|Najgorszy koszmar|
Prośba Taehyunga wydawała się jakimś absurdem dla Jungkooka, który nie spodziewał się, że młodszy postanowi jeszcze kiedyś pytać o jego siostrę. Wypchnął nerwowo językiem swój policzek, nie chcąc mówić niczego chłopakowi, jednak patrząc w jego oczy, czuł jakąś niewytłumaczalną słabość i potrzebę zbliżenia w tym nieznanym kierunku, próbując wyprzeć się tej strony, która nigdy nie powinna czuć tej słabości.
— Po co chcesz to wiedzieć? — zapytał go.
— Chciałbym więcej wiedzieć o tobie — odpowiedział mu wprost. — Zawsze jesteś taki zdystansowany i czuję, jakbyś trzymał mnie jak najdalej od ciebie, a tak być nie powinno. Ty byłeś blisko mnie i poznałeś nieco mojego świata oraz ojca.. — spuścił wzrok. — Dlatego, chcę być ci bliższy. Nie tylko jako mąż, ale też przyjaciel? — szepnął nieśmiało, gdy Jeon przyglądał mu się ze zmieszaniem. — Nie chce mi się wierzyć, że nie posiadasz słabości i zawsze jesteś taki chłodny.. Chciałbym wiedzieć, co się za tym wszystkim ukrywa — spojrzał mu w oczy, a Jeon westchnął głęboko.
— Nie jest mi za bardzo na rękę rozmawiać o czymś takim, a ty stajesz się zbyt ciekawski — powiedział, podnosząc się do siadu, gdzie oplótł ręce wokół talii chłopaka, który siedział na nim okrakiem. Ich twarze spotkały się ze sobą bardzo blisko, a dzieląca ich odległość była wręcz niewidoczna. — Jednak masz rację, nie zawsze byłem taki zdystansowany i chłodny — oznajmił spokojnie, a Kim patrzył na niego z zaciekawieniem.
— Nie powiem, ale ostatnio jesteś strasznie zmienny. Raz mnie zawodzisz i ranisz, a potem się troszczysz — zauważył, a jego dłoń umiejscowiła się na policzku bruneta. — Jesteś niczym wulkan emocji, które z pewnością trzymasz w sobie — rzekł z własnymi przekonaniami.
— Ty również wiele ukrywasz i nie chcesz o sobie mówić — zauważył, a młodszy odwrócił wzrok. — Jednak nie będę nalegał. Kiedyś zdobędę całe twoje zaufanie — rzekł z pewnością w głosie.
— Przecież ci ufam, tylko o tym nie chce mówić — burknął pod nosem.
— To działa w dwie strony, tygrysku — uśmiechnął się delikatnie, a Taehyung wydął dolną wargę w niezadowoleniu, by palcem wskazującym sunąć po torsie bruneta.
— Czyli, co? Nie powiesz mi? — zapytał zasmucony.
— Skoro chcesz tak bardzo to wiedzieć, to opowiem ci trochę — odpowiedział, nie potrafiąc mu teraz odmówić, a Taehyung od razu podniósł na niego swoje rozanielone oczy.
— To opowiadaj — uśmiechnął się, a jego tyłek niespokojnie się poruszał na udach bruneta.
— Tylko się uspokój, bo jeszcze pomyśle, że masz robaki w tyłku — zaśmiał się, a Taehyung po jego słowach nieco się uspokoił. — Ech, właściwie nie wiem, od czego zacząć — westchnął, drapiąc się po tyle głowy. — Może zacznę od tego, jak przeżyłem moje pierwsze zakochanie w chłopaku, bo właściwie od tego momentu wszystko zaczęło się komplikować — rzekł z namysłem.
— No tak... kiedyś wspominałeś, że nie jestem pierwszym chłopakiem, na którego spojrzałeś — przypomniał sobie jasnowłosy.
