungkookiem, który bardzo dobrze mógł usłyszeć słowa chłopaka.

— Tak, jak myślałem. Ty nie masz w sobie żadnego współczucia..

~

Jimin z Yoongim siedzieli w pobliskiej kawiarni, gdzie otrzymali swoje zamówienie. Młodszy z drżącymi dłońmi ujął wysoką szklankę z której upił łyk kawy, jednak zebrana na wierzchu biała piana pozostała na górnej części jego wargi. Yoongi widząc to, zaśmiał się pod nosem. — Co cię tak śmieszy, hyung? — zapytał skołowany.

— Masz pianę na ustach — odpowiedział mu, podając zaraz do dłoni Jimina chusteczkę, którą nieśmiało otarł swoje usta. 

— Lepiej? — zapytał nieśmiało, a ciemnowłosy przytaknął głową. 

— Powiedz, jak się czujesz? — zapytał z troską chłopak.

— Chyba dobrze — szepnął spuszczając wzrok na swoją kawę, a Yoongi jakoś nie bardzo był w stanie mu uwierzyć.

— Wciąż jesteś ze swoim złym chłopakiem? — uniósł brew, a Jimin skinął niechętnie głową.

— Nic się właściwie nie zmieniło, a jest znacznie gorzej... duszę się, hyung. Jeszcze wpakowałem w to wszystko mojego przyjaciela, który chciał mnie obronić przed nim — wyznał czując się beznadziejnie we własnej skórze. — Kiedy powiem ci, co zrobiłem sam spojrzysz na mnie z odrazą, hyung —  spojrzał ze smutkiem w jego oczy.

— Hej, nie mów tak — zatroskany chwycił za jego mniejszą dłoń.

— Ale tak będzie — zapłakał cicho, gdzie przyłożył do swoich oczu drżącą dłoń. — Mój przyjaciel chciał mi tylko pomóc i uderzył go, a ja wysłałem go do aresztu, zgadzając się ze zeznaniami Misooka.. Dzisiaj zmierzył się ze mną i zamiast mi za to przyłożyć, on mi jeszcze pomógł. Jestem złym przyjacielem —  pokręcił zasmucony głową.

— Nie jesteś, po prostu pogubiłeś się w tym wszystkim, Jiminie — rzekł ze spokojem w głosie. — Nie bądź dla siebie surowy. Przyjaciele sobie wybaczają, a ja coś o tym wiem. Twój przyjaciel chce dla ciebie dobrze i z pewnością potrafi zrozumieć twoją sytuację, ale ty również musisz w końcu zawalczyć o siebie i pozbyć się z życia tego mężczyzny — dodał z powagą w oczach, a Jimin przytakiwał swoją głową cały roztrzęsiony. — Nie możesz godzić się na bycie jego zabawką do wyładowania. Zasługujesz na szacunek, którym on niestety ciebie nie obdarza — otarł z jego policzka niepotrzebne łzy.

— Wiem, że obydwoje macie rację, ale jak mam znaleźć w sobie siłę, aby się z nim zmierzyć? — zapytał z bezsilnością w oczach. — Co jeśli wrócę do domu i znowu się poddam? — pytał, czując się bezradnie. — Hyung, ja nawet nie jestem w stanie spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie "Dość". Mój przyjaciel mnie zmotywował, ale słowa i chwilowa pewność mogą mi nie wystarczyć do ostatecznego zmierzenia się z nim. Mimo wszystkich przykrości jestem głupio zakochany i czuję się, jakbym musiał być tylko od niego zależny i nie posiadam już własnej woli — pokręcił głową.

— Jimin, pomogę ci, jeśli ty będziesz gotowy na wyrzucenie go ze swojego życia. Skoczę za tobą, tak jak byłem gotowy zrobić to tamtej nocy — zapewnił go. — Nie chcę pozwolić mu na to, aby kiedykolwiek spróbował ciebie skrzywdzić — rzekł z troską w oczach, gdzie ucałował drżącą dłoń Jimina.

— N-nie — szepnął odsuwając od niego swoją dłoń. — Nie chce cię w to wszystko mieszać. Jeszcze tobie coś się stanie, a jesteś takim dobrym człowiekiem.. nie mogę — pokręcił głową, by szybko wstać na równe nogi i wybiec pośpiesznie z lokalu.

