|Odwdzięczenie|
Witajcie! Dzisiaj taki bonus z okazji halloween! ^^ Miłego czytania! Happy Halloween 🎃
Taehyung siedział samotnie w ulubionej restauracji, czekając na przyjście przyjaciół. Nie wiedział, co naszło go, aby pojechać do Jungkooka, tym bardziej że chciał się mu odwdzięczyć. Sam fakt, że był mu coś winny, sprawiał, że czuł się niekomfortowo i blokował się w jego obecności. Nie chciał czuć się tak żałośnie. Musiał sprawić, aby Jeon czuł się podobnie do niego, a wtedy powstanie upragnione przez Taehyunga zrównoważenie.
Napił się soku ze szklanki, a widząc zmierzających w jego stronę przyjaciół, mimowolnie się uśmiechnął. Potrzebował ich w takich chwilach jak te.
— Wybacz spóźnienie, długo czekałeś? — zapytał Seokjin, który razem z Jiminem zajęli wolne miejsca.
— Trochę — odpowiedział.
— Jimin się ociągał i musiałem czekać na niego — pokręcił głową, patrząc z wyrzutem na uśmiechniętego blondyna, który starał się zachowywać naturalnie.
— Misook nie chciał mnie puścić — powiedział, spuszczając swoje oczy na nakryty stół.
— Zakochani — wywrócił oczami Seokjin. — Rozumiem, że wasza miłość rozkwita, ale nie daj się tak krótko trzymać. Mimo wszystko macie u mnie wielki szacunek. Dwa lata i cały czas trwacie — rzekł z uśmiechem, a Jimin uśmiechnął się słabo, czując się niekomfortowo przy rozmowie o jego związku. Za to Taehyung, zmierzył wzrokiem Jimina. Nie rozumiał, czym tu się cieszyć? Nie wyobrażał sobie tak długiego trwania przy jednej osobie albo po prostu... zazdrościł tego Jiminowi. Osobiście sam nigdy nie potrafił zdobyć się na uczucie do drugiej osoby. Nie uważał się za kogoś zdolnego do tego.
— Podobno po dwóch latach przychodzi najtrudniejszy czas. Nie znam się na tym, ale gdzieś o tym czytałem — rzekł Taehyung, który sięgnął po truskawkę, wsadzając ją między swoje wargi.
— Weź, nie denerwuj takimi pierdołami naszego Leonardo — skarcił go Seokjin. — Skoro dwa lata dali radę, to najtrudniejsze przejdą — uśmiechnął się wesoło.
— Jaki optymista, nie zesraj się przypadkiem tym shipem — mruknął z chłodem Kim, który czasem miał dosyć zachowania Jina w stosunku do przeżywania wytrwałości Jimina i Misooka.
— Czy możemy już o mnie nie mówić? — zapytał z bezsilnością Jimin, który widząc wzrok Seokjina i Taehyunga wiedział, że może zaraz dojść do poważnej kłótni między nimi.
— Dobra, odpuszczę Taehyungowi to pieprzenie — skrzyżował urażony ręce pod piersią.
— Wal się — prychnął, a Jimin wywrócił oczami. — Potrzebuje waszej rady — oznajmił Kim, zaciekawiając tym samym dwójkę.
— O co chodzi? — zapytał Jimin.
— Jak mogę odwdzięczyć się komuś za.. no... — zbliżył do nich swoją twarz. — Za zrobienie mi dobrze? — wyszeptał, a dwójka automatycznie zaczęła się głośno śmiać. Ich twarze poczerwieniały, nie spodziewając się po Taehyungu takiego pytania.
— Co? — zapytał przez śmiech Jimin, w którego kącikach oczu zebrały się łzy.
— To, co słyszysz. Jak mam się odwdzięczyć? — zapytał, nie widząc w tym nic zabawnego. To była dla niego dość poważna sprawa, a jego przyjaciele mieli z niego polewkę.
