|Nowy start|
× Hej wszystkim! ^-^/ Rozdział jest nie sprawdzony 🙈
Zapraszam do drugiej części! Przy okazji miejcie przy sobie meliski, bo trochę nerwów w tej części będzie. Ostrzegam, bo ktoś szykuje dzidę, a chcę pożyć 😂💜 Miłego czytania!
Strach i szczęście, które towarzyszyło młodemu arystokracie, było nie do opisania. Bał się tego, co miało nadejść, jednak posiadanie obok siebie bruneta dawało mu poczucie bezpieczeństwa, którego w obecnej chwili najbardziej potrzebował.
We dwoje opuścili urząd, a on trzymał starszego za dłoń, której nie chciał ani na chwilę puścić. Sam nie wiedział, skąd wziął w sobie odwagę na to całe szaleństwo, lecz życie z ukochaną osobą było najlepszym, co mógł wybrać. Życie pod dyktaturą ojca nigdy nie zaprowadziłoby go do szczęścia, a czuł, że tylko przy Jeon Jungkooku mógł być w pełni szczęśliwy.
— Od teraz musicie być szczęśliwi i czerpać z życia jak najwięcej, chłopaki — przemówił przed wyjściem z urzędu Mokry, który pragnie szczęścia dla dwójki.
— Jestem waszej dwójce naprawdę wdzięczny — powiedział z wdzięcznością brunet, który objął ramieniem blondyna.
— Takich świadków nigdy nie zapomnimy — dodał Taehyung, który uniósł swoje oczy na bruneta, uśmiechając się najszczerzej w jego stronę.
— To była przyjemność — uśmiechnął się Kokos, po czym opuszczając budynek, przed którym stoją samochody ochrony prezesa Kim i on sam w towarzystwie zdenerwowanego Dongseoka. Taehyung otworzył szerzej swoje oczy w zaskoczeniu i obawie przed wściekłym ojcem, przez co schował się za plecami Jungkooka, który z pewnością w oczach spogląda na prezesa Kima.
— Chyba mamy problem — szepnął Mokry, który jest zaskoczony całą obstawą przed urzędem.
Zdenerwowany prezes Kim zmierza ku dwójce nowożeńców, którzy chcąc czy nie chcąc, muszą zmierzyć się z politykiem oraz przedsiębiorcą.
— Taehyung! — podniósł, gdy zatrzymał się przed byłym ochroniarzem, za którym skrywał się wystraszony Taehyung. — Staw mi czoła i pokaż się — dodaje niespokojnie, a młodszy niepewnie odsuwa się zza pleców męża, który zerka na niego.
— P-Po co tutaj przyjechałeś? — zapytał, przyglądając się niepewnie wściekłemu ojcu, który bez kontroli uderza otwartą dłonią policzek chłopaka, za który automatycznie się chwyta. W oczach Taehyunga pojawiają się łzy, gdy czuje okropne pieczenie na skórze.
— Jest mi wstyd za to, co zrobiłeś! — krzyknął.
— Można rozmawiać, panie prezesie. Nie pozwolę panu bić mojego małżonka — rzekł z powagą Jungkook, który obejmuje ramieniem roztrzęsionego blondyna, który cały czas spogląda ze strachem w oczach na ojca, widząc, że oszalał.
— Ty! — wycedził, wystawiając swój palec w jego stronę. — Nawet nie śmiej nazywać go małżonkiem! Nigdy tego nie zaakceptuje! — krzyknął, czując się coraz bardziej rozwścieczonym całą sytuacją oraz bezczelnością byłego pracownika, który w taki sposób go zdradził, gdy on przez te wszystkie miesiące mu ufał.
— Nie potrzebujemy pana akceptacji. Liczą się tylko nasze uczucia — oznajmił niewzruszony, a słyszący go Dongseok minął w gniewie prezesa, gdzie chwyta z siłą za koszulę mężczyzny.
— Jebany śmieć! Rozkochałeś Taehyunga i teraz co? Zabierzesz go niby na swoje śmieci?! — zapytał z gniewem, szarpiąc za koszulę bruneta, który uśmiecha się pod nosem.
