|Leśny sen pt.1|

Chłopak czytający list spojrzał w stronę oczekującego Taehyunga, starając się nie pokazać po sobie niczego, co mogło wzbudzić w nim niepokój.
— To tylko listy od twojego ojca, który prosi cię o powrót do domu — rzekł w stronę blondyna, którego zmuszony był okłamać.

— Spalić to — burknął, krzyżujące ręce pod piersią, a Jungkook uśmiechnął się pod nosem, dobrze wiedząc, że młodszy nie odczyta w obecnej chwili listu od swojego ojca. — Wybacz, Jirae— przeszły krótkie słowa przez jego myśli, gdy zbierał wszystkie koperty. — Sporo ich wysłał — zauważył młodszy, przyglądając się Jeonowi.

— Chyba jest zdesperowany — odparł, nie ważąc się spojrzeć w stronę dwudziestolatka, który nie mógł dowiedzieć się jeszcze o jego prawdziwych intencjach oraz o Jirae, o której nie pamiętał, będąc nieświadomy swojego uczynku. Wiedział, że jeśli prawda wyjdzie na jaw, straci go bezpowrotnie, a to wszystko doprowadzi Taehyunga do załamania. Był świadomy tego, że nie uniknie tej prawdy, jednak chciał jakoś temu zapobiec.

— Mam gdzieś jego desperację po tym, co chciał mi zrobić — powiedział z urazą w głosie.

— Rozumiem twoją urazę, ale z pewnością ci kiedyś przejdzie, o ile on postawi coś w sobie zmienić — powiedział, przenosząc swoje oczy na chłopaka, który przyglądał się mu z namysłem.

— Wierzysz w zmiany? — zapytał nagle.

— W zmiany? — uniósł brew. — Raczej tak.. Dla kogoś, kogo się kocha, można się zmienić — odpowiedział, a na ustach Kima zakwitł szczery uśmiech.

— Lubię to — powiedział z entuzjazmem, a Jeon uniósł w zmieszaniu brwi.

— Co lubisz? — zapytał.

— Te słowa. Zmienić się dla kogoś, kogo kochasz — odpowiedział z uśmiechem. — Podobają mi się te słowa, bo przy tobie i dla ciebie cały czas pragnę się zmieniać na lepszą wersję samego siebie — wyznał szczerze, a Jungkook otworzył w zaskoczeniu oczy. — Czasem to jest takie frustrujące, bo jakbym bardzo się starał, nic mi nie wychodzi, ale moją siłą jesteś ty. Zanim cię poznałem, byłem okropną osobą, która przelewała swoje kompleksy i cały ból na innych, chcąc wyprzeć się za wszelką cenę prawdy o sobie. Nie zmienię tego, jaki byłem w przeszłości ani tego, co w życiu mnie spotkało, ale dzięki tobie ten ból nie jest taki przerażający, dlatego tak bardzo nienawidzę tego, że się ode mnie odsunąłeś — spojrzał swoimi zaszklonymi oczami w oczy męża, który czuł się okropnie przez te słowa, choć nie powinien, gdy były one słowami z serca Taehyunga. To zawieść, którą mu przyniesie, zniszczy ten piękny i szczery uśmiech na ustach dwudziestolatka. Zacisnął swoją dłoń na kopertach, nie chcąc więcej słuchać. — Ty jesteś moją nadzieją, Jungkook — wyznał.

— Chodź tu do mnie — szepnął, a Taehyung podszedł do niego, gdzie Jungkook otworzył swoje ramiona, by mógł przytulić się w jego ciało. — Wybacz, że cię zawiodłem. Wynagrodzę ci to czekanie. Na pewno musiałeś czuć się samotny — rzekł ze łzami w oczach, które ukrywał przed młodszym. Zacisnął swoje drżące wargi, gdzie po raz pierwszy w swoim życiu bał się przyszłości, której nie był w stanie zagwarantować Taehyungi i sobie. — Ale nie mniej mnie za swoją nadzieję. Cała siła, którą w sobie masz, nie jest darem ode mnie.  Masz ją, bo pomimo tego całego pogmatwania w twoim życiu, zawsze tę siłę w sobie miałeś, tylko nie byłeś jej pewny — dodał, a Taehyung podniósł na niego swoje oczy, gdzie zaskoczył się widokiem łez Jungkooka.

— To przy tobie jestem jej pewny — szepnął, by swoją dłonią otrzeć z policzka Jungkooka łzy. — To ty mnie wszystkiego nauczyłeś i otworzyłeś mi oczy na to, jak zepsuty byłem — rzekł, patrząc w jego oczy.

