|Różowa kula|

Taehyung patrzył zawzięcie w oczy prezesa, który nie rozumiał, dlaczego jego syn chce pozbyć się tak świetnego pracownika, jak Jeon Jungkook. Spojrzał na zaskoczonego mężczyznę, który sam nie był przygotowany na takie intencje ze strony chłopaka.

— Chcę, żebyś go zwolnił. Nie chce go widzieć za moimi plecami. Uległem, więc chcę mieć chociaż od tego spokój — zażądał, a prezes jedynie przytakiwał ze zrozumieniem głową.

— Dobrze, Taehyung. Nie denerwuj się. Zostaw mnie samego z panem Jeonem — rzekł ze spokojem mężczyzna, a niespokojny Taehyung przytaknął jedynie głową i zerknął w rozżalone oczy Jungkooka, które jeszcze bardziej sprawiły, że poczuł się okropnie we własnej skórze.
Nie chcąc dać niczego po sobie poznać opuścił biuro ojca, gdzie po zamknięciu drzwi ruszył w stronę poczekalni.
Z każdym stawiającym krokiem odczuwał nieopisującą trwogę przez własne wybory, które mogły pozostawić go w bardzo niekorzystnej sytuacji, a co ważniejsze bez walki pozwolić odejść cieniu, jak przemijającemu zachodowi słońca. Z ociężałymi nogami usiadł na wolnym krześle, gdzie w milczeniu jego pobladła twarz okazywała dużo więcej od samych słów. 

Pozostający w biurze prezesa Jungkook oczekiwał na jego decyzję. Nie spodziewał się tego, że Taehyung postanowi prosić ojca o jego odejście. Właściwie w obecnej sytuacji był zbyt bardzo rozkojarzony, aby zrozumieć, jak postąpił z nim chłopak. — Czekam na pana decyzję, prezesie. Nie chcę być zawadą dla pańskiego syna. Jak dobrze rozumiem, to przyszły ślub jedynie utwierdza mnie w tym, że stałem się zbyteczny — zaczął stojąc swobodnie przed mężczyzną, który przyłożył do swojej skroni palce potrzebując chwili na przemyślenie swej ostatecznej decyzji. 

— To nie tak, panie Jeon — spojrzał w oczy dwudziestodwulatka. — Być może nie jesteś już potrzebny do pilnowania mojego syna, to ciężko jest mi zrezygnować z pańskich usług. Co powiedziałby pan na pracę w mojej firmie? — zapytał z nadzieją w oczach, a ciemnowłosy opuścił swoją głowę nie chcąc okazać przed mężczyzną rozbawienia, które nim wewnętrznie szargało. Wysilony uśmiech na jego ustach okazywał tak wiele mieszanych uczuć przeobrażając się w coś naprawdę nieprzewidywalnego oraz szalonego. 

— Pan wybaczy — parsknął przenosząc na prezesa swoje oczy. — Ale nie nadaję się do pracy w firmach. Dla pańskiego syna osobiście wniosę własną rezygnację — oznajmił zaskakując mężczyznę swoją decyzją.

— Naprawdę chce pan całkiem zrezygnować z pracy u mojego boku? — zapytał nie potrafiąc pojąć tak lekkomyślnego postępowania, a Jungkook przeszedł swoją dłonią po skórzanym nagłówku fotela przyglądając się mu bez emocji.

— Jak mówiłem.. Nie interesuje mnie taka praca — odparł z opanowaniem. — Jednak nie mogę zaprzeczyć, że praca przy pańskim synu była nadzwyczaj... przyjemna — uśmiechnął się w zadowoleniu, gdy mężczyzna przyglądał się mu z niezrozumieniem wymalowanym na twarzy.

— Przyjemna? — pyta unosząc brew. — Cieszy mnie to, że poradził sobie pan na tym stanowisku i nie dopuścił do tego, aby powrócił do nałogu — powiedział będąc wdzięcznym młodemu pracownikowi, który czuł wewnątrz prawdziwe rozbawienie na tak wielką ufność mężczyzny do niego.

— To nie było wcale takie trudne, panie prezesie — powiedział wprost. — Jednak z moich wszystkich obserwacji zdążyłem zauważyć, że jest coś w pańskim synu, co pociąga go w tą ciemną stronę... a może w stronę, gdzie utknął i nie potrafi się podnieść. A może czuje jakieś poczucie winy, za coś czego na przykład żałuje? — unosi brew zatrzymując się przed mężczyzną, którego oczy przyglądają się mu nieufnie. 

— Nie kazałem panu robić obserwacji, a pilnować tego, aby nie sięgał po używki! — podniósł zdenerwowany głos, a jego ściśnięte pięści drgały niespokojnie, co spostrzec mógł ciemnowłosy pracownik. — Najbardziej nie lubię pracowników, którzy wtykają nos w nie swoje sprawy. Powinien pan znać swoje miejsce — rzekł próbując wyznaczyć Jeonowi granicę i okazać mu swoją potęgę na jego terytorium, jednak atmosfera zagęszczała się wraz z ich władczymi spojrzeniami, które za nic nie chciały pozwolić sobie na zdominowanie. 

— Jestem bardzo ciekaw jak pańska troska będzie w stanie pomóc pańskiemu synowi — rzekł z nutką ironii. — W każdym razie, dziękuje za te lata współpracy, panie Kim — wyciągnął w stronę prezesa swoją dłoń, na którą niechętnie spojrzał mężczyzna. 

