|Niewierny|
~Witam ^^
Taehyung czując przywierające wargi Soohana do jego ust, położył się pod wpływem ciężaru chłopaka, który zawisł nad nim, odbierając mu racjonalne myślenie posunięciami chaotycznych pocałunków, które agresywnie napierały na jego usta.
Zamknął swoje oczy, oddając pocałunki mężczyzny, gdzie jego dłoń zatrzymała się na karku Soohana. Poczucie pocieszenia w objęciach drugiej osoby wydawało się czymś, czego potrzebował, jednak sam do końca nie był tego pewny. Wyłączenie myśli i zatrzymanie się w jednym punkcie pozwalało mu nie myśleć o bólu, który pozostawił mu Jungkook.
Jednak to nie były te ramiona, które zapewniały go o bezpieczeństwie, to nie był ten zapach, który odbierał mu rozum, wrzucając w otchłań prawdziwych pragnień, to nie były te usta, które zdejmowały z niego całą niewinność, to nie był jego Jungkook...
Łzy coraz mocniej moczyły jego policzki, czując, jak przerażający ból rozrywa mu serce, gdy zachowuje się wobec swoich uczuć niewiernie. Czuł, że teraz zachowuje się jak morderca własnego serca, które oddał tylko jednej osobie, a w tym cała jego wartość była niczym wartościowym dla Jungkooka, któremu odebrał młodszą siostrę i stał się pogardą w jego oczach. Jego serce nie mogło mieć wartości, gdy nie było chciane przez osobę, do której należało.
Jego dłonie, zatrzymały się na klatce piersiowej Soohana, którego odepchnął od siebie. — N-Nie możemy — powiedział z ciężkością w głosie, gdzie spojrzał w zmieszane oczy Soohana. — Nie w ten sposób potrzebuje pocieszenia — dodał, podnosząc się do siadu, gdzie zatrzymał swoją dłoń przy klatce piersiowej. — Jestem beznadziejny i nie powinienem prosić cię o coś takiego... Czuje się z tym wszystkim źle i nie wiem, co jest dobre a co złe — wyznał, będąc zgubionym w tym wszystkim.
— Po prostu potrzebujesz czasu — rzekł ze spokojem. — W końcu zapomnisz o nim i pozwolisz sobie na szczęście, u mojego boku — uśmiechnął się pewnie, gdy Kim patrzył z namysłem w pustą przestrzeń magazynu.
— Nie — szepnął. — Całując ciebie, nie czułem niczego, co pozwoliłoby mi zapomnieć o nim — wyznał szczerze, po czym przekierował swoje oczy na chłopaka. — Jesteś dobrym chłopakiem, ale nie chce robić ci żadnych złudnych nadziei, tym bardziej, teraz kiedy nie jestem w dobrym stanie emocjonalnym i robię głupstwa.. Jestem teraz cholernie zdesperowany, by być kochanym, i nie chcę cię w tym wszystkim wykorzystać — rzekł, patrząc w oczy Soohana.
— Nie mam nic przeciwko temu, Taehyung. Znam ten stan — uśmiechnął się chytrze, by ująć podbródek młodszego. — Po prostu w całej desperacji chcesz być niewierny — oznajmił, a zasmucony chłopak odsunął się od niego, by wstać na równe nogi i zwrócić ku Soohanowi swoje oczy.
— A ty nie wykorzystuj teraz tego stanu — rzekł bezemocjonalnie. — Boli mnie to, że on przez cały czas był wobec mnie niewierny, kochając tę szmatę Hyulee — zacisnął w rozżaleniu swoje dłonie. — Ale nie chcę być taki jak on... — dodał ze smutkiem w głosie, a oczy Soohana skupiły się na dłoni chłopaka.
— Widzę brak obrączki... Co w takim razie będzie teraz z twoim małżeństwem? — zapytał zaciekawiony, a młodszy odwrócił wzrok.