— Co ty teraz? — zapytał z rozbawieniem Seokjin. — Że niby ty nie wiesz co zrobić? — śmiał się, trzymając za brzuch. Taehyung zacisnął nerwowo swoje dłonie, czując się zażenowanym. Normalnie nigdy nie prosił o rady w takich sprawach, lecz tym razem był trzeźwy i bez działania ekstazy nie czuł się tak otwarty.
— Jin, to poważna sprawa... mógłbyś się ze mnie nie wyśmiewać, a coś poradzić — westchnął, opierając swoją dłoń na policzku.
— No odwdzięcz mu się tym samym — odpowiedział na jego wcześniejsze pytanie, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. — Zawsze się tak robi. Możesz być przy tym bardziej subtelny, kochanie — puścił mu oczko, a Taehyung zmrużył swoje oczy, myśląc nad jego słowami.
— Bardziej... subtelny? — szepnął z namysłem.
— A o kogo chodzi? — zapytał z zaciekawieniem Jimin.
— No właśnie! To musi być ktoś szczególny, skoro jesteś taki nerwowy i prosisz nas o radę — zauważył, uśmiechając się głupkowato. Taehyung wyprostował się, poprawiając końce swojej koszuli, przybierając poważnego i bezemocjonalnego wyrazu twarzy.
— Nie. Wasza. Sprawa. — akcentował powoli, dobijając ciekawość dwójki.
— No weź! — uderzył w stół niezadowolony Seokjin.
— Nie dam wam takiej satysfakcji, cholerni plotkarze — uśmiechnął się pewnie Kim. Wiedział, jak utrzeć nosa tej dwójce. Obydwoje mieli słabość do plotkowania i chcieli zawsze wiedzieć wszystko, o wszystkich. Nie chciał pozwolić im na to, aby dowiadywali się o Jungkooku, który zaspokoił jego potrzeby seksualne. Już widział, jak dwójka wypapla to Lence, a potem pójdzie to na główne strony gazet.
— Teraz tym bardziej jesteśmy ciekawi — wydął dolną wargę Jimin.
— To obejdziecie się smakiem, nic nie zamierzam wam mówić. Teraz już chyba wiem, co zrobię... choć nie wiem, czy się na to zdobędę — westchnął, chwytając za swoje zaróżowione policzki.
— Czy ty się czerwienisz?! — podniósł głos Jin, sprawiając tym samym, że ciekawskie oczy ludzi, zwróciły się w stronę ich stolika.
— Nie drzyj się tak! — podniósł głos. — Ja się nie czerwienię, to... wynik alergii na ciebie — wzruszył obojętnie ramionami, a Jin pokręcił z niedowierzaniem głową.
— Ja czuję, że ty masz jakiś nieprzyzwoity pomysł w główce i to jest wynikiem tych rumieńców — uśmiechnął się chytrze.
— Pierdol się — odwrócił głowę w bok, nie chcąc nawet tego komentować. Jimin i Jin wymienili się krótkim spojrzeniem. Obydwoje dobrze wiedzieli, że takie rozmowy nigdy nie były na rękę Taehyungowi i właściwie on nigdy niczego dla nikogo nie robił, a tym bardziej się odwdzięczał. To im zbyt bardzo śmierdziało. — Co się tak gapicie? — zapytał, mierząc ich wzrokiem, po czym sięgnął po szklankę z sokiem, potrzebując płynów.
— No bo my.. no wiesz... tylko przypuszczamy — zaczął niezręcznie Jimin, pocierając dłonią swoją rękę, a Taehyung wyczekiwał tego, co mają mu do powiedzenia. — No wiesz... interesujesz się tą osobą? — zapytał, a Taehyung parsknął kpiąco.
— Chorzy jesteście? — uniósł brew. — Nie interesuje się nikim, ale po prostu..ugh! Czuje się niekomfortowo przez to, co się stało. Chce, żeby czuł to, co ja wtedy na pełnym doznaniu.. — powiedział, próbując im to jakoś wyjaśnić, jednak ten argument w ogóle do nich nie trafiał. Nie mógł wprost powiedzieć, że chodzi się o jego ochroniarza, którego obecność musi znosić każdego dnia. Właśnie ta ciągła obecność powodowała w nim blokadę, normalnie nigdy nie chciałby się odwdzięczać, gdyby to był ktoś, kogo nie będzie musiał więcej spotykać.