— Ja również — powiedział odchodząc od mężczyzny, którego dłoni nie uścisnął. Jungkook uśmiechnął się pod nosem widząc, że uraził ego prezesa, który za nic nie chciał przyznać  się do własnych błędów i błędów jego syna. 

Jeon opuścił biuro prezesa czując mimowolną ulgę na opuszczenie tej nieznośniej pracy, gdzie przez większość czasu musiał być uległym pracownikiem spełniającym życzenia bogacza. Gardził niemiłosiernie takim światem i ludźmi żyjącymi w nim. Zatrzymał się w przejściu, by spojrzeć w stronę siedzącego blondyna, gdzie ich oczy spotkały się ze sobą. Chłopak na sam jego widok poczuł rozgoryczenie, a językiem niekontrolowanie wypchnął wnętrze policzka. Widzący go dwudziestolatek podniósł się z siedzenia, jednak Jeon nie zamierzał z nim rozmawiać, dlatego pewnymi krokami ruszył w stronę windy. 

Arystokrata pobiegł za nim, gdzie mógł dostrzec go wchodzącego do windy. Przyspieszył swoimi nogami nie chcąc pozwolić na to, aby chłopak odszedł bez żadnego słowa. Zdążył wejść do windy, zanim zdążyła się zamknąć, gdzie zadyszany zatrzymał się przed pracownikiem. — Dlaczego chciałeś wyjść bez słowa? — zapytał go, a ten z kwaśnym wyrazem twarzy zmierzył go wzrokiem.

— Po co się o to pytasz? — uniósł kpiąco brew. — Nie muszę ci się tłumaczyć. Poza tym, to ty nie chcesz mnie widzieć, więc się odsuwam od ciebie — oznajmił szorstko, gdy zmieszane oczy chłopaka badały jego twarz wyczuwając od ciemnowłosego jego niechęć do niego.

— Wiem, ale wypadałoby się chociaż pożegnać. Jako pracownik masz taki obowiązek i nie masz prawa zachowywać się wobec mnie tak grubiańsko — wyszeptał, a Jeon parsknął głośno, gdzie z każdym słowem Kima czuł się coraz bardziej rozdrażniony. Wściekły chwycił za szyję chłopaka, którego przywarł do drzwi windy zaskakując swoją nieprzewidywalnością i wściekłością Taehyunga, który poczerwieniał na twarzy przez trudność złapania oddechu. — P-puść mnie! — wydusił z ciężkością uderzając go w jego napiętą rękę widząc, jak był w tej chwili niepoczytalny.

— Już nie jestem twoim pieprzonym pracownikiem ani kochankiem i nie muszę chylić ci czoła — wyrzucił z goryczą. — Zachowuje się w stosunku do ciebie grubiańsko? Huh, co jeszcze? — unosi brew zbliżając swoją twarz do twarzy chłopaka, który w bezradności przymyka swoją powiekę. — To ty mnie wystawiłeś i wybrałeś Kanga! Obroniłem cię przed nim, a ty jeszcze śmiałeś powiedzieć, że cię przerażam! Czuje się oszukany przez ciebie, ale nie będę się przez to załamywał. Widzę, że ty bardziej cierpisz ode mnie i ulegasz wszystkim — pokręcił głową rozczarowany. — I wiesz co? Żal mi cię — puścił jego szyję, za którą młodszy się chwycił i spojrzał z gniewem na bruneta.

— Żal ci mnie?! Żal?! — wykrzyczał przez zaciśnięte zęby. — Taki nic nie znaczący człowiek jak ty nie ma prawa mówić do mnie w taki sposób! — podniósł na niego rękę, którą mężczyzna przetrzymał. 

— Taki nic nie znaczący człowiek dał ci więcej, niż ci, którzy mają wszystko — odparł z pewnością w oczach. — I choć teraz zwijasz się z wściekłości, to siebie nie oszukasz, Taehyung. Zależy mi na tobie, ale nie pozwolę sobie więcej na takie upokorzenia. Wybrałeś Dongseoka wybranego przez twojego ojca, to żyj z nim albo powiedz mi, dlaczego się na to zgodziłeś — dodał oczekując wyjaśnień od Taehyunga, który odwrócił wzrok zamierzając przemilczeć wszystko. — Nie powiesz? — uniósł brew, po czym rozczarowany puścił rękę chłopaka, gdzie drzwi windy otworzyły się na parterze. — W takim razie, życzę ci powodzenia z Dongseokiem w waszej wspólnej przyszłości — rzekł chłodno, po czym opuścił pomieszczenie windy zostawiając Taehyunga samego. Chłopak trzymał swoje dłonie na zaczerwienionej szyi wiedząc, że właśnie w tej chwili postępuje źle z uczuciami Jungkooka i własnymi. 

~

Jimin kroczył niespokojnie w stronę uniwersytetu jego przyjaciela, z którym jako jedynym mógł porozmawiać o własnych obawach. Zamyślony przez całą drogę patrzył na kafle chodnikowe czasem potykając się o własne nogi. Jednak nie był w stanie myśleć trzeźwo wiedząc, jak sprawy mają się w jego domu z Misookiem. Żył w tak toksycznej relacji, że bał się wracać do szkoły ze względu na pianistę. Yoongi był wspaniałym człowiekiem, który okazał się być, jak światło na końcu ciemnego tunelu, jednak po zachowaniu i słowach Misooka bał się go narażać. Chłopak ubzdurał sobie, że go i Yoongiego coś łączy, przez co traktował go gorzej z dnia na dzień, a Jimin już nie miał sił i psychiki, by móc dłużej znosić ten koszmar. 

