|Ostateczny wybór|

Witajcie^^

Wybór Taehyunga był dla Jungkooka wręcz samobójczy, gdyż wierzenie prezesowi i uczestniczenie w jego chorej grze nie mogło w żaden sposób odbyć się bez śmierci jednego z nich, a tym bardziej jego. Wiedział, że Taehyung chce dla niego jak najlepiej, jednak nie mógł pozwolić młodszemu poddać się tej manipulacji, tym bardziej że wszystko, co mówił mężczyzna, było jednym wielkim kłamstwem.
— Przestań się mazać i poświęcać dla mnie. Nie zostaniesz z nim, a ja nie pozwolę ci dokonać takiego wyboru —  rzekł z powagą w oczach, gdy młodszy patrzył na niego z zaskoczeniem. — Jeśli jesteśmy w tym razem, to ratujemy się i staramy przeżyć, a jeśli umieramy to również razem — dodał, a Taehyung nie potrafił powstrzymać wciąż opuszczających jego oczu łez.

— Jungkook boję się — szepnął, opuszczając swoją głowę, gdy to wszystko go przerastało. —  Nie chce, żeby przez mnie coś ci się stało — dodał, zagryzając się w zdenerwowaniu na dolnej wardze, a Jungkook pokręcił swoją głową na boki, nie mogąc pozwolić chłopakowi na poddanie się, gdy wciąż mogli wyjść z tego cało.

— Nie poddawaj się, gdy jeszcze nie przyszedł koniec —  powiedział, patrząc na podłamanego chłopaka. —  Wiem, że prawda o twoim ojcu cię podłamała, ale musisz być silny i zmierzyć się z przeszłością, aby zakończyć ten rozdział  —  słowa bruneta spowodowały, że jasnowłosy uniósł na niego swoje zasmucone oczy, wiedząc, że chłopak ma rację. Jednak cała ta prawda totalnie go zgasiła i jedyne czego w tej chwili pragnął to spokoju, który mogła mu przynieść śmierć.

— W takim razie umrzyjmy razem — uśmiechnął się w smutku, a Jungkooka wzrok przybrał zaskoczenia. —  Tylko wtedy ten koszmar się zakończy, Jungkook. Będzie tak, jak ty tego chcesz i żaden z nas nie będzie musiał dokonywać wyboru. To będzie nasz ostateczny wybór — mówił przepełniony wiarą tylko w jedną możliwość, gdy ciemnowłosy pokręcał głową, widząc w chłopaku swoją młodszą siostrę, która jak w tej chwili Taehyung musiała myśleć podobnie w chwili rzucenia się pod ciężarówkę. 

— Przestań —  powiedział surowo. — Taki wybór nie jest konieczny, Taehyung. Musisz żyć, a nie uciekać przed prawdą! Samobójstwo to tylko ucieczka, a nie pozwolę ci być słaby! —  podniósł zdenerwowany głos, musząc otrząsnąć chłopaka z tego lekkomyślnego myślenia.

— Ale po co żyć?! Ten potwór nie pozwoli mi na to, a będzie tylko zabijał wszystko, co kocham, a w tym ciebie! Ja już tak nie mogę! —  wykrzyczał przez płacz, a Jungkook zacisnął szczęki.

— Taehyung... Wierzysz we mnie? —  zapytał, starając się brzmieć spokojnie, a młodszy, oddychając niespokojnie, patrzył ze zmieszaniem w oczach na mężczyznę.

— Zawsze — odpowiedział zgodnie z prawdą.

— To walcz przy moim boku i uwierz w nas — rzekł z powagą w oczach. — Razem się uwolnimy. Weź kilka wdechów, wydechów i powiedz to —  dodał, a młodszy, idąc za jego radami, wziął wdech i wydech, powtarzając tę czynność do czasu opuszczenia z jego ciała tego całego brzemienia.

— Razem się uwolnimy — powiedział spokojniej, wywołując na ustach bruneta delikatny uśmiech, gdy udało mu się pomóc chłopakowi w opuszczeniu ostatecznego wyboru, który widział w samobójstwie.

— Jesteś dzielny, skarbie — powiedział, będąc z niego dumnym.

— Dziękuje — szepnął, czując się spokojniejszym dzięki brunetowi. — Tylko jak się uwolnimy, Jungkookie? — zapytał, gdy poruszył swoimi rękoma, które miał przywiązane za oparciem krzesła. — Jesteśmy związani i nie możemy niczego bez rąk zrobić — zauważył, spoglądając na chłopaka.

— Ale mamy siebie — uśmiechnął się pewnie, co nieco zmieszało Kima.

— Dlaczego się tak uśmiechasz? — zapytał niepewnie.