— Ciężko nam zrozumieć to, co dzieje się w twojej głowie, Taehyung — stwierdził Seokjin. — A właściwie o kogo może ci chodzić. Nieznana nam jest ta strona ciebie — zaśmiał się pod nosem.
— Darujcie, sam sobie poradzę z tym problemem.
~
Jungkook nałożył na swoją nagą klatkę piersiową czarną koszulkę, gdzie spojrzał kątem oka na przyglądającemu się w milczeniu Namjoona, który po zdradzeniu mu swoich planów w stosunku do Taehyunga, zamilkł. — Nie mów mi tylko, że obchodzi cię los tego sukinsyna — mruknął beznamiętnie w stronę Joona.
— Nic przecież nie mówię — zauważył.
— Ale twoje milczenie jest jakąś oznaką strachu, Namjoon! — rzucił w niego ręcznikiem zirytowany. — Nie mam czasu na strach i słuchanie tego, co jest słuszne, a co nie. Wyrzekłem się samego siebie dla tej zemsty — dodał z powagą w oczach, a Namjoon westchnął ciężko.
— Z uczuciami trzeba uważać, Jungkook. Co zrobisz, jeśli wpadnie on w twoją pułapkę? — zapytał niepewnie, a na ustach Jeona pojawił się demoniczny uśmiech.
— Wszystko, co najgorsze, krok po kroku... wiele zakrętów, aż do samego celu — odpowiedział mu, jednak nie było to żadną konkretną odpowiedzią dla Namjoona, który pomasował nerwowo swoją skroń.
— Nie mów do mnie zagadkowo — pokręcił głową. — Minęły dwa lata od śmierci Jirae. Zapomnij o zemście na tym chłopaku i wróć na ring. Teraz mógłbyś być mistrzem i podbijać świat, a nie bawić się w ochroniarza rozkapryszonego syna prezesa Kima — rzekł, patrząc z powagą na przyjaciela.
— Nie po to czekałem tyle czasu, aby poddawać się na samym początku. Dla ciebie to tylko dwa lata i odpowiedni czas na pogodzenie się ze śmiercią Jirae, ale ja nie pogodzę się, dopóki nie zobaczę go martwego! — podniósł głos w gniewie.
— Martwego? Czy ty siebie słyszysz? — zapytał z niedowierzaniem. — Zapomnij o tym całym szaleństwie i wróć do Hyulee oraz na ring. Ona również wiele wycierpiała przez te dwa lata, Jungkook. Naprawdę chcesz zrezygnować z miłości do niej dla tego nic wartego chłopaka? — zapytał, podchodząc do niego, gdzie chwycił za ramiona bruneta.
— Dla Jirae już dwa lata temu zrezygnowałem z Hyulee — odpowiedział, patrząc beznamiętnie w jego oczy. — Jeśli chcesz być przeciwko mnie, możesz stąd wyjść, Namjoon — rzekł niewzruszony. Namjoon nabrał z ciężkością powietrza, które wypuścił po chwili ze świstem.
— Nie chce być przeciwko tobie, ale martwię się o ciebie. Chce, żebyś był taki jak dawniej — wyznał, spuszczając wzrok.
— Dawny Jungkook, umarł i już nigdy nie wróci — mruknął z chłodem w głosie. — Teraz żyje tylko jako cień Kim Taehyunga — dodał, a Joon pokręcił bezsilnie głową. — Wspierasz mnie, czy jesteś przeciwko? — uniósł brew.
— Wspieram cię — odpowiedział z ciężkością w głosie. — Chłopaki wiedzą co zamierzasz zrobić? — zapytał.
— Nie, ale Yoongi chyba się domyśla. Wiesz, jaki on jest — westchnął, odsuwając się od przyjaciela. — Martwi się, ale nie zamierza mnie zatrzymywać — dodał, a Namjoon jedynie przytaknął ze zrozumieniem głową, by zaraz nałożyć ciemną czapkę z daszkiem.