Zatrzymał się przed bramą szkoły, gdzie dostrzec mógł idącego w jego stronę Seokjina. Gdy chłopak przystanął naprzeciw niego mógł dostrzec po jego wyrazie twarzy, że coś go gnębi. — Jinie, coś ci jest? — zapytał niepewnie.

— Gdzie ty się podziewałeś? — zapytał wprost zaskakując swoim donośnym tonem niższego blondyna.

— W domu — odpowiedział.

— Byłem tam, ale nie otwierałeś drzwi — zauważył krzyżując w zdenerwowaniu swoje ręce pod piersią, a jasnowłosy zmrużył podejrzliwie swoje oczy.

— Czy ty właśnie mnie przesłuchujesz? — zapytał podejrzliwie, jednak Jin uniósł się dumą nie chcąc nawet temu zaprzeczać. — Może jak ty byłeś, to byłem na zakupach. Nie wiem.. ja.. — zaciął się, gdy jego przyjaciel skierował swoje spojrzenie w inną stronę, przez co i on z zaciekawieniem doszukiwał się obiektu, który sprawił, że Seokjin mięknął przez samo wgapianie. Dostrzegając znajomego chłopaka, a raczej wroga Jina uchylił w niedowierzaniu swoje usta. — Jin! — pisnął tym samym sprawiając, że chłopak podskoczył.

— Czego się piszczysz? — pyta pretensjonalnie.

— Wlepiasz maślane oczy w swojego wroga. Czy z tobą wszystko dobrze? — zapytał zmartwiony, a chłopak uśmiechnął się nikle, by poklepać mniejszego po głowie otwartą dłonią.

— Wszystko jest w jak najlepszym porządku — odpowiedział przemile, a Jimina przeszły dreszcze po plecach. 

— Słuchaj, musimy porozmawiać o tej dziewczynie — powiedział z powagą w oczach, a Seokjin nie wydawał się go słuchać, przez co zdenerwowany blondyn chwycił go za ramiona musząc nim potrząsnąć. — Chodzi kurwa o dziewczynę, która popełniła samobójstwo! Ta, którą wysłaliśmy na randkę z naćpanym Taehyugiem! — podniósł zdenerwowany głos, a Jin otworzył szerzej swoje oczy, by uciszyć usta Jimina swoją dłonią.

— Nie krzycz o tym! — szepnął półkrzykiem. — Nikt nie musi wiedzieć, że się do tego przyczyniliśmy. Mieliśmy zapomnieć o tej sytuacji i więcej nie wspominać tego — rzekł patrząc z lękiem w oczy Jimina, a chłopak odsunął od swoich ust jego dłoń

— Ale musimy się czegoś o niej dowiedzieć. Nie wiem.. gdzie jej grób albo jak ma się jej rodzina. Śniła mi się ona i szargają mną obawy — wyznał pokręcając bojaźliwie głową.

— Zapomnij o tym, Jimin. Minęło już tyle czasu i lepiej nie wracać do tego — westchnął ciężko.

— Może masz rację, ale byłym spokojniejszy gdybyśmy się chociaż Taehyungowi przyznali — spojrzał niepewnie w oczy przyjaciela, który pokręcił karcąco głową.

— Daj temu spokój, Jimin. Wpadnę do ciebie może jutro, jak dam radę. Teraz różowa pantera leci na łowy — wyszeptał, po czym poklepał go po pośladku.

— Em.. — zaskoczony nie wiedział, co powiedzieć. Spojrzał za Seokjinem, który oddalił się od niego idąc w stronę Kim Namjoona czekającego na niego przy ławce w parku. — Ja już niczego nie rozumiem.. — podparł się nieporadnie po głowie. 

~

Taehyung nie potrafił przespać dzisiejszej nocy, gdy obłąkane oczy Jeona nawiedzały go i jednocześnie nienawidziły. Dusił się przez cały natłok tego powstałego szaleństwa w jego życiu. Prostacki Dongseok był usatysfakcjonowany jego wpadką z byłym pracownikiem. Gardził nim całym swoim sercem i nie wiedział, jak ma go znieść. Nie chciał się poddawać, ale miał na uwadze to, jaki jest jego ojciec. 
W południe zszedł na dół, gdzie spotkał po drodze zadowolonego Dongseoka, który zachowywał się bardzo podejrzliwie. — A ty co taki w humorze? — pyta podejrzliwie zatrzymując się przed drzwiami wyjściowymi, gdzie chłopak zwraca na niego swoje oczy.  — Myślałem, że po twojej obitej mordzie szybko nie opuścisz swojego pokoju — rzekł kpiąco, a chłopak uśmiechnął się zwycięsko.

— Dziękuje za twoją troskę, kochanie. Ale jest się z czego cieszyć. Twojego ochroniarza już nie ma, a ty już za kilkanaście dni będziesz dzielił ze mną łóżko. Czyż to już nie jest powód do zadowolenia? — zapytał pragnąc rozdrażnić Kima, który już po jego słowach zaciskał w zdenerwowaniu swoje usta. 

— Nie mam pojęcia, dlaczego tak się mnie uwziąłeś, ale kurwa nienawidzę cię! Nie mogę patrzeć na twoją gębę zboczeńcu! — warknął rozgniewany, po czym zabrał ze stolika kluczyki. 