— Bo mam... — przerwał, gdy nagle do pomieszczenia wszedł prezes Kim. Taehyunga oddech zwolnił w zdenerwowaniu, kiedy mężczyzna podszedł do niego, a nieufne oczy Jungkooka obserwowały mężczyznę, który przystanął przy młodszym, spoglądając na zegarek.

— Zostało wam jeszcze czterdzieści pięć minut do ostatecznego wyboru, dlatego uświadomię was w tym i podręczę w razie nierozsądnego wyboru — oznajmił dwójce, która patrzyła na niego ze zmieszaniem w oczach.

— Co masz na myśli? — zapytał niespokojnie Jungkook, którego oczy otworzyły się szerzej, gdy krzyk Taehyunga przedostał się do jego uszu, kiedy mężczyzna zrzucił młodszego na zimie wraz z krzesłem, do którego był przywiązany. Młodszy nie mógł poruszyć swoimi rękoma ani nogami, które przywiązane były do nóg krzesła, przez co nie był w stanie się podnieść, gdy zderzenie z podłogą gniotło jego ręce.

— To boli! —  krzyknął, gdy ból był nie do zniesienia, a ciemnowłosy oddychał niespokojnie, czując się bezradnym, nie mogąc pomóc chłopakowi.

— Nie krzywdź go! — krzyknął w stronę mężczyzny, gdy szarpał się z solidnymi węzłami.

— Czasem trzeba trochę pocierpieć, aby zrozumieć — rzekł z opanowaniem, a Jeon pokręcił w niedowierzaniu głową. Mężczyzna zbliżył się do leżącego Taehyunga, którego zwrócił na bok i rozwiązał jego ręce, by zaraz ponownie zwrócić go na plecy i przywiązać jego nadgarstki sznurem. W oczach Taehyunga były łzy, które powoli zaczęły sunąć się po jego policzkach. — Myślę, że ty zrozumieć w końcu jak bardzo ważny jest twój wybór i od czego będzie zależny — powiedział, patrząc w zapłakane oczy syna.

— Jesteś potworem, tato — szepnął słabo, a mężczyzna zwrócił swoje oczy na Jeona, który siedział niespokojnie.

— Pokaże waszej dwójce, jakim potworem mogę jeszcze być — oznajmił dwójce, gdzie zaskoczony Taehyung otworzył szerzej swoje oczy, słysząc jego słowa, jednak gdy mężczyzna przywarł swoimi ustami do jego warg, zaczął się niespokojnie poruszać i odrzucać jego pocałunek, kiedy w tym czasie Jungkook nie mógł znieść tego widoku.

— Ty pieprzony psycholu, zostaw go! —  krzyknął, a mężczyzna uśmiechnął się w pocałunku, czekając na ten dramatyzm od bezradnego Jeona, który tym razem nie mógł pomóc Taehyungowi. Odsunął się od ust chłopaka, gdzie zaczął sunąć swoim językiem po jego szyi, gdy Taehyung w płaczu błagał o to, aby go zostawił. —  Jak się uwolnię, to cię zabije! —  warknął ze łzami w oczach, gdy widok i krzyki Taehyunga były dla niego najgorszymi ciosami.

— T-Tato, proszę cię.. — zaszlochał chłopak, a mężczyzna odsunął się od niego, by spojrzeć w jego oczy. — Skończ z tym — dodał, a na ustach mężczyzny pojawił się pewny uśmiech, gdy jego dłoń znalazła się na zgrabnym udzie chłopaka.

— Tato.. Przestań mnie tak nazywać, Taehyung. Gdy wyjedziemy z kraju, będę tylko twoim panem —  powiedział, a młodszy przełknął z trudem ślinę, gdy przerażenia paraliżowało jego ciało.

— J-Jesteś moim ojcem... złym, ale ojcem i nigdy inaczej na to nie spojrzę — rzekł.

— Taehyung, ja nigdy nie byłem twoim ojcem — oznajmił chłopakowi, który wraz z Jungkookiem otworzyli szerzej swoje oczy w zaskoczeniu.

— J-Jak to? — zapytał.

— Gdy twoja matka została wybrana na moją narzeczoną, była mi niewierna przed ślubem i zmuszony byłem przyjąć ją z dzieckiem w łonie — odpowiedział, a jasnowłosy pokręcił słabo swoją głową. — Obiecałem jej, że przyjmę ją z dzieckiem i uniknie kary od swojej rodziny, jeśli dziecko będzie służyło w przyszłości do moich zapotrzebowań, a to było jedynym warunkiem do odpokutowania jej win. Pod presją zgodziła się, ale jak tylko cię urodziła, próbowała na każdy możliwy sposób cię przede mną ochronić — powiedział, a Taehyung nie mógł uwierzyć w to, co słyszał.

— Dlaczego mama zgodziła się na coś takiego i potem chciała mnie chronić? —  zapytał, nie potrafiąc tego wszystkiego pojąć.