— Sam nie wiem... Raczej już nic z niego nie ma, a w pojedynkę nie uda mi się go utrzymać — powiedział, czując się okropnie z wypowiedzianymi słowami, których sam nie był w stanie zaakceptować. — On kocha Hyulee, a mnie nienawidzi... Wiadomo, że od początku był nieszczęśliwy w naszym związku — dodał ze smutkiem w oczach, a niewidzialne sznury zaciskały się na jego szyi.
— Zawsze leciał do tej dziewuchy i z pewnością do niej wróci — pokręcił głową na boki.
— Gdy sprawa w sądzie dobiegnie końca, również zakończy się wszystko, co nas łączyło... — szepnął, a bezradne łzy zebrały się w jego oczach.
— A za co on ma mieć tę sprawę w sądzie? — zapytał.
— Za próbę zabicia mnie i nawoływania do samobójstwa — wyznał chłopakowi, który słysząc jego słowa, zagwizdał w zdumieniu.
— Tego to się po nim nie spodziewałem. Naprawdę musi cię nienawidzić — rzekł wprost, a Kim spojrzał na niego z bólem.
— Masz racje, on naprawdę mnie nienawidzi, bo ma za co...
~
Jungkook patrzył z zaskoczeniem na chłopaka, który wyznał mu taką ważną informację, jednak gniew, jaki roznosił się po jego wnętrzu, był zbyt silny, by mógł w tej chwili na spokojnie podejść do tej sprawy. Ból po utracie siostry i uczucie niesprawiedliwości dokonanej na Jirae, wciąż były świeże, tak samo, jak rany, które pozostały po tamtym felernym dniu. Czuł się rozjuszony samym widokiem Kim Seokjina, który dopiero teraz otworzył swoje usta, gdy mógł zrobić to dwa lata temu, gdy sprawa o śmierci Jirae była głośna.
— O czym ty do cholery mówisz?! Jak to tam byłeś?! — zapytał z gniewem w głosie, gdy Seokjin opuścił swoją głowę.
— Wszystko ci wyjaśnię, Jungkook... Bałem się cokolwiek mówić, bo chciałem chronić Taehyunga i siebie w sumie też. Nie chciałem pójść siedzieć po tamtej sytuacji — rzekł, podnosząc na niego swoje oczy, gdzie ujrzeć mógł w oczach bruneta wielki żal. — Spotkałem wtedy Jirae i rozmawiałem z nią, gdy była w okropnym stanie...
~ Dwa lata wcześniej...
Jadący ciemnym samochodem chłopak, wybrał numer do swojej przyjaciółki Lenki, gdy zbliżał się praktycznie świt, a zegar wskazywał czwartą piętnaście. Powracający z udanej imprezy, wymalowane na ustach miał zadowolenie, oczekując na połączenie.
— Dojechałaś bezpiecznie? — zapytał, od razu po odebraniu przez Lenke telefonu.
— No bezpieczna w domu — odpowiedziała totalnie nietrzeźwa, a Seokjin zaśmiał się pod nosem, słysząc jej upity głos.
— Okej, to jestem spokojny o ciebie — powiedział z zadowoleniem. — Ja właśnie jestem w drodze do domu i zaraz będę mijał głową autostradę. Jak przyjadę do domu, to nie będę kładł się spać, a po prostu wezmę kąpiel i pójdę odebrać mój van z naprawy — rzekł ze spokojem w głosie.
— A nie miałeś przypadkiem z Jiminem się spotkać? — zapytała.
— No to pojadę po niego. Chcemy pójść do Taehyunga i dowiedzieć się jak poszła mu randka z tą dziewczyną, która jest nim tak zauroczona — powiedział prześmiewczo.
— Nie bądź chujem. Nie wolno śmiać się z uczuć dziewczynek — rzekła surowo, a Seokjin mógł wyobrazić ją sobie leżącą w łóżku, gdzie wymachuje palcem wskazującym w sufit.