— Dokładnie — szepnął, a jego ciemny wzrok przeszedł w pustą część pokoju, gdzie wspomnienia o przyjacielu i pierwszej miłości przychodziły jak najgorszy koszmar. — Gdy go poznałem miałem piętnaście lat.. Właściwie był zupełnie nowy w mojej klasie i, jako że byłem typowym ignorantem, który interesował się tylko czytaniem komiksów o sportowcach oraz boksingiem nie ingerowałem w to, co dzieje się w mojej klasie. Soohan był chłopakiem z domu dziecka i chłopaki z klasy z niego żartowali oraz wysługiwali się nim. Ja nigdy się do tego nie mieszałem, oczywiście do czasu aż nie zobaczyłem, jak go bili. Wtedy zareagowałem i obroniłem go — opowiedział, a Taehyung słuchał go z uwagą.
— Pewnie wtedy się zaprzyjaźniliście? — zapytał z zaciekawieniem.
— Nic z tych rzeczy — pokręcił głową. — To on chodził za mną jak cień. Gdziekolwiek szedłem, on tam szedł i tak przez dłuższy czas aż w końcu się zdenerwowałem i go opieprzyłem za to — zaśmiał się pod nosem. — Wtedy wytłumaczył mi, że przy mnie czuje się bezpieczny i lepiej mu wracać do rodziny zastępczej. Zrozumiałem, że byłem dla niego zbyt oschły i zaproponowałem, żeby wracał razem ze mną, a nie szedł jak obcy. Wtedy rozpoczęła się nasza przyjaźń — spojrzał w oczy Taehyunga.
— Chyba bycie cieniem jest ci pisane — zaśmiał się.
— Na to wygląda — westchnął.
— Co się potem stało? — zapytał.
— Przez pierwszy rok cały czas trzymaliśmy się razem i praktycznie byliśmy nierozłączni. Moi rodzice bardzo go polubili i właściwe w jakiś sposób stał się członkiem naszej rodziny. Dopiero później wszystko się pokomplikowało, gdy zacząłem patrzeć na niego w inny sposób. Gdy byliśmy razem, interesowałem się wszystkim, co robił, każdy jego gest, uśmiech, cokolwiek sprawiał, że czułem się ogłupiony. On również wydawał się inaczej na mnie patrzeć, przez co pierwsze kroki do zbliżenia nie trwały zbyt długo — rzekł ze spokojem. — Pierwsze dotknięcia, pocałunki wydawały mi się czymś niesamowitym, jakbym otrzymał skrzydeł i cały świat zaczął kręcić się wokół jednej osoby. Uznałem, że to nie jest normalne i nikt nie odbierze tego dobrze, tym bardziej że oboje jesteśmy chłopakami. Stałem się dość egoistyczny i kazałem mu zachować naszą relację w tajemnicy. Cokolwiek chciałem, to on zawsze to robił i ogłupiło mnie inne pragnienie — zatrzymał się, musząc zwilżyć językiem swoje usta.
— Jakie pragnienie? — zapytał zmieszany.
— Chciałem więcej tego, co zakazane. Pragnąłem seksu z nim i nawet jeśli mu to powiedziałem, on bez zastanowienia od razu się zgodził. Tak zaczęliśmy notorycznie ze sobą sypiać i wtedy nie widziałem w tym nic złego ani tego, jak bardzo pochłonęła mnie chęć dominacji i to pozostało mi w sumie dotąd. Lubię mieć wszystko pod kontrolą — odpowiedział chłopakowi, który zagryzł się na wardze, znając nieco tę stronę chłopaka. — Moi rodzice poznali mnie z Hyulee i jej rodzicami, abym zbliżył się do niej. Wyczułem w tym kontrole rodziców i pokłóciłem się z nimi. Nie chciałem być z córką ich przyjaciół, bo tak mnie widzom i uciekłem do Soohana. Kiedy nie wracałem przez długi czas, przyjechali bez zapowiedzi do niego i wtedy nas nakryli na gorącym uczynku. Moja matka się wściekła, a ojciec był mną rozczarowany. Zabrali mnie siłą do domu, a w samochodzie bardzo się kłóciliśmy. Wtedy doszło do wypadku na drodze — zacisnął swoje dłonie, gdzie z ciężkością nabrał powietrza do płuc, a Taehyung patrzył na niego ze zmartwieniem w oczach.
