|Poświęcenie|

~3day 😊

Jungkook spojrzał ze zdumieniem na starszego mężczyznę, który nieproszenie wtrącił się do jego rozżalania. Nie potrzebował nikogo do rozmowy, chciał sam zamknąć się w swoich myślach i pozwolić sobie na wszystko, byleby ograniczyć się w rozmowie. Jednak ciążący nad nim mężczyzna, nie wydawał się, aby chciał mu odpuścić. Jungkook nie potrzebował krytyki, gdy sam potrafił nią w siebie wymierzyć.
— O co panu chodzi? — zapytał nerwowo, gdy i tak już był rozjuszony po rozmowie z Hyulee.

— No, żebyś się nie załamywał dzieciaku. To tylko pocałunek, a nie koniec świata — odpowiedział, nadzwyczaj spokojnie, by podejść do swojego łóżka, gdzie zajął miejsce. Jungkook patrzył na niego ze zmieszaniem w oczach, nie rozumiejąc, co mu do jego osobistych spraw.

— Nie pana interes. Niech każdy z nas trzyma się swoich spraw — mruknął z chłodem, a mężczyzna uśmiechnął się pod nosem.

— Prawdopodobnie jeszcze miesiąc ze mną tutaj pobędziesz, dzieciaku. Za miesiąc mam sprawę i może w końcu wyjdę — powiedział z opanowaniem, gdy Jeona ani trochę to nie interesowało. — Poza tym, to twój chłopak? — zapytał z zaciekawieniem.

— Mój mąż, jeszcze — odpowiedział, odkładając fotografię na bok. 

— Jeszcze? — uniósł brew. — Czyli co? Chcesz się rozwodzić podczas rozprawy? — zapytał z niedowierzaniem w głosie.

— Ja chce, żeby umorzyli to małżeństwo — rzekł nerwowo, a starszy zmarszczył w zdenerwowaniu swoje brwi.

— Kochasz go? — zapytał wprost.

— Nie powinno to pana obchodzić — burknął niemiło.

— Rozumiem, że jesteś zraniony, ale dzieciaku jest wiele gorszych rzeczy na tym świecie i wiele innych powodów do rozwodów, ale żeby od razu umarzać małżeństwo?! — zdenerwowany podniósł się na równe nogi, a Jeon wywrócił oczami, widząc, że mężczyźnie brakuje piątej klepki.

— Nie rozumie pan całej sytuacji. Ja go wykorzystałem, bo chciałem zemsty — rzekł z chłodem, gdzie położył się na materacu i odwrócił plecami do stojącego mężczyzny, nie chcąc dłużej słuchać jego uwag.

— Chciałbym bardziej zrozumieć twoją sytuację, ale poddając się, będziesz żałował. Jeśli się kogoś kocha... to powinno się o tę osobę walczyć. Ja siedziałem kilka lat przez osobę, którą kochałem, ale straciłem ją. Ty masz szansę coś zmienić — rzekł pouczająco, a ciemnowłosy zamknął swoje oczy, myśląc nad jego słowami. Przeważnie powinno słuchać się starszych osób, co mają do powiedzenia, jednak on nie miał na tyle sił, by pamiętać o grzeczności.

— Zmienić to może się jego życie, kiedy się w końcu ode mnie uwolni i to na lepsze — powiedział cicho, a stojący mężczyzna pokręcił głową w zrezygnowaniu.

— Trudny z ciebie dzieciak. Powinieneś posłuchać człowieka, który żyje dłużej od ciebie i coś wie — powiedział ze zdenerwowaniem w głosie, gdzie sam położył się na swoim materacu, by wlepić oczy w sufit. — Uparta ta dzisiejsza młodzież... Będziesz żałował — burknął w stronę, odwróconego do niego plecami bruneta, który wydawał się trudnym przypadkiem chłopaka trzymającego się uparcie własnych zasad.