— Będę się zbierał. Uważaj na siebie, Jungkook — uśmiechnął się delikatnie.
— Ty też. Powodzenia na uczelni — uścisnęli swoje dłonie.
— Weź, mi nic nie mów, przez ciebie musiałem wrócić na studia, zamiast być menadżerem mistrza — burknął z urazą. — A w dodatku muszę znosić idiotę z różowym vanem — zaśmiał się pod nosem.
— Masz chociaż trochę zabawy — zaśmiał się.
— To nie zabawa, to horror — roześmiał się. — I tak dziwnie podrzuca grzywkę, kiedy wychodzi z tego vana, normalnie paw w całej okazałości — pokręcił głową rozbawiony, idąc w stronę wyjścia.
— W takim razie powodzenia, Namjoon — uśmiechnął się, a chłopak machnął mu na pożegnanie, po czym opuścił jego mieszkanie, gdzie zatrzymał się przed drzwiami. Patrzył na drewno, mając wiele mieszanych odczuć.
— Wybacz, Jungkook.. — szepnął. — Ale powstrzymanie cię przed tym szaleństwem stało się teraz moim i Hyulee celem...
~
Poniedziałkowy poranek był rozpoczęciem pracy Jungkooka, który przekroczył próg apartamentu Taehyunga. Cisza i porządek, jaki został był dla niego naprawdę niemałym zaskoczeniem. Rozejrzał się po przestronnym salonie i kuchni, mając nadzieję, że spotka Kima.
Nie znajdując go nigdzie w tych pomieszczeniach, udał się do jego sypialni, gdzie wszedł bez wcześniejszego zapukania. Podszedł do dużego łóżka, mogąc ujrzeć pogrążonego we śnie dwudziestolatka. Kosmyki jasnych włosów opadały na jego spokojna twarz, a ręce trzymał mocno przyciśnięte do poduszki, którą trzymał tuż przy swojej klatce piersiowej. Wyglądało to tak, jakby przytulał kogoś z wielką potrzebą. Jungkook usiadł na wolnej części łóżka, gdzie wyciągnął swoją dłoń w stronę twarzy blondyna.
Zawahał się, przed dotknięciem go, jednak zdobył się na ten krok, a jego palce delikatnie odgarnęły niepotrzebne kosmyki z twarzy Taehyunga. Czuł tak wiele mieszanych uczuć, gdy patrzył na niego. Nienawiść, pogardę i słabość. Niepewnie pochylił w jego stronę tułów, zbliżając swoją twarz do tej blondyna, zatrzymując wzrok na ustach młodszego. Żyły w jego ciele zaczęły wrzeć z każdą sekundą, zbliżającą się do różanych warg Taehyunga, a ciekawość stawała się coraz silniejsza.
Widząc, jak chłopak zaczyna się powoli poruszać, odsunął się szybko od niego, wstając z łóżka. Nie chcąc zostać przyłapanym, ruszył w stronę wyjścia z pokoju dwudziestolatka, który otwierając swoje oczy i zauważając postać bruneta, podniósł się automatycznie do siadu.
— Ładnie tak wchodzić do cudzego pokoju, panie Jeon? — zapytał, a głos chłopaka spowodował, że Jungkook zatrzymał się napięcie. — Jesteś z tych osób, które nie słuchają ostrzeżeń i przekraczają granice? — zapytał, patrząc dziko w stronę chłopaka, który zwilżył nerwowo językiem swoje usta, by zaraz zwrócić się w stronę chłopaka.
— Powiedzmy, że dla mnie nie ma żadnych granic. Poza tym musiałem sprawdzić, czy wszystko jest w porządku — odpowiedział bezemocjonalnie, a Taehyung spuścił swoją głowę, uśmiechając się pod nosem.