— Mi nic się nie stało, ale mój ojciec zmarł na miejscu, a matka w szpitalu, gdzie mogłem porozmawiać z nią jeszcze przez chwilę — odwrócił głowę w bok, gdy w jego oczach zebrały się łzy. — Powiedziała mi wtedy, abym jej nie zawodził i spełnił jej ostatnią wolę, jaką było związanie się z Hyulee. Przez moją zachłanność i egoizm doszło do tego wszystkiego. Zostawiłem moją siostrę bez nich i postanowiłem się nią zająć oraz spełnić wolę rodziców. Przez trzy lata dawałem sobie radę, ale potem... — zaciął się, gdy czuł, że jego zbyt bardzo się otworzył. — Wszystko się pokomplikowało i nie mogłem z nią być, a potem pojawiłeś się ty — sprostował.
— Pewnie musiało być ci ciężko — szepnął ze współczuciem Taehyung. — Zostałeś sam ze wszystkim i siostrą. Jednak myślę, że nie zrobiłeś niczego złego, zakochując się w osobie, którą ty chciałeś, a ten wypadek był nieunikniony. Nie powinieneś siebie winić, a tym bardziej wyrzekać się własnych pragnień — powiedział z troską.
— Staram się tak myśleć — spojrzał na niego. — Jednak trudno mieć coś na sumieniu, czyż nie? — uniósł brew, a Taehyung poczuł się zmieszany tym pytaniem.
— Pytasz tak ogólnie, czy mi może coś zarzucasz? — zapytał nieco rozbawiony, jednak widząc poważny wyraz twarzy bruneta, zaprzestał się śmiać. — Nie jestem niewiniątkiem, ale mam niczego na sumieniu — powiedział z powagą w głosie, gdzie zaraz puknął palcem czoło starszego. — A ty przestań myśleć, że to ty jesteś winny temu wypadkowi, bo nie miałeś na to wszystko wpływu — dodał, a chłopak patrzył na niego z zaciekawieniem i lekkim rozbawieniem.
— Od kiedy stałeś się takim radcą? — uniósł brew.
— Sam nie wiem. Hoseok mi opowiada na ludzikach i ich serach. Pewnie myśli, że nie rozumiem, co mi insynuuje, ale słucham go z uwagą — odpowiedział, wzruszając ramionami.
— No proszę. Widzę, że ty i Hoseok staliście się sobie bardzo bliscy — uśmiechnął się.
— Jest dziwny, ale przyciągająca jest jego energia — zaśmiał się pod nosem. — Masz super przyjaciela, dlatego powinieneś go doceniać. Yoongiego też, bo w sumie jest chłopakiem Jimina i zrobił dla niego bardzo szlachetny gest. Podziwiam go — załapał się za serce, a Jungkook przyglądał mu się z niezrozumieniem.
— Szlachetny gest? — zapytał z zaciekawieniem.
— No Jimin chciał skoczyć z mostu, ale Yoongi go uratował, więcej szczegółów nie znam, ale się dowiem — odpowiedział mu, a brwi bruneta zmarszczyły się. — Poza tym muszę ochrzanić go za coś takiego, żeby więcej nie próbował tego robić. Zawsze miałem samobójców za słabeuszy, bo nie potrafią stawić czoła problemom, a tak przynajmniej zawsze mówił mi ojciec, jednak myślę, że to nie jest zależne od tego, kto jest słaby a kto nie.. — szepnął, spuszczając wzrok, a Jungkook zrzucił go z siebie na jego część łóżka, przez co Taehyung spojrzał na niego z zaskoczeniem. — Co ty robisz?! — zapytał ze zdenerwowaniem.
— Nic nie wiesz o tym, więc nie powinieneś się odzywać. Sam fakt, że tak myślałeś, jest kurwa obrzydliwy — warknął, wstając z łóżka, a Taehyung był oniemiały nagłym zachowaniem Jeona.
— Dlaczego tak mówisz? Przecież zacząłem trochę takie osoby rozumieć.. — rzekł na swoją obronę.
— A powiesz mi, jak do tego doszło, że sam zacząłeś takie osoby rozumieć? — uniósł brew, a Taehyung odwrócił zdenerwowany wzrok.
— Nie będę ci mówił — mruknął, odwracając się na bok łóżka, nie chcąc rozmawiać z chłopakiem.
