|Odnalezienie prawdy|
×Witajcie ^^
~Cztery lata wcześniej
Jungkook niespokojnie kroczył po pokoju Soohana, który siedząc na łóżku, przyglądał się z uwagą brunetowi. Chłopak przeczesywał w zdenerwowaniu swoje włosy, gdy natrętne myśli zebrały się w jego głowie.
— Dlaczego cały czas zaprzątasz sobie głowę rodzicami? — zapytał z niedowierzaniem drobniejszy, a Jungkook przeniósł na niego swoje oczy, zatrzymując się na środku pokoju.
— Nie wróciłem do domu i wiem, że w końcu tutaj przyjadą. Nie wiem, czy uda mi się uniknąć tego ożenku — powiedział z ciężkością w głosie. — Chce tego uniknąć bezkonfliktowo, ale to nie jest łatwe, kiedy rodzice są tacy zawzięci, jeśli chodzi o moją przyszłość — dodał, przykucając, a Soohan pokręcił głową, wstając z łóżka, gdzie przykucnął przed nim, ujmując dłońmi policzki chłopaka.
— Nie możesz się im dać, Jungkook — rzekł, patrząc w ciemne oczy bruneta. — Pamiętasz, co mi powiedziałeś? — uniósł brew.
— Że cię nie opuszczę i jesteśmy rodziną — odpowiedział mu, wywołując swoimi słowami uśmiech na ustach chłopaka, który zaraz przytulił Jeona.
— Dokładnie. Nie możesz pozwolić na to, żeby nas rozdzielono, jesteśmy ze sobą i nikt nie może zmusić cię do kochania kobiety — rzekł pocieszająco, a Jungkook uspokajał się w jego ciepłym objęciu.
— Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił — wyszeptał, gdy przez te wszystkie problemy, czuł się rozdarty. Podobało mu się życie z Soohanem i był on jego pierwszym chłopakiem, a właściwie pierwszą miłością, jednak nie wiedział, czy w obecnej chwili był w stanie nazwać to prawdziwym uczuciem, czy próbą ucieczki przed zaręczynami z kobietą? Nienawidził swojej odmienności i, że musiał okazać się rozczarowaniem dla matki i ojca, jednak nie chciał się zmuszać do kochania.
— Jeśli będziesz się trzymał blisko mnie.. Zawsze będziesz szczęśliwy — powiedział, a Jungkook odsunął się od niego, by uśmiechnąć się delikatnie.
— Wiem, że teraz muszę przejść przez ten trudny czas, ale myślę też o Jirae. Rodzice powiedzieli mi, że daję jej zły przykład i wstydzą się za moją odmienność — rzekł, podnosząc się na równe nogi, gdzie podszedł do okna. — To musi być bolesnym uczuciem dla rodzica, gdy okazuje się, że jego dziecko jest inne i kocha inaczej — wyszeptał z bólem, a Soohan patrzył na niego z uwagą.
— Tacy rodzice nie mają prawa istnieć. To, że jesteśmy inni, nie oznacza, że kochamy inaczej — powiedział z powagą w głosie, a Jungkook uśmiechnął się mimowolnie, patrząc na to, co znajdywało się za oknem.
— Myślę, że tego się nie zmieni — powiedział z głębokim westchnięciem. — Prawda jest taka, że będę musiał wrócić z nimi, a ty znajdziesz sobie kogoś lepszego, zanim ja pozwolę sobie na bycie sobą — dodał, nie wiedząc inaczej swojej przyszłości. — Tylko wtedy może być dla mnie za późno..
— Nawet tak nie mów! — podniósł głos, a Jungkook zerknął na niego. — My zawsze będziemy razem, Jungkook. Nie ożenisz się z tą dziewczyną ani nie znajdziesz sobie nikogo, kogo będziesz tak kochał, jak mnie! — dodał, a Jungkook uśmiechnął się w zasmuceniu, będąc raczej innego zdania co do punktu widzenia własnej przyszłości przy swoich upartych rodzicach. Spojrzał ponownie w stronę okna, gdzie ujrzał samochód rodziców, a ten widok spowodował, że serce stanęło mu przy gardle. Obydwoje opuścili pojazd, gdzie przy drodze zatrzymał się bardzo luksusowy samochód, do którego jego matka i ojciec podeszli.
