|Dorosłość|
Witajcie ^^
W związku z tym, że mój kciuk ucierpiał dzisiaj po zatrzaśnięciu przez drzwi samochodowe dodawanie rozdziałów w przyszłym tygodniu się zmieni. Będę dodawać w tygodniu rozdziały krótsze, bo niestety, ale nie dam rady na raz napisać 5k słów jak zawsze, ale za to będę dodawać krótsze. Czyli w poniedziałek, wtorek, środa i czwartek powinny się pojawić rozdziały do max 3k słów.
Przepraszam, ale postaram się oszczędzać palca, by wrócić do normalnego pisania 🥺💜
Miłego czytania!
Taehyung szorował przed umywalką swoje zęby, gdy słone łzy ociekały po jego policzkach, a nienawistny wzrok kierował ku sobie. Ponownie wymusił wymiotowanie, jakby miał poczuć się dzięki temu lepiej, a było wręcz przeciwnie. Przez to czuł się jeszcze gorzej i nie mógł znieść porażki i nowego życia, w którym nie może już być idealny. Tak bardzo nie chciał wątpić w uczucia Jungkooka, a za każdym razem słowa jego byłej zasiewają w nim wątpliwości. Chciał posłuchać rad Seokjina, ale zmierzenie się z tym wydawało się w ogóle niemożliwe.
Opłukał swoje usta z pasty, po czym odszedł od umywalki, by udać się do kuchni. Spojrzał z bezsilnością na puste pudełka po jedzeniu, które zaczął zbierać. Wyrzucił je do pojemnika ze śmieciami. Dzwoniący telefon na stole spowodował, że spojrzał w jego stronę i niechętnie podszedł, gdzie ujrzeć mógł na wyświetlaczu imię Jimina, przez co chwycił szybko za urządzenie i odebrał.
— Jimin? — zapytał wręcz od razu po odebraniu, jednak jedyne co usłyszał to głuchą ciszę. — Jimin? Jesteś tam? — pytał, nie słysząc żadnej odpowiedzi po drugiej stronie, gdy chciał już coś powiedzieć, połączenie się przerwało, a on spojrzał ze zmieszaniem na wyświetlacz. — Dlaczego się rozłączył? Jest na mnie zły? — szepnął zmieszany, po czym zaczął szybko wystukiwać palcami w wyświetlacz telefonu.
"Jesteś na mnie zły, to mógłbyś, chociaż to powiedzieć. Jimin, jeśli coś się dzieje, to zadzwoń albo napisz, cokolwiek." — wysłał szybką wiadomość, po czym zablokował urządzenie, które położył na stole.
— Wszyscy mają z czymś problem... Jak nauczyć się gotować, tak dobrze, jak ta idiotka?! — zapytał we frustracji, czując się źle, z tym że musiał uznać kuchnię dziewczyny. Chwycił się za jasne kosmyki, które pociągał w nerwach przez brak swojej wiedzy. Nigdy nie musiał gotować, a jedzenie przynosiła do jego łóżka służba albo normalnie podane wszystko było na stole. Jak miał nabrać takiego doświadczenia, skoro nawet nie wie jak posłużyć się odkurzaczem? Jak miał być dobrym mężem, skoro praktycznie niczego nie potrafił zrobić, będąc sam w domu? Czy miał czekać na Jungkooka aż wróci z pracy i pomyje pełny zlew naczyń oraz wykona wszystkie porządki, gdy będzie naprawdę zmęczony?
Poczucie winy i rozczarowanie samym sobą zżerało go od środka, przez co czuł się jak więzień w swoim własnym ciele. — Weź się w garść i nie przejmuj się słowami tej idiotki — uderzył dłońmi swoje policzki, chcąc w ten sposób wyrwać się z niepotrzebnej paniki.
Zasiadł przed stołem, gdzie powrócił do szukania wszystkiego, co powinien zrobić. Zapisał sobie wszystko na kartce, po czym z zadowoleniem udał się do wyjścia, gdzie włożył buty i nałożył na siebie kurtkę.
~
Taehyung spacerował sobie z dużym wózkiem w supermarkecie, gdzie z zadowoleniem zapełniał koszyk potrzebnymi produktami do przygotowania obiadu dla Jungkooka. Jednak w jego naturze nie leżała skromność, dlatego brał wszystko, co wpadło mu w oko i uznał za przydatne. Mając pełen wózek, udał się z zadowoleniem w stronę kasy. — Robienie zakupów chyba wcale nie jest takie złe — przyznał, gdzie odbił się stopą od ziemi, by przelecieć wózkiem po całym sektorze. Widząc wychodzący zza rogu wózek, zamknął swoje oczy, wiedząc, że nie da rady w porę wyhamować. Wpadł z hukiem w drugi wózek, po czym spojrzał na zmieszanego chłopaka, który najwidoczniej nie spodziewał się takiej stłuczki w markecie. — J-Ja przepraszam — powiedział szybko, a gdy jego oczy dłużej przyglądały się przystojnej twarzy chłopaka, zaczynał coraz bardziej ją rozpoznawać.