— Jeszcze przekonamy się, gdzie kończą się twoje granice, Jungkook — podniósł na niego swoje oczy, które przekazywały mu tak wiele tajemnicy, a on jak pod jakimś urokiem chciał wiedzieć, co takiego kryje się za tym spojrzeniem.
— Lepiej się nie przekonuj. Ja jestem tutaj dla twojego bezpieczeństwa i moja rola wymaga przekroczenia pewnych granic. Ze mną jest zupełnie inaczej, nie próbuj niczego, co mnie zdenerwuje — rzekł, ostrzegając go przed jakimś głupim pomysłem, którego mógł spodziewać się po Kimie.
— Nie martw się, nie zamierzam niczego brać. Jestem świadomy, co mnie czeka, jeśli spróbuję — westchnął, odwracając wzrok, a Jungkook patrzył na niego zaintrygowany tą zmianą.
— Boisz się? — uniósł zaciekawiony brew.
— Nie boję się — odpowiedział. — Nigdy się nie boję.. nie jestem słabeuszem — spojrzał na niego z wyniosłością.
— Nawet odważni mogą się czegoś bać — zauważył.
— To ja jestem inny — szepnął pod nosem. — Warunek ojca w ogóle nie jest mi na rękę, nie znoszę Dongseoka.. — zacisnął swoje palce na kołdrze.
— To przestań w końcu liczyć na pomoc wspomagaczy — rzekł beznamiętnie, a Taehyung spojrzał w jego oczy z niepewnością. — Przygotuję ci śniadanie — oznajmił, chcąc uniknąć dalszej konwersacji. Po opuszczeniu pokoju zostawił Taehyunga samego z własnymi myślami.
— Tylko jak? — szepnął, kładąc się. — Dlaczego ojciec musi mi to robić? Dlaczego? — zapytał z bezsilnością, gdzie zaraz przyłożył do swojej twarzy poduszkę.
×
Po zjedzeniu śniadania, które przygotował Jungkook, młodszy martwił się o swoje dzisiejsze plany. Wiedział, że musi zebrać się na odwagę, a na trzeźwo było to nie lada wyzwaniem. Za to Jungkook był nieco zdziwiony, jak przez resztę dnia grzeczny był Taehyung.
Wieczorem, dwójka siedziała przy stole, gdzie Taehyung wypełniał swoje zadania, które musiał przygotować do oddania na uczelnię. Starał się skupić na pisaniu, jednak czucie na sobie wzroku Jungkooka, naprawdę go dekoncentrowało. Westchnął głęboko po raz setny, zanim odważył się spojrzeć na chłopaka.
— Przestań się gapić — powiedział wprost.
— Przeszkadza ci to? — uniósł brew.
— Tak — odpowiedział zirytowany.
— To będę się dalej gapił — uśmiechnął się chytrze, a Kim uchylił w niedowierzaniu swoje usta.
— Jesteś złośliwym cieniem, chyba za dużo ode mnie się nauczyłeś — uśmiechnął się pod nosem, wracając do kończenia zadanej pracy.
— Naprawdę jesteś moim wzorem do naśladowania — powiedział z udawanym podziwem, wywołując na ustach Taehyunga jeszcze większy uśmiech, co było naprawdę nowym widokiem. Jednak Jungkook wciąż pozostawał czujny.
— Skończyłem — powiedział z zadowoleniem, a brunet spojrzał na zegar, który wskazywał prawie dwudziestą.
— W takim razie, ogarnij się i idź spać, skoro musisz rano na wykłady jechać — powiedział, wstając od stołu.
— Okej. Idź pierwszy, ja jeszcze chcę zadzwonić do Jimina — powiedział, sięgając po swój telefon. Jungkook jedynie wzruszył ramionami i odszedł w stronę swojego pokoju. Taehyung wyjrzał za chłopakiem, chcąc mieć pewność, że jest już w swoim pokoju. — Taehyung weź się w garść i odwdzięcz się dla świętego spokoju — szepnął do siebie, po czym wstał od stołu.