— Są tutaj. Zaraz wrócę — rzekł, zwracając się do Soohana, który jedynie przytaknął głową, a ciemnowłosy osiemnastolatek wybiegł z pokoju, by udać się do wyjścia. Gdy opuścił dom, podszedł do rodziców, którzy rozmawiali z jakimś mężczyzną przed jego samochodem. — Mamo, tato — zwrócił się do dwójki, która spojrzała na niego wraz z potężnym mężczyzną, którego kojarzył z gazet.
— Zaraz z tobą porozmawiamy, Jungkook. Teraz rozmawiamy, zachowuj się — skarciła go kobieta, która zawsze surowa i dystyngowana nienawidziła, gdy któreś z jej dzieci wtrącał się do rozmów. — Panie prezesie, pan jak nikt wie, że zawsze jesteśmy po twojej stronie. Gdyby Sohong żyła, to pewnie też byłaby tego samego zdania, chociaż przed jej wypadkiem zachowywała się szalenie i niewiernie — powiedziała, pogardliwie pokręcając głową.
— Na przeszłość nie mamy już wpływu — westchnął mężczyzna. — Jednak mam nadzieję, że razem zdołamy stworzyć coś wielkiego — uśmiechnął się serdecznie, a znudzony brunet wymianą ich zdań, odwrócił wzrok. — Wasz syn również będzie w przyszłości was reprezentował. Pewnie ma smykałkę do interesów po was — zauważył, spoglądając na nastolatka, który nie był zbytnio zainteresowany słowami mężczyzny.
— Oby, bo jak na razie to tylko problemy sprawia — rzekł pan Jeon, który położył swoją dłoń na ramieniu Jungkooka, który wlepił swoje oczy w szybę samochodu mężczyzny na tylnych siedzeniach, gdzie ujrzeć mógł chłopaka w ciemnych włosach. Zaintrygowany Jungkook przyglądał się mu, gdy ten swoje oczy skupione miał w telefonie. Jego niezwykła uroda przykuła jego uwagę, lecz gdy oczy nieznajomego zwróciły się na jego osobę, mógł przysiąc, że przez chwilę zatrzymało się mu serce. Ich oczy spotkały się ze sobą, lecz Jungkook nigdy nie czuł tak paraliżującego uczucia, jak to, które poczuł, spotykając najpiękniejszego chłopaka w swoim życiu.
— Jak masz na imię? — zapytał prezes, jednak zahipnotyzowany urodą chłopaka za szybą, nie raczył odpowiedzieć, gdyż z tego przyspieszającego bicia serca, odjęło mu mowę. — Jakiś nieśmiało? — mężczyzna zwrócił się do rodziców chłopaka.
— Cały czas mamy z nim problemy. Trochę się zbuntował, ale go naprostujemy — wyjaśniła kobieta, a mężczyzna jedynie przytaknął w zrozumieniu głową.
— Dobrze. W takim razie zobaczymy się w przyszłym tygodniu — uścisnął ich dłonie, po czym udał się do pojazdu, który po jego wejściu zaczął odjeżdżać, a oczy Jungkooka cały czas śledziły nieznajomego chłopaka.
— Dlaczego nie potrafisz się zachować, Jungkook?! — zapytała ze zdenerwowaniem kobieta, a Jungkook otrząsając się, spojrzał na wściekłą matkę, która w zdenerwowaniu spoliczkowała go. — Masz wracać do domu i nie robić nam większego wstydu! — podniosła głos.
— Kochanie uspokój — pan Jeon, zatrzymał jej dłoń, która uniosła się ponownie, chcąc uderzyć syna. — Jungkook zapomnij w końcu o tym całym homoseksualizmie i zacznij być normalny — rzekł ze zdenerwowaniem mężczyzna, a Jungkook pokręcił w niedowierzaniu głową.
— Nie chcę! Chcę być sobą, a nie żenić się na siłę z córką waszych przyjaciół! — krzyknął w proteście, nie chcąc być częścią tego cyrku. — Zaakceptujcie moją inność, inaczej możecie stąd odjechać i więcej tutaj nie wracać, bo nie zmienię mojej orientacji — rzekł z powagą w głosie.
— Ajsh! Co za dzieciak! — krzyknął mężczyzna, który uderzył w twarzy Jungkooka. — Wstyd mi za wychowanie kogoś takiego — zmierzył go wzrokiem, po czym chwycił z siłą za rękę.
— Co ty robisz, tato?! — zapytał, spoglądając na niego, gdy zaczął ciągnąć go do samochodu.
— Wsiadaj i kończymy ten cały cyrk — wepchnął go na tył pojazdu. — W domu o tym porozmawiamy, może przed Jirae zrozumiesz, co jej robisz — rzekł ze zdenerwowaniem w głosie, zamykając zaraz drzwi od strony Jungkooka, by zaraz samemu udać się na przód pojazdu, gdzie usiadł przed kierownicą, a jego małżonka zajęła miejsce obok niego.
