|Przerażenie|

~Witam w 5 dniu i ostatnim tego maratonu! ^^

W tym wszystkim na prośbę oskarżonego sąd umorzył zawarte małżeństwo z pokrzywdzonym Kim Taehyungiem.

Te słowa nie były w stanie opuścić myśli Taehyunga, który jako ostatni opuścił salę sądową, gdzie jednym zdaniem sądu jego życie przy Jungkooku minęło niczym przelotny wiatr, nie dając mu zbyt wiele czasu na cieszenie się i bycie szczęśliwym.
Nie mógł być szczęśliwy, bez niego nie potrafił.
Opuścił budynek, gdzie przed budynkiem czekali na niego Jimin, Jin, Yoongi, a nawet Namjoon. Sam nie wiedział, czy powinien do nich podchodzić, kiedy to wszystko się zakończyło.

Czy teraz przychodził czas, że będzie musiał ponownie być sam przeciwko rodzinie?
Nie chciał wracać do poprzedniego życia, jednak nie miał innego wyboru, jak ulec prośbie ojca i wrócić do apartamentu, gdyż bał się być sam.
Teraz każdy dzień miał odbywać się bez obecności Jungkooka i nie widział już w żadnych kolorach swojego życia.
Zauważając stojący samochód należący do jego ojca, spojrzał niepewnie na czekających chłopaków, gdzie postanowił do nich nie podchodzić, a za to udać się do pojazdu ojca.

Wsiadł na tył pojazdu, gdzie po drugiej stronie siedział zdenerwowany prezes, który na jego widok wręcz poczerwieniał na twarzy, a swoją pięść trzymał tuż przy swoich ustach, co jedynie utwierdzało Taehyunga w przekonaniu, iż jego ojciec jest naprawdę wściekły.
— Wiem, że możesz mnie potępić za wyznanie prawdy przed sądem, ale dla niego zrobię wszystko, nawet jeśli to będzie się wiązało z powiedzeniem, jakim bywasz człowiekiem — rzekł w stronę rozwścieczonego ojca.

— Byłem przychylny tobie pomóc i wspierać cię, Taehyung. Musiałem zapłacić sporo pieniędzy, żeby się oczyścić po twojej prawdomówności i obronie tego żałosnego człowieka. Jestem zawiedziony tobą, ponieważ nie powinieneś bronić tego człowieka i wystawiać własnego ojca na pośmiewisko! — wykrzyczał, a zlękniony jego tonem Taehyung, odwrócił nerwowo wzrok. 

— Trudno! Powiedziałem prawdę, a ty co?! — zapytał, przenosząc na niego swoje rozżalone oczy. — Zmusiłeś go do przyjęcia twoich win?! — zapytał, podnosząc bezradnie głos.

— Wolałbym, aby siedział kilka lat, niż miesięcy — rzekł wprost. — Chociaż umorzyli wasze małżeństwo, bo to w ogóle nie było potrzebne — pokręcił zdenerwowany głową.

— To małżeństwo było dla mnie wszystkim, ponieważ wziąłem go z miłości, nawet jeśli on nie był ze mną szczery. Nie powinieneś wszystko winić Jungkooka, kiedy on nie miał nic wspólnego z tamtą sytuacją — powiedział, pokręcając słabo głową.

— Takie śmiecie trzeba do końca niszczyć, a ty nie powinieneś być taki słaby — rzekł z chłodem w głosie. — Broniąc go, wyszedłeś na pokonanego, a miałeś być wygrany, Taehyung — dodał.

— A co ja miałem niby wygrać?! — podniósł w bezsilności głos. — Że osoba, którą kocham, ma siedzieć za kratkami przez kilka lat?! Nie jestem tobą i nie zamierzam już nigdy iść twoimi śladami — rzekł dumnie, nie chcąc więcej być takim człowiekiem. — Jutro wracam do apartamentu i jeśli zamierzasz mnie krytykować oraz źle mówić o Jungkooku, to obiecuję, że bez słowa się wynoszę — ostrzegł go, po czym zwrócił się w stronę drzwi, chcąc opuścić pojazd. Chwytająca dłoń prezesa, umiejscowiła się na jego nadgarstku, zatrzymując go przed wyjściem, przez co jasnowłosy spojrzał niepewnie w oczy ojca.

— Najważniejsze, żebyś wrócił i był bezpieczny. Zgadzam się na wszystko, bylebyś był jak najdalej od tego człowieka — rzekł, starając się być spokojnym.