— Jimin! — zawołał za nim, po czym spojrzał na stolik, gdzie leżał telefon chłopaka. — Jak mam ci pomóc? Boże, pomóż mi znaleźć jakieś rozwiązanie, zanim moje serce pęknie przez niego..

~

— Powiesz mi dlaczego przyjechaliśmy tutaj, zamiast do domu? — zapytał jasnowłosy, gdy razem z ochroniarzem przekroczyli bramy lunaparku. 

— Bo nie czułbym się dobrze, gdybym kazał ci wracać do domu w takim złym humorze — odpowiedział mu z delikatnym uśmiechem, gdy trzymał cały czas ciepłą dłoń Taehyunga.

— Ale lunapark ma mi pomóc? — uniósł brew. — To dość.. skromne miejsce, do którego nie przychodzę — wyznał szczerze, a ciemnowłosy spojrzał na niego ze zdumieniem.

— Nigdy nie chodziłeś do lunaparku? — zapytał z niedowierzaniem w głosie.

— Nie mówię, że nigdy. Moja...— zaciął się przez chwilę musząc zebrać się na kontynuację. — Moja mama kiedyś mnie zabierała w takie miejsca — wyznał szczerze.

— Kiedy to było? — uniósł brew.

— Jak miałem z sześć lat — odpowiedział niepewnie. — Ale pamiętam, że było fajnie.. takie poczucie bycia dzieckiem — powiedział z namysłem, a ciemnowłosy słuchał go z uwagą.

— Właśnie na tym to polega — uśmiechnął się. — Dlatego proszę, abyś dobrze się bawił i spróbował ze mną zasmakować, choć trochę dzieciństwa — puścił mu oczko, a Taehyung uśmiechnął się w rozbawieniu.

— Czy mogę to traktować, jak randkę? — zapytał z chytrością w oczach.

— To jest randka — objął go w tali, by zaraz przyciągnąć chłopaka do swojego boku. Taehyunga serce zabiło szybciej czując nieopisującą radość na myśl o wspólnym czasie z chłopakiem. Mimo, że miejsce nie było na poziomie jego życia, to pragnął poznać przy mężczyźnie część jego świata.

W pierwszej kolejności udali się na młyn, w którym mogli oglądać ściemniającą panoramę miasta. Potem udali się na różnego rodzaju ekstremalnych przejażdżek, gdzie Taehyung bawił się, jak dziecko, które może po raz pierwszy doświadczyć takich wrażeń z ukochaną osobą. Rozbawiony chłopak pociągnął starszego w stronę samochodów, gdzie wspólnie mogli uderzać w siebie i świetnie się przy tym bawić. Jungkook obserwował z uwagą przez cały czas młodego arystokratę, którego po raz pierwszy ujrzał tak ucieszonego. Oczy Taehyunga lśniły prawdziwym szczęściem i nie mógł zaprzeczyć, że chłopak pragnął spróbować praktycznie wszystkiego, zanim będzie musiał wrócić do swojej szarej rzeczywistości. 

Taehyung trzymając za rękaw Jungkooka, pociągnął go w stronę straganu, gdzie można było poprzez strzelanie wygrać jakąś maskotkę, albo coś mniejszego. — Chcesz misia? — zapytał z cwanym uśmiechem ciemnowłosy, który przyglądał się młodszemu.

— Tak, chcę — przytaknął pewnie głową. 

— Którego? — uniósł brew, a młodszy pewnie wskazał palcem na jedną maskotkę.

— Tego tygryska — odpowiedział z pewnością w głosie.

— Musisz wtedy wszystkie zestrzelić, aby go wygrać, tygrysku — uśmiechnął się ciepło, a Taehyung chwycił za pistolet.

— Zestrzelę wszystkie te cholerne butelki i dostanę mojego misia — rzekł z determinacją w oczach, a Jungkook starał się nie zaśmiać, widząc go tak poważnego. Taehyung zaczął strzelać w butelki, które opadały z każdym jego strzałem, a Jeon coraz bardziej otwierał oczy w niedowierzaniu, że mu to tak sprawnie wychodzi. 

— Co jest? —  szepnął w niedowierzaniu, a gdy ostatnia butelka opadła Taehyung nie ukrywał swojej radości, kiedy właściciel stoiska wręczył mu jego upragnionego tygryska. 

— Co? Zdziwiony? — zapytał z chytrym uśmiechem.

— Jak to możliwe, że potrafisz tak strzelać? —  zapytał będąc pod wrażeniem umiejętnością Kima, który czuł się naprawdę dobrze mogąc być, choć raz za coś podziwianym. 