— Jesteś pijana i pierdolisz — pokręcił rozbawiony głową, gdzie jego oczy dostrzegły idącą uboczem postać dziewczyny, która szła chwiejnym krokiem w stronę centrum. Seokjin zwolnił nieco, chcąc lepiej przyjrzeć się dziewczynie, którą był w stanie rozpoznać. — Ja kończę, Lenka. Śpij dobrze — rzekł pośpiesznie, gdzie zaraz się rozłączył i zjechał na ubocze, by opuścić pojazd i przejść na drugą stronę, po której powoli szła dziewczyna. — Hej, Jirae! — zawołał w jej stronę, gdzie szybko podbiegł do dziewczyny, która stanęła jak wryta w ziemię i zaczęła głośno krzyczeć, sprawiając, że oszołomiony Seokjin wytrzeszczył swoje oczy.
— Nie zbliżaj się do mnie! — zapłakała głośno, a przerażony jej rozpaczą Seokjin, chwycił ją za ramię, by odwrócić ją w swoją stronę. To, co ujrzały jego oczy, było straszne. Posiniaczona i zakrwawiona twarz szesnastolatki, była w okropnym stanie, a jej zdarte uprania mogły świadczyć jedynie o jakieś szarpaninie. Zdobiące jej nogi rajstopy były rozszarpane, a na jej skórze widoczna była krew. Włosy dziewczyny były potargane, a oczy pokryte łzami.
— Boże, co ci się stało?! — zapytał przerażony jej widokiem. — Nie byłaś przypadkiem umówiona na randkę z Taehyungiem? Przecież jest zaraz piąta rano, co ty tutaj w ogóle robisz? — pytał niespokojny, a dziewczyna, słysząc imię Taehyunga rozpłakała się bardziej, gdy jej ciała trzęsło się w przerażeniu.
— O-On... M-Mój brat.. — mówiła przerażona, nie kontrolując płaczu i oddechu.
— O czym ty mówisz? — zapytał, w ogóle nie potrafiąc jej zrozumieć. — Gdzie jest Taehyung? Był tutaj z tobą? — pytał, a dziewczyna wpadła w jeszcze większą rozpacz.
— Z-Zabije go — zapłakała, a oczy Seokjina otworzyły się w zaskoczeniu. — M-Mój brat zabije go.. — dodała roztrzęsiona.
— T-To Taehyung ci to zrobił?! — zapytał przerażony, a dziewczyna przyłożyła do swoim zakrwawionych ust dłoń.
— Taehyung-oppa... To było straszne, j-ja nie chce żyć... N-Nie pokażę się tak przed moim bratem, o-on mnie zabije — chwyciła w rozpaczy za koszulkę przerażonego Seokjina, który w ogóle nie mógł pojąć jej słów. — W-Wykorzystał mnie... ten potwór! — wykrzyczała w szale, a w oczach Seokjina zebrały się łzy, słysząc, do czego poczynił się Taehyung.
— Proszę cię, uspokój się. Zawiozę cię do domu, tylko nic nie mów policji o Taehyungu... On na pewno nie chciał.. On..
— To wasza wina! — krzyknęła w rozpaczy, nie będąc w stanie zapanować nad emocjami. — G-Gdybym tylko wiedziała... B-Boże pomóż mu — zapłakała żałośnie.
— Chodź ze mną — chwycił za rękę dziewczyny, jednak ta wyszarpała się w przerażeniu.
— Zostaw mnie! Chce być sama! — wykrzyczała w szale, a Seokjin pokręcił w niedowierzaniu głową.
— Ja chcę ci tylko pomóc — powiedział, a dziewczyna pokręciła głową na boki, wycofując się w tył.
— N-Nikt mi już nie pomoże, Seokjin-oppa... Ani ty, ani mój brat... J-Ja nie chcę żyć — powiedziała we łzach, które sunęły się po jej sinych policzkach.
— Nie rób jaj. Pomogę ci i załatwię pomoc, tylko pozwól sobie pomóc — powiedział, zbliżając się do niej, jednak dziewczyna w szale i przerażeniu spoliczkowała go.