— Zostaw go! — krzyknął Taehyung, który odepchnął Dongseoka od bruneta. — To był mój wybór. Jungkook do niczego mnie nie zmusił ani mnie w sobie nie rozkochał! Obydwoje się w sobie zakochaliśmy! — dodał, a jego klatka piersiowa unosiła się niespokojnie. Dongseok spojrzał na niego z niedowierzaniem, tak samo, jak prezes Kim, który nie mógł zrozumieć i zaakceptować szaleństwa syna.
— Odsuń się w tej chwili od tego człowieka — powiedział niespokojnie prezes, który nie mógł strawić widoku Taehyunga przy byłym ochroniarzu.
— Nie — pokręcił głową w zaprzeczeniu, gdzie trzymał dłońmi silne ramię mężczyzny. — Odejdź stąd tato i pozwól mi robić, co chce z moim życiem. Nie odejdę od niego i jeśli tak trudno jest ci nas zaakceptować, to pozwól mi odejść — powiedział, patrząc z desperacją w oczy ojca, który uniósł w zdenerwowaniu swoją pięść, a Jungkook spojrzał na zdesperowanego blondyna.
— Zrobiłeś mi taki wstyd, Taehyung. Jesteś za głupi i zbyt naiwny na samodzielność. Nigdy nie musiałeś mierzyć się z niczym, a teraz chcesz z tym człowiekiem rzucić się na głęboką wodę? — zapytał z niedowierzaniem głosie, a chłopak odwrócił nerwowo wzrok.
— C-Chcę, bo ufam Jungkookowi — odpowiedział z drżeniem w głosie, a prezes próbuje uspokoić niespokojny oddech.
— Panie Jeon, ja panu ufałem i zostawiłem panu pod opieką mój skarb... Nigdy ci tego nie wybaczę — rzekł, patrząc z rozczarowaniem w oczy Jeona.
— Na miłość nie ma czegoś takiego jak lojalność, panie Kim. Gdyby pan słuchał syna i nie narzucał mu własnej woli, nigdy nie musielibyśmy śpieszyć się z naszym małżeństwem — oznajmił spokojnie, a prezes syknął w gniewie, chcąc się zamachnąć na bruneta, jednak Taehyung stanął przed ochroniarzem, gdzie zamiast niego on oberwał z ręki ojca. Jungkook otworzył szerzej oczy w zaskoczeniu, gdzie chwycił za szczupłe ramiona Kima.
— Tae...
— Nic mi nie jest — szepnął, gdy ból po uderzeniu był nie do opisania.
— Wracasz do domu i zapominasz o tym szaleństwie! — krzyknął prezes, który chwycił za rękę syna, gdzie wyrwał go z rąk Jeona.
— Nigdzie z tobą nie idę! — jasnowłosy próbuje się wyrwać, jednak silniejszy ojciec nie chce pozwolić mu odejść. — Jungkook! — zawołał za chłopakiem, który został zatrzymany przez ochroniarzy prezesa.
— Puszczajcie mnie! — krzyknął, siłując się z mężczyznami, którzy nie pozwalali mu dojść do Taehyunga.
— Wsiadaj! — warknął prezes, który wepchnął do samochodu blondyna, po czym sam wsiadł do pojazdu razem z poruszonym Dongseokiem. Taehyung zacisnął drżące wargi, czując, że ten koszmar nie zakończy się szybko, jeśli nie postanowi czegoś zrobić. Pojazd odjechał sprzed urzędu, gdzie ruszył drogą prowadzącą do posiadłości. Jasnowłosy spuścił swoją głową, gdy łzy moczyły jego policzki, a dłonie zacisnęły się na kolanach. — Trochę zajmie czasu, zanim ci to wybaczę. Najważniejsze jest to, aby jak najszybciej załatwić rozwód — rzekł nerwowo prezes, a młodszy zacisnął swoje mokre powieki.
— Nie będzie żadnego rozwodu — szepnął między słonymi łzami.
— Ty już nic nie masz do gadania. Po ślubie z Dongseokiem skończy się twoja samowolka. Jak będziesz ubezwłasnowolniony, nigdy więcej do czegoś takiego nie dojdzie — powiedział, chcąc samego siebie przekonać do swoich słów.