Jungkook spodziewał się czegoś takiego, jednak miał nadzieję, że chociaż w domu uda mu się porozmawiać na spokojnie z rodzicami, lecz był on realistą i wiedział, że wszystkie jego próby były daremne.
— Nie rozumiem, w czym my zawiniliśmy, wychowując cię — rzekła z oburzeniem kobieta. — Daliśmy ci wszystko. Mogłeś mieć wykształcenie i zacząć sobie układać życie, a ty wiecznie uciekasz na te śmieszne wali i ryzykujesz swoje życie i latasz za chłopakami, zamiast za dziewczynami — mówiła z oburzeniem, a Jungkook wywrócił oczami, by skierować swoje oczy w boczną szybę.
— Wybaczcie, że chcę być sobą i jestem waszym rozczarowaniem, ale to chyba moje życie i sam mam prawo nim kierować — powiedział, a kobieta zwróciła swoją głowę w jego stronę, gdy jej syn nie raczył na nią spojrzeć, obserwując w tej chwili zanoszącą się za szybą burzą.
— Chociaż mógłbyś dać przykład swojej młodszej siostrze — pokręciła karcąco głową, a Jungkook przeniósł na nią swoje rozgniewane oczy.
— Jakoś ona nie ma z tym problemu w przeciwieństwie do was — zauważył, a kobieta w zdenerwowaniu uniosła swoją dłoń, jednak gwałtowne poruszanie samochodu sprawiło, że spojrzała ona na swojego męża, który próbował zapanować nad samochodem.
— Dlaczego jedziesz coraz szybciej? — zapytała, widząc na liczniku trzycyfrową liczbę.
— Nie mogę zahamować — powiedział, cały czas wciskając w pedał hamulca, który w ogóle nie reagował na jego próby. Jungkook spojrzał z zaskoczeniem na ojca, który w pewnej chwili stracił całkiem panowanie nad pojazdem, gdy na ich drodze stanął zakręt i w jednej chwili czas się zatrzymał w silnym uderzeniu przez przewrócenie pojazdu, gdy ciemnowłosy uderzył z siłą w boczną szybę, a krzyk jego matki dostał się do jego uszu.
.
— Słyszysz mnie? — obcy głos przedostał się do jego uszu oraz oślepiające światło wymierzone w jego oko. Jungkook po odsunięciu światła, ujrzeć mógł stojącego nad nim lekarza.
— G-Gdzie jestem? — zapytał, próbując się poruszyć, jednak przy pierwszym ruchu poczuł silny ból całego ciała.
— Jesteś w szpitalu. Razem z rodzicami miałeś wypadek samochodowy — odpowiedział mu, a Jungkook w zdenerwowaniu podniósł się do siadu, nie zważając na paraliżujący ból.
— Gdzie oni są? — zapytał niespokojnie.
— Proszę się uspokoić — rzekł, starając się uspokoić osiemnastolatka, który przez jego słowa zaczął się denerwować. — Twoja mama jest na oddziale i wciąż walczy o życie.. Jednak twój ojciec.. — przerwał, gdy oczy Jungkooka patrzyły na niego wyczekująco. — Zginął na miejscu — dodał, a ciemnowłosy pokręcił głową, nie chcąc w to wierzyć.
— Kłamiesz.. — szepnął, a mężczyzna odwrócił wzrok. — Kłamiesz! Mój ojciec nie mógł umrzeć! — krzyknął załamany, gdy ta wiadomość sprawiała, że całe jego życie zaczynało się sypać. Być może byli pokłóceni ze sobą, jednak to był jego ojciec, z którym jako dziecko miał silną więź, dopóki nie zaczął się buntować. Kochał swoje ojca i nie mógł przyjąć do siebie wiadomoci o jego śmierci.
— Przykro mi — szepnął, a Jungkook zacisnął bezradnie swoje dłonie, gdy po jego policzkach ociekały łzy bólu.
— Oppa! — wołanie wbiegającej do sali Jirae spowodowało, że spojrzał na nią. — Cieszę się, że nic ci nie jest — powiedziała, mijając lekarza, gdzie usiadła obok brata, którego przytuliła. — Byłam u mamy i nie jest z nią za dobrze — dodała zasmucona, a Jungkook objął ją, nie chcąc, aby czternastolatka została bez rodziców.