— W końcu to pokochasz, mała mendo — wyszczerzył się w zadowoleniu, a nie mogący znieść tego widoku chłopak chwycił w swoje dłonie ulubioną wazę Mirae, którą przywiozła z jakieś aukcji w Wietnamie. Rzucił wazą w chłopaka, który robiąc unik przewrócił się na podłodze, a siedząca w jadalni Mirae widząc tę zniewagę krzyknęła wściekle drażniąc bębenki dwudziestolatka.

— Zatłukę tego małego prostaka! — wykrzyczała z jadalni, a Taehyung w pośpiechu wolał uniknąć tej konfrontacji, dlatego szybko opuścił dom biegnąc w stronę swojego samochodu. Zatrzymał się przed pojazdem, gdzie otworzył drzwi i usiadł za kierownicą. Widząc wychodzącą z domu Mirae pośpiesznie próbował wycelować kluczykami w stacyjkę, jednak widok biegnącej kobiety wcale nie pomagał jego słabej orientacji. Gdy udało mu się zapalić silnik pisnął głośno, kiedy dłonie kobiety uderzyły w boczną szybę. — Wysiadaj w tej chwili! — krzyknęła szarpiąc za klamkę. 

— Wyglądasz jak czarownica — wzdrygnął się w zniesmaczeniu na jej widok, po czym nadusił pewnym ruchem stopy w podał gazu odjeżdżając od wściekłej kobiety, dla której wazy i kwiaty były estetyką i układem życia. Rozczochrany zaczesał palcami kosmyki swoich włosów, by delikatnie uchylić szybę w bocznym oknie. Nie był przejęty swoim zachowaniem i wściekłością znienawidzonej macochy, bo chociaż w taki sposób mógł wyrzucić z siebie tłumioną wściekłość.  

Po kilkunastu minutowej drodze do centrum Seulu zatrzymał pojazd na osiedlowym parkingu. Wysiadł z samochodu udając się w stronę budynku, w którym zamieszkiwał jego przyjaciel Seokjin. Wszedł schodami na piętro, gdzie zatrzymał się przed drzwiami wciskając przycisk dzwonka. Stał dłuższą chwilę przed drzwiami, a po Seokjinie nie było śladu. Westchnął głęboko wpisując odpowiedni kod do drzwi, które otworzyły się wydając z siebie symboliczny dźwięk. Zdjął obuwie w przejściu i udał się w głąb mieszkania. Zmieszany zmarszczył swoje brwi widząc bałagan na podłodze w salonie. Porozrzucane ubrania prowadziły ścieżką do sypialni, do której jasnowłosy się udał. Zatrzymał się napięcie w progu drzwi widząc, to czego oczy już nie mogły wymazać. Nagi tyłek Kim Namjoona i leżący obok niego bez ubrań Seokjin wstrząsnęli dwudziestolatkiem, który nie spodziewał się zobaczyć czegoś takiego.

— Jin! — krzyknął na całe mieszkanie wybudzając swoim krzykiem kochanków, który spojrzeli na niego z zaskoczeniem, a osaczony Namjoon powstał na równe nogi. — Kurwa mać moje oczy — zasłonił dłonią swoje oczy widząc narządy mężczyzny, który automatycznie zasłonił się dłońmi.

— Taehyung nie krzycz i słuchaj, to nie jest tak jak myślisz.. — zaczął Jin, który okrył się szczelnie kołdrą. 

— Ja pierdole, po tym będę musiał się poddać leczeniu — mruknął bardziej do siebie, po czym opuścił pokój zamykając za sobą drzwi, gdzie udał się do barku w salonie chwytając pierwszą lepszą butelkę koniaku.

Jin pośpiesznie zaczął się ubierać wraz z Namjoonem, który przeklinał pod nosem. — To wszystko twoja wina — warknął w stronę Seokjina, który przekładając przez głowę bluzkę stanął bez ruchu.

— Co proszę? — spojrzał na niego z niedowierzaniem. 

—  To co kurwa słyszysz. Ty i te twoje gierki, że ja dałem się w to wplątać — pokręcał głową zakładając spodnie.

— Mówi to pan hetero — parsknął. —  Po prostu przyznaj, że byłeś ciekawy i ci się spodobało —  zbliżył się do niego wystawiając przed jego twarzą palec wskazujący, na którego Joon spojrzał nieufnie.

— Być może.. ale spodobało się tylko dlatego, że to byłeś ty —  wyznał szczerze zaskakując Seokjina. 

— A-ale ja myślałem, że ty chcesz tylko się przekonać, jak to jest, a ja planowałem z ciebie drwić i zjebałeś teraz —  odwrócił zdenerwowany wzrok nie tego się spodziewając. Jego różowa kula nie mogła przez Kim Namjoona się zachwiać. — Zapomnijmy lepiej o tym. Wypiliśmy i dobrze się ze sobą bawiliśmy i.. —  zatrzymał się, gdy chłopak ni z tego ni z owego objął czule jego policzek. 

— Niech tak będzie, ale.. jesteś najpiękniejszą osobą, którą widziałem w różowej koronkowej bieliźnie —  powiedział, a Jin czuł się jak czajnik na kuchence, w którym woda się gotuje, a donośny gwizd z parą wychodzi mu uszami. —  To tyle, różowa paskudo —  odsunął od niego swoją dłoń, by zaraz pośpiesznie opuścić pokój skołowanego Seokjina. 