— Dlaczego ty nigdy nie liczysz się z moim zdaniem?! — zapytał, podnosząc w żalu głos, gdzie skierował swoje zaczerwienione oczy na zaskoczonego ojca. — Dlaczego robisz ze mnie wariata?! Dlaczego chcesz mnie trzymać pod kluczem?! Jestem dorosły i może nie jestem w pełni zdrów, ale jestem świadomy tego, co się dzieje ! — wykrzyczał, a prezes odwrócił nerwowo wzrok.
— Beze mnie sobie nie poradzisz. Ten chłopak nie da ci niczego ani nie zagwarantuje ci twoich potrzeb i leczenia — stara się wytłumaczyć, a jasnowłosy pokręca głową.
— Nie potrzebuje tego. Liczy się tylko to, że on mnie kocha i nigdy z niego nie zrezygnuje — rzekł ze szczerością, a mężczyzna pokręca głową, nie chcąc słuchać tych wszystkich słów.
— On cię omamił, Taehyung — rzekł, chwytając z troską za dłoń syna, którą szybko odsunął od ojca, nie chcąc czuć go blisko.
— On nigdy by mi czegoś takiego nie zrobił, bo jest dobrym człowiekiem, tato. Za to wątpię w ciebie i twoje dobro. Gdybyś naprawdę tak się o mnie troszczył, to zauważyłbyś, jak sama obecność Jungkooka mnie ratuje — powiedział, przykładając dłoń do swojej piersi.
— Przestań już bredzić głupoty. Naprawdę jesteś naiwny i żyjesz w urojeniach oraz myślisz, że ktoś..
— Nie ! — podnosi głos. — Twoja troska od wielu lat działa na mnie jak najgorsza trucizna.. za każdym razem wspominasz mój ból i próbujesz mi przepisać kłamstwo. J-Ja próbowałem zapomnieć, ale nie potrafię.. tylko on mi pomaga — dodaje z bólem.
— Nie uważam tego za kłamstwo, ale przez twoje urazy z dzieciństwa możesz naprawdę błądzić i nawinie wierzyć w kogoś, kto nie zasługuje na ciebie — powiedział, starając się wytłumaczyć to chłopakowi, który po jego słowach pokręcał głową w zaprzeczeniu.
— Gdyby mama żyła, to nigdy nie pozwoliłaby mi tego przechodzić, bo ty byłeś głupi i ślepy, tato! To wszystko twoja wina! Przez ciebie taki się stałem, więc teraz nie próbuj mnie zatrzymywać! — krzyknął w twarz zaskoczonemu ojcu, który zaraz zmarszczył w gniewie brwi.
— Po co wspominasz twoją matkę ćpunkę i pijaczkę?! Po części to również jej wina, że taki jesteś! — krzyknął, tracąc cierpliwość do chłopaka.
— Możliwe, ale od kiedy jej nie ma, czułem się przez te wszystkie lata samotny, bo ty wolałeś zajmować się swoimi wszystkimi żonami, kiedy naprawdę ciebie potrzebowałem — wyznał szczerze, a mężczyzna zacisnął swoje dłonie. — Dlatego nie pozwolę odebrać sobie Jungkooka — dodał z zawziętością w rozpłakanych oczach.
— Zatrzymaj samochód — zwrócił się do kierowcy, który w centrum miasta zatrzymał pojazd na uboczu. — Idź do niego, skoro ja jestem tym złym, ale nie licz już na żadne wsparcie. Przyjmę cię, dopiero kiedy zrozumiesz, że popełniłeś błąd — rzekł w stronę rozkojarzonego blondyna, a Dongseok patrzył z zaskoczeniem na prezesa Kima. — Zobaczymy, jak twoja głupia i naiwna miłość cię nakarmi — dodał.
— Dla niego zrobię wszystko i nie wrócę do ciebie. Nie potrzebuję ciebie i twoich pieniędzy — rzekł z pewnością w głosie, po czym bez zastanowienia opuścił pojazd, gdzie prezes spojrzał za nim zza bocznej szyby.
— Ojcze, co ty robisz? — zapytał w niedowierzaniu Dongseok.
— Spokojnie, Dong — odpowiedział spokojnie. — Taehyung wróci do mnie — dodaje.
— A jak nie wróci? — uniósł brew.