— Wyjdzie z tego... Musi — szepnął, wtulając się mocniej w młodszą siostrę.
— A-Ale ona chciała się z nami widzieć — powiedziała, odsuwając się delikatnie od brata, by spojrzeć w jego oczy, po czym zerknęła na lekarza. — Może pójść, prawda? — zapytała go z nadzieją w głosie.
— Powiem pielęgniarce, aby przygotowała wózek — odpowiedział jej, wywołując na ustach dziewczyny uśmiech wdzięczności.
— Zobaczymy się z mamą, Jungkook. Będzie dobrze — powiedziała, obejmując policzki Jungkooka, gdzie jeden z nich był zraniony.
.
Gdy rodzeństwo udało się do sali matki, mogli ujrzeć ją leżącą na szpitalnym łóżku, przy podłączonym medycznym sprzęcie. Słabe oczy kobiety skierowały się na dzieci, a siedzący na wózku Jungkook, ujął jej dłoń.
— Mamo, musisz wydobrzeć — powiedział, patrząc w oczy kobiety, która swoją słabą dłonią zsunęła z twarzy maskę tlenową.
— D-Dla mnie nie ma już szans.. a-ale ty musisz zająć się Jirae i wyjść za Hyulee, mieć normalne życie i dzieci. N-Nie możesz zawieść mnie i ojca, Jungkook. M-Musisz wziąć odpowiedzialność za swoje życie i od teraz dorosnąć. Nie zawiedź nas. Obiecaj, że zrobisz wszystko, by tak było i nigdy nie spojrzysz na tego chłopaka — powiedziała słabo, a Jungkook we łzach wraz z Jirae, słuchali z uwagą jej słów.
— Przysięgam, że będę kochał Jirae i Hyulee — przysięgał, a kobieta odczuła spokój, po usłyszeniu jego słów, a Jirae spoglądała niepewnie na Jungkooka, który obiecał matce coś takiego, z czym będzie mu ciężko żyć i nie była w stanie tego zaakceptować, choć odezwać się lękała.
Mimo swojej obietnicy i wiary w powrót do zdrowia matki, ona niedługo po tej rozmowie opuściła ich, a cały świat Jungkooka rozsypał się na jego oczach.
~
— N-Niby jak zabiłeś wtedy moich rodziców? Przecież to był wypadek — powiedział, patrząc z rozgoryczeniem w jego oczy.
— Gdy razem z rodzicami rozmawiałeś przy tamtym samochodzie, to ja w tamtym czasie zniszczyłem układ hamulcowy — oznajmił, uśmiechając się głupio, a oczy Jungkooka otworzyły się szerzej w przepływie gniewu.
— Dlaczego to zrobiłeś?! Dlaczego zabiłeś moich rodziców?! — wykrzyczał w gniewie, a Soohan odsunął się od niego, by unieść swoje oczy w stronę sufitu.
— Ponieważ chcieli nas rozdzielić. Chciałem nam oczyścić drogę do wspólnej przyszłości, a oni tylko nam wadzili i sprawiali, że byłeś cały czas pod presją — odpowiedział mu wprost, a Jungkook pokręcił w niedowierzaniu głową.
— Ty idioto, przez ciebie całe moje życie się spieprzyło! — krzyknął rozżalony. — Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, co przez ciebie razem z Jirae musieliśmy przejść?! — zapytał w krzyku.
— Nie wiem. Na początku się wystraszyłem, bo ty tam byłeś, ale... potem już więcej do mnie nie wróciłeś i zdałem sobie sprawę z tego, że po prostu mnie opuściłeś. Poszedłem cię szukać w twoim domu, ale dom był wystawiony na sprzedaż, a ty po prostu zniknąłeś. Dopiero po jakimś czasie znalazłem cię w tym obskurnym miejscu, ale kurwa z Hyulee, twoją narzeczoną! — krzyknął, gdzie chwycił w swoje ręce stojące krzesło, którym w przepływie gniewu rzucił. — Wiesz, jak ja się czułem?! — zbliżył się do niego, gdy jego twarz przybrała wręcz sinego odcieniu. — Zdradzony! Kurwa zdradzony przez ciebie, Jungkook! — wykrzyczał, a Jungkook zmarszczył swoje brwi, patrząc z żalem w jego rozżalone oczy.
