|Nadejście cienia|

~Witam ^^

Hoseok wracając do mieszkania nie potrafił dojść do siebie po rozmowie z Jungkookiem, który obwiniał się za uczucia zrodzone do jego zemsty. Mimo wszystko jakaś jego część czuła ulgę po usłyszenie prawdziwych uczuć Jungkooka, jednak wiedział, że chłopak będzie usilnie próbował wyprzeć się tego wszystkiego, by utrzymać się przy tym, co sobie wyznaczył.
Rudowłosy po wejściu do mieszkania oparł się o drzwi, gdzie próbował wszystko przetworzyć w swojej głowie.
Czuł, że to uczucie nie mogło zrodzić się bez powodu. Od kiedy poznał Taehyunga wiedział, że nie byłby w stanie go nienawidzić i obawiał się, że będzie musiał chronić młodszego przed zemstą Jungkooka, jednak małżeństwo wiele zmieniło w tym przypadku. 

— Skoro naprawdę kochasz Taehyunga, to go nie skrzywdzisz, tak? — zapytał chłopak, patrząc z uwagą na Jungkooka, który przez jego pytanie zacisnął swoje dłonie.

— Chyba ci powiedziałem, że nie potrafię tego zrobić — odpowiedział mu, gdzie podniósł się na równe nogi i otarł rękawem kurtki mokry policzek. — Ale muszę — dodał, a Hoseok pokręcił w sprzeciwie głową.

— Nie można ranić tych, co kochamy. Sam zawsze tak mówiłeś — powiedział z powagą w głosie.

— I to nie świadczy, że możesz używać teraz tych słów przeciwko mnie — mruknął z chłodem. — Jeśli się nie zemszczę, nigdy nie będę mógł sobie wybaczyć, a z drugiej strony wiem, że przez go stracę — westchnął ciężko.

— No to, co zamierzasz zrobić? — zapytał niepewnie.

— Sam już nie wiem. Chciałem doprowadzić go samobójstwa, a kiedy prawie do niego doszło, myślałem, że zwariuję. Widzisz, jaki jestem głupi? — zaśmiał się żałośnie. — Nie mogę nic zrobić, bo się waham — powiedział, patrząc na swoje dłonie.

— A może po prostu przestaniesz nienawidzić i wpuścisz Taehyunga do swojego serca, hm? Już go kochasz, więc może udałoby ci się zapomnieć o całym złu — powiedział z nadzieją.

— Jak to zrobić? Jak zapomnieć o tym, co zrobił mojej siostrze? — spojrzał na niego z bezsilnością w oczach, a Hoseok odwrócił nerwowo wzrok.

— Po prostu czuj, Jungkook — szepnął, a Jungkook uśmiechnął się słabo, by przenieść wzrok na oświetloną panoramę miasta.

— Jedynym wyjściem na to wszystko jest pozwoleniu mu odejść. Nam obojgu lepiej, by to zrobiło, ale...

— Nie chcesz go stracić? — uniósł brew.

— To też, ale nie będąc przy nim, chyba zwariowałbym ze zmartwienia i niewiedzy, co się z nim dzieje... 

Hoseok pokręcał głową na ostatnie wspomnienia z rozmowy z przyjacielem, który pogubił się we wszystkim i nie pozwala sobie na, choć trochę namiastki szczęścia, którym obydwoje byli w stanie się podzielić, będąc ze sobą szczerzy od samego początku.
— Muszę w końcu otworzyć mu oczy na to, czego się tak próbuje wyrzec..

~

Taehyung przeszedł próg małego pokoju, gdzie rozejrzał się w ciszy małemu pomieszczeniu z kilkoma meblami. Westchnął cicho, gdy myśli o Jungkooku i jego dziwnym zachowaniu naprawdę go martwiły. Podszedł do biurka, zajmując miejsce na obrotowym fotelu. — Dlaczego on nie wraca? — szepnął, patrząc w stronę okna, za którym widoczna była jedynie ciemność i padające z ulicy oświetlenie. Położył swoją głowę na meblu, gdzie ze smutkiem przechodził opuszkami palców po jasnym drewnie. Czuł się okropnie z jego paranoicznymi myślami, iż to przez niego Jungkook stał się taki dziwny, a jego przeszłość jedynie pogorszyła ich relację. Bolało go to, że gdy wszystko zaczynało się układać, coś zawsze musiało pójść źle i nie wiedział, co w prawdzie jest przyczyną tego całego chłodu męża.

Zmrużył powieki, gdy jego oczom ukazał się napisany długopisem napis. Przybliżył się do napisu, gdzie ujrzeć mógł swoje imię. — Taehyung-oppa? — zapytał zmieszany, nie rozumiejąc, co taki napis robił w takim miejscu, jednak słysząc zamykanie wejściowych drzwi, od razu odszedł od biurka, gdzie udał się do wyjścia z pokoju. Spotykając się w przejściu z brunetem, spojrzał z zaskoczeniem na jego zaczerwienione oczy. — Płakałeś? — zapytał cicho.

