|Bycie nieidealnym|

Jasnowłosy zagryzł się na dolnej wardze, gdy słowa Jungkooka były jak cios w samo serce, przez co sam nie wiedział, co począć z samym sobą. 
— Skoro tak uważasz, to po co to ciągniesz? — zapytał Namjoon, który spoglądał w stronę przejścia do łazienki, gdzie udało mu się dostrzec część ciała stojącego Kima, który w mgnieniu oka zaszył się ponownie w łazience.

— Powiedziałem, że nie jest idealny i jest nikim przy niej, ale tylko dla ciebie, bo dla mnie jest ważny — spojrzał z powagą w jego oczy, by zaraz wysypać do śmieci resztki mąki. — Jest najważniejszym elementem mojej zemsty i czy jest nieidealny czy idealny, to mnie nie obchodzi. Chcę tylko zniszczyć jego pewność siebie i doprowadzić do szaleństwa — dodał z chłodem, a Namjoon zmrużył swoje oczy. 

— Nie rozumiem cię — szepnął zmieszany. — Ty chcesz się mścić, czy co? — uniósł oczekująco brew.

— Powtórzę ci Namjoon — zbliżył się do niego, gdzie jego węglowe tęczówki, patrzyły na niego groźnie. — Nie mieszaj się do tego! — warknął, jak najciszej mógł, tłumiąc w sobie krzyk. — Jesteś jak wrzód na tyłku, a mówiłem ci, żebyś nie wspominał Hyulee w tym mieszkaniu. Nie chce, żeby on nas jeszcze usłyszał, bo potem ciężko go udobruchać — westchnął, odsuwając się od przyjaciela, który uśmiechnął się chytrze pod nosem.

— Jesteś głupcem w tej sprawie. Nie rozumiem twojego podejścia, bo twoja zemsta trwa za długo i bez rezultatu — powiedział, pokręcając lekko głową.

— Nie zamierzam się śpieszyć — rzekł, zdejmując w korytarzu swoją kurtkę, a Joon zmarszczył brwi.

— Bo jeszcze się zakochasz — zasugerował.

— Oj, z tym trzeba uważać — mruknął, starając się unikać tego tematu jak ognia.

— Czy może już wpadłeś? — uniósł brew, a Jeon niechętnie spojrzał na niego.

— Jestem zmęczony, a ty upierdliwy. Daj mi spokój i po prostu nie mieszaj się do nas — rzekł z ciężkością w głosie.

— Już mówisz "nas" — zacytował. — Chyba czas zacząć się bać. Ogarnij się i wróć do Lee — powiedział, patrząc na bruneta z powagą w oczach.

— Nie kocham jej — oznajmił nagle, a oczy Joona otworzyły się szeroko w zaskoczeniu. 

— Co ty pierdolisz?! — podniósł głos.

— To, co słyszysz. Nie kocham jej i nie zamierzam nigdy więcej do niej wracać. Od czasu, kiedy nie ma Jirae wyrzekłem się czegoś takiego, jak miłość. Już ci mówiłem, że żyje tylko dla zemsty — odpowiedział mu ze spokojem, gdzie podszedł do stołu, przed którym się zatrzymał. — Hyulee jest dobrą dziewczyną i zasługuje na kogoś lepszego, niż ja. Jestem zbyt zepsuty i będąc z nią, wykonywałem tylko moją powinność — westchnął, spuszczając głowę.

— Jaką powinność? — zapytał z niezrozumieniem.

— Nie zamierzam ci się tłumaczyć, Joon — spojrzał w jego oczy.

— Kto w ogóle ciebie zrozumie — rzekł z oburzeniem. — Chcesz się mścić, rzucasz Lee dla tego chłopaka, po czym bierzesz z nim ślub i trzymasz pod swoim dachem, a potem co zrobisz? — uniósł brew, a ciemnowłosy odwrócił wzrok. — Ja wiem, co zrobisz. Skrzywdzisz go psychicznie, bo fałszywa miłość jest kurwa obrzydliwa, tyle ci powiem — dodał, po czym minął przyjaciela, zmierzając ku wyjściu. — Tylko czy ty w ogóle jesteś w stanie to skończyć? — zapytał z namysłem, a Jeon spojrzał w jego stronę. — Tego nie wiem, ale już zacząłeś i już skrzywdziłeś — po tych słowach opuścił mieszkanie bruneta, który zmarszczył swoje brwi.

