Rozdział 7
Z każdym krokiem ku Niemu czułam, że wszytko w mym oraganizmie dostało ostrego kopa w bebechy. Zauważyłam go kątem okiem jego lokaja i zatrzymałam się przy okazji robiąc to samo mej towarzyszce Elizabeth. Zerknęła ciut zaniepokojona mym ruchem i spytała o samopoczucie jednak nie odpowiedziałam natychmiast. Priorytetem było by się uspokoić i stać sobą którą mam w środku no oczywiście prócz tej która na widok pewnego panicza w gazecie czy artykule zaczyna piszczeć z zachwytu. Lizzy taka jest ,może to dlatego ją wybrał? Nie ,on nie miał w tym wszystkim wyboru. Wiem! Będę chłodna ,ale i lekko opryskliwa! Nie nie nie...bez tego ostatniego. Ocknęłam się i wzięłam głęboki oddech ,przed sobą miałam ostro zmartwioną blondynkę.
- Nie, rozkojarzyłam się ciut.- uśmiechnęłam i ruszyłam dalej ,a ta ostrożnie przyśpieszyła co ukazywało, ze niezwykle go uwielbia. Ja mam jednak głęboki charakter.
Mam więcej do zaoferowania! Ujrzałam go i utrzymywałam kontakt wzrokowy z jego lokajem ,był praktycznie jak moja lokajka co było niezwykłe..muszą być rodziną.
- To moja przyjaciółka, Violet Beckett- na pierwsze słowa zdecydowanie był niechętny poznać mnie, może jego relacja z przyszłą narzeczoną nie była do końca wymarzonym scenariuszem.
- Elizabeth mogłabyś zostawić na słówko mnie i twoją przyjaciółkę oraz mego gościa?- spytał jej delikatnym zwrotem i uśmiechnął się ,oczywistym było iż znałam ten wyraz twarzy. Miałam go dokładnie teraz na sobie.
Gdy ta ciut zawiedziona zniknęła z pola słucha coś wylało się na mą suknię, co było aluzją do ewidentnego przejścia na słówko. Chciał ze mną rozmawiać! Jego lokaj był sprawcą tego zacnie oczywistego gestu. Ciel skarcił go wzrokiem i podał mi dłoń.
- Wybaczy panienka memu lokajowi, otrzyma karę. Jednak pragnąłbym by Pani została, kreację przygotuje Sebastian zaś ja panienkę zaprowadzę.- posłał mi zabawiackie spojrzenie lecz nie dam mu tej satysfakcji. Grunt to gonić króliczka! Odsunęła się o krok od dłoni mojego panicza.
- Dziękuję za zaproszenie lecz z racji mej kreacji muszę się oddalić od głowy rodu gospodarza. To brak szacunku tak wyglądać, Oddalę się i liczę na wybaczenie.- skłoniłam się zawiedziona ciut i odwróciłam do Lilith która stała tuż za mną. Razem z nią ruszyłyśmy w stronę wyjścia bokiem parkietu.
Wyraźnie patrzyłam na Phantomhive'va który był zmieszany, gonić czy nie? To zagadka na przyszłość ,którą odkryje kiedyś sam. Tuż przy karocy gdzie niestety było sporo osób wydarzył się wypadek. Nasz pojazd został zniszczony, odwracając się ku wejściu zobaczyłam go rozmawiającego z innymi gośćmi zaniepokojonymi bez strat. Jedna karoca uległa zniszczeniu ..moja. Co wyraźnie oznaczało jedno Ciel Phantomhive nie goni "króliczka", a powoduje iż ten sam przychodzi. Niech mu będzie.-pomyślałam i zaśmiałam się ciut lecz bezgłośnie. Zaczął zmierzać ku nam wraz z lokajem. Dobrze Ciel'u chciałeś się bawić to grę czas zacząć!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top