— To zmuszę go do powrotu.
Taehyung opuszczając pojazd, poczuł się w końcu uwolniony z łańcuchów, które przez ostatni czas go dusiły. Nie mógł uwierzyć, że ojciec w końcu odpuścił i pozwala mu odejść do Jungkooka. Nie chciał już więcej odwracać się za siebie, dlatego czym prędzej udał się w stronę dzielnicy, w której zamieszkiwał jego mąż.
~
Jimin przebudzając się u boku ciemnowłosego chłopaka, rozciągnął swoją szyję, gdzie zaraz podniósł się do siadu. Jego policzki były rozgrzane tak samo, jak ciało, które przez tę noc doznało prawdziwego oczyszczenia i przyjemnego doznania czułości, brakującej w jego życiu.
Ubrał na siebie bieliznę, po czym nałożył na siebie ciemną koszulkę Yoongiego z napisem FG. Widząc, że starszy jeszcze smacznie śpi, udał się do części z biurkiem i całym sprzętem muzycznym chłopaka. Usiadł na fotelu obrotowym, gdzie z uśmiechem wymalowanym na ustach, zaczął przeglądać rzeczy należące do hyunga.
Pełno białych kartek z tekstami chłopaka czytał z największą przyjemnością, nie mogąc zaprzeczyć, że Yoongi miał do tego prawdziwy talent. Skupiony na czytanie nie spostrzegł, że łóżko stało już puste, a starszy stoi za nim. Dłonie pianisty umiejscowiły się na jego ramionach, a przez jego nagły dotyk wzdrygnął się wystraszony i uniósł wzrok na chłopaka.
— Boże, to tylko ty hyung.. — szepnął, chwytając się w okolice szybko bijącego serca.
— Na pewno nie duch — zaśmiał się, a jego oczy promieniowały szczęściem. — Wyspany? — zapytał zaciekawieniem.
— Tak, jak nigdy — odpowiedział, przytakując potwierdzająco głową, po czym odwrócił nerwowo wzrok, gdy mroczne myśli zaczynały zbierać się w jego głowie. — Ale chyba tak nie powinno być — szepnął, a Min uniósł brew.
— Niby dlaczego? — zapytał.
— Bo ja nie powinienem — odpowiada niepewnie, a Min zmarszczył swoje brwi, gdzie obrócił krzesło, by młodszy znalazł się przodem do niego.
— Jimin każdy zasługuje na dobre wyspanie — powiedział z powagą w głosie.
— Ale mi nie chodzi o spanie, hyung — wzdycha ciężko, a Min oczekuje na jego kontynuację. — Chodzi o to, że no.. spaliśmy ze sobą, a ja mam kogoś.. Powinienem czuć się źle z tym, ale tak jakby nie czuję się źle, bo ta noc była najwspanialsza w moim życiu, hyung — tłumaczy się starszemu, który uśmiechnął się delikatnie, po czym podnosi blondyna z krzesła, gdzie dłonią zrzuca z biurka zbędne papiery i usadawia tam młodszego.
— Skoro nie żałujesz, to nie powinieneś się tym przejmować — uśmiechnął się, a jego twarz zbliżyła się niebezpiecznie blisko tej Jimina, który niepewnie objął dłońmi blade policzki Yoongiego.
— Czy to jest złe, że się w tobie zakochuję? — zapytał z niepewnością w oczach.
— W ogóle, bo ja już jestem zakochany — oznajmił z uśmiechem na ustach, a Jimin spuścił swoje oczy.
— Chyba powinienem wrócić do domu — szepnął, chcąc zejść z biurka, jednak Yoongiu mu na to nie pozwolił.
— Wiem, że mówię to tak otwarcie, ale nie możesz tam wracać. On może cię skrzywdzić — powiedział z troską, gładząc opuszkami palców policzek młodszego.
— Chciałbym poświęcić się uczuciom, które się przy tobie rodzą, ale nie chcę cię narażać, hyung. Ty nie masz z tym nic wspólnego, a ja muszę w końcu zmierzyć się z Misookiem i wyrzuć go w końcu ze swojego życia, zanim oddam się uczuciom do ciebie — wytłumaczył starszemu, który słuchał go z uwagą.