Seokjin był oniemiały. Być może miał złe zamiary w stosunku do Kim Namjoona, który w szkole zaproponował mu wspólną noc, gdyż chciał się przekonać do swojej orientacji. Teraz sam już nie wiedział czy wytykanie mu palcem jego wcześniejszych zaprzeczeń i obrażania jego orientacji miało sens, kiedy obydwojgu ta noc się podobała. Teraz to stało się zbyt skomplikowane..

Niechętnie opuścił sypialnie udając się do salonu, gdzie z butelką w ręku na sofie leżał Taehyung. Widząc w szklanej butelce duże braki wcześniejszego alkoholu spojrzał z rozgniewaniem na przyjaciela, któremu postanowił wyrwać silny alkohol. 
— Co za dużo, to nie zdrowo — burknął widząc oburzone spojrzenie Kima. 

— Co to w ogóle było? —  zapytał z rozbawieniem widząc czerwone uszy Jina. — Ja pierdziele.. Jin twoje uszy są czerwone i przez twojego kochasia KIM NAMJOONA! —  podniósł się na klęczkach wykrzykując mu to w twarz. 

— Nie będziesz mnie oceniał. Sam lepszy nie jesteś — odparł odkładając na stolik butelkę. 

— Wiem, ale ten typ? Nie stać cię na kogoś lepszego? Kogoś, kto nie jest tak... ugh! Tak wkurwiający —  próbował się jakoś wyrazić w tej frustracji. — Nie l-ubię go —  czknął. 

— No wiem, że nie jest przykładem sympatycznego człowieka, ale wyszło, jak wyszło —  wzruszył ramionami nie chcąc tłumaczyć się przed pijanym Kimem. — Zresztą najebałeś się i wyżywasz się na mnie. Spójrz na siebie i nie wtrącaj się w to, kto przez moje łóżko przechodzi — puknął go palcem w czoło, przez co chłopak przymknął powiekę. 

— To przyjaciel Jungkooka. Ten jebany idiota mnie nie trawi — skrzyżował urażony ręce. — Jak mogłeś mi wbić nóż w plecy?! — wykrzyczał pretensjonalnie, a ciemnowłosy chwycił się za głowę nienawidząc pijanego Taehyunga, który drze się jak stare prześcieradło. — Zresztą to i tak nie jest już ważne — zapłakał żałośnie kładąc swoją głowę na ramieniu skołowanego Seokjina. — Jungkook odszedł — szepnął.

— Jak to odszedł? Zabiłeś go? — zapytał zerkając na niego niepewnie.

— Chciałbym, ale siebie — odpowiedział. — Za niecały miesiąc muszę wziąć ślub z Dongseokiem i kurwa wszystko przez moją nieuwagę.. — wyznał ze smutkiem w głosie.

— Dałeś się nakryć?! — odsunął się od niego, przez co chłopak opadł twarz na sprężysty materac pod ich tyłkami. —  Podnoś się i wszystko mi opowiedz! — rozkazał chwytając za ramiona pijanego blondyna podnosząc jego tułów. 

—  Dongseok nakrył nas i ma zdjęcia.. jebany.. nie wziąłem go na poważnie i to był mój błąd —  pokręcił głową. — Dla dobra Jungkooka musiałem przystać na jego warunki, ale tak bardzo tego nie chce robić, że mam ochotę przed moim ojcem pokazać, jak Jungkook jest dla mnie ważny.. jak jest mi z nim dobrze i jak bardzo podoba mi się jako mężczyzna, ale..

— On nie ma dobrego pochodzenia i pieniędzy —  wtrącił się Seokjin. — Nie wiem, co powiedzieć ani jak ci doradzić. To jest dość trudna sytuacja i tylko ty możesz cokolwiek postanowić. Nie wiem czy zmuszanie się do akceptacji Dongseoka jest w porządku, skoro zwariowałeś dla tego przystojniaka —  westchnął przeciągle, a Taehyung powstawał chwytając po drodze butelkę koniaku. — A ty dokąd? —  zapytał zmieszany widząc, jak chłopak zmierza ku wyjściu.

— Potrzebuje przewietrzenia.. czasu i Jungkooka —  odpowiedział mu idąc chwiejnym krokiem w stronę drzwi. Seokjin pokręcił w niedowierzaniu głową, po czym ruszył za chłopakiem, który ledwo zakładał na swoje stopy obuwie. 

— Zostań lepiej u mnie i nigdzie się nie szwendaj — powiedział chcąc go zatrzymać.

— Chcę iść. J-ja muszę..

~

Wyczuwalny dla ludzkiego nosa pot w sali treningowej roznosił się po wejściu do podziemnego pomieszczenia, gdzie na środku stał ring, a po drugiej stronie można było zobaczyć wiszące worki treningowe, przed którym stał ciemnowłosy chłopak. Zadawał od ponad dwóch godzin serię ciosów, które pomóc miały mu wyładować wszystkie frustrujące emocje, a w tym wyżyć się na swoim gniewie do Kim Taehyunga. Pot ociekał po jego bladej skórze, a jasny podkoszulek na ramiączkach zdążył w ten czas cały przemoknąć. 

Przechodzący jak cień ciemnowłosy chłopak podszedł niesłyszalnie do bijącego worek Jeona, który wyczuwając za swoimi plecami czyjąś obecność zamachnął się na nią pięścią wraz szybkim obrotem. Widząc Yoongiego zamykającego szczelnie oczy powstrzymał się przed uderzeniem. —  Co tutaj robisz? — zapytał ostro, a Yoongi uchylił swoje powieki widząc, że zagrożenie minęło. 