— Odjedź! — krzyknęła, a zdenerwowany Seokjin dotknął swojego obolałego policzka, by spojrzeć z gniewem na dziewczynę.
— Skoro pomocy nie chcesz, to sama sobie radź — warknął niemiło, po czym odszedł od roztrzęsionej dziewczyny, by szybko przejść na drugą stronę ulicy i spojrzeć w stronę dziewczyny, która spojrzała w stronę ciągnącej się ulicy, gdzie nadjeżdżała ciężarówka.
— J-Jestem słaba, ale on sobie poradzi... Niech mój brat wybaczy mi to, że już nie wrócę i zostawię go samego, a-ale ja nie chcę żyć i widzieć tego potwora! — krzyknęła, patrząc swoimi zapłakanymi oczami w ciemne niebo, a Seokjin patrzył na nią z niezrozumieniem. Dostrzegając światła zbliżającego się samochodu, jedyne co mógł ujrzeć, to wbiegającą przed pojazd dziewczynę, która nie posiadała w swoich oczach ani trochę zawahania, będąc gotową na zakończenie swojego życia.
— Nie! — krzyknął przerażony, widokiem uderzenia w dziewczynę, której ciało z siłą przeturlało się przez kilkanaście metrów po jezdni, a kierowca pojazdu gwałtownie zahamował. Przerażony Seokjin nie czuł swoich nóg, jednak wszedł do ciemnego pojazdu, by szybko odjechać i nie zostać zauważonym przez kierowcę pojazdu. Jadąc w stronę skrzyżowania, jego ciało trzęsło się, a serce biło niespokojnie w piersi, nie mogąc uwierzyć w to, że szesnastolatka naprawdę zrobiła coś takiego. — N-Nie widziałeś niczego... N-Niczego nie wiesz i nie chcesz wiedzieć...
~
— Tak właśnie wyglądało moje spotkanie z twoją siostrą — rzekł, po skończeniu swojej opowieści, gdy Jungkook był oszołomiony jego słowami. — Twoja siostra nie chciała żyć... Była taka przerażona, że straciła zdrowy rozsądek i nie byłem w stanie niczego zrobić.. — pokręcił bezsilnie głową, a Jungkook uderzył swoją pięścią w rozwścieczeniu.
— Trzeba było ją stamtąd siłą zabrać! — wycedził z żalem w głosie, gdy ta historia, dobiła go.
— Wiem... Jednak nie cofnę czasu. Nie miałem pojęcia, że ona naprawdę się zabije. Myślałem, że tylko tak mówi, bo stała się jej krzywda — powiedział ze łzami w oczach, gdy ściskał swoje palce w zdenerwowaniu. — Wystraszyłem się i dałem nogi, żeby tylko nie być świadkiem tego zdarzenia. Żałuję, bo mogłem zrobić inaczej, ale bałem się, że Taehyung pójdzie siedzieć za to, do czego się poczynił — dodał skruszony, a Jungkook pokręcił gniewnie głową.
— Nawet w imię głupiej przyjaźni, nie można czegoś takiego tuszować! Jeśli naprawdę był winny i dopuścił się do skrzywdzenia Jirae, powinieneś stanąć po stronie osoby, która w desperacji na twoich kurwa oczach odebrała sobie życie! — krzyknął w gniewie. — Chciałbym cię udusić za to, ale nie mogę... — pokręcił bezsilnie głową.
— Zasłużyłem sobie — szepnął, opuszczając głowę w dół.
— Powiedz mi jeszcze raz, co mówiła Jirae, zanim się zabiła — rzekł, chcąc usłyszeć jeszcze raz te słowa.
— Powiedziała: Jestem słaba, ale on sobie poradzi.. Niech mój brat wybaczy mi to, że już nie wrócę i zostawię go samego, ale ja nie chce żyć i widzieć tego potwora — powtórzył jej słowa, a Jungkook zmrużył swoje oczy w namyśle. — Wcześniej też wspomniała, że wykorzystał ją potwór, więc wiadomo, że na myśli miała Tae — dodał, a Jungkook pokręcił swoją głową, myśląc nad tymi słowami.