Zaczął niespokojnie kroczyć, patrząc w stronę zapakowanego pokrowca. Chwycił się za głowę, obawiając się samego siebie podczas tego wariactwa. — Nie dam rady — pokręcił głową, podchodząc do barku, z którego wyciągnął czerwone wino. Potrzebował czegoś, co pomoże mu się rozluźnić i przyniesie więcej odwagi. Otworzył butelkę, gdzie zaraz zaczął nachalnie wlewać do swojego organizmu procenty.
Opróżnioną butelkę wyrzucił do kosza. Czknął głośno, po czym chwiejnym krokiem podszedł do pokrowca, musząc wszystko przygotować do swojego planu odwdzięczenia się Jeonowi. Po trudzie, jaki zadał sobie przy składaniu, uśmiechnął się dumny z samego siebie. — Jesteś beznadziejny, skoro chcesz to zrobić, Taehyung — pokręcił rozbawiony głową, czując, że procenty są w obecnej chwili prawdziwym ukojeniem jego wewnętrznych nerwów.
Udał się w stronę pokoju Jungkooka, gdzie wszedł do środka, rozglądając się po pomieszczeniu. Słysząc szum wody dobiegający z łazienki, uśmiechnął się chytrze, by zaraz wkroczyć do drugiego pomieszczenia, gdzie położył się na podłodze. Wczołgał się do środka, starając się nie patrzeć w stronę biorącego kąpiel chłopaka. Sięgnął po przygotowaną przez niego piżamę i bieliznę, następnie wycofał się, wracając do pokoju, musząc dopilnować tego, aby starszy nie miał możliwości ubrania bielizny, dlatego zabrał wszystko z jego szuflady.
Zadowolony opuścił pokój, prawie przewracając się po drodze z pełnymi rękoma bielizny Jungkooka, którą zaniósł do swojego pokoju. Nie mógł uwierzyć, do czego się przyczynia, aby osiągnąć upragniony cel, lecz teraz pozostało mu poczekać na reakcję Jungkooka.
×
Brunet, opuszczając kabinę prysznicową, sięgnął po ręcznik, który owinął wokół swoich bioder. Czuł się naprawdę zrelaksowanym po kąpieli. Zaczął poszukiwać wzrokiem swojej bielizny i piżamy, jednak zaskoczył się, nie widząc nigdzie swoich ubrań. Zrezygnowany opuścił łazienkę, gdzie podszedł do szuflady, chcąc wyjąć kolejną bieliznę, jednak zaskoczył go widok pustej szuflady.
Zmarszczył automatycznie swoje brwi, obawiając się tego, co wymyślił sobie tym razem Taehyung. — Czułem, że było dzisiaj za spokojnie — pokręcił zdenerwowany głową, po czym opuścił pomieszczenie, udając się w stronę salonu. — Taehyung, co to ma znaczyć? — zapytał w drodze, a wchodząc do salonu, zatrzymał się zaskoczony, widząc, co przygotował blondyn, który z zadowolonym wyrazem twarzy wyglądał, jakby od dłuższego czasu czekał na niego.
— Jesteś w końcu — uśmiechnął się na jego widok.
— Co ty wymyśliłeś? — zapytał, wskazując na stojące za nim łóżko do masażu.
— To nic takiego. Chciałem się tobie odwdzięczyć za ostatni raz, przyjemnym masażem w moim wykonaniu — odpowiedział, podchodząc do niego. Jungkook spojrzał niepewnie w oczy blondyna, obawiając się jego prawdziwych zamiarów.
— Piłeś coś? — uniósł brew.
— Tylko kieliszek wina — uśmiechnął się niewinnie, po czym chwycił za dłoń chłopaka. Nie potrafił oderwać swojego wzroku od umięśnionej klatki piersiowej Jungkooka, a myśl, że pod tym ręcznikiem nie ma nic, prócz naturalnego narządu, napawała go ekscytacją. — Nie daj się prosić, Jungkookie. Naprawdę się natrudziłem, żeby to przygotować i ciebie tutaj ściągnąć — powiedział słodko, a Jeon był go jeszcze bardziej niepewny.