— Widziałem, jak szedłeś tutaj — odpowiedział podchodząc do ściany przy oknie, o którą się oparł plecami patrząc na powracającego do swojej wcześniejszej czynności Jungkooka. — Jestem trochę zdziwiony widząc cię na sali treningowej i to jeszcze w tygodniu. Jak Namjoon się dowie będzie miał mokro w gaciach — zauważył śmiejąc się pod nosem, jednak ciemnowłosy bokser nie reagował. — Zwolnili cię? — uniósł zaciekawiony brew, a w ten precyzyjne uderzenia Jeona ustąpiły, przez co w pustej sali treningowej powstała głucha cisza. 

— Na to wygląda — spojrzał na niego swymi ciemnymi tęczówkami. — A ciebie coś gryzie? — zapytał zauważając jego ponury wyraz twarzy. 

— Nie — zaprzeczył ruchem głowy, a Jeon westchnął głęboko zdejmując ze swoich dłoni rękawice, które odłożył na stojący obok Mina stary drewniany stolik. 

— Znamy się już sporo, Yoon. Widzę, że coś cię trapi — rzekł powoli odwijając bandaże ze swojej dłoni.

— Ciebie również, a ciekawski nie jestem — zauważył spoglądając na przyjaciela, który przez jego słowa przeszedł nerwowo językiem po swoich zębach. — Rozumiem, że masz problemy z tym chłopakiem, na którym chcesz się zemścić i zaczynasz rozumieć, że krzywdzenie drugiej osoby nie jest w porządku — zaczął przemądrzale, jednak Jeon uderzył w zdenerwowaniu blat starego stolika. — Mylę się? — uniósł zdumiony brwi. 

— Ten chłopak doprowadza mnie do szału — wyznał szczerze. 

— Powiedziałem na początku, że nie będę cię umoralniał i mówił co możesz, a czego nie. Jednak widzę, że bardziej się zadręczasz całą tą sytuacją, niż powinieneś — powiedział przyglądając się zdenerwowanemu chłopakowi, który oparł swoje dłonie na blacie, a głowę opuścił w dół.

— Jak nic zdołałem zrozumieć od tego chłopak, jak bardzo nie pasuję do ich świata. Powiedz mi, jak musiał potraktować Jirae, która była wrażliwą i zakochaną w nim dziewczyną?! — wykrzyczał przez zaciśnięte zęby. — Jak musiała poczuć się upokorzona rozumiejąc jakim jest człowiekiem.. — pokręcił żałośnie głową między pojedynczymi łzami sunącymi się wzdłuż jego policzków. 

— Jungkook, tylko się nie załamuj. Jirae była młodziutka i naiwna.. nie mogła przewidzieć czegoś takiego — rzekł kładąc swoją pocieszającą dłoń na ramieniu spiętego bruneta. 

— Nie wiem, kto z nich jest bardziej naiwny.. — spojrzał w oczy Mina. — Jirae czy Taehyung? — parsknął żałośnie prostując się i zgarniając z policzków swoje łzy. — Cieszę się, że mogłem odejść z tej pracy. Jednak to nie znaczy, że zrezygnowałem z mojej zemsty — oznajmił z pewnością.

— No, ale przecież cię zwolnili i już nie zbliżysz się do tego chłopaka — zauważył patrząc z niezrozumieniem na Jungkooka.

— To, że mnie zwolnili nie oznacza, że daruję wszystko Kim Taehyungowi. Zrobię wszystko, żeby doprowadzić do tego, czego od samego początku pragnąłem — przebiegły uśmiech minął przed oczami zaskoczonego Yoongiego, który zaczął naprawdę gubić się w tym czego naprawdę oczekiwał Jungkook. 

— Nie rozumiem — wyszeptał.

— Nie musisz tego rozumieć, Yoongi. Cieszę się, że mam cię po mojej stronie. Wiesz, jak ta zemsta wiele dla mnie znaczy.. — rzekł zbliżając się do niższego, gdzie jego usta przystanęły nad uchem Yoongiego. —  Tylko dla niej żyje.. 

— Zaczynasz mnie nieco przerażać, Jungkook —  odsunął się od chłopaka słysząc jego szaleńczy ton. — Od kiedy zacząłeś pracować u Kimów i zbliżyłeś się do tego chłopaka dziwiłem się twoim dziwnym i milczącym zachowaniem. Byłeś nadzwyczaj spokojny, jakbyś zaczął swoje życie od zera, ale teraz już nie wiem, co tobą kieruje.. Ignorowałem to, bo nie lubię się mieszać w cudze życie, ale powinieneś się trochę opamiętać —  pokręcił głową z dezaprobatą. 

— Na razie jestem spokojny..

— Na razie, a potem co zrobisz? Zabijesz go? — zapytał przyglądając się jego bezemocjonalnej twarzy nieufanie. 

— Tego wiedzieć nie musisz. Rób, jak wcześniej robiłeś i nie wtrącaj się do tego — odparł.

— Jak chcesz — westchnął ciężko chłopak, który opuścił swoją głowę. — Ale mam pewien problem, z którym nie mogę sobie poradzić i chciałbym poprosić cię o radę — zaczął niepewnie Min, który wbił swoje oczy we własne obuwie, gdy Jeon podszedł do metalowego drążka.