— Nic ci do tego — mruknął pod nosem, po czym zmierzwił nerwowo swoje włosy i spojrzał w stronę drzwi łazienkowych, z której od początku jego ucieczki ani razu nie wyszedł. Westchnął głęboko, by zaraz udać się do drzwi, w które zapukał.

Siedzący na podłodze Taehyung słysząc pukanie do drzwi, przycisnął swoje kolana do klatki piersiowej, gdzie oprał swój policzek na nogach, nie chcąc teraz widzieć Jungkooka, dlatego siedział w ciszy, dławiąc się jedynie swoimi łzami, które były niczym trucizna tego całego szaleństwa, w które dobrowolnie się wpakował. Jak mógł być idealny dla Jungkooka, skoro nie potrafił przerosnąć Hyulee? Nienawidził siebie za swój brak jakichkolwiek umiejętności. Próżność zniszczyła go jako człowieka i dlatego był taki zgubiony w obcym świecie.
— Taehyung, otwórz drzwi — rzekł spokojnie po drugiej stronie drzwi Jungkook, a Taehyung patrzył bezemocjonalnie w pusty punkt, nie chcąc słyszeć, mówić, ani widzieć. Potrzebował jedynie uciec. — Taehyung, mówię do ciebie! — podniósł głos, szarpiąc za klamkę, a Taehyung zacisnął swoje zapłakane oczy.

Jungkook przetrzymał swoją dłoń na drzwiach, gdy cisza po drugiej stronie stawała się nie do zniesienia, jednak nie chciał napierać na młodszego. Nie rozumiał, dlaczego chłopak się tak zachowuje, lecz wiedział, że nie może wbić do środka i zmusić go do rozmowy.
— Dobrze... Jeśli poczujesz, że jesteś w stanie wyjść i ze mną porozmawiać, to wiedz, że cię wysłucham, Taehyung — powiedział spokojnie, patrząc w drewno, a dzwoniący dzwonek do drzwi spowodował, że niechętnie odszedł od drzwi, by udać się do drzwi wyjściowych, które otworzył. Widząc Hyulee, wywrócił mimowolnie oczami. — Po co znowu przychodzisz? Taehyung nie za dobrze reaguje na twój widok, a nie mam ochoty na kłótnie — rzekł, wysilając się na miły ton, choć i tak brzmiał pretensjonalnie.

— Nie bądź taki zgorzkniały, Jungkook — pokręciła głową. — Przyszłam dowiedzieć się, czy Taehyung dał ci obiad ode mnie — oznajmiła, a brunet zmrużył swoje oczy zmieszany.

— Tak, dał mi — odparł spokojnie. — Jednak więcej nie przynoś tego i przestań udawać dobrą panią domu — mruknął chłodno, a dziewczyna patrzyła na niego z niedowierzaniem.

— Widzę, że boisz się tego chłopaka — rzekła z oburzeniem.

— Nie boję się, ale trochę mi zawadzasz — odrzekł, wysilając się na uśmiech.

— Dobre sobie. Mówiłam ci, że nie dam mu żyć — powiedziała wprost, a Jeon westchnął ciężko i potarł swój policzek.

— Powiem ci coś dosadnego, Lee. Nie wrócę do ciebie i przestań rzucać się do niego z zazdrości. Wziąłem ślub z Taehyungiem i już więcej nic między nami nie będzie. Zaakceptuj to — rzekł z powagą w głosie, a dziewczyna pokręcała przecząco głową, nie chcąc zaakceptować jego słów. W tym samym czasie Taehyung stał w kuchni, przysłuchując się rozmowie dwójki.

— Nie zaakceptuję tego! — podniosła głos, a Taehyungiem coś ruszyło, przez co podszedł do Jungkooka, by wymienić się spojrzeniem pełen nienawiści do dziewczyny.