~

Leżący w łóżku Taehyung, zwinięty na swojej części łóżka, trzymał kurczowo przy swojej piersi maskotkę w postaci tygrysa, którą podarował Jungkookowi, gdy byli na swojej pierwszej randce. Pogrążony w tęsknocie, nawet nie zważał na to, która była już godzina. Nie miał sił, by wstać, jeść, pić czy w ogóle żyć. Czuł się lepiej, będąc w tym miejscu, gdzie ani trochę nie oddalał się od bruneta. W jego objęciach wraz z maskotką trzymał przy sobie bluzę chłopaka, która dawała mu odczuć tą potrzebą bliskość.

Taehyung trzymając za rękaw Jungkooka, pociągnął go w stronę straganu, gdzie można było poprzez strzelanie wygrać jakąś maskotkę albo coś mniejszego. — Chcesz misia? — zapytał z cwanym uśmiechem ciemnowłosy, który przyglądał się młodszemu.

— Tak, chcę — przytaknął pewnie głową.

— Którego? — uniósł brew, a młodszy pewnie wskazał palcem na jedną maskotkę.

— Tego tygryska — odpowiedział z pewnością w głosie, wskazując na wiszącego pluszaka.

— Musisz wtedy wszystkie zestrzelić, aby go wygrać, tygrysku — uśmiechnął się ciepło, a Taehyung chwycił za pistolet, pragnąc wygrać upragnioną maskotkę.

— Zestrzelę wszystkie te cholerne butelki i dostanę mojego misia — rzekł z determinacją w oczach, a Jungkook starał się nie zaśmiać, widząc go tak poważnego. Taehyung zaczął strzelać w butelki, które opadały z każdym jego strzałem, a Jeon coraz bardziej otwierał oczy w niedowierzaniu, że mu to tak sprawnie wychodzi.

— Co jest? — szepnął w niedowierzaniu, a gdy ostatnia butelka opadła Taehyung nie ukrywał swojej radości, kiedy właściciel stoiska wręczył mu jego upragnionego tygryska.

— Co? Zdziwiony? — zapytał z chytrym uśmiechem.

— Jak to możliwe, że potrafisz tak strzelać? — zapytał, będąc pod wrażeniem umiejętnością Kima, który czuł się naprawdę dobrze, mogąc być choć raz za coś podziwianym.

— Chodziłem na strzelnicę przez kilka lat — pochwalił się dumnie. — To dla ciebie — podał mu do dłoni maskotkę, a ciemnowłosy spojrzał na niego ze zmieszaniem w oczach.

— Po co mi to? — zapytał.

— Żebyś miał mnie przy sobie, kiedy jesteś u siebie — odpowiedział mu z uśmiechem na ustach. — Tygrysek ma ci o mnie przypominać — rzekł dumnie, uśmiechając się w zadowoleniu.

Cichy szloch chłopaka roznosił się po wnętrzu pokoju, gdy wspomnienia tamtego dnia przeminął tak szybko, a on nie był w stanie dostrzec w brunecie złych intencji. Pokręcał bezradnie głową, nie potrafiąc uwierzyć, że to wszystko mogło być kłamstwem. Dlaczego czuł, że Jungkook w tym wszystkim był szczery? Naiwność i jego udawana miłością, aż tak bardzo go oślepiła? 

— Chociaż to było dla mnie wręcz niemożliwe i nie do pojęcia, to ja oszalałem i chcę wciąż być upity tobą — rzekł ze szczerością w oczach, czując, jak serce w jego piersi bije niespokojnie. — Chociaż miłości nigdy nie poznałem, to chcę ją przeżyć z tobą, Jungkook — wyszeptał w jego usta. — Bo ja zakochałem się w tobie.. — wyznał szczerze przed mężczyzną, którego zaczął darzyć czymś naprawdę prawdziwym i szczerym.

— Takiego zapewnienia potrzebowałem — wyznał ciemnowłosy, który sprawił, że jego serce zabiło jeszcze mocniej w piersi.