— Nie miałem do tego prawa, skoro sam jestem zepsuty — szepnął z ciężkością w głosie, a Taehyung patrzył na niego z niezrozumieniem.

— Nawet tak nie mów. To pewnie przez Soohana masz takie negatywne nastawienie, ale naprawdę nie przejmuj się nim. Skupmy się na sobie, Jungkook — uśmiechnął się delikatnie.

— Masz rację — przytaknął głową, po czym delikatnie ucałował czoło młodszego, którego serce zabiło szybciej w piersi. "Wybacz mi, ale pragnę spróbować być, choć trochę egoistyczny i kochać cię prawdziwie. Wybacz mi, robię to z wiedzą o tym, że pewnego dnia znienawidzisz mnie za fałszywe kochanie. Wybacz mi to, że wcześniej nie dostrzegłem twojego cierpienia. Wybacz mi, że tak późno ujrzałem twoją czystą duszę, którą ponownie splamię twoim bólem. Wybacz mi to, że pojawiłem się w twoim życiu, a nasze drogi skrzyżowały się podczas pożerającego spojrzenia naszych najskrytszych pragnień. Wybacz mi, że tak późno do zrozumiałem." — Idź do środka, a ja posprzątam to wszystko — powiedział, a młodszy przytaknął w zrozumieniu głową i odsunął się od męża, by udać się w stronę mieszkania. Stojący w milczeniu Jungkook patrzył bezemocjonalnym wzrokiem w białe koperty. — Taehyung! — zawołał za chłopakiem, który słysząc jego wołanie, odwrócił się w jego stronę, przystając przy drzwiach.

— Tak? — zapytał, oczekując na to, co do powiedzenia ma mu brunet.

— Czy wybaczysz ojcu? — zapytał nagle, a młodszy zaskoczył się jego pytaniem, jednak przez namysł, odwrócił wzrok, bijąc się z własnymi myślami.

— Nie wydał tej książki, więc raczej tak. Nie zdradził mnie — odpowiedział po dłuższym namyśle.

— A gdyby to zrobił? To wybaczyłbyś? — dopytał.

— Nie wybaczyłbym mu tego. Ciężko jest mi wybaczyć to, że chciał zmusić mnie do ślubu i mi nie wierzył, kiedy Dongseok z  jego matką dosypali mi prochów. Mój ojciec zawiódł mnie, a najgorsze jest to, że to on czuje się zawiedziony. Żałosne — zaśmiał się gorzko. — Nie wybaczam zdrady, a tym bardziej osób, które kocham —  odpowiedział z powagą w oczach.

— Nawet jeśli to jest twój ojciec? — zapytał z niepewnością w głosie.

— Mój ojciec zawsze chciał być dla mnie wzorem i czy mi się to podobało, czy też nie musiałem mu ulegać. To, co on mówił, zawsze było świętością, a ja chciałem wierzyć, że tak właśnie ma być, byleby mnie chronił i nie zostawiał samego. Pomimo jak było to dziwne, to miałem tylko jego — rzekł w stronę Jeona, który słuchał go z uwagą, widząc w tym wszystkim duże podobieństwo do jego relacji z Taehyungiem, gdy rozpoczął swoją zemstę.

— Rozumiem — szepnął, spuszczając wzrok. — To wszystko, co chciałem wiedzieć. Możesz iść — spojrzał na Kima, który był nieco zmieszany nietypowymi pytaniami Jungkooka.
Czy chciał pogodzić go z ojcem?
Nawet jeśli, by tego chciał i udałoby mu się dogadać z ojcem, to wiedział, że poczucie jego władzy znowu mogło przywrócić stare rany.

Jungkook pozbierał wszystkie listy, które niosły w sobie tę samą treść. Wyrzucił wszystkie koperty do śmietnika, gdzie udał się powrotną drogą do domu. Myśli o wszystkich zmartwieniach nie potrafiły dać mu spokoju, a tym bardziej owe listy, które nie zapowiadały niczego dobrego. Odsunięcie Soohana od Taehyunga było trudne, a co dopiero uniknięcie prawdy, którą chłopak w końcu będzie musiał poznać. 
Zatrzymał się napięcie w miejscu, gdy nagle go olśniło. Wyciągnął z kieszeni spodni telefon, gdzie wybrał numer do przyjaciółki jego siostry.

— Miło, że dzwonisz, oppa. Pozbyłeś się go w końcu? — zapytała od razu po odebraniu połączenia, a brwi Jeon zmraszczyły się w zdenerwowaniu.

— Nie i nie pozbędę sie go — odpowiedział wprost.