— Jak widzisz, on ma w dupie twoje histerie okresowe i przestań go nachodzić! — warknął z gniewem, a Jungkook spojrzał z zaskoczeniem na młodszego, który był gotów rozszarpać Hyulee.

— Nie ty będziesz mi to mówił! — krzyknęła wściekle.

— Popłaczę się. Spieprzaj i przestań w końcu nas nachodzić, cholerna desperatka! — krzyknął, po czym zatrząsnął drzwi przed jej nosem i odszedł w głąb mieszka, gdzie niepewny wzrok Jungkooka podążał za nim.

— Nie musiałeś się wtrącać, sam bym sobie poradził — rzekł, idąc w stronę kuchni, gdzie Taehyung zatrzymał się przed zlewem, opierając swoje dłonie na metalu.

— Właśnie widziałem — mruknął chłodno, a Jeon zatrzymał się za chłopakiem stojącym do niego plecami.

— Jesteś na mnie zły? — zapytał.

— A jak myślisz? — zapytał niemiło.

— No po twoim tonie myślę, że jesteś. Jednak nie rozumiem dlaczego, przecież nic nie zrobiłem, a to, że tobie wyspała się mąka, nie jest powodem do wstydu — powiedział spokojnie, przyglądając się postaci chłopaka, którego ramiona delikatnie drżały, jakby właśnie toczył ze sobą jakąś walkę.

— Masz rację — odwrócił się w jego stronę, uśmiechając się promiennie. — Jednak sam widok tej dziewczyny działa na mnie alergicznie. Nie rozumiem, dlaczego cały czas na nachodzi — rzekł z westchnięciem, po czym zbliżył się do bruneta, gdzie zawiesił swoje ręce na jego szyi. — A jak było na treningu? Pewnie jesteś bardzo zmęczony — wydął dolną wargę, patrząc z czułością w oczy męża, który nieco był skołowany jego zmiennością.

— Namjoon dał niezły wycisk, ale nie mogłem się doczekać, aż do ciebie wrócę — powiedział, a jego dłonie zamieściły się na bokach blondyna.

— Mam więcej powodów, żeby go nienawidzić — uśmiechnął się.

— Może kiedyś się do ciebie przekona, a przynajmniej mam taką nadzieję, bo mam dość jego ataków — westchnął, a ciepła dłoń Taehyunga przesunęła się po policzku bruneta, który spojrzał  w jego czekoladowe tęczówki. — A ty co porabiałeś? — zapytał.

— Byłem na zakupach i dostałem same odmowy kart, ale Jin mnie poratował, a potem Hoseok uczył mnie rozmowy kwalifikacyjnej — odpowiedział mu wesoło, a Jeon mógł dostrzec w tym wszystkim coś naprawdę sztucznego, co w ogóle nie pasowało do Taehyunga.

— Rozumiem, mogłem zostawić ci coś, ale z przyzwyczajenia zapomniałeś — rzekł spokojnie. — A co do twoich poszukiwań pracy, to wiem, że sobie poradzisz — ucałował go czule w czoło.

— Dla ciebie zrobię wszystko — odparł z zadowoleniem, a Jungkook uśmiechnął krótko, po czym odsunął się od chłopaka.

— Cieszy mnie to. Ogarnę się i zaraz coś przygotuję dla ciebie — powiedział, zmierzając ku sypialni, gdzie zaraz zniknął za drzwiami. Wesoły i entuzjastyczny Taehyung zdjął zaraz swoją maskę, gdzie jego oczy okazywały tyle bólu i niepewności. Strach przed zawiedzeniem, strach przed byciem gorszym i strach przed utratą mężczyzny, dla którego jest w stanie zrobić wszystko, niszczył go od środka, a same słowa Kim Namjoona i Jungkooka zabiły jego duszę, która próbowała żyć, choć wewnątrz usychała, jak łodyga niezakwitniętego kwiatu.