— Powiedzmy. Czemu jeszcze nie śpisz? — zapytał, zbywając niepotrzebne zmartwienie Taehyunga, który zbliżył się do niego, by umieścić swoje dłonie na jego klatce piersiowej.

— Czekałem na ciebie — odpowiedział mu, patrząc z troską w jego oczy. — Proszę, powiedz mi, jeśli coś się dzieje. To przeze mnie? — zapytał z niepewnością w głosie.

— Nie, to nie przez ciebie. To są moje problemy — odpowiedział bezemocjonalnie.

— Przestań mówić jak robot. Nie jestem ślepy i widzę, że coś się dzieje. Nie musisz przy mnie udawać! — powiedział ze zdenerwowaniem, a zimna dłoń na jego gorącym policzku spowodowała, że wstrzymał oddech, by niepewnie unieść wzrok na mężczyznę.

— Masz rację. Nie powinienem przy tobie udawać, ale nie chcę cię niepotrzebnie martwić. Masz więcej własnych problemów — rzekł z opanowaniem. — Jednak nie wmawiaj sobie, że to wszystko jest winą twojej przeszłości, bo ani trochę mnie nie obchodzi, co sobie inni myślą. Najważniejsze jest twoje dobro i przestań siebie winić, chociaż ty tego nie rób, dobrze? — zapytał, patrząc w zmieszane oczy blondyna, którego klatka piersiowa unosiła się niespokojnie. 

Taehyung nie potrafiąc skontrolować swoich emocji, wpasował się z wielką potrzebą w usta męża, który starał się nie odwzajemniać tego pocałunku, co nieco speszyło Kima, który chciał się wycofać. — Dokąd to? — szepnął ciemnowłosy, który objął go swoimi dłońmi w talii, gdzie przycisnął młodszego do ściany, chwytając za jego uda, by podnieść drobniejszego. Wargi Taehyunga rozchyliły się w wyraźnym sapnięciu, a jego głowa uniosła się delikatnie ku górze, gdy wargi męża przyległy do jego szyi, a wilgotny język doprowadzał jego skórę do przyjemnych dreszczy.

Odrywający się od skóry brunet, odnalazł z upragnieniem słodkie wargi Taehyunga, który po zetknięciu się ich ust, wplątał swoje palce w jego ciemne włosy. Usta dwójki pieściły się ze wzajemnością i prawdziwą potrzebą, chłonąc od siebie jak najwięcej. Jeon wgryzł się delikatnie w dolną wargę blondyna, którą pociągnął w swoją stronę. — Potrzebuję cię, Jungkookie — sapnął w jego usta, a ciemnowłosy w nadmiarze burzliwych uczuć i pragnień przeszedł z młodszym w drodze do kuchni, gdzie usadowił na stole Kima, którego dłonie dobierały się do końca jego koszulki, pragnąc zdjąć ją z niego.
Jasnowłosy z pomocą Jeona pozbył się jego koszuli, a jego opuszki palców przyległy do klatki piersiowej męża, a usta przywarły do sutka, by następnie wierzchem języka zaokrąglać kółeczka, zadowalając tym samym przyglądającemu się jego poczynaniom mężczyźnie. 

Wszystkie chaotyczne uczucia przekazywali sobie w czynach, próbując w ten sposób zastąpić słowa, które były zbyt trudne, aby móc się z nimi zmierzyć. Taehyung oderwał swoje wargi z piersi starszego, by podnieść na niego swoje zaszklone oczy. Dłoń Jungkooka umieściła się na policzku dwudziestolatka, który z potrzebą ujął swoją dłonią, dłoń męża. — Jungkook, chciałbym, abyś ufał mi tak, jak ja tobie ufam. Twoje milczenie i unikanie doprowadza mnie do szału. Nie potrafię się wtedy nie winić — powiedział szczerze, a ciemnowłosy patrzył na niego w milczeniu, bijąc się z własnymi myślami. — Czy ty mnie naprawdę ko... — przerwał, gdy dłoń Jungkooka przeniosła się na czubek jego głowy.

— Jest już późno. Czas iść spać, żeby jutro zacząć lekcje — powiedział ze spokojem, by zaraz osunąć się od skołowanego blondyna. — Słyszałem, że jutro masz wolne, więc to idealny moment, aby cię czegoś nauczyć — dodał, idąc w stronę pokoju, gdy Kim siedział na stole ze zmieszaniem w oczach.