— O co chodzi? — zapytał podciągając się z siłą na drążku, przy którym musiał napiąć swoje mięśnie. 

— Jest taki chłopak.. i powiedzmy, że jest on bity przez swojego chłopaka, ale jakby nie chce przyjąć mojej pomocy — tłumaczył próbując poukładać w głowie wszystkie mieszające się słowa na temat blondyna. — On bardzo cierpi i nie potrafi się uwolnić... powiedz, jak mogę mu pomóc? — spojrzał bezradnie na przyjaciela, który opuścił drążek. 

— Jeśli nie przyjmie twojej pomocy, to nic nie możesz zrobić. Chociaż dziwię się, że to ty mnie pytasz o to co robić — powiedział patrząc na niego ze zdumieniem.

— Niby dlaczego? — zapytał.

— Bo ty zawsze wiesz, co robić — odpowiedział wzruszając ramionami. — Ale jeśli nie chce on przyjąć twojej pomocy, to skop dupę temu śmieciowi — stwierdził. 

— Nie chce robić mu problemów. Jeszcze się pogorszy i naprawdę zrobi mu krzywdę. A on jest taki kruchy — westchnął przykładając dłoń do swojego bladego policzka. — Zostawiłem mu wiadomość, ale chyba jej nie zobaczył, skoro nie pojawia się nawet w szkole..

— Spróbuj się z nim jakoś zobaczyć, bo to nie wygląda za ciekawie. Jeśli będziesz potrzebował mojej pomocy, to możesz zawsze na mnie liczyć — powiedział zdecydowany, po czym odszedł do drążka, by sięgnąć po ręcznik, którym otarł swoją spoconą twarz. 

— Spróbuję zrobić co w mojej mocy.. I dziękuje za twoje wsparcie —  spojrzał na przyjaciela z wdzięcznością. — Naprawdę zależy mi na tym chłopaku — wyznał nieśmiało, a na ustach Jeona pojawił się ciepły uśmiech.

— Tym bardziej nie możesz pozwolić na to, żeby ktoś go krzywdził. W końcu to musi być ktoś wyjątkowy, skoro niewzruszony Min Yoongi przez samo mówienie o tym chłopaczku staje się taki nieśmiały — zaśmiał się wyciągając z kieszeni spodni telefon, gdzie spojrzał z uwagą na przychodzącą wiadomość. 

— Zajebie cię — wystawił w jego stronę środkowy palec, a pochłonięty wpatrywaniem się w telefon ciemnowłosy chłopak odpowiedział mu tym samym.

OD: Seugil
Wybacz, ale dzisiaj również nie uda mi się przyjść. Jutro do południa będę u ciebie.

Ciemnowłosy zablokował urządzenie, które schował do kieszeni spodni. Wiedział, że musi poważnie porozmawiać z przyjaciółką jego siostry, która podobnie jak on nienawidzi Kim Taehyunga. 
— Będę się zbierał — oznajmił nagle Yoongi, a słysząc kroki dobiegające ze schodów dwójka spojrzała w ich stronę, gdzie dostrzec mogła pijanego blondyna z butelką w dłoni. — Chyba masz gościa — uśmiechnął się nikle w stronę zaskoczonego przyjaciela, po czym ruszył w stronę wyjścia podchodząc do Kima, przy którym się zatrzymał. — Przyda ci się to? — zapytał wskazując na butelkę.

— Skoro tutaj już jestem, to nie — wybełkotał podając do dłoni Mina butelkę. — Dla zdróweczka kieliszeczka, kocie — puścił mu oczko.

— Przyda się — oznajmił z rozbawieniem, by wlać do swojego gardła mocnego trunku. — Bawcie się dobrze — dodał na odchodne, gdzie Kim pomachał mu na pożegnanie będąc w naprawdę rewelacyjnym nastroju. Jeon niedowierzał na własne oczy, a przede wszystkim w perfidność arystokraty. — Ggukie, jestem! — zawołał w jego stronę rozradowany wchodząc na salę treningową bujając się na boki i rozglądając po wnętrzu. — Więc to jest twoje królestwo? — zapytał, a ledwo panujący nad sobą chłopak podszedł do niego. 

— Po co tutaj przyszedłeś? — zapytał z chłodem w oczach, a młodszy spojrzał w jego oczy wydając subtelnie dolną wargę. 

— Nie cieszysz się na mój widok? — pyta. — Bo ja się cieszę widząc ciebie.. — umieścił swoje zachłanne dłonie na spoconym torsie mężczyzny, który patrzył na niego z rozgniewaniem. — Naprawdę chciałem ciebie zobaczyć.. — unosi na niego swoje przekrwawione oczy.

— Widzę, że alkohol dał ci odwagi przyjść tutaj, żeby truć mi dupę — pokręcił głową z dezaprobatą. — Wracaj do siebie i twojego narzeczonego — mruknął trzymając bezwładnie swoje dłonie wzdłuż swojego ciała, gdy młodszy przyległ twarzą do jego klatki piersiowej.

— Proszę cię... nie każ mi tam wracać. Ggukie, ja to wszystko robię tylko dla ciebie — wyznał sunąc opuszkami palców po mokrym ramieniu bruneta.

— Dla mnie? Nie bądź śmieszny, Taehyung! — krzyknął odpychając go z siłą od siebie, przez co jasnowłosy arystokrata upadł na podłogę. — Zjeżdżaj mi z oczu póki jestem jeszcze spokojny — warknął nad leżącym chłopakiem, po czym minął go z zamiarem odejścia. 