— Jakoś nie jest mi z tego powodu przykro po tym, co zrobiłeś moim rodzicom — wycedził przez zęby. — Ty pierwszy spowodowałeś ten koniec, bo gdybyś nie zabił moich rodziców, udałoby mi się uwolnić z tego gówna, nawet jeśli chcieliby mnie zatrzymać. Obiecałem mojej matce na łożu śmierci, że spełnię jej prośbę i tego chciałeś się trzymać dla mojej siostry Jirae — rzekł, patrząc w oczy Soohana, który oddychał niespokojnie.
— Wiedziałem, że to wszystko robisz tylko ze względu na nią — powiedział z chłodem. — Twoja siostrzyczka była dla ciebie najważniejsze, bo nie chciałeś, aby wychowywała się bez rodziców — zmierzył go pogardliwym wzrokiem. — Ty zawsze się poświęcasz. Byłem wtedy zdesperowany, aby tobie pomóc, ale nie spodziewałem się, że mnie zdradzisz. Gdy cię zobaczyłem z Hyulee postanowiłem, nie... Przysiągłem sobie, że zemszczę się za tę zdradę i będę odbierał ci wszystko, co kochasz! — wyrzucił z siebie, a ciemnowłosego zamurowało przez jego słowa, gdy najgorsze podejrzenie przyszło do jego głowy, które wręcz sprawiło, że w jego oczach zebrały się bezradne łzy, będące jednocześnie poczuciem winy.
— P-Powiedz mi coś... — wydusił z trudem, gdy ból w klatce piersiowej sprawiał, że ledwo łapał oddech, a zmieszane oczy Soohana zwróciły się na niego. — C-Czy to ty w zemście skrzywdziłeś moją siostrę? — zapytał, a na ustach chłopaka pojawił się diabelny uśmiech.
— Dobre pytanie, Jungkook..
~
Taehyung patrzył w szoku na bolesną twarz Dongseoka, który w tej szarpaninie otrzymał w strzał. Klatka piersiowa dwudziestolatka unosiła się niespokojnie, gdy Jimin z Jinem patrzyli w ich stronę z przerażeniem w oczach.
— Policja! Odłożyć broń i ręce do góry! — krzyknął jeden ze wbiegających do pomieszczenia policjantów, który spojrzał z zaskoczeniem na leżącą dwójkę, mogąc ujrzeć ich obydwóch we krwi. Szybko podszedł do dwójki, gdzie zdjął z leżącego Taehyunga Dongseoka. — Kto wzywał policję? — zapytał.
— J-Ja — powiedział Taehyung, który podniósł się do siadu, gdzie do pomieszczenia weszło jeszcze więcej policji, a on sam podniósł się z podłogi, by podejść do płaczącego Jimina, któremu z drżeniem rąk zaczął zdejmować sznur oraz taśmę.
— Taehyung, jak dobrze, że nic ci nie jest — powiedział przez płacz Jimin, który rzucił się na szyję przyjaciela, będąc przerażonym po tym, co niedawno się stało. Jin został rozwiązany przez policję, gdzie zaraz sam do nich podszedł.
— Miałeś szczęście, że to ciebie nie trafiło — powiedział Seokjin, który również dołączył do wspólnego uścisku.
— Najważniejsze, że wam nic już nie grozi — odsunął się od nich, by spojrzeć na dwójkę z uwagą. — Niepotrzebnie tutaj przyszliście, wiedząc, jaki jest Misook — powiedział, pokręcając na boki głową.
— Misook okazał się kuzynem Dongseoka. Świnie! Już nigdy nikomu nie zaufam bez patrzenia w życiorys — rzekł rozzłoszczony Jimin.
— Masz Yoongiego i jego życiorys nie jest ci obcy, więc już nie dramatyzuj — powiedział Seokjin, chcąc uspokoić przyjaciela, który najwidoczniej miał do siebie żal za zaufanie komuś takiemu jak Misook.
— Pojedźcie ze mną do domu pana Yonho. Wolę mieć was teraz przy sobie, po tym wszystkim — powiedział z ciężkością w głosie Taehyung, gdy do mieszkania weszli ratownicy, którzy zaczęli wynosić rannego Dongseoka.
— N-Nie wierzę, że on mnie tak załatwił — mówił wpółprzytomny, gdy cała trójka spoglądała na niego.
Wszyscy musieli zeznać policji całe zdarzenie, zanim mogli wrócić do domu Yonho.
Gdy po przegadanej rozmowie w samochodzie dotarli na miejsce, Jimin zauważył zaparkowany przed domem samochód Yoongiego.