— Nic się nie stało — powiedział z delikatnym uśmiechem.
— To ty.. — szepnął, a chłopak przyjrzał mu się uważnie. — Grzybiarz z lasu — wystawił w jego stronę palec wskazujący, a na ustach chłopaka pojawił się szerszy uśmiech.
— No proszę. Nie spodziewałem się tak szybkiego spotkania — rzekł entuzjastycznie, jednak zachowując swoją powagę i dominującą postawę. — Jestem naprawdę wdzięczny za twoją pomoc tamtego dnia — dodał.
— Nie ma sprawy, choć nie zawsze zdaża się spotkać przystojniaka przy lesie — zauważył, opierając się rękoma o wózek, gdy blondyn uśmiechał się, wyglądając w oczach chłopaka naprawdę intrygująco.
— A kogo zdarza się spotkać? — uniósł brew, przybliżając swoją twarz do Taehyunga, a pstryknięcie palców Kima spowodowało, że odsunął ją od jego twarzy.
— Wilkołaki — odpowiedział, a mężczyzna zaśmiał się w rozbawieniu.
— Wierzysz w takie rzeczy? — zapytał.
— Em.. — przeciągnął, odwracając wzrok z namysłem. — Tak — odpowiedział, starając się nie roześmiać, widząc skołowaną minę chłopaka. — To tylko żart. Nie wierzę w takie rzeczy, ale lubię horrory i lubię wyciągać absurdalne wnioski — oznajmił dumnie, a chłopak zwilżył językiem swoje usta, nie dowierzając w chłopaka.
— Skoro lubisz horrory, to może dasz się wyciągnąć do kina? — zapytał wprost, zaskakując chłopaka nagłą propozycją. — Oczywiście, w ramach odwdzięczania — dodał, chcąc jakoś zachęcić młodszego do wyjścia razem z nim.
— Wybacz, ale nie — odmówił. — Ostatnio sytuacja w moim życiu się pokomplikowała i wolę dostosować się do nowego życia. Poza tym mam męża i raczej nie spodobałoby mu się takie wyjście — wytłumaczył.
— Masz męża? — uniósł w zaskoczeniu brwi.
— No tak, a właściwie od trzech dni — odpowiedział z uśmiechem.
— Jak dla mnie jesteś za młody na małżeństwo, ale to samodzielna decyzja, jednak takie dłonie.. — ujął jego dłoń, a ich oczy spotkały się ze sobą. — Nie pasują do ciężkiej pracy — dodał, a usta chłopaka dotknęły jego skóry, przez co onieśmielony blondyn odsunął szybko dłoń.
— To się zmieni. Czas dorosnąć — wysilił się na uśmiech.
— Prawda, ale widać, że nie pasujesz do tego — zauważył. — Mam nadzieję, że poradzisz sobie z wyzwaniami, bo sądząc po twoich zakupach, szykujesz się na bardzo długą lekcję gotowania — zaśmiał się, zaważając na zakupy zmieszanego blondyna.
— Każdy od czegoś zaczyna, ale dziękuje — powiedział, po czym minął chłopaka, czując się zażenowany tą sytuacją, gdzie sam jego wózek mówi o jego niewiedzy. Czy wsadził coś nieodpowiedniego do tego wózka, że dał się przejrzeć?
Podszedł do kasy, gdzie zaczął wyciągać wszystkie produkty.
— Sto tysięcy won — rzekła kasjerka, gdy zdążył zapakować wszystko do toreb. Wyciągnął z kieszeni portfel, z którego wyciągnął czarną kartę, gdzie zaraz wbił pin na terminalu. — Odmowa — oznajmiła kobieta, a młodszy spojrzał na nią z zaskoczeniem.
— Em, to może ta — powiedział, wyciągając inną kartę, którą przyłożył do terminalu i ponownie wpisał pin.
— Odmowa — powtórzyła, a zimny pot oblał twarz Taehyunga, który spojrzał w stronę czekających ludzi, czując prawdziwe zażenowanie, będąc w takiej sytuacji tym bardziej, kiedy pokazywali na niego palcami. Miał ochotę przywalić sobie w twarz przez swój błąd, gdyż ojciec obiecał mu nie dać ani grosza za jego wyskok.
— C-Czy może pani chwilę poczekać? — zapytał z nadzieją w oczach.