— A ty? Czy też jesteś we mnie zakochany? — zapytał nieśmiało.

— Oczywiście, Tae. Dla mnie jesteś wszystkim, początkiem i końcem.. — rzekł tajemniczo, by zaraz zamknąć w swoich objęciach chłopaka, który przerażony wtulił się w niego. Taehyung bał się tego, jak przyjdzie mu zapłacić za zakochanie się w osobie, która była biedna. Sam nigdy wcześniej nie ośmieliłby się zarzucić sobie czegoś równie żałosnego, ale fakt był taki, że zakochując się w pracowniku, stał się żałośnie i po uszy zakochany. 

~

 — C-Chyba cię kocham — wyszeptał blondyn, który delikatnie podniósł swoją głowę, by spojrzeć w ciemne oczy Jungkooka, który wpatrywał się w niego intensywnie. Opuszki palców młodszego niepewnie dotknęły jego warg. - Jesteś tym jedynym - uśmiechnął się.

— Chyba od tych wrażeń dostałeś gorączki i majaczysz — zaśmiał się pod nosem, a Taehyung patrzył na niego z niedowierzaniem.

— To nie wina gorączki.. Ja ci tu mówię coś, czego nigdy nikomu nie mówiłem, a ty zawalasz winę na wrażenia — pokręcił głową rozbawiony

— Kochasz mnie? — zapytał poważnym tonem.

— No chyba tak — pokiwał delikatnie głową.

— Ja myślę, że też cię kocham, Tae. Tylko potrzebuję mieć cię przy sobie — powiedział ze szczerością w oczach, w których zatracał się dwudziestolatek.

— Masz mnie przecież przy sobie — zauważył, nie potrafiąc ukryć uśmiechu.

— I mam nadzieję, że nigdzie mi nie uciekniesz.

— On nie mógł być, aż tak dobrym aktorem —  powiedział z bólem w głosie, gdy to wszystko było dla niego niepojęcia. Jak mógł wierzyć, że to wszystko mogło być kłamstwem? Czy Jungkook był aż tak dobrym aktorem, że nie zauważył niczego? Płakał, wciąż głośno płakał i tak przeżywał ten ból przez kolejne dni. Nie opuszczał mieszkania ani nie pokazywał się przed ludźmi, chcąc być sam. Niedługo odbyć miała się rozprawa Jungkooka, przez co czuł się bezsilny, wiedząc, że to tam zakończy się cała ich historia.
Ciągłe pukania do drzwi wcale nie zmuszały go do opuszczenia łóżka i spotkania się ze zmartwionym Hoseokiem czy Jiminem, który zamieszkał u Yoongiego. Tracił wszystko i załamało go to, że nie mógł nic z tym zrobić.

— Taehyung, nie wychodzisz już od kilku dni, ledwo jesz i pijesz... Martwimy się o ciebie — szepnął Hoseok, który stał w progu pokoju, patrząc na leżącego pod pierzem chłopaka, który usychał na jego oczach. — Wiem, że to wszystko jest dla ciebie trudne i boli cię, co robi Jungkook, ale on cię kocha, na pewno —  powiedział, chcąc go zapewnić o tym, jednak jego słowa nie posiadały takiej mocy, jak słowa Jungkooka, które były świętością dla dwudziestolatka i jedynym zatwierdzeniem. —  Proszę cię, jeśli on mówi inaczej, to pewnie ma jakiś powód... Nie złamuj się, musisz żyć dalej, nawet bez niego — dodał, nie wiedząc, co już robić, aby postawić na nogi chłopaka.

 — C-Czy to normalne, że kocham go bardziej od własnego życia? — zapytał, przerywając długą ciszę, a rudowłosy patrzył w jego stronę ze smutkiem w oczach.

— W pewnym sensie normalne, bo to miłość. Jakby jest trochę szalona — przyznał szczerze. — Jednak nie daj się zwariować, Tae. Życie przed tobą i mówi się, że jak przychodzą ciemne chmury, to po jakimś czasie wyjdzie dla ciebie słoneczko —  rzekł pocieszająco.