— Yoongi tutaj jest — szepnął, gdy odpiął pas, po czym cała trójka opuściła pojazd, by udać się do domu. Przedostali się przez korytarz do przestronnego salonu, gdzie siedzący na sofie Yoongi, widząc Jimina, szybko wstał, by podejść do niego i zamknąć w swoich ramionach. — Yoongi przepraszam. Pewnie się martwiłeś — powiedział, wtulając się w chłopaka.
— Nic ci nie jest? — zapytał, a chłopak zaprzeczył ruchem głowy.
— Na szczęście nic nam nie jest, ale to dzięki Taehyungowi — odpowiedział mu, a Yoongi spojrzał z wdzięcznością na Taehyunga. Jasnowłosy spojrzał zaraz na zmartwionego Namjoona oraz Hoseoka, którzy przyjechali razem z Yoongim, jednak mógł zauważyć, że Jin zdążył się przytulić do Joona.
— Wszyscy powinniście sobie odpocząć. Możecie tutaj zostać — rzekł z uśmiechem pan Yonho, który podszedł do Taehyunga. — Cieszę się, że nic tobie nie jest — powiedział w jego stronę.
— Panie Yon, Dongseok powiedział mi, że Jungkook nie wstawił się w więzieniu, to prawda? — zapytał niespokojnie, a mężczyzna westchnął głęboko.
— To prawda. Zdzwoniła do mnie niedawno policja i szukają go — odpowiedział, a Taehyung zagryzł się w zdenerwowaniu na dolnej wardze. Nie rozumiał, dlaczego Jungkook nie wstawił się w więzieniu, jednak taki brak odpowiedzialności w ogóle nie pasował do bruneta, który dobrze wiedział, że musi się tam wstawić.
— Martwię się o niego — szepnął.
— Możliwe, że coś go zatrzymało. Oby, jak najszybciej go znaleźli — rzekł ze zmartwieniem Hoseok. — To nie podobne do Jungkooka, żeby coś takiego olać — dodał, a Taehyung przytaknął głową, zgadzając się z jego słowami.
Wszyscy, chcąc się uspokoić, zajęli się sobą. Jimin z Yoongim wyszli do ogrodu, a Jin z Namjoonem i Hoseokiem rozmawiali w salonie o tym, co wydarzyło się w mieszkaniu Jimina, Taehyung zaś udał się do kuchni, gdzie przystanął przy dużym oknie, patrząc w ciemne niebo, na którym widoczne były pojedyncze gwiazdy. Nie potrafił być spokojny o Jungkooka, gdy policja go szukała. Bał się, że przez to wszystko wydłużą mu karę, lecz wiedział, że Jungkook nie uciekłby przed wymiarem sprawiedliwości, dlatego w tym wszystkim, coś mu nie pasowało.
— Może chcesz herbaty? — usłyszał pytanie Yonho, przez co jego oczy zwróciły się na mężczyznę.
— Nie — zaprzeczył ruchem głowy.
— Widzę, że sprawa z Jungkookiem nie daje ci spokoju — zauważył, przystając obok niego.
— Niestety nie — przyznał. — Jungkook zawsze jest odpowiedzialny i nie uciekłby przed powrotem do więzienia, wiedząc, że może przez to otrzymać dodatkową karę — powiedział, spoglądając na mężczyznę, który pokiwał w zgodzie głową. — Wcześniej nie dokończyliśmy naszej rozmowy, a wciąż mam do ciebie ważne pytanie — powiedział, patrząc z powagą w oczy Yonho.
— No tak.. Jakie masz do mnie pytanie? — zapytał zaciekawiony.
— Gdzie jest ten mężczyzna? — zapytał, zaskakując go swoim pytaniem. — Mężczyzna, którego kochała moja matka.. Gdzie on jest? — dodał, a Yonho, odwrócił wzrok.
— Myślałem, że to wiesz — westchnął głęboko, gdy dwudziestolatek przyglądał się mu z uwagą. — On zginął zaraz po twojej matce — oznajmił, a oczy Taehyunga otworzyły się szerzej w zaskoczeniu.
— J-Jak to? — zapytał.
— Wiem, że został postrzelony w jednym z tutejszych klubów. Pobito go i zastrzelono — odpowiedział, a Taehyung pokręcał w niedowierzaniu głową, nie mogąc tego zbiegu okoliczności zrozumieć.
— T-To nie nie jest normalne, że zaraz po mojej mamie umarł.. Miał przecież syna, dlaczego? — spojrzał w oczy Yonho, który położył swoją dłoń na ramieniu roztrzęsionego chłopaka, którego zbyt bardzo zszokowała ta wiadomość.
— Tego nikt nie wie, uznano to za jakieś gangsterskie interesy — wyjaśnił.