— Po prostu przyznaj, że sam jesteś takim samym słabeuszem. Wiem, że przez gardło ci to nie przejdzie, ale... — przerwał, by usiąść na łóżku i położyć swoją dłoń na boku obrażonego dwudziestolatka. — Chyba dobrym krokiem jest przyznanie się do tego. Gdybyś nie był słabo, to nigdy byś nie ćpał, Tae — dodał nieco spokojniej, choć w środku cały wrzał z nerwów.
— Nie chce tego słuchać — szepnął przez zaciśnięte powieki.
— Nie winię cię za to, ale chcę, żebyś dostrzegł, że to, co mówi twój ojciec, zbyt bardzo cię gubi. Nie wiem, czy boisz się powiedzieć mu, że jesteś słaby, ale udawanie i robienie z siebie kogoś bez skazy cię niszczy. Wiem, że sam to widzisz — powiedział z troską, choć sam nie spodziewał się po sobie takiego zatroskanego tonu. Taehyung podciągnął nosem przez łzy, które przez słowa Jungkooka opuszczały jego oczy bez kontroli. Podniósł się do siadu, gdzie spojrzał w oczy Jeona.
— Masz rację — przyznał w końcu, po tak długim oczekiwaniu. — Udaję, ale nie widzę w tym nic złego, tak czuję się lepiej i nie chce tego zmieniać — powiedział przez cichy płacz. — Przez twój mały świat samego siebie się boję, bo zachowuję się jak.. jak...
— Ktoś inny? — uniósł brew, a młodszy przytaknął głową.
— To mnie przeraża, bo zaczynam czuć się winny? — spojrzał w jego oczy z bezsilnością. — Nie chcę żałować niczego, a tym bardziej moich błędów. Nie chce.. — pokręcał głową w strachu, a oczy Jeona pociemniały, gdyż tego właśnie oczekiwał.
— Grunt to przyznać się do błędu — powiedział bez żadnych emocji, gdzie otarł z policzka chłopaka łzy. — Nie denerwuj się już i ja też przestanę. Myślę, że takie rozmowy są dość trudne, a trochę się sobie wygadaliśmy — dodał ze spokojem, a młodszy posłusznie przytakiwał głową. — Jutro zaczynasz pracę? — zapytał.
— T-Tak, takie szkolenie z Jiminem — odpowiedział mu, gdzie na jego twarzy widniał smutek.
— Jesteś z tego powodu smutny? — uniósł brew.
— Nie kurwa — kopnął go stopą w ramię, przez co chłopak złapał się za obolałe miejsce. — Jesteś okropny i wredny — mruknął pod nosem.
— Ja? — zapytał zaskoczony.
— Nie, ja — zakpił. — Powiedziałeś, że jestem obrzydliwy, wiedząc, co czuję. Czasem zachowujesz się jak bezduszny dupek — dodał urażony, gdzie rzucił się twarzą do poduszki, uderzając nogami w materac. Jungkook starał się ukryć uśmiech rozbawienia, co jednak było dla niego trudne. Zbliżył się do urażonego chłopaka, gdzie jego gorący oddech uderzył w skórę na karku blondyna.
— Nie bądź na mnie zły, tygrysku. Wiesz, że jestem impulsywny — powiedział na swoje wytłumaczenie, gdzie musnął ustami jego skórę.
— Też mi wytłumaczenie. Ja też mam jazdy, ale tobie to zdarza się zbyt często. Może masz za dużo władzy, hm? Dominacja się włącza? — zapytał z chytrym uśmiechem.
— Może — odparł, a Kim odwrócił się w jego stronę z pewnym spojrzeniem.
— Czas cię utemperować — oznajmił, zaskakując Jeona.
— Mnie utemperować? — zapytał z rozbawieniem w głosie.
— Nie śmiej się, bo to jest właśnie moje życzenie — odpowiedział dumnie.
— Na czym ono polega? — uniósł brew.
— Pobawimy się w coś takiego, że to ja będę górą — oznajmił z pewnością w oczach.
— Ty? — zaśmiał się, co spotkało się z karcącym spojrzeniem Kima. — Skoro tego chcesz, to możesz porządzić — ustąpił mu.
— Teraz ja chcę po dominować — powiedział z zadowoleniem, gdzie zawiesił swoje ręce na szyi chłopaka, by czule pocałować jego usta, gdy wewnętrznie Jeon był pełen sprzeciwu, co do tego pomysłu.