— Mogę czekać nawet wieczność. Jedyne czego pragnę, to żebyś uwolnił się od tego chorego faceta, który nigdy nie był i nie będzie cię wart. Nikt nie powinien krzywdzić takiego aniołka — rzekł, patrząc z uczuciem na Jimina, który zawstydzony wtulił się w niego.
— Niestety nie jestem aniołem, hyung..
~
Ciemnowłosy chłopak stał przed swoim mieszkaniem, gdzie w zdenerwowaniu zaciągał się dymem papierowym. Martwił się o Taehyunga, który został siłą zabrany przez jego ojca, jednak miał nadzieję, że prezes nie będzie stał na jego drodze do zemsty, ponieważ zmusi go do użycia ostateczności. Zdenerwowany zgasił papierosa, a widząc zmierzającą po schodach kobiecą sylwetkę, stanął bezruchu. Zmierzająca ku niemu Hyulee, nieco zaskoczyła go swoją obecnością, jednak wiedział, że będzie musiał zmierzyć się z nią po raz kolejny.
— Dobrze, że akurat na ciebie wpadłam — powiedziała dziewczyna, która pewnymi krokami podeszła do niego, po czym podała mu do rąk torbę. — Zrobiłam dla ciebie obiad, kochanie. Mam nadzieję, że ci posmakuje — rzekła, podając mu do rąk torbę.
— Nie musiałaś się fatygować, Hyulee. Nie jesteśmy razem i nie musisz tego robić — powiedział z ciężkością w głosie, a dziewczyna pokręciła głową.
— Masz się zdrowo odżywiać. Namjoon powiedział mi, że wracasz na ring. Teraz kiedy skończyłeś z tą zemstą, możemy do siebie wrócić — powiedziała z radością, a Jungkook miał ochotę zatłuc Namjoona.
— To, że wracam na ring, nie oznacza końca mojej zemsty — oznajmił z opanowaniem, a Hyulee zmrużyła swoje oczy w niezrozumieniu.
— Co to znaczy? — zapytała.
— Że nie kończę z zemstą — odpowiedział z pewnością w głosie.
— Jungkook! — podniosła głos w rozgniewaniu. — Weź w końcu z tym skończ i wrócić do mnie — powiedziała z desperacją w głosie, gdzie zbliżyła się do bruneta, układając swoje dłonie na jego torsie. — Wiesz, że jesteśmy razem idealni. Dlaczego zmuszasz się do akceptowania tego śmiecia? — zapytała, nie mogąc w ogóle zrozumieć ukochanego.
— Nie utrudniaj — westchnął, zaciskając mocno swoją szczękę.
— Jest jeszcze szansa na nasz powrót — objęła dłonią jego policzek, gdy brunet patrzył bezemocjonalnym wzrokiem przed siebie.
— Nie ma już powrotów, Lee. Są tylko końce, a my już zakończyliśmy nasz związek. Od dziś Kim Taehyung jest mój pod każdym względem — oznajmił, a dziewczyna odsunęła się niepewnie po jego słowach.
— O czym ty mówisz? — zapytała.
— O tym, że ja i Taehyung wzięliśmy dzisiaj ślub — odpowiedział jej, a dziewczyna w zdenerwowaniu spoliczkowała chłopaka, który nie dziwił się reakcji, a raczej się jej spodziewał. Łzy rozczarowania i żalu pojawiły się w oczach rozgoryczonej dziewczyny, która nie mogła uwierzyć, że straciła Jungkooka.
— Odebrał mi cię — szepnęła zapłakana.
— To ja tego chciałem — westchnął i wsunął dłonie do kieszeni spodni. — Będę mógł zemścić się, dopiero kiedy Taehyung nie będzie mógł liczyć na niczyją pomoc. Jego ojciec zniknie i wszyscy, którzy go otaczali. Zostanie skazany na mnie i na to, czego od zawsze się brzydził — uśmiechnął się w zadowoleniu, a mrok bijący z jego oczu dobijał zranioną dziewczynę.
— Przez tę zemstę zwariowałeś! To ja miałam być twoją żoną, to my powinniśmy już dawno być szczęśliwi. Co da ci zemsta? — zapytała załamana.
— Spokój — odpowiedział bezwahania.