— Odłożę to po prostu i poczekam — odpowiedziała, zabierając jego torby z zakupami, a zażenowany Taehyung udał się w stronę stojących koszy, gdzie przykucnął za nimi, nie chcąc pokazywać się ludziom na oczy. Wyciągnął z kieszeni telefon, gdzie wybrał numer ratunkowy. — Jin?! Jesteś mi potrzebny!
~
Wychodząca dwójka z zakupami udała się w stronę różowego vanu, gdzie jeden z nich nałożoną miał czapkę na głowę. — No wiesz, co ty sobie myślałeś? — zapytał Jin, zerkając z rozbawieniem na przyjaciela. — Przecież twój ojciec odciął cię od gotówki — zauważył.
— Z przyzwyczajenia zapomniałem — burknął. — Jin, co ja zrobię bez kasy? Nie chcę więcej znaleźć się w tak żenującej sytuacji. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię — powiedział, bardzo źle przeżywając ten moment odmowy jego karty.
— Sam zdecydowałeś się na to — powiedział, spoglądając na chłopaka. — Jeśli potrzebujesz pieniędzy, to trzeba iść do pracy. Wiesz, że dla mnie to nie problem zapłacić ci za zakupy, ale nie zawsze będę obok. Właściwie to przerwałeś mi jogę — rzekł pretensjonalnie.
— Ty uprawiasz jogę? — zapytał zaskoczony.
— Chcę się wyciszyć i odstresować moje ciało. Joga jest świetna na stres — odpowiedział mu z zadowoleniem, gdzie zaraz zapakowali do bagażnika wszystkie torby.
— Rozumiem. W każdym razie jestem ci bardzo wdzięczny za pomoc. Bez ciebie chyba spaliłbym się ze wstydu — podziękował przyjacielowi.
— To jest zabawne, bo nigdy nie sądziłem, że zobaczę cię w supermarkecie, zamiast w pasażu handlowym w markowych sklepach — powiedział, pokręcając z rozbawieniem głową.
— To nie jest śmieszne, Jin — spiorunował go wzrokiem.
— No wiem, ale to jest takie nowe — zauważył, po czym zajęli miejsca na przodzie pojazdu, gdzie Jin wyjechał swym różowym cudem w drogę. — Z jednej strony rozumiem, że jest ci ciężko, a z drugiej cieszę się, że pomimo wszystko poszedłeś za głosem serca i zostawiłeś wszystko dla twojego ochroniarza. W moich oczach jesteś już idolem — uśmiechnął się ciepło, a Taehyung zaśmiał się w rozbawieniu.
— Ty zawsze coś walniesz — pokręcił głową.
— Prawdę mówię. Nie każdego stać na to, a pamiętam, jak jeszcze w liceum drwiłeś z czegoś takiego i za nic nie wierzyłeś w miłość, a tu proszę. Przychodzi taki Jeon Jungkook i robi z tobą prawdziwe kuchenne rewolucje — powiedział z rozbawieniem.
— To prawda. Jest on tym, który pobudza mnie do granic i jest cholernie nieobliczalny — uśmiechnął się pod nosem, gdzie nieśmiało zgarnął za ucho kosmyk jasnych włosów, a Jin zerknął na niego z rozbawieniem w oczach, chcąc dobrze zapamiętać sobie widok tej rzadkiej nieśmiałości. — A ty i Namjoon, to co? — zapytał, zerkając na bruneta.
— A co ma niby być? — prychnął, wzruszając ramionami. — To było tylko jednorazowe i nic poważnego. Chłopak się sprawdził i może da mi spokój wreszcie — dodał, a Taehyung słuchał go z uwagą.
— Coś ci robił w szkole? — zapytał.
— To już nieważne, Tae — uśmiechnął się, a brwi blondyna zmarszczyły się w zdenerwowaniu.
— Mów — nalegał.
— Powiedzmy, że w szkole wyśmiewał się ze mnie z kolegami i nie wiem, czy uwierzysz, ale dostałem nawet mandat za próbę świadomego potrącenia pieszego — zaśmiał się żałośnie. — Trochę się na wkurzałem, ale jakoś sobie poradziłem — spojrzał krótko w oczy Taehyunga.
— Dlaczego nic nie powiedziałeś, Jin? — zapytał. — Przecież byśmy ci z Jiminem pomogli — dodał.
— Właśnie, dlatego nie chciałem wam mówić. Poza tym to było do dupy i głupie. Nie ma co wspominać — westchnął ciężko, chcąc zejść z tego tematu. — Wasza dwójka też gówno mówi, a niby się przyjaźnimy. Trzeba przyznać otwarcie, że pomimo lat żaden z nas sobie nie ufa — zauważył, a uwaga Jina była słuszna dla Taehyunga, który nawet nie miał żadnego argumentu, by zaprzeczyć jego słowom.