— Co?! — podniosła głos .

— To co słyszysz. Nie skrzydzę Taehyunga, a ty nie wysyłał tych listów z groźbami — rzekł z rozgniewaniem.

— O czym ty mówisz? — zapytała z niezrozumieniem.

— Nie mów, że to nie ty. Tylko ty masz taką urazę do Tae i jesteś zdolna do szalonych rzeczy — zauważył. — Nie wątpię w to, że te wszystkie listy są twoim dziełem — dodał z pewnością w głosie.

— Jungkook-oppa, ja o niczym nie wiem i nie zastosowałabym jakiś głupich listów z groźbami, żeby go ostrzec. Wolałabym od razu zabić, niż się cackać — wyznała szczerze, a Jungkook czuł się zmieszany, nie rozumiejąc od kogo mogły być te listy.

— Skoro to nie ty, to kto? — szepnął, oddychając niespokojnie.

— Na pewno ktoś, kto wiedział o tym, co zrobił. Twoi kumple wiedzą i twoja była wie, komuś jeszcze mówiłeś? — zapytała.

— Nie — odpowiedział.

— Czyli, któryś z nich musiał to zrobić, oppa — odparła z pewnością w głosie. — Tylko nie rozumiem, dlaczego się wahasz teraz przed zemstą, hm? Obiecałeś się tym zająć, kiedy powstrzymałeś mnie w firmie jego skorumpowanego ojca — rzekła z rozżaleniem, a Jungkook zamknął swoje oczy, pragnąc w końcu odnaleźć swój spokój, który od pewnego czasu, gdzieś zniknął.

— Kocham go — wyznał, a słysząc ciszę po drugiej stronie, wiedział, że jego słowa ciosem dla dziewczyny.

— Nie możesz — szepnęła po dłużej chwili. — Ty nie możesz wpaść jak Jirae. Ona znienawidziłaby cię za to i ja też cię za to znienawidzę! — podniosła w załamaniu głos. — Nie tego, by od ciebie oczekiwała i ja również... Nie możesz kochać kogoś, kto nie zasłużył na miłość, Jungkook-oppa! — krzyknęła. 

— Kiedyś też tak myślałem, ale... 

— Widziałeś pozew, jaki napisał na naszą Jirae?! Ten skurwiel nie ma serca! — krzyknęła z rozgoryczeniem.

— Widziałaś go? — zapytał zaskoczony.

— Nie bez powodu zaczęłam tam pracę. Chciał pozwać Jirae i z faktu, że musiał wyjechać, tego nie zrobił i nie mogę znieść tego, że on żyje sobie z niewiedzą, nie czując się w żaden sposób odpowiedzialny za to, co jej zrobił — powiedziała z rozgniewaniem i rozżaleniem.  — I do tego żyje w tym samym domu, co ona, będąc z tobą w związku małżeńskim! Do tego kochasz go ze świadomością, że napisał na nią pozew! Jesteś szaleńcem i potworem! — wykrzyczała, po czym się rozłączyła. 

Jungkook spojrzał ze smutkiem w oczach na wyświetlacz telefonu, wiedząc dobrze, że dziewczyna miała prawo do nienawidzenia go, jednak nie potrafił skrzywdzić Taehyunga jak zamierzał, nawet z wiedzą, jaką posiadał o jego wszystkich złych uczynkach, to wciąż go kochał.

~

Pogrążony w śnie dwudziestolatek, poruszał się i oddychał niespokojnie, gdy jego sen silnie wpływał na wszystkie jego bodźce.
Stojący fortepian w sali bankietowej, oświetlany był promieniami słonecznymi wstającego dnia, a przy nim siedziała młoda dziewczyna, której palce stykały się z klawiszami w spokojnym i relaksującym rytmie, który potrafił sprawić, że serce stawało się lżejsze. Jej długie mleczne włosy sięgały do pasa, a na jej ustach zawsze spoczywał smutek. Siedzący obok niej chłopiec wsłuchiwał się w piękną melodię, mając zamknięte oczy i wymalowany na ustach najszczerszy uśmiech, gdy mógł beztrosko wsłuchiwać się w piękną grę matki. Uchylił swoje powieki, a wachlarz ciemnych rzęs zatrzepotał, widząc znajomy smutek na twarzy matki, którego zrozumieć nie potrafił.

Wchodzący do sali prezes zbliżył się do siedzącej dwójki, zatrzymując się za plecami syna, na którego ramionach oparł swoje dłonie, gdy jego obecność w ogóle nie wpływała na grającą kobietę, która nie zaprzestawała grać, pozostając w swoim własnym transie.
— Mama gra najpiękniej na świecie — powiedział chłopiec, unosząc swoje oczy na ojca. — Też będę tak grał — uśmiechnął się radośnie.