— A po tym, co będzie? — uniosła brew.
— Śmierć — odwrócił wzrok.
— Ty oszalałeś, ale jeśli on tutaj przyjdzie, nie dam mu żyć! Nigdy nie zaakceptuje twojej zemsty i tego, że wziąłeś z nim ślub! — wykrzyczała w żalu, a brunet spojrzał w jej oczy bez żadnych emocji.
— Rób, co chcesz. Nie obchodzi mnie to, jak będziesz go raniła — odrzekł niewzruszony, a dziewczyna pokręciła w niedowierzaniu głową, po czym odwróciła się napięcie, chcąc odejść. Jednak widząc zmierzającego po schodach blondyna, odwróciła się ponownie w stronę Jungkooka, którego nagle pocałowała.
Zaskoczony brunet jej nagłym czynem dał jej to, czego w tej chwili potrzebowała, dlatego bez zastanowienia odwzajemnił jej pocałunek, a widzący ich Taehyung, zatrzymał się w zaskoczeniu, gdy ujrzał całującą się byłą parę. Zmieszany tym widokiem, wycofał się w tył, prawie przewracając ze schodów, po czym schował się za murkiem, do którego przywarł swoimi plecami. Przyłożył do swoim ust dłoń, gdy nie mógł przetworzyć w swojej głowie tego widoku. Serce boleśnie dawało o sobie znać, gdy we własnym przekonaniu pragnął wierzyć, że to wszystko nie dzieje się naprawdę.
— Proszę.. Proszę.. Nie rób mi tego — wyszeptał z ciężkością na duszy, po czym niepewnie zerknął na wciąż całującą się dwójkę, której widok był dla niego bolesnym ciosem. — Tylko teraz nie płacz — wycedził między zębami, gdy czuł cisnące się do oczu łzy.
Nie rozumiał, dlaczego Jungkook całował swoją byłą dziewczynę, gdy jeszcze niedawno razem z nim opuścił urząd jako małżeństwo i ślubował mu wierność. Pokręcał bezsilnie głową, nie chcąc wierzyć w to wszystko, dopóki nie usłyszy prawdy z ust bruneta. Jednak dlaczego teraz stał w tym miejscu, zamiast zmierzyć się z nimi? Zacisnął bezradnie dłonie, a słysząc zbliżające się kroki, postanowił wyjść tej osobie w drogę. Spojrzał ze zdenerwowaniem na idącą dziewczynę, która uśmiechnęła się zadowolona na jego widok.
— Idziesz teraz do swojego męża? — zapytała, zatrzymując się przed chłopakiem.
— Tak — odpowiedział jej dumnie, choć miał ochotę ją rozszarpać za jej bezczelność.
— Już jest wolny. Jungkook to prawdziwy mężczyzna potrafi zadowolić kobietę. Nie wiem, jak to jest z mężczyznami, ale mniejsza o to. Ja już jestem spełniona, teraz masz już go dla siebie, a przynajmniej do następnego razu — uśmiechnęła się dumnie, chcąc minąć chłopaka, jednak ten z siłą chwycił za jej rękę.
— Wyszczekaj to suko! — warknął, gdzie chwycił z siłą za jej podbródek i przycisnął ją do muru.
— Tylko prawdę ci mówię! — krzyknęła wściekle. — Myślisz, że Jungkook jest tylko dla ciebie, kiedy może mieć każdą? — zapytała, patrząc na niego kpiąco.
— Zamknij mordę! — zwiększył nacisk na jej podbródku, przez co dziewczyna zmrużyła w bólu swoje oczy.
— Dla niego jesteś tylko częścią czegoś nic nieznaczącego i mam nadzieję, że w końcu znikniesz, bo jesteś nic nieznaczącym śmieciem. Już nie masz pieniążków i ojca, który daje ci przewagę, teraz jesteś nikim! — odepchnęła go od siebie, a klatka piersiowa chłopaka unosiła się niespokojnie. — Jak to jest poczuć się nikim? — podeszła do niego bliżej, gdy Taehyung nie miał odwagi podnieść swoich oczu. — Chujowe uczucie, co nie? — zadrwiła, po czym uderzyła bokiem ramię chłopaka, który nie potrafił się ruszyć. — Jungkook cię nie kocha. Powiedzmy, że jest mu tylko ciebie żal... można to w sumie do tego porównać — zaśmiała się za jego plecami, po czym pewnym krokiem odeszła, zostawiając Taehyunga z mieszanymi uczuciami.