— Chodziłem na strzelnicę przez kilka lat — pochwalił się dumnie. — To dla ciebie — podał mu do dłoni maskotkę, a ciemnowłosy spojrzał na niego ze zmieszaniem w oczach.

— Po co mi to? — zapytał.

— Żebyś miał mnie przy sobie, kiedy jesteś u siebie — odpowiedział mu z uśmiechem na ustach. — Tygrysek ma ci o mnie przypominać — rzekł dumnie. 

— No dobrze, tygrysku. Ale ten misiek nie zastąpi mi ciebie — zaśmiał się pod nosem. 

— No wiadomo. Jestem niezastąpiony — wyszczerzył się, po czym chwycił za dłoń chłopaka, z którym udał się do stoiska z watą cukrową. Jungkook nie sądził, że ten czas może tak bardzo zbliżyć go do Taehyunga, a młodszy będzie w stanie otworzyć się przed nim, jednak nie żałował wyjścia do lunaparku.

~

Roztrzęsiony blondyn przekroczył próg swojego mieszkania, gdzie odwiesił na wieszak swoją kurtkę i udał się w głąb mieszkania. Zatrzymał się napięcie, gdy ujrzał nakryty stół w jadalni, który ozdobiony był świecami. Zaskoczony spojrzał na Misooka, który powitał go szczerym uśmiechem. — Nie odbierasz telefonu, a ja się o ciebie martwię — powiedział ze spokojem w głosie, a Jimin patrzył na niego z niepewnością w oczach.

— Co to za okazja? — zapytał wprost. 

— Czy musi być okazja na to, abym okazał ci to, jak bardzo cię kocham? — zapytał unosząc ku górze brew, po czym podszedł do młodszego. — Wysiliłem się bardzo, aby to wszystko przygotować. Jest wino i twoje ulubione potrawy — rzekł melodyjnym tonem stojąc za spiętym chłopakiem, którego podprowadził do krzesła, na którym go usadowił. 

— To miłe z twojej strony. Dawno nie robiłeś niczego dla mnie — powiedział onieśmielony zaangażowaniem Misooka, który uśmiechnął się zadowolony zasiadając naprzeciw blondyna.

— Powinienem częściej to robić — stwierdził nalewając do ich kieliszków wina. 

— Byłoby miło, tym bardziej, że często bywasz zaborczy i źle mnie traktujesz.. — szepnął, jednak chłopak dobrze go usłyszał, przez co zwiększył nacisk na szklanej butelce. 

— Traktuje cię, tak jak na to zasługujesz. Gdybyś był bardziej posłuszny nie musiałbym się tak denerwować, a ty cały czas robisz wszystko źle — rzekł pretensjonalnie, a Jimin spuścił swoją głowę, gdzie zagryzł się mocno na dolnej wardze. — Zresztą, zrobiłem ten obiad, aby świętować. Otrzymam spore odszkodowanie i będę mógł, choć trochę spłacić nasze długi — dodał z dumą, a Jimin zacisnął swoje palce na kolanach.

— Twoje — wyszeptał, a chłopak podniósł na niego wzrok.

— Słucham? — uniósł brew.

— To są twoje długi, nie nasze — poprawił się, gdzie uniósł swoje oczy na mężczyznę, którego wzrok spoważniał. 

— Nie wkurwiaj mnie lepiej, Jimin. Naprawdę musisz być tak kurwa bezużyteczny?! — podniósł głos, gdzie rzucił butelkę wina na podłogę. Jimin wzdrygnął się przy odgłosie tłuczonego szkła starając się zachować spokój. — Właśnie za takie odzywki muszę cię karać! Sam jesteś sobie winny! —  wykrzyczał w gniewie, gdzie podszedł do chłopaka, którego chwycił za materiał jego koszuli, by podnieść go z siłą na równe nogi. Jimin cały zesztywniał w obawie przed uderzeniem, przez co zamknął szczelnie swoje oczy. 

— N-nie masz prawa mnie tak traktować, a ja popełniłem błąd zeznając przeciwko Taehyungowi — powiedział z drżeniem w głosie.

— Ty mała dzi.. — przerwał, gdy jego pięść uniosła się ku dwudziestolakowi, a w mieszkaniu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. — Siedź cicho z dupą i się nie odzywaj — warknął puszczając chłopaka, który popchnięty przez niego, upadł twardo na podłogę. Zdenerwowany Misook udał się do drzwi, które niechętnie otworzył. Widząc nieznajomego chłopaka, zmierzył go zimnym wzrokiem. — Czego? — zapytał wprost.