— Jak w końcu ono wyszło, tak szybko znikło — szepnął, po czym podniósł się do siadu, gdzie odłożył na bok pluszaka i spojrzał swoimi opuchniętymi od płaczu oczami na Hoseoka, który czuł się bezradny. — A teraz jest jeszcze gorzej... Sprawiłem, że siostra Jungkooka odebrała sobie życie przeze mnie... Tego on mi nie wybaczy — powiedział ze smutkiem w głosie, a Hoseok pokręcił głową, by podejść do niego i usiąść na brzegu łóżka.

— Wszystko można wybaczyć. Czy pamiętasz coś z tamtej nocy? —  zapytał, a młodszy pokręcił głową w zaprzeczeniu.

— Tylko krótkie urywki — westchnął ciężko. — Ona drapie mnie w policzek, ucieka, a ja biegnę za nią, aż do samego wyjścia, gdzie cały czas ucieka i biegnie w kierunku tej cholernej autostrady i nie pamiętam nic dalej... — zacisnął w bezsilności swoje dłonie, a Hoseok kładzie swoją dłoń na jego ramieniu.

— Rozumiem, już się tym nie przemęczaj. Będzie jeszcze dobrze, ale nie odsuwaj nas od siebie. Nikt nie chce dla ciebie źle, a twoi przyjaciele naprawdę żałują. Również jak ty, nie cofną czasu i nie zmienią niczego, ale chyba lepiej nie trzymać w sobie urazy i pozwolić sobie oraz im na przebaczenie — rzekł ze spokojem w głosie, a Taehyung myślał nad jego słowami.

— Pewnie masz rację — szepnął.

— A właściwie, widziałem cię ostatnio, jak przyjechałeś z prezesem. Coś od ciebie chciał? — zapytał z zaciekawiony.

— Tylko mnie odwiózł. Spotkałem go, kiedy byłem u Jungkooka... Poszedłem tam z nadzieją, że zostanie przy mnie, ale na nic to się zdało. Ojciec, zamiast mnie pocieszyć, jedynie bardziej mnie dobił rzeczywistością — rzekł z ciężkością w głosie.

— Dlatego się tutaj zamknąłeś na kilka dni? — uniósł brew.

— Tak... Po rozmowie z Jungkookiem i ojcem, miałem dość — odpowiedział szczerze. — Chce, żebym wrócił do mojego apartamentu, ale jak myślę, że tam właśnie zaczęła się ta tragedia, nie jestem w stanie... — pokręcił załamany głową, gdzie zaraz przysunął do siebie kolana. — Tutaj jest mi lepiej, bo to Jungkooka miejsce... Wiem, że powinienem bać się tego miejsca, bo chciał się na mnie zemścić, ale on dał mi początek — uśmiechnął się żałośnie. — Teraz rozumiem słowa mojego ojca... Jestem tak słaby, jak moja matka — dodał.

— Dlaczego tak mówisz? —  zapytał zmieszany.

— Po jej śmierci gardziłem nią przez to, że wszystko zniszczyła. Cały rodzinny spokój, w który wierzyłem i który miałem od narodzin. Nie kochała mojego ojca i nie patrzyła na to, że mnie przy tym krzywdzi, a przez jej egoizm, nienawidziłem jej —  wyznał, a Hoseok słuchał go z uwagą. — Ojciec stał się wściekły i zazdrosny, czując jej obojętność. K-Krzywdził ją, zadawał jej ból, chcąc wyładować na niej swoją złość, a ja miałem na to patrzeć, żeby wiedzieć, że to ona jest winna i nauczyć się uległości, by nie być taki jak ona —  powiedział.

— Boże.. — rudowłosy pokręcił w przerażeniu głową. — Myślałem, że bogacze mają usłane różami życie — rzekł, nie mogąc uwierzyć w to, co mówił Taehyung.