— Była tylko głupią szesnastolatką, bezbronną i skazaną na wyrzucenie z domu przez rodzinę. Twoi dziadkowie nie wybaczają takich wyskoków, tym bardziej, jeśli jesteś dzieckiem pracownika ich domu — zakpił, pokręcając głową. — Co by zrobiła twoja matka na ulicy z niemowlęciem? — uniósł brew. — Musiała przystać na moje warunki, bo tylko ja mogłem jej pomóc, ale miała mnie za potwora tak, jak ty teraz — rzekł, podnosząc się na równe nogi. — Gdy cię urodziła, zdała sobie sprawę, że popełniła błąd i próbowała zostawić w różnych miejscach, abyś tylko nie był blisko mnie — dodał, a Taehyungowi było ciężko przyjąć do wiadomości jego słowa.

— C-Co stało z moim prawdziwym ojcem? — zapytał ze łzami w oczach.

— Gdzieś sobie żyje. Twoja matka zatroszczyła się o to, żebym go nie znalazł — odpowiedział mu, a Jungkook nie potrafił pojąć tego, ile ten mężczyzna miał sekretów za plecami.

— Jesteś psycholem, skoro wykorzystałeś młodą i naiwną dziewczynę, która nie wiedziała, co robić, żeby wychować jej dziecko na wzór swojego ideału! — podniósł głos Jeon, który patrzył na niego z odrazą.

— Nie ty będziesz mnie oceniał, panie Jeon — spojrzał na niego. — Jesteś równie bystry, co twój ojciec, ale on swój potencjał wykorzystywać lepiej — rzekł, a Jeon zacisnął swoje usta w wąską linię. — Bardzo lubiłem twoich rodziców i było mi przykro z powodu ich śmierci. Jednak obiecali mi wiele i nie mogłem zrezygnować z ich dóbr — dodał, a Taehyung patrzył z zaskoczeniem na ojca, którego słowa bardzo zdenerwowały Jungkooka.

— Rozumiem, że to pan był osobą, która odebrała mi i siostrze wszystkie oszczędności do życia, dla budowy pana drapacza chmur —  wycedził z gniewem, gdy pamięć o zmuszeniu do wyprowadzki z rodzinnego domu przez brak jakichkolwiek pieniędzy spowodowany był długami rodziców.

— Nie zaprzeczam — uśmiechnął się, po czym spojrzał na zegarek. —  Macie jeszcze trzydzieści minut, panie Jeon. Czas ucieka i pana życie jest teraz zależne od wyboru Taehyunga — spojrzał w oczy chłopaka, którego widok naprawdę działał mu na nerwy. — Nienawidzę twojego spojrzenia, panie Jeon. Jesteś narwany i myślisz, że możesz mnie pokonać, a prawda jest taka, że jesteś na mojej łasce. Żeby umilić ci ostatnie chwile życia przed złym wyborem Taehyunga, wymyśliłem coś dla ciebie — rzekł, spoglądając w przerażone oczy Taehyunga, którego klatka piersiowa unosiła się niespokojnie. — Jeśli Taehyung wybierze drugą opcję, to przed zabiciem pana pozwolę ci być świadkiem kary dla niego w postaci naszego pojednania. Może i nie za jego zgodną, ale przyjemnością będzie dla mnie rżnięcie go na twoich oczach — oświadczył, a mięśnie Jungkooka spięły się wraz ze zwiększeniem strachu dwudziestolatka.

— N-Nie..

— Nie pozwolę ci na to! — wykrzyczał, tym samym wywołując u mężczyzny kpiący śmiech.

— Ty nic nie możesz, panie Jeon — sprostował, po czym odszedł, zostawiając dwójkę w pomieszczeniu. Leżący na podłodze Taehyung spojrzał swoimi oczami na byłego męża, który w przeciwieństwie do niego nie posiadał żadnego strachu, czego mógł mu w tej chwili pozazdrościć. 

— Nie przejmuj się tym, co mówi. On cię nie dotknie, nie pozwolę na to, żeby skrzywdził cię tak jak Jirae. Jej poświęcenie nie pójdzie na marne i zniszczymy tego potwora — rzekł w stronę przerażonego Taehyunga.

— Skąd w tobie ta cała wiara? — zapytał.

— Ona jest tylko dzięki tobie — odpowiedział mu szczerze. — Dla ciebie mam tę wiarę i zemszczę się za wszystkich, którzy musieli cierpieć przez niego —  powiedział z pewnością w głosie. — Jednak ty musisz mi w tym pomóc, żeby się uwolnić — oznajmił.

— Jak? — zapytał.

— Masz dłonie na przodzie, spróbuj rozwiązać swoje nogi —  powiedział, a młodszy spojrzał na swoje związane dłonie, w których palce mogły poruszać się swobodnie pomimo wcześniej zadanego bólu.