— Dlaczego muszę być nikim przy niej... jak mogę to zmienić? — zapytał szeptem, chcąc walczyć z samym sobą. — A może powiedział tak tylko dlatego, że wkurzało go gadanie Namjoona? — szepnął, zasiadając do stołu, gdzie chwycił za swój telefon. — Mhm, tak pewnie było — przytaknął niepewnie głową, nie chcąc wątpić w bruneta, któremu obiecał nie wątpić w jego uczucia. Sam słyszał rozmowę chłopaka z jego byłą i czuł się dzięki temu lepiej, lecz czy to mogło być jakimś zatwierdzeniem? Musiał stać się jak najlepszą wersją siebie. Wybrał numer do Jina, który po kilku sygnałach odebrał od niego telefon.

— Znowu kłopoty? — zapytał Jin.

— Powiedzmy — odpowiedział szeptem.

— Co się dzieje? — zapytał.

— Słyszałem rozmowę Jungkooka i Namjoona.. mówili o mnie. Oczywiście Namjoon mówił o mnie samego okropne rzeczy i stał po stronie tej Hyulee, mówiąc, że jest lepsza ode mnie, a Jungkook w pewnym momencie zgodził się z tym i powiedział, że przy niej jestem nikim — opowiedział, a przez swoje ostatnie słowa, zacisnął nerwowo dłoń.

— Myślę, że Jungkook powiedział tak tylko dlatego, że chciał, żeby ten chuj się od niego odwalił — powiedział z opanowaniem, choć Taehyung dał sobie rękę uciąć, że w głowie Jina i tak odbywa się jakiś potajemny rytuał na Kim Namjoonie. — Ten dupek chce was skłócić z tą laską, już ci to mówiłem. Nie powinieneś zwracać na to uwagi, a jeśli masz wątpliwości, to porozmawiaj o tym z Jungkookiem — rzekł pouczająco.

— N-Nie.. nie chce o tym z nim rozmawiać... Wolę tego uniknąć i udawać, że nic nie słyszałem — powiedział spanikowany. — Obiecałem mu nie wątpić i nie chce jeszcze bardziej siebie skreślać. Postaram się być lepszy od niej — szepnął.

— Taehyung, po chuj? — zapytał z niedowierzaniem, a oczy Taehyunga zaszkliły się, a paznokieć przysunął do ust, gdzie nerwowo zaczął skubać wierzch paznokcia. — Bądź sobą i nie próbuj być lepszy. Nikt nie jest kurwa Bradem Bittem, a ty masz nieco zbyt wysokie oczekiwania wobec siebie. Wymiotujesz, masz niską samoocenę, normalnie prawie bulimik. Weź się w garść i przestań się bać. Rozumiem, że stres cię miażdży, ale niestety świat nie składa się z ludzi idealnych, jednak wszystko zależne jest od naszego ego — rzekł z powagą w głosie.

— Chcesz powiedzieć, że moje ego się zachwiało? — uniósł brew.

— No to ty zawsze miałeś się za tego idealnego, więc nie rozumiem, co ci się stało. Może ktoś cię podmienił — zaśmiał się.

— Sam widziałeś, ta dziewczyna jest ładna.. Była z Jungkookiem długo — spuścił wzrok. — Czuję się tutaj nikim — wyznał.

— Ale nie potrzebnie — rzekł z niedowierzaniem w głosie.

— Nie zmienię tego — przyłożył do czoła dłoń. — Kocham tak bardzo Jungkooka, że dla niego zrobiłbym wszystko, ale jednocześnie boję się tego, bo jest on jak uzależnienie, które może mnie podnieść, ale również sprowadzić na samo dno — szepnął ze łzami w oczach.

— Wyluzuj. Wyjdź ze mną i z Lenką na imprezę. Trochę się rozluźnisz i opuszczą cię te głupie myśli — powiedział, chcąc jakoś podnieść na duchu przyjaciela.

— Nie wiem, czy imprezowanie w czymś mi teraz pomoże, Jin — jęknął żałośnie.

— Od kilku miesięcy byłeś pod kluczem i nie mogłeś wyluzować. Teraz jesteś już wolny, więc chodź z nami wyluzować. Za niedługo po ciebie przyjadę, więc czekaj na dole — rzekł z zadowoleniem, po czym się rozłączył. Taehyung spojrzał niepewnie na wyświetlacz telefonu, nie wiedząc, czy pójście na imprezę jest w porządku, gdy jest tak zdołowany. Jednak po części czuł, że Jin ma rację i być może naprawdę potrzebuje poczucia wolności.