— Czy zostałem Jimina? — zapytał ciemnowłosy chłopak, którego cera przypominała biały puch. 

— A kim ty jesteś? — zapytał, a chłopak zmrużył podejrzliwie swoje oczy.

— Przyjacielem. Chciałbym mu coś oddać — wyjaśnił ze spokojem, a Misook odszedł, by wrócić do mieszkania, gdzie podszedł do Jimina. 

— Twój przyjaciel, którego nie znam przyszedł coś ci oddać — rzekł w stronę skołowanego blondyna. — No idź do niego — rzekł surowym tonem, a Jimin podniósł się z podłogi, by z szybko bijącym sercem udać się do wyjścia z mieszkania. Widząc Yoongiego poczuł ogarniający strach i obawę. 

— Co ty tutaj robisz? — szepnął w strachu. — Nie powinieneś tutaj przychodzić.. i jak w ogóle znalazłeś mój adres? — zapytał z bezsilnością w oczach, a Yoongi widząc jego strach sam nie wiedział, czy zrobił dobrze przychodząc tutaj, jednak wyciągnął w stronę chłopaka jego telefon.

— Przyszedłem ci tylko oddać telefon, a adres zdobyłem z twojej szkoły — wyjaśnił, a Jimin drżącą dłonią przyjął do rąk własnych urządzenie.

— D-dziękuje — wyszeptał, a Yoongi zacisnął swoje dłonie czując się bezsilnie widząc Jimina w takim stanie. 

— Jeśli nie masz odwagi... S, Koperta, numer pięć — powiedział tajemniczo, gdy chłopak za nic nie potrafił zrozumieć jego słów. Yoongi odszedł schodząc po schodach na dół, a on pozostał w osłupieniu myśląc nad jego słowami. Wrócił do mieszkania, gdzie zamknął za sobą drzwi, a gdy się odwrócił od razu poczuł mocne uderzenie w policzek, przez co wpadł prosto na wiszące wieszaki. 

— Kim on kurwa jest?! — podniósł głos Misook. — I co ta za tajemne szyfry?! Zdradzasz mnie?! —  zapytał ostro, a chłopak patrzył ze strachem w wściekłe oczy mężczyzny. — Wiesz, że zabije cię, niż pozwolę ci mnie zdradzać — ostrzegł go wystawiając palec w jego stronę.

— J-ja nie..— pokręcił wystraszony głową, a zdenerwowany Misook chwycił za jego włosy, gdzie przywarł go do drzwi.

— A jak będziesz chciał do niego uciec zabije go na twoich oczach.. 

~

Gdy młodszy otrzymał swoją watę cukrową, obydwoje udali się na pobliską ławkę, gdzie jasnowłosy usiadł na jego kolanach spożywając słodycz. — Właściwie, dlaczego tak naprawdę chciałeś tutaj przyjść? — zapytał z zaciekawieniem, a chłopak oparł się plecami o tył ławki.

— Chciałem spędzić z tobą czas i się trochę uspokoić. Dziś miałem naprawdę nerwowy dzień — odpowiedział mu szczerze.

— Co się stało? — zapytał ze zmartwieniem w oczach.

— Tylko sprzeczka z Namjoonem — westchnął ciężko, a Taehyung mimowolnie wywrócił oczami. — A potem twój nauczyciel od siedmiu boleści — dodał.

— Ten Namjoon jest okropny. Wredny i nietaktowny. Wiem, że sam nie jestem lepszy, ale on mógłby zachować swoje zdanie dla siebie, a nie narzucać ci twoją byłą na siłę, bo przecież ty kochasz mnie, a nie ją, prawda? — spojrzał z radością w jego węglowe oczy, a brunet wypchnął językiem swój policzek i jedynie przytaknął głową, jako jego potwierdzenie. — Nie przejmuj się nim. Masz mnie i ja zawsze będę po twojej stronie. Pierwszy raz w życiu wpadłem w takie uczucie i powiedziałem komuś, że go kocham — szepnął przytulając się do chłopaka, gdzie oparł swój policzek na jego ramieniu, gdy Jeon pogrążony był w swych mrocznych myślach. — Dziękuje ci.. 

— Za co? —  zapytał zaskoczony.