Nigdy nie sądził, że ktoś odezwie się do niego w taki sposób, a tym bardziej upokorzy słowami, które jeszcze niedawno były dla niego kpiną. Usiadł na schodach, gdzie oparł bok swojej głowy o mur, gdy słowa dziewczyny uderzały w niego z każdej strony. "Jungkook ciebie nie kocha..." — Dlaczego przez tę dziewczynę teraz wątpił w uczucia Jungkooka? Udowodnił mu swoją miłość i nie chciał wierzyć jej słowom. Po prostu nie mógł, a może faktycznie był z nim, bo było mu go żal? Nie potrzebował niczyjej litości, jednak co mógł teraz zrobić? Dlaczego Jungkook całował ją? Miał tak wiele pytań, a zero odpowiedzi. Nie potrafił teraz stawić czoła brunetowi, ponieważ czuł się przez niego zraniony..
Podciągnął nosem między łzami, które powoli sunęły się po jego zaczerwienionych policzkach. Bezsilnie schował swoją twarz w dłoniach, nie wiedząc już, co się dzieje i co ma robić.
W tym samym czasie idący Jimin z Yoongim przeszli powoli w stronę schodów, gdzie jasnowłosy zatrzymał się napięcie, widząc swojego przyjaciela. Wytrzeszczył oczy i szybko wycofał się, chowając za rogiem, a zmieszany Yoongi podszedł do niego.
— Mogę wiedzieć, co ty robisz? — zapytał z rozbawieniem w oczach.
— Tam ktoś siedzi — szepnął, a Yoongi zerknął w stronę schodów.
— No to jest tylko Taehyung — zauważył, nie widząc w tym niczego dziwnego.
— Znasz go? — zapytał zaskoczony.
— A ty? — zapytał równie zaskoczony, co blondyn.
— To mój przyjaciel — odpowiedział Jimin, a Yoongiego oczy otworzyły się szerzej w zaskoczeniu. — Skąd go znasz? — zapytał, patrząc na niego podejrzliwie.
— Em.. Jestem przyjacielem Jungkooka i to przez niego go poznałem tak jakby — podrapał się nieporadnie po karku, a Jimin był zdumiony słysząc o ochroniarzu Taehyunga.
— Co za dziwny zbieg okoliczności — szepnął pod nosem.
— Widzę... — przeciąga cicho, widząc, że sprawy nieco się po komplikują. — Dlaczego nie chcesz wpaść na niego? — zapytał z zaciekawieniem.
— Po prostu nie chcę, żeby widział, że no.. Tutaj jestem i to z tobą, skoro już ciebie zna — powiedział, chcąc jakoś mu to wytłumaczyć. — Jest jakaś inna droga stąd? — zapytał poddenerwowany.
— No jest — przytaknął głową, a uradowany Jimin chwyta dłońmi jego dłonie.
— W takim razie prowadź, hyung — uśmiechnął się szerzej.
Późnym wieczorem Yoongi wrócił na osiedle, gdzie po odprowadzeniu Jimina, udał się na mecz koszykówki z dobrym przyjacielem. Udał się w stronę schodów, gdzie w drodze do domu złapała go ulewa, przez co założony miał na głowie kaptur. Zatrzymał się napięcie, widząc siedzącego w tym samym miejscu blondyna, który najwidoczniej od paru godzin nie ruszył się na krok. Był zaskoczony jego widokiem oraz tym, że wciąż tkwi w tym samym miejscu, nie zważając na deszcz. Siedział cały przemoczony, patrząc pustymi oczami w ciąg muru, a Minowi zrobiło się przykro, widząc go w takim stanie.
Schował się za murkiem, gdzie wyciągnął z kieszeni bluzy telefon i wybrał numer do Jungkooka, który już po kilku sygnałach odebrał.
— Co tam, Yoongi? — zapytał spokojnie.
— Widzę, że jesteś spokojny, kiedy twój chłopak czy tam zemsta siedzi cały dzień na schodach w tym deszczu — powiedział sarkastycznie.
