|Do celu|

~Kilka dni później

Min Yoongi był jednym z najlepszych przyjaciół Jungkooka z sąsiedztwa oraz Jung Hoseok, który razem z nim prowadził stronę na portalu. Dwójka często razem pracowała i pomagała Jungkookowi z Jirae oraz jego mistrzostwami, oczywiście do czasu, aż nie przytrafiła się ta tragedia. Yoongi i Hoseok siedzieli wraz z Kim Namjoonem w podziemnej sali treningowej, gdzie sfrustrowany Jeon uderzał w worek treningowy, próbując wyładować cały swój gniew.

—  Jungkook rezygnuje z mistrzostw? — zapytał ze zmieszaniem Yoongi, a załamany Namjoon przytaknął twierdząco głową. — Przecież bardzo mu na tym zależało. To było jego największym marzeniem.. Wiem, że śmierć Jirae go dobiła i może ta przerwa jakoś pomoże mu wyjść z dołka — westchnął ciężko, martwiąc się o przyjaciela.

— On nawet olał Hyulee. Rozmawiałem z nią i powiedziała mi, że mu jedynie zależy na zemście — rzekł ze zdenerwowaniem Namjoon, który nie mógł przeboleć tych wszystkich nieszczęść. — Rzuca wszystko dla zemsty — spojrzał na nich.

—  Ale jak to? — zapytał ze zmieszaniem Hoseok, który z całego zaskoczenia musiał spojrzeć w stronę spoconego i zdeterminowanego bruneta walącego w worek. — Jakiego rodzaju jest ta zemsta? — dopytał.

—  A jaka może być niby zemsta? Zemsta jest zemstą — zauważył ciemnowłosy Yoongi, którego jasna cera bardzo wyróżniała się przy założonej czarnej bluzie.

—  Zemsta może być różna, zależna od celu, mój drogi przyjacielu — powiedział przemądrzale Jung.

—  Nie znam się na tym — wzruszył jednie ramionami.

—  Nasza Hyulee powiedziała, że to zemsta za Jirae.. Jungkook chce znaleźć winną osobę, a dowiedziałem się od Jungkooka, że ktoś zgwałcił Jirae, zanim się zabiła — wyznał im Joon, który zacisnął swoje palce na puszce napoju, nie mogąc pojąć, jak ktoś mógł zachować się w tak okrutny sposób. Z pewnością wiedział, że to był jakiś bydlak, który zasługiwał na śmierć.

—  Co?! — dwójka prawie krzyknęła, nie spodziewając się takiej wiadomości. — Czy Jungkook wie, kto to zrobił? — zapytał Hoseok, którego coś ścisnęło w sercu na myśl, co musiała przeżyć jego ukochana podopieczna.

—  Podobno wie, ale nie chce powiedzieć, kto to jest — odpowiedział mu z ciężkością w głosie. — Jednak Jungkook postanowił rzucić wszystko i zająć się tylko zemstą, ponieważ tylko dla niej żyje — rzekł ze smutkiem w głosie.

—  Gdybym był na jego miejscu, pewnie podobnie bym postąpił — przytaknął głową Yoongi, który z całego serca współczuł swojemu przyjacielowi, a w tym czasie Hoseok wykrzywił się wciąż patrząc w stronę Jungkooka.

—  Jeśli tym workiem w tej chwili jest ta osoba, na której tak pragnie się zemścić...to już mu współczuje buźki — powiedział, dostrzegając, że pięści Jeona uderzają cały czas w ten sam punkt.

—  Jest wściekły, wiedząc, kim jest jego cel — stwierdził Joon, który zaraz odszedł od dwójki, udając się w stronę Jungkooka. Zadyszany brunet objął rękoma worek, przykładając do niego swoje spocone czoło, do którego przyklejone były ciemne kosmyki włosów. Pragnął zemsty, która byłaby okrutna i zabijała krok po kroku osiemnastoletniego Kim Taehyunga. Miał już plan, jednak teraz została mu jego realizacja, by dojść do samego celu. — Jungkook-ah, zrób sobie przerwę, bo jeszcze padniesz — rzekł ze zmartwieniem Namjoon, stojący obok niego.

Jungkook wypchnął językiem wnętrze swojego policzka, oddychając niespokojnie przez nos. Gotował się wewnętrznie, pragnąc ujrzeć winnego.
—  Namjoon, mam do ciebie prośbę — rzekł, odsuwając się od ciemnego worka, gdzie spojrzał w zmartwione oczy przyjaciela.