— Za pokochanie mnie — zaśmiał się pod nosem. — I za to, że mnie tutaj zabrałeś. Chciałbym częściej wychodzić na randki z tobą. Właściwie to jest moja pierwsza taka randka w życiu — powiedział z radością w głosie, by odsunąć się od chłopaka i spojrzeć w jego oczy. — Zawsze sam ustalałem miejsce i jak ma się wszystko odbyć —  pokręcił lekko głową.

— Widzę, że lubisz rządzić, ale ze mną tak łatwo ci nie będzie —  trącił go palcem w nosek, a młodszy zaśmiał się opuszczając głowę. Jungkook dostrzegając wśród świateł soczyste rumieńce na policzkach chłopaka uśmiechnął się dyskretnie, by zaraz podjeść młodszemu jego waty cukrowej. 

— Hej.. mogłem się przecież z tobą podzielić — wydął dolną wargę, a rozbawiony Jeon musnął czule jego usta, które smakowały, jak cukrowy raj. Gdy odsunął się od spragnionych warg Taehyunga przesunął swoje usta do płatka ucha, na którym się zagryzł i delikatnie zassał. Młodszy poruszył niespokojnie swoimi biodrami, a z jego ust uszedł przyjemny pomruk, gdzie zaraz mógł wyczuć usta ochroniarza na swojej szyi. — Gguk — szepnął przysuwając swoją głowę do jego ramienia, gdzie wplątał swoje palce w jego ciemne włosy. 

Usta mężczyzny dyskretnie i czule pieściły wrażliwą skórę Taehyunga, który zawsze przy jego czynach poddawał się. Szorstkie palce Jeona powoli sunęły się po jego plecach. — S-starczy — powiedział z drżeniem w głosie Kim, który odsunął od siebie swoją głowę. — Naprawdę chciałbym być cały oznaczony twoimi pocałunkami, ale.. — ujął dłońmi przystojną twarz chłopaka, by spojrzeć z powagą w jego oczy. —... mój ojciec zabije mnie jeśli zobaczy cokolwiek na mojej skórze — dodał z obawą w głosie.

— Czasem chyba się zapominam — pokręcił lekko głową. — Ale to ty tak na mnie działasz — rzekł z delikatnym uśmiechem.

— Kiedy wyjedziemy na wyspę Jeju, chciałbym ponownie znaleźć się w twoich ramionach i zapomnieć o całym świecie.. tylko ciebie potrzebuję, Jungkook — wyznał.

— Będzie tam Dongseok, więc raczej lepiej nie ryzykować, Tae — przeszedł dłonią po jego zaróżowionym policzku.

— Nie dbam o niego, chcę być z tobą.. nie z nim, on chcę wszystkiego siłą, a ja boję się być z nim sam na sam — powiedział pokręcając głową na boki. 

— Jeśli będzie chciał zrobić ci krzywdę, to nie wahaj się mnie wołać — rzekł z powagą w oczach.

— Dobrze — przytaknął głową, a Jungkook podniósł się na równe nogi wraz z Taehyungiem, którego podtrzymywał, zanim stanął na własnych nogach.

— Teraz trzeba już wracać, zanim twój ojciec zacznie się denerwować — objął go ramieniem w tali, by razem z młodszym ruszyć w stronę wyjścia z lunaparku. Taehyung nieśmiało oplątał swoje ręce wokół pasa starszego, gdzie przytulił się do jego boku. Ciemnowłosy spojrzał na niego z zaskoczeniem, by zaraz nerwowo zwilżyć językiem swoje wargi. Obydwoje zmierzali w stronę parkingu, jednak Jungkook zatrzymał się napięcie, gdy na ich drodze stanęła Hyulee, która spojrzał z oburzeniem na przytulonego dwudziestolatka do jej chłopaka. Taehyung podniósł leniwie wzrok na dziewczynę, której nie spodziewał się zobaczyć, a przynajmniej miał nadzieję, że długo nie będzie musiał już jej widywać. 

— Miło cię widzieć, Jungkookie... i ciebie — zwróciła się od niechcenia w stronę Kima, który zmierzył ją wzrokiem. 

— Czegoś chcesz, Hyulee? — zapytał ciemnowłosy, starając się zachować spokój. 

— Chciałam cię zaprosić na moje urodziny, chyba pamiętasz, że są już jutro, huh? — zapytała z uśmiechem na ustach, a Jungkook przyłożył do swojego czoła dłoń.