— W ogóle tak nie jest, w takim życiu trzeba więcej ukrywać i nie pokazywać, że jest ci źle. Zawsze musisz unosić się dumą i okazywać, że wszystko jest idealne, choć wcale takie nie jest —  rzekł szczerze. — Moja mama zakochała się w prostym człowieku, a ojciec, dowiedziawszy się o tym, znienawidził biednych ludzi i nauczył mnie, żeby takich traktować jak śmieci — wyznał chłopakowi, który uchylił w zaskoczeniu usta. — Zabierała mnie do tego faceta i byłem zły, że tylko jego obdarza takim szczerym uśmiechem. Zostawiła wszystko, cały swój majątek, żeby być z tym facetem, a mnie zabierała przy możliwości widzeń — powiedział ze łzami w oczach, gdzie uśmiechnął się w smutku. — Teraz już rozumiem, co czuła — dodał.

— Jak przeglądaliśmy twój życiorys, to twoja matka po pijaku miała wypadek, a ty byłeś z nią tam wtedy, prawda? — zapytał z zaciekawieniem, a młodszy zamknął swoje oczy.

— Nie chce o tym mówić — szepnął, gdzie zacisnął swoje usta.

— Widzę, że wspomnienia o twojej matce są dla ciebie trudne. Była aż taka zła, że praktycznie nigdy o niej nie wspominasz? Nie mieliście żadnych dobrych wspomnień? — dopytywał, będąc ciekawym relacji młodszego z matką, o której tak źle ludzie piszą w mediach społecznościowych.

— Były też dobre wspomnienia — spojrzał w oczy chłopaka. — Jednak więcej było tych złych chwil, które moje oczy nigdy nie powinny ujrzeć — dodał ze smutkiem w głosie, a Hoseok za nic nie był w stanie zrozumieć tego chłodu chłopaka do własnej matki i ojca, do którego również był w stanie wyczuć chłód chłopaka.

— Widzę, że ciężko jest być dzieckiem z arystokratycznej rodziny — podrapał się po karku, widząc, że nie lekko było chłopakowi w dzieciństwie. 

— Nic w tym dobrego. Wasza więź z Jungkookiem w tym uboższym świecie jest znacznie silniejsza, niż ta, którą można zyskać w moim świecie. Można wam pozazdrościć — powiedział, uśmiechając się słabo.

— Już stałeś się częścią naszego świata i nie możesz odejść. Nie ważne, w jakim miejscu będziesz się znajdywał, tutaj zawsze będzie twoje miejsce, gdzie możesz liczyć na prawdziwych przyjaciół — uśmiechnął się ciepło.

— Dziękuje, Hoseok. Ty zawsze jesteś dla mnie taki dobry i wyrozumiały — rzekł z wdzięcznością.

— I zawsze będę. Wstawaj i nie chowaj się przed wszystkimi, zabieram cię na miasto, żebyś zjadł najlepszy obiad, płacę za wszystko — rzekł z entuzjazmem, chcąc wyciągnąć chłopaka z tego depresyjnego stanu. — Nie pozwolę, żebyś przeleżał tak kolejny dzień — zdjął z niego kołdrę.

— A-Ale jutro jest już sprawa Jungkooka, a on chc...

— Nie mówmy już o nim i nie zmartwiaj się tym. Musisz w końcu przestać myśleć o problemach i skupić się na czymś przyjemniejszym — przerwał mu.

— Czymś przyjemniejszym? Czyli jedzeniu? — uniósł brew.

— Na jedzeniu z twoim rudym przyjacielem — puścił mu oczko. — Wstawaj, raz, raz! — wstał, klaszcząc rytmicznie dłońmi, zachowując się jak surowa matka, która nie przyszła po odmowę. 

— Niech ci już będzie — wywrócił oczami, wstając z łóżka.

— Good boy! 