— Jak najdalej? — szepnął zasmucony, gdy wewnątrz pragnął być jak najbliżej chłopaka, z którym jego małżeństwo przestało istnieć, jakby nigdy nie miało miejsca. Jednak tych wszystkich wspólnych chwil nie da się wymazać papierkiem umarzającym małżeństwo, to wszystko żyje w nim i nie przestanie istnieć, nawet jeśli Jungkook tego pragnął. 

Chłopak nie chcąc niczego dodawać, opuścił pojazd, gdzie uderzenie świeżej bryzy w jego twarz oraz oddalenie pojazdu ojca sprawiło, że pozwolił swoim łzom opuścić jego oczy. Ciężkim i spowolnionym oddechem próbował powstrzymać zbierający się w nim płacz, gdy w końcu mógł być sam i zrozumieć, że w prawdzie wszystko zostało już zamknięte i to bezpowrotnie. Czując na swoim ramieniu czyjąś dłoń, odwrócił się przestraszony, gdzie ujrzeć mógł obcego mężczyznę, którego nigdy na swoje oczy nie widział.
— Pan Kim Taehyung? — zapytał niepewnie.

— T-To ja. W czym mogę pomóc? — zapytał, będąc nieufnym do starszego mężczyzny.

— Proszę — podał mu swoją wizytówkę, na której widniał nieznany mu symbol oraz nazwa firmy.

— Po co mi pana wizytówka? — zapytał, podnosząc na niego swoje oczy.

— Nasza firma zajmuje się młodymi talentami, które chcemy wypromować w telewizji, a pan jest już dość medialną osobą, więc chcielibyśmy rozpocząć współpracę — odpowiedział mu, a jasnowłosy pokręcił swoją głową.

— Nie jestem zainteresowany pracą w mediach. Nie ufam nikomu — rzekł, chcąc zwrócić mężczyźnie wizytówkę. "Nie ufaj nikomu, ufaj tylko sobie" — tych słów powinien się trzymać i to był chyba moment, w którym powinien zaufać swojemu wyborowi.

— Proszę to zatrzymać w razie, gdyby byłby pan zmienił zdanie. Nie chce pana oszukać ani nic z tych rzeczy. Pragnę panu pomóc i gdyby ta pomoc byłaby potrzeba, to proszę nie wahać się, dzwonić — powiedział tajemniczo, a zmieszany Taehyung skupił swoje oczy na wizytówce, której przyglądał się, chcąc jakoś rozszyfrować mężczyznę, jednak kiedy podniósł na niego swoje oczy, jego już nie było, znikając jak duch.

— A on gdzie jest? — zapytał zmieszany, po czym podniósł swoje oczy na szarawe niebo, z którego zaczęły spadać krople deszczu. Moczące jego twarz krople mieszały się z jego łzami, gdy wolność wcale nie była wolnością, a kolejnym punktem do zamknięcia w czterech ścianach.

~

Leżący Hoseok na szpitalnym łóżku starał się znieść ciągłe poprawianie poduszki przez zatroskanego Jimina, który starał się bardzo, aby zapewnić mu wygodne leżenie. Nienawidził leżeć, kiedy posiadał w sobie wiele energii, którą musiał z siebie wyrzucić.
— Nie zniosę dłużej tego leżenia — powiedział z niezadowoleniem.

— Nie masz innego wyjścia. Trochę poleżysz i przejdziesz rehabilitację, żeby wrócić do formy — powiedział Yoongi, który obierał dla niego mandarynkę. — Pomogłeś Taehyungowi, ale samego siebie tutaj uziemiłeś. Mimo wszystko mamy cię za bohatera. Poczuj się jak Avengers i przyjmij mandarynkę — uśmiechnął się chytrze, gdzie podał chłopakowi owoc, który przyjął.

— Czuję się spokojniejszy z myślą, że mu nic nie jest — rzekł dumnie. — Poza tym, wróciliście ze sprawy Jungkooka i nic mi nie mówicie. Chce wiedzieć, co się stało i dlaczego Taehyunga tutaj nie ma — oznajmił, a Jimin i Yoongi wymienili się krótkimi spojrzeniami.

— Jungkook otrzymał dzięki Taehyungowi trzy miesiące odsiadki, ale ich małżeństwo umorzyli — wyznał mu Jimin, a na twarzy Hoseoka pojawił się smutek.

— Pewnie jest mu ciężko... Obydwoje się kochają i nie powinno dojść do umorzenia — powiedział zasmucony. — Jungkook kocha Taehyunga, a się tego wypiera, żeby go chronić. Zawsze się poświęca i na siebie bierze całą winę, kiedy nie jest to konieczne. Zrobiłby dobrze, gdyby walczył o tę miłość, niżeli z niej rezygnował — dodał, a Jimin spuścił swoje oczy, całkowicie zgadzając się ze słowami rudowłosego.