—...kochasz? — szepnął, gdy Jeon zniknął za drzwiami pokoju. — Dlaczego nie dał mi dokończyć? Unika tego, czy co? — zapytał z niezadowoleniem w głosie, gdzie skrzyżował ręce pod piersią. — Przystojny i inny, ale czasem taki dupek — westchnął ciężko, by zaraz zejść ze stołu i ruszyć w stronę pokoju, gdzie jego wyraz oczu okazywał prawdziwe skupienie.
"Bo kochasz mnie, prawda?" 

~ Kilka tygodni później ~

Ciemność lasu wypełniona gęstą mgłą dawała do odczucia wiele niepokoju, stąpający zaś po drodze asfaltowej jasnowłosy chłopak rozglądał się na wszystkie strony, a jego oddech był niespokojny. Spomiędzy jego warg unosiła się para, a podążający za nim cień był powodem do odwrócenia się i okazania strachu w oczach, w których źrenice poszerzyły się, a oddech zwolnił. Postać młodej dziewczyny kroczyła za nim i nawet gdy przystanął w oszołomieniu, ona wciąż szła ku niemu.
— Czego ty chcesz?! — zapytał krzykiem, a jego głos roznosił się echem.

— Tae-oppa — dźwięk tego głosu brzmiał mu znajomo, a jednocześnie tak obco. Wytężył swój wzrok, chcąc lepiej ujrzeć, postać dziewczyny, jednak zasłaniające mu obraz dłonie spowodowały, że wstrzymał w panice oddech. — Zabiłeś ją — wychrypiał znajomy głos do jego ucha.

— Nie! — krzyknął, podnosząc się do siadu, gdzie chwycił się za głowę w panice, a jego klatka piersiowa unosiła się niespokojnie. Spoglądający w jego stronę ciemnowłosy chłopak stojący przy szafie, nałożył na siebie koszulkę i podszedł do roztrzęsionego blondyna, gdzie wyciągnął w jego stronę dłoń, którą chłopak z siłą odtrącił. — Nie podchodź do mnie — wyszeptał z ciężkością w głosie.

— Co się dzieje? — zapytał zaskoczony, widząc, że młodszy nie jest swój.

— Sam nie wiem — odpowiedział mu, a chłopak usiadł przy nim, gdzie Taehyung z potrzebą wtulił się w ciało starszego. — To był koszmar — powiedział, zaciskając w strachu swoje dłonie na materiale koszulki Jungkooka.

— Akurat nie mam za dużo wpływu na sny, ale nie denerwuj się tygrysku. Czasem muszą nam się śnić koszmary — powiedział, starając się uspokoić Kima.

— Masz rację — westchnął, odsuwając się od niego. — Ale to było okropne — położył się, przykładając do swojego czoła dłoń.

— A co ci się śniło? — zapytał z zaciekawieniem, a młodszy wbił wzrok w sufit.

— Byłem jakby w lesie, ale na takiej drodze i za mną szła dziewczyna.. Kiedy się odwróciłem, ona nadal szła, jednak nie mogłem zobaczyć jej twarzy. Znała mnie, bo powiedziała moje imię, a kiedy już przemówiła i chciałem ją zobaczyć, to ktoś zasłonił mi oczy i powiedział "Zabiłeś ją" — zacytował ostatnie słowa palcami, a oczy Jungkooka straciły swój wyraz. Taehyunga oczy przeszły na milczącego bruneta, widząc, że jego sen najwidoczniej zrobił na nim wrażenie. — I w sumie ta osoba brzmiała jak ty — dodał, przyglądając mu się z uwagą. 

— Dziwny sen — wstał, nawet nie patrząc na Kima. — Lecę na trening. Uważaj na siebie — rzucił z chłodem, a brwi Taehyunga zmarszczyły się w zdenerwowaniu.

— Jak zwykle mnie zbywa — mruknął pod nosem, gdy drzwi od pokoju zamknęły się za chłopakiem, a pięści Kima uderzyły w materac łóżka. — Oszaleje przez niego, jeśli to się nie zmieni. Dlaczego cały czas jest taki zdystansowany?! — zapytał z bezsilnością, gdy podniósł się do siadu. Patrzył ze smutkiem w przestrzeń pokoju, czując pustkę, gdy Jungkook każdego dnia znikał i wracał późnymi nocami, poświęcając się jedynie treningom. Uczucie samotności w tym wszystkim było najgorsze tym bardziej, kiedy nie potrafił sobie radzić z uczuciami i poczuciem winy, co do swojej osoby. Patrzenie w swoje odbicie było katorgą, a brak Jungkooka stawiał go w miejscu bez żadnego wyjścia. Czuł się, jakby utknął, a cała pożądająca miłość przeminęła z wiatrem. Po prostu usychał bez miłości Jungkooka.

