|Oczekiwania|
Jungkook czuwał przy Taehyungu, który leżał pod ciepłą kołdrą, gdy jego czoło było całe rozpalone. Młodszy trzymał z trudem otwarte oczy, gdy za wszelką cenę próbował nie odpłynąć do krainy snów. Leżał w łóżku bruneta, który przyłożył do jego czoła zimny okład. Oczy piekły go niemiłosiernie, a z jakiegoś powodu nie potrafił poddać się snu, gdy tak wiele obaw nie dawało mu spokoju. Była dziewczyna Jungkooka zasiała w nim wątpliwości i teraz już nie wiedział, czy postąpił dobrze, odchodząc od ojca. Bał się tego miejsca i nie czuł się tutaj dobrze, tym bardziej po tym, co zobaczył. Jednak nie mógł wrócić do domu ojca z podkulonym ogonem. Tłumaczenia Jungkooka w ogóle nie miały dla niego sensu, a jednak jego uczucia były znacznie silniejsze i potrafił mu wybaczyć.
— Zaśnij, skarbie — powiedział z troską chłopak, który przyglądał się rozpalonemu blondynowi.
— Nie chce — szepnął słabo, jednak Jungkook dobrze widział, że młodszy potrzebuje snu.
— Jesteś uparty, co ja mam z tobą zrobić? — zapytał, pokręcając głową na boki, a Taehyung odwrócił zasmucony wzrok.
— Po prostu mnie nie rań — wyszeptał, a oczy chłopaka powiększyły się w zaskoczeniu.
— Tłumaczyłem ci, że..
— Nie chce tego słuchać. Tłumaczenia nie są żadnym zagwarantowaniem, Jungkook — rzekł z powagą w głosie. — Ja oczekuje od ciebie jedynie szczerości, a przede wszystkim lojalności — dodał, a chłopak przytaknął w zrozumieniu głową.
— To się już więcej nie powtórzy, obiecuję — powiedział, gdzie czule ucałował dłoń chłopaka. — A teraz się prześpij — dodał szeptem, a Taehyung uśmiechnął się blado, zamykając swoje ciężkie powieki.
Jungkook przyglądał się długą chwilę Taehyungowi, który pogrążył się w głębokim śnie. Widział, że chłopaka nie dręczył ból fizyczny, a raczej psychiczny po wszystkich dzisiejszych zmaganiach. Wyrzekł się dla niego wszystkiego, co posiadał i pozostał z niczym, gdzie wymienił wszystkie dobra tylko na niego. Wiedział, że Taehyung całkowicie wpadał w jego pułapkę i zakochał się na tyle mocno, że jakikolwiek zwątpienie prowadziło go na dno, gdzie znalazł się, wychodząc za niego. Uśmiechnął się chytrze, gdy czuł, że wszystko szło ku dobrej drodze.
W tym samym czasie dzwonek do drzwi wyrwał chłopaka z jego głębokich myśli, przez co zmuszony był odejść od śpiącego dwudziestolatka. Podszedł spokojnym krokiem do drzwi, które otworzył, a widząc poważny wyraz twarzy Yoongiego, czuł, że nie wróży to niczego dobrego.
— Taehyung jest w domu? — zapytał, martwiąc się pierw o chłopaka.
— Tak, niedawno zasnął — odpowiedział mu.
— Wyjdźmy — westchnął, a brunet udał się za nim na zewnątrz, gdzie obydwoje podeszli do barierek z widokiem na Seulskie ulice. Yoongi patrzył pustym wzrokiem przed siebie myśląc nad tym od czego powinien zacząć, a Jeon oczekiwał na to, co ma mu do powiedzenia przyjaciel. — Nie będę owijał w bawełnę — zaczął poważnym tonem, a ciemne oczy Jeona skierowały się na niego. — Chcę, żebyś zostawił w spokoju Taehyunga — oznajmił, a ciemnowłosy przyglądał mu się z niezrozumieniem.
— Mówiłeś, że nie będziesz się wtrącał do tej sprawy — zauważył, a Yoongi zaczął pokręcać nerwowo głową.
— Wtedy nie wiedziałem, że on jest przyjacielem Jimina — spojrzał na niego, a brwi ciemnowłosego zmarszczyły się w zdenerwowaniu.
— Co ma jego przyjaciel do rzeczy? — zapytał.
— To, że go kocham i nie chce, żeby coś między mną a nim się zepsuło przez twoją zemstę, Jungkook — odpowiedział mu ze zdenerwowaniem w głosie. — Naprawdę zależy mi na Jiminie i nie chce go stracić, kiedy zaczęliśmy iść dobrą drogą — dodał, a Jungkook nie mógł uwierzyć w Mina.