— Masz rację — przytaknął głową, gdzie zaraz spuścił swoje oczy na dłonie. — Cieszę się, że sobie sam poradziłeś, ale jeśli będziesz mnie potrzebował, to możesz na mnie liczyć — burknął pod nosem, nie potrafiąc tak otwarcie okazać tego, co wewnętrznie czuł.
— Będę pamiętał — uśmiechnął się.
— Poza tym dzwonił do mnie Jimin — powiedział, przenosząc wzrok na przednią szybę. — Jednak nic nie powiedział... zupełna cisza. Czy ja mu coś zrobiłem? — zapytał.
— Nie wiem, co u niego. Jakoś nawet do mnie się nie odzywa ostatnio. Mam tylko nadzieję, że odszedł od tego śmiecia, nie! Skurwiela! — podniósł głos, a jego uszy poczerwieniały przez złość na wzmiankę o Misooku. — Sprawdzę co u niego i dowiem się wszystkiego. Jimin stał się przez tego gnoja taki wyobcowany, jakby zapomniał tabliczki mnożenia albo nawet gorzej, całego alfabetu — rzekł poddenerwowany.
— Nie wiem, co poradzić na to. Jedynym wyjściem jest odejście od Misooka, ale boję się, że on czuje się na to za słaby — spojrzał na Seokjina, który zacisnął palce na kierownicy.
— Jeśli on tego nie zrobi, to sam wejdę do chuja z wiatrówką i mu jaja postrzelę! — warknął.
— Lepiej uważaj, bo jeszcze skończysz jak ja w celi — pokręcił głową.
— Jeszcze czego — prychnął. — Trzeba Jimina wyciągnąć z tego syfu. Ty masz Jungkooka i on ciebie nie skrzywdzi, ale Jimin daje się krzywdzić od dwóch lat. Ostatnio skurwiel miał szczęście, jak przyszedłem, bo go nie było. Drugi raz nie będzie miał tyle szczęścia — uśmiechnął się chytrze.
— Jak widzę ten uśmiech, to wiem, że coś odwalisz — wywrócił oczami, a jego oczy zatrzymały się na mijanej przez nich restauracji, do której niegdyś często chodził. — Dawno nie byłem w Ryunique — powiedział, a Jin słysząc nazwę restauracji, zwiększył nacisk na kierownicy.
— Co ty tak nagle? — zapytał, nieco nerwowo.
— Sam nie wiem — wzruszył ramionami. — Tam spotkałem wszystkie moje porażki — zaśmiał się, po czym spojrzał na nerwową twarz przyjaciela. — Coś się stało? — zapytał zaskoczony.
— Nie... Po prostu zapomnij o tych porażkach. Masz już Jungkooka i to ten jedyny, a tak to nawet nie stać cię już na chodzenie tam — wytłumaczył, a samo zachowanie Seokjina wzbudziło w Taehyungu coś niepokojącego, czego wcześniej nigdy u niego nie widział.
— To akurat wiem, ale jesteś jakiś dziwny — pokręcił głową.
— Wydaje ci się.
~
Po przyjeździe na dzielnicę Taehyung podziękował Seokjinowi za jego pomoc, po czym udał się z zakupami w stronę mieszkania, gdzie musiał przejść przez długie schody. Gdy udało mu się przytargać ciężkie zakupy, zatrzymał się zadyszany przed drzwiami.
— Widzę, że byłeś na zakupach — powiedział entuzjastycznie Hoseok, który podszedł do niego z teczką w dłoni.
— Tak. Miałem małe komplikacje, ale przeżyłem — wysilił się na uśmiech, a rudowłosy uśmiechnął się, chwytając za dwie torby.
— Pomogę i tak przyszedłem do ciebie — rzekł, a Taehyung podziękował mu za pomoc, po czym obydwoje weszli do środka.
— Coś ode mnie chcesz, hyung? — zapytał, gdy obydwoje rozpakowywali torby.
— Przyszedłem zrobić z tobą twoje CV — odpowiedział mu. — Musimy przećwiczyć parę rzeczy, zanim zaczniesz chodzić na swoje pierwsze rozmowy o pracę — rzekł pouczająco.
— Ale ja chciałem zrobić dla Jungkooka obiad — wydął dolną wargę w niezadowoleniu.
— Masz jeszcze sporo czasu, Taehyung. Jungkook wraca późno z treningu. Namjoon jest dość wymagający i wyciąga z niego jak najwięcej — powiedział, a młodszy bardziej obawiał się tego, że jego gotowanie może zająć mu więcej czasu niż ten cały trening, tym bardziej z jego marnymi umiejętnościami.