Po godzinnym szykowaniu do wyjścia opuścił mieszkanie, gdzie udał się prosto na spotkanie w kawiarni, w której za trzy godziny zacząć miał swoją zamianę, lecz przed tym zamiar miał spotkać się ze swoimi przyjaciółmi.
Przekraczając próg lokalu, dostrzec mógł siedzącą trójkę, która żwawo ze sobą rozmawiała. Uśmiechnął się delikatnie widząc Jina, Lenkę i Jimina, którzy dostrzegając go w wejściu, pomachali mu na powitanie. 

— Hej — przywitał ich, dosiadając się do stolika.

— Chciałeś się spotkać, więc jesteśmy — zaczął Seokjin. — Ale widząc twoją markotną twarzyczkę, widzę, że nawet Jungkook nie pomaga na gorsze dni — zauważył.

— Powiedzmy, że to właśnie o nim chciałem porozmawiać — powiedział wprost.

— Coś się dzieje? — zapytał ze zmartwieniem Jimin, a Taehyung przytaknął głową.

— Czy Jungkook z boskimi udami, krzywdzi cię? — zapytała Lenka.

— Nie... — przeciągnął. — Powiedzmy, że od kilku tygodni jest on strasznie zdystansowany i chłodny dla mnie, nawet nie sypiamy ze sobą, a przecież jesteśmy świeżym małżeństwem i chyba to jest złe, co nie? — zapytał ich z niepewnością w głosie, a widząc rozchylone usta całej trójki, poczuł się nieco zmieszany.

— Boskie uda zawodzi w łóżku?! — zapytała Lenka ze zdenerwowaniem.

— To nie za wcześnie na takie sytuacje? — pytał Jimin, którego słowa mieszały się z oburzoną Lenką.

— Zamknijcie w końcu mordy! — podniósł głos Seokjin, który nie mógł znieść tego chaosu. Lenka z Jiminem uciszyli się patrząc na Jina, którego uszy poczerwieniały. — Skoro Jungkook jest zdystansowany i chłodny, to pewnie coś mu jest i próbuje zmierzyć się ze swoimi problemami, ale jako małżeństwo powinniście wspólnie rozwiązywać takie problemy, bo to jest "Wspólna sprawa" — zacytował ostatnie słowa.

— Niby tak, ale wielokrotnie próbowałem coś z niego wyciągnąć, to on zmienia temat i zbywa mnie — wyjaśnił niespokojnie. — Czuję się samotny i brakuje mi go, nawet jeśli śpi obok mnie. Wiem, że to jest dziwne, ale wewnętrznie wariuję i martwię się o niego — dodał z głębokim westchnięciem.

— Więc on unika zbliżenia? — zapytał Lenka.

— Raczej tak — przytaknął lekko głową. — Kiedy się całujemy i robi się gorąco, on zaczyna się wycofywać. Mówi, że jego zachowanie nie jest spowodowane mną, ale daje mi to odczuć inaczej i wpadam w jakieś paranoje — wyznał ze smutkiem w głosie, gdzie zaraz poczuł na swojej dłoni, dłoń Jimina.

— Nie zmartwiaj się nie potrzebnie, Tae. Myślę, że Jungkook potrzebuje teraz czasu i pewnie nie chce na tobie się wyładowywać. Jednak mimo wszystko postaraj się z nim rozmawiać o problemie, nawet jeśli próbuje cię zbywać, to się nie daj. Bądź upierdliwym Tae. W tym nie ma lepszych od ciebie — powiedział z uśmiechem na ustach.

— Masz rację. Potrafię być w chuj upierdliwy. Nie dam się więcej mu zbyć — powiedział z determinacją w głosie.

— A ja słyszałam, że jeśli w związku brakuje wielu orgazmów, to jest już lipa. Wiele orgazmów, to udany związek — rzekła przemądrzale Lenka, a cała trójka spojrzała na nią ze zmieszaniem.

— Nie słuchaj jej — rzekł Seokjin, zwracając się do Taehyunga, który wyglądał na podłamanego jej słowami.

— Nie chce, żeby mój związek z Jungkookiem był lipą! — podniósł głos załamany, gdzie uderzył czołem w stolik.

— Nie ma lipy. Znaczy się, jest, ale to kurwa roślina! — krzyknął Seokjin, próbując podnieść na duchu Taehyunga.

— Lenka ma rację, jeśli nie ma orgazmów, to nie ma związku — rzekł załamany.

— Proszę cię... Jimin, czy ty masz wiele? — Seokjin spojrzał z nadzieję na Jimina.

— No, ale to osobiste jest. Tylko Lenka potrafi tak z mostu walnąć — zaśmiał się zawstydzony. — Ale tak, jest ich wiele — dodał nieśmiało, a Taehyung spojrzał na niego z bezsilnością.

— Ja nie rozumiem już.. — zaczął Tae, wyciągając przed siebie dłonie. — Wcześniej Jungkook mnie tak nie traktował i nie unikał naszego kontaktu. To była naprawdę ożywiona relacja — wytłumaczył. — Więc, co poszło nie tak? — zapytał.