~

Jutrzejsza sprawa Jungkooka w ogóle go nie uspokajała, gdy czuł zbyt wiele obaw co do pozostania w tym miejscu na dłuższy czas. Starszy mężczyzna dzielący z nim celę starał się mniej do niego odzywać, widząc, że nie ma ochoty na rozmowy o Taehyungu.
Wczorajszego dnia zadzwonił do Yoongiego, prosząc go o przyjście do aresztu, by mógł z nim porozmawiać i powierzyć w jego ręce bardzo ważną sprawę.
— Jutro jest już twoja sprawa, młody. Słyszałem od strażnika, że nie masz obrońcy, więc jeśli się zgodzisz, to...

— Proszę się nie fatygować — przerwał mu od razu, mając dość jego wtrącania się w cudze sprawy.

— Irytujesz się mną? — uniósł brew, a wściekłe oczy Jeona przeszły na niego.

— Zgadnij, dziadku — mruknął zirytowany.

— Tylko nie dziadku. Mógłbym być twoim ojciec, ale nie kurwa dziadkiem, jeszcze ze mnie nie jest taka stara dupa! — podniósł głos zdenerwowany. —  Poza tym, stać mnie na najlepszych adwokatów i mógłbym cię stąd wyciągnąć, żebyś nie spędził tutaj tyle czasu, co ja —  dodał, nieco spokojniej.

— Skoro jest pan tak bogaty, to dlaczego tutaj siedzisz? — zapytał z chytrością w oczach, a mężczyzna odwrócił nerwowo wzrok.

— Bo czasami są rzeczy, przed którymi nie obronimy się głupimi pieniędzmi. Nie jestem rozrzutny i łasy na większe pieniądze, ale miałem dobre życie z żoną oraz firmę, którą zarządza obecnie mój pracownik, gdy nie mogę wrócić —  odpowiedział mu szczerze, a Jungkook przyglądał się mu nieufnie. — Nie bądź dumny i pozwól sobie pomóc dzieciaku — rzekł, chcąc jakoś do niego dotrzeć, co nie było łatwym zadaniem.

— Jedyną osobą, która może mi móc, jestem ja. Nie ufam nikomu i poradzę sobie sam. Jestem gotów ponieść odpowiedzialność za moje czyny — rzekł niewzruszony.

— A nie chcesz wrócić do tego chłopaka? Przecież wściekłeś się, widząc go całującego z innym. Pozwolisz mu z nim zostać, tak bez walki? — zapytał z niedowierzaniem.

— Z nim? Po moim trupie — rzekł z pewnością w oczach, wywołując u mężczyzny dumny uśmiech.

— Jesteś pokręconym dzieciakiem. Dałbym wszystko za takiego syna — zaśmiał się w rozbawieniu. — Chcesz pozwolić odejść temu chłopakowi, ale nie pozwolisz, żeby był z tym chłopakiem. Naprawdę jest to zrozumiałe — powiedział, pokręcając głową na boki.

— Wiem, że wydaje się to panu pokręcone, ale on nie jest odpowiednią osobą, a tym bardziej nie jest osobą godną zaufania. Pragnę, aby Taehyung był bezpieczny, tylko to mi wystarczy — spojrzał z desperacją w oczy mężczyzny, który poczuł się zdumiony jego postawą i dojrzałością.

— Trzeba było tak od razu — burknął, odwracając z urazą głowę w bok, a Jeon miał ochotę przywalić sobie w głowę, za jego dziecinne zachowanie w tym wieku. — Masz szlachetne serce i widać, że kochasz tego chłopaka, ale nie powinieneś decydować za niego. Może on cię potrzebuje i nieważne jest to, czy jesteś za kratkami — zauważył.

— Chciałem go zabić, oszukiwałem go.. Rozkochałem w sobie, żeby się zemścić. Jak pan to widzi?! — podniósł bezradnie głos. — Nie chce, żeby sobie coś przeze mnie zrobił. Wystarczy mi to, że straciłem w taki sposób moją młodszą siostrę. Nie zniosę tego, jeśli znowu stracę kolejną osobę, którą kocham i nie będę w stanie jej pomóc — dodał, a mężczyzna patrzył na niego z zaskoczeniem, nie spodziewając się usłyszeć czegoś takiego.