— Nie jestem przekonany, czy tym potworem jest Taehyung — szepnął z namysłem, a Seokjin otworzył szerzej swoje oczy w zaskoczeniu.
— Co masz na myśli? — zapytał.
— Jestem słaba, czyli miała na myśli siebie, po czym dodała "ale on sobie poradzi", czyli na myśli musiała mieć go, znaczy Tae — rzekł, starając się rozszyfrować te słowa.
— A nie ciebie? — uniósł brew.
— O mnie powiedziała, zaraz po tym — zauważył, a Seokjin przytaknął lekko głową, myśląc nad tym wszystkim. — Nie wiem, ale potworem może być Taehyung, ale również może nim nie być... Może był tam ktoś jeszcze — szepnął.
— Tego, co tam się stało, nikt nie wie. Tylko Taehyung, ale on był na koksowany i gówno pamięta z tamtego dnia. Kiedy poszliśmy się z nim zobaczyć na drugi dzień, to miał zraniony policzek, a to zrobiła mu Jirae, bo sam to potwierdził, a potem podobno obudził się gdzieś w lesie, niedaleko głównej autostrady, czyli był blisko, gdy ja tam byłem — oznajmił Jeonowi, który westchnął ciężko.
— Ale nie widziałeś go tam — zauważył.
— Bo Jirae szła w tamtym momencie i mogła się oddalić od głównego miejsca tego zdarzenia, żeby uciec przed Taehyungiem — rzekł z namysłem.
— Ja już sam nie wiem — chwycił się głowę w bezsilności. — Chyba za bardzo zależy mi na usprawiedliwieniu Taehyunga, że popadam w jakieś paranoje — westchnął ciężko, a Seokjin patrzył na niego ze zmieszaniem w oczach. — Najważniejsze, że powiedziałeś w końcu prawdę. Powinieneś od razu ją powiedzieć, jednak teraz nie ma, co płakać nad rozlanym mlekiem. Nie musisz się więcej winić, Seokjin — rzekł, patrząc w oczy chłopaka.
— Nie zasługuję na wybaczenie, ale... Chciałbym cię prosić, żebyś nie zostawiał Taehyunga, on się załamał i wszystkich odpycha od siebie tym bardziej, kiedy dowiedział się o tym, że przez cały czas ukrywaliśmy przed nim prawdę — rzekł ze smutkiem w głosie, a ciemnowłosy odwrócił w zdenerwowaniu wzrok.
— Nie proś o coś tak niemożliwego. Nie wrócę do niego, a ty postaraj się, aby wrócił do swojej rodziny — rzekł stanowczym tonem.
— Zmuszenie go do czegoś takiego jest naprawdę trudnym zdaniem — zauważył. — On nie będzie chciał wrócić do domu, kiedy jest tam jego macocha i Dongseok — pokręcił głową na boki, a Jeon westchnął ciężko.
— Jakoś to przeboleje i poradzi sobie z tym. Będę spokojniejszy, jeśli wróci do siebie — powiedział ze zdenerwowaniem w głosie, a Seokjin westchnął cicho, widząc, że nic nie uda mu się osiągnąć.
— Naprawdę go nie kochasz? — zapytał nagle, patrząc na zdenerwowany profil Jeona.
— Tak — odpowiedział krótko, po czym wstał, by zwrócić się w stronę drzwi. — Nie kocham go — dodał, po czym strażnik otworzył drzwi, by zabrać go z powrotem do celi, a Seokjin patrzył ze smutkiem na odchodzącego bruneta, nie chcąc wierzyć w jego słowa, w których mógł wyczuć zbyt wiele bólu, by mogły okazać się prawdą.
— Takie bajki opowiadaj pijanej Lence, a nie mi...