— O co chodzi? — zapytał.

— Załatw mi pracę u Kim Woojoona — rzekł wprost, zaskakując swoją prośbą Namjoona, jak i dwójkę, która również podeszła do nich.

— Mówisz o Kim Woojoonie, prezesie jednej z największej partii w Korei i założycielu wielkiej firmy P.A.T.W? — zapytał z zaskoczeniem Hoseok, a Jungkook przytaknął potwierdzająco głową.

— Ty się przecież nie nadajesz do polityki czy do księgowości, Jungkook — zauważył Yoongi, który nie pojmował chęci Jungkook do pracy w takim miejscu, tym bardziej bez odpowiednich klasyfikacji. — Czego ty tam chcesz szukać? — zapytał z niedowierzaniem.

— Zemsty — odpowiedział wprost. — I nie chodzi mi o taką pracę, chcę być jak najbliżej jego rodziny. Ochroniarz, szofer, cokolwiek. Chcę się dostać do nich za wszelką cenę — rzekł zdeterminowany, a cała trójka patrzyła na niego ze zmieszaniem.

— Za wszelką cenę? — uniósł brew Min.

—  W jego rodzinie jest osoba, która jest winna śmierci Jirae? — zapytał Namjoon, a Jungkook przytaknął pewnie głową. — Załatwię ci to — odparł bez zastanowienia.

— Zemsta jest zła... co jeśli cię przejrzą? — zapytał niepewnie Hoseok, który obawiał się tego, w co może wpakować się niepotrzebnie Jungkook, tym bardziej zbliżając się do tak wpływowej rodziny.

—  O mnie się nie martw, poradzę sobie. Wszystko po kolei, zacznę od zdobycia pracy, a potem zdobędę ich zaufanie. Interesuje mnie tylko jedna osoba, ale żeby się do niej zbliżyć muszę trochę popracować — powiedział z pewnością w głosie, dobrze wiedząc, co robi. Nie ważna była cena za jego czyny, najważniejszy był cel.

- Jak ty sobie coś postanowisz, to nie ma odwrotu - westchnął Min, drapiąc się po karku.

— Wiesz, jaki jestem, Yoongi. Potrzebuje waszego wsparcia, tylko wy mi zostaliście — rzekł, kładąc swoją dłoń na ramieniu przyjaciela, który spojrzał w jego oczy. Widział w nich wiele smutku i żalu, przez co nie był w stanie stawać na drodze jego pragnieniom.

—  Dobra, niech ci będzie. Postaramy się tobie pomóc — odparł, a ciemnowłosy uśmiechnął się delikatnie.

— Dziękuje. Namjoon zajmie się moją pracą, ale potrzebuje jak najwięcej informacji o całej rodzinie Kim — powiedział, musząc przygotować się na wszystko.

—  Spoko, my wszystko tobie wyjaśnimy — uśmiechnął się promiennie Hoseok. — Tylko to ja chce opowiadać — powiedział w stronę Yoongiego.

—  Okej, znajdę wszystkie niezbędne informacje, a ty je wyjaśnisz, może być? — zapytał Min.

—  Oczywiście!

~

Taehyung wrócił do rodzinnego domu z samego rana, gdzie czekać miała go rozmowa z ojcem, który zamierzał wysłać go na odwyk. Nie mógł zaprzeczyć temu, że odczuwał wewnętrzne zdenerwowanie, które pragnęło za wszelką cenę sparaliżować jego ciało, jednak nie mógł pozwolić pokonać się strachowi. Szedł długim korytarzem prowadzącym do dużych orzechowych drzwi, za którymi znajdował się jego ojciec. Zatrzymał się przed drzwiami, chwytając się za szybko bijące serce.

—  Poradzisz sobie, dasz radę — szepnął, przełykając z trudem ślinę. Otworzył drzwi, gdzie przekroczył próg gabinetu. Widząc swojego ojca przy dużym biurku, ruszył w jego stronę. — Wróciłem, tato — oznajmił, a mężczyzna podniósł na niego swoje zmęczone oczy.

—  Siadaj, Taehyung — wskazał na krzesło. Taehyung zajął miejsce, zaciskając w obawie swoje dłonie na drżących udach. Woojoon, wyciągnął z szuflady białą kopertę, którą przysunął w stronę syna.

—  Co to jest? — zapytał niepewnie jasnowłosy.

—  To są bilety na twoją podróż. Myślę, że dwuletni odwyk pomoże ci nabrać trochę ogłady — rzekł surowym tonem, a Taehyung słysząc jego słowa, spojrzał na mężczyznę z zaskoczeniem.