— O czym ty mówisz? — zapytał z niezrozumieniem.
— O tym, że Taehyung siedzi na schodach przed twoim mieszkaniem prawie cały dzień — odpowiedział mu. — Nie wiem, co zaszło między wami, ale zabierz go, zanim dostanie jakiegoś zapalenia płuc — westchnął ciężko, po czym się rozłączył. Uniósł wzrok na ciemne niebo, gdzie krople deszczu uderzały w jego bladą skórę. — Jimin jest jego przyjacielem...
Jungkook po telefonie Yoongiego, szybko wybiegł z mieszkania z parasolką, która chroniła go przed deszczem. Ruszył w stronę schodów, gdzie zauważył siedzącego chłopaka ze spuszczoną głową, podszedł niepewnie do niego, gdzie zatrzymał się przed nim i osłonił go parasolem.
— Dlaczego nie przyszedłeś do środka? — zapytał, a słysząc jego głos Taehyung nie miał sił na niego spojrzeć, a jedynie zacisnął obolałe i zmarznięte palce na materiale spodni.
— Nie chciałem i nie chce — odpowiada mu słabo. Brunet marszczy swoje brwi, nie rozumiejąc, co dzieje się z chłopakiem.
— Czy coś się stało? — zapytał, a jego pytanie spowodowało, że warga chłopaka zadrżała przez tłumione emocje.
— Ty mi powiedz — szepnął, a ciemnowłosy nie wytrzymał i chwycił za rękę chłopaka, zmuszając go do wstania, jednak próbuje przechwycić chłopaka, który prawie się przewrócił z braku sił.
— Taehyung, chodź do środka i nie rób sobie żartów. Jesteś wycieńczony — powiedział, przyglądając się mu z troską, a młodszy pokręcił głową, czując się dobrze, z tym że deszcz ukrywa teraz jego łzy.
— Po co udajesz? — zapytał wprost, zaskakując ciemnowłosego.
— Niby co udaje? — uniósł brew.
— Że mnie kochasz! — podnosi słabo głos, gdzie opiera swoje dłonie na jego torsie, a Jungkook jest zaskoczony jego słowami. — J-Ja dla ciebie wszystko zostawiłem, bo cię kocham... Nie zniosę tego, jeśli jesteś ze mną z litości! — dodał przez głęboki płacz, gdy jego obolałe dłonie uderzały słabo w klatkę piersiową bruneta.
— Nie mów takich głupot. Dobrze wiesz, że cię kocham — zapewnił go, a młodszy nie mógł w to uwierzyć.
— Skoro tak, to dlaczego ją całowałeś? — zapytał, a brunet odwrócił nerwowo wzrok. — No dlaczego?! — wykrzyczał, gdy nie mógł znieść widoku milczącego chłopaka.
— Bo ona tego chciała — odpowiedział mu po dłużej chwili. — Więc dałem jej tego, czego chciała — dodał, a jasnowłosy nie dowierzał.
— Zawsze tak robisz? — zapytał, przyglądając się z uwagą chłopakowi.
— Tylko teraz tak było.. raz — odpowiedział. — Jednak to nic nie znaczy, zrobiłem to, żeby się w końcu odczepiła. Tylko ciebie kocham, Taehyung i nie wątp w to — objął jego zimny oraz mokry policzek, a młodszy wtulił się w jego ciało z potrzebą. Jungkook otulił go swoimi ramionami, czując drżące ciało chłopca, od którego wyczuwał prawdziwy strach i słabość. — Chodź do domu — szepnął spokojnie, gdzie zaraz podniósł blondyna, który zawiesił swoją rękę na jego szyi.
— J-Jungkook, j-ja nie zniosę tego — wyszeptał, chowając zaraz swoją twarz w zagłębieniu jego szyi. — Zostawiłem wszystko i mam tylko ciebie — dodał, gdy ciemnowłosy szedł z nim w stronę mieszkania z mrokiem w oczach.
— Tak, masz tylko mnie...
Obyś tego nie zniósł, bo to dopiero początek naszej drogi,
to nasz nowy start.
~
Widzimy się w środę!
Zostawcie po sobie:
💜Głosy i Komentarze💜
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top