Wstał od stołu, gdzie niepewnie spojrzał w stronę sypialni, w której znajdował się Jungkook. Nie chciał mu niczego mówić ani się tłumaczyć, gdy czuje się zły na niego przez jego bolące słowa. Udał się do wyjścia z domu, gdzie ubrał na siebie kurtkę i buty, po czym po cichu opuścił mieszkanie, chcąc ponownie zapomnieć o strachu i bólu.

~

Jimin pośpiesznie opuszczał budynek szkoły, gdzie przez godzinę musiał słuchać reprymendy od samego dziekana, który groził mu wyrzuceniem ze szkoły. Biegł przez drogę, prowadzącą do przystanku autobusowego, gdzie w drodze poczuł chwytającą go dłoń, która zmusiła go zatrzymania się i spojrzenia w stronę osobnika. Widząc zaspanego Yoongiego, chciał szybko się wyrwać, jednak chłopak trzymał go mocno, nie chcąc pozwolić uciec.
— Puść mnie, hyung — zażądał, a spotykając oczy mężczyzny, poczuł ciężką gulę w gardle, która samym spojrzeniem mężczyzny, chciała zmusić go do płaczu i krzyku bezsilności.

— Dlaczego mnie unikasz? — zapytał wprost. — Byłeś w szkole, dlaczego mnie tam zignorowałeś i uciekłeś? — dopytywał, chcąc zrozumieć zachowanie blondyna.

— Bo nie chce cię widzieć, Yoongi — odpowiedział szeptem, a oczy Mina okazywały tyle niezrozumienia i chęci dowiedzenia się wszystkiego.

— Dlaczego? — zapytał.

— Nie chce cię ranić, a zrobiłem już to, przychodząc do ciebie tamtej nocy. Wiem.. jestem żałosny, ale bardzo cię lubię i nie chcę, żebyś musiał patrzeć na tchórza — spojrzał ze smutkiem w jego oczy.

— Nie rozumiem, dlaczego tak mówisz, Jimin. Przecież nie ranisz mnie, to ja chcę ci pomóc — powiedział, patrząc ze smutkiem w jego oczy.

— Wiesz, dlaczego nie chciałem podejść do Tae? — zapytał, odwracając nerwowo wzrok.

— Nie wiem, ale co to ma do rzeczy? — zapytał z niezrozumieniem.

— Bardzo dużo. Wszystko, co robię, o mnie świadczy. Nie chciałem podejść do niego, bo czuje wstyd i rozczarowanie, a powinienem klękać przed nim i przepraszam za wszystko — zapłakał żałośnie, nie potrafiąc spojrzeć starszemu w oczy.

— O czym ty do cholery mówisz? — zapytał, w ogóle nie potrafiąc go zrozumieć.

— O tym, że jestem złym człowiekiem, hyung. Zawsze będę zawodził przyjaciół i ciebie też, bo jestem tchórzem — powiedział przez ciężkie łzy, ledwo mogąc złapać oddech.

— Uspokój się i chodź ze mną — powiedział, chwytając za jego ramiona, chcąc zamknąć go w swoim objęciu.

— Nie chce — pokręcił głową. — Przepraszam, ale nie mogę.. Nie potrafię iść do Misooka z nim zerwać, a chciałbym poznać cię lepiej, a jeszcze są jeszcze rodzice.. Nie mogę, wybacz — wyrwał się z jego objęcia, by podbiec do podjeżdżającego autobusu. Yoongi pobiegł za nim, jednak pojazd zdążył odjechać, zostawiając go z mieszanymi uczuciami.

~

Seulski club był przepełniony ludźmi, którzy tańczyli na parkiecie czy zapijali się przy lożach i barach, a w tym wszystkim jedna loża była zajęta przez Jina, Lenkę i Taehyunga, który bez ograniczenia zapijał swoje smutki, próbując wyrzucić z głowy wszelkie zmartwienia. Pił kieliszek za kieliszkiem, dolewając sobie alkoholu z dużej butelki. Jin z Lenką patrzyli niego ze zmieszaniem, nie sądząc, że chłopak tak się spije i zapomni o rozsądku.