— Spróbuję —  powiedział, podnosząc się do siadu, gdzie nachylił się do węzłów na jego nogach, gdzie starał się działać szybko.

— Rób to spokojnie i nie denerwuj się — rzekł ze spokojem ciemnowłosy, a Taehyung spojrzał na niego załamany.

— Łatwo ci mówić. Co chwilę myślę o czasie, jaki nam pozostał —  powiedział wręcz płaczliwie, gdy czuł zbyt dużą presję, jednak starał się walczyć z węzłami, gdzie w końcu udało mu się rozwiązać nogi i zejść z leżącego krzesła. Podniósł się na równe nogi, gdzie podszedł do Jungkooka.

— Dasz radę mnie rozwiązać? — zapytał.

— Postaram się — odpowiedział, gdzie stanął za chłopakiem, by dostać się do jego związanych rąk, przez co zmuszony był uklęknąć. Skupiony zaczął rozwiązywać ręce Jungkooka, którego po chwili uwolnił.

— Spisałeś się — pochwalił go ciemnowłosy, który zaczął w pośpiechu rozwiązywać sznury na jego nogach, gdzie po zrzuceniu sznurów, powstał na równe nogi i podszedł do Taehyunga, któremu rozwiązał ręce. — Byłeś dzielny, Tae. Teraz najważniejsze jest to, żeby się stąd wydostać — powiedział, gdy zdejmował z rąk chłopaka sznur, który postanowił zostawić przy sobie. Zaskoczył się, gdy młodszy nagle rzucił się mu na szyję, cicho szlochając w jego szyję.

— J-Jeszcze trochę i to się skończy, prawda? — zapytał, a Jungkook trzymając go w swoich objęciach, uspokajał go swoim dotykiem na plecach.

— Już prawie, tygrysku. Gdy stąd wyjdziemy, będziemy mogli zacząć wszystko na nowo — powiedział pocieszająco, a Taehyung podciągnął nosem, by zaraz odsunąć się od chłopaka i spojrzeć w jego ciemne oczy.

— Gdyby nie ty, już dawno bym stracił wiarę w wolność — powiedział z wdzięcznością, gdzie jego dłoń spoczęła na policzku bruneta. Obydwoje otworzyli szerzej swoje oczy w strachu, gdy dźwięk strzału z innego pomieszczenia dostał się do ich uszu. — C-Co to było?!

W tym samym czasie na podłodze leżał zakrwawiony Soohan, który przytrzymywał swoją dłoń przy ranie postrzałowej, którą zadał mu Woojoon.
— Ty śmieciu! — syknął, patrząc nienawistnie na mężczyznę, który wraz z kobietą patrzyli na niego pogardliwie. — Pomagałem ci od czasu tego gwałtu, a ty...

— To ja ci pomogłem — wtrącił się mu w zdanie. — Ty jedynie siedziałeś cicho i nie powiedziałeś mi, że Jeon Jungkook jest bratem tej dziewczyny. Przez cały ten czas, kiedy dałem ci lokale i pomogłem ci się wzbogacić, ty mnie zdradzałeś. Myślałeś, że nie dowiem się o tym, że chcesz się również na mnie zemścić za śmierć twojego ojca? — uniósł kpiąco brew. — Nie jesteś pierwszą osobą, która próbowała mnie zabić, Soohan. Chyba byłem dla ciebie za dobry przez ten cały czas, ale w końcu nadszedł i twój koniec. Nie chcę mieć żadnych świadków, kiedy razem z Taehyungiem wyjadę z kraju — rzekł z opanowaniem.

— A ona? — wskazał na kobietę.

— Ona? — uniósł brew. — Jest moim cieniem, który wykonuje brudną robotę, więc nie jest szkodnikiem, jak ty — rzekł z diabelnym uśmiechem. — Będziesz teraz umierał bardzo powoli, do czasu aż się nie wykrwawisz — dodał, chowając do kieszeni broń.

— Pragnę, abyś skończył gorzej ode mnie, sukinsynie — syknął w bólu, a mężczyzna pokręcił w rozbawieniu głową, gdzie razem z kobietą odeszli w głąb domu, zostawiając Soohana w salonie.

~

Jimin wraz z chłopakami byli niespokojni po nagłym wyjściu Taehyunga z domu, przez co nie wiedzieli, dokąd on pojechał. Wszyscy próbowali się do niego dodzwonić i jakoś namierzyć, jednak bezskuteczne były ich próby.
— A co jeśli on wpakował się w jakieś problemy? — zapytał Jimin, spoglądając na przyjaciół.

— Powinniśmy się rozdzielić i pojechać w potencjalne miejsce, w których moglibyśmy go znaleźć — zasugerował Seokjin.