— Dwa lata?! Chcesz mi odebrać dwa lata młodości?! — podniósł zdenerwowany głos.

—  Nie rozmawiasz z kolegą, tylko z ojcem, więc spuść trochę z tonu — rzekł srogo. — To jest dla twojego dobra. Rozmawiałem z twoją macochą i nasunęła mi ten pomysł. Chodzi również o problem, który za każdym razem ciągnie cię w stronę narkotyków. Musisz dorosnąć, Taehyung. Będziesz przechodził przez tę terapię i znajdziesz również czas na studia. Jako mój syn w przyszłości to ty mnie zastąpisz — powiedział z troską, a Kimowi w ogóle nie podobał się ten pomysł.

—  Nie wiedziałem, że będąc twoim synem muszę przechodzić przez jakieś po pieprzone level'e i to wszystko dzięki twojej nowej żonie — wysilił się na uśmiech, mając ochotę rozszarpać to babsko, które nigdy nie powinno wstąpić do jego rodziny. — Ale znając ciebie i tak już nie mam nic do gadania — westchnął ciężko.

—  To ma pomóc ci dojrzeć. Do twojego powrotu znajdę ci odpowiedniego małżonka, który pomoże ci w przyszłości — rzekł ze spokojem w głosie, a blondyn wbił swoje paznokcie w uda.

—  Nie chce nikogo, tato. Jeśli się kiedyś zakocham, w co oczywiście wątpię, to dam ci znać. Na razie nie szukam stałości, kocham wolność — oznajmił mężczyźnie, który pokręcił głową.

—  Nie chce słyszeć żadnego sprzeciwu, przy tobie i twoich wyskokach szybko skończysz w grobie. Muszę mieć pewność, że w przyszłości będziesz miał osobę, która będzie o ciebie dbała — rzekł z powagą w głosie, nie chcąc słyszeć żadnego sprzeciwu.

—  Lepszy grób od życia z osobą, którą ty wybierzesz — mruknął, chwytając za kopertę, gdzie zaraz wstał. — Niech ci będzie ojcze. Dwa lata to dość sporo czasu, abyś zmienił swoje dotychczasowe poglądy. Spakuję się i jadę na lotnisko — rzekł, idąc w stronę wyjścia, a zmieszany mężczyzna podniósł się na równe nogi.

—  Nie pożegnasz się teraz ze mną? — zapytał, a Taehyung zatrzymał się i uśmiechnął chytrze pod nosem. Jego wyraz twarzy złagodniał, gdy spojrzał w stronę starszego.

—  Nie lubię pożegnań. Wolę, gdy ktoś tęskni bez żadnego pożegnania. Wtedy tęsknota bardziej boli, a ja chcę, żeby cię bolało — odpowiedział ojcu, by zaraz opuścić jego gabinet.

—  Co za diabeł z twarzą anioła — pokręcił zrezygnowany głową.

~

Jimin przychodząc do szkoły, podszedł do drzwi wejściowych, chcąc poczekać na przyjście Seokjina. Zadowolony odpisywał na SMS od swojego chłopaka, który w ostatnim czasie stał się całym jego światem. Jeszcze nigdy wcześniej nie wpadł w taki sposób, ale uczucia towarzyszące mu od czasu rozpoczęcia tego związku naprawdę mu się podobały.

— Gdzie on jest? — szepnął, spoglądając w stronę parkingu, gdzie nigdzie nie mógł zobaczyć różowego vana. Wykrzywił w niezadowoleniu swoje usta. Zrezygnowany spojrzał na wiszącą na drzwiach kartkę, na której widniało zdjęcie dobrze mu znanej dziewczyny. — Nie może być — przerażony otworzył szeroko oczy, a zauważając zmierzającego w jego stronę Seokjina, jak poparzony pobiegł w jego stronę. — Jin! — krzyknął zadyszany, zatrzymując się przed skołowanym chłopakiem.

— Jimin, co ci jest? — zapytał, unosząc brew ku górze. — Wybacz spóźnienie, ale poszedłem z Lenką na kawę i trochę się zagadaliśmy — wytłumaczył mu ze spokojem w głosie, a Jimin pokręcił nerwowo głową.