— W to nie wątpię — odpowiedział z dumą, a dźwięk nieczystego dźwięku instrumentu po uderzeniu kobiety spowodował, że chłopiec spojrzał ze strachem na matkę, od której bił mrok.

— Nie chce grać! Nie będę! — krzyczał we wniebogłosy dziesięciolatek, który uderzał pięściami w klawisze fortepiany, gdy nad nim stał rozzłoszczony ojciec i jego druga małżonka.

— Chciałeś grać i nauczysz się, czy to ci się podoba, czy też nie! — podniósł w rozgniewaniu głos, a dziesięciolatek, pokręcał w sprzeciwie głową.

— Nie chce! Nienawidzę tego! — wykrzyczał w dezaprobacie, a zdenerwowany prezes, spojrzał na małżonkę, która pokręcała głową przez niewłaściwie zachowanie chłopaka.

— Wyjdź stąd i zostaw mnie z moim synem — rzekł srogim tonem, a kobieta przytaknęła głową i odeszła zostawiając dwójkę. — Wstawaj! — rozkazał.

— Nie będę cię słuchał — zatkał dłońmi swoje uszy dobrze, wiedząc, do czego ojciec zmierza.

— Nie denerwuj mnie, Taehyung! Jesteś słabeuszem?! — uniósł brew, a chłopiec spojrzał niepewnie w jego oczy. 

— N-Nie wiem — wyszeptuje, niepewny swej odpowiedzi.

— To wstawaj — chwycił za jego koszulkę, gdzie z siłą podniósł chłopca na równe nogi. — I wiesz, co masz robić! — podniósł głos, popychając go w stronę dużego okna, gdzie z drżącymi nogami przykucnął przodem w stronę okna, gdzie podniósł nad głowę swoje ręce.

— J-Jak długo? — zapytał z drżeniem w głosie, ciężko przełykając ślinę, gdy po jego policzkach sunęły się łzy.

— Tak długo, aż zrozumiesz, że sprzeciwianie się ojcu nigdy nie wychodzi na dobre — rzekł z chłodem, odchodząc w stronę wyjścia z sali.

— J-Już nie będę się sprzeciwiał, obiecuję — powiedział, podciągając nosem, a mężczyzna spojrzał w jego stronę.

— Mam taką nadzieję. Lepiej być posłusznym i milczącym dzieckiem, niż takim, który tylko sprawia problemy.

Wybudzony ze swojego snu jedenastolatek, czując obcy dotyk na swoim ciele, otworzył szeroko w przerażeniu swoje oczy, gdy ujrzał nad sobą ciemną postać, która z siłą przyłożyła do jego ust dłoń, kiedy chciał wołać o pomoc.
— Cii.. Bądź grzecznym chłopcem — usłyszał kobiecy głos, przez co jego serce zabiło niespokojnie. 
Szarpał się w sprzeciwie, gdy jego dolna garderoba została zdjęta podczas snu, a on nie mógł zrobić niczego, aby się sprzeciwić. Dłoń zamaskowanej postaci dotykała jego intymnej sfery, na której mógł po chwili poczuć usta i zachłanne pocałunki. Zamknął szczenie zapłakane oczy, gdy jego nogi protestowały przed tym aktem, którego nie był w stanie zrozumieć.
Twarz zamaskowanej postaci zbliżyła się do jego ucha, gdy jego małe ciało zdane było na wolę kobiety, która przyłożyła ostre narzędzie do jego krtani. — Uwielbiam smak twojej niewinności... Gdy dorośniesz, nie uwolnisz się ode mnie, będę twoim cieniem, zawsze...

Taehyung wybudził się z krzykiem, gdzie podnosząc się do siadu, chwycił się za głowę, którą pokręcał w wewnętrznym szale niepożądanych wspomnień. Wystraszony Jungkook, usiadł przy nim, gdzie chciał objąć młodszego, jednak ten odtrącił jego gest
— Taehyung, co się dzieje? — zapytał go, nie rozumiejąc tego zachowania. 

— T-To jest...ona.. — zapłakał w szale, mając przed oczami jej twarz, gdy zerwał z niej maskę, a Jungkook patrzył na niego ze zmartwieniem. Taehyung nie chcąc nic mówić, wstał z łóżka, gdzie pośpiesznie udał się do łazienki, by przystanąć przed umywalką. Zaskoczony Jungkook udał się za nim, gdzie zatrzymując się progu drzwi, zaskoczył się, widząc, jak chłopak szoruje swoje dłonie oraz ociera usta do czerwoności, nie patrząc na to, jaki sprawia sobie ból. Podszedł do niego szybko, gdzie objął go od tyłu, powstrzymując jego ręce przed dalszym krzywdzeniem.