~
Powracający do domu Taehyung, szedł w towarzystwie Soohana, który postanowił go odprowadzić do domu Jungkooka, nie chcąc zostawiać go samego. Zbliżająca się dwójka, mogła ujrzeć stojącego przy drzwiach Jimina, który widząc ich razem, poczuł się nieco zmieszany.
— Dalej sam sobie poradzę — rzekł Kim, zwracając się do Soohana, który dostrzec mógł w oczach chłopaka zdenerwowanie wywołane widokiem Jimina.
— Wróć do pracy, kiedy będziesz gotowy — rzekł ze spokojem, po czym odszedł w swoją stronę, a Taehyung zamiast podejść do Jimina, podszedł do barierek, z których miał widok na miasto. Niepewny Jimin podszedł do niego, gdzie przystanął obok przyjaciela, który nawet nie obdarzył go krótkim spojrzeniem, patrząc bezwyrazu przed siebie.
— Tae-ssi chciałabym, żebyś wiedział, że jest nam przykro — powiedział niepewnie w stronę przyjaciela. — Wytłumaczę ci wszystko, o co chodzi z Jungkookiem i jego siostrą, tylko się nie denerwuj i nie załamuj — dodał, a na ustach Taehyunga pojawił się żałosny uśmiech.
— Niczego nie musisz mi tłumaczyć. Wiem już wszystko — oznajmił ze spokojem w głosie, a Jimin patrzył na niego nieufnie, nie potrafiąc zrozumieć tego spokoju.
— Wiesz? — zapytał zaskoczony, a Taehyung przytaknął głową.
— Co nie zmienia faktu, że nie chce cię i Jina znać — rzekł ostro w stronę chłopaka.
— Taehyung nam naprawdę jest przykro — powiedział zasmucony, nie chcąc tracić w taki sposób przyjaciela.
— Mi też jest przykro, bo inaczej mogłoby to wyglądać i może nie byłbym taki przegrany w tym wszystkim — rzekł z żalem. — Teraz nie mam przyjaciół, którym mógłbym ufać. Nie mam mężczyzny, który by mnie szczerze kochał. Nie mam małżeństwa, bo nawet ono było jednym wielkim kłamstwem — zapłakał żałośnie, gdy wszystko po prostu samo się posypało, a on już nie mógł niczego naprawić. — Oraz jestem osobą, która posunęła się do śmierci tej dziewczyny. Osobą, która nie zapłaciła za tę krzywdę — dodał, a Jimin pokręcał zasmucony głową, czując się bezradnym, słysząc jego słowa.
— Nie poddawaj się, Tae. Może jeszcze uda ci się przekonać Jungkooka...
— Niby do czego?! — podniósł głos załamany. — Do tego, żeby mnie kochał i wybaczył?! — zapytał, a Jimin odwrócił wzrok. — Cokolwiek zrobię, on mnie nie pokocha... C-Czy ty byś pokochał osobę, która odebrałaby ci kogoś bliskiego?! — dodał roztrzęsiony.
— N-Nie wiem — odpowiedział niepewnie, a Taehyung uchylił już swoje usta, chcąc coś powiedzieć, jednak widząc zmierzającego w ich stronę Yoongiego, szybko odwrócił głowę w bok, aby nie okazać przed chłopakiem swoich łez, który starał się otrzeć rękawem koszulki.
— Jimin, nie jesteś jeszcze w pracy? — zapytał chłopak, który zbliżył się do poddenerwowanego Jimina.
— Z-Zaraz będę szedł — odpowiedział mu, po czym obydwoje spojrzeli na profil Taehyunga, widząc, że próbuje przed nimi okazać bezemocjonalność na wszystko, co się działo.
— No dobrze. Jak wrócisz, porozmawiamy — uśmiechnął się słabo. — Ty też się trzymaj, Taehyung — zwrócił się do chłopaka, który w ogóle nie zareagował na jego słowa. Jednak nie był tym zaskoczony, gdyż jego chłód był wytłumaczalny po tym, jak dowiedział się prawdy, a Hoseok przez pół nocy, opłakiwał przy nim ich błędy.