— Nie jestem zły o twoje spóźnienie. Chodzi o Jirae, dziewczynę z randki Taehyunga — powiedział, ciężko oddychając przez zdenerwowanie, jakie czuło jego serce. — Boże, pójdziemy siedzieć. Wiedziałem, że to zły pomysł, wiedziałem! Mogłem odradzić ci tego żartu, a teraz co zrobimy, no co?! — spanikowany nie potrafił ustać w miejscu.

— Jimin! — podniósł na niego głos Seokjin, który chwycił za jego ramiona, w ogóle nie mogąc zrozumieć, o czym mówi chłopak. — Mów spokojnie i powiedz, o co chodzi z Jirae — powiedział, chcąc uspokoić blondyna.

— Jirae nie żyje! Zmarła w tamtą noc, rozumiesz?! — podniósł głos, a w kącikach jego oczu zebrały się łzy. Jin otworzył w zaskoczeniu swoje oczy.

— S-Skąd to wiesz? — zapytał niepewnie.

— Na drzwiach wisi ogłoszenie. Pisze, że popełniła samobójstwo po tym, jak została zgwałcona, rozumiesz?! — zdenerwowany chwycił za kołnierz chłopaka, widząc w tym wszystkim ich winę. — Taehyung... on... Boże — zacisnął powieki, nie mogąc złapać oddechu.

— Park Jimin ogarnij się! — podniósł na niego głos, dobrze wiedząc jak zdenerwowanie źle wpływa na Jimina, który w stresie nie potrafi spokojnie oddychać.

— Ale Tae... on był naćpany i skrzywdził ją, nie możemy milczeć w tej sprawie. Zgłośmy się na policję i powiedzmy, co wiemy... Nasz żart kosztował tę dziewczynę życie — zapłakał w zdenerwowaniu.

— Niczego nie powiemy. Taehyung nie chciał, abyśmy ją wspominali i tak to zostawmy. Jak on pójdzie za to siedzieć, my też będziemy, bo jakby nie patrząc, to my ją tam wysłaliśmy. Nie chce iść do więzienia — pokręcił nerwowo głową, a Jimin chwycił się za swoje włosy.

— Jeśli nie więzienie to sumienie nie da nam spokoju. Z pewnością przyjdzie nam za to zapłacić, a Taehyung będzie ponosił za to najgorszą karę. Lepiej powiedzieć mu o tym, żeby miał świadomość swoich czynów — powiedział, patrząc na przyjaciela, który pokręcił swoją głową.

— Jak ty to niby widzisz, hm? — uniósł brew. — Taehyung może i uchodzi za sukę, ale w więzieniu sobie nie poradzi, a jego ojciec odwróci się od niego i zostanie sam. On nie zniesie życia w celi  — powiedział, pokręcając nerwowo głową. — Zresztą boję mu się w ogóle wspominać tę dziewczynę. Zostawmy to, jak jest i nigdy nie wracajmy do tego, Jimin  — dodał, będąc przekonanym, że to będzie najlepszym wyjściem.

— Jeśli to jest najlepszym wyjściem, jednak chyba sumienie nie da mi spokoju. Taehyung  powinien zostać za to po dupie!

~

Taehyung pakował swoje rzeczy do walizki z niechęcią. Nie chciał wyjeżdżać na tak długi czas. Kochał wolność i imprezowanie. Denerwowało go to, że ojciec podcina mu skrzydła. Zamknął swoją walizkę, gdzie zaraz podszedł do okna. Widząc swoją macochę, która wróciła z ochroną noszącą jej zakupy, skrzyżował ręce, pokręcając z rozczarowaniem głową. Drugą rzeczą, która go denerwowała była obecność tej kobiety i jej dzieci w jego domu. Nie rozumiał, jak jego ojciec mógł pokochać taką kobietę.

Spiął się cały, czując, jak ktoś obejmuje go i przylega do jego pleców. — Będę za tobą tęsknił, Taehyungie — szepnął syn kobiety, który był następną upierdliwą osobą w tym domu.

— A ja wręcz przeciwnie — powiedział, próbując się od niego odsunąć.

— Gdy wrócisz, będziesz z pewnością skazany na mnie, bo twój ojciec wybierze mnie na twojego męża czy to ci się podoba, czy też nie — szepnął tuż przy jego uchu, uśmiechając się w zadowoleniu. Zdenerwowany Taehyung odwrócił się w jego stronę, gdzie bez żadnego namysłu, uderzył go pięścią w policzek.

— Cholera! — syknął, czując przeszywający ból, po uderzeniu Dongseoka, który zdenerwowany chwyciła mocno za jego nadgarstek.