— Uspokój się, Tae — szepnął, gdy Taehyung rozpłakał się w bezsilności. 

— D-Dziewięć lat.. — wyszeptał z ciężkością na duszy, a Jungkook nie chcąc, aby młodszy bardziej się denerwował, podniósł go, by ruszyć z nim z powrotem do pokoju, gdzie ostrożnie położył chłopaka na jego części łóżka. Chwycony za nagie ramię, spojrzał w zapłakane oczy Taehyunga, który oddychał niespokojnie, będąc przerażonym.

— Nie bój się, tygrysku. Jestem cały czas przy tobie. Nie wiem, co się stało, ale przy mnie jesteś bezpieczny — powiedział cicho, gdzie złożył krótki pocałunek na czole młodszego.

— Boję się, że ona znowu do mnie przyjdzie, jak podczas tamtych nocy. Nie pozwolisz jej przyjść, prawda? — zapytał ze strachem, a wyraz twarzy Jeona spoważniał.

— Ona nie przyjdzie, bo jest w więzieniu i nie masz czym się martwić. Ochronię cię przed każdym — zapewnił Taehyunga, gdzie położył się obok niego.

— Chcę być blisko ciebie — wyszeptał, zbliżając się do niego, gdzie wtulił się w pierś Jungkooka. — Chciałbym nie pamiętać całego mojego życia i spotkać tylko ciebie, żeby mieć piękniejsze wspomnienia tylko dzięki tobie, Jungkook — dodał, zmykając swoje zmęczone i opuchnięte od płaczu oczy, a brunet uspokajał go swoim dotykiem.

— Bardzo chciałbym umieć wymazywać wspomnienia, jednak możemy zbudować jedynie nowe i szczęśliwsze wspomnienia...

~

Jimin od samego rana pakował pośpiesznie wszystkie potrzebne rzeczy, które mogłyby przydać się podczas wyjazdu. Staranie pilnował przygotowanej wcześniej listy, by nic nie umknęło jego uwadze. Gdy udało mu się wszystko zapakować, udał się z dużą walizką w stronę schodów, przy których miał nie lada wyzwanie. Szedł powoli ze stopnia na niższy stopień, próbując dojść do końca schodów.
Wprowadzony Yoongi przez panią Park, widząc swojego chłopaka, szybko ruszył mu z pomocą, gdzie razem z młodszym uporał się z ciężką walizką.
— Dziecko, coś ty tam spakował? — zapytała kobieta.

— Wszystko jest niezbędne podczas biwaku — odpowiedział jej dumnie.

— Ty nigdy nie byłeś na biwaku — zauważyła.

— No, a od czego jest internet? — uniósł brwi.

— Szkoda mi tylko Yoongiego, bo będzie musiał dźwigać ci tą walizkę. Moglibyście zostać u nas, zamiast po lasach się szwendać — rzekła z troską, a Jimin wywrócił automatycznie oczami, słysząc jej udawane zmartwienie.

— Lepszy las, niż siedzenie tutaj — burknął niemiło, a kobieta spojrzała na niego z oburzeniem.

— Świeżego powietrza nigdy nam nie zaszkodzi. Poza tym to jest świetna zabawa, pani Park — rzekł Min w obronie Jimin, którego objął w pasie.

— No skoro tak mówisz, Yoongi — uśmiechnęła się ciepło. — Przy tobie nie trzeba się niczego obawiać — dodała, bawiąc się kosmykiem długich włosów.

— Zaraz się porzygam — mruknął Jimin, który nie chciał słuchać tych marnych prób jego matki. — Yoongi jedziemy. Musimy podjechać jeszcze po Jungkooka i Tae — powiedział surowo w stronę Mina, który posłusznie wziął walizkę i udał się z nią w stronę wyjścia, zostawiając Jimina i jego matkę samych.

— Jak ty go traktujesz? — spojrzała z oburzeniem na syna.

— Nie wtrącaj się i w końcu przestań podrywać mojego chłopaka w mojej kurwa obecności! — podniósł głos i tupnął nogą.

— Zazdrość przez ciebie przemawia — zmrużyła swoje oczy. — A jeśli już tak jest, to blado widzę twój związek z nim. Yoongi zasługuje na kogoś dojrzalszego — rzekła z dumą.