~
Następnego dnia Taehyung z samego rana pojechał przetłoczonym autobusem do szkoły, by wstawić się na swoich zajęciach. Wysiadł kilka przystanków wcześniej, nie chcąc, aby ktokolwiek go widział w autobusie, bo z pewnością spaliłby się ze wstydu.
Wszedł do budynku szkoły, gdzie poczuł się naprawdę zmieszany, gdy wszystkie oczy zwróciły się na jego osobę. Nie były to tylko osoby z klasy aktorskiej, ale też z innych, przez co poczuł silną duszność w klatce piersiowej. Stąpał pod samą klasę, gdzie zatrzymał się przy sali, gdy zderzyła się z nim święta dwójka klasowa, która zwykła z niego drwić.
— Kim twoja morda jest praktycznie wszędzie. Twój stary nie blokuje informacji o twoim wyskoku i ślubie z ochroniarzem — zakpiła dziewczyna, rzucając w niego gazetą, którą upadła pod nogi dwudziestolatka. Taehyung spojrzał na okładkę, na której widnieje jego zdjęcie i rozczarowanego polityka.
— Nie obchodzi mnie to, co on robi. Nie rozumiem, po co mi to mówicie — rzekł, starając się być niewzruszony.
— No nie wiem — zaśmiał się Mingyo. — Podobno twój ojciec chce wydać książkę na temat twoich sekretów i tego, jak doszło do tego, że stałeś się jego rozczarowaniem. Chętnie to kupię i dowiem się wszystkich brudów na twój temat, panie idealny — poklepał go mocno po policzku, a młodszy odębiał przez jego słowa.
— M-Mój ojciec chce to zrobić? — zapytał z drżeniem w głosie.
— No zobacz Mingyo, on jest oszołomiony i chyba smutny? — wydała w rozbawieniu dolną wargę, patrząc z kpiną na chłopaka. — Naprawdę nie jest nam ciebie żal, karma wraca śmieciu — pchnęła go z siłą na ścianę, z którą chłopak boleśnie się zderzył.
— Z innych drwiłeś, więc teraz czas na ciebie — rzekł z chytrością chłopak, a Taehyung nie mogąc ich słuchać, zsunął się po ścianie do klęku, gdzie chwycił się za głowę.
— O-on nie może mi tego zrobić — szepnął przez łzy, a dwójka popatrzyła na siebie, pokazując gestem, jak były arystokrata zwariował. — Nie może! — krzyknął przez płacz, będąc we własnym amoku najmroczniejszych myśli, a dwójka patrzyła na niego jak na szaleńca.
— Widać, że masz coś do ukrycia — zaśmiała się Rachea.
— Zamknij się! — krzyknął w jej stronę.
— Co się tutaj dzieje? — zapytał master, który pojawił się przy trójce. — Znowu go gnębicie? — spojrzał pretensjonalnie na dwójkę.
— Przyszedł obrońca — wywróciła oczami.
— Ty lepiej nie grab sobie Rachea i idźcie do klasy — rozkazał dwójce, która pokazała Taehyungowi, żeby dobrze wykazał podczas obciągania jego masterowi. Gdy dwójka odeszła nauczyciel spojrzał z dystansem na ucznia, który był cały roztrzęsiony. — Taehyung, ogarnij się i przyjdź do klasy, kiedy będziesz gotowy — rzekł ze spokojem, by zaraz odejść od chłopaka, który przełknął z ciężkością ślinę, sięgając po gazetę.
Wstał i udał się prosto do łazienki, gdzie zaszył się w jednej kabinie, by z roztrzęsieniem otworzyć gazetę na odpowiedniej stronie.
— Syn prezesa Kima bierze potajemny ślub z pracownikiem. Na dwudziestolatku od dawna krąży wiele tajemnic, o które walczy wielu dziennikarzy. Prezes nie ukrywa swojego rozczarowania i nie chce więcej kryć niewdzięcznego syna — przeczytał ze łzami, które sunęły się po jego policzkach. — Prezes Kim sam udzielił nam odpowiedzi na nurtujące nas pytania od kilku lat.