— No dobrze, niech ci będzie. Chyba nawet nie mam wyjścia jak przyjąć twoje odwdzięczenie — westchnął, zgadzając się na ten masaż.
— Nie będziesz tego żałował — rzekł z zadowoleniem, a Jungkook położył na swoim brzuchu, układając wygodnie głowę na fotelu.
— Jaki będzie to masaż? — zapytał z zaciekawieniem, a stojący nad nim Taehyung uśmiechnął się chytrze, przykładając dłonie do jego zbudowanych ramion, gdzie nachylił się do jego ucha.
— To będzie masaż, którego nigdy nie zapomnisz — wyszeptał tajemniczo, a przez plecy Jungkooka przeszedł dreszcz. Nie rozumiał właściwie, dlaczego zgodził się na ten masaż, ale jeśli miał on pomóc Taehyungowi z zapomnieniem mu tamtej nocy, był w stanie to wytrzymać.
Delikatne opuszki palców pieściły jego skórę, dając od czasu do czasu przyjemniejszy nacisk na jego mięśniach. Zamknął swoje oczy, relaksując się cudownym dotykiem Taehyunga, który powoli zszedł swoimi dłońmi do umięśnionych pośladków Jeona. Kim wgryzł się niekontrolowanie w swoją wargę, napawając się każdą możliwością dotknięcia tego przystojnego mężczyzny, przez którego czuł się, jakby miał zaraz stracić kontrolę.
Jungkooka ogarnął gorąc mając z każdym dotykiem Taehyunga, coraz to bardziej nieprzyzwoite myśli, a jego penis bez kontroli stawał się coraz bardziej twardy. Te aksamitne w dotyku dłonie, były tak uzależniające i źle wpływały na jego zdrowy rozsądek. Taehyung swoimi niewinnymi ruchami rozpalał w nim prawdziwy ogień.
— Co ty ze mną robisz? — wychrypiał, czując się poddanym temu dotykowi.
— Sprawiam ci przyjemność, Jungkookie — wyszeptał, a brunet nie mogąc usiedzieć w tej pozycji, przez twardą erekcję, odwrócił się na plecy. Podparł się na łokciach, by spojrzeć na jasnowłosego, który spojrzał w stronę jego niemałego problemu. — Podnieciłem cię? — zapytał niewinnie, a Jeon wiedział już, do czego w tym wszystkim zmierzał Taehyung, jednak nie mógł zaprzeczyć, że było mu to jak najbardziej na rękę.
— Gdybyś mnie ostrzegł jakiego typu jest ten masaż, może bym się mentalnie do niego przygotował — uśmiechnął się chytrze, widząc, jak chętny na niego jest dwudziestolatek. — Kontynuuj ten masaż — polecił mu, chcąc ujrzeć finał tej zabawy. Taehyung wdrapał się na łóżko, gdzie przecisnął się między jego nogi, wyciągnął swoje dłonie w stronę jego nagiej klatki piersiowej. Masował go subtelnymi ruchami i nie odrywał od niego swoich oczu.
Taehyung zszedł dłońmi do bioder chłopaka, gdzie powoli zajął się zdjęciem okrywającego go ręcznika, będąc cały czas przez niego obserwowanym. Mogąc ujrzeć twardą erekcję ochroniarza, bezwstydnie ujął ją między swoje palce, powoli sunąc nimi w dół i w górę. Jungkook spiął się cały, czując przyjemne uderzenie gorąca, dawno nie doświadczając tego spełniającego dotyku drugiej osoby.
Jasnowłosy, pochylił się nad członkiem chłopaka, dociskając do główki swoje usta, które rozchylił pragnąc zrobić Jungkookowi tak dobrze, że nigdy nie będzie w stanie tego zapomnieć. Wsunął do swojej jamy całą długość, która była dla niego wyzwaniem. Jeon czując prawdziwe spełnienie, odchylił do tyłu głowę, chwytając automatycznie za końcówki włosów Kima, który jak prawdziwy zawodowiec pieprzył jego penisa. Poruszał szybko swoją głową, zatapiając się w nim po same jądra, a przyjemne warknięcia Jungkooka były prawdziwą muzyką dla uszu dwudziestolatka, który sam nie potrafił opędzić się od przyjemnych pomruków.