— No dobrze. Weźmy się za to. Chyba to nie jest takie trudne — westchnął, zamykając drzwi od szafki, po czym obydwoje usiedli do stołu, gdzie sam Hoseok zajął miejsce na środku wraz ze swoją teczką.
— Może nie być trudne, a może dla innych być. Przekonamy się, co potrafisz — rzekł melodycznie, chwytając za długopis, gdzie wysunął z teczki druk CV, który już posiadał wpisane nazwisko i imię Taehyunga. — Zacznijmy od tego, kiedy się urodziłeś — spojrzał na jasnowłosego.
— Trzydziesty grudnia — odpowiedział.
— O to przed sylwkiem, pewnie fajne miałeś imprezy — rzekł z entuzjazmem, a Taehyung patrzył na rudowłosego z lekkim rozbawieniem. — Powiedz, jakie jest twoje wykształcenie? — zapytał, wpisując sobie datę urodzin chłopaka w odpowiednim miejscu.
— Właściwie tylko średnie i obecnie studiuję aktorstwo — odpowiedział zgodnie z prawdą, a Hoseok przytaknął ze zrozumieniem głową, po czym zapisał ważną informację.
— Pracowałeś, gdzieś wcześniej? — zapytał.
— Nie, nigdy nie pracowałem nigdzie — zaprzeczył ruchem głowy.
— Ulotki, cokolwiek? — uniósł brew oczekująco.
— W życiu nie chodziłbym z ulotkami — rzekł z oburzeniem w głosie.
— A jakieś praktyki? — zapytał.
— No nie. Dziekan w sumie coś proponował, ale odmawiałem, bo uważałem, że dla mnie praktyki nie są koniecznością. Jeden ma talent i nie musi się starać, drugi musi więcej z siebie dawać. Ja jestem z tych pierwszych — rzekł w stronę zaskoczonego chłopaka.
— Uważam, że nawet ci najlepsi muszą się starać — pokręcił głową.
— Tak mówią osoby, które w siebie nie wierzą — mruknął pod nosem.
— A ty w siebie wierzysz? — zapytał wprost, a oczy Taehyunga spojrzały na niego z niepewnością, bo właściwie nie miał prawa mówić takich rzeczy, skoro sam nie posiada wiary, dlatego odwrócił wzrok, nie potrafiąc na to pytanie odpowiedzieć. — Tak jak myślałem. Wcale nie jesteś mocny, tylko język masz wyszczekany, a naprawdę jesteś taki sam jak reszta. Nie rozumiem, po co dzielisz ludzi na lepszych i gorszych, skoro wszyscy jesteśmy tacy sami. Każdy ma z nas mocne strony i te słabsze, Tae — powiedział spokojnie, a jasnowłosy słuchał go z uwagą.
— Mój ojciec zawsze uczył mnie, żebym nie przegrywał ani nie dawał, a tylko dostawał. Tych trzech zasad zawsze się trzymałem — wyjaśnił chłopakowi, który pokręcił oburzony głową.
— Co to za nauczanie. Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego, jak mogłeś wiele osób zranić takim egoizmem? — zapytał, starając się nie zdenerwować.
— Nie wiem, jakoś nigdy mnie to nie obchodziło — wzruszył ramionami, a rudowłosy w zdenerwowaniu uderzył dłonią w stół, przez co Taehyung spojrzał na niego z zaskoczeniem.
— Chyba powinieneś wiedzieć, jak bolą ludzkie słowa. To, że ty masz dobrze, nie oznacza, że każdy ma usłane różami życie jak ty — rzekł ze zdenerwowaniem w głosie.
— Możliwe, ale nie powiedziałbym, że jest ono usłane różami, ale było po prostu bogatsze — odparł spokojnie. — Nie rozumiem, dlaczego aż tak bardzo się denerwujesz, hyung. Nie zmienię tego, jaki byłem — dodał.
— Ale możesz zawsze się zmienić — chwycił za jego dłoń.
— Ja? — wskazał na siebie niepewnie palcem wskazującym, a rudowłosy przytaknął głową.
— Teraz możesz na wszystko spojrzeć z drugiej strony medalu. Może kiedyś nadejdzie taki dzień, że ujrzysz wszystko inaczej i zrozumiesz, jak złe było wychowanie twojego ojca — powiedział z nadzieją.
— Sam nie wiem — westchnął, odsuwając od niego swoją dłoń.
— Czy twoje życie w bogactwie miało swoje minusy? — zapytał.