— Może małżeństwo go przerosło? — zaproponowała swoją sugestię Lenka, a Jimin z Jinem spiorunowali ją wzrokiem. — No co? Przecież może też tak być — zauważyła.

— Za dużo mówisz. Nie widzisz, że Taehyunga trzeba pocieszyć, a nie dołować — pokręcił głową Seokjin.

— Nie mam tego za złe Lence, bo mówi jak myśli. Lepsza prawda od najpiękniejszego kłamstwa — westchnął. — Jak mam ratować tę sytuację? — zapytał z ciężkością w głosie.

— Pomożemy ci. Za kilka dni jedziemy na biwak, więc będziesz miał wiele okazji na naprawienie tej sytuacji — powiedział z dumą Seokjin.

— Boję się, że mogę bardziej to wszystko pogorszyć niż naprawić — spojrzał na przyjaciela.

— Musisz walczyć o twojego faceta i pokazać mu, że masz już dość tej sytuacji. Skoro słowa nie docierają, to mowa ciała niech to okaże — rzekł z chytrością w oczach Seokjin, który zaintrygował swoją propozycją Taehyunga.

~

Jungkook uderzał bez wytchnienia w worek treningowy, próbując wyrzucić ze swojej głowy wszystkie zmartwienia, które niszczyły wszystkie jego plany. Jak mógł chcieć kochać? Jak mógł pozwalać, aby to szaleństwo wciąż trwało? 
Nie miał sił, aby krzywdzić Taehyunga, więc dlaczego nie każe mu odejść?
Uderzył po raz ostatni, gdzie z trudem złapał oddech, gdy po jego skórze ociekał pot, a policzki mieszały się z potem i jego łzami. — Nienawidzę tego! — wykrzyczał w furii, gdy brzydził się własnych uczuć, a jego czoło zetknęło się z siłą z workiem.

Stojący za chłopakiem Namjoon przyglądał się mu w milczeniu, widząc, że sam dolał oliwy do ognia i w ogóle nie ułatwił niczego Jungkookowi cały czas próbując nim rządzić. Podrapał się po karku, nie czując się gotowy na przeprowadzenie rozmowy z chłopakiem. Zauważając wchodzącego do środka Hoseoka, wycofał się, nie chcąc wchodzić dwójce w drogę.
Rudowłosy podszedł do Jungkooka, którego zmęczone oczy zwróciły się na niego. — Co tutaj robisz? — zapytał go.

— Chcę porozmawiać. Ostatnio trochę o tobie myślałem — odpowiedział mu szczerze. — Wyjdziemy może na kawę? — zapytał, a brunet przytaknął jedynie głową. 

Dwójka udała się do pobliskiego lokalu, gdzie zasiedli z zamówionymi kawami do stołu. Jungkook napił się z upragnieniem kofeiny, obawiając się tej rozmowy, jednak nie chciał w tej sytuacji ignorować jedynej osoby, której wyznał swoje skrywane uczucia. — O czym chcesz ze mną porozmawiać? — zapytał, przyglądając się z uwagą rudowłosemu.

— A jak myślisz? — uniósł brew.

— Rzecz jasna o Taehyungu — uśmiechnął się słabo.

— I o tobie — dodał. — Taehyung martwi się o ciebie i skarżył mi się, że dziwnie się zachowujesz i go ignorujesz, kiedy chce z tobą o tym porozmawiać. Jungkook nie zachowuj się jak dzieciak i porozmawiaj z nim. Czas najwyższy zmierzyć z uczuciami i coś zdecydować — powiedział z powagą w głosie, a ciemnowłosy odwrócił nerwowo wzrok.

— Wiem, że nie powinienem, ale ciężko jest mi znieść jego obecność. Jak jestem z nim, czuję tak cholernie burzliwe uczucia i nie mogę zapanować nad tym i wolę odejść niż ranić go — wyznał. — Nie potrafię nawet go dotknąć jak wcześniej bez żadnego poczucia winy. Wiesz, jakie to chujowe uczucie pragnąć kogoś, ale myśleć o najgorszym? — zapytał z bezsilnością w głosie. — Z drugiej strony moje myśli krążą wokół Jirae i dziś, nawet o niej wspomniał, choć z pewnością nie wie o niej. Gdybym mógł cofnąć czas, to chciałbym spotkać go w zupełnie innych okolicznościach i dać to, czego nie jestem w stanie mu teraz dać. Jestem niestabilny i nieodpowiedni dla niego. We mnie jest zbyt wiele żalu, żeby móc pozwolić sobie zapomnieć i dać mu prawdziwego mnie — powiedział, przykładając dłoń do swojej piersi.