— Tysiąc dziewięćset, masz wizytę! — zawołał strażnik, który otworzył drzwi celi, gdy ciemnowłosy chłopak i starszy mężczyzna, patrzyli zawzięcie w swoje oczy. Jungkook odszedł w stronę drzwi, nie chcąc więcej wracać do tej rozmowy z mężczyzną. Opuścił celę, gdzie udał się do sali wizyt. Widząc siedzącego po drugiej stronie Yoongiego, ucieszył się na jego widok, będąc wdzięcznym mu za przyjście. Zajął miejsce naprzeciw Mina, gdzie chwycił za słuchawkę, którą przyłożył do swojego ucha. 

— Dziękuje, że przyszedłeś — powiedział z wdzięcznością.

— Nie mógłbym cię olać — uśmiechnął się delikatnie. — Przyszedłem w sumie z Jiminem, bo nigdy nie był w areszcie, więc teraz się rozgląda i denerwuje pewnie policję — zaśmiał się, a Jungkook uśmiechnął się na samo wyobrażenie zirytowanych strażników. — Dlaczego chciałeś mnie widzieć? — zapytał z zaciekawieniem.

— Mam do ciebie bardzo ważną prośbę, Yoongi — rzekł z powagą w oczach. — Wolę to tobie zlecić, bo wiem, że podejdziesz do tego bardzo szczegółowo, a ja będąc teraz tutaj, nic nie mogę zdziałać —  wyjaśnił chłopakowi, który przytakiwał w zrozumieniu głową.

— Więc o co chodzi? —  zapytał. 

— Chciałbym, żebyś sprawdził dokładnie okoliczności śmierci Jirae. Przeszukaj okolice lasu w obrębie miejsca wypadku — rzekł zdeterminowany, zaskakując swoją prośbą Yoongiego.

— Ale to może zająć sporo czasu i kto wie, czy w ogóle uda mi się coś znaleźć po takim czasie — powiedział, pokręcając głową na boki.

— Miejsce zbrodni zawsze pozostawia po sobie ślad, którego się nie zniszczy. Wierzę, że coś znajdziesz, a przynajmniej do czasu, aż stąd nie wyjdę — powiedział z opanowaniem.

— Dlaczego nagle chcesz sprawdzać coś takiego? — zapytał zmieszany.

— Wyznanie Kim Seokjina z dnia śmieci Jirae, przyniósł mi tylko wątpliwości. Chcę mieć pewność, czy to, Kim Taehyung dopuścił się do krzywdy Jirae... 

~

Taehyung siedział razem z Hoseok w restauracji, gdzie wspólnie spożywali smaczny obiad. Chłopak był milczący i ciągle spoglądał w swój telefon, sprawdzając godzinę, czując, że czas leci zbyt szybko, gdy w prawdzie lepiej byłby, gdyby zatrzymał się, a jutro nie przychodziło. Odłożył pałeczki, gdy skończył spożywać swój posiłek, nie zostawiając niczego na talerzu.
— Widzisz? Musiałeś być głodny, głodząc się przez ostatnie dni — zauważył Hoseok, który wyciągnął ze swojej kieszeni portfel.

— Bardzo — uśmiechnął się słabo.

— Nie rób więcej takich rzeczy, bo to jest niezdrowe — powiedział pouczająco, po czym wstał ze swojego miejsca. — Pójdę zapłacić i zaraz wracam — oznajmił, a Taehyung przytaknął w zrozumieniu głową. Gdy chłopak odszedł, telefon Kim rozbrzmiał się, gdzie zobaczyć mógł na ekranie telefonu widniejący napis "Numer prywatny". Westchnął ciężko, po czym odebrał połączenie, przykładając urządzenie do swojego ucha.