— No miało... W liceum byłem bardzo lubiany i każdy czegoś oczekiwał. To samo było z dziewczynami. Były uprzykrzeniem życia codziennego w szkole, a na studiach jest jeszcze gorzej — spuścił wzrok, gdy Hoseok przyglądał mu się z uwagą. — Wszyscy tam mnie nie lubią przez mojego ojca, bo go nienawidzą. Właściwie to mają ku temu powody — wyznał.
— No to widzisz, że nigdzie nie jest idealnie — zauważył, a Taehyung przytknął głową.
— Chyba wiem, co chcesz mi powiedzieć — spojrzał z pewnością w jego oczy.
— Ach tak? — uniósł zdumiony brwi.
— Że nikt nie jest idealny. Ludzie i samo życie, wszyscy mamy wady — oznajmił, a Hoseok poczuł się dumny ze swojego ucznia. — Ale ja chcę być idealny i będę do tego dążył — dodał, a nauczycielowi opadła szczęka.
— Dlaczego chcesz być idealny? — zapytał zmieszany.
— Chcę być taki dla Jungkooka — uśmiechnął się delikatnie pod nosem.
— Daje duże X — skrzyżował ręce w kształt X, a młodszy zatrzepotał w niezrozumieniu rzęsami. — Jeśli chcemy się zmieniać, to nie dla kogoś, a tylko i wyłącznie dla siebie, dzieciaku — rzekł pouczająco.
— Dla siebie? — zapytał, a Hoseok przytaknął głową. — Sam nie wiem, czego sam od siebie bym oczekiwał, hyung. Nie wiem — pokręcił głową.
— Tego nie wie się od razu, a w pewnym momencie zaczynasz rozumieć, co jest dla ciebie ważne i jaką drogą chcesz podążać. Nawet ja jeszcze tego nie wiem, ale wiem, że chce być dobrym człowiekiem, który doradza ludziom zgubionym i nierozumiejących samych siebie. Zawsze radzę chłopakom i pomagam im w razie potrzeby, czy znajdę jakąś robotę — rzekł z uśmiechem.
— Czyli jesteś doradcą od ludzkich uczuć? — uniósł brew.
— Coś w tym stylu — zaśmiał się. — Ale ważne w życiu jest również zrozumienie dla drugiej osoby lub przyznanie się do błędu. Czy ty kiedykolwiek przyznałeś się do błędu albo zrozumiałeś drugą osobę? — zapytał.
— No co ty — parsknął. — Jedynie staram się zrozumieć Jimina czy Jina, bo są dla mnie istotnymi osobami, ale czy kiedykolwiek przyznałem się do błędu? — uniósł brew w rozbawieniu. — Może przepraszałem i ostatnio przyznałem, że pełniłem błąd będąc dla Jina nie raz strasznie okropny, czy to się liczy? — zapytał.
— No liczy się — przytaknął żwawo głową.
— Ale to było wczoraj i to był mój pierwszy raz — wyznał, a usta Hoseok rozchyliły się w zaskoczeniu.
— Em.. To zawsze jakiś postęp, tym bardziej że zrobiłeś to nieświadomie — powiedział z uśmiechem. — A wiesz, ile osób zraniłeś słowami i czynami? — zapytał.
— Tego było sporo, hyung. Nie zliczę — podrapał się po głowie.
— Byłoby super, gdybyś przyznał się do błędu i przeprosił ich za swoje złe postępowanie — powiedział, a Taehyung patrzył na niego ze zdumieniem.
— No chyba coś cię boli, hyung — zaśmiał się w rozbawieniu, a rudowłosy patrzył na niego z niezrozumieniem. — Nie będę nikogo przepraszał, skoro nie uważam, że zrobiłem źle. Według mnie wszyscy sobie zasłużyli na to. Ty chcesz, żebym innych żałował i był dla nich wyrozumiały, a prawda jest taka, że jak dasz komuś palca, to zaraz weźmie całą rękę. Nie bez powodu mój ojciec uczył mnie, abym nie ufał nikomu i nie zbliżał się do ludzi, którzy mogą czegoś jedynie ode mnie oczekiwać. Zbyt wiele razy przejechałem się na tych, których uważasz za dobrych i nie zamierzam współczuć biedakom, nawet jeśli teraz sam nim jestem. Nigdy, przenigdy nie będę żałował moich słów i czynów — powiedział ze zdenerwowaniem w głosie, a Hoseok nie mógł uwierzyć w to, jak ojciec chłopaka go zniszczył jako człowieka.
— Co się stało, że przestałeś takim osobom ufać? — zapytał. — Przecież ja też taki jestem — wskazał na siebie dłonią.