— Rozumiem, Jk. Jednak nie możesz go niszczyć w taki sposób, nawet jeśli teraz tego nie chcesz, to twoje zachowanie może bardzo go gubić. Nie bądź do cholery bipolarny — rzekł, patrząc w oczy Jeona, który zwilżył nerwowo swoje wargi.

— Chciałbym, uwierz — westchnął ciężko.

— Skoro nie możesz mu dać prawdziwego siebie, a twoja zemsta została zawieszona to, co zamierzasz zrobić? — zapytał z zaciekawieniem.

— Chcę pozwolić mu odejść. Miałem czas, aby nad wszystkim pomyśleć i jedynym wyjściem dla Taehyunga jest odejście ode mnie — powiedział, łącząc w zdenerwowaniu swoje dłonie.

— Na pewno tego chcesz? Może spróbuj być z nim szczery i wybacz mu jego błędy — patrzył z nadzieją na chłopaka, który pokręcił głową. 

— Jeśli będę z nim szczery, to i on mnie znienawidzi i nie będzie chciał mnie znać. Nie chce, żeby przez wszystkie moje intencje i czyny coś sobie zrobił — pokręcił głową.

— No dobrze, ale czy ty będziesz w stanie powiedzieć mu, aby odszedł i czy dasz radę pozwolić mu odejść? — uniósł brew.

— Cholera — mruknął pod nosem, gdzie zaraz spuścił swoją głowę. — To jest druga rzecz, przez którą jeszcze tego nie zrobiłem i nie wiem, kiedy zdobędę się na to, aby mu to powiedzieć — potarł dłońmi swoją twarz, czując się wewnętrznie rozdartym. — Kiedy myślę, że może go nie być, to nie potrafię sobie tego wyobrazić i zdaje się, że to ja bardziej go potrzebuję niż on mnie — zaśmiał się żałośnie.

— Nie prawda! Taehyung również bardzo cię potrzebuję, gdyby tak nie było, to nie byłby teraz taki smutny i nie tęskniłby za swoim mężem. Nie jesteś w stanie z niego zrezygnować, więc bądź tym egoistą, którym boisz się być i zacznij kochać tak, jak zawsze chciałeś. Walcz o was i pielęgnuj waszą miłość. Zapomnij w końcu o żalu i choć raz spróbuj poczuć to, przed czym się tak bronisz, Jungkook! — podniósł głos, próbując dotrzeć do przyjaciela, który patrzył na niego z zaskoczeniem. — Po prostu przestań myśleć o innych i raz pomyśl o sobie. To jest twoje życie i nikt nie ma prawa czegoś od ciebie oczekiwać. Tylko ty możesz od siebie czegokolwiek oczekiwać i jeśli będziesz wiecznie rezygnował z własnych potrzeb dla zaspokojenia innych, zawsze będziesz więcej tracił! — dodał. — Wiem, że boli cię to, co stało się z Jirae i pragnąłeś zemsty, ale nie widzisz, że twoja zemsta zmieniła się w miłość? — zapytał.

— Wolałbym, aby to się nie zmieniło — szepnął, gdzie w zdenerwowaniu wgryzł się w dolną wargę. — Jednak nie mogę ci nie przyznać racji...

— To daj sobie czas na takie poważne decyzje. Chociaż spróbuj dać sobie i Taehyungowi szansę, Jungkook — rzekł z troską, a Jungkook spojrzał niepewnie w oczy przyjaciela.

~

Taehyung wycierał stoliki, będąc zamyślonym słowami przyjaciół, którzy chcieli pomóc mu naprawić całą jego sytuację z Jungkookiem, który oddalał się od niego każdego coraz bardziej, przez co czuł, że musi ratować swój związek, by nie stracić tego, co kochał całym sobą.
Przeniósł wzrok w stronę dużego okna, za którym mógł ujrzeć przechodzących ludzi. Pogoda stała się pochmurna, a krople deszczu uderzały w szyby.
— Taehyung, mogę cię prosić? — usłyszał wołanie Kihyuna, przez co spojrzał w stronę wejścia do jego biura.

— Pewnie — odpowiedział, po czym udał się w stronę bocznych drzwi za ladą. Przekraczając próg niewielkiego pomieszczenia, zauważyć mógł już stojącego Jimina oraz Kihyuna, którzy byli zwróceni w stronę stojącego w rogu biurka. Oczy Taehyunga otworzyły się szerzej, widząc znajomą twarz. — To ty? — zapytał, a Jimin, jak i Kihyun spojrzeli na niego z zaskoczeniem.

— Tae, to jest właściciel. Nie wolno tak nieformalnie — szepnął w jego stronę Jimin, jednak jego słowa nie trafiały do zaskoczonego Taehyunga, który był zmieszany widokiem mężczyzny, spotkanego na drodze przy lesie oraz w supermarkecie.