— Słuc..

— To ja — przerwał mu głos bruneta, przez co zaskoczony podniósł się z krzesła, czując szczęście, mogąc usłyszeć jego głos.

— Jungkook, dlaczego dzwonisz? — zapytał, gdzie ruszył do wyjścia z lokalu, by móc swobodniej z nim porozmawiać. — Myślałem, że już się do mnie nie odezwiesz — szepnął, zatrzymując się za rogiem budynku, gdzie oparł się plecami o ścianę.

— Dzwonię tylko po to, żeby powiedzieć ci, żebyś nie pojawiał się jutro w sądzie — oznajmił, zaskakując chłopaka swoimi słowami.

— D-Dlaczego? — zapytał zaskoczony.

— Lepiej, żebyś bardziej nie cierpiał, słysząc wszystko, co jedynie cię zrani — odpowiedział mu z ciężkością w głosie.

— Jungkook, cokolwiek tam usłyszę, t-to chcę być tam pr...

— Nie chce cię tam widzieć — przerwał mu, a w oczach młodszego zebrały się łzy, słysząc jak bardzo, brunet nie chce go widzieć.  — Poza tym... Trzymaj się z daleka od Soohana. Nie ufaj nikomu, a tym bardziej jemu. Przestań być w końcu naiwny i ufaj tylko sobie — rzekł zdenerwowany, a młodszy z trudem złapał oddech, nie chcąc, aby chłopak słyszał jego łkanie.

— C-Czyli tobie też teraz ufać nie powinienem — szepnął ze smutkiem w głosie.

—  Czekaj, to je —  Taehyung, nie chcąc dłużej go słuchać, rozłączył połączenie, czując się przez słowa bruneta dotkniętym jeszcze bardziej. Jungkook miał go za naiwnego i mówił mu, co ma robić, a czego nie, nie chcąc mieć z nim nic wspólnego, więc dlaczego miał go słuchać? Może niesłuchanie go było jedynym źródłem, które mogło pomóc mu utrzymać Jungkooka przy sobie. Trzymał w swojej drżącej dłoni telefon, gdzie przeniósł swoje zapłakane oczy naprzeciw siebie, gdzie dostrzec mógł, że ktoś po drugiej stronie na niego patrzy, a znajomy wygląd osoby sprawił, że jego serce zabiło niebezpiecznie szybko w jego piersi.

— Boże... — wyszeptał przerażony, gdy postać kobiety przypominającą tą, której tak się lękał, zaczęła iść przez jezdnie w jego stronę. — N-Nie! — krzyknął przerażony, gdzie w przerażeniu oderwał się od ściany budynku, nie kontrolując swojego ataku paniki, który odebrał mu racjonalne myślenie, przez co wbiegł po przekątnej na środek skrzyżowania, nie patrząc na nic, co go otaczało, a jedynie oglądając się za siebie z przerażeniem, widząc postać kobiety. Wychodzący z lokalu Hoseok otworzył w zaskoczeniu oczy, gdy ujrzał na środku ulicy rozpłakanego Taehyunga wołającego o pomoc, a jego oczy od razu przeszły na pędzący samochód, który zmierzał w stronę chłopaka, przez co instynktownie pobiegł w stronę Kima.

— Taehyung! — krzyknął, starając się jak najszybciej dostać do chłopaka, którego popchnął po zbliżeniu się do niego, przez co dwudziestolatek upadł na ziemię, a przerażone oczy Taehyunga otworzyły się szerzej, gdy rudowłosy został trącony przez samochód, którego kierowca po zbliżaniu się do nich, starał się zahamować, jednak nie mogąc uniknąć uderzenia Hoseoka, który po zderzeniu z samochodem, upadł z siłą na asfalt, tracąc przytomność.

— Hoseok! 

~

Biedny Hosiu ;( Nie bijcie mnie za to ;-;
Widzimy się jutro kochani 😊
Życzę wam miłego wieczoru 💜

Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top