— Czyli to on jest tym chłopakiem, który jest bity przez swojego chłopaka? — zapytał wprost.
— Tak — odwrócił wzrok. — Chcę wyciągnąć Jimina z tego gówna, ale... jeśli ty w tym czasie skrzywdzisz jego przyjaciela, to ten ratunek nic nie będzie znaczył, bo i tak będzie cierpiał, gdy dowie się, że o wszystkim wiedziałem — wytłumaczył w obawie, po czym przyłożył do swojego czoła dłoń.
— Jimin to twoja sprawa, nie moja. Ratuj go, a od mojej zemsty się odpierdol — warknął w zdenerwowaniu. — Myślałem, że nie będziesz stanowił problemu, ale widzę, że jednak jest inaczej. Nie zrezygnuje z zemsty, bo i tak jest już za późno, żeby się wycofywać. Karty zostały już wyłożone i nie ma odwrotu — oznajmił, opierając swoje dłonie na barierce, a Yoongi spojrzał na niego z niezrozumieniem.
— O czym ty mówisz? — zapytał.
— Ja i Taehyung dziś wzięliśmy ślub, a moja zemsta się właśnie rozpoczęła, więc nie będę się już wycofywał — odpowiedział mu, a Yoongi otworzył szeroko swoje oczy w zaskoczeniu.
— Nie mogłeś tego zrobić...
— Owszem mogłem. Od kiedy zjawiłem się w tym domu, chciałem go z niego wyciągnąć, aby poczuł jak to jest być na miejscu Jirae... — zaczął, zaciskając dłonie na metalowej rurze, a Yoongi patrzył na niego ze strachem w oczach. — Ten ślub był przeze mnie bardzo długo oczekiwany... Byłem ciekaw czy naprawdę jest na tyle naiwny, że wpadnie w moją pułapkę i zostawi wszystko dla tego fałszywego uczucia — zaśmiał się, pokręcając w rozbawieniu głową, po czym spojrzał z obłędem w oczach na przyjaciela. — Wygląda na to, że bardzo dobrze odegrałem moją rolę, Yoongi. Taehyung już jest w moim świecie i teraz zobaczy, jak to jest kochać bez odwzajemnienia, będąc nikim w moich oczach — uśmiechnął się w zadowoleniu.
— Nie rób tego, co on zrobił, Jungkook. To do niczego nie prowadzi. Jeśli już pragniesz zadośćuczynienia, to powiedz mu, kim jesteś i co zrobił, żeby w końcu posadzić go za kratkami. To jest najbardziej słuszne niż zabawianie się ludzkimi uczuciami. Każdy popełnia błędy, a najlepszą karą dla niego byłoby postawienie go przed sądem — powiedział, starając się wytłumaczyć brunetowi, co jest słuszne.
— To mnie nie zadowoli, bo on nie pójdzie siedzieć... Jego ojciec go wyciągnie z tego — pokręcił głową.
— Ale chcesz zachować się jak on?! — podniósł zdenerwowany głos.
— Nie dbam o to — wzruszył ramionami. — Chcę widzieć go cierpiącego — dodał z chłodem.
— Jungkook ty nie jesteś taki — pokręcił załamany głową. — Ciebie nie cieszy widok cierpienia. Jesteś zbyt uczuciowy, żeby bawić się uczuciami tego chłopaka — powiedział, spuszczając wzrok, a Jeon uśmiechnął się pod nosem.
— Szczerze? — zaśmiał się cicho. — To bardziej jest mi go żal... Na początku pragnąłem od razu zabić go.. Potraktować jak szmatę i rzucić pod pierwszy lepszy samochód — wyznał szczerze.
— I dlaczego tego nie zrobiłeś? — zapytał, a Jungkook odwrócił nerwowo wzrok.
— Bo...
— Poznając go lepiej, nie potrafiłeś tego zrobić, czyż nie? — uniósł brew.
— Powiedzmy, że jakaś jego część przypomina młodszego mnie... — wyznał. — Kiedy miałem osiemnaście lat, zginęli rodzice i spadł na mnie obowiązek zajęcia się młodszą siostrą, a przed tym byłem równie nieobliczalny i zagubiony, jak on... Jednak myślę, że w tym jego idealnym świecie coś spowodowało to, jaki się stał i pogrążył się w narkomanii — spojrzał w oczy Yoongiego. — Co nie oznacza, że wybaczę mu to, co zrobił mojej siostrze. Dopóki żyję, nigdy nie pozwolę mu odejść żywemu — dodał z mrokiem w oczach.
— Jungkook, nasza Jirae nie chciałaby tego — westchnął ciężko.