— Jak coś ja nie chce mieć nic z tym wspólnego — oznajmiła dumnie Lenka, a Jin spojrzał na nią z niedowierzaniem.

— Niby dlaczego?! — podniósł nieco ton.

— Bo nie chce być skreślona w oczach Jungkooka i jego boskich ud. Sorry, baby — wzruszyła ramionami.

— Z kim ja żyję — westchnął przeciągle Seokjin, który napił się z kieliszka mocnego trunku.

— Jungkook — wybełkotał pijany Taehyung, którego białka oczne były wręcz czerwone.

— Może przystopujesz, co? — zapytał Jin, chcąc zabrać mu butelkę, jednak został uderzony w rękę przez blondyna, który zabrał dla siebie alkohol.

— Nie będziesz mi matkował, kurwa! — warknął. — Wszyscy jesteście fałszywi. Nikt nie będzie mną rządził! — dodał, a oczy niektórych ludzi zwróciły się na niego, gdzie telefonu uczestników imprezy zwróciły się na Taehyunga, chcąc upamiętnić jego wizerunek na zdjęciach.

— Gdzie z tymi aparatami! — krzyknął wściekle Seokjin. — Bo wszystkich pozwę! — ostrzegł ich, a zmieszani ludzie, zaczęli opuszczać swoje telefony, zostawiając pijanego Taehyunga w spokoju. — Nie wiem, czy to był dobry pomysł. Po jego ślubie zrobiło się o nim głośno i każdy chce wyciągnąć z niego wszystkie brudy — pokręcił głową, zwracając się do Lenki.

— No kuźwa widziałam. To ty go tutaj zaprosiłeś, więc potem go przepraszam — rzekła wskazując palcem na pijanego Taehyunga, który odłożył butelkę i wstał chwiejnie ze swojego miejsca.

— On woli tę szmatę z banku, a jeśli tak jest, to idę się zabić — oświadczył, a dwójka wymieniła się krótkimi spojrzeniami.

— Przestań wariować, Tae — rzekł z ciężkością Seokjin.

— Ty mi nie mów, jak mam żyć! — podniósł głos, gdzie dwójka mogła stwierdzić, że Taehyung jest w stanie alkoholowej depresji, która prowadzi jedynie do agresji. — Zawsze się wpierdalasz, zawsze! — sprostował. — Tak samo było z tamtą randką w ciemno z tą małą idiotką! Zawsze coś mnie wpierdolisz, a Jimin ma mnie w dupie! — wykrzyczał.

— Weź, się uspokój! — podniósł głos Jin, który podniósł się na równe nogi.

— Ty się uspokój! — wskazał na niego palcem.

— Ty kurwa pić nie możesz — pokręcił głową w obawie przed jego nieprzewidywalnością.

— Chcę do Jungkooka — szepnął, opierając dłonie na stole, niczym desperata w trakcie najważniejszej walki. — Albo nie chce.. chcę.. nie chcę.. Jak myślisz? — podniósł na niego swoje oczy.

— Nie wiem, ale na coś się zdecydować musisz Taeś — powiedziała Lenka, a Jin spojrzał na swój dzwoniący telefon, przez co szybko odebrał.

— Taehyung jest z tobą? — usłyszał pytanie Jeona, przez co spojrzał na chwiejącego się Taehyunga, który odszedł w stronę parkietu.

— No jest — odpowiedział niepewnie.

— Gdzie jesteście? — zapytał, oczekując na jego szybką odpowiedź.

— Powiem ci, ale nie bądź zły...

W tym czasie Taehyung przeszedł na parkiet, gdzie wszystko przed jego oczami wirowało, a stan, w jakim był dawał mu pełne zadowolenie. Zaczął marnie poruszać się do muzyki, czując, że jeśli nie podtrzyma się czegoś, to wyląduje twardo na podłodze i tak właśnie się stało, jednak nie skończył na podłodze, a w obcych ramionach. Widząc znajomą twarz pracownika jego ojca, który niegdyś został przepędzony przez Jungkooka, uśmiechnął się w rozbawieniu, wspominając sobie wściekłość ochroniarza.