— Jeśli mnie zaboli, to ciebie również, Taehyung. Zapamiętaj to sobie — rzekł z pewnością, której nie spodziewał się po nim jasnowłosy.

— Ty pieprzony śmieciu! Nie bądź taki pewny siebie, bo prędzej strzelę sobie w głowę, niż cię zaakceptuję. Mój ojciec nie jest na tyle głupi, żeby ciebie wybierać — rzekł ze zdenerwowaniem w głosie.

— To chyba nie ty powinieneś być teraz zbyt pewny siebie. Twój ojciec zawiódł się na tobie i nie będzie cię słuchać. Lepiej pogódź się z tym, że to ze mną będziesz dzielił resztę życia. Dwa lata to dość sporo czasu, aby się z tym pogodzić — powiedział z zadowoleniem, gdzie objął dłonią policzek zmieszanego blondyna, który starał się przetworzyć w swojej głowie jego słowa.

— Gdy wrócę... — szepnął, chwytając za jego dłoń, którą odsunął od swojego policzka. — Będziesz inaczej śpiewał. Ja zawsze dostaję to, czego zapragnę, tym razem nie będzie inaczej — uśmiechnął się na wysilenie.

— To smutne, że w to wierzysz. Wątpię, aby odwyk pomógł ci zaprzestać tych szaleństw — zbliżył do niego swoją twarz. — Ludzie uciekający od problemów, zawsze wracają do nałogu. Twój ojciec jest tego świadomy i nie da ci już takiej swobody — dodał z pewnym uśmiechem, a zdenerwowany Taehyung zmarszczył swoje brwi.

— Wypierzaj stąd! — syknął z jadem, nie mogąc znieść dłużej jego widoku.

— Jak sobie życzysz, księżniczko. Miłej podróży i uważaj tam na siebie, będę czekał tutaj na ciebie — powiedział z zadowoleniem, chcąc pocałować policzek blondyna, jednak ten odwrócił się, uniemożliwiając mu to. Chłopak z zadowoleniem opuścił jego pokój, zostawiając Taehyunga samego.

— Musisz jakoś przez to przejść i zniszczyć tego śmiecia — mruknął, patrząc tępo w okno. Nie chciał, by ktokolwiek zmuszał go do ślubu, a tym bardziej z Dongseokiem. Kochał wolne życie, pełne zabawy i zapomnienia. Nie chciał tego zmieniać, tym bardziej że tak było mu znacznie lepiej.

Małżeństwo było ostatnią rzeczą do zrobienia na jego liście. Nigdy nie zależało mu na stałości i jednej osobie, ponieważ nie doświadczył zakochania się i to było mu z pewnością na rękę. Dla niego ludzie zakochani byli słabi. Tak samo było z poświęceniem dla drugiej osoby. Był zdania, że w życiu trzeba się tylko sobą martwić.

Dlatego zamierzał wrócić gorszy i pokazać ojcu, że jego sposoby na utemperowanie go są nic niewarte.

~Kilka dni później~

Jeon Jungkook, zatrzymał swój samochód przed wielką posiadłością rodziny Kim. Wysiadając z pojazdu, patrzył z uwagą na piękny dom, którego mógł pozazdrościć każdy, lecz on nie należał do osób, które zachwycały się czymś takim. Piękny dom nie świadczył o tym, jak wielka miłość jest w rodzinie. Takie wartości nie miały dla niego ceny.

Jednak myśl, że jest już bardzo blisko Kim Taehyunga, napawała go jeszcze większą chęcią zemsty. Pragnął ujrzeć swoją ofiarę, która zapłaci za krzywdę wyrządzoną jego siostrze. Dla tego celu właśnie żył.

— Pan Jeon Jungkook? — usłyszał pytanie od młodego chłopaka, który podszedł do niego. Jeon przyjrzał mu się z uwagą. Chłopak był jego wzrostu i z pewnością swoim ubiorem miał więcej klasy od niego, jednak to nie opakowanie zdobi człowieka.

— Tak, to ja — odpowiedział mu.

— Kang Dongseok, przyrodni syn właściciela — przedstawił się mu, podając Jeonowi dłoń, którą chłopak uścisnął, mogąc poznać choć jednego członka rodziny jego ofiary. — Ojciec kazał mi ciebie do niego przyprowadzić. Widzę, że twoje CV musiało mu się bardzo spodobać — rzekł sympatycznie, prowadząc ciemnowłosego w stronę domu.