— Niby przed czym Jungkook chce go chronić? — zapytał nagle Yoongi, przez co dwójka spojrzała na niego. — Rozumiem, że na tym mu zależy, ale jaki jest główny powód tej ochrony? — dopytał, myśląc nad tym.

— Powiedział mi, że chce go chronić przed samym sobą. Boi się, że Taehyung coś sobie zrobi i nie chce, aby czekał na niego — odpowiedział mu Hoseok.

— A-Ale naprawdę to go kocha, tak? — zapytał niepewnie Jimin.

— No kocha go — potwierdził.

— Jednak podczas waszej wspólnej rozmowy nie wyglądało na to, aby tak było, Hoseok. Dlaczego kłamiesz? — uniósł brew Jimin, który w ogóle nie mógł pojąć pewności Hoseoka, gdy na rozprawie podczas nagrania, nic nie wskazywało, żeby Jungkook kochał Taehyunga.

— O czym ty mówisz? — zapytał zmieszany.

— O nagraniu, które zostało puszczone w sądzie. Jungkook przyznaje się tobie, że chciał zabić Taehyunga — odpowiedział, a rudowłosy zmarszczył w niezrozumieniu swoje brwi.

— No przyznał mi się do czegoś takiego, ale powiedział mi, że nie mógł tego zrobić, bo kocha Taehyunga — powiedział szczerze, a Yoongi przytaknął głową.

— Dokładnie, Jiminie. Hoseok sam mi potem zdawał relacje z tej rozmowy, dlatego zdziwiłem się, że podczas procesu puszczone zostały tylko słowa, gdzie Jungkook przyznaje się do tego, co chciał zrobić — rzekł Min.

— To było nagranie tej zdziry, więc na pewno dała do sądu tylko fragment rozmowy. Co za suka z niej — skrzyżował zdenerwowany ręce pod piersią.

— Ja to jestem pod wrażeniem, że Taehyung obronił go przed gorszym wyrokiem, kiedy on sam się poddał. Mimo tego, co usłyszał i jak bolesne musiały być dla niego słowa Jungkooka, cały czas stał za nim. Jungkook popełnia błąd, zostawiając go — pokręcił głową Yoongi.

— Zostawiając go, ale w rękach jego ojca, bo dla niego tylko on go może chronić, gdy będzie siedział. Przecież my dbaliśmy tutaj o Tae i czekali razem na jego powrót. No, ale jak to Jungkook... mu też jest z tym ciężko, bo nie czuje się dobrze z tym, co zamierzał zrobić za naszą Jirae — powiedział z ciężkością w głosie. — Ta sprawa jest ciężka, bo z jednej strony rozumiem naszego Jungkooka i jego powód, dla którego nie chce, aby Tae był przy nim. Sama sprawa z Jirae i jeszcze jego złe intencje to z pewnością nie pozwala mu być osobą godną Taehyunga — dodał z ciężkim westchnięciem.

— Ale jeśli obydwoje się kochają, to powinni sobie wybaczyć... — szepnął ze smutkiem Jimin.

— Na to potrzeba czasu, Jimin. Oni obydwoje muszę wybaczyć pierw swoje własne błędy, żeby zmierzyć się ze sobą — rzekł z opanowaniem Yoongi, który patrzył z namysłem w stronę okna. — Jeśli dom się zburzy, trzeba go odbudować ciężką pracą...

~

Przemoczony do suchej nitki Taehyung wszedł do mieszkania Jungkooka, gdzie panował już półmrok, przez co zmuszony był zapalić światło. Wchodząc do kuchni, wyciągnął z kieszeni telefon, który odłożył na stół wraz z wizytówką otrzymaną przez dziwnego mężczyznę. Udał się do łazienki, gdzie wziął suchy ręcznik, by nim osuszyć swoje przemoczone włosy.
Wyraźny dźwięk wibracji dochodzący z kuchni spowodował, że ruszył w stronę kuchni, jednak zatrzymał go w drodze dziwny odgłos kroków za nim, przez co niepewnie się odwrócił. Nie dostrzegając niczego podejrzanego, chwycił się w okolice serca, wiedząc, że może mieć jakieś omamy. Udał się do kuchni, gdzie jego telefon notorycznie wibrował na stole, a na wyświetlaczu pojawił się "Numer prywatny".

— Słucham? — odezwał się od razu po odebraniu połączenia, gdzie usłyszeć mógł po drugiej stronie czyiś oddech.

— D-Dlaczego? Dlaczego mnie obroniłeś? — usłyszał głos Jungkooka, którego nie spodziewał się usłyszeć po zakończeniu całej tej rozprawy. Przyłożył do swoich ust dłoń, starając się nie dać ponieść emocjom i łzom, które dla niego były zbyt otwarte.