— Dawno się nie widzieliśmy — powiedział w jego stronę, gdy został obdarzony uśmiechem mężczyzny.

— Trochę minęło. Widzę, że szalejesz bez męża, czyli rozumiem, że w obecnej chwili jesteś od niego uwolniony i skoczysz ze mną do góry po działkę — rzekł z zadowoleniem, a jasnowłosy pokręcił głową.

— Z przyjemnością, ale nie mam kasy i mam zakaz spożywania narkotyków — zaśmiał się, będąc w ogłupionym stanie.

— Po co kasa, skoro możesz ciałem zapłacić — uśmiechnął się cwanie, obejmując młodszego w jego biodrach, gdzie próbował przyciągnąć go do siebie, jednak odciągająca silna ręka, zmusiła go do odwrócenia. Widząc ciemnowłosego chłopaka, otworzył szerzej oczy, po czym poczuł silne uderzenie, przez które upadł na podest.

Zaskoczony Taehyung odwrócił się stronę osoby w ciemnych włosach i węglowych oczach, które swoim spojrzeniem przelewały na niego całą swoją złość i rozczarowanie.
— Idziemy — rzekł ostro, po czym chwycił za dłoń pijanego chłopaka, którego ciągnie w stronę stoliku, przy którym siedzi Jin z Lenką. — Po co go tutaj wyciągnąłeś, skoro wiesz, że to mu nie służy?! — zapytał ze zdenerwowaniem Seokjina.

— Chciałem, żeby się wyluzował. Nie wiedziałem, że tak się upije — wytłumaczył ciemnowłosemu, który pokręcił zdenerwowany głową, a stojący obok niego Taehyung wyrwał swoją dłoń.

— Po co tu przyszedłeś?! — zapytał, podnosząc głos.

— Żeby cię stąd zabrać — odpowiedział, patrząc na niego gniewnie, a pijany blondyn parsknął śmiechem, po czym chwycił za kieliszek, gdzie wlał do swojego gardła mocny trunek, gdy Jeon przyglądał się mu z niedowierzaniem.

— Nie potrzebuję niańki, kochanie — wybełkotał.

— Na co innego wskazujesz. Zostaw to i wracajmy — rzekł, chcąc zabrać mu kieliszek, jednak młodszy nie pozwolił mu na to.

— Po co tam wracać, skoro jestem kurwa dla ciebie nikim w porównaniu do twojej byłej?! — wyrzucił z żalem, a ciemnowłosy otworzył w zaskoczeniu szerzej swoje oczy, gdy ujrzał w oczach Taehyunga łzy, a Lenka i Jin przyglądali się świeżemu małżeństwu. — Oświecę cię, kochanie. Jestem kurwa idealny w byciu nieidealny! — wykrzyczał.

— Przestań, jesteś pijany i wygadujesz bzdury — westchnął ciężko.

— Bzdury? — uniósł brew, śmiejąc się żałośnie przez łzy. — To nie są kurwa bzdury, bo słyszałem cię i Namjoona. Nie rozumiem, dlaczego przyznałeś mu rację, ale zraniłeś mnie tym — rzekł, pokręcając żałośnie głową.

— Chciałem, żeby się odczep

— Nie! — przerwał mu donośnym krzykiem. — Jestem twoim mężem i masz do cholery szanować moje uczucia, nawet jeśli nie mówisz tego poważnie! Tego od ciebie żądam, Jungkook! — rzucił w zdenerwowaniu kieliszkiem, który rozbił się na stole, a Jin z Lenką zakryli szybko swoje twarze, gdy odłamki szkła skaleczyły policzek bruneta, patrzącego na pijanego małżonka z nienawiścią.

~

Witam ^^

Nasz Taehyungie wypity przyznaje się do swojej nie idealności i nie jest łaskaw dla męża. 
Jutro wstawię kolejny rozdział ^^ 
Miłego wieczora! 
Zostawcie po sobie:

Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top