— To naiwność ją zgubiła, a ja nie zamierzam być naiwny i ślepy na to, jaką osobą jest Kim Taehyung. To ja wymierzę mu karę, a każdy cios będzie prowadził go tylko do jednego — powiedział z determinacją.
— To jest kurwa złe! — podniósł głos, odchodząc od bruneta. — Ja nie chce mieć z tym nic wspólnego... a jeśli Jimin dowie się o tym, to będę się modlił, żeby kiedyś mi wybaczył — odszedł, zostawiając Jeona samego.
~
Następnego dnia Taehyung przebudził się, czując już lepiej po przespanej nocy. Spojrzał na drugą część łóżka, gdzie spokojnie spał brunet. Podłożył swoją dłoń pod policzek, patrząc z namysłem na przystojną twarz chłopaka. Dlaczego nie czuł tego, że właśnie jest po ślubie? Dlaczego zupełnie inaczej wyobrażał sobie życie z Jungkookiem? Dlaczego w ten sam dzień zadał mu ból i zniszczył tę wyjątkową chwilę, którą spędzić powinni w zupełnie inny sposób. Bez żalu, bez zdrady, bez łez i bólu.
Powinni się kochać i cieszyć chwilą, a może to on zbyt wiele sobie wyobrażał? Jego niepewna dłoń przysunęła się do policzka bruneta, gdzie zaczął sunąć opuszkami po strukturze jego skóry. Kochał go tak bardzo, że rozczarowanie, jakie czuł, sprawiało mu zbyt wiele bólu. Zacisnął swoje drżące wargi, gdy natrętne myśli sprowadzały go na samo dno.
Odsunął dłoń, gdzie podniósł się do siadu i zdjął z siebie kołdrę. Miał ubrane na sobie rzeczy Jungkooka, gdyż właściwie nic swojego nie posiadał. Wstał z łóżka, spoglądając niepewnie na poruszającego się chłopaka, który odwrócił się na drugi bok, po czym udał się w stronę wyjścia z pokoju.
Wszedł do małej kuchni, gdzie niepewnie rozejrzał się po wilgotnym wnętrzu, który przyprawiał go o gęsią skórkę. Zauważając na stole różową torbę, podszedł do niej, gdzie niepewnie zajrzał do środka. Wyciągnął ze środka pudełka z jedzeniem, które postawił na stole i zdjął z pokrywki przyklejoną kartkę.
" Mam nadzieję, że ci posmakuje. Robiłam to z miłość do ciebie, Hyulee." — wzrok blondyna przybrał wrogości po przeczytaniu liściku, który w gniewie zgniótł i poszedł, wyrzuć prosto do kosza na śmieci.
— Suka — burknął, nie mogąc zapanować nad zazdrością, która była silniejsza od rozsądku. "Jest mu tylko ciebie żal" — nie potrafił strawić wczorajszych słów dziewczyny, przez co oddychał niespokojnie i miał ochotę się rozpłakać. W zdenerwowaniu otworzył jedno z pudełek, gdzie zaczął dłonią wpychać do swoich ust przygotowane przez Hyulee jedzenie. Usta miał pełne i zapychał je bez kontroli, a oczy pokryte miał słonym szkłem.
Przełykał niepoprawnie i pozbywał się usilnie wszystkiego, co przygotowała. Opuścił na podłogę puste pudełko, gdzie w pośpiechu pobiegł do łazienki. Przykucnął przed muszlą klozetową, musząc zwymiotować wszystko, co zjadł.
Łzy ociekały po jego policzkach, a z każdą chwilą wszystko doprowadzało go wewnętrznego szału. Spłukał wodę w muszli, po czym usiadł na podłodze i zamknął deskę, gdzie zaraz oparł o nią swoje spocone czoło. Oddychał niespokojnie, modląc się w duszy o spokój i poczucie bezpieczeństwa.
Podciągnął nosem, po czym wstał, gdzie podszedł do umywalki w kącie pomieszczenia. Puścił wodę, którą zaczął płukać swoje usta, nie potrafiąc w nerwach zaprzestać tego robić.
Jungkook opuścił pokój, gdzie spojrzał z zaskoczeniem na puste pudełka porozrzucane na podłodze. — Co tu się stało? — zapytał zmieszany, a słysząc odgłosy w łazience, udał się tam, gdzie wszedł do środka. Widząc, jak roztrzęsiony chłopak cały czas oczyszcza swoje zaczerwienione usta, podszedł do niego, gdzie z siłą przytrzymał jego dłonie.
— Puść — szepnął.
— Co ty robisz? — zapytał, patrząc na niego z niezrozumieniem.