"Jestem rozczarowany moim synem, jednak nie ukrywam, że zdrada boli. Starałem się być jak najlepszym samotnym ojcem" wyznaje prezes. "Do tego czasu zawsze starałem się utrzymać dobry wizerunek syna, jednak postanowiłem wydać własną książkę o życiu mojego syna i tego, jak ciężko z nim miałem" dodaje prezes — doczytał Taehyung, który w całym zdenerwowaniu odpiął kilka guzików w swojej koszuli, czując, że za chwilę się udusi.
— Zabije go.. — chwycił się za głowę, którą pokręcał w bezsilności. — Jak może mi to robić? — zapytał przez płacz, nie mogąc zrozumieć mściwości ojca. Wyciągnął z kieszeni telefon, gdzie wybrał numer do Jungkooka. Po pierwszych dwóch sygnałach został odrzucony, przez co poczuł niespokojnie i zaczął chaotycznie wypisywać wiadomości do bruneta.
"Jungkook jesteś mi potrzebny. Proszę, odbierz."
" Proszę, przyjedź do mnie do szkoły. Nie chcę tutaj być"
" Czekam"
Zablokował telefon, który trzymał w swojej dłoni, a słysząc pukanie do drzwi, zmarszczył brwi tym bardziej, kiedy pod drzwiami wysunęła się karteczka z napisem "To ci pomoże :)" i leżąca na niej żyletka.
Namjoon spojrzał na wyświetlacz telefonu Jungkooka, gdy ten toczył walkę z jego przeciwnikiem. Odrzucił połączenie od Taehyunga, a widząc przychodzące wiadomości, które wyglądały na żałosny akt zwrócenia uwagi, oznaczył je jako przeczytane. — Podobno nic nie dzieje się bez przyczyny — spojrzał na stojącą obok niego Hyulee, która uśmiechnęła się w zadowoleniu.
— Niech zawiedzie się na nim i zrozumie, że nie jest ważny dla Jungkooka — rzekła z zadowoleniem, a Namjoon westchnął ciężko, spoglądając niepewnie w stronę Jungkooka. — Bo to akurat jest prawda — dodała.
— Rozumiem twoją desperację, ale Jungkook mnie zajebie za to, jak się dowie — powiedział, pokręcając głową.
— A kto powiedział, że się dowie? — uniosła brew, po czym wyrwała Joonowi telefon, który odblokowała i weszła w wiadomości wysłane przez Taehyunga, które zaczęła usuwać. — Dowodów lepiej się pozbyć, Namjoonie — uśmiechnęła się pewnie.
— A jak to naprawdę coś ważnego? — zapytał niepewnie.
— To niech sam sobie radzi — wzruszyła ramionami, po czym oddała mu telefon. — Jungkook jest zajęty, więc nie będę mu przeszkadzała, a ty udawaj, że niczego nie widziałeś — rzekła z zadowoleniem.
— Nie mam wyjścia — szepnął pod nosem, a zadowolona dziewczyna odeszła pewnymi krokami w stronę wyjścia.
Jimin szedł z zadowoleniem przez korytarz szkolny, gdzie jego telefon cały czas otrzymywał wiadomości od pianisty, który życzy mu miłego dnia w szkole albo komplementuje jego dzisiejszy wygląd, mimo że nie widział go dzisiaj.
Odpisał szybko na jego wiadomość, zatrzymując się niedaleko toalet szkolnych, gdzie dostrzegł znajomą sylwetkę dziewczyny, która widząc go, szybko pobiegła w przeciwnym kierunku.
— Dlaczego ona wydawała się taka znajoma? — szepnął zmieszany. — I dlaczego uciekła przede mną? — zapytał, nie potrafiąc tego zrozumieć. Jednak fakt, że dziewczyna stała niedaleko męskiej łazienki spowodował, że wszedł do niej.
Rozejrzał się niepewnie po wnętrzu łazienki, gdzie przykucnął na podłodze, by spojrzeć na to, czy ktoś siedzi w tej łazience, że tak zainteresował dziewczynę. Dostrzegając siedzącą postać na podłodze w jednej kabinie i sunącą się po kaflach krew, wstał wystraszony, by podbiec do zamkniętej kabiny, w którą zaczął walić pięścią.