— Bo cię kocham, Jungkook — odpowiedział, gdzie oparł się o stojącą lodówkę, po której się zsunął na podłogę. — Może i ty mnie n-nigdy nie kochałeś, t-to ja dla ciebie zrobię wszystko. Tak chce moje serce — dodał, nie potrafiąc zapanować nad głosem, który łamał się przy wypowiedzianych słowach.

— Nawet po tym, co usłyszałeś w sądzie? — zapytał, a Taehyung mógł usłyszeć, że jego głos również się łamie w tych wszystkich emocjach.

— Nawet po tym — odpowiedział, patrząc swoimi zasmuconymi oczami w pustą przestrzeń kuchni, gdzie po jego policzkach sunęły się łzy.

— Kim ty do cholery jesteś?! Dlaczego mnie nienawidzisz, tak jak ja cię nienawidziłem?! — zapytał, podnosząc w załamaniu swój głos. — Wykorzystałem cię Taehyung i chciałem skrzywdzić. Powinieneś mną gardzić i mnie przeklinać, a ty... ty mnie wciąż kochasz i sprawiasz, że chcę żałować — dodał, a Taehyung zamknął swoje zapłakane oczy.

— N-Nie chcę cię niczym bardziej krzywdzić, Jungkook. J-Ja nie mam prawa cię nienawidzić po tym, co zrobiłem twojej siostrze.. N-Nie mógłbym cię nienawidzić — powiedział z bólem, gdzie cały czas przytrzymywał dłoń przy swojej piersi.

— Jedyne czego najbardziej teraz żałuję to tego, że nie mogłeś usłyszeć całej tej rozmowy z Hoseokiem, którą mogłeś usłyszeć w sądzie. To od niej zrozumiałem swoje serce — rzekł sfrustrowany. — Jednak to nie jest już ważne... Teraz jesteś już ode mnie uwolniony — dodał, a Taehyung pokręcił bezradnie głową na boki.

— Bez ciebie nie jestem wolny — zapłakał. — Tęsknię za tobą, Jungkook i.. j-ja będę czekał na ciebie... zmienię się i z-zrobię wszystko dla twojego przebaczenia — powiedział roztrzęsiony.

— Lepiej nie czekaj i się nie zmieniaj, Tae. Jesteś już piękny i nie tylko z zewnątrz, ale również ze swojego wnętrza — rzekł, zaskakując swoimi słowami Taehyunga. — Nie płacz już przeze mnie i nie odwracaj się wstecz, po prostu bądź bezpieczny — dodał, po czym się rozłączył. 

— Jungkook! — krzyknął bezsilnie, patrząc swoimi zapłakanymi oczami na wyświetlacz telefonu, gdzie w bezradności objął się swoimi ramionami, chcąc jeszcze słyszeć bruneta. Dlaczego wydawało mu się, że on również cierpi przez to rozstanie, jednak jak on się poddał? Sam nie miał już sił do dalszej walki, której bez Jungkooka nie był w stanie wygrać przed całym procesem sądowym, a co dopiero po jego zakończeniu. Czy mógł w ogóle jeszcze coś zdziałać, by walczyć o tę miłość, którą zniszczyła nienawiść, kłamstwa i żal? 

Zmęczony otarł swoje oczy z łez, gdzie donośny dźwięk dzwonka do drzwi rozniósł się po całym domu. Podniósł się z podłogi, gdzie ruszył w stronę drzwi, gdy uporczywe dzwonienie nie ustępowało. — Już! — zawołał, gdzie od kluczył drzwi i otworzył je do połowy, otwierając szerzej swoje oczy w zaskoczeniu. — To ty.. — mruknął na widok wściekłej Hyulee, która pchnęła go w wejściu, by wejść do środka i przycisnąć go do stojących za nim drzwi do piwnicy. — Co ty robisz? Zwariowałaś?! — zapytał zdenerwowany, gdy dziewczyna zaciskała swoje dłonie na jego szyi, która przez jej ucisk czerwieniała wraz z jego twarzą.

— Zabije cię za to, że omotałeś Jungkooka! On nie może cię kochać, a mną gardzić! — wykrzyczała w gniewie, gdzie przysunęła do policzka zaskoczonego chłopaka nóż.

— O-On mnie k-kocha? — zapytał, spoglądają niepewnie na nóż w jej dłoni.