— To nic takiego, Jimin. My się już poznaliśmy w zupełnie innych okolicznościach — odrzekł ze spokojem przystojny mężczyzna, który swoim tonem i postawą budził respekt wśród dwójki pracowników. — Miło, że znów na siebie wpadamy. Trzy spotkania w tak krótkim czasie, to już przeznaczenie — rzekł z uśmiechem, gdzie wstał ze swojego miejsca i podszedł pewnymi krokami do początkującego pracownika.

— Jestem mile zaskoczony — odparł Kim, który spojrzał nieśmiało w przeszywające oczy wyższego mężczyzny. 

— Kim Taehyung, czyż tak? — uniósł brew, a jasnowłosy przytaknął głową. — Miło mi, że to ty akurat jesteś nowym pracownikiem. Kihyun mówił, że dobrze sobie radzisz, więc życzę ci tego, abyś wciąż się u nas rozwijał — uśmiechnął się ciepło.

— Dziękuje.. Znaczy się, tak jest — powiedział nieśmiało.

— Chciałem, abyś w końcu poznał szefa. Ostatnio był nieobecny przez delegację — wyjaśnił ze spokojem Kihyun. — Jednak widać, że zapulsowałeś u niego — dodał z entuzjazmem, a jasnowłosy spojrzał na menadżera z uśmiechem.

— Szef jest super facetem — powiedział z uśmiechem Jimin.

— Dziękuje za miłe słowa, Jimin — rzekł z rozbawieniem w oczach. — Skoro już poznałem nowego pracownika, to chciałbym teraz, abyście zostali mnie z nim samego — oznajmił dwójce, która przytaknęła ze zrozumieniem głową i udała się do wyjścia z biura. Taehyung spojrzał za nimi, a gdy drzwi zamknęły się za Jiminem, przeniósł wzrok na młodego szefa, który usiadł na brzegu swojego biurka, patrząc z zaintrygowaniem na nowego pracownika, pocierającego w zdenerwowaniu swoje dłonie. — Nie musisz się denerwować przy mnie, Taehyung. Nie gryzę, a poza tym mam u ciebie dług wdzięczności — powiedział z opanowaniem, a jasnowłosy wypuścił z ciężkością powietrze.

— Wybacz, trochę się stresuje, bo jesteś takim moim pierwszym szefem w życiu — wyjaśnił nieśmiało, spuszczając wzrok, gdy onieśmielające było spojrzenie szefa. — I właściwie, to nawet ciebie nie znam i nie mam prawa czuć się tak swobodnie — dodał, a mężczyzna skrzyżował swoje ręce pod piersią.

— Wolałbym, abyś patrzył mi w oczy, Taehyung — rzekł z powagą w głosie, a młodszy podniósł na niego swoje niepewne oczy. — Nie czuj się tutaj źle, jak zauważyłeś, dbam o to, aby w mojej kawiarni pracownicy czuli się swobodnie — dodał z uśmiechem, a Taehyung przytaknął w zrozumieniu głową. — Poza tym możesz mówić do mnie po imieniu — oznajmił.

— Ale ja nie znam twojego imienia — wyznał z niepewnością w głosie.

— Soohan — przedstawił się.

— Postaram się mówić do ciebie po imieniu, ale czy Jimin i Kihyun też tak mówią? — zapytał niepewnie.

— Im nie wolno — odpowiedział mu wprost.

— Więc dla...

— Dlaczego ty możesz? — przerwał mu, brzmiąc dość ostro. — Bo mam taką zachciankę — uśmiechnął się, a Taehyung przyglądał się mu ze zmieszaniem. — No i również jestem ci dłużny. To nie jest pierwsze spotkanie, a moje zaproszenie, co do wspólnego wyjścia, wciąż jest aktualne — dodał z pewnym uśmiechem na ustach.

— Proszę wybaczyć, ale znowu muszę odmówić. W pracy wolę zachować formalność, a teraz wrócę do moich obowiązków — powiedział, kierując się w stronę drzwi, chcąc uniknąć dalszej niezręczności.

— Czyli poza pracą jesteśmy na ty? — zapytał, a Taehyung zatrzymał się przy drzwiach, by zaraz odwrócić w jego stronę głowę.

— Po pracy, tak — przytaknął lekko głową, zadowalając szefa swoją odpowiedzią. 

— A co do wyjścia, również jesteś na tak? — uniósł pewnie brew.

— Mam męża — wskazał mu swoją dłoń, gdzie na palcu serdecznym umieszczona była złota obrączka, na którą chłopak spojrzał z rozgniewaniem. — Wracam do pracy — dodał, po czym opuścił pomieszczenie, zostawiając szefa w dość chłodnej atmosferze.