— Kogoś takiego jak ty? — uniósł kpiąco brew.

— Powiedzmy — odparła, a Jimin zaśmiał się żałośnie.

— Co z ciebie za matka?! Jędza, a nie matka! Stara jędza, która szuka synka do ruchanka! — krzyknął w bezsilności, a kobieta w rozgniewaniu spoliczkowała Jimina.

— Pamiętaj, że ta matka dała ci życie niewdzięczniku, a co mamusi się podoba, zawsze do mamusi należy! — podniosła głos w rozgniewaniu.

— Dzięki za przypomnienie, dlaczego się stąd wyniosłem! — wykrzyczał, trzymając się obolały policzek. — Chciałbym matki, której się nie wstydzę i nie jest ladacznicą! — dodał z żalem, po czym opuścił dom, gdzie pobiegł w stronę stojącego przed domem samochodu, gdzie wsiadł na tyły pojazdu.

— Coś się stało? — zapytał zaskoczony Yoongi.

— To nie jest ważne, po prostu już jedźmy — westchnął ciężko, opierając się o bok szyby. 

Taehyung z Jungkookiem czekali przed schodami na przyjazd Yoongiego i Jimina, którzy mieli zabrać ich ze sobą na biwak. Jasnowłosy spoglądając na męża, miał nadzieję, że ten biwak jakoś zbliży ich do siebie po ostatnich problemach. Czuł, że już było lepiej, jednak wolał dmuchać na zimno i znaleźć równowagę, której tak im brakowało. Dostrzegając uśmiech na ustach Jungkooka, nieco się zdziwił, jednak w pozytywnym znaczeniu.
— Cieszysz się tak z powodu tego biwaku? — zapytał z zaciekawieniem. — Bo jakoś nie byłeś do niego przekonany — zauważył, a ciemne oczy Jungkooka zwróciły się na jego osobę w ciepłym błysku, którego wcześniej ujrzeć nie potrafił.

— Jestem szczęśliwy, bo będę mógł być tam z tobą — odpowiedział z delikatnym uśmiechem.

— Naprawdę? — zapytał niepewnie.

— To będzie dla ciebie leśny sen, skarbie — puścił mu oczko, gdy Taehyung za nic nie był w stanie zrozumieć jego słów.

— Co to m... — przerwał, gdy samochód Yoongiego zatrzymał się na uboczu.

— Na razie nie musisz tego rozumieć. Przekonasz się na miejscu — oznajmił z zadowoleniem, gdzie zabrał swoją i jego walizkę, udając się w stronę bagażnika.

— Taehyung! — wołanie Jimina z tyłu pojazdu spowodowało, że spojrzał w jego stronę, a widząc poruszonego przyjaciela, od razu udał się do samochodu, gdzie usiadł obok Jimina. 

— Co ci się stało? — zapytał zaskoczony.

— Moja matka się stała — odpowiedział rozżalony.

— Przesuńcie się! — zawołał Hoseok, który zmusił ich do ściśnięcia się na bok pojazdu, gdzie obydwoje wykrzywili się, gdy policzki się zderzyły. Gdy sytuacja nieco się uspokoiła, Taehyung mógł usiąść pośrodku, gdzie po jednej stronie siedział Jimin, a po drugiej Hoseok. — Sorki za zamieszanie, ale Namjoon nagle zniknął rano i musiałem Yooniego prosić o podwiezienie — wyjaśnił dwójce, która w zrozumieniu przytaknęła głowami. — Ale najważniejsze, że jedziemy na biwak! — zawołał radośnie, nie potrafiąc ukryć swojego podekscytowania.

— Dobrze, że chociaż ty masz tyle entuzjazmu, bo ze mnie to już wyparował — westchnął ciężko Jimin, który skrzyżował ręce pod piersią.

— Jesteś jak szczeniaczek, więc szybko zapominasz i powróci do ciebie twoja radość — rzekł z uśmiechem rudowłosy.

— Na pewno, ale chwilę to zajmie — zaśmiał się pod nosem. — Co za głupie porównanie, hyung — spojrzał na niego z rozbawieniem w oczach.

— No przyznaj, że jesteś trochę jak taki szczeniaczek — uśmiechnął się ciepło. — Słodki i milusi, ale czasem taki kłopotliwy — dodał, a zaraz do pojazdu weszła pozostała dwójka, która usiadła na przodzie pojazdu.

— Skoro Hoseok już jest, to możemy jechać — powiedział Yoongi, który ruszył w drogę do umówionego przez wszystkich miejsca. 
Przebyta droga, nieco się dłużyła przez występujące korki, a przez ten czas rozmów Jimin i Hoseoka, siedzący pośrodku Taehyung pogrążył się w śnie, po trudnej nocy. 