— A niby dlaczego mną gardzi!? — wykrzyczała rozjuszona.  — Robi wszystko, żeby dać ci ochronę, i nie może przeboleć tego, że cię od początku okłamywał. Takie to kurwa żałosne, bo, mimo że z ciebie zrezygnował, to ja się nie liczę dla niego! Tylko ty i ty jesteś dla niego najcenniejszy! — krzyknęła rozżalona, zaskakując swoimi słowami Taehyunga, który już niczego nie pojmował. — Za to sprawię, że zapomni o tobie, kiedy cię oszpecę i zrobię ci gorsze gówno, niż to, które zrobiłeś Jirae. Może Jungkook doceni mnie, kiedy zrobię to, czego on nie potrafił zrobić...

~

Jungkook powracający do swojej celi, czuł się przegrany w tym wszystkim. Bolało go to, jak Hyulee postąpiła z jego uczuciami, jednak wiedział, że w tym wszystkim obydwoje byli winni. Obydwoje chcieli być egoistyczni w miłości i stało się to toksyczne. Ona chciała walczyć o niego, a on chciał walczyć o Taehyunga.
Nie rozumiał, gdzie popełnił błąd z Hyulee, zakończając ich związek. Był szczery z nią od samego początku, więc nie potrafił pojąć tej nienawiści, która się w niej zrodziła. Nie chciał, aby atakowała niczego winnego Taehyunga, który nie zasłużył na te wszystkie wymierzone w jego stronę ciosy.

Starszy mężczyzna dzielący z nim celę przyglądał się mu z uwagą, gdy usiadł załamany na części swojego materacu. Chłopak chwycił się za swoje ciemne włosy, nie potrafiąc być spokojnym i nie czuć się zdradzonym.
— Widzę, że jednak doszło do umorzenia — zaczął mężczyzna, a Jungkook przeniósł na niego swoje rozgniewane oczy.

— Doszło do niego, ale nie jestem w ogóle z tego powodu szczęśliwy — rzekł zdenerwowany, gdy miał ochotę wyładować swoją złość na czymkolwiek. 

— To dlaczego zależało ci na tym? — zapytał zmieszany.

— Bo to małżeństwo było od samego początku tylko moją intrygą, by go zniszczyć. Nie chce, żeby on musiał w taki sposób żyć. Jego ojciec powiedział mi, żebym to zrobił dla jego dobra, ale widzę, że to jedynie zabiło mnie i go — powiedział, pokręcając w bezsilności głową.

— Ale dlaczego ty słuchasz jego ojca? — zapytał.

— Bo tylko on może ochronić Taehyunga, kiedy mnie nie ma. Mimo wszystko jest on jego ojcem. Może nie za dobrym, ale tylko on jest w stanie dać Taehyungowi, to na co zasługuje — odpowiedział, a mężczyzna zmrużył swoje oczy. — On ma wysoką pozycję i jest w stanie zagwarantować mu taki komfort, w którym się wychowywał — dodał.

— W życiu nie pieniądze się tylko liczą, dzieciaku. Myślisz, że jesteś przegrany przy kimś z władzą, ale prawda jest taka, że masz takie same prawa. Nie ulegaj wpływom silniejszych, bo ty możesz stać się silniejszy — rzekł z powagą w głosie, a ciemnowłosy patrzył na niego z niedowierzaniem.

— Nie potrafiłem zamknąć sprawcy, który zgwałcił moją szesnastoletnią siostrę i sam chciałem wymierzyć sprawiedliwość Taehyungowi. Jednak sam widzisz, gdzie teraz jestem.. Przegrałem dwa lata temu i przegrałem teraz. Nigdy nie wygram z ludźmi wpływowymi — powiedział załamany, gdy stracił całą wiarę w siebie.

— Ogarnij się, Jungkook — rzekł surowo. — Czyli twój Taehyung skrzywdził twoją siostrę, ale mimo tej krzywdy pokochałeś go? — uniósł brew zdziwiony.

— Tak — odpowiedział szczerze, gdzie złączył ze sobą swoje dłonie. — Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale tutaj.. — wskazał na swoje serce. — Czuję, że to nie Taehyung skrzywdził moją siostrę — rzekł z pewnością w oczach.

— Jeśli tak czujesz, to musisz się tego trzymać. Skup się na znalezieniu prawdy, zanim wymierzyć w kogoś broń. Musisz mieć dowód na to, że twoje serce się nie myli — powiedział z opanowaniem, a ciemnowłosy przytaknął lekko głową. — Poza tym, kim jest ojciec tego Taehyunga? — zapytał zaciekawiony.

— Prezes Kim Woojoon — odpowiedział, a mężczyzna otworzył w zaskoczeniu swoje oczy.

— Młody to ja się nie dziwię, że ty tak mówisz — powiedział wprost. — Kim Woojoon słynie z tego, że nigdy nie przegrywa i ciesz się z tylko trzymiesięcznego zamknięcia — pokręcił głową na boki.