~

Jasnowłosy nie mógł przez cały dzień w pracy przestać myśleć o szefie, a raczej o Soohanie, który wydawał się zbyt śmiały jak na zwykłego szefa.
Razem z Jiminem opuścili lokal, gdzie na zewnątrz wciąż padało. Jimin otworzył swój parasol, który ich osłonił.
— Nie wziąłem parasola, ale dobrze mieć cię. Tylko powiedz, że idziesz dzisiaj do Yoongiego, to będę kochał cię jeszcze mocniej — rzekł w stronę przyjaciela, który roześmiał się przez jego polizywanie

— Chciałbym, ale muszę wracać do domu. Mój ojciec chce ze mną o czymś porozmawiać, a sam osobiście muszę sprawdzić moją matkę, bo jest ostatnio jakaś cicha — rzekł, mrużąc podejrzliwie swoje oczy.

— Znowu ma kogoś na oku? — zapytał.

— Gorzej, Tae. Ona ma na oku mojego Yoongiego — odpowiedział mu, dramatycznie chwytając się za głowę, a Taehyungowi opadła szczęka.

— To chore — pokręcił z oburzeniem głową.

— Nie jestem co do tego w stu procentach pewny, ale wiesz... Wolę mieć wszystko pod kontrolą. Ufam Yoongiemu, ale wiem, jak moja matka potrafi zawrócić młodym w głowach — westchnął ciężko.

— Rozumiem cię — poklepał go po ramieniu. — W takim razie, powodzenia — uśmiechnął się delikatnie.

— Dziękuje. Tobie również z... — przerwał, gdy jego oczy dostrzegły kawałek za Taehyungiem jego małżonka, stojącego pod parasolem. — Jungkookiem, który na ciebie czeka — wskazał mu gestem ręki, a zaskoczony Taehyung odwrócił się napięcie, by spojrzeć z radością w oczach na męża. — Zostawiam was sobie — pisnął z podekscytowaniem, gdzie chwycił za ramiona przyjaciela i popchnął go w stronę Jungkooka, by zaraz odejść w swoją stronę.

— Jesteś — szepnął, podnosząc nieśmiało swoje oczy na bruneta, który patrzył na niego z trudnym do odgadnięcia spojrzeniem. — Czy coś się stało, że postanowiłeś po mnie przyjść? Bardzo rzadko to robisz — zauważył.

— Stęskniłem się — wyznał, a jego ciepły głos mieszał się z szumem deszczu. — Poza tym dostałem skargi od Hoseoka, że trzymam cię na dystans. Przepraszam — rzekł wprost, zaskakując młodszego tak prostymi słowami, gdyż prosił Hoseoka o dyskrecje.

— Nie chciałem, żeby przychodził z tym do ciebie.. To nie tak, że się na ciebie żale, ale się martwię — tłumaczył, a ciemnowłosy bez żadnych słów, chwycił za jego dłoń i przyciągnął go do siebie pod parasol, by ochronić go przed deszczem.

— Nie mam ci tego za złe. Miałeś do tego prawo i rozumiem, że się martwiłeś — szepnął, obejmując silną ręką talię drobniejszego, który patrzył z uczuciem w jego oczy, mając nadzieję na jakąś poprawę w zachowaniu Jungkooka. — Chciałbym szansy... — dodał, zbliżając swoje usta do warg młodszego, którego serce biło szalenie, przez bijące ciepło od męża. Zamknął swoje oczy, pragnąc poczuć wargi Jungkooka na swoich i zapomnieć o tym nieprzyjemnym chłodzie, którym obdarowywał go od kilku tygodni. 

Jednak wychodzący właściciel, który na ich widok wyraźnie odchrząknął, spowodował, że dwójka przeniosła na niego swoje oczy. Jungkook widząc znajomą twarz, zareagował dość impulsywnie odpychając od siebie Taehyunga, który syknął w bólu, po zetknięciu ramienia z silną dłonią męża. — Co on tutaj robi?! — zapytał ze zdenerwowaniem, przenosząc swoje oczy na chytrze uśmiechającego się Soohana.

— Co znowu w ciebie wstąpiło? — zapytał z niedowierzaniem Taehyung. — To jest mój szef, Jungkook — wyjaśnił mu, gdy zauważył, iż to całe zdenerwowanie męża spowodowane jest widokiem Soohana. 

— Twój szef? — zapytał, oddychając niespokojnie, gdy ich oczy były ze sobą skrzyżowane. Czuł, że nadejście cienia jego przeszłości nie wróży nic dobrego tym bardziej, wiedząc, że Soohan miał wiele żalu do niego.

— Dokładnie. Jestem szefem Taehyunga, a przynajmniej na razie, Jungkook...

~

Jakie wrażenia po rozdziale kochani? Pojawił się Soohan, pierwsza miłość Jungkooka, który okazał się szefem Tae i chłopakiem z lasu. Jednak czy wszystko jest tylko zbiegiem okoliczności, a wy co sądzicie? 🤔
Next ep: |Zagrożone terytorium|

Zostawcie po sobie:

Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top