— Ty jesteś inny — odwrócił nerwowo wzrok. — Mówisz wprost, co czujesz i wzbudzasz moje zaufanie — oznajmił. — Większość ludzi, których dane było mi poznać, chciało mnie i pieniędzy mojego ojca. Każda dziewczyna w szkole czy chłopak, każdemu z nich zależało tylko na pieniądzach — zacisnął dłonie w zdenerwowaniu.
— A Jungkook? Przecież on nie ma pieniędzy, a wziąłeś z nim ślub — zauważył.
— Ale on niczego nie chciał w zamian! — wstał zdenerwowany. — I kocham go — szepnął, a Hoseok westchnął cicho, obawiając się czegoś takiego.
— Dobrze, już nie będę więcej z ciebie wyciągał — powiedział. — Napiszę po prostu, że nie masz żadnego doświadczenia — zanotował, a klatka piersiowa Taehyunga unosiła się niespokojnie, gdy wewnątrz siebie tłumił wszystkie emocje, których nie chciał okazać przed rudowłosym. — Zaczniemy naukę rozmowy kwalifikacyjnej. Powiedz, co powiesz nam o sobie? — zapytał, a młodszy westchnął głęboko.
— Nazywam się Kim Taehyung i nie posiadam żadnego doświadczenia, jednak posiadam motywację i chęci do pracy oraz zdobycia doświadczenia — odpowiedział, pierwsze co na ślinę mu przyszło.
— No nawet może być, ale postaraj się być wiarygodny i rozwiń trochę bardziej odpowiedź — rzekł spokojnie, a Taehyung przytaknął w zrozumieniu głową. — Co cię motywuję do pracy? — zapytał.
— Em.. uh... — zaciął się, myśląc nad odpowiedzią.
— Tik tak, takie wahanie może cię skreślić — powiedział, a oddech jasnowłosego stał się ciężki wraz z wyraźnym tykaniem zegra i ciszą między nim, a Hoseokiem.
— Nie potrafię — pokręcił zrezygnowany głową, zasiadając do stołu, gdzie w zdenerwowaniu chwycił się za głowę.
— Spokojnie. Na takich rozmowach jest presja, ale jak dobrze pójdzie, to dostaniesz pracę — powiedział pocieszająco. — Zadam kolejne pytanie. Gdzie widzisz siebie za pięć lat? — zapytał, a Kim spojrzał na niego z niedowierzaniem.
— Co to za pojebane pytania?! — zapytał ze zdenerwowaniem.
— No niestety, ale takie są gwiazdeczko — odparł z powagą w głosie. — To może kolejne. Jakie są twoje silne strony? To chyba będzie łatwiejsze — rzekł spokojnie, a nerwowy dwudziestolatek spojrzał na swoje drżące dłonie, próbując znaleźć w sobie cokolwiek, co mogłoby być mocne i wartościowe w pracy, jednak niczego takiego nie potrafił w sobie dostrzec.
— Nie chce tego robić! — krzyknął w bezsilności. — Nie potrafię odpowiedzieć na te pytania i z pewnością nie znajdę pracy — powiedział żałośnie.
— Jeśli będziesz poddawał się już na samym początku, to jej nie znajdziesz — westchnął ciężko. — Znalazłem kilka ofert pracy i jutro pójdziemy coś ci znaleźć, ale lepiej ogarnij psyche, bo nie będzie łatwo, Tae. Zrób sobie ćwiczenia na uspokojenie albo weź positivum i będzie dobrze, tylko nie wchodź w stan depresyjny, bo niestety, ale musisz pracować — powiedział, wstając od stołu, gdzie zamknął swoją teczkę.
— Sama nauka rozmowy jest do dupy. Nie chce iść do żadnej pracy — burknął pod nosem, czując się bardzo zniechęconym do tego.
— Wiem, że nigdy nie musiałeś tego robić, ale teraz twój ojciec nie może. Postaraj się, chociaż dla Jungkooka — uśmiechnął się delikatnie, a Taehyung niepewnie przytakiwał głową. — Będę się już zbierał. Widzimy się jutro, Tae — powiedział, na pożegnanie. — Powodzenia przy robieniu obiadku — puścił mu oczko, idąc w stronę wyjścia, a Taehyung powstał na równe nogi.
— Wybacz za moje zakochanie, chyba nie nadaję się do tego wszystkiego, ale dla Jungkook się postaram — powiedział w jego stronę.
— Spokojnie, akurat spodziewałem się, że tak możesz się zachować, więc nie bądź dla siebie taki surowy, a postaraj się być skromny i chętny do współpracy przy rozmowie — rzekł w stronę blondyna, który przytaknął, ze zrozumieniem głową. — Do zobaczenia! — zawołał. Gdy Hoseok zniknął za drzwiami, Taehyung usiadł z powrotem na krześle, gdzie załamany położył swoją głowę na stole i chwycił za bolący z nerwów brzuch.