— Naprawdę ucieszył mnie taki szybki odzew — rzekł ze spokojem w głosie, gdzie po chwili mógł przekroczyć próg pięknego domu, który wewnątrz był jeszcze ładniejszy. Jungkook rozglądał się, idąc za chłopakiem. Zatrzymał się przed ścianą, na której wisiały zdjęcia członków rodziny, jednak jego oczy zatrzymały się na blondynie, który przytulony był do starszego mężczyzny.

— To jest Taehyung — oznajmił mu, stojący obok chłopak. — Ładny, co nie? — uśmiechnął się, chwytając za swój podbródek, a Jungkook spojrzał na niego kpiąco.

— Według gustu, ale zaprzeczyć nie mogę — odparł beznamiętnie.

— Jest bardzo ładny, ale okropne ma zachowanie. Czasem nie mogę go znieść, ale za jakiś czas będę musiał znosić go każdego dnia. Dobrze, że wyglądem nadrabia, inaczej nie pakowałbym się w to — rzekł, pokręcając głową na boki.

— Co to znaczy, że codziennie będziesz musiał go znosić? — zapytał z niezrozumieniem.

— To znaczy, że jego ojciec wybierze mnie za męża Taehyunga, a taką przynajmniej mam nadzieję — odpowiedział mu z zadowoleniem, a Jungkook zmarszczył swoje brwi, nie potrafiąc tego zrozumieć.

— Dlaczego nie kobieta? — zapytał.

— Taehyung nienawidzi kobiet i nie mógłby być z taką, on prędzej zabiłby taką biedaczkę, niżeli zgodził się na ślub — rzekł z rozbawieniem w głosie, a ciało Jeona spięło się w gniewie, nie widząc nic w tym śmiesznego. — Ty akurat nie będziesz miał możliwości poznania go — oznajmił.

— Dlaczego? — uniósł brew.

— Bo nie ma go w kraju i nie będzie przez dwa lata. Przejebał sobie i musi odbyć swoją karę — odpowiedział, pokręcając głową na boki, a Jungkookowi nie spodobało się to, że nie będzie w stanie stanąć twarzą w twarz z Kim Taehyungiem. — Chodźmy już. Ojciec pewnie się niecierpliwi — powiedział, ruszając w stronę długiego korytarza. Jeon spojrzał raz jeszcze na fotografię chłopaka, po czym ruszył za Dongseokiem.

Zatrzymali się przed dużymi orzechowymi drzwiami, gdzie Dongseok zostawił go, życząc mu powodzenia na rozmowie z najstarszym Kimem. Jungkook wiedząc, że musi dostać się do tego domu na długi czas, przekroczył próg gabinetu mężczyzny, który siedział przy swoim biurku.

— Witam, panie Kim — rzekł ciemnowłosy, chyląc nisko głowę przed mężczyzną, który spojrzał na niego.

— Witam, panie Jeon. Proszę usiąść — powiedział, wskazując mu krzesło. Chłopak zajął miejsce, oczekując na to, co do powiedzenia ma mu ojciec Taehyunga. — Wezwałem cię, ponieważ twoje CV bardzo mi się spodobało. Twoje umiejętności są bardzo dobre i kwalifikują się do posady, którą chciałbym ci dać. To jest trochę inne zlecenie, niżeli zwyczajna praca w ochronie, panie Jeon. Byłby pan zainteresowany taką pracą? — zapytał, patrząc ze szczególną uwagą na młodzieńca.

— Zależy co to za praca — stwierdził.

— Mam syna młodszego od ciebie, który sprawia mi wiele troski. Nie potrafię dobrze go upilnować, a jest on przyszłością mojej firmy. Obecnie jest w Stanach na leczeniu. Chciałbym, żebyś po jego powrocie zajął się jego bezpieczeństwem i był jak jego własny cień, panie Jeon — rzekł z powagą w oczach. — Czy zaakceptuje pan taką posadę? — zapytał, a Jungkook nie sądził, że droga do jego zemsty sama się w tak łatwy sposób nasunie. To była najlepsza okazja do jego celu.

— Zgadzam się, panie Kim — zgodził się, a ucieszony mężczyzna uścisnął jego dłoń.

Jungkook nie mógł doczekać się spotkania Kim Taehyunga, który po swoim powrocie pozna na własnej skórze, smak jego zemsty.

~

No witajcie ^^

Dzisiaj taki bonus ode mnie ^^ W poniedziałek pojawi się kolejny rozdział . Mam nadzieję, że sobotni bonus was ucieszył. Do zobaczenia w poniedziałek 💜

Zostawcie po sobie:

Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top