Jungkook spojrzał w stronę śpiącego chłopaka, gdzie z uśmiechem na ustach, przyłożył do ucha telefon po wcześniejszym wybraniu numeru.
— Czy wszystko przygotowane? — zapytał, a zaciekawiona dwójka spojrzała na niego z zaintrygowaniem. — Ach tak? Jestem naprawdę wdzięczny — powiedział z wdzięcznością, gdzie zaraz się rozłączył.

— Kto? Co? I Po co?! — zapytała równo dwójka, a słyszący ich Yoongi zaśmiał się pod nosem.

— A wy co tacy wścibscy? — uniósł brew Jeon, który schował do kieszeni spodni telefon. 

— Mówisz przy nas takie podejrzane teksty, to ciekawość jest silniejsza od naszego rozsądku — odpowiedział Hoseok na ich obronę.

— Dokładnie! — przytknął pewnie głową Jimin.

— Nic wam nie powiem, bo wtedy nie będzie niespodzianki — rzekł dumnie, gdzie usadowił się wygodnie na fotelu, wlepiając wzrok w drogę przed nimi.

— Nienawidzę niespodzianek, bo są niespodziankami — powiedział z urazą Hoseok.

— To było bez sensu, hyung — zaśmiał się Jimin.

— Ważne, że w mojej głowie ma to sens — odparł dumnie rudowłosy, który zaraz zbliżył się do fotelu Jungkooka, o który się oparł rękoma. — No.. Jungkook otwieraj usteczka, zanim włożę ci za karę banana — ujął palcami jego policzki, by rozchylić mu usta, a Jimin powstrzymywał się przed śmiechem. — Nie bądź zły dla twego radcy, kiedy w desperacji potrzebuję wiedzy do akcji — mówił szybko, chcąc wyciągnąć wszystko z niewzruszonego Jungkooka.

— Żyć ci będzie lepiej bez wiedzy i akcji — odsunął jego dłoń od swojej twarzy .

— No serio nie bądź taki — jęknął niezadowolony.

— Yoongi, kiedy będziemy? — zapytał brunet, który wiedział, że Hoseok nie da mu żyć, dopóki nie wyciągnie z  niego wszystkiego albo coś odwróci jego uwagę.

— Za niedługo powinniśmy być na miejscu — odpowiedział.

— Muszę na jedynkę — zgłasza się Jimin, gdy dostrzega stację .

— Na co? — zapytała dwójka, prócz Yoongiego, który słysząc Jimina potrzebę od razu zboczył z drogi, by podjechać pod stację paliw.

— Dzięki, Yoongi — powiedział z wdzięcznością Jimin, który zaraz spojrzał na Jungkooka i Hoseoka z urazą. — I chodziło o siku, nic nie rozumieją — prychnął na odchodne, gdzie udał się w stronę toalet.

— Aaa siku — przeciągnął Hoseok. — To ja skoczę sobie po kawę — oznajmił z zadowoleniem, gdzie opuścił pojazd, udając się do sklepiku.

— Uh.. Chociaż trochę spokoju — odetchnął z ulgą Jeon.

— Nie ciesz się tak szybko, bo spędzimy razem całe dwie noce — zaśmiał się. — Poza tym, co ty takiego planujesz? — zapytał z zaciekawieniem.

— Myślałem, że nie należysz do ciekawskich osób — spojrzał na przyjaciela. — Chcę naprawić moje błędy, zaczynając wszystko od samego początku — odpowiedział Yoongiego, który przytaknął w zrozumieniu głową, a Jungkook spojrzał w stronę śpiącego blondyna. — Choć nie wiem, czy uda mi się cokolwiek naprawić, jeśli prawda wyjdzie najaw — szepnął.

— Nie bądź pesymistyczny. Myślę, że wszystko jest do wybaczenia, a on cię kocha. Jeśli twoje uczucia do niego są szczere, to nie bój się kochać — rzekł z powagą w głosie, a ciemnowłosy spojrzał na niego z zaskoczeniem.

— Nie mówiłem ci..

— Nie jestem ślepy, a Hoseok również nie jest cichy — przerwał mu. — Trochę mi się w nocy wygadał i jeśli mam być szczery, to powinieneś powiedzieć mu prawdę — spojrzał w oczy Jungkooka, który okazał niepewność. — Wiem, że możesz się tego bać, bo jest czego, ale trzymanie go w kłamstwie nie jest dobre. Może ci wybaczy, a może nie. Jeśli los zechce was rozdzielić, to pozostanie jedynie pogodzenie się z tym. — dodał, a Jeon przytaknął w zrozumieniu głową.

