Rozdział 5

Wstałam i nie miałam czasu na dyrdymały miałam objechać jeszcze pare osób. Ubrałam się.

Razem z moją lokajką ruszyłam przed siebie. Gdy byłyśmy w drodze przeszkodziło nam coś ,jakby strajk pracowników z jakiejś gospody. Pomimo braku czasu postanowiłam jednak poobserwować przez chwilę. Wyszłam z karety. Tuż za mną. Poczułam na sobie czyjś wzrok. Lilith od razu wyczuła moją niepewność. Zniknęła. Poszła się rozejrzeć. Wtedy postanowiłam również niepozornie wbrew temu ,że byłam deczko zaniepokojona powędrować po rynku. Obserwowanie tego strajku mnie znudziło. Mój wzrok szukał czegoś ciekawszego. Niestety nic prócz tej błazenady o lepsze prawa pracowników nie było. Wróciłam się w stronę karety ,ale znikąd przede mną pojawiła dziewczyna. Blond loki, różowe ubranie i zielone oczy, blada cera. Chwilowo mnie zemdliło. Zbyt urocza. Wyglądała jak lalka ,a nie człowiek. Na dodatek jeszcze się wyszczerzyła.
- Przepraszam czy ty jesteś może Violet Diana Beckett?-zapytała niepewnie, ale z uśmiechem.
- Tak.-odpowiedziałam choć zdziwiło mnie to iż zna moje imię.
- Jak dobrze, twoja lokajka cię szuka. Jest bardzo miła, poprosiła mnie o pomoc w szukaniu cię. Tak w ogóle to jestem Elizabeth ,ale mów mi Lizzy.- rzekła ,a ja zmieniłam minę i swoje codzienne zachowanie.
- Witaj. Moje imię już znasz. Miło mi cie poznać.- gdy to powiedziałam starałam się udawać ,że chcę się z nią zaprzyjaźnić.
- Chodźmy na rynek ,ona bardzo się stresuje.- odrzekła zaniepokojona.
- Kto?-zapytałam zaskoczona.
- Lilith, twoja lokajka.- miałam ochotę zapytać od kiedy są na "ty" ,ale stwarzanie pozorów miłej musiałam utrzymać dłużej.
Gdy doszłyśmy już do rynku głównego Lilith czekała przy karocy. Miała uśmiech na twarzy. Zdziwiło mnie to ,rzadko się uśmiecha. To było w jakiś sposób miłe widzieć ją w takim stanie. Już miałam ochotę wsiąść do karety i zapomnieć o tej dziewczynie, ale gra musiała trwa. Pożegnałam ją uściskiem i odjechałam. Zrzuciłam maskę miłej i stałam się oziębłą sobą. Gdy tylko odjechałyśmy dalej zaczęłam rozmowę.
- Kim ona jest?
- Ma na imię Elizabeth Midford. Jest korzystnym abyś ją znała. 
- Rozumiem.
Umilkłyśmy ,aż do dojazdu na miejsce. Wtedy gdy wyszłam z powozu zatrzymałam się i spojrzałam na Lilith.
- Wiesz...do twarzy ci z uśmiechem.
- Dziękuje panienko.
Weszłyśmy do tak zwanego zakładu pogrzebowego Campania i na start nikogo tam nie było. Co to za miejsce. Mimo to było ciekawie. Mrocznie,ponuro takie klimaty ubóstwiam. Zajrzałam do jednej z witryn ,trumien. Był tam szaro włosy mężczyzna w kapeluszu. Miał czarno szarą szatę. Był interesujący. Czemu właściciel nie zamknął wieka? Wtedy postać w trumnie chwyciła moją dłoń spoczywającą wtedy na kawałku trumny. Nie ruszyłam się, nie drgnęłam, ani nawet nie byłam zaskoczona. Kompletnie bez uczucia. Mężczyzna otworzył oczy i był zawiedziony moją postawą, ale widziałam w jego oczach błysk zaskoczenia. Po chwili wyszedł z trumny.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc?
- Chciałabym się czegoś dowiedzieć, a o ile mi wiadomo ,Pan to wie.- rzekłam ozięble.
- Zależy o co chodzi?
- O pewnego panicza, o nazwisku Phantomhive. Jest  Pan jego informatorem ,oraz dyrektorem tego zakładu.
- Tak. Mam pewne informacje, ale nie jest mi na rękę ,aby je zdradzić. Chyba ,że ma panienka coś do zaoferowania.
- Lilith.-rzekłam ,a ta podeszła i podała mi sakwę w pieniędzmi.
- Jakiej kwoty  Pan żąda?
- Oj panienko...nie wiesz o mnie wszystkiego. Pieniądze nie są czymś co mnie przekona.
- Jesteś interesującym człowiekiem.-
Gdy to powiedziałam, zaśmiał się. Coś było z nim nie tak, ale co? I to ,że nie interesują go pieniądze oraz...ta iskra w oku. Co mam zrobić ,aby zdradził mi te informacje?
- Dobrze więc, co pana interesuję?
- Uśmiech.
- Nie rozumiem.-Było to dziwne...uśmiech?, Co to ma znaczyć?
- Szczery uśmiech, proszę o to ,aby pani się uśmiechnęła.
- Tylko tyle. Nie ma problemu.- rzekłam i zdziwiona ciut skupiłam się ,aby mi wyszło.
- Lilith. Odwróć się.

Zrobiła to. Nie wiem czego chciałam, ale czułam ,że ona nie powinna tego widzieć. Moja relacja z nią była dziwna. W sumie trudno się nie dziwić. Relacja między lokajką demonem i człowiekiem arystokratką.
Uśmiecham się starając  najbardziej w mojej karierze udawania wesołej.
Był zadowolony i dobrze. Odpowiedział na wszystkie moje pytania.

Hejka!
Udało mi się napisać rozdział 😄jupi.
Powiem szczerze ,że ktoś mnie zmotywował, a konkretnie to @crowXIII ,dziękuję ❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top