— Nie twoja sprawa — odpowiada z chłodem, po czym próbuje wyrwać swoje dłonie z uścisku chłopaka. — Zostaw mnie samego — powiedział, czując się bezsilnym przed brunetem.
— Widziałem, że zjadłeś wszystko.. Jeśli byłeś głodny, mogłeś mi powiedzieć — powiedział spokojnie, a jasnowłosy zaśmiał się gorzko.
— Co? Bo to było od twojej ukochanej? — zapytał wprost.
— To nie jest ważne, ale tego było dużo i boję się, że...
— Już nie udawaj takiego przejętego — wywrócił oczami, a ciemnowłosy w zdenerwowaniu puścił jego dłonie.
— Wykrzycz się, jeśli musisz. Chętnie posłucham, co masz do powiedzenia. Lepsze to niż patrzenie na twoje chore zachowanie! — warknął w gniewie, a Taehyung zacisnął swoje dłonie.
— Pieprzony śmieć! — wycedził z żalem, a brunet uniósł w zdumieniu brwi. — Myślałem, że po tym ślubie w końcu będę mógł być z tobą szczęśliwy, a za to zostaję cię całującego się z tą twoją szmatą z banku i potem mówisz, że chciałeś jej dać to, czego chciała! — wykrzyczał w bezsilności.
— Chyba ci już to tłumaczyłem — westchnął ciężko, gdzie oparł się plecami o drzwi.
— W dupie mam twoje tłumaczenia! Wiesz, co najbardziej mnie zabolało? — uniósł brew i zbliżył się do ciemnowłosego. — To, że w dniu naszego ślubu chciałeś jej dać, czego chciała. Ja nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobił — pokręcił głową, nie mogąc znieść tego, co zrobił brunet.
— Przepraszałem cię za to, co mam jeszcze zrobić, żebyś mi wybaczył i przestał się tak zachowywać? — zapytał z ciężkością w głosie.
— Nie wiem. Potrzebuję czasu, żeby ci to wybaczyć — szepnął, odwracając wzrok.
— Przestań i po prostu powiedz, co tak naprawdę cię dręczy? — zapytał, widząc, że dwudziestolatka coś innego trapi.
— Twoja była dziewczyna powiedziała mi, że jesteś ze mną, bo ci mnie żal... — powiedział zasmucony, a węglowe oczy bruneta przybrały powagi — Powiedz mi... C-Czy to jest prawda? — zapytał niepewnie.
— Oczywiście, że nie. Taehyung jesteś dla mnie najważniejszy i wziąłem z tobą ślub z miłości — odpowiedział mu z czułością w głosie, gdzie objął ramiona zgrabniejszego, którego przyciągnął do siebie i zamknął w szczelnym objęciu. — Kocham cię i nie wątp w to — dodał, a młodszy zamknął swoje oczy, próbując uspokoić się w jego ramionach. — Nie tak powinien wyglądać początek naszego wspólnego życia — szepnął, gładząc młodszego po plecach. — Proszę, wybacz mi to wczorajsze nieporozumienie — ucałował młodszego w czoło.
— Wybaczę, jeśli nigdy więcej się to nie powtórzy — powiedział, patrząc w oczy starszego.
— Na pewno się nie powtórzy — uśmiechnął się delikatnie, a dzwonek do drzwi spowodował, że dwójka odsunęła się od siebie. — Otworzę — powiedział, po czym opuścił łazienkę, gdzie udał się do wyjścia. Otworzył drzwi, zaskakując się widokiem ochroniarzy z torbami Taehyunga.
— Prezes Kim kazał przywieźć rzeczy pana Taehyunga — rzekł w jego stronę Byunsoo, który patrzył z chłodem na Jeona.
— Na pewno się ucieszy — odrzekł spokojnie.
— Jeśli mam być szczery, czuję się zawiedziony tobą, Jungkook. Myślałem, że jesteś porządnym pracownikiem i można tobie ufać. Wiązanie się z synem pracodawcy jest niepoprawne w naszym zawodzie — pokręcił rozczarowany głową.
— Jakoś mnie to nie obchodzi. Podobno na miłość zawsze jest wytłumaczenie — puścił mu oczko, uśmiechając się chytrze, a zaraz obok niego pojawił się Taehyung, który ucieszył się widokiem swoich rzeczy.
— Mój ojciec pozwolił wam to przywieźć? — zapytał Byunsoo.
— Tak. Kazał panu przekazać, że pomimo twojego wyboru liczy na twój powrót. Jednak po jego urazie stać go jedynie na zwrócenie twoich rzeczy — odpowiedział Taehyungowi, który uśmiechnął się zadowolony, podchodząc do swoich toreb.
— Moje dzieci — objął torbę z firmowymi ubraniami. — Nie mógłbym bez was żyć — dodał, a Jungkook patrzył na niego z niedowierzaniem.