— Tae, jeśli będziesz potrzebował rozmowy i wsparcia, to wiedz, że możesz na nas liczyć. Nawet jeśli cię zawiedliśmy, to zawsze będziemy przyjaciółmi — rzekł Jimin, który starał się nie rozpłakać i trzymać dzielnie, gdy Taehyung słuchał, a nie odpowiadał. Jimin razem z Yoongim odeszli od niego, wiedząc, że Taehyung potrzebuje czasu na poukładanie wszystkiego.
Chłopak spojrzał na swój palec serdeczny, na którym brakowało obrączki, a jej brak przypominał mu teraz, że jak szybko obrączka została mu odebrana, tak szybko zniknie druga połowa, którą był Jungkook. Zamknął swoje mokre od płaczu powieki, nie wiedząc, co teraz zrobić z własnym życiem i jak w nim dalej brnąć.
~
Kolejny dzień niczego nowego nie przynosił Taehyungowi, który pogrążył się w jakimś niekończącym się smutku. Sam nie rozumiał, dlaczego postanowił po raz kolejny przyjść, by zobaczyć go. Czy chciał ponownie przyjąć ciosy bruneta? Czy był, aż takim masochistą i nie miał wstydu?
Siedział w sali wizyt, czekając na przyjście chłopaka, który zabronił mu tu przychodzić, gdy dowie się prawdy, jednak nie potrafił wytrzymać i wyrzec się zobaczenia osoby, którą kochał ponad wszystko. Gdy drzwi po drugiej stronie otwierały się, jego serce w piersi przyspieszało, a łzy bez jego kontroli zbierały się w oczach. Widok Jungkooka sprawił, że w emocjach podniósł się z krzesła, by drżącą dłonią dotknąć dzielącej ich szyby, a jego usta zacisnęły się w wąską linię, próbując powstrzymać zbierający się w nim płacz.
Gdy ich oczy spotkały się ze sobą, łzy chłopaka opuściły jego oczy, sunąc się po jego policzkach. Jungkook za to, nie wyglądał na zadowolonego jego widokiem, gdy chłopak nie posłuchał go i wrócił tu, by ponownie się z nim zmierzyć. Nie chciał ponownie mówić mu przykrych rzeczy, nie chciał go krzywdzić, ale także nie chciał go zatrzymywać przy sobie.
Usiadł przed chłopakiem, który zajął miejsce na krześle, by wziąć słuchawkę, którą przyłożył do swojego ucha, co również uczynił Jungkook, od razu atakując go mocnymi słowami.
— Miałeś więcej nie pokazywać się mi na oczy. Nie rozumiesz tego, że nie chcę cię widzieć?! — zapytał zdenerwowany, gdy Taehyung starał się zapanować nad głosem, który odmawiał mu posłuszeństwa, siląc się na płacz.
— M-Musiałem cię zobaczyć — wyszeptał z trudem, a oczy Jungkooka starały się nie okazać niczego, co było dla niego cholernie trudne, gdy pragnął objąć go i pozwolić mu się wypłakać w jego ramionach.
— Ale ja ciebie nie chcę widzieć — odrzekł z chłodem.
— C-Chciałbym również nie czuć niczego jak ty. M-Może nie m-musiałbym się tak przed tobą kompromitować — powiedział, czując się żałośnie we własnej skórze. — N-Nie mam niczego na swoje usprawiedliwienie za to, jak skrzywdziłem cię i twoją młodszą siostrę. Nic mnie nie usprawiedliwia i m-możesz mną gardzić, nienawidzić mnie, a jeśli chcesz, to bij mnie, kop, cokolwiek, byleby dało ci to, choć trochę spokoju. Możesz zrobić wszystko, pozwalam ci mnie zabić... — uklęknął na podłodze, gdy jego łzy nie ustępowały, a Jungkook patrzył na niego z zaskoczeniem. — Nie musisz mi tego wybaczać, b-bo nie zasługuje na twoje wybaczenie... Tylko, proszę cię, n-nie pozwalaj mi żyć bez ciebie — dodał, gdzie rozpłakał się w bezsilności, a Jungkook uniósł swoje oczy na sufit, starając się zapanować nad cisnącymi się do oczu łzami.