— Ale on nie był gangsterem i na pewno nie mógł.. — pokręcał głową w szoku. — A co z jego synem? Był on bodajże dwa lata starszy ode mnie — rzekł, patrząc desperacko w oczy mężczyzny.
— Z tego, co mi wiadomo, trafił do rodziny zastępczej. Nazywał się... chyba Im Soohan — powiedział, przypominając sobie imię syna partnera matki Taehyunga, który słysząc to imię, pobladł na twarzy. — Wszystko w porządku, Taehyung? — zapytał zaskoczony.
— N-Nie — pokręcił głową, wycofując się w tył. — Nie wierzę, że to on jest tym chłopakiem — wyszeptał, po czym minął mężczyznę, by pobiec do wyjścia z domu.
— Dokąd ty idziesz?! — zawołał mężczyzna, a siedząca w salonie trójka spojrzała z zaskoczeniem na wybiegającego z domu Taehyunga, by szybko wybiec za nim. Gdy razem z panem Yonho wybiegli przed dom, Taehyung siedział w samochodzie, gdzie z piskiem opon ruszył, by odjechać sprzed domu.
— Co w niego wstąpiło? — zapytał Namjoon.
— Sam nie wiem, rozmawialiśmy o jego przeszłości i nagle wybiegł — wyjaśnił Yonho.
Zdesperowany Taehyung przyspieszył na ciemnej drodze, gdy w tej chwili potrzebował odpowiedzi na wszystkie swoje pytania. Sam fakt, że synem partnera jego matki był Soohan tym bardziej zmusił go do szybkiego działania. — Tylko ojciec może mi wszystko wyjaśnić — powiedział, patrząc ze skupieniem na drogę, gdzie zwiększył nacisk swoich placów na kierownicy.
Przytłoczony tym wszystkim starał się jak najszybciej dojechać do rodzinnego domu, w którym nie był już od jakiegoś czasu.
Po długiej trasie zatrzymał samochód przed wielką posesją, gdzie wysiadł, posiadając w oczach determinację. Spojrzał na wszystkie okna w domu, w którym nie było ani jednego zapalonego światła, co było dość rzadkim widokiem.
Ruszył w stronę drzwi, które po chwili przekroczył, wchodząc po tak długim czasie do domu, z którego uciekł, by wyjść za Jungkooka. Zapalił światło w przestronnym korytarzu, gdzie jego oczy zwróciły się na długie schody, którymi niegdyś codziennie przechodził. — Czy jest ktoś w domu? — zawołał, niepewnie patrząc w głąb korytarza, gdzie odpowiedziała mu jedynie głucha cisza.
Niepewnie ruszył w głąb domu, udając do w stronę dwudrzwiowych drzwi, które należały do biura jego ojca. Chwycił za klamkę, by zaraz przedostać się do środka, zapalając przy okazji światło w pomieszczeniu. Rozejrzał się po biurze ojca, widząc nieład na jego biurku. Poczuł się rozczarowany, nie zastając go w domu, jednak nie zamierzał odchodzić, bez zobaczenia się z nim. Podszedł do dużego obrazu stojącego za biurkiem, który przedstawiał jego mamę, go i ojca, gdy jeszcze całą trójką byli razem. Zmieszany zmarszczył brwi, gdy dostrzegł, że ściana, przy której wisi obraz, jest uchylona, jakby prowadziła, do jakiego ukrytego pokoju.
Zaciekawiony otworzył ukryte przejście, gdzie niepewnie wszedł do środka. Czując nieprzyjemny odór, przyłożył do nosa dłoń, by rozejrzeć się po oświetlonym pomieszczeniu, w którym widniało pełno monitorów, z całego domu. Niepewnie podszedł do niewielkich ekranach, gdzie w środku znajdywał się większy ekran, który był o dziwo wyłączony. Mógł ujrzeć wszystko, co dzieje się wokół domu i w środku, jednak zaciekawiony największym ekranem, postanowił go włączyć. Widok, jaki zastał, sprawił, że wycofał się do tyłu, upadając w przerażeniu na podłogę.
Przerażony przyłożył do swoich ust dłoń, która drżała przez nagły atak paniki. Odtwarzany filmik, w którym mógł ujrzeć siebie w swojej łazience, każdego dnia był dla niego ogromnym szokiem, gdyż nie wiedział, że przez cały czas był obserwowany, a w jego łazience były kamery. Nie rozumiał, dlaczego jego ojciec trzymał przy sobie jego nagrania z łazienki, gdzie jest nagi. — Co to ma znaczyć?! — podniósł w przerażeniu głos.