— Tylko dzięki Taehyungowi tyle dostałem — westchnął ciężko. — Wiem, że prezes Kim nie odpuściłby mi. On jest zawiedziony mną, od kiedy wziąłem ślub z jego synem, a teraz okazało się, że chciałem go od samego początku skrzywdzić — powiedział, patrząc w oczy starszego.

— Dla niego jesteś pełzającym robakiem, ale z pewnością bardzo niebezpiecznym robakiem — uśmiechnął się pewnie.

— Zna go pan? — uniósł brew.

— Nie mów do mnie pan. Nazywam się Park Yonho — przedstawił się. — I znam prezesa Kima, bo swojego czasu moja firma współpracowała z jego. Prócz tego, że jest on prezesem rządowym, to jego firma jest najpotężniejsza w kraju — rzekł, a Jungkook słuchał go z uwagą. — Około dwudziestu lat temu, po raz pierwszy go poznałem — wyznał szczerze. — Wtedy jego młodziutka żona była w ciąży — dodał.

— To sporo czasu — zauważył.

— A jak — zaśmiał się. — I nie mówmy o tym, że jestem stary — wystawił ostrzegająco palec wskazujący w jego stronę.

— Nic nie mówię — uniósł w obronie swoje dłonie.

— Sohong była wtedy szesnastolatką i pochodziła z bardzo zamożnej rodziny, więc była idealną partią dla Woojoona. Jednak nie wyglądali, jakby byli w sobie zakochani, bardziej to przypominało typowy związek z obowiązku. W tych sferach ważne jest pochodzenie i rodziny nie godziły się na byle kogo dla swoich dzieci — wyjaśnił brunetowi. — Współpracowałem z nim przy tworzeniu nowego imperium, jednak wycofałem się z tego, nie widząc w tym dobrych korzyści dla mojej firmy. Jednak Sohong była cudowną kobietą, bardziej ludzką. Wspierała domy dziecka i często pokazywała się z dziećmi, a Woojoon tylko widział w tym dobrą reklamę dla opinii publicznej. Dla niego ona była słaba — rzekł, wspominając dobrze kobietę.

— Niby dlaczego była dla niego słaba? — zapytał zmieszany.

— Bo była zbyt ludzka. Jego wychowali na człowieka, który tylko zyskuje, ale nic nie daje od siebie. Obydwoje byli tak chowani, ale ona była inna. Za młodo urodziła i nieunikniona była depresja poporodowa. Będąc w ciąży, wszystko było dobrze, a potem stała się oziębłą osobą. Rzadko można było zobaczyć ją z dzieckiem — powiedział, intrygując swoimi wspomnieniami Jeona.

— Skąd pan wie, że miała depresję poporodową? — zapytał zaskoczony.

— Jak mówiłem w tamtym czasie, jeszcze współpracowałem z Woojoonem, a z nią miałem bardzo dobry kontakt. Zaprzyjaźniliśmy się, kiedy była jeszcze w ciąży — odpowiedział mu. — A skąd wiem, że miała depresję? — uniósł brew. — Ponieważ sama mi powiedziała, kiedy przyszła do mojej firmy z trzymiesięcznym dzieckiem...

Przemieszczająca się w pośpiechu młoda dziewczyna, trzymała w swych objęciach trzymiesięczne dziecko, z którym kroczyła w stronę biura Yonho. Łzy ociekały po jego policzkach, rozmazując jej makijaż. Nie zważając na spojrzenia pracujących ludzi, weszła do biura mężczyzny, który zaskoczył się widokiem młodej kobiety, wyglądającej na przerażoną i zrozpaczoną.
— Sohong, co ty tutaj robisz? — zapytał zaskoczony, podnosząc się z krzesła. — I do tego z dzieckiem? — dopytał, podchodząc do dziewczyny.

— M-Musisz mi pomóc. Nie mam nikogo, kto mógłby mi pomóc, tylko ty mi pozostałeś, Yonho — powiedziała zrozpaczona, gdy mały chłopiec na jej rękach, patrzył na nią swoimi dużymi oczami. Mężczyzna spojrzał na chłopca, który na główne miał białą czapeczkę dla niemowląt oraz białe body, które zakrywał puchaty biały kocyk.

— Ale w czym mam ci pomóc? — zapytał zmieszany.

— W-Weź go — powiedziała, podając w jego stronę niemowlę. — Zabierz go do siebie i wychowaj — dodała przez płacz, a mężczyzna spojrzał na nią z zaskoczeniem.

— To jest twoje dziecko. Jesteś jego matką i tylko ty możesz go wychować. Co w ciebie wstąpiło? — zapytał, nie potrafiąc zrozumieć jej zachowania.