— On mi nie wybaczy, ale chcę zawalczyć i pokazać mu jak jest dla mnie ważny — rzekł, patrząc ze smutkiem na Taehyunga. — Zanim dowie się prawdy...

~

Po przyjechaniu do lasu cała piątka udała się ze swoimi bagażami w stronę drogi, która prowadziła do ustalonego miejsca, gdzie już z daleka można było ujrzeć zaparkowany różowy van Seokjina. Taehyung spojrzał w stronę jeziora, które zwróciło jego uwagę. Ruszył za Hoseokiem, który razem z Jimien byli podekscytowani spędzeniem dwóch nocy w lesie.
— Jezioro jako dodatek tego wypadu, jest super — powiedział z entuzjazmem Jimin, gdzie zbliżali się do rozstawionych namiotów.

— Puszczaj mnie Lenka! Chce go zajebać! — krzyczał na całe gardło Seokjin, przez co wszyscy się zaskoczyli i przyspieszyli, by ujrzeć przy przygotowanym palenisku wściekłego Seokjin, trzymanego przez Lenkę oraz naprzeciw nich skruszonego Namjoona. — Zajebie go! — wykrzyczał, próbując się wyrwać.

— Uspokój się! — krzyknęła Lenka. — Nie jestem kulturysta, żeby cię tak przytrzymywać — dodała, a zauważając zaskoczoną piątkę, poczuła ulgę. — Pomóżcie mi — rzekła w ich stronę.

— Co tu się dzieje? — zapytał ze zmieszaniem Taehyung, a ciężko oddychający Seokjin , starał się uspokoić.

— Ten idiota spieprzył cały wyjazd! — odpowiedział mu, rzucając pretensjonalne spojrzenie w stronę Namjoona.

— Coś ty zrobił?! — zapytał ze zdenerwowaniem Jungkook.

— Nie chciałem nikogo wkurzyć, ale również nie miałem wyjścia jak to zrobić — wyjaśnił chłopak.

— Może trochę jaśniej? — uniósł brew Taehyung, a wyprowadzony z równowagi Seokjin wyrwał się Lence, by rzucić się na rozkojarzonego Namjoona, którego spoliczkował i sprowadził do parteru. — Jin! Zostaw go! — krzyknął zaskoczony Kim, który podbiegł do Seokjina, który leżał na ziemi z Namjoonem, trzymając go rękoma za szyję. Taehyung chwycił Jina w pasie, gdzie próbował go zdjąć z chłopaka. Jimin podbiegł do przyjaciół, by pomóc Taehyungowi, a Jungkook z Yoongim podnieśli Namjoona, który nie spodziewał się tego, że różowa księżniczka tak nagle wyciągnie na niego pazurki.

— O co ty jesteś taki wściekły Seokjin, a ty konkrety co zrobiłeś, że tak go wkurwiłeś?! — zapytał z poddenerwowaniem Jungkook, który spojrzał to na jednego, to na drugiego.

— Niech sam powie! — warknął Seokjin, trzymany przez Jimina i Taehyunga.

— Ja czułem, że coś Namjoon spierdoli, ale ciekawi mnie, co takiego zrobił — rzekł Hoseok, który usiadł na pniu drzewa, obserwując cały ten cyrk. Gdy Namjoon chciał już wszystko wyjaśnić, wszyscy spojrzeli z zaskoczeniem na wychodzącą dziewczynę z namiotu, która spojrzała na wszystkich z zadowolonym uśmiechem.

— Wściekł się, bo zabrał mnie ze sobą — wyjaśniła Hyulee, a mina Taehyunga zrzedła przez widok niepożądanej dziewczyny. Wszyscy byli zmieszani widokiem Hyulee, której nie spodziewali się zobaczyć na ich wspólnym biwaku. — To dla ciebie przyjechałam, Jungkook — uśmiechnęła się w stronę Jeona, a Taehyung puścił Seokjina, patrząc z żalem w stronę bruneta.

— Leśny sen, raczej leśny koszmar...

~
Witajcie ^^
Wybaczcie za jakieś błędy, ale jestem tak zmęczona po tej nocy, że nie mam do tego sił ;-;
Pojawiła się Hyulee, która raczej nie przyjechała z dobrymi intencjami, a zaś Namjoonowi za to się oberwało 😅
Jak myślicie, kto jest autorem listu z groźbą do Tae?

Zostawcie po sobie:

Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top