— Chyba widzisz, że on nie pasuje do ciebie — zaczął dyskretnie Byunsoo, a Jungkook spojrzał na niego.
— Czy kazał ci to przekazać prezes Kim? — uniósł kpiąco brew.
— Możliwe — szepnął, odwracając wzrok.
— Która torba jest tylko z ubraniami? — zapytał.
— Te dwie. Reszta to torby, kosmetyki i inne rzeczy pana Taehyunga — odpowiedział mu, wskazując na poszczególne torby, gdzie w tym wszystkim stało ich ponad piętnaście. Podszedł do wskazanych toreb, które wziął i zabrał do mieszkania, po czym zbliżył się do Taehyunga, którego objął w pasie i z siłą odciągnął od torby z torbami.
— Jungkook, co ty robisz?! — zapytał zdenerwowany, gdy ciemnowłosy ciągnął go w stronę mieszkania.
— Dwie torby ci starczą, więcej ci nie trzeba — odpowiedział mu bezemocjonalnie, po czym zatrzymał się przed Byunsoo. — Resztę zabierzcie do prezesa Kima i powiedz mu, że Taehyung więcej nie potrzebuje — rzekł z powagą w głosie.
— Nie! Tylko nie moje dzieci! — krzyknął płaczliwie, gdy Jungkook zabrał go do mieszkania i zamknął za nimi drzwi. Brunet puścił go, gdzie zatrzymał się przy stole w kuchni, patrząc z żalem na bruneta. — Dlaczego to zrobiłeś?! — zapytał, tupiąc nogą w zdenerwowaniu.
— Bo dużo ci nie trzeba — wzruszył ramionami.
— Zdecydowałeś za mnie — spojrzał na niego z niedowierzaniem. — Jak pojawić się w szkole bez moich dzieci? — zapytał, wydając dolną wargę.
— Jakoś sobie poradzisz. Masz się usamodzielnić, Tae — powiedział, patrząc na niego z powagą w oczach. — Już nie możesz liczyć na wsparcie ojca. Ja wracam na ring, a ty sobie znajdziesz prace — wyjaśnił mu ze spokojem, a blondyn, słysząc słowo "praca" zamrugał niespokojnie oczami.
— Praca? — zapytał.
— Tak, praca. Ludzie pracują, żeby jakoś przeżyć — odpowiedział wprost.
— Ale ja nigdy nie pracowałem.. — szepnął pod nosem, a Jungkook uśmiechnął się i położył swoją dłoń na ramieniu chłopaka.
— Coś sobie znajdziesz, tygrysku. Obydwoje sobie damy radę — powiedział, chcąc podnieść go na duchu.
— Oczywiście... damy — uśmiechnął się niepewnie.
— Cieszę się, że złość ci już przeszła — podszedł do niego bliżej, a młodszy spojrzał w jego oczy, czując przyjemne dreszcze, gdy dłoń starszego umiejscowiła się na jego policzku. — A skoro pominęliśmy naszą noc, to może chc..
— Jezu, ale toreb do ciebie przyszło, Jk! — zawołał, wchodzący do mieszkania Hoseok, który zdziwił się widokiem dwójki. — A wy co? — zapytał, przyglądając się im niepewnie. — Nie w porę? — uniósł brew.
— Powiedzmy, Hobi — przeciągnął Jeon, który odsunął się od Taehyunga. — Kawy? — zapytał, podchodząc do blatu.
— Herbaty! — zawołała dwójka, która zaraz spojrzała na siebie z rozbawieniem.
— Okej, dwie herbaty i jedna kawa — zanucił, a Hoseok i Taehyung usiedli do stołu.
— Może, zamiast zajmować się boksem, zostań kelnerem — powiedział rudowłosy, który puścił oczko Taehyungowi.
— To nie dla mnie — odparł spokojnie.
— A wy mieliście jakąś wspólną nockę, czy coś? — zapytał z zaciekawieniem, a jasnowłosy nie zabardzo wiedział, co mu odpowiedzieć.
— Em.. No tak jakby...
— Wczoraj wzięliśmy ślub — przerwał Jungkook, a rudowłosy spojrzał na niego z zaskoczeniem.
— Co?! — podniósł głos, chcąc zlać za ten wyskok Jungkooka, jednak powstrzymał się ze względu na obecność Taehyunga. — To... super... bajka i narka — zaczął się śmiać w nerwach. — Namjoon cię zajebie — szepnął pod nosem.
— Wesprzyj Taehyunga, to dla niego dość nowa sprawa i wiesz.. Ja od jutra wracam na ring i przydałby mu się ktoś, kto by go poprowadził — rzekł w stronę rudowłosego przyjaciela, którego nogi zaczęły niespokojnie drżeć pod stołem.