— Nie chce tego dziecka. Nie chce być matką, a ty i twoja żona nie możecie mieć dzieci, w-więc wiem, że wy go dobrze wychowacie. Wyjedźcie z nim i dajcie mu dobre życie, ja przysięgam, że będę wykładała na jego życie — powiedziała zrozpaczona, gdy chciała pozostawić chłopca z mężczyzną. — O-On zasługuje na lepszą matkę — zapłakała, patrząc na niemowlę.

— Sohong, dzieci cię kochają. Twoje dziecko będzie jeszcze bardziej, więc nie rób takich głupstw. Uspokój się i pomyśl nad tym, co chcesz zrobić. Woojoon się zdenerwuje przez to — rzekł, patrząc na młodą dziewczynę, która podniosła na niego swoje zapłakane oczy. 

— C-Czyli mi nie pomożesz? — zapytała.

— Nie mogę, to jest twoje dziecko — odpowiedział.

— N-Nie mów, że tu byłam. N-Nikt nie może wiedzieć — powiedziała, pokręcając głową na boki, gdzie wycofywała się w stronę wyjścia. — Lekarz powiedział mi, że m-mam depresję, ale ja nie chce tego dziecka! Czy to złe, że chce dać mu lepsze życie?! — wykrzyczała przez głośny płacz, a zaskoczony mężczyzna patrzył na nią, będąc zdziwionym jej niechęcią do własnego dziecka.

— Sohong! — zawołał, gdy dziewczyna wyszła z dzieckiem z jego biura.

Jungkook słuchający wspomnień mężczyzny był zaskoczony jego opowieścią i zachowaniem matki Taehyunga, która tak bardzo go nie chciała.
— Dlaczego ona nie chciała własnego dziecka? — zapytał, patrząc w oczy mężczyzny.

— Nie wiem — odpowiedział. — Ale żałuję, że nie wykonałem jej prośby. Tamtego dnia w desperacji zostawiła dziecko w oknie życia, a mogłem jej pomóc — pokręcił załamany głową, a Jungkook otworzył w zaskoczeniu swoje oczy. — Dowiedziałem się tego od Woojoona, ponieważ sam musiał szukać dziecka, kiedy Sohong straciła zdrowy rozsądek — dodał.

— Jestem w szoku — rzekł Jeon. — Rodzina Taehyunga jest naprawdę pokręcona i nie dziwne, że był takim zimnym chłopakiem — powiedział, pokręcając głową na boki.

— Bycie jedynym dziedzicem tak potężnego spadku od narodzin ma swoje minusy...

~

Taehyung patrzył w zdesperowane oczy Hyulee, która chciała zrobić mu krzywdę, szpecąc jego twarz. Gdy dziewczyna chciała przejechać nożem po jego policzku, chłopak chwycił za jej nadgarstek, przytrzymując ją wszystkimi siłami.
— Ogarnij się dziewczyno, bo wpakujesz się przez to w problemy. Chcesz pójść siedzieć przez kogoś takiego jak ja? — uniósł brew.

— Mam gdzieś to, czy pójdę za to siedzieć! — warknęła z jadem w głosie. — Zrobię wszystko, żeby Jungkook nigdy więcej na ciebie nie spojrzał! — dodała.

— I zranienie mnie ma w tym ci pomóc? — zapytał z niedowierzaniem w głosie. — Nie boję się ciebie — rzekł z pewnością w głosie.

— Wiem, że jako dziewczyna nie mam z tobą szans, ale nie przyszłam tutaj nieprzygotowana — uśmiechnęła się pewnie, zaskakując Taehyunga.

— Co masz na myśli? — zapytał.

— Powiedzmy, że załatwiłam ci wejściówkę do samego piekła — oznajmiła z pewnością w oczach. — Ty śmiałeś wykorzystać biedną Jirae, więc zobaczymy, jak przeżyjesz to samo upokorzenie. Tylko brutalniejsze — dodała, a oczy chłopaka otworzyły się szerzej w zaskoczeniu, gdzie w zdenerwowaniu wyrwał jej nóż z ręki i odepchnął ją od siebie.

— Jesteś nienormalna! — krzyknął zdenerwowany. — Przychodzisz tutaj i mi grozisz nożem, a teraz jeszcze gwałtem?! Niby co ty kurwa możesz zrobić?! — zapytał, nie mogąc znieść jej widoku oraz tego, co głupiego zrodziło się w jej głowie.