— Zapomniałem, jakoś nie mam głowy do dat — odpowiedział jej, jednak na jego odpowiedź dziewczynie mina zrzedła, co było zabawnym widokiem dla Taehyunga. 

— No trudno.. ale przyjdź jutro. Namjoon z Hoseok wyprawiają mi je u siebie, więc przyjdź, koch.. 

— Sranie w banie, nie śpiesz się tak laluniu, bo chyba się trochę zapędzasz — mruknął z chłodem Taehyung, który nie mógł pozwolić jej na nazywanie Jungkooka jej "kochaniem" w jego obecności. 

— Co ty sobie myś...

— Nie przyjdę i nie rób żadnych afer, Lee —  przerwał jej Jungkook, który nie chciał, aby Taehyung i ona mieli ze sobą niepotrzebne wojny, ponieważ on nie chciał mieszać w to wszystko jego byłej dziewczyny, jednak ona sama pchała się w to wszystko niepotrzebnie.

— Nie przyjdzie, zrozumiałaś?! — podniósł ton Kim, chcąc wyznaczyć granicę  przyzwoitości, której jej zabrakło w pewnym momencie. 

— Chyba się nie boicie przyjść, a przynajmniej  ty Taehyung. Ciebie również zapraszam — wysiliła się na uśmiech, a jasnowłosy patrzył na nią podejrzliwie. 

— Mnie? —  uniósł w zdumieniu brew. — Nawet się nie lubimy, bo jesteś zakłamaną idio...

— Taehyung, przestań! — Jeon podniósł na niego głos. — Nigdzie nie idziemy, a ty już się nie kłóć — westchnął ciężko, chcąc minąć dziewczynę.

— Przyjdziemy! — rzekł z pewnością jasnowłosy, a Jungkook spojrzał na niego z niedowierzaniem.

— Tae...

— Cieszy mnie to — uśmiechnęła się. — Jungkook, proszę cię tylko żebyście przyszli na moje urodziny, to nie jest nic złego — rzekła w stronę bruneta, który sam nie wiedział, czy pójście z Taehyungiem na urodziny dziewczyny jest dobrym pomysłem. 

— To się jeszcze okaże, Hyulee — rzekł z chłodem, a Taehyung spojrzał z niepewnością na Jungkooka, który wyglądał na naprawdę zdenerwowanego. Brunet chwycił za rękę młodszego, gdzie pociągnął go w kierunku parkingu. Dwudziestolatek patrzył na starszego ze zmieszaniem w oczach widząc, że ten jest zły.

— Nie bądź na mnie zły — powiedział starając się nadążyć za krokami Jungkooka. 

— Nie jestem zły, jestem wkurwiony! — krzyknął zatrzymując się napięcie przed samochodem. — Co ty sobie myślałeś zgadzając się na to wyjście? —  zapytał, gdy jego dłonie drżały w rozgniewaniu.

— Że nie możemy pokazywać strachu? Ta idiotka myśli, że jesteś cały czas jej, wiesz jak ja się z tym czyje?! — zapytał ze zdenerwowaniem w głosie, a ciemnowłosy chłopak zwrócił się w jego stronę.

— Ufasz mi, czy nie? — zapytał wprost.

— Ufam — odpowiedział z pewnością.

— To po co dajesz się nabrać na te gierki? Nikt nie ma prawa kwestionować twojego wyboru, Taehyung. Ona specjalne tak powiedziała, żeby cię sprowokować — powiedział z ciężkością w głosie. — A ty, jak naiwny dałeś się nabrać — pokręcił rozczarowany głową.

— Nie patrz tak na mnie i nie kręć tą głową. Nie boję się zmierzyć z twoją byłą i przyjacielem, który mnie ewidentnie nie trawi. Poradzę sobie i nie musisz się o mnie martwić — rzekł z pewnością w oczach. 

— Nie ma innego wyjścia. Mam nadzieję, że nie będziesz tego żałował — westchnął musząc potrzeć dłońmi swoją twarz. 

— Widzę, że ty się bardziej ich obawiasz, niżeli ja — zauważył krzyżując swoje ręce. 

— Nie obawiam, ale nie chce widzieć Namjoona. Wolałbym trzymać cię z dala od nich — mruknął odwracając wzrok, a Taehyung zbliżył się do niego, gdzie zawiesił swoje ręce na szyi mężczyzny.