— Chciałbym być lepszy — szepnął smutno, gdzie zaraz wykrzywił się w bólu. — Nienawidzę dorosłości — dodał, nie czując się gotowy do pracy.
Wstał, gdzie zaczął zabierać się do przygotowania obiadu dla Jungkooka, jednak skurcze żołądka nie dawały mu spokoju. Czuł, że przez te wszystkie nerwy, które zasiał w nim Hoseok swoimi lekcjami zmusiły go do silnego stresu, nad którym nie był w stanie zapanować. Dlaczego nie chciał się bać, a jego ciało musiało reagować zupełnie przeciwnie?
Chwycił za miskę, która jego dłoni trzęsła się, a gdy ją postawił, spojrzał na trzęsącą się dłoń, pragnąc w końcu się uspokoić.
— Weź się w garść — powiedział, po czym podniósł wzrok na stojącą na najwyższej półce paczkę mąki. Stanął na palcach, musząc wysilić się, aby zdjąć ją z półki. Drżąca dłoń w ogóle nie pomagała mu chwycić za paczkę, a gdy mu się to udało, wystraszony podskoczył, słysząc donośne otwieranie drzwi i głosy Jungkooka oraz Namjoona. Pośliznął się wraz z mąką, która w powietrzu rozsypała się mu na twarzy, gdy on leżał plackiem na podłodze. Widząca to dwójka spojrzała z zaskoczeniem na dwudziestolatka, do którego Jungkook szybko podszedł, gdy Namjoon starał się powstrzymać śmiech.
— Taehyung, nic ci nie jest? — zapytał, przykucając przed młodszym, który zakaszlał przez nadmiar mąki w nosie, przez co skrzywił się w zniesmaczeniu.
— Nie wiem — powiedział płaczliwie, gdzie pozwolił Jungkookowi chwycić za jego dłonie.
— Musisz bardziej uważać — powiedział, próbując zdjąć, choć małą część mąki z jego policzka.
— Jakbym tego nie wiedział — mruknął, a słysząc śmiech Namjoona, spojrzał w jego stronę, przez co zdenerwowany uciekł do łazienki, gdy śmiech Joona nie ustępował, Jeon spiorunował go wzrokiem.
— Po co się śmiejesz? — zapytał go.
— Przyznaj, że to komedia — powiedział z rozbawieniem w głosie.
— Trochę — zaśmiał się pod nosem. — A teraz pomóż mi to posprzątać — rzekł, nieco poważniejąc.
— Co?! Dlaczego ja? — zapytał z oburzeniem.
— Bo jesteś kurwa najgłośniejszy — odpowiedział niemiło.
— Za jakie grzechy? — jęknął żałośnie, chwytając za szufelkę.
W tym samym czasie Taehyung starł ze swojej twarzy warstwy mąki, gdzie przesunął ręcznikiem po swojej twarzy, którą chciał dobrze osuszyć. Łzy w jego oczach, powoli sunęły się po jego policzkach, gdy czuł się tak okropnie rozczarowany sobą. Słysząc głosy chłopaków, spojrzał niepewnie w stronę drzwi, nie mając ochoty w ogóle opuszczać łazienki. Odłożył ręcznik, gdzie cicho otworzył drzwi, chcąc czym prędzej przemieścić się do pokoju, jednak słowa Kim Namjoona powstrzymały go przed tym.
— Jak zamierzasz długo go znosić? — zapytał z rozbawieniem chłopak. — Przecież on jest beznadziejny i całkowicie nie nadaję się do takiego życia, co innego Hyulee. Ona jest porządna i cholera kochałeś ją. Wiem, że nadal tak jest, Jungkook. Dlaczego chcesz dalej w tym brnąć, skoro samego siebie unieszczęśliwisz?! Nikt nie pogratuluję ci zrezygnowania z prawdziwego szczęścia, jakie mógłbyś mieć przy niej — rzekł z powagą w głosie, a Taehyung oparty plecami o ścianę, zagryzł się nerwowo na dolnej wardze, bojąc się tego, co powie Jungkook.
— Przestań — westchnął ciężko ciemnowłosy.
— Mówię, jak jest. Szkoda, że ty tego nie widzisz. Ten chłopak nie jest ci w ogóle potrzebny, do niczego się nie nadaje — dodał, a łzy w oczach Taehyung rozmazały obraz przed jego oczami, gdy starał się trzymać dzielnie i sprostać tym raniącym słowom.
— Masz rację — przyznał, a oczy Taehyunga otworzyły się szerzej. — Między nimi jest wielka przepaść i Taehyung nigdy nie będzie tak idealny, jak ona. On właściwie jest nikim przy niej..
~
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top