— Wiele mogę! — krzyknęła z desperacją w oczach. — Dałam zlecenie ludziom, którzy dla pieniędzy zrobią wszystko, a ja pragnęłam, aby cię zniszczyli tak jak tamtego dnia zniszczyłeś życie Jirae moje i Jungkooka! — dodała, a młodszy pokręcił przerażony głową. 

— Ciebie do końca powaliło — powiedział z niedowierzaniem, a dźwięk jego telefonu spowodował, że wyciągnął  z kieszeni urządzenie, gdzie spojrzał na wyświetlający napis "Numer prywatny". — Wynoś się! — warknął w jej stronę, jednak dziewczyna nie zamierzała go słuchać, a on po prostu odebrał połączenie. — Słucham? — zapytał, trzymając w drugiej dłoni nóż.

— Dzień dobry, panie Kim. Z tej strony policja — rzekł po drugiej stronie policjant. — Pamięta pan, że miałem dać znać, gdy dowiem się czegoś o tej kobiecie — dodał szeptem.

— Tak pamiętam — przytaknął pewnie głową, gdzie zerknął na dziewczynę, która jak on podskoczyła w strachu, gdy donośny dźwięk stłuczonego szkła wydobył się z piwnicy, przy której drzwiach obydwoje stali.

— Kogoś tam trzymasz? — zapytała dziewczyna.

— Nie — odpowiedział jej wystraszony.

— Jest tam pan? — usłyszał niespokojny głos policjanta.

— T-Tak, proszę mówić — powiedział niespokojny.

— Kim Neaji od kilku miesięcy jest na wolności — poinformował chłopaka, w którego oczach zebrały się łzy przerażenia, gdy dźwięk kroków dobiegający ze schodów w piwnicy przedostawał się do jego uszu. — Jest tam pan? — zapytał, a Taehyung widząc, że zaciekawiona Hyulee otwiera drzwi, opuścił w przerażeniu telefon.

— Nie otwieraj! — krzyknął przerażony, jednak dziewczyna zdążyła otworzyć drzwi, gdzie otworzyła w przerażeniu oczy, widząc zamaskowaną osobę w czerni, która przedostawała się po schodach na górę.

— Kim ty jesteś?! — zapytała dziewczyna, wychodząc na schody, gdzie postać w masce zepchnęła ją ze schodów, a przerażonego Taehyunga nie było nawet stać na wydobycie żadnego dźwięku, gdy widok upadającej dziewczyny był zbyt brutalny. 

— N-Nie — pokręcił przerażony głową, gdy postać zaczęła zbliżać się w jego stronę. Odwrócił się w pośpiechu w stronę drzwi wyjściowych, chcąc się do nich zbliżyć, jednak potknął się o własne nogi, przez co próbował wyczołgać się do drzwi. Przedostanie się do wyjścia, nie udało się mu, gdy postać chwyciła za jego kostki, ciągnąc jego ciało w stronę piwnicy. — Zostaw mnie! — krzyknął przerażony, czując, jak jego serce w panice zwalnia. Zamaskowana postać odwróciła go przodem do siebie, gdzie przerażone i zapłakane oczy Taehyunga patrzyły na nią. Jego oddech był niespokojny, a klatka piersiowa unosiła się szybko. — P-Proszę, zostaw mnie — zapłakał w bezsilności, gdy ujrzał strzykawkę w jej dłoni. 

Gdy postać chciała wymierzyć w jego stronę strzał, on w panice zamachnął się na nią nożem, raniąc ją w rękę, przez co zdobył czas, aby się uratować. Odwrócił się na brzuch, gdzie podniósł się na równe nogi, gdy jego ciało było sparaliżowane strachem. — U-Uciekaj.. — wyszeptał, oddychając niespokojnie, gdzie podbiegł do drzwi, z którymi się zderzył, gdy napastnik od tyłu naparł na jego ciało. Odwracając przerażonego dwudziestolatka przodem do siebie, chwyciła go za szyję. — Z-Zostaw mnie! Proszę! — krzyknął w przerażeniu, jednak został uciszony dłonią napastnika, czując mocne ukłucie na szyi, gdzie zamaskowana postać z brutalnością wbiła w jego szyję strzykawkę. Dawka była na tyle silna, że obraz przed jego oczami przedstawiający zamaskowaną postać rozmazywał się, a w tym wszystkim tracił czucie w nogach i rękach, nie posiadając kontroli nad swoim ciałem oraz tym, co się dzieje. — P-Pomo...

~

Jak pisałam wczoraj, przyszło najgorsze. Postrach Taehyunga powrócił i z pewnością nie jest już urojeniem. 
Było miło napisać cały maraton ^^ Mam nadzieję, że rozdziały wam się podobały ^^ Wracam w poniedziałek z kolejnym ^^
Zostawcie po sobie:

Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top