— W-Wstań — powiedział z ciężkością, jednak Taehyung nie uczynił tego, o co prosił. — Nie chce, żebyś przychodził tutaj i prosił o cokolwiek. Wróć do swojego wcześniejszego życia i zapomnij o tym wszystkim, co nas łączyło — rzekł stanowczym tonem, a Taehyung pokręcił bezradnie głową, nie chcąc pogodzić się z tymi słowami.
— C-Chciałem być niewierny uczuciom do ciebie, ale ktokolwiek t-to będzie, nie będzie on tobą, więcej jak mam zapomnieć, Jungkook? Jak?! — podniósł w rozpaczaniu głos, gdy brakowało mu sił do dalszego życia, a ciemnowłosy patrzył na niego z zaskoczeniem.
— Nie pytaj mnie o takie rzeczy to, co zrobisz ze swoim życiem i jak je poukładasz, jest już zależne od ciebie. Teraz już znasz prawdę i wiesz, że cię nigdy nie kochałem przez to, co zrobiłeś mojej siostrze — powiedział, patrząc na niego z chłodem, a młodszy podniósł się na równe nogi, nie potrafiąc zapanować nad dygoczącym ciałem, gdy czuł się bezsilny, walcząc w pojedynkę o miłość, w którą naiwnie uwierzył. — Nigdy ci nie wybaczę, a ty nigdy nie odpokutujesz tej krzywdy. Ciesz się, że żyjesz i uwalniam cię ode mnie — dodał z pewnością w oczach, dobijając swoimi słowami dwudziestolatka. — Ja będę siedział tutaj za zemstę i chęci pozbawienia cię życia, więc nie patrz już wstecz — rzekł z opanowaniem.
— N-Nie pozwolę na to, żebyś tutaj siedział. N-Nic mi nie zrobiłeś i żyje, będę cię bronił i.. i walczył o twoje uczu..
— Nie potrzebuję twojego wsparcia — przerwał mu. — Jedyne czego chcę to uwolnić się od ciebie, bo nie masz o co walczyć. Nie kocham cię i nie potrzebuję cię. Dlatego w tej sprawie umorzą nasze małżeństwo — oznajmił Taehyungowi, który pokręcił w sprzeciwie głową, by drżącą dłonią uderzyć w dzielącą ich szybę.
— N-Nie możesz! — zapłakał, nie chcąc się zgodzić na coś takiego.
— Mogę i chcę tego. Nasze małżeństwo zostanie umorzone wraz z moim potwierdzeniem wykorzystania cię na rzecz mojej zemsty i próby zabicia cię — rzekł z pewnością, gdzie odłożył słuchawkę i wstał, by udać się do wyjścia z sali wizyt, a załamany Taehyung uderzał słabo w szybę, czując, że po jego wyjściu, to wszystko będzie końcem.
— J-Jungkook! Proszę cię, nie rób tego! Jungkook! — wołał za chłopakiem, a jego głos łamał się w osłabieniu i całkowitym osunięciem się gruntu pod nogami. Jego wołanie nie ustępowało, a brunet starał się nie reagować na nie, chcąc wrócić do swojej celi, by nie odwrócić się i nie ulec swoim słabością.
— Nie kochasz go... Nie odwracaj się i nie żałuj...
~
Tak kończy się dzisiejszy rozdział ^^
Jednak to nie jest koniec, kochani ^^ W tym tygodni będziemy przeżywać losy naszych bohaterów do piątku, czyli codziennie wleci nowy rozdział i uznajmy to za niespodziankę w postaci maratonu Cień Zemsty ^^
Mam nadzieję, że dzień mieliście udany, a rozdział umilił wam ten poniedziałkowy dzień^^
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top