— To nie głupi pomysł, więc można tego spróbować — powiedział z głębokim westchnięciem Yoongi. — Lepsze jest to od siedzenia z założonymi rękoma — dodał, a wszyscy przytaknęli głowami na jego słowa.

— To jedźmy — Jimin powstał z kanapy.

— Może pierw pomyślcie, dokąd Taehyung pojechałby taki zdenerwowany — rzekł z opanowaniem pan Yonho, a Jimin wypuścił ze świstem powietrze.

— Wszędzie. Tam, gdzie wiatr go poniesie — wyrzucił w powietrze ręce, nie mając pojęcia, dokąd mógłby pojechać jego przyjaciel w zdenerwowaniu. — Do domu Jungkooka? Do ojca? Nie wiem — pokręcił głową na boki, a dźwięk dzwoniącego telefonu Yoongiego spowodował, że wszyscy spojrzeli na pianistę, który odebrał przychodzące połączenie.

— Seulgi, coś się stało? — zapytał od razu, gdy odebrał.

— Przyjedź do domu prezesa Kima. Mam kogoś, kto powiedział, że tam jest Jungkook i Taehyung — rzekła dziewczyna z powagą w głosie, gdy spoglądała na roztrzęsioną osobę stojącą obok niej. — Wezwałam już policję, ale lepiej, żebyś tutaj przyjechał — oznajmiła, a zaskoczony Yoongi podniósł się na równe nogi.

— Dlaczego oni obydwoje tam są? — zapytał zmieszany, gdy wszyscy patrzyli na niego ze zmieszaniem w oczach.

— Najwidoczniej prezes Kim na dużo złego za plecami. Na razie wiem, że zabił swoją żonę, więc martwię się o to, co stało się Jungkookowi. Przyjeżdżaj z Namjoonem i Hoseokiem — powiedziała niespokojnie.

— Postaram się przyjechać jak najszybciej — rzekł, po czym się rozłączył i spojrzał z przerażeniem w oczach na przyjaciół.

— Co chciała Seulgi? — zapytał Namjoon.

— Kto Seulgi? — zapytał Jimin.

— To była przyjaciółka Jirae — odpowiedział mu Yoongi.

— Och.. To chyba już wiem, która to —  szepnął pod nosem.

— Powiedziała, że Jungkook i Taehyung są w domu prezesa Kima, który zabił swoją żonę. Obydwoje mogą być w wielkim niebezpieczeństwie, więc jedźmy tam — rzekł z powagą Min, bardziej poruszając wszystkich nowymi informacjami, zamiast pośpieszyć ich do działania. Każdy siebie przekrzykiwał, próbując dojść do słowa.

— Wiedziałem, że psychol — mówił Joon.

— Mnie to on zawsze przerażał — mówił Jimin.

— Już w szpitalu zachowywał się podejrzanie — mówił Seokjin.

— A ja wiedziałem, że Taehyung był przez niego pokrzywdzony — mówił Hoseok. Wszyscy się wyrażali na ten temat, a Yoongi przyglądał się im z niedowierzaniem, nie zamierzając marnować na nich głosu, postanowił ruszyć do wyjścia z domu, aby udać się do swojego samochodu.

— Yoongi, czekaj na nas!

~

Prezes Kim cały czas przyglądał się zegarkowi na jego nadgarstku, oczekując wybicia ostatniej sekundy, która pozostała Taehyungowi i Jungkookowi. Przychodząca w pośpiechu kobieta spowodowała, że mężczyzna spojrzał na nią z niezrozumieniem, gdy na jej twarzy widoczne było przerażenie.
— Co się stało? — zapytał, unosząc brew. 

— Wokół domu jest pełno policji — powiedziała niespokojnie, a brwi prezesa zmarszczyły się w zdenerwowaniu, gdzie minął kobietę, by we frustracji zatrzymać się przed monitoringiem całej jego posiadłości, mogąc ujrzeć z każdej możliwej strony radiowozy policyjne.

— Kurwa! — krzyknął wściekły, nie mogąc uwierzyć w to niepowodzenie. — Jak mam niby stąd uciec z Taehyungiem, kiedy jest tu pełno policji?! — krzyknął w stronę kobiety. — Kto wezwał policję? — zapytał, poprawiając w zdenerwowaniu swój krawat, gdzie uważnie przyglądał się monitorom, gdzie mógł na jednym zauważyć córkę Mirae oraz jego pracownicę Seulgi. — Te małe..

W tym czasie Yoongi wraz z Jiminem, Jinem, Namjoonem oraz Hoseokiem podeszli do Seulgi i przyrodniej siostry Taehyunga, która wyglądała na przerażoną. Wszyscy byli zaskoczeni widokiem tylu funkcjonariuszy, którzy nawet zajęli miejsca na dachu budynku.
— Jesteście — powiedziała na ich widok dziewczyny.