Zatrzymał się napięcie wczuwając, jak ręce młodszego chwytają go za nogę. Spojrzał w dół na zdesperowanego chłopaka, który żałośnie upokarzał się przed nim. — Co ty wyczyniasz? — uniósł brwi.

— Nie widzisz? Błagam cię, Gguk.. nie chcę, żebyś ode mnie odchodził..

— Sam tego chciałeś! — podniósł głos rozdrażniony jego bezczelnością. 

— Bo kocham cię — wyznał, a ciemnowłosy przyklęknął przed nim. 

— Więc dlaczego z nas zrezygnowałeś? — zapytał chcąc wykorzystać jego nietrzeźwość. 

— On się dowiedział o nas.. i już nic nie mogę zrobić— odpowiedział zaciskając swoje dłonie spoczywającymi na podłodze, a Jungkook odwrócił wzrok zmieszany słowami dwudziestolatka, którego chcąc czy nie chcąc podniósł z podłogi przytrzymując go w swoich ramionach, gdy jego głowa opadła wraz z długimi rzęsami spoczywającymi pod zamkniętymi oczami.  

— No i co ja mam z tobą zrobić? — zapytał z westchnięciem spoglądając swym jowiszowym wzrokiem na nieprzytomnego chłopaka, którego policzki zdobiły soczyste rumieńce.

~

Silny ból głowy spowodował, że duże kocie oczy jasnowłosego chłopaka skurczyły się minimalistycznie wraz z jego cierpieniem na twarzy. Objął dłonią bok pulsującej głowy, po czym podniósł swój tułów czując ból dolnej partii ciała. Jęknął obolały, gdy jego pośladki boleśnie pobolewały. Zapuszczone palce w jasnych włosach przedzierały się między cebulkami, gdy próbował zrozumieć, co właściwie się działo i jak znalazł się w swoim pokoju po wyjściu z domu Seokjina. 

— Ja pierdole chyba z konia spadłem — wyjąkał podnosząc się z materacu udając się z pochylonymi plecami w stronę wyjścia z pokoju. —  Albo jakiegoś ujeżdżałem.. — wykrzywił swoje usta w cierpieniu, gdzie przytrzymywał swój prawy pośladek, który najbardziej pobolewał. 

Zszedł na dół udając się do kuchni, gdzie stał Dongseok oparty o blat. Kim spojrzał na niego z niechęcią, po czym sięgnął po swój ulubiony sok wieloowocowy. Starał się nie zwracać uwagi na intensywne spojrzenie chłopaka spożywającego jabłko, jednak nie było to łatwym zadaniem, kiedy miał ochotę wydrapać mu oczy. Nalał sobie soku chwytając w dłoń szklankę, z którą chciał odjeść.
— Miłego dnia, tygrysku — po usłyszeniu słów chłopaka zatrzymał się napięcie, by spojrzeć w jego stronę.

— Jak ty mnie nazwałeś? — zapytał.

— Tygrysek, czyż nie tak nazywał cię twój ochroniarz? — uniósł kpiąco brew, a jasnowłosy zwiększył nacisk na trzymanej szklance w jego dłoni.

— Gdyby ktoś odciął ci język zrobiłby mi wielką przysługę — mruknął z chłodem. — I przestań się tak szczerzyć — dodał na odchodne opuszczając kuchnię, a zadowolony Dongseok nie potrafił zaprzestać się uśmiechać. 

Taehyung udał się schodami na piętro, gdzie upijał upragnienie płyny, które były mu wręcz potrzebne po zażytym alkoholu. Wszedł do swojego pokoju ruszając prosto do łazienki, gdzie włączył wodę w wannie chcąc ją napełnić przed kąpielą. Opuścił pomieszczenie powracając do swojej sypialni, by przystanąć przed biurkiem i dopić napój ze szklanki, którą chciał odłożyć, jednak przez nagłe drżenie jego ręki opuścił ją na podłogę, gdzie rozbiła się z hukiem. 

Dwudziestolatek zachwiał się próbując utrzymać otwarte oczy, które stały się ciężkie z każdym jego mrugnięciem. Chwycił się za głowę opadając bezwładnie na potłuczone szkło przed jego stopami, gdy jego serce zabiło boleśnie. Ostre odłamki szkła skaleczyły jego kolana, jednak chłopak nie był w stanie odczuć tego bólu, gdy nasilenie prawdziwego bólu znajdywało się w innym miejscu.
Taehyung odczuwał bezwład całego ciała, gdzie bezsilnie całkiem opadł na podłogę chwytając się za niebezpiecznie kołatające serce, które z każdym wewnętrznym uderzeniem ograniczało mu dobór powietrza, bez którego nie był w stanie odezwać się chociażby słowem.  

Przechylił z ledwością swoją głowę, gdy zwijał się z niemocy mogąc dostrzec jedynie czyiś cień przed zamknięciem oczu. 

~
Witajcie kochani^^

Trochę się wydarzyło podczas tego rozdziału, dlatego też jest długi. Może ciekawić was, co spotkało Taehyunga przed powrotem do domu, ale pozostawię was z tą niewiedzą, którą znam tylko ja i Jungkook ^_^
Zakończenie wypada tak, że będzie trzeba czekać do poniedziałku, wybaczcie za ten polsat, ale szykuje się prawdziwy test przed Jungkookiem i jego celem. 

Zostawcie po sobie:

Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top