— Pewnie. Ja bardzo lubię Taehyunga — uśmiechnął się do blondyna.
— Dziękuje, hyung — powiedział z wdzięcznością Taehyung. — Jungkook powiedział, że będę musiał znaleźć pracę, ale nie wiem za bardzo, jak to się robi... — szepnął w jego stronę, a rudowłosy wcale się nie dziwił jego niewiedzą. W końcu syn prezesa Kima nigdy nie musiał brudzić sobie rąk pracą i nie musiał mierzyć się z tym, co większość ludzi w jego wieku.
— Spokojna twoja mała głowa. Hyung cię poprowadzi i znajdzie ci pracę — rzekł dumnie, a młodszy zmrużył swoje oczy.
— Mam małą głowę? — zapytał.
— Nie, nie o to mi chodziło... Tak się tylko mówi — zaśmiał się, drapiąc nieporadnie po głowie.
— Oh..
— Nie powiem, ale obydwoje mnie teraz zaskoczyliście tym ślubem.. Przemyśleliście to sobie? Małżeństwo to bardzo ważna decyzja i w ogóle same z tym obowiązki.. Kuźwa dlatego ja się nie zamierzam żenić, jak o tym myślę to mam już pełno długów w głowie — mówił przesadnie, przez co Jeon spiorunował go wzrokiem, widząc, że Taehyung po jego słowach wyglądał na przerażonego.
— Przestań, Hobi. Nie widzisz, że go straszysz? — pokręcił karcąco głową, gdzie postawił przed dwójką kubki z herbatą.
— Nie chce tego robić, aczkolwiek musicie wiedzieć, że lekko nie będzie. Sama miłość czasem nie wystarcza, bo jak wiecie nie po to wymyślono "zaręczyny" i "narzeczeństwo", żeby się przez czas sprawdzić, a wy skoczyliście od razu do głębokiej wody. Nie, żeby coś, szanuję i w ogóle, ale osobiście tego bym nie zrobił — przyznał otwarcie przed dwójką, która słuchała go z uwagą.
— Ty nie, ale my już tak — odparł ze spokojem Jeon, który ujął zimną dłoń Taehyunga.
— Jungkook chciał mnie uratować — wyznał Taehyung.
— Przed czym? — zapytał zaskoczony.
— Przed ślubem z moim przyrodnim bratem. Nie chciałem stracić Jungkooka i wyjść za kogoś, kogo nie kocham — odpowiedział, spoglądając z nadzieją w oczach na Jungkooka, którego wzrokiem spiorunował Hoseok.
— Normalnie... super bohater — wysilił się na uśmiech. "Kłamca, nie bohater" — pomyślał i okazał to mimiką twarzy przyjacielowi, który zmrużył na niego swoje oczy. — Taehyung, jak będziesz szukał pracy, to daj mi znać. Mieszkam piętro wyżej, ale z Namjoonem.. Wiem, że nie pałacie do siebie sympatią, ale nie musisz się bać, przychodzić. Razem damy mu radę — tłumaczył spokojnie, gdy Taehyung słuchał go z uwagą.
— Dobrze, hyung będę pamiętał. Dla Jungkooka postaram się znaleźć jak najszybciej pracę — oznajmił dumnie, a w oczach Hoseoka wyglądał on bardzo marnie. Był blady i wyglądał mu na przerażonego oraz, jakby udawał zadowolonego? Coś mu nie pasowało w Taehyungu, który nieco zmienił się od ich ostatniego spotkania albo po prostu miał urojenia. Przebywanie między dwójką było dla niego nieswoje tym bardziej, kiedy wiedział, jaki jest Jungkook po śmierci Jirae. Nie wróżył niczego dobrego w tym świeżym małżeństwie...
~
Jin opuścił swój van, którego zaparkował niedaleko jego ulubionej kawiarni. Udał się pewnymi krokami do lokalu, gdzie zatrzymał się w przejściu, szukając wzrokiem osobnika, który kazał mu tutaj przybyć. Zauważając w oddali lokalu znajomą sylwetkę, udał się w jej stronę.
— Chciałeś się spotkać — zaczął spokojnie, gdzie zasiadał naprzeciw Namjoona, który w zdenerwowaniu wciągnął słonką resztę soku.
— Szybko jesteś — szepnął, odkładając pojemnik na stolik.
— Bo się jeszcze bardziej obrazimy, jak będziesz rzucał takimi podtekstami, Nam — pokręcił rozbawiony głową.
— Wybacz, nie o to mi chodziło — zaprzeczył ruchem głowy.