— Taehyung! — warknął, przyciskając go mocniej do siebie, a w kącikach oczu chłopaka zebrały się łzy. Ciemnowłosy oddychał szybko, czując się coraz bliższym osiągnięcia orgazmu, a widok chłopaka robiącego mu tak dobrze, jeszcze bardziej go pobudzał. Taehyung odsunął swoje usta, by językiem dopieszczać penisa Jungkooka, który patrzył na niego z taką dominacją, że sam zaczął pragnąć, poczuć go w sobie.
Odsunął się od niego, pozwalając Jeonowi podnieść się, aby mógł to zakończyć, sam podparł się drżącymi rękoma na łóżku, gdy Jeon wymierzył swój narząd w jego stronę. Rozchylił rozkosznie swoje wargi, ponownie zatapiając się na twardym penisie. Sam czuł się twardy i mokry. Będący nad nim Jungkook, chwycił za jego włosy, poruszając miednicą w przód i tył, a Taehyung posłusznie we łzach oddawał się temu. To było dla niego pierwsze takie przeżycie i, mimo że było to cholernie niewłaściwie, nie chciał nigdy tego żałować.
Jungkook osiągając orgazm w ustach młodszego, przyglądał się mu z uwagą, gdy grzecznie połykał jego nasienie. Chłopak trzymał mocno zaciśniętą szczękę, chcąc samemu zrozumieć, co zrobił z nim w jednej chwili dwudziestolatek, który ciężko dyszał, a jego zarumienione policzki i pokryte łzami oczy, były spełniającym widokiem Jeona. Ujął podbródek chłopaka, gdzie starł z kącika jego ust pozostałości spermy.
— To było...eh, czy tego właśnie chciałeś? — zapytał, patrząc w czekoladowe tęczówki blondyna, który dotknął pokrytej potem pierś, Jungkooka.
— Tak, tego właśnie chciałem — odpowiedział mu. — Żebyś bardzo dobrze to zapamiętał — dodał, nie odrywając oczu z chłopaka. — Czy teraz już ci się odwdzięczyłem? — zapytał, a ciemnowłosy wzrokiem skanował powoli oczy chłopaka, schodząc zaraz do jego ust, niebezpiecznie się do nich zbliżając. Taehyung wstrzymując oddech, zacisnął mocno swoje powieki, obawiając się tego niepożądanego kroku, jakim był pocałunek.
— Nie! — szybko odsunął się od chłopaka, gdzie zszedł z łóżka. — Nigdy nie próbuj tego robić. To, co zrobiłem, było odwdzięczeniem się za ostatnią noc — powiedział ze zdenerwowaniem w głosie, a ciemnowłosy zszedł z łóżka, gdzie owinął swoje biodra ręcznikiem.
— Chyba znalazłem to, czego się boisz — zaśmiał się pod nosem, a Taehyung spojrzał na niego ze zmieszaniem. — Spokojnie, nie wymagam tego w ramach odwdzięczenia się. Właściwie, to niczego od ciebie nie wymagałem, ale wychodząc z taką inicjatywą, sprawiłeś, że zapragnąłem więcej... — zatrzymał się, przykładając do podbródka palec. — Ciebie — puścił mu oczko, a Taehyung otworzył szerzej swoje oczy, czując, jak siły wyższe rzucają jakieś czary w jego zaczerwienione policzki.
— J-Ja...
— Taehyung! — słysząc wołanie dobiegające z korytarza, dwójka spojrzała na siebie z zaskoczeniem, dobrze znając ten głos. Taehyung czuł, jak serce podskakuje mu do gardła, wiedząc, w jak niewłaściwej sytuacji się znalazł z własnym pracownikiem.
— To mój ojciec!
~
Mam nadzieje, że rozdział się podobał i poczuliście ogień w ten halloween! ^.^
Widzimy się już w poniedziałek!
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top