— Jak się tutaj znalazłaś? — zapytał Yoongi.

— Chciałam oddać dokumenty prezesowi, ale jak tu jechałam spotkałam Jihyune i to ona mi powiedziała, co dzieje się w tym domu. Potem zobaczyłyśmy, jak Taehyung wszedł do tego domu i więcej już nie wyszedł. Musiałam zacząć działać i wezwać policję, jednak początkowo nie chcieli przyjąć tego zgłoszenia, dlatego pojechałam z nią na sam posterunek, żeby powiedziała wszystko — wyjaśniła dziewczyna, a Yoongi przytaknął w zrozumieniu głową.

— Bardzo dobrze zrobiłaś — rzekł, spoglądając w stronę domu.

— Boże, oby nic nie było Taehyungowi i Jungkookowi — powiedział ze zmartwieniem Jimin, który spojrzał na Jihyune. — Za co ojciec Taehyunga zabił twoją matkę? — zapytał.

— Za to, że chciała go zdradzić. Moja mama z bratem chcieli tylko jego pieniędzy i jak wróciłam do domu, t-to zobaczyłam... Boże, t-to było straszne. O-On powiedział jej, że dla niego liczy się tylko Taehyung i go sprowadzi.. A on tutaj przyjechał — mówiła z przerażeniem w głosie. — O-On ma jakąś obsesję na jego punkcie i wcześniej sprowadzono tutaj pana Jeona, żeby to wszystko zakończyć — dodała, wszyscy byli przerażeni jej słowami. Oczy wszystkich zwrócili się na policjanta, który podniósł się z megafonem w ręku.

— Kim Woojoonie! Oddaj się dobrowolnie w ręce policji i wypuścić zakładników, dajemy ci piętnaście minut na wyjście z domu i poddanie — rzekł do megafonu policjant, a Jimin spojrzał na niego z niedowierzaniem.

— W piętnaście minut to on może ich tam pozabijać! — krzyknął w stronę policjanta, który spojrzał ze zdenerwowaniem na Park Jimina.

— Wiemy, co robimy. Musimy dać mu czas na podjęcie decyzji, jeśli zadziałamy pochopnie, wtedy może zrobić krzywdę zakładnikom — wyjaśnił policjant, a Jimin zacisnął bezradnie swoje dłonie.

— Musimy być dobrej myśli Jimin — Seokjin położył swoją dłoń na ramieniu Jimina.

— Kiedy my byliśmy w niebezpieczeństwie Taehyung się dla nas poświęcał, więc czuje się źle, że mogę mu się odwdzięczyć.. Pewnie jest przerażony...

Głos dobiegający z zewnątrz pochodzący od samej policji sprawił, że Jungkook i Taehyung poczuli ulgę, posiadając na zewnątrz osoby, które będą mogły mu pomóc.
— Jungkook, nam chyba naprawdę uda się wyjść z tego cało — powiedział ucieszony, rzucając się na szyję chłopaka, gdy ukryci stali za drzwiami pomieszczenia.

— Nigdy w to nie wątpiłem — rzekł ze spokojem, gdzie młodszy oderwał się od niego, by w przepływie całej nadziei na ratunek wpasować swoje usta w wargi Jungkooka, który oddał jego krótki pocałunek, jednak słysząc zbliżające się kroki, oderwali się od swoich ust, uderzając w swoje usta gorącym oddechem.

Gdy drzwi się otworzyły, dwójka mogła ujrzeć, postać prezesa Kima, który przez brak obecności dwójki otworzył szerzej swoje oczy. — Gdzie oni są?! — warknął zdenerwowany, a Jungkook przyłożył do ust młodszego swoją dłoń, chcąc, aby niespokojny oddech chłopaka był niesłyszalny dla mężczyzny, który rozglądał się po pomieszczeniu, a on czekał na odpowiedni moment, żeby zaatakować. Oczy Taehyunga niepewnie patrzyły na poważny wyraz twarzy bruneta, który skupiony był na jego ojcu, a gdy nagle go puścił i ruszył w stronę jego ojca, czuł, że czas zwalnia.

Jungkook ruszył na mężczyznę, który odwrócony do niego plecami nie spodziewał się go za sobą, a tym bardziej tego, że ciemnowłosy oplącze jego szyję grubym sznurem, którym wcześniej ich związał. Przerażony Taehyung widokiem duszącego się mężczyzny zakrył dłońmi swoje oczy, gdzie jedynie krótko spoglądał między palcami na to, co się dzieje.
Jeon przytrzymał jego szyję, gdzie zwrócił mężczyznę przodem do siebie, by z siłą przywrzeć go do ściany i z siłą uderzać jego twarz pięścią.
— Mówiłeś, że moja ręka nigdy cię nie dotknie, ale sytuacja się zmieniła.. Zatłukę cię na śmierć za to, co zrobiłeś mojej siostrze i Taehyungowi! — krzyknął, nie zaprzestając go okładać.