— Przecież wiem, tylko sobie żartuję. Nie bądź taki sztywniak — zaśmiał się pod nosem. — Powiedz, po co chciałeś się ze mną zobaczyć? — zapytał, chcąc wiedzieć, skąd wzięło się u jego wroga nagłe pragnienie spotkania.
— N-No, bo ja.. — zaciął się, czując niezręcznie, a Jin wywrócił oczami.
— No wykrztuś to z siebie — westchnął.
— Chciałem cię zobaczyć — wyznał szczerze, zaskakując swoimi słowami Seokjina, który zadowolony założył nogę na nogę.
— Och, doprawdy? — uniósł brew, a szatyn przytknął głową. — No proszę, ale mnie zaszczyt kopnął — zaśmiał się w rozbawieniu. — Kim Namjoon, który nie trawił mojego widoku oraz mojego vana, nagle chce mnie widzieć. Co się zmieniło? — zapytał, nie mogąc uwierzyć w nagłą zmianę chłopaka.
— Weź, to jest dla mnie niezręczne — burknął, odwracając wzrok.
— Dla mnie przykre było to, jak mnie traktowałeś — odparł, krzyżując ręce pod piersią, a Joon westchnął głęboko.
— Jin, od kiedy byliśmy no... razem, tamtej nocy.. Nie mogę przestać o tobie myśleć — wyznał nieśmiało przed chłopakiem, który przez jego wyznanie poczuł uderzający gorąc na swojej przystojnej twarzy.
— To było jednorazowe.. Sam chciałeś się sprawdzić, czyż nie? — zapytał, spoglądając na niego niepewnie.
— No tak było, ale ty trochę namieszałeś i w sumie to twoja wina, że to się dzieje — odpowiedział, pokręcając głową, a Jin uniósł w zdumieniu brwi.
— Moja wina, no nieźle.. Wiń mnie jeszcze za twoje uczucia buraku — pokręcił w niedowierzaniu głową, a dzwoniący telefon w jego kieszeni spowodował, że zmuszony był go wyciągnąć. Widząc na wyświetlaczu nazwę "Natarczywy gnojek" odebrał niechętnie. — Czego? — zapytał niemiło.
— Słyszałeś o tym, co zrobił mi Taehyung? — zapytał po drugiej stronie Dongseok, a Jin zmarszczył w niezrozumieniu brwi, gdy Joon przyglądał mu się z uwagą.
— Nie wiem, co zrobił ci Taehyung, ale gówno mnie to — odparł od razu. — W ogóle, to po co do mnie dzwonisz? Nawet się nie lubimy! — podniósł pretensjonalnie głos.
— Dzwonię do ciebie, bo twój niby przyjaciel wczoraj zrobił ze mnie z tym swoim ochroniarzem totalnego frajera w oczach ludzi! — warknął do słuchawki, a Seokjin mógł usłyszeć, że chłopak jest nieźle wstawiony.
— Zadzwoń, jak odpłyną promile — westchnął ciężko.
— Taehyung wziął z nim ślub — oznajmił mu, a oczy chłopaka powiększyły się w zaskoczeniu.
— Co?! — podniósł głos w niedowierzaniu. — On i Jungkook to zrobili? — zapytał dla potwierdzenia, a Namjoon słysząc imię Jungkooka przybrał poważnego wyrazu twarzy.
— Nie pochwalił się tobie? — zapytał z nutką kpiny.
— No nie — odpowiedział wręcz od razu.
— Taehyung zapłaci za to i to w najgorszy sposób..
— Weź, ty mu źle nie wróż, bo z tego, co wiem, nie jesteś wróżką — skarcił go. — Osobiście Jungkook ma moje poparcie i cieszę się, że razem z Taehyungiem wzięli ten ślub — dodał z dumą, a uderzenie w stół przez pięść Namjoona spowodowało, że Seokjin spojrzał na niego z zaskoczeniem, przez co rozłączył połączenie.
— Zabije go — wymamrotał, po czym wstał w gniewie.
— Niech go — szepnął, po czym pobiegł szybko za wściekłym Namjoonem. — Czekaj na mnie! — zawołał, gdy opuścili lokal.
— Czego chcesz?! — zapytał ze zdenerwowaniem.
— Jak już idzisz do domu Jungkooka, to zabierz się ze mną. Ja też muszę porozmawiać z Taehyungiem — powiedział, patrząc na niego z powagą w oczach.
— Ty? — uniósł kpiąco brew.
— Trochę go skarcę za to, że mnie nie zaprosił — odpowiedział, wzruszając ramionami, gdzie zaraz podszedł do swojego różowego vana, jednak widząc, że Namjoon nie ruszył się ani na krok, spojrzał w jego stronę. — No chodź — ponaglił go.