— Nie martw się o mnie. Ja zawsze mam kilka asów w rękawie i nie dam się im zjeść. Chcę tylko, żeby ona wiedziała, że jesteś moim mężczyzną — powiedział patrząc w jego oczy. 

— Czy to ma w ogóle znaczenie? — zapytał, a wzrok Taehyunga był pewny i zdeterminowany.

— To ma duże znaczenie, bo ona musi wiedzieć, gdzie jest jej miejsce. 

~

Po powrocie do domu, Taehyung siedział w swoim pokoju, gdzie zdenerwowany krążył po całym pomieszczeniu próbując znaleźć jakiś sposób na byłą dziewczynę Jungkooka, która ewidentnie chciała pokazać mu, gdzie jest jego miejsce. Nie mógł za nic pozwolić dziewczynie, aby dobierała się do Jungkooka i próbowała ich skłócać. Wiedział, że dwójka była ze sobą długi czas, a on właściwie jest na straconej pozycji. Zatrzymał się przy oknie, gdzie spojrzał w ciemną przestrzeń. — Nie mogę tam jutro iść z czystymi rękoma — mruknął z chłodem w głosie. — Jest tylko jedna osoba, która potrafi wznieść pożar nawet na najnudniejszej imprezie świata — dodał wyciągając z kieszeni swój telefon, gdzie wybrał odpowiedni numer i przyłożył urządzenie do swojego ucha.

— No kurwa, kto tu się postanowił odezwać — parsknął Seokjin zaraz po odebraniu.

— Wybacz. Nie miałem ostatnio czasu — wyjaśnił, gdzie zaczął nerwowo skubać skórki przy paznokciach. — Jesteś mi bardzo potrzebny, Jin — powiedział z powagą w głosie.

— Do czego? — zapytał z zaciekawieniem.

— Jutro są urodziny byłej dziewczyny mojego ochroniarza, który właściwie od pewnego czasu jest tak jakby moim chłopakiem — starał się mu to wytłumaczyć w skrócie, choć Jin zbyt bardzo przeżywał takie wiadomości, aby móc je od razu przyjąć na klatę. — I mnie również zaprosiła na te urodziny, choć suka wygląda, jakby wciąż miała nadzieję na powrót, to czuje, że ona coś na mnie szykuję z przyjacielem Jungkooka. On mnie nie lubi i w ogóle prawdopodobnie najchętniej przyjebałby mi bez patrzenia na Gguka. Jin muszę mieć ciebie jako wsparcie. Z nią sobie jakoś poradzę, ale z dwójką będzie mi już trudniej. Proszę, proszę, potrzebuję cię! — powiedział z desperacją w głosie.

— Nie ma sprawy, tobie pomogę. A tego wrednego gnojka przycisnę tak, że nie będzie nawet chciał na ciebie spojrzeć — rzekł dumnie, a Taehyung uśmiechnął mimowolnie.

— Wiem, ty jesteś najlepszy w te sprawy — powiedział z ulgą w głosie.

— Słuchaj ty mnie. Jeśli te dwie paskudy będą próbowały cię ośmieszyć, to Kim Seokjin wjedzie na nich ze swym różowym blaskiem. To nie pierwsza impreza, którą szybko zakończyłem w dobrym stylu — powiedział przemądrzale.

— Wiem i liczę na ciebie. Poza tym, będziemy musieli poważnie porozmawiać o Jiminie i jego sytuacji — rzekł z ciężkością w głosie przypominając sobie o Jiminie.

— A co jest z nim? — zapytał zdziwiony.

— Zdziwisz się, jak usłyszysz w co wpakował się nasz Jimin, oj zdziwisz się.. 

~

Witajcie ^^

Rozdział się podobał? Wyszedł dłuższy, niż zwykle, ale zawsze mam problem kończąc rozdział, bo chciałabym jak najwięcej przekazać, ale czasem to nie wychodzi. Z pewnością gdybym pisała raz w tygodniu to te rozdziały byłby bardzo długie, ale chyba lepiej jest, jak jest :D 
Jimin ma duże problemy z Misookiem, zaś Taehyung będzie musiał zmierzyć się z Hyulee i Namjoonem, którzy z pewnością nie będą czekali z pustymi rękoma :/

Widzimy się w poniedziałek! :D

+30.12. Pojawi się wyjątkowo tylko jeden rozdział w tygodniu, a skoro są to urodziny Tae, to wypada wtedy wstawić ^^

Zostawcie po sobie:

Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top