Z każdym uderzeniem i znajdującą się krwią mężczyzny czuł, jak pot ocieka po jego twarzy, gdy ten moment zemsty nadszedł i mógł zabić go własnymi rękoma, za to Taehyung był przerażony tym, jak Jungkook na jego oczach praktycznie każdym uderzeniem dobija mężczyznę, którego nie zamierzał żałować.
— J-Jungkook.. Trzeba go oddać w ręce policji — powiedział w jego stronę, gdy wciąż stał przy ścianie za drzwiami.

— Policja nie wymierzy mu sprawiedliwej kary, sam mu ją wymierzę! — warknął, patrząc nienawistnie na zakrwawionego mężczyznę, który uśmiechnął się złowrogo, bardziej drażniąc go swoją bezczelnością.

— Tylko na tyle cię stać, Jeon? — zapytał kpiąco, prowokując ciemnowłosego.

— Jungkook nie daj się mu sprowokować, na tym mu zależy — rzekł niespokojnie Taehyung, który wiedział, że mężczyzna chce jedynie pociągnąć go za sobą. — Zostaw go i uciekajmy z tego domu, proszę cię — dodał, chcąc opuścić ten dom i nigdy więcej tutaj nie wracać. Nie mógł czuć się bezpiecznie, gdy jeszcze nie opuścił tego miejsca.

Niespokojny Jungkook oddychał szybko i niechętnie puścił mężczyznę, który upadł na ziemię, a on patrzył na niego z góry jak na robaka. — Zabierzemy go ze sobą i oddamy w ręce policji, jeśli tego sobie życzysz.. Osobiście wolałbym go zatłuc na śmierć — rzekł z chłodem, gdzie pochylił się nad mężczyzną, chwytając za jego rękę, chcąc go podnieść, jednak nagły dźwięk strzału i przeszywający ból w jego ręku spowodował, że puścił mężczyznę, a serce Taehyunga zwolniło, gdy ujrzał upadającego na kolana Jungkooka, który chwycił się za krwawiące ramię. Stojąca kobieta z bronią w ręku patrzyła nienawistnie na Jeona, który oberwał przez jej strzał.

— Odsuń się od prezesa! — podniosła głos, a Jeon obejrzał się za siebie, by spojrzeć na kobietę. Taehyung przyłożył do swoich ust dłoń, nie chcąc, aby kobieta go usłyszała i dowiedziała się, gdzie się teraz znajduje. — Mów, gdzie jest Taehyung! — rozkazała. — Wiem, że tutaj jest, bo go słyszałam — dodała, rozglądając się nieufnie po wnętrzu.

— Gówno ci powiem — parsknął ciemnowłosy.

— Prezes kazał was zabić, jeśli coś pójdzie nie po jego myśli, więc zabiję pierw ciebie, a zaraz znajdę Taehyunga i z nim skończę — rzekła, przekierowując broń na bruneta. — Do zobaczenia po drugiej stronie — uśmiechnęła się, a zdesperowany Taehyung wyszedł zza drzwi, gdzie rzucił się na kobietę, której broń wystrzeliła ślepo w podłogę. Chłopak chwycił za jej włosy, gdzie odciągnął ją od Jungkooka.

— Nikogo suko nie zabijesz! — uderzył z siłą w jej policzek, przez co kobieta upadła na podłogę, a broń wylatująca z jej dłoni przesunęła się po podłodze.

— Niezłe uderzenie — pochwalił go Jungkook, a Taehyung pośpiesznie podszedł do broni, którą wziął w swoją dłoń i podbiegł do zranionego bruneta, który widząc wzrok młodszego na widok jego postrzału, uśmiechnął się słabo. — Nie rób takiej miny, to nic takiego.. Przeżyję — powiedział.

— Ale mocno krwawisz — zauważył zmartwiony, widokiem bladej twarzy chłopaka.

— Dlatego musimy się pośpieszyć i wyjść stąd — powiedział, a Taehyung we łzach objął jego blade policzki, by delikatnie musnąć wargi Jungkooka.

— Nie wolno ci umrzeć — powiedział z powagą w oczach, gdy oderwał się od ust chłopaka. — Pójdę po pomoc, więc czekaj na mnie.. — dodał, niechętnie odsuwając z jego twarzy dłonie. Podniósł się z podłogi, gdzie dopiero po wstaniu poczuł, jak przez to wszystko jego nogi są jak z waty. — Czekaj na mnie — spojrzał niepewnie na bruneta, który oparł się plecami o ścianę.