— Nie wejdę do tego czegoś — pokręcił stanowczo głową.
— Niby dlaczego? — uniósł brew.
— Bo wygląda jak Tubisiowy krem! — odpowiedział wprost, a Jin zmrużył swoje oczy.
— No i przejebałeś sobie. Lepiej wsiadaj, zanim naprawdę mnie wkurzysz — wysilił się na uśmiech, a Joon westchnął ciężko, gdzie poddany podszedł do vanu. — Jaki grzeczny kujonek — powiedział z zadowoleniem, zasiadając za kierownicą.
W tym samym czasie Taehyung stał na zewnątrz przed barierką, gdzie patrzył smutnymi oczami na widok miasta, który od tej godzinie było pięknie oświetlone. Niepoukładane myśli biły się w jego głowie, a strach przed byłą dziewczyną Jungkooka doprowadzał go do wewnętrznego szału. Teraz czuł się, jakby wszystkie siły zostały mu odebrane i faktycznie bez wsparcia swojego ojca jest niczym.
— Wciąż się na mnie gniewasz? — pytanie Jungkooka spowodowało, że spojrzał krótko na niego, gdzie zaraz odwrócił wzrok.
— Nie — odpowiedział.
— To dlaczego jesteś taki milczący? — zapytał, przyglądając się młodszemu z uwagą, a widząc jego niechęć do rozmowy, zacisnął nerwowo usta, by zaraz oprzeć swoje dłonie na metalowej barierce. — Nigdy nie dojdziemy do czegokolwiek, jeśli nie zaczniesz ze mną normalnie rozmawiać — powiedział z powagą w głosie. — Wcześniej nie byłeś taki milczący, powiedz mi, co się dzieje, a postaram się tobie pomóc — spojrzał na niego z troską.
— Nic się nie dzieje. P-Po prostu trochę się pogubiłem — wyszeptał, a kiedy Jungkook chciał się do niego zbliżyć, Taehyung odsunął się, chcąc utrzymać od niego dystans.
— Wciąż chodzi o Hyulee? — zapytał, a milczenie Taehyunga było, jak potwierdzenie jego pytania. — Tae, już ci przecież tłumaczyłem — zaczął spokojnie, a spotykając smutne oczy dwudziestolatka, nie potrafił wydusić z siebie słowa, jakby coś silnego i niewidzialnego właśnie w niego uderzyło.
— Wiem i nie jestem już zły o ten pocałunek, ale jestem przerażony — powiedział z ciężkością w głosie, gdy brunet stał, jak wbity w ziemię. —
— Dlaczego? — zapytał.
— Bo boję się ciebie zawieść... pod każdym względem — wyznał szczerze.
— Nie rozumiem, z czym miałbyś mnie zawieść? — uniósł zdumiony brwi, a jasnowłosy zacisnął nerwowo swoje dłonie, nie chcąc mówić mu o swoich wszystkich obawach. — Chyba nie mógłbyś tego zrobić, czyż nie? — zapytał z pewnością w oczach, gdzie chwycił dłońmi szczupłe ramiona Kima, jednak ten zlękniony spojrzeniem Jeona, spuścił swoje oczy. — Taki tygrysek nie może mieć żadnych wad i musi być idealny — kontynuował, a oddech chłopaka stawał się niespokojny, gdy Jeon uśmiechał się chytrze.
— J-Ja.. — urwał, gdy usłyszał za sobą kroki. Odwrócił niepewnie głowę w stronę Seokjina i Namjoona, który wyglądał na naprawdę wściekłego. Zaskoczony Jungkook puścił ramiona Taehyunga, gdzie jego wzrok utkwił w przyjacielu.
— Nam..
— Ty śmieciu! — krzyknął wściekle, gdzie uderzył pięścią bruneta w twarz, a zepchnięty na bok Taehyung został przechwycony przez Seokjina. Leżący na ziemi Jungkook dotknął swojego obolałego policzka, po czym podniósł się na równe nogi z gniewem w oczach, gdy stanął naprzeciw gotowego do walki Namjoona. — Zajebie cię, Jungkook!
~
Witajcie ^-^
Mam nadzieję, że rozdział się podobał ^^
Sytuacja jest trudna dla wszystkich, a w tym wszystkim brak akceptacji wśród bliskich. Taehyungowi przyjdzie zmierzyć się z prawdziwymi trudnościami i wrogami, dlatego polecam przy rozdziałach posiadać kubeczek z meliską 🙈💜
Widzimy się w poniedziałek!
Rozdział pt. |Idealny partner|
Zostawcie po sobie:
♡Głosy i Komentarze♡
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top