Ciężko oddychając, ujrzał na podłodze leżące ubranie, które zawsze nosiła zamaskowana postać. Roztrzęsiony przybliżył się do leżących rzeczy, gdzie w nich znalazł skórzane czarne rękawiczki, które nie raz zakrywały mu usta, gdy próbował się bronić. Łzy opuszczały jego oczy w całym tym szaleństwie, gdzie stał się blady jak ściana. — Dlaczego mój ojciec trzyma tutaj takie rzeczy?! — wykrzyczał przerażony, gdy nie potrafił tego wszystkiego zrozumieć. — C-Co to jest? — zapytał, znajdując w tym wszystkim dziwny pilot. — N-Nie rozumiem.. — szepnął.
— To zmieniacz głosu — usłyszał za sobą kobiecy głos, który był mu bardzo znajomy i powodował w nim prawdziwy lęk. Przerażony odwrócił swoją głowę w jej stronę, gdzie ujrzał byłą żonę jego ojca. — Widzę, że w końcu odnalazłeś prawdę — rzekła, patrząc w jego przerażone oczy, gdzie zaczęła się powoli do niego zbliżać.
— N-Nie.. Nie zbliżaj się do mnie — wystraszony wycofywał się na podłodze, gdzie znalazł się pod samą ścianą, nie mogąc uciec dalej. — C-Czego ty ode mnie chcesz? D-Dlaczego to wszystko jest u mojego ojca? — pytał przerażony, a kobieta przykucnęła przed nim, gdzie jej zimna dłoń umiejscowiła się na mokrym policzku Taehyunga.
— Zadajesz za dużo pytań, słońce — uśmiechnęła się, a dwudziestolatek pokręcał słabo głową. — Minęło dziewięć lat, a ty wciąż tak samo drżysz — zauważyła.
— N-Nie dotykaj mnie — wycedził przez łzy, a kobieta spojrzała na niego znacząco.
— To jest czas, kiedy jesteś gotowy do swojego przeznaczenia — oznajmiła mu, a zmieszany chłopak zmarszczył brwi.
— O czym ty mówisz? — zapytał, już nie pierwszy raz słysząc od niej podobne słowa. — Co zrobiłaś z moim ojcem i jego żoną?! — podniósł głos.
— Jego żoną? — zapytała, podnosząc się na równe nogi, gdzie przerażony Taehyung szedł za nią swoimi oczami, gdy zbliżała się do stojącej szafy, którą bezwahania otworzyła, a widok zakrwawionej Mirae w środku spowodował, że chłopak krzyknął w przerażeniu, widząc martwą kobietę. — Za zdradę zapłaciła własną krwią tak jak twoja matka..
— N-Nie! — zapłakał, chwytając się za głową. — Nie rozumiem, dlaczego to robisz?! Dlaczego się mnie uwzięłaś?! — wykrzyczał w panice, gdzie roztrzęsiony podniósł się na równe nogi. — Zabiłaś kolejną osobę i chcesz mi powiedzieć, że moją mamę też ukarałaś?! — krzyknął, gdzie w szale rzucił się na kobietę, którą przywarł do ściany, chwytając ją za szyję.
— Twoja matka zasłużyła na karę — wydusiła, patrząc w zapłakane oczy chłopaka, który w całym szale zaczął krzyczeć w żalu i nienawiści do niej, wiedząc, że to ona odebrała mu mamę. — N-Nie była pijana. W napoju miała środek odurzający.. — dodała, a Taehyung coraz mocniej zwiększał nacisk na jej szyję, nie mogąc jej tego puścić płazem.
— Dlaczego ja?! Dlaczego moja mama?! Dlaczego wszystkich zabijasz i mnie prześladujesz?! Dlaczego?! — krzyknął załamany resztkami sił, czując się zamkniętym w tym całym szaleństwie, jednak słysząc wyraźne słowa, które były odpowiedzią na jego pytania, spojrzał z rozczarowaniem w stronę otwartego przejścia.
— Ponieważ jesteś moim najcenniejszym skarbem i szaleńczą miłością, a przede wszystkim przez cały ten czas synem..
~
No to się porobiło. Jungkook i Taehyung znaleźli się w prawdziwym niebezpieczeństwie, a prezes Kim oraz jego była żona przez lata zatuszowali wszystkie swoje złe uczynki. Soohan zaś zrobił również wiele złego Jungkookowi
Widzimy się w poniedziałek!
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top