— Będę czekał, idź już — powiedział, chcąc go pośpieszyć, a chłopak z osłabionymi ruchami udał się do drzwi, jednak słysząc wyraźny oddech swojego ojca, odwrócił się napięcie, gdzie ujrzeć mógł go przytrzymującego się ściany z pistoletem wymierzonego w niego. Jungkook zacisnął szczękę, gdy widok zakrwawionego mężczyzny celującego do Taehyunga spowodował, że zmuszony był do wstania.

— Żaden z was nie wyjdzie stąd cało, a tym bardziej ja nie oddam się w ręce policji! — krzyknął wściekły. — Wszyscy zginiemy, a pierwsza osoba, która odejdzie na tamten świat, to pan Jeon — zwrócił broń na chłopaka, który przytrzymywał swoją rękę przy ranie postrzałowej. — Dołączy do swojej siostrzyczki — dodał, a przerażony Taehyung pokręcił głową, gdzie spojrzał na broń w swojej dłoni, którą w desperacji przekierował na mężczyznę.

— Spróbuj do niego strzelić, a jako jedyny będziesz wąchał kwiatki od spodu! — warknął w jego stronę dwudziestolatek, na którego mężczyzna spojrzał ze zdumieniem, widząc jego desperację w oczach.

— No proszę... Myślisz, że będziesz w stanie do mnie strzelić? — uniósł kpiąco brew. — Jesteś małym tchórzem, który w strachu tylko był w stanie zaćpać się na śmierć — powiedział, a brwi Taehyunga się zmarszczyły.

— Zacznijmy od tego, przez kogo miałem ochotę się zaćpać — rzekł z chłodem w głosie. — To ty mnie zniszczyłeś, ale Jungkook mnie uratował przed tobą.. Może i jestem tchórzem, który widział ratunek w używkach, ale dla niego nigdy się nie zawaham — dodał z pewnością w głosie, gdzie jego oczy przeszły na chłopaka, przez którego widok łzy same zaczęły opuszczać jego oczy. — Bo jest osobą, która mnie ocaliła i którą kocham — powiedział przez łzy, a słysząc dźwięk kroków z góry, jego oczy skierowały się na ojca. — Nigdy nie byłeś moim ojcem, a odebrałeś mi tak wiele... Tato, ty nie zasługujesz na wymiar sprawiedliwości, taki potwór jak ty nie zasłużył na to, aby stanąć przed sądem! —  podniósł głos, gdy jego dłoń z bronią przestała w końcu drżeć, a palcem przysunął się pewnie na spust.

— Odłóż broń! — krzyk policjanta sprawił, że młodszy spojrzał w stronę wchodzących policjantów, którzy zasłonięte mieli swoje twarze i byli uzbrojeni. — My się wszystkim zajmiemy — dodał mężczyzna, a Taehyung spojrzał w stronę bruneta, do którego wymierzał broń prezes. — Niech pan odłoży broń. Jest pan zatrzymany pod zarzutem wielu morderstw! — podniósł głos mundurowy, a prezes parsknął śmiechem.

— Nigdy nie oddam się w wasze ręce i tak większość z was dała się przekupić, więc nie zgrywajcie dobrych obrońców — rzekł kpiąco, a osłabiony Jungkook zsunął się na ziemię.

—Jungkook! — zawołał wystraszony Taehyung, któremu policja nie chciała pozwolić zbliżyć się do bruneta. — Jungkook wytrzymaj, proszę! — zapłakał, widząc, że próby policji w niczym nie pomagają, a Jungkook koniecznie potrzebuje pomocy.

— On i tak zdechnie — rzekł prezes, który patrzył na zmartwionego Taehyunga. — Będę przeklinał cię do końca, za twoją zdradę i pokochanie tego człowieka — przyłożył do swojej skroni broń, a dwudziestolatek spojrzał ze strachem w oczach na mężczyznę. — Jak sam powiedziałeś, nie zasłużyłem na stanie przed sądem, a ja nie dam się zamknąć w więzieniu. Trzy zasady.. Nie przegrywam, nie daję, a dostaję, mój drogi synu — wypowiedział po raz ostatni te słowa i strzelił w swoją głowę, a Taehyung zamknął swoje oczy, odwracając głowę. Nie chciał więcej patrzeć na mężczyznę, który od jego narodzin niszczył jego życie, okazując mu dopiero na koniec swój strach i ucieczkę w samobójstwie. Łzy opuszczały jego oczy, gdy ten cały ciężar uchodził z niego, a piekło znikło wraz z potworem, którego przez cały czas miał przy sobie. Ten cień zemsty od dnia zdrady jego matki przed jego narodzinami w końcu odszedł.

— To koniec z twoimi trzema zasadami...

~
Jesteśmy już na przy końcu tej książki, z pewnością wrażeń i nerwów nie zabrakło. Jeszcze przed nami epilog, który pojawi się już jutro 💜

Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top