— Ktokolwiek tam jest, otwórz! — krzyknął, próbując się dobić do drugiej osoby, która nie reagowała na jego słowa. Dzwoniący telefon w ogóle mu nie ułatwiał, jednak szybko odebrał połączenie od Seokjina. — Słuchaj, nie mogę teraz rozmawiać, Jin — powiedział pośpiesznie.
— Coś się dzieje? — zapytał zmieszany.
— Nie wiem, ale chyba ktoś chce się zabić i jest zamknięty w kabinie, co mam zrobić? — zapytał zestresowany.
— No wypierdol te drzwi do chuja! — krzyknął, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. — Nie panikuj, tylko działaj — dodał, nieco spokojniej, a Jimin odszedł kilka kroków w tył, gdzie nabrał prędkości, by dobić się przed drzwi, które po jego uderzeniu puściły. Jimin wszedł do środka, a widząc bladego Taehyunga we krwi aż sam pobladł.
— Boże to Taehyung — powiedział słabo.
— Co?! — podniósł głos.
— Przyjdź tutaj — powiedział szybko, po czym się rozłączył, by przykucnąć przed krwawiącym Taehyungiem. Dłonie Jimina spowiły się krwią przyjaciela, gdy tylko dotknął jego ręki. Widząc mocno pociętą rękę, która jednym pewnym ruchem została zrobiona, nie potrafił zrozumieć, co zmusiło Taehyunga do czegoś takiego. — Taehyung, dlaczego to zrobiłeś? — zapytał ze łzami w oczach, a widząc, że chłopak strasznie mocno się wykrwawia, szybko wyciągnął z torby swoją koszulę do ćwiczeń, którą zerwał i skupił się na opatrywaniu praktycznie nieobecnego Taehyunga.
— N-Nie rób tego — wychrypiał słabo Taehyung, który nie chciał, aby Jimin mu pomagał.
— Nawet nie próbuj się opierać, bo ci przyjebię w łeb — zapłakał, kończąc opatrywać rękę. — Dlaczego, Tae? Dlaczego to sobie zrobiłeś? — zapytał, patrząc na niego ze łzami w oczach.
— B-Bo nie chce żyć, już nie — szepnął z ciężkością, gdy nie był już w stanie zapłakać. — Teraz mnie powstrzymałeś, a i tak to zrobię..
— Przestań! — krzyknął w bezsilności. — Co się stało? Sądząc po twojej ranie, to nawet nie wahałeś się przed zrobieniem sobie krzywdy, a to jeszcze bardziej przeraża. Powiem o tym Yoongiemu albo Jungkookowi i ci pomożemy, okej? — patrzył na niego z troską.
— Jungkook ma mnie gdzieś, a dopiero zacznie, gdy to wszystko wyjdzie na jaw. Nie chce żyć, Jimin! — wykrzyczał z bezsilnością.
— Ale co wyjdzie na jaw? — zapytał zmieszany.
— Wszystko. Jeśli wszyscy będą o tym wiedzieć, to wolę być do tego czasu martwy.. Nie chcę, żeby wiedzieli, nie chce! — wykrzyczał w roztrzęsieniu.
— Uspokój się — chwycił za jego ramiona, będąc przerażony tym szałem Taehyunga. — Nie popełniaj takiego błędu jak ja. Masz po co żyć, Tae — powiedział, obejmując jego policzki.
— Nie.. Ja nie chce żyć ze świadomością, że cały kraj będzie wiedział, co spotkało syna prezesa Kima! Nie wiesz, co to za kara, a on chce wszystko opisać w książce o jego synu, który jest jedynie rozczarowaniem, stary sukinsyn! — wykrzyczał, a Jimin patrzył na niego z zaskoczeniem.
— Tae, co ty mówisz? — zapytał niepewnie, a Taehyung zapłakał przywierając swoją twarz do klatki piersiowej Jimina, gdzie jego dłonie zacisnęły się na koszulce chłopaka, który był przerażony tym wszystkim. — Co twój ojciec ma na ciebie? — dopytał.
— Ma mój najgorszy koszmar... Nie chce, żeby wszyscy wiedzieli o mnie i tej kobiecie!
~
Witajcie ^^
Rozdział nie był sprawdzony, dlatego przepraszam za jakieś błędy. Jak podobał wam się rozdział? I co myślicie o postępowaniu prezesa Kima?
